Co nam przeszkadza wierzyć
Rok wiary, który za mniej więcej miesiąc dobiegnie końca, miał w nas pogłębić świadomość samej wiary. Miał również uświadomić nam przeszkody, na które natrafiamy (i które tworzymy) w naszym akcie wiary.
Jedną z pierwszych przeszkód (jeśli nie pierwszą) stanowi skandal zła, cierpienia, niesprawiedliwości, śmierci. Patrząc na otaczający świat, stawiamy pytanie, jak pogodzić to nasze doświadczenie, które narzuca się nam z brutalną naocznością z orędziem o miłosiernym Bogu, o kochającym Ojcu. Wszystkie argumenty, po które sięgamy, aby w jakiś sposób usprawiedliwić fakt, że w naszym wszechświecie współegzystuje dobry i kochający Bóg oraz upokorzony i nieszczęśliwy człowiek, nie umniejszają nam w niczym bólu. Jak bolało tak boli.
W tę logikę cierpienia i rozczarowania wpisuje się grzech Kościoła. Kościół przeszkadza wierzyć! Tę przeszkodę, którą stanowi postawa wspólnoty uczniów Jezusa, należy rozpisać na dwa sposoby. Niewątpliwie grzechy członków Kościoła podważają wiarygodność przesłania Ewangelii. I wcale nie mam zamiaru rozpisywać się o poszczególnych przejawach niewierności. Śmiem twierdzić, że w przypadku nas, duchownych taką barierą dla innych jest nasza interesowność - z Chrystusa i Kościoła uczyniliśmy sposób na życie. W przypadku świeckich taką barierą jest obojętność wobec Chrystusa i Kościoła. Ci, którzy patrzą na nas i widzą, że wciąż powtarzającym się motywem jest gratyfikacja (na różne sposoby) lub obojętność odchodzą z przekonaniem, że takie orędzie zbawienia nie może być prawdą.
Kościół stanowi jednak przeszkodę w akcie wiary również z innego powodu. Uczestniczy bowiem w logice Wcielenia i jest owocem logiki Wcielenia. Jesteśmy zgorszeni Kościołem, bo wydaje nam się nieprawdopodobne, że Bóg swoją łaskę związać mógł ze wspólnotą ułomnych, słabych i ograniczonych ludzi. Czyż to nie przypomina sceny opisanej w Ewangeliach, kiedy Jezus staje przed swoimi, a w Jego słowach pobrzmiewa realizacja mesjańskiej obietnicy, zaś w odpowiedzi słyszy jedynie, że my ciebie znamy, znamy twoją rodzinę, twoich braci i siostry?
Do tych dwóch przeszkód należy dołożyć tę trzecią (jakkolwiek nie wyczerpują one całego katalogu racji, dla których współczesny człowiek powiada, że odrzuca możliwość wiary): indywidualizm. Wiara przychodzi do nas przez wspólnotę. Przez innych. A nasza kultura oparta jest (jak to mawiał Benedykt XVI) na sterylnym kulcie indywiduum. Ten indywidualizm chce się wyzwolić z jakiekolwiek powinności posłuszeństwa. W jakiś sposób zgorszenie Kościołem sprzęga się z tą kulturową negacją wspólnotowości. Tam, gdzie centrum to ja, inny człowiek nigdy nie jawi się jako równoprawny partner. Tym samym przekreślona zostaje możliwość zbudowania wspólnoty. To zadziwiające, że nasza kultura globalna i tworząca co rusz portale społecznościowe jest w gruncie rzeczy kulturą awspólnotową. Zbiór indywiduów nie tworzy jeszcze wspólnoty. Chociaż tworzy iluzję wspólnoty.
Skomentuj artykuł