Bóg do nas mówi. Ale jak usłyszeć Jego głos?
Śnieżyca, ogromny korek i komunikat w lokalnym radiu, że pokonanie trasy, którą musieliśmy przejechać, by wrócić do domu, potrwa około dwóch godzin. Można się załamać - pomyślałam odruchowo, patrząc na to, co się działo na drodze i na minę mojego syna, który siedział na fotelu za mną. Wtedy jednak padło zdanie, które czas paskudnych korków, zamieniło w błogosławieństwo.
"Mamo, mam takie pytanie, które nie daje mi spokoju od niedzieli. Ksiądz powiedział na Mszy, że możemy usłyszeć głos Boga jak Samuel, a ja nie wiem jak to zrobić. Chciałbym mieć prawdziwą relację z Bogiem, taką jak z tobą, ale nie wiem co robię nie tak, bo jej nie czuję". Powiedzieć, że mnie zatkało, to nie powiedzieć nic. Dziesięciolatek, który wyskakuje z takim pytaniem w środku śnieżycy to nie jest codzienna i prosta sytuacja. Cieszyłam się, że nie widzi mojej miny. Jeszcze bardziej cieszyłam się, że zadaje tak głębokie pytania, które wypływają z jeszcze głębszych pragnień.
Rozmawialiśmy całą drogę do domu. Trochę o tym jak odróżnić głos Boga od tego, co jest nasze, po prostu ludzkie i tego, co nam podsuwa zły duch. Mój syn był mocno zaskoczony, gdy przyznałam, że nie zawsze to potrafię, choć duchowość ignacjańska, która mocno oparta jest na rozeznawaniu duchów, jest częścią mojego życia już prawie dwadzieścia lat. Pokiwał ze zrozumieniem głową, gdy mu opowiadałam, dlaczego potrzebuję wsparcia kapłana, tak jak Heli wspierał Samuela. Zrozumiał wtedy o co chodziło księdzu, który mówił na kazaniu o tym, że powinniśmy dobrze nastrajać swoje sumienia, które są przekaźnikiem głosu Boga. Opowiadałam o tym, jak ważni są przyjaciele, z którymi możemy szczerze pogadać, bo Jezus mówi też przez nich. Przypomniałam mu sytuację, gdy modliłam się o spowiednika dla siebie i przyszła mi do głowy konkretna osoba - syn tę historię znał. Wiele wątków poruszyliśmy podczas tej rozmowy. Dwie godziny, szczere pytania i proste odpowiedzi. Puenta była taka, że to wcale nie jest takie o, pyk i zrobione, ale że to nieustanna droga odkrywania i poznawania Boga. "Tylko jak?" - zapytał syn, a ja uśmiechnęłam się szeroko, bo to pytanie mocno przerabiam sama z sobą…
Często jest tak, że bardzo chcielibyśmy głębokiej i szczerej relacji z Bogiem. Pragniemy Go słyszeć wyraźnie, tak jak słyszał Go Samuel. Jednak nic się nie dzieje. Nie słychać anielskich trąb, nie dzieją się cuda, nie mamy mistycznych doświadczeń. I dobrze! One mogłyby nas wyprowadzić w niezłe maliny, bo tak naprawdę w relacji z Bogiem nie chodzi głównie o to, by czuć, ale by trwać. Gdy zapytałam mojego syna o to, jak Bóg do niego mówi dziś, w codzienności, padały różne pomysły. Pierwsze co usłyszałam to to, że mówi przez swoje przykazania, bo one uczą jak być szczęśliwym i gdy słuchamy własnego sumienia, to dzieje się czasem bardzo wiele. Mówi też przez kazania i spowiedź u księdza wikarego, bo on często powie coś, co mocno dotyka serca i pokazuje jak być bliżej Boga. Bóg mówi przez książki, które czytamy i które opowiadają o historiach biblijnych. Mówi przez piosenki, których słuchamy (Mocni w Duchu śpiewają w naszym domu do znudzenia…). Dużo pomysłów padło, a rozmowa zakończyła się szerokim uśmiechem dziecka, które zobaczyło, że to wcale nie jest tak, że Bóg nie mówi, wręcz mówi bardzo dużo, tyle że różnymi kanałami, których się po prostu czasem nie spodziewamy i nijak nie łączymy z życiem duchowym.
Znam bardzo wiele osób, które opowiadają o tym, jak przez lata modliły się, by usłyszeć Boga i dopiero z perspektywy czasu widzą, że On cały czas mówił, ale byli święcie przekonani o tym, że było odwrotnie, bo odpowiadał nie taką drogą, jak to sobie wyobrażali. Znam też takich, którzy idąc na adorację i pytając wprost Jezusa o coś, co jest dla nich ważne, dostają konkretną odpowiedź i po czasie widać, że np. decyzja podjęta na tej modlitwie była słuszna. Znam też wielu takich, którym wydawało się, że słyszą Boga i okazało się, że nieźle się pogubili, bo ważniejszy okazał się "głos", niż np. wierność nauczaniu Kościoła, w którym dziś już ich nie ma.
Czy głęboka relacja z Bogiem jest możliwa? Oczywiście! Czy jest łatwa? Wcale nie! Zgadzam się jednak z moim synem, że Kościół daje nam tyle wsparcia i możliwości (przez sakramenty, głoszone słowo, Katechizm, kierownictwo duchowe), że Bóg mówi nieustannie, tylko nam czasem łatwiej jest Go nie słuchać. Powiedzieć jak Samuel "mów Panie, bo sługa Twój słucha" to jak ruszenie w podróż - w śnieżycy, z niespodziankami i kto wie kiedy dotrzesz do celu. Jeśli jednak jest w nas pragnienie, jak w moim dziesięciolatku, warto pytać i szukać odpowiedzi. Może okazać się, że właśnie wydarza się nam przygoda życia!
Skomentuj artykuł