A co z tymi, którzy stoją z boku?

(fot. pl.depositphotos.com)

Za mojego życia Kościół nie przeżywał dotąd trudności tak wielkich jak obecnie. Skandal pedofili i ukrywania jej przez kościelną hierarchię to katastrofa. Słuchając coraz to nowszych doniesień, myślę o hipokryzji.

Nikt nie lubi być pouczany przez kogoś, kto sam nie stosuje się do własnych zaleceń. Na szczęście wracają do mnie słowa Jezusa: "Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie" i świadomość swoich osobistych, czasem gigantycznych porażek. Przy czym wiem, że jestem w uprzywilejowanej sytuacji. Ci, którzy dotąd z różnych powodów trzymali się z dala od wiary, nie mogą nagle powiedzieć: spokojnie, Jezus przewidział to 2000 lat temu, część pasterzy okazała się wilkami, ale i tak dobro zwycięży.

Gdy wybuchł skandal związany z byłym już kardynałem McCarrikiem, stawiano najczęściej dwa pytania. Po pierwsze: czy i jak dużo wiedzieli trzej kolejni papieże na temat grzechów McCarricka? Po drugie: jak to możliwe, że struktury kościelnej hierarchii dopuszczają, by ludzie popełniający ciężkie przestępstwa dochodzili na jej szczyty? Prawdopodobnie te pytania wrócą z nową siłą w związku z historią kardynała Pella (kardynał ma prawo odwołać się od wydanego wyroku). Oba potrzebują pilnej odpowiedzi. Przede wszystkim po to, by przeciwdziałać podobnym karierom w przyszłości. Już ujawnione fakty wskazują siłą rzeczy, że istniała przynajmniej teoretyczna możliwość, iż ktoś głęboko zdeprawowany zasiądzie na tronie papieskim. Działo się już tak w historii Kościoła (patrz: Aleksander VI) i trzeba to wyraźnie powiedzieć.

Niedawno zakończony szczyt w Watykanie ws. ochrony dzieci w Kościele i determinacja papieża Franciszka dają jednak nadzieję na zmianę. Obiektywnie rzecz biorąc, żadna inna instytucja poza Kościołem nie podjęła próby publicznego rozliczenia się z pedofili. Gianni Valente i Andrea Tornielli w książce "Dzień sądu", która 2 kwietnia ukaże się nakładem Wydawnictwa WAM, przytaczają słowa naukowców z John Jay College: "Żadna inna instytucja nie przeprowadziła publicznych badań na temat wykorzystywania seksualnego i w związku z tym nie ma danych porównywalnych do tych, które zostały zebrane i ogłoszone przez Kościół katolicki".

DEON.PL POLECA


To jednak nie wystarczy. Skoro bowiem Kościół to przede wszystkim rzeczywistość duchowa, nie można zatrzymać się jedynie na oczyszczaniu instytucjonalnych struktur, chociaż to warunek konieczny, bez którego zapowiedź odnowy będzie jedynie tekstem pisanym palcem po wodzie. Trzeba jednak postawić także pytanie o wiarę w Kościele. Istnieje realne niebezpieczeństwo, że skupiając się na procesach i procedurach, po prostu je zbagatelizujemy. Rozumiem, skąd ta tendencja. Do tej pory zbyt często odwoływano się do modlitwy, zaniedbując jednocześnie konkretne działania. Teraz grozi nam druga skrajność: skupienie się tylko i wyłącznie na aspektach zewnętrznych.

Od wielu już tygodni myślę o scenie z Ewangelii, w której kobieta cierpiąca na krwotok dotyka szat Jezusa i zostaje uzdrowiona. Jezusowi wystarczy jej jedno dotknięcie z wiarą. Jak to możliwe zatem, że można być blisko Pana, nie tylko Go dotykać, ale więcej: jeść Jego Ciało i pić Jego Krew, i coraz bardziej brnąć w chorobę? Myślę, że każdy wierzący musi zastanawiać się nad tym, czy nie jest w takiej sytuacji - samozakłamania i obłudy. To tajemnica ludzkiej nieprawości, z którą będziemy się zmagać przez całe życie i do niej wracać, także dlatego, że jest związana z kluczową dla Kościoła kwestią: wiarygodnym głoszeniem Ewangelii.

Część reakcji duchownych i świeckich na obecny kryzys, które obserwuję w sieci, jest dla mnie w tym kontekście niezrozumiała. Sprowadzają się one na przykład do szukania sił, które sprzymierzyły się, by zniszczyć chrześcijaństwo. Inne znowu głosy akcentują, że ksiądz też człowiek itp. Oczywiście jest wielu takich, którym z Kościołem nie tylko nie po drodze, ale cieszyliby się z jego upadku i z pewnością niektóre medialne doniesienia mijają się z prawdą. I owszem, ksiądz też człowiek. Tylko to nie jest sedno sprawy.

Na pewno tam, gdzie pojawia się przekłamanie, nie wolno tego przemilczać i kwestią uczciwości jest reagowanie na sytuacje, w których ludziom związanym z Kościołem dorzuca się wyimaginowane winy. Uważam jednak, że jako wierzący musimy zadbać w pierwszej kolejności o ofiary, a następnie o tych, którzy szukali Boga, ale zgorszeni odrzucili Jezusa tylko dlatego, że nie dostrzegli Go w ludziach, którzy mają Go na ustach. To też jest wielkie zło i strata, o którym - mam wrażenie - bardzo rzadko się mówi. Głoszenie Ewangelii, życie według niej, czyli także uznawanie popełnionych win, i wskazywanie na Jezusa przynosi dobro. Cierpliwe wyjaśnianie i przedstawianie faktów, gdy pojawiają się oszczerstwa - również. Ciągłe tłumaczenie, że inni to więcej, bardziej i gorzej jedynie zaognia rany.

Czuję się częścią Kościoła. Nigdy nie chciałabym znaleźć się poza nim. Ale wiem, że nie wszyscy mają takie poczucie. Często o nich myślę. Chciałabym, by kiedyś odkryli, że codziennie na każdym ołtarzu wydarza się największy cud świata, by doświadczyli, jak uwalniające jest miłosierdzie, które przychodzi przez kratki konfesjonału, jak głęboki sens ma życie, na które patrzy się przez pryzmat krzyża i Zmartwychwstania. Ale tak stanie się wtedy, gdy będzie jasne, że ludziom Kościoła chodzi o Boga, a nie o własny dobrostan.

Alicja Straszecka - z wykształcenia filozof i polonistka, pracuje w wydawnictwie WAM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

A co z tymi, którzy stoją z boku?
Komentarze (17)
25 lipca 2019, 01:16
Jest to okazja dla tych, którzy potrzebują pieniędzy na zakup do użytku osobistego, oferują pożyczki o przystępnej stopie procentowej bez ukrytych opłat. Jestem zadowolonym klientem, jak polecę każdemu, kto potrzebuje finansowania; przez e-mail benjame86@yahoo.com lub WhatsApp +393442678898
20 marca 2019, 09:47
Autorka ma całkowitą rację. Procedury są niezwykle ważne, ale dotyczą przyszłości. Inna sprawa, że procedury nie mogą być wyłącznie zapisami na papierze, muszą być rzeczywiście stosowane. Najważniejsze są wiarygodność i zaufanie, a punktem centralnym muszą być zawsze ludzie. Gdyż w tej aferze pedofilskiej ofiarami są nie tylko pokrzywdzeni ludzie, ale także wierni. Wierni potrafią zrozumieć, że zdarzają się i będą się zdarzać nieuczciwi księża, ale nie potrafią zrozumieć czy usprawiedliwić biskupów czy kościelnych hierarchów zamiatających sprawy pod dywan. 
AK
Anna K
18 marca 2019, 19:15
Myślę, że w kontekście tych skandali związanych ze strukturami i hierarchią kościelną można z jeszcze większą ufnością spojrzeć na inne formy działania Ducha Świętego w Kościele - np.  odnowę w Duchu św, a przede wszystkim objawienia Maryjne. Wielu ludzi modli się i doznaje nawrócenia w Medjugorie, chociaż oficjalnie nie uznano jeszcze tych objawień.  I jest tak wiele osób w Kościele autentycznie żyjących wiarą  - nie można o nich zapominać. Trzeba wrócić do podstaw.
18 marca 2019, 12:26
"Obiektywnie rzecz biorąc, żadna inna instytucja poza Kościołem nie podjęła próby publicznego rozliczenia się z pedofili." Dzięki za to zdanie, bo wielu piszących na tych stronach wyraźnie tej mysli nie chce do siebie i do opinii publicznej dopuścić. Ofiarami tego procederu są nie tylko skrzywdzone dzieci, ale także fałszywie oskarżeni kapłani, a jak pokazują badania stanowią bardzo liczną grupę. Tylko we Włoszech ponad 90% przypadków to fałszywe oskarżenia. Taka skala raczej nie wskazuje na spontaniczność, a raczej na dobrze zaplanowany atak (nawet w mediach, które milczą o celebrytach, chowają pod dywan - przykład Michaael'a Jackson'a lub Polańskiego, a na kapłanów już tylko przy podejrzeniu jest zmasowany atak).
JK
Jacek K
18 marca 2019, 12:51
Twój wpis jest na odwrót tego co napisała autorka: "Część reakcji duchownych i świeckich na obecny kryzys, które obserwuję w sieci, jest dla mnie w tym kontekście niezrozumiała. Sprowadzają się one na przykład do szukania sił, które sprzymierzyły się, by zniszczyć chrześcijaństwo."
19 marca 2019, 10:11
Masz rację, podaję konkretny argument na to, że jest to akcja zorganizowana tylko dla niszczenia chrześcijaństwa. Ale to nie oznacza, że nie mogę się zgodzić z innymi tezami autorki i nie widzę różnych przyczyn tego zła. Zauważ, że w konstytucji jest zapisane prawo do domniemania niewinności, a nawet ci, co tak głośno nazywają siebie obrońcami konstytucji depczą to prawo i to masowo, przypadek? Wątpię.
JK
Jacek K
18 marca 2019, 11:03
Też się zastanawiam nad tym problemem. Kto jest w osobistej relacji z Chrystusem, a kto nie? Można być w osobistej relacji z Chrystusem i jednocześnie być niewrażliwym na krzywdę dzieci? Można być w osobistej relacji z Chrystusem i bronić swojej korporacji nieprzejmując się ofiarami? Wiara sprowadza się do posłusznej przynależności do instytucji? Ten kto jest w osobistej relacji z Chrystusem oburza się na duszpasterzy czy na grzeszny świat, który atakuje Kościół?
Piotr Stanibor
18 marca 2019, 12:49
Tak to widzę. Dla katolika wiara w Jezusa powinna wiązać się też z wiarą w Kościół i obecność Ducha Świętego w Jego nauczaniu wyrażonym w spisanych formalno prawnym językiem najwyższych dokumentach co prowadzi do konkluzji, że bez względu na osobiste załganie, hipokryzje, obrzydliwości i ich tuszowanie czy wprost niewiarę (części) kapłanów należy być cierpliwie posłusznym nauczaniu, które głoszą, a które tak naprawdę pochodzi tam z Góry, a nie od nich. Da się inaczej?
JK
Jacek K
18 marca 2019, 15:50
Coś mi się widzi, że trzeba inaczej. jezus unikał języka formalno-prawnego. Ile % katolików to pojmie? Jezus mówił do nizin społecznych.
Piotr Stanibor
18 marca 2019, 20:29
Sam mam wątpliwości w takim obrazie jak pisałem powyżej, ale nic sensowniejszego obecnie nie jestem wstanie "wymyślić". Jezus mówił do nizin i używał przypowieści, obrazów, metafor aby pojęli. W Kościele na kazaniach też mamy różne opowiastki, świadectwa (rzeczywiste czy wymyślone), różne prywatne objawienia (w które można wierzyć, ale nie trzeba). Religijność mas jest emocjonalna i wtedy taki przekaz działa. Jak jednak ktoś chce zajrzeć przez kotarę, dojść do sedna, badać genezę kanonów w Katechizmie, analizować kontekst historyczny ukazania się encyklik, sięgać do oryginalnych źródeł biblijnych to ... przynajmniej ja tak mam, czuję chłód.
KJ
Katarzyna Jarkiewicz
19 marca 2019, 10:58
Istotny błąd rozumowania, czym jest wiara i Kościół. Chyba też nieuważność czytania artykułu, bo autorka wyraźnie mówi o instytucji i jej strukturach, a nie o rzeczywistości, która jest transcendentna. W rzeczywistości Boga on jest podmiotem i on zawiązuje relacje z człowiekiem, a nie człowiek z Bogiem. Nie humanizujmy wiary! Kościół jest zaś wspólnotą ewangelizującą - wierzący są jak uczniowie na etapie przygotowania i od tego jak się przygotują na możliwośc spotkania z Bogiem, tak to spotkanie będzie przebiegać. Proszę sobie poczytać "Dzienniki gwiazdowe" Lema, który o tym procesie pisze w kontekście spotkania z Innym.
IC
Iwona czaplicka
19 marca 2019, 11:37
Powolywanie sie na Lema w kwestii teologicznej. Pyszne. Na ktora podroz z Dziennikow sie powolujesz - czy nie na ta, w ktorej roboty- zakonnicy zadaja sobie smierc meczenska a potem sie wskrzeszaja? Czy na inne parodie religii? Czy do Dziennikow zaliczasz tez "Kongres Futurologiczny", "Wizje lokalna"? Wiesz ze Lem, Zyd z pochodzenia byl ateista? Przed slubem rodzina jego przyszlej namowila jakiegos zakonnika do nawrocenia ateusza. No i zakonnik padl pod ciezarem argumentow. Na marginesie - Lem byl Polakiem o najwyzszej, oficjalnie stwierdzonej inteligencji. A jako dziecko zdobyl tytul nainteligentniejszego dziecka Polski Poludniowej. Moze to sie inaczej nazywalo, pisze z pamieci.
IC
Iwona czaplicka
19 marca 2019, 12:49
no i oczywiscie "Pokoj na Ziemi" -tez do Dziennikow by mozna zaliczyc.
KJ
Katarzyna Jarkiewicz
19 marca 2019, 16:12
Jak zwykle brak umiejętności czytania ze zrozumieniem. Mówimy o wierze i relacji z transcendencją,a nie o religii jako systemie wierzeń. Powołuje się na Lema w kontekście tego niepokoju,który towarzyszył jego twórczości i który objawił się np. w dialogu personoidów w opowiadaniu "Non serviam", gdzie Wielki Kreator przygląda się debacie,czy Bóg jest. To też monolog ojca Memnara, dlaczego Bóg go stworzył. Lem najlepiej te wątpliwości wyraził w słynnym wywiadzie ze Staszkiem Obirkiem o "wierze niewierzących",gdzie określił swój ateizm jako moralny,a nie egzystencjalny. Potem też często do tego wracał, gdy mówił o obrazie widma złożonego z wiedzy i wiary, gdzie ani wiedza ani wiara nie są pewne i trwałe,a jedynie zakładane jako możliwe.
IC
Iwona czaplicka
19 marca 2019, 16:21
Widze ze kompletnie nie zrozumiales co Lem mial do powiedzenia w "Non serviam" - ze tworca jest odpowiedzialny za tworzonych. I ze mszczeie sie na nich, ze sie nie udali jest niemoralne. Co oznaczaz e chrzescijanski Bog jest niemoralny. Lem byl bardzo grzecznym czlowiekiem i nie umial zaprzeczac rozmowcy. Ciety jezyk mial tylko gdy pisal. Wiec wielu, w tym Obirek wciskali mu swoje teorie, a Lem tylko niesmialo probowal zaprzeczac.
KJ
Katarzyna Jarkiewicz
20 marca 2019, 03:45
Wciskanie teorii Lemowi- a to dobre! Sama robiłam wywiad z Lemem. To był bardzo apodyktyczny człowiek i nie dało mu się nic wcisnąć. Lem jak każdy intelektualista oglądał rzeczywistość z różnych punktów widzenia i rozważał wszelkie możliwości. Tylko wobec wiedzy i wiary miał przeświadczenie,że nic sensownego na ten temat nie można powiedzieć, bo to wymyka się logice następstw. Na tym zasadza się m.in. pokora naukowców,że mogą jedynie mniemać co do materii swoich badań, ale pewności mieć nie mogą. To samo jest z transcendencją - reakcja na jej obecność zawsze jest spóźniona,bo człowiek nie ma mechanizmu odbioru doświadczenia Innego tylko taki, jaki zostanie mu przez niego dany. Właśnie to w "Non serviam" jest pokazane
IC
Iwona czaplicka
23 marca 2019, 17:51
Polecam przeczytac - ze zrozumieniem.