Co takiego musiało zadziać się w życiu czterdziestolatków, że wiara przestała być ważna?

Fot. depositphotos.com

Niedziela Dobrego Pasterza oraz modlitwa o powołania kapłańskie i zakonne to tematy przewijające się w ostatnich dniach na katolickich portalach i w mediach społecznościowych prowadzonych przez katolickich twórców. Zawsze uśmiecham się do stwierdzenia „modlitwa o powołania”, w domyśle, że „powołanie” dotyczy tylko kapłaństwa czy życia konsekrowanego. Jeszcze z większym uśmiechem kiwam, gdy słyszę, że kapłani mają za zadanie być dobrymi pasterzami. Tylko oni, tylko za nich w tej materii warto się modlić…

Uśmiecham się, bo widzę, jak łatwo zrzucić odpowiedzialność na księży, czy siostry zakonne. Z drugiej strony trochę kłuje w oczy klerykalizm, gdy ktoś mówi o sobie „jestem powołany”, a powołanie ma każdy z nas – choć jeden do kapłaństwa, drugi do małżeństwa, a trzeci choćby do życia konsekrowanego itd. Każdy. Powołanie nie jest zarezerwowane dla jednej grupy, choć czasem łatwiej jest tak myśleć, tak żyć.

Tymczasem życie pokazuje zupełnie inny scenariusz. Mamy czas pierwszych Komunii. Z pewnym bólem wspominam wszystko to, co działo się rok temu, gdy przygotowywał się do niej jeden z moich synów. Rodzice nie mieli w planach być dobrymi pasterzami dla swoich dzieci. Nie było w nich pragnienia, by wesprzeć, poprowadzić swoje latorośle tak, by zaczęły regularnie przychodzić do kościoła, spowiadać się i przyjmować Komunię. Znaczna część dzieci wyspowiadała się tylko raz, rok temu… Niestety, rodzice nie zdali egzaminu dojrzałości. Przez pełen rok, wysyłając dzieci na katechezy, dali im w jakimś stopniu ogromną szansę, ale nie podtrzymali tego, co dopiero zaczęło kiełkować. Zamiast być dobrym pasterzem, okazali się… no właśnie, kim się okazali?

Możemy i powinniśmy wymagać od księży i katechetów, to jasne. We mnie jest jednak pewna niezgoda na to, co dzieje się w rodzinach. Coraz częściej wiara i jej praktykowanie jest powodem do wyśmiewania. Coraz rzadziej rodzice stają się przewodnikami dla własnych dzieci. Pierwszoklasiści nie znają podstawowych modlitw, nie potrafią zrobić poprawnie znaku krzyża. O czym to świadczy? Zapomnieliśmy, co obiecywaliśmy na chrzcie, czy może zwyczajnie jest tak, że nie mamy z czego dawać, bo sami nie mamy zbyt wiele?

DEON.PL POLECA

Myślę z pewnym współczuciem o dzieciach, które podjęły ogromny, realny wysiłek, by przyjąć Pierwszą Komunię, by sprostać wszelkim oczekiwaniom, nauczyć się modlitw, których nikt wcześniej nie nauczył ich w domu. Coraz większe współczucie mam też jednak dla ich rodziców. Co takiego musiało zadziać się w ich życiu, że wiara przestała być ważna? Zakładam, że kiedyś była, skoro mimo wszystko dziecko ochrzcili i wysyłali przez rok do kościoła, nawet jeśli sami dzieciom w tym czasie nie towarzyszyli. Czy to tylko kwestia tradycji? Chyba nie, wszak teraz bryluje na salonach moda na świeckie przyjęcia, imitację i kiepską podróbę przyjęć komunijnych. Co tak mocno poszło nie tak, że sami zgubiliśmy kurs, my ludzie koło czterdziestki? Co takiego jest w nas, że wysyłamy dzieci tam, gdzie sami nie potrafimy iść? Tęsknota, pragnienie, poczucie, że mimo wszystko ma to jakąś wartość?

Brakuje mi w Kościele modlitw o święte, dobre małżeństwa. Wiem, że gdzieniegdzie się takie pojawiają. Jednak, gdy modlimy się „o powołania”, czy aby nie warto zacząć od tego? By młodzi ludzie nie wybierali życia bez ślubu, z pieskiem zamiast dziecka. By ci, którzy mają już dzieci, potrafili wychowywać je tak, by nie były niezdarnymi życiowo marionetkami, ale ludźmi myślącymi, poszukującymi, twórczymi. Byśmy my sami nie stali się miałcy, byle jacy i niezdecydowani. Dobre małżeństwo, dbające o relację i o osobiste doświadczenie bycie blisko Boga (choćby przez regularną modlitwę czy sakramenty) to fundament dla kolejnych pokoleń. To baza startowa dla dzieci, które potrzebują stabilności, jednomyślności, konkretu. Potrzebują tego, by dać im szansę dojrzeć. By choćby życie sakramentami nie okazało się epizodem, jednorazową atrakcją, ale stanowiło część zwykłej codzienności. To jest trudne, gdy obok nie ma nikogo, kto byłby w tej drodze wsparciem i inspiracją. Tym bardziej módlmy się o to, by w Kościele takich ludzi było coraz więcej. Módlmy się za powołanych do małżeństwa, by nie tylko to powołanie przyjęli, ale również starali się mu sprostać – z Bożą i ludzką pomocą. Dzień po dniu…

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co takiego musiało zadziać się w życiu czterdziestolatków, że wiara przestała być ważna?
Komentarze (16)
MJ
~Mariusz Jakubczyk
29 kwietnia 2024, 04:40
A może nigdy nie było tak, jak autorce się wydaje? Czy pokolenie naszych rodziców , czy dziadków było tak bardzo wierzące? Czy też po prostu posłuszne władzy kościelnej i to głównie ze strachu "bo co ludzie powiedzą"? Dlaczego ciągle modlitwy są w kontekście ilości, a nie jakości? Czy nadal, mimo tego co już wiadomo o księżach, dopuszczających się wielu niewybaczalnych w naszym ludzkim pojęciu grzechów, uważamy, że ta duża liczba "powołań" to było coś dobrego? A przecież już nasze babcie mawiały że głowami księży będzie piekło wybrukowane... Może to co się dzieje jest procesem oczyszczenia wiary, czasem oddzielania ziarna od plew?
SR
~Stefan Rachel
30 kwietnia 2024, 09:41
Coś pan przesadza z tym antyklerykalizmem. Tysiące księży wykonało dla Pana Boga 100x lepszą robotę niż pan.
SK
~Solomon Kane
27 kwietnia 2024, 10:50
Przyjdzie gorszy czas i ludzie gremialnie powrócą do religii. Jak to Polacy.
BR
~Bronisław Rachel
30 kwietnia 2024, 09:39
Tylko po co Panu Bogu tacy "wyznawcy" którzy modlą się do Niego pod przymusem lęku i strachu?
LK
~Leon Kameleon
25 kwietnia 2024, 21:18
Wyobraźmy sobie rakietę ktora leci w kosmos , co jakiś czas odpada pusty zbiornik paliwa. Być może religia jest czymś takim że na jakimś stopniu rozwoju społeczeństwa po prostu przestaje być potrzebna i odpada ? Pewnie jacyś specjaliści mają na to odpowiedź, niemniej wygląda na to że kiedy ludzie staja się bogatsi , lepiej wyksztalceni, religia jakoś tak usycha. Szczerze mówiąc to myślę że religia i kościoły to tak zwane " zło konieczne" kiedy ludzie tracą wiarę w Boga- uwierzą we wszystko, i następuje degradacja cywilizacji i społeczeństwa, coś jak na zachodzie europy
HZ
~Hanys Z Namyslowa
27 kwietnia 2024, 14:54
Nie zgadzam sie z Panem, Znam duzo multi milionerow w Niemczech, sa ewangelikami, katolikami, Przyznaj sie do wiary, moze nie tak widowiskowo jak Polacy, oni swoim Zyciem wierza w Boga. Dedykuje Polakom slowa polskiej piosenki: zechciej przyjac moje milczenie,i naucz mnie zyciem dziekowac.Polacy nauczcie sie wierzyc Zyciem, wtedy bedzie wam sie cudownie zylko, bez lapowek, znajomosc, ukladow,wtedy Polska uczyni wielki postep, myslicie racjonalnie a nie emocjonalnie.
NB
~N B
25 kwietnia 2024, 19:39
Łatwo oskarżać rodziców o samo zło, przez lata chodzenia do kościoła wiele razy słyszałam z ust pasterzy, że wierni to i tamto robią źle, źle kobiety i źle dzieci, rzadziej mężczyźni, może to już się ludziom znudzilo.
E3
edoro 333
25 kwietnia 2024, 16:52
Skończyły się czasy, że wiara była praktykowana siłą rozpędu. Bo dziadkowie, rodzice chodzili do kościoła, to ja też. Te czasy się skończyły. Ale jest i dobra wiadomość. Jest szansa, że dzisiejsi młodzi zapragną być katolikami i praktykować z własnej woli, a nie zmuszani/namawiani przez rodzinę.
ŁM
~Łukasz M
27 kwietnia 2024, 06:28
Nie rozumiem skąd minusy pod tym komentarzem.
GG
~Greta G.
25 kwietnia 2024, 15:34
Czasem jest piesek zamiast dziecka, bo dziecka mieć nie można. Bóg tak widocznie chciał.
JK
~Jan Kalicki
26 kwietnia 2024, 01:17
Nikt nikomu nie broni mieć zwierzęcia. Pogaństwem jest robienie z niego swojego bóstwa i dorabianie sobie do tego ideologii: że jest lepszy do kochania niż człowiek, bo nie jest tak trudny i skomplikowany jak homo sapiens.
ZN
~Zdzichu Na strychu
25 kwietnia 2024, 14:36
"Zadziać" - to jakieś nowe słowo ? Po jakiemu to jest ?
KK
~karol karol
26 kwietnia 2024, 13:25
musimy dopiero rozeznać, w jakiej mowie jest to przepowiadanie xd
PR
~Ppp Rrr
25 kwietnia 2024, 14:23
W Polsce jakieś 10-15% ludzi nadal mocno wierzy, co oznacza, że w kilkudziesięcioosobowej rodzinie zawsze tych 2-3 się znajdzie. A jeśli akurat jest to rodzic/brat/dziadek swój lub małżonka - lepiej odprawić obrzęd, niż wysłuchiwać płaczów albo wrzasków przez rok czy dwa. Zalecam więcej szacunku dla rodziców - oni już uczynili ustępstwo i należy się podziękowanie, a nie pretensje o "niewystarczające kultywowanie wiary". Pozdrawiam.
JM
~Justyna Mic
26 kwietnia 2024, 10:49
No właśnie, wypominanie rodzicom "małopraktykującym", że ochrzcili swoje dziecko i posłali je do spowiedzi i Pierwszej Komunii???
JM
~Justyna Mic
28 kwietnia 2024, 22:01
Dzieci siedmioletni i starsze chrzci się jak dorosłych, rodzice nie zobowiązują się do przekazania wiary, więc dziesięciolatki przystępujące do Komunii nie należy traktować tak samo jak maluchy ale jak katolików niezależnych w wierze od swoich rodziców.