Co to znaczy, że Chrystus zmartwychwstał?

(fot. wikipedia.org)
ks. Tomáš Halík

Jezus żyje. Ale w jaki sposób żyje? Do zrozumienia tej nowiny musimy stale dorastać. Powiedzmy najpierw jasno i wyraźnie: wiara chrześcijan w zmartwychwstanie nie jest jakąś banalną opowieścią o ożywieniu nieboszczyka. Zmartwychwstanie nie jest "resuscytacją".

O Zmartwychwstałym apostoł Paweł mówi z naciskiem, że "już więcej nie umiera" i że "śmierć nie ma już nad Nim władzy" - nie jest to zatem powrót do tego życia, czyli coś na wzór wskrzeszenia (ożywienia) Łazarza.

Niezwykłych ożywień zarówno ludzkie dzieje, jak i legendy znają bez liku. Tu chodzi o coś znacznie bardziej wiążącego. Jezus nie został "wezwany z powrotem" do tego życia jak choćby Łazarz. Jego zmartwychwstanie nie zna żadnego "z powrotem" - ono jest skierowane radykalnie w przód.

Jego zmartwychwstanie jest naszą przyszłością: "Jezus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, którzy pomarli". Zgoda, powiemy, to dotyczy wszystkich tych spraw "pośmiertnych" i "niebiańskich", które są od nas bardzo odległe; jak odpowiedziała Jezusowi Marta, siostra Łazarza: "Wiem, że wstanie, przy zmartwychwstaniu, w dniu ostatecznym". Jednak Jezus odpowiedział jej w sposób, który wyklucza rozumienie zmartwychwstania jako czegoś, co nastąpi dopiero kiedyś, później. Powiedział do Marty:

DEON.PL POLECA

"Ja jestem zmartwychwstanie i życie". Nie chodzi o "dzień ostateczny" - chodzi o "teraz". Życie wieczne, jak nieraz tutaj powtarzam, nie zaczyna się dopiero wtedy, kiedy zamykają się za nami drzwiczki krematorium.

"Ja żyję - i wy żyć będziecie" - mówi Jezus w ewangelii świętego Jana do swoich uczniów podczas ostatniej Wieczerzy. Mówi to jeszcze tutaj, w tym życiu - widocznie już na tej ziemi istnieje różnica między tym, w jaki sposób żyje tutaj Jezus, a w jaki sposób żyją oni. Tu musi chodzić o coś, co dzieje się "w świecie", co można rozróżnić jeszcze przed granicą śmierci.

Aczkolwiek oczywiste jest, że "mieć życie wieczne" wedle Nowego Testamentu oznacza także możliwość zrelatywizowania granicy śmierci, a nawet zajęcia wobec śmierci postawy ironicznej - przypomnijmy Pawłowe pytanie: "Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo?" - to jednak trzeba jasno powiedzieć: "życie wieczne" nie jest po prostu tożsame z "życiem po śmierci". Jest to pojęcie znacznie szersze i bogatsze w treść.

Wieczność zaczyna się dzisiaj - jak głosi tytuł pewnej bardzo inspirującej książki. I z pewnością też nie zakończy się wraz z naszą cielesną śmiercią.

Odrzuciliśmy materialistyczne - lub jak kto woli, fundamentalistyczne - wyobrażenie o zmartwychwstaniu jako ożywieniu nieboszczyka. Podobnie jednak należy odrzucić drugą skrajność, idealistyczne - lub jak kto woli, liberalne - twierdzenie, że zmartwychwstanie Jezusa nie jest niczym innym, jak tylko symbolicznym wyrazem tego, że "Jego idee są wiecznie żywe i wiecznie aktualne", że Jego sprawa jest kontynuowana.

Jednak to nie Jego "sprawa", nie Jego "idee", ale on sam, Jego osoba jest czymś, co żyje, co stawia nam wymagania i co rozszerza nasze życie, co radykalizuje i pogłębia je: co "idzie dalej".

Jezus żyje. Jest samym życiem - jest drogą, prawdą i życiem, jest zmartwychwstaniem i życiem. Dlatego daremnie Go szukać wśród umarłych. "Nie ma Go tutaj!" - mówi prosto i wyraźnie ewangelia dzisiejszej nocy.

