Co to znaczy, że małżeństwo jest nierozerwalne? [WIDEO]

(fot. youtube.com)
Jacek Siepsiak SJ / DEON.pl

Jezus powiedział, że co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rodziela. Ale co to znaczy? Że człowiek nie powinien go rozdzielać, czy że nie da się go rozdzielić? - mówi Jacek Siepsiak SJ.

#SYNOD2015 to cykl komentarzy wideo. Redakcja DEON.pl trzyma rękę na pulsie i na bieżąco będzie komentować najważniejsze wydarzenia Synodu o rodzinie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co to znaczy, że małżeństwo jest nierozerwalne? [WIDEO]
Komentarze (68)
20 października 2015, 17:56
Nakarmić. Do szpitala polowego przywieźli człowieka z raną brzucha. Lekarz popatrzył i mówi: on jest głodny bez jedzenia nie przeżyje. Proszę go nakarmić... POMOC to Zabójstwo?
20 października 2015, 22:03
Nakarmić czyli podać kroplówkę, następnie na stół operacyjny, znowu kroplówka, jedna, druga a za parę dni kleik. Czemu się tak dziwisz, nie znasz żargonu lekarskiego?
21 października 2015, 09:52
Jeśli wyszyscy są świadomi, że powinniśmy podać kroplówkę i wyleczyć zeszyć ranę brzucha przed podaniem posiłku - to czym rozmawiamy?
21 października 2015, 10:21
Do szpitala przywożeni są różni pacjenci i z ranami brzucha kiedy wiadomo, że można dokarmiać tylko dożylnie ale i pacjenci z odciętą kończyną. W tym drugim przypadku jest możliwość życia z protezą, są jednak lekarze którzy odmawiaja protezy tak dla wiecznego przypominania pacjentowi jego głupoty, że wyskoczył nagle z jadącego pociągu. Skoro skoczył, to teraz ma co chciał czyli nagi kikut.
21 października 2015, 10:32
I tu mamy zasadniczą róznicę pomiędzy szpitalem i życiem wiary stwierdzenie, że mamy doczynienia z kikutemi jest on nieodwracalny. :( To znaczy, że nie ma mowy o nawróceniu...
21 października 2015, 10:44
Może w szpitalach rozrzucać ulotki: co zrobić żeby nie dopuścic do amputacji nogi, jak dbać o zdrowie, proteza to nie to samo co zdrowa noga, zwracaj uwagę na pierwsze objawy grzybicy stóp, stosuj maści, dobrze się odżywiaj, nie skacz z jadącego pociągu, nie wyglądaj przez okno kiedy pociąg jedzie bo walniesz głową w słup, a nikt jak do tej pory nie wymyślił protezy całej głowy. Pamiętaj, proteza to ostateczność w przypadku kikuta, którego nabawisz się wchodząc  na słupy wysokiego napięcia!
21 października 2015, 10:56
Nie chcesz uznać, że proteza jest tu złym przykładem :-) Żona/mąż nie jestbrakującym  kawałkiem nogi... jest równą połową małżęństwa i nie ma lekarza który zaproponuje by doszyć całą połowę (przy cięciu od czubka głowy do krocza)
21 października 2015, 10:59
Informacja o utraconym tułowiu w razie skoku z jadącego pociągu również na ulotkach powinna się znaleźć:-)
20 października 2015, 10:39
Słuchajcie, mianowicie taka sytuacja. Jest dziewczyna i chłopak, poznają się w liceum, zaczynają się spotykać i przez trzy lata są parą bardzo zakochaną zresztą w sobie. Pewnego dnia on poznaje dziewczynę z innego liceum i wyjeżdża z nią na dwa dni w góry, konsumując tę krótką znajomość, w tym czasie jego dziewczyna dowiaduje się o tym wyjeżdzie i przeżywa prawdziwy dramat. Jak on mógł jej to zrobić? Po kilku dnaich on wraca z wyprawy i dzwoni do swojej ukochanej pełen skruchy, wie już że ona wie o wypadzie z inną. Przeprasza, uległ słabości, a konkretnie to prawdopodobnie uwiódł go jej wielki biust. Wyznaje swojej dziewczynie, że popełnił błąd ale teraz już wie , że jedyna na świecie i nie ma innej jest własnie jego ukochana z którą spotyka się już tyle lat. Ona mu wybacza, ale już nigdy nie jest taka samo jak było wcześniej. Kończą liceum idą na studia /ale nie te same/  i koło niej zaczyna sie kręcić fajny chłopak. Powoli z tym pierwszym wszystko się rozpada. Wreszcie się rozstają na dobre; mija kilka kolejnych lat, zakładają swoje rodziny nawet kiedyś udaje się im w czwórkę spotkać i poznać. Mija kolejnych kilka lat, i traf chce że nasi bohaterowie z początku historii znowu się spotykają, on jest wdowcem, po długiej cięzkiej chorobie umiera jego żona, potem zeni się powtórnie z dużo młodszą niewiastą, niestety to małżeństwo się rozpada, bo jak twierzdzi wdowiec coś mu w niej nie pasowało. I wyznaje swojej pierwszej dziewczynie mężatce, że tak naprawdę to on teraz wie, że największą jego miłością była właśnie ona i że nigdy sobie nie daruje, że jednym nieodpowiedzialnym ruchem zepsuł wtedy w liceum wszystko, jadąc w góry z inną. Bo to ona właśnie była i nadal jest jego miłością. Taka opowiastka, ale nie jest wykluczone, że prawdziwa. Czy w takim wypadku można powiedzieć, ze to co Bóg złączył w liceum nie powinno się rozdzielać?
20 października 2015, 11:22
Zgodnei z katolickim rozumieniem małzeńśtwa Bóg ich nei złączył w młodości. Zresztą gdyby faktycznie tak było, to jej chłopak by jej nie zdradził. Bo wtedy by wiedził, iż to ta jedyna. Ale przy okazji warto sie zastanowić, czemu seks przedmałżeński jest uznawany za zło przez Kościół. I czemu tak wazne było dziewicto w ST.
no_name (PiotreN)
20 października 2015, 17:09
Czy teraz jest Pan sam, Euzebiuszu?
E
Euzebiusz
20 października 2015, 17:43
No to inna wersja wydarzeń: tych dwoje utrzymuje wstrzemięźlwiość seksualną aż do ślubu, pobierają się oczywiście z wielkiej miłości, ale po paru latach mąż dopuszcza się drady z koleżanką z pracy, z którą w chwilach wolnych po  pracy realizuje swoje bujne fantazje seksualne, na które nigdy nie miał odwagi ze swoją małżonką. Zostawia żonę i dzieci i odchodzi. Żona , samotna matka, nigdy nie wstępuje w ponowny związek, zasila kółko różańcowe w parafii, trzy razy w tygodniu gotuje księdzu zupę, zamiata na plebanii, brzydnie, chudnie ale jest wierna przysiędze malżeńskiej. Nigdy oficjalnie nie przyznaje się byłemu mężowi, że faktycznie był to dla niej cios, po wielu próbach namawiania męża do powrotu, dźwiga kobieta ostatecznie swój krzyż, wreszcie doczekawszy się gromadki wnuków i prawnuków umiera w wieku 99 lat w całkowitym spokoju odchodząc do Domu Ojca. A co z jej byłym mężem? Dożywa późnej starości nigdy nie przyznając się przed drugą żoną , że tak naprawdę przez te wszystkie lata nosił w sercu wielką ranę, i z tą raną umiera. Oczywiście historia zmyślona, ale to spotkanie dwojga ludzi może mieć jeszcze wiele innych zakończeń, kombinacji, włącznie ze wstąpieniem przez jednego z małżonków do zakonu i życiu w celibacie przez 40 lat. Nie wiem czy dobrze tłumaczę o co chodzi, ale chodzi o blizny po wyborach dokonanych nie na własne życzenie, oczywiście można powiedzieć że nie są to wcale blizny, bo czy życie ofiarowane Bogu może być złe?
20 października 2015, 17:48
Nie, nie jestem sam:)
no_name (PiotreN)
20 października 2015, 18:03
A czy to Pańska historia, czy tylko obraz bujnej wyobraźnii ;), którą przyznam w Pańskim wydaniu bardzo lubię? :)
20 października 2015, 18:26
Właściwie to wszystkiego po trochu:)
no_name (PiotreN)
20 października 2015, 18:46
Oczywiście nie nalegam na uzewnętrznianie Pańskiego życia, tak zewnętrznego, jak i wewnętrznego. Niemniej jednak takie świadectwa są równie pomocne dla innych, a i samemu czasem jest lżej po tym, jeśli możemy "wygadać się". Pozdrawiam Cię Euzebiuszu. :)
20 października 2015, 19:05
Akurat jestem świeżo po przeczytaniu "Nieznośnej lekkości bytu " Milana Kundery, stąd może wyobraźnia ruszyła bardziej z kopyta;) natomiast własne doświadczenia, zasłyszane historie, książki, pozostawiają zawsze jakiś ślad i uruchamiają przemyślenia na różne tematy życiowe, jak się zbierze je do kupy to powstają takie zgrabne historie jak ta;) Tak myślę, że w każdej, nawet cudzej historii jest jakaś nasza cząstka, bo te historie z pozoru niby obce, różne, jednak coś je łączy, jakaś wspólna nić. Co do "wygadania się komuś" to uważam podobnie jak Ignacy Loyola: "Cokolwiek mówisz w sekrecie, tak to wyrażaj, jakbyś mówił to wobec wszystkich ludzi".
no_name (PiotreN)
20 października 2015, 19:50
Nie moża raczej przypuszczać, iż "wygadanie się do kogoś" na forum Deonu będzie stanowiło jakikolwiek sekret. ;)   A propos w temacie nie dalej jak dziś wkleiłem tu w innym wątku starotestmentową sentencję: "omnia nuda et aperta, sund ante oculos Eius", co za Biblią Poznańską przekłada się na: "lecz wszystko jest obnażone i odsłonięte dla oczu Jego". Tak więc baczmy na to co robimy nieustannie, bo wciąż jesteśmy poddani Bożej "inwigilacji". ;)
20 października 2015, 20:11
Gdybatologia to nie jest madry sposób dyskusji. Szczególnie iz znam sytuacje, które przerastają takie gdybatologie. I wiem, iż kazdy pomysł człowieka, który jest sprzeczny z Bózym pomysłem jest zawsze zły, chocby wydawal sie piękny, kuszący i dajacy tzw. szczęście.
20 października 2015, 21:16
I to jest dobre podsumowanie mojego gdybania.
20 października 2015, 08:52
Przez stulecia nikt nie podwaazal znaczenia słowa nierozerwalne, a wypadki "rozwodów" były wyjątkami od reguły piętnowanymi przez otoczenie. W ostatnich latach zaczęło sie podważanie nierozerwalności. Pada pytanie, co sie takiego stało, iż dziś ksieża opowiadają iz nierozerwalne malżenstwo to tak nie do konca nierozerwalne, ale w jakims sensie nierozerwlane, ale można to bezkarnie rozerwać. A lekiem na rany rozerwanego małżeństwa niech bdzie życie w cudzołostwie, które nie jest wielkim złem, czyli nagle wychodzi iż cuzdozłostwo w pewnych wypadkach moze być nawet dobre dla człowieka? Co sie stało, iż wielu "katolików" realizuje taką drogę? Co sie stało, iż wielu "katolików" akcpetuje taka drogę u swoich dzieci, rodziców, rodzeństwa, znajomych? Co sie stało, iż wielu księży katolickich wspiera "katolików" w ich drodze cudzółostwa?
20 października 2015, 09:51
Tomaszu, ile znasz rozwiedzionych par?Pomyślałem chwilę i w moim otoczeniu nie znam żadnego małżenstwa , które by się rozwiodło. Nawet jak patrzę po sasiadach, na dość dużą społeczność jest jeden rozwodnik w postaci mojego sąsiada. Może znasz takich ludzi osobiście, w takim razie czy mówisz im to co tu piszesz?
20 października 2015, 11:13
Niestety znam dużo osób po rozwodach, cęśc z nich żyje już w drugim, ale rekordzista juz w trzecim "malzeństwie". Dla przykładu moja koleżanka (równolatka) zdążyła wyjść za mąż i sie rozwieść, nim ja sie ożeniłem (a nie byłem starym kawalerem i bykowego bym nie płacił). I gdybym nie znał kilku historii, to bym tutaj nie pisał. Bo łatwo teoretyzować. Pytasz czy im mówie, co tutaj piszę. Tak, mówię, choć często nie są to słowa.
20 października 2015, 19:53
Dlaczego niestety? Czujesz, że wyrządzają Tobie jakąś krzywdę tym, że związali się z innymi ludźmi?
20 października 2015, 20:09
Niestety: - koleżnka, o której wspomniałem - Bóg ją już powołał, osierociła dizesko, kóre sama wychowywała. Trudno oczywiście powiedziec na ile to wina rozwodu, ale na pewno wina życia w niustannym stresie przez kilka lat. - znajomy - kilknascie kilogramow mniej, tyle wyniósł go koszt rozwodu, jago żona ma si dobrze z nowym "mężem" - ..... Jezli uważasz, iz rozwód jest dobry dla ludzi, to wybacz, ale sie mylisz. Np skutki "kulturalnego, cywilizowanego" rozwodu widziane oczmami dzieci dały znać po kilku, a znam przypadek i po kilkunastu latach. Bardzo złe skutki. Co Bóg złączył, niech człowiek niech nigdy rozłącza.... -  
20 października 2015, 21:39
Tomaszu, jak zauważyłeś nie oceniam czy rozwód jest dobry czy rozwód jest zły. To jak my podchodzimy do małżeństwa czy to jak my podchodzimy do rozwodu czyni je takimi czy innymi. Jedni nazwą je błogosławieństwem, inni przekleństwem i takie każdy będzie ponosił skutki swojej postawy jaką w głowie przyjmie.  Kto kieruje się żalem, strachem, rozczarowaniem, złością - gorzknieje. Kto kieruje się miłością, zrozumieniem, wybaczeniem - ma się dobrze. "Po owocach poznacie".  Ja zdaję sobie sprawę, że nie jest to ani łatwa decyzja ani łatwa sytuacja, ale jest ona naszym indywidualnym doświadczeniem, które jak każde inne daje człowiekowi możliwość ujawnienia jego Bożej natury. 
21 października 2015, 07:19
Aleksandro - czy istnieje dla Ciebie obiektywane dobro i zlo. Bo jak widać wszystko chcesz realtywizować, co jest wyjątko zgudną drogą. Zapisz sobie w kajecie - kazdy rozwód jest złem i nie ma żadnego zanczenia, jak my do neigo podchodzimy. W kazdym rozwodzie cierpia dzieci, rodzice rozwodników, ich rodzeństwo, bo rozwód jest też sprawa społeczną dotykajaca wielu. Relatywizowanei tej prawdy Ci naprawde nie pomoże.
21 października 2015, 07:30
Nie istnieje Tomaszu obiektywne zło ani obiektywne dobro. To, co Ty nazywiesz dobrem a co nazwiesz złem to Twoje SUBIEKTYWNE postrzeganie - patrz rozwód. Bardzo chcesz zaklinać rzeczywistość i widzieć ją czarno białą, ale ona taka nie jest. W przeciwnym razie nie miałbyś szansy na rozwój.
21 października 2015, 08:38
Realtywizm moralny, ktory propagujesz, negowanie obiektywnych pojeć, to są prawdziwe przyczyny takze i rozwodów. Przyjmuje, iz ten realtywizm, t próba samousprawiedliwienia, ale to jest tylko samooszukiwnaie sie. Coż pozostaje mieć nadziję, iż kiedys to zrozumiesz. EOT
M
Milosc
21 października 2015, 11:50
Tomaszu, pamiętasz? Zerwałeś kiedyś jabłko z drzewa poznania Dobra i Zła. Wiesz dlaczego to zrobiłeś? Otóż paliła Cię ciekawość, pragnąłeś doświadczyć miłości i strachu, radości i smutku, szczęścia i cierpienia w niezliczoną ilość sytuacji. Po co? Ano taki cel życia - doświadczać. Doświadczać, by zakosztować, by poznać, by wiedzieć, by rozumieć, by wyciągnąć wnioski - co służy a co nie służy, co się sprawdza a co się nie sprawdza. To rozwój, Tomaszu, biblijny symbol cyklicznego zapominania siebie, odwracenia się od Boga i przypominania sobie, zwracania się znów ku Niemu. Ale zobacz Tomaszu, Ty jeszcze dziś na wzór Ewy nadal to jabłko zrywasz! A czyż biblijny Bóg nie mówił pierwszym rodzicom w raju, by tego nie robili? Owszem, mówił - pamiętasz? Pomyśl zatem czy nadal chcesz robić to, czego Bóg nie zalecał robić? Czy nadal jak Adam i Ewa po wypędzeniu z raju będziesz rozpatrywać wszystko w kategoriach "to jest dobre a to jest złe"? Czy może jednak usłyszysz na nowo zalecenie Boga i uwierzysz, zaufasz Jego słowom? Ja radzę Ci - zostaw to drzewo, zostaw to jabłko - niech Cię już ten wąż nie kusi. A wtedy czego doświadczysz na powrót? Ano właśnie nawrócenia - powrotu do raju, do tego Bożego ogrodu, którego tęsknotę masz wpisaną w sercu. Kogo dalej wybierzesz naśladować - skuszonych Adama i Ewę czy jednak tym razem dla odmiany stwierdzisz, że posłuchasz, co Twoja Mądrość w tej chwili do Ciebie mówi?  Tak naprawdę to Ty jesteś tym drzewem Tomaszu, Ty wydajesz owoce, a Twoje korzenie sięgają Boga, sięgają Żródła. Spojrzałeś kiedyś w ten sposób na ten przepiękny biblijny symbol? 
21 października 2015, 11:52
Coż wiecje można napisać - bełkot new-age i tyle.
21 października 2015, 11:57
Zwykle odpisujesz bełkotem katolickim.
21 października 2015, 12:02
Kurcze, nie rozumię, przychodzisz i czytasz to co nazywasz bełkotem katolickim. Naprawde masz jakiś wielki problem.
21 października 2015, 12:04
Rozumiem, wybierasz dalej słuchać co Ci ego-wąż dyktuje. W porządku - to Twoja droga. Nie miej tylko żalu do życia, że coś idzie w nim nie po Twojej myśli. Bo zawsze idzie. To Ty wybierasz i wszystko dzieje się wg Twojego życzenia - dla Ciebie. Bóg Ci sprzyja zawszem choć nie zawsze to dostrzegasz. Tak długo jak będziesz coś wybierał i znów od czasu, gdy nie wybierzesz swego myślenia zmienić.  Pozdrawiam :)
21 października 2015, 12:08
Co racja to racja, wyjątkowy bełkot. Zadziwiająca jest kondekwencja w namolności na katolickim portalu ateisty wespół zespół z miłośniczką jedzenia zgniłych jabłek.
21 października 2015, 12:10
Tomaszu, myślę, że dla Ciebie mniejszym kłopotem powinno być, że Bazyli przychodzi i czyta, większym zaś, że Ty jeszcze zupełnie nie rozumiesz biblijnego przekazu. 
21 października 2015, 12:14
Prosił Pan mnie wczoraj o wyjaśnienie różnych kwestii. Czy odwdzięczy się Pan dzisiaj i również wyjaśni mi, czego konkretnie Pan nie zrozumiał w powyższej wypowiedzi na tyle, by nazwać to bełkotem?
21 października 2015, 12:20
Bazyli nadal nie odpowiedziałeś na pytanie - czy jesteś atesitą kawalerem, ateistą rozwodnikiem czy zonatym ateistą, a może ateistą uzależnionym od pornografii i alkoholu.
21 października 2015, 12:22
Już pani napisałem, pani niebo nie jest moim niebem więc proszę zaprzestać namolnego zaciągania do tego nieba innych. Są tu inni, którzy to niebo z panią podzielają więc z nimi proszę się tym niebem cieszyć.
21 października 2015, 12:42
Panie Euzebiuszu, a niech Pan łaskawie powie - czemu ta wiedza jak już Pan ją posiądzie będzie miała służyć? Czy zechce się Pan wówczas choćby tylko przed samym sobą uczciwie przyznać, że próbował Pan ją zdobyć celem sklasyfikowania człowieka i wrzucenia go do worka z napisem "atesitą kawaler" albo "ateistą rozwodnik" albo "zonaty ateista" albo "ateista uzależniony od pornografii i alkoholu"? Czy może zechce Pan jednak odrzucić te etykietki i zacząć po prostu słuchać co drugi czlowiek ma do powiedzenia i z czym do Pana przychodzi? Wtedy zaistnieje szansa, że uