Bądźmy wrażliwi jak ksiądz Kaczkowski
![Bądźmy wrażliwi jak ksiądz Kaczkowski Bądźmy wrażliwi jak ksiądz Kaczkowski](https://static.deon.pl/storage/image/core_files/2019/7/18/7151bfcf690ff9bfc72bf8f944d2cf14/png/deon/articles-thumb-xlarge-breakpoint-default/badzmy-wrazliwi-jak-ksiadz-kaczkowski.png)
19 lipca 1977 przyszedł na świat człowiek, który zmienił moje życie. Zresztą nie tylko moje, ale też wielu innych ludzi. Nie będzie też przesadą, jeśli powiem, że Jan Kaczkowski zmienił Kościół w Polsce. I rzucił nam wyzwanie.
Pokazał, że można być księdzem, który swoją wrażliwością i sposobem działania zachęca, a nie - jak to niestety zbyt często bywa -zniechęca do poszukiwania sensu życia w przestrzeni wiary.
Myślę dziś o osobach skrzywdzonych przez ludzi Kościoła. Niestety wielu z nich zostało zranionych podwójnie. Najpierw przez oprawców, później przez mur od jakiego odbili się, kiedy szukali pomocy w ramach kościelnych instytucji. W ostatnich miesiącach słyszeliśmy o takich przypadkach zbyt wiele razy.
Niewiele osób miało takie szczęście - jeżeli w ogóle w takim kontekście można mówić o jakimkolwiek szczęściu - jak Barbara Borowiecka, której Jan Kaczkowski pomógł poradzić sobie z konsekwencjami bycia skrzywdzoną przez prałata Jankowskiego.
Sam znam przynajmniej kilka osób, które zostały zranione, a kiedy szukały pomocy i zrozumienia wśród ludzi Kościoła, zostały totalnie zignorowane. Widziałem ich cierpienie i nawarstwiające się zgorzknienie, mieszające się z poczuciem niesprawiedliwości.
Myślę dziś też o trudnych informacjach, które ujrzały światło dzienne kilka tygodni temu i mnie osobiście mocno dotknęły. Chodzi mi o ujawnienie przez wspólnotę z Taizé przypadków wykorzystywania nieletnich przez kilku braci. Sam jestem związany z tą wspólnotą od dzieciństwa, więc kiedy zadzwonił do mnie jeden z braci ze wspólnoty, żeby mi o wszystkim powiedzieć, to naprawdę zabolało. Mimo, że sprawa dotyczyła zamierzchłej przeszłości.
Podzieliłem się tamtego dnia swoimi odczuciami z grupą znajomych, z którymi regularnie spotykamy się na modlitwę Taizé. Mówiłem o swoim smutku i o nadziei, które we mnie wtedy walczyły. Smutku - bo okazało się, że nawet takie miejsce jak Taizé nie jest wolne od najgorszych przestępstw. Nadziei - bo jednak bracia sami postanowili te trudne informacje ujawnić, a nie ukrywać je w trosce o dobry PR. I wtedy jedna znajoma napisała wiadomość, która wszystkie te myśli uporządkowała.
"Czytam wiadomość po raz pierwszy. Nie czuję smutku, dlatego sprawdzam i czytam wiadomość po raz drugi i trzeci. I jestem pewna. Czuję nadzieję, pewnego rodzaju wdzięczność. To jest dojrzała i zrównoważona wiadomość. I choć odnosi się do tego, co cholernie trudne i smutne, to jest wyraźnym sprzeciwem wobec jakiejkolwiek przemocy we wspólnocie kościelnej. Jest potrzebnym wyznaniem grzechów (ale nie tyle dla oczyszczenia siebie, co dla ochrony OFIAR! - to bardzo głębokie). Dla mnie najważniejsze jest to, że ta wiadomość przywraca porządek. Mówi sprawcom, że ich zachowania nie będą akceptowane, a co więcej będą też karane. To daje szansę na przywrócenie godności i bezpieczeństwa (choćby tego symbolicznego) ofiarom. Jestem przekonana, że im więcej tych wiadomości, tym lepiej. Ukrywanie przemocy to tylko wtórne traumatyzowanie ofiar. A ta wiadomość tak konkretnie, prosto i jasno wskazuje ofiarom procedurę zgłaszania przestępstw. Niezależnie od tego, kiedy one się wydarzyły i przez kogo zostały dokonane, bo w tej wiadomości przemoc to przemoc, agresja to agresja. Tak buduje się zaufanie, bezpieczeństwo i prawdę. I KOŚCIÓŁ".
Reakcja wspólnoty z Taizé budzi nadzieję, bo stawia na pierwszym miejscu skrzywdzonych. Tak samo zachowanie księdza Jana Kaczkowskiego, który w momencie spotkania osoby potrzebującej wsparcia, nie wahał się i wiedział, co zrobić. Wiedział, że jego obowiązkiem jest stać po stronie zranionych.
Chciałbym, żebyśmy wszyscy w Kościele tak potrafili i robili. Żeby synonimem katolika była osoba wrażliwa. Bo Jan Kaczkowski miał rację, kiedy mówił, że "granica między dobrymi i złymi wcale nie musi przebiegać między wierzącymi a niewierzącymi. Raczej pomiędzy wrażliwymi a niewrażliwymi".
Po której stronie staniemy my, katolicy?
Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, współautor "Życia na pełnej petardzie". W 2018 roku ukazała się jego najnowsza książka "Łobuzy. Grzesznicy mile widziani". Jeden z inicjatorów ruchu społecznego Zupa na Plantach. Jego działania można obserwować na Instagramie i Facebooku
Skomentuj artykuł