Tajemniczą treść zdania "Jezus żyje" wyrażamy z reguły za pomocą dwóch tradycyjnych słów Kościoła, z których jedno brzmi "zmartwychwstanie", a drugie "wskrzeszenie".

Obydwa są metaforami i obydwa są niewystarczające - musimy być świadomi, że stoimy u progu tajemnicy czegoś tak wielkiego i czegoś tak radykalnie nowego, że wszystkie nasze metafory, definicje i teorie pękają w szwach, gdy tylko próbują ująć to w słowa i obrazy, zbytnio obciążone tym, co już znamy.

Obie te metafory mają bardzo różne pola znaczeniowe. Kiedy mówimy "wskrzeszenie", mamy na myśli "Boży czyn" - ojciec przyznał się do swego Syna, którego świat odrzucił. Bóg, który w ciemnościach Wielkiego Piątku wydawał się Bogiem niesłychanie odległym, nieobecnym, ten sam Bóg mówi TAK drodze swego Syna - tej drodze, która wiodła aż na krzyż. I na tym właśnie Bożym TAK, powiedzianym Chrystusowi, również my budujemy swoje życiowe TAK dla Chrystusa. To jest nasza "wiara we wskrzeszenie" wyrażona innymi słowami.

Drugie słowo to "zmartwychwstanie". Ono z kolei wskazuje na aktywność samego Chrystusa: Ten, który tak bardzo był napełniony życiem, Ten, który tak bardzo był po stronie życia, Ten, który pokazał, co znaczy życie, Ten, który ośmiela się powiedzieć: "Ja jestem życie" - Ten nie może zostać na zawsze spętany siłami śmierci. Owszem, przeszedł drogą boleści, przeszedł przez dolinę cienia śmierci.

Jednak w świetle nadchodzącego niedzielnego poranku widzimy Jego krzyż "z drugiej strony" - widzimy, że Jego bóle były bólami porodowymi nowego doświadczenia, nowego życia, które otwiera się przed nami, kiedy wkraczamy w nie z odwagą wiary. "Niewiasta rodzi, boleje, bo nadeszła jej godzina, ale gdy porodzi dziecię, już nie pamięta swego ucisku z radości, że się człowiek na świat narodził". Metafora "zmartwychwstania" nie patrzy na wydarzenie wielkanocne z perspektywy Ojca, tak jak metafora "wskrzeszenia", lecz przypisuje samemu Chrystusowi zwycięstwo tam, gdzie świat widzi klęskę.

Przyjąć ten paradoks, popatrzeć na krzyż niejako z drugiej strony to nasza, wyrażona innymi słowami, "wiara w zmartwychwstanie", albo raczej wiara w Chrystusa, który jest - i nie przestał być - drogą, prawdą i życiem.

Tomáš Halík - czeski ksiądz katolicki, potajemnie wyświęcony na kapłana w czasach komunizmu, wykładowca Uniwersytetu Karola, rektor praskiego kościoła Najświętszego Salwatora, aktywnie uczestniczy w życiu publicznym, był jednym ze społecznych doradców prezydenta Václava Havla. Laureat Nagrody Templetona w 2014 r. Fragment pochodzi z jego książki "Zacheuszu! 44 kazania o sensie życia".
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co to znaczy, że Chrystus zmartwychwstał?
Komentarze (43)
Andrzej Ak
1 kwietnia 2016, 23:23
A co do cudów Boga, poczytajmy co o tej płaszczyźnie wiary mówi siostra Ewa na swoim blogu. http://siostraewa.blog.deon.pl/2016/04/01/ewangelia-na-prima-aprilis/
Agamemnon Agamemnon
29 marca 2016, 23:26
Co to znaczy, że Chrystus zmartwychwstał? To że życie ma sens. Nic poza tym.
J
Jakub
27 marca 2016, 23:30
Módlmy się, spotykajmy z prawdziwym Chrystusem na Dziękczynieniu, rozmawiajmy ze sobą, nie oceniajmy tego, co i jak robią inni. Mamy się powierzyć Bogu i pozwolić Jemu działać. Gdy to zrobimy, On udzieli nam odpowiedzi i powie jak działać i co właściwie robić. Tego szukajmy - żywej łaczności z Bogiem.
Andrzej Ak
27 marca 2016, 20:16
Chrystus Zmartwychwstał, ale czy wierni pojmują to sercem? Od jakiegoś czasu obserwuję różne grupy wiernych po Świątyniach Katolickich i trochę mi uwiera ten powszechny cień wiary w sercach wielu wiernych. Do tej pory myślałem, że Modlitwy Uwielbienia Jezusa mogą stanowić jedyne panaceum na tą duchową znieczulicę, ale dzisiaj przyszedł mi do głowy trochę inny pomysł.  Przez chwilę wyobraziłem sobie, iż kapłan wygłasza kazanie i co jakąś chwilę zmusza słuchających (wiernych) do dokańczania jego zdań przez wiernych, choćby tylko tych z pierwszych rzędów ławek (trzy mikrofony kierunkowe myślę, że by wystarczyły). Sądzę, że po kilku latach zastąpienia monologu na kazaniu, dialogiem z wiernymi, świadomość ich wiary, by się znacznie poszerzyła. Nie promuję tutaj jakiś coniedzielnych "kartkówek" dla dorosłych, ale zastąpienie monologu, dialogiem, który zawsze ożywia wspólnoty. Co o tym sądzicie?
Andrzej Ak
27 marca 2016, 16:09
Wiara w Zmartwychwstałego budzi do życia i prowadzi ku życiu. Wielokrotnie w swoim życiu interesowały mnie przypadki ludzi, którzy wychodzili cało z najtragiczniejszych wypadków. Przez wiele lat próbowałem zgłębić ten fenomen, gdyż ja sam również doświadczałem takich zdarzeń. Oczywiście w kulminacji takich zdarzeń moją pierwszą myślą było, czy jeszcze żyję, czy to ten sam świat. Powoli odzyskując świadomość rozglądałem się dookoła, a następnie badałem własne ciało poszukując obrażeń. Kilka razy już tak miałem, iż cało wychodziłem z różnych wypadków, nie mogąc tego tak do końca pojąć. Dookoła tyle zniszczeń, a mnie nic. Sądzę, że wielu szczęśliwcom, którzy również kiedyś uniknęli śmierci wydało się to co najmniej dziwne, bo i takie było. Dopiero jakiś czas temu odkryłem, iż Zmartwychwstały żyje w moim ciele, zasila wszystkie życiowe procesy, leczy rany zewnętrzne i wewnętrzne, o których czasami nawet nie mam pojęcia. Czasami coś wyjdzie na jakimś badaniu, a kolejne badanie to już wyklucza. Czasami czuję ogromne osłabienie i to ma miejsce zwykle w Wielki Piątek. Początkowo myślałem, iż to Bóg mnie osłabia (tak zło podpowiadało). Ale fakty są zupełnie inne. Moje ciało jest słabe i gdy Jezus zawisa na Krzyżu, żyje ono (ciało) już tylko swoją energią, której najwyraźniej jest mało. Jednak, gdy Chrystus Zmartwychwstaje energia życia znowu powraca czasami nawet z wielokrotną siłą i tak jest znowu przez cały kolejny rok.
AA
Akada Asaki
27 marca 2016, 21:20
andrzej_a niczym Baron Munchausen, "a oto moi drodzy kolejna opowieść z cyklu moich spotkań ze śmiercią". 
Andrzej Ak
27 marca 2016, 22:14
no faktycznie miałem ich kilka w swoim życiu, ale zwykle o nich nie opowiadam. Jednak dziś jest wyjątkowy dzień! No i jest jeszcze druga płaszczyzna tego tematu, ja zawsze, choć może czasem nie odrazu, to jednak dziękowałem Bogu. Widziałem jednak i takich co nie umieli dziękować Bogu za ocalenie. I czasem zastanawiałem się czy to ich pierwszy raz i czy dostaną ewentualnie kiedyś drugą taką szansę, na dalsze życie. Są przecież i tacy co giną w ułamku chwili, naprawdę w prozaicznych sytuacjach. I to jest straszne.
27 marca 2016, 22:48
Jednak dziś jest wyjątkowy dzień! Andrzeju, a dlaczego dziś jest wyjątkowy dzień?
Andrzej Ak
27 marca 2016, 23:32
Ci którzy umożliwili (np przez post) i zezwolili Jezusowi dziś Zmartwychwstać w ich sercach, otworzyli siebie na dary Boże. Ten dzień może być początkiem zupełnie nowego życia, które kiedyś tu się zakończy, a tam rozpocznie się, dając nowe lepsze życie. Widziałaś Amelio kiedyś barwy które się czuje na ciele? Tutaj możemy jedynie poczuć żarówkę promieniującą światłem i ciepłem, ale to porównanie to jak 1/1tys, czyli żadne. Tam wszystko ma inna barwę i na dodatek promieniuje zapachami, ciepłem i wieloma innymi trudnymi do opisania formami odczuwania. Ja jedynie byłem jakby w przedpokoju Nieba, a mimo to z pewnej odległości to odebrałem. Dlatego nie dziwię się niektórym ludziom że odchodzą czasem w różnych stanach zdrowia, bo większość mając wybór tam dalej przejść, czy tu powrócić zdecyduje się raczej, aby tam przejść i już zostać na wieki. Niebo jest przewspaniałe i próżno szukać słów, aby oddać jego piękno. Do tego Nieba wprowadza tylko Jezus. Nie potrafię wyobrazić sobie w co wierzą muzułmanie, bo przecież ich nikt nie wprowadzi to tamtego Nieba, a jest to chyba jedyny tak wspaniały wymiar Boga dla dusz ludzkich. Oni chyba po śmierci czekają w jakimś przejściowym wymiarze na Sąd Ostateczny, może później... nie wiem.
27 marca 2016, 23:42
Andrzeju, zapewne słyszaleś o aktorze Zdzisławie Maklakiewiczu. Przyjaźnił się z drugim aktorem - Janem  Himilsbachem, naturszczykiem. Filmik jest o życiu, śmierci - ale głównie o prawdziwej przyjaźni między tymi facetami, prawdziwymi z krwi i kości. Posłuchaj, zaledwie 2 minuty [url]https://www.youtube.com/watch?v=Lyo8psTEN8I[/url]
S
szymon.bernad
28 marca 2016, 00:09
Nie potrafię wyobrazić sobie w co wierzą muzułmanie, bo przecież ich nikt nie wprowadzi to tamtego Nieba, a jest to chyba jedyny tak wspaniały wymiar Boga dla dusz ludzkich. Oni chyba po śmierci czekają w jakimś przejściowym wymiarze na Sąd Ostateczny, może później... nie wiem. Ja myślę, że "nie wiem", to najlepsze, co można powiedzieć. Nie jesteśmy wszechwiedzący, raczej nie umiemy sobie wyobrazić rzeczywistości bez wyraźnych analogii do tej jedynej, doświadczanej. Próba przeniknięcia Bożej złożoności naszymi skromnymi siłami poznawczymi raczej nie może zakończyć się sukcesem...
no_name (PiotreN)
28 marca 2016, 00:19
Swoją drogą, czy nie uważacie, iż Pan Bóg "zrywa boki", jak niektórzy dobrzy ludzie wyręczają Go w kwestii Sądu Ostatecznego? Podobnie jest, kiedy opowiadamy Bogu o swoich życiowych planach, wtedy też się do nas uśmiecha. :-)
Andrzej Ak
28 marca 2016, 00:47
a mimo wszystko wciąż próbujemy, być może ze swojej wrodzonej ciekawości świata.
Andrzej Ak
28 marca 2016, 00:51
Na pewno Bóg ma do nas ogromny dystans i wszystkiego co mówimy nie bierze na poważne. On przecież najlepiej wie na co nas stać, jacy mali jesteśmy w tym Wszechświecie, na który On poświęcił raptem tylko 6 dni pracy. Co Bóg stworzył w innych wymiarach w pozostałe dni? No nie mamy nawet pojęcia, tak mali jesteśmy.
Andrzej Ak
28 marca 2016, 01:03
Dobrzy aktorzy, ale podłe czasy PRLu (wszystkie kolory jakby w odcieniach szarości). Szkoda, że żyjąc w świecie bez prawdziwych barw szukali ukojenia w alkoholu, który był sovietskim planem cichej eksterminacji wykonywanej na wielu Polakach. A dzisiej wcale nie tak znowu lepiej bo mamy kapitalizm i korporacjonizm. I nadal człowiek jest jak nie niewolnikiem to zakładnikiem jakiegoś systemu politycznego. Co drugi Polak jest zakładnikiem jakiegoś banku.
no_name (PiotreN)
28 marca 2016, 02:01
Dla mnie nie istnieją ŻADNE inne wymiary. Gdyby Pan Bóg chciał nam je ukazać (jeśli w ogóle istnieją), to zapewne tak by się stało i trwało do dziś. Zatem nie bardzo wiem co miałeś na myśli pisząc o tych wymiarach.  :-)
AA
Akada Asaki
28 marca 2016, 09:41
Bóg jest 10-cio wymiarowy. Jest 10-ciowymiarową nieskończoną harmonią samego siebie. Najbardziej zabawne jest to, że pierwszym jak i ostatnim (najwyższym złożeniem wszystkich wymiarów) jest punkt a z geometrii wiemy, że punkt w przestrzeni euklidesowej jest to miejce bez wymiarów :-) hi hi hi. Po prostu Bóg jest nieskończonym prawdopodobieństwem. To jest coś pięknego. Ta superpozycja, z której jak w doświadczeniu z kotem Schoedingera wyciągamy z Niego albo Szatana albo Chrystusa. W zależności co chcemy wyciągnąć. I nadal każda z superpozycji jest sama w sobie tylko miłością ale jest też konstrukcją dipolową wobec tej drugiej. Można powiedzieć z ufnością, że tylko Bóg "jest" i tylko Bogu przysługuje własność taka jak "istnienie". My istniejemy tylko dlatego, że On daje nam sam Siebie, udziela nam swojej wyłącznej własności bycia osobą abyśmy mogli przeżywać siebie. Stąd zbawienie może dokonać się tylko w Chrystusie i tylko jako konsekwencja osobowej relacji z Isusem. Bóg nie może zbawić nikogo nie pytając Go o zgodę. Stąd już w Mk 13, 10 czytamy "Trzeba żeby najpierw ogłoszona została ewangelia wszystkim narodom". Bóg chce każdego żyjącego człowieka zapytać czy chce być zbawiony. Nie może nikogo zbawić nie znając odpowiedzi. Przecież to proste.
AA
Akada Asaki
28 marca 2016, 09:46
I jeszcze jedno - nie jestem panteistką. Nie jesteśmy zanurzeni w magmie-Bogu. Gdybyśmy nie mieli własnej tożsamości nie byłoby zbawienia bo nie byłoby kogo zbawiać, Luter się na tym rozjechał bo uznał, że skoro bycie podmiotem przysługuje tylko Bogu to my jesteśmy tylko częścią składową większej całości a część nie może powiedzieć "je jestem" bo nie ma podmiotowości. I stąd najgorsze systemy uprzedmiatawiajace człowieka wywodzą się z teologii Lutra. Natomiast Bóg ofiarowując się każdemu z osobna daje nam możliwość stania się niezależnymi podmiotami. To jest pierwsze i nierozerwalne jakie dotyczy kazdego człowieka bo jeszcze w odwieczności z mocą łaski Ojca stajemy się osobą czego konsekwencją są nasze narodziny :-).
SB
Szymon Bernad
28 marca 2016, 11:03
Widziałem, kiedyś taki generator mowy tego typu... Wrzucamy różne naukowe pojęcia i żonglujemy nimi do upadłego. Kupa śmiechu, ale chyba niewiele przydatnych życiowo wniosków można z tego wyciągnąć.
SB
Szymon Bernad
28 marca 2016, 12:04
Nie wiem, co na to Pan Bóg, ale ja za każdym razem, jak czytam wyobrażenia na ludzką miarę, czuję się nieswojo. I to raczej nie dlatego, że chcę uciekać od wizji sprawiedliwości, tylko po prostu nie widzę możliwości zrównania się z Bogiem w rozumieniu takich kwestii... Można sobie pewne sprawy przybliżać, ale trzeba bardzo uważać, by nie popaść w religijny bełkot.
no_name (PiotreN)
28 marca 2016, 20:37
Cóż za impertynencja!  Myślę, że wcale nie zrozumiałeś tamtego przekazu. Nic dziwnego, skoro po słowie "widziałem" stawiasz przecinek. Wiesz o czym on w tym zdaniu świadczy, a co o Tobie?  Nie mniej, ni więcej tylko tyle, że w życiu naprawdę mało widziałeś. Mnie niestety czasem także zdarza się napisać coś głupiego, ale zawsze staram się to naprawić. I to jest moja dla Ciebie rada, by z tego co tu piszesz nie ostał ino jak sam to nazywasz- religijny bełkot. 
AA
Akada Asaki
28 marca 2016, 21:59
Errata: Powino być To jest pierwsze i nierozerwalne PRZYMIERZE jakie dotyczy kazdego człowieka bo jeszcze w odwieczności z mocą łaski Ojca stajemy się osobą czego konsekwencją są nasze narodziny :-).
no_name (PiotreN)
28 marca 2016, 22:10
"Bóg jest 10-cio wymiarowy." "Filipinko", dlaczego akurat dziesięcio, a nie np. dwunasto? Systemem decymalnym posługujemy się na świecie stosunkowo od niedawna, a apostołów było dokładnie dwunastu. ;-) Z Boga wg mnie nie wyciągniemy szatana, bo się po prostu nie da. Kosciół już w starożytnosci poradził sobie z tym zagadnieniem określając je błędem manichejskim. Szczerze mówiąc to moje poglądy pokrywają się z wytycznymi KRK, zatem nie ma większych różnic między nami w tym jak pojmujemy wiarę. Ty użyłaś dla Chrystusa imienia "Isus" i  tym samym wpisałaś się także w ten nurt. Chyba, że podobnie jak i mędrcy pochodzisz ze Wschodu?   :-) Ale nieważne i tak bardzo ładnie piszesz o Chrystusie. A w kwestii "istnienia" to oczywiście ono jest dla nas jaknajbardziej realne, ja nawet czasem odczuwam jego ból. ;-) Dostaliśmy od Boga w zasadzie dwie rzeczy: owo istnienie i wolną wolę. Obie ze soba ściśle związane, można wręcz powiedzieć, że jedno bez drugiego nie istnieje. Bóg chce każdego żyjącego człowieka zapytać, czy chce być zbawiony.... A Ty wiesz już jak na to pytanie Panu Bogu odpowiedzieć? :-)
AA
Akada Asaki
28 marca 2016, 22:24
Dlaczego 10-cio wymiarowy? Prościej nie dam rady [url]https://www.youtube.com/watch?v=lY-Zv7hpsm0[/url] Bóg jest superpozycją wszechrzeczy. To znaczy, że znajdują się w nim wszystkie możliwe stany wszystkich możliwych wszechświatów. Parafrazując Anzelma z Cantenbury wszystko co może być pomyślane jest już w Nim i coś czego nie ma w Nim nie może być pomyślane. Kiedy zaczniesz dłubać w tym "punkcie" w odwieczności to w swojej najmniejszej części Bóg jest pojedyńczą struną prawdopodobieństwa. Ale nie występuje jako pojedyńcza struna tylko jest całością z superpozycją tej struny. Bóg jest superpozycją samego siebie. I stąd cała dipolowa konstrukcja wszechświata. To jest fizyka kwantowa. Nasz świat jest zbudowany w oparciu o jedną z superpozycji. To jest swiat Szatana, który jest MIŁOSCIĄ. Tak Szatan jest żywą częścią Boga i jest miłością. Czy ktoś widział Szatana jak grasuje pośród zwierząt? Czy widział jak tchórzofretki napadają zbrojnie na króliki? Mamy swiat Szatana - cały swiat materii (przyrody) począwszy od Raju i jest to jedna z superpozycji Boga w całości będąca harmonią, ten swiat precież Cię zachwyca a to jest świat Szatana. Po drugiej stronie lustra jest inna superpozycja - Chrystus. Już wiesz do czego zmierzam :-). Chrystus ma swój cały świat, jest miłością. Cały świat aniołów i ducha jest miłością. I teraz zastanów się czy te światy mogą się gdzieś w którymkolwiek miejscu we wszechświecie spotkać i co się wtedy dzieje.
28 marca 2016, 22:59
Filipku, Bóg jest dziesięciowymiarowy czyli jak wymyślisz sobie dziesięć nicków  w internecie to staniesz się automatycznie Bogiem? Łatwo się dopasować do jakiejś teorii i wskoczyc w buty tyle że za kazdym razem jak coś nazwiesz nawet "no_name" jak tu jeden z użytkowników się podpisuje to też określasz Boga, że jest jakiś. Więc nie warto się naprawdę wysilać:-) Jak będziesz sie podpisywała jako kropka to też nic nie da:)
SB
Szymon Bernad
29 marca 2016, 00:56
Przepraszam, faktycznie pozwoliłem sobie na dużą dawkę ironii w krótkim komentarzu (przecinek się wstawił źle, ale nie widzę tu opcji edycji). Pomijając temat tego, co ja w życiu widziałem... chciałem się wypowiedzieć, wszak mowa jest także o moim Bogu. Skupiłem się na wyrażeniu zdumienia takim opisem, bo nie lubię, jak ktoś udaje, że potrafi liczyć do nieskończoności. Fascynuje mnie za to teologia apofatyczna, która Panu Boga zostawia wystarczająco dużo miejsca na bycie Sobą. Dziękuję za uwagę.
29 marca 2016, 01:16
Otóż to, należy pozwolić Bogu być sobą. Przykładowo - piękna pogoda, upał 30 stopni, siadasz pod drzewkiem, miły chłód, szum liści, brzęczace pszczoły, latające motyle, popijasz zimny kefirek, zagryzasz bułką, jest dobrze, zapadasz w sen... Nagle...gwałtownie zmienia się pogoda, zrywa się wiatr, niebo zasnute czarnymi chmurami, z nieba, prosto w drzewko wali piorun. Grzmot, huk i po tobie:-)
SB
Szymon Bernad
29 marca 2016, 01:29
Heh, wydaje mi się, że jesteś dosyć szaloną osobą, ale to dobrze, to dobry punkt wyjścia do bycia Bożym szaleńcem :)
AA
Akada Asaki
29 marca 2016, 08:46
Nie umiem zaradzić Twojej rozpaczliwej samotności. Nie umiem zaradzić Twojemu rozpaczliwemu poszukiwaniu własnej wartości, które ukrywasz za egoizmem. Naprawdę chciałabym ale sama nie umiem. Mogę Ci pomóc tylko wtedy kiedy Ty zechcesz sobie pomóc. Nie kop mnie po kostkach bo w ten sposób i tak nie zwrócisz na siebie mojej uwagi. Bardzo chcę Cię kochać ale musisz mi w tym pomóc, powiedz mi czemu Ty nie potrafisz kochać siebie?
29 marca 2016, 09:35
Filipku, piszesz na forum publicznym więc mam prawo komentować twoje wpisy, musisz mieć tego swiadomośc. No więc, ile masz nicków na tym forum - 10 czy więcej?:)
A
andrzej_a
27 marca 2016, 16:08
II Zmartwychwstanie Jezusa jest więc i moim zmartwychwstaniem, a także zmartwychwstaniem każdego, kto w Niego naprawdę uwierzy. Ja też kiedyś umrę, ale będzie to przejście w wyznaczonym przez Boga czasie. Jezus nauczając kiedyś powiedział: "Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was." Zmartwychwstanie, więc jest zmianą relacji pomiędzy człowiekiem, a jego śmiercią, relacji nad którą swoją władzę ma Syn Boży Jezus Chrystus. Kto w niego wierzy, nie ulęknie się, choćby chodził i po ciemnej dolinie. Tak silnej wiary i Wam życzę. Bogu w Trójcy Przenajświętszej niech będzie Chwała, Błogosławieństwo i Uwielbienie,  teraz i na wieki wieków. Amen.
27 marca 2016, 15:54
"Jezus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, którzy pomarli" Wg. wierzeń chrześcijan pierwszym był Łazasz.
PG
Pawel G
27 marca 2016, 17:39
Niestety nic ze Zmartwychwstania nie zrosumiałeś. Łazarz został wskrzeszony - przywrółcony do życia, ale nie zmartwychwstał. Zmartwychwstali już nie umrą, a Łazarz zmarł.
27 marca 2016, 19:10
Łazarz był martwy a potem żywy. Więc zmartwychwstał. Cóż z tego, że został wskrzeszony? Oprócz niego paru innych Bogów także zmartwychwstało wcześniej niż Jezus. 
Andrzej Ak
27 marca 2016, 19:56
Zauważ Bazyli że dziwnym trafem od 2 tys lat o tych innych bogach się nic, albo niewiele pisze, mówi, a o Jezusie wciąż ktoś nowy przychodzi i mówi, że Go widział.
28 marca 2016, 08:54
Przeczytaj tekst jeszcze raz. A potem jeszcze raz... Wg, wierzeń chrześcijan (i nie tylko ich) ziemia kiedyś była płaska i co z tego?
29 marca 2016, 16:26
A o czym to świadczy? Jedynie o tym, że instytucja jaką jest Kościół zdobyła władzę i wszelkimi sposobami propagowała wiarę chrześcijańską. Czy to znaczy, że wierenia chrześcijańskie sa jakieś prawdziwsze niż wierzenia w innych Bogów? Nie. Popularność pewnych ideologii nie oznacza ich "prawdziwości".  Wszystkich którzy widzieli Jezusa należałby kierować na badania ... podobnie jak ludzi utrzymujących, że widzieli krasnoudki albo wielkoludy, rożowe niewidzialne jednorożce itp.  Chyba nie chcesz powiedzieć, że nie wiesz o tym, że motyw zmartwychwstania został zaczerpnięty z wcześniejszych wierzeń. 
Andrzej Ak
31 marca 2016, 23:41
Ależ ja tutaj akurat nie mam na myśli ludzi ze struktur kościelnych. Ja mówię o przypadkach ludzi, którzy po raz pierwszy w życiu idą do, którejś Świątyni Chrześcijańskiej tylko dlatego, że naprawdę doświadczyli w niepojęty sposób obecności Jezusa w swoim życiu. Tak się dzieje czasem podczas sztormu na morzu, albo gdzieś na szcycie jakiejś wysokiej góry, albo w głębinach morskich lub w płonącym budynku. Możesz zaprzeczać, ale takich świadectw w przeszłości było dużo i nadal one wciąż się pojawiają. Tacy właśnie ludzie świadczą o wciąż obecnym w naszym świecie Jezusie, własnym życiem, zmianą własnej osobowości, zmianą sposobu postrzegania otaczającego ich świata. Wielu takich ludzi po takim "spotkaniu" dostrzegło, iż świat nie tylko z pieniędzy się składa, że jest coś więcej; dusza, Duch, Bóg. No i  chyba najważniejsze, że to życie może być wstępem do dalszego życia o wiele lepszego niż to.
1 kwietnia 2016, 15:41
Wyobraź sobe, że niektórzy ludzie czują czasami ... że są Napoleonem, albo, że ktoś ich śledzi przez gniazdko elektryczne albo, że nagle czują że muszą fruwać i skaczą z okna. Jest wiele różnych przypadków. Sądzisz, że Napoleon jest Bogiem?  A co z tymi którzy słyszą Allaha? Którzy czują że Ghanesza z trąbą słonia jest obok nich? Albo tych co widzieli Latającego Potwora Spaghetti? 
Andrzej Ak
1 kwietnia 2016, 17:54
Bazyli, czy Ty czujesz choć czasem, że masz duszę, że jesteś czymś więcej niż jakieś zwierzątko? A może sądzisz, że jesteś potomkiem jakiejś małpki jak plótł Darwin?
2 kwietnia 2016, 20:41
Nieiwle zrozumiałeś z ewolucji, prawda? Szkoda bo to bardzo ciekawe. A Ty sądzisz, że jesteś potomkiem biblijnych Adama i Ewy? Ale tak serio. 
27 marca 2016, 14:16
Skoro Zmartwychwstanie nawiązuje do rodzącej kobiety, która zaraz po urodzeniu zapomina o bólu a odczuwa wielką radość równie dobrze symbolem Zmartwychwstania może być odciecię pępowiny:)
Andrzej Ak
27 marca 2016, 22:06
Odcięcie pępowiny ja bym porównał do daru wolności, który poprzez otrzymaną samodzielność prowadzi do mądrości i niezależności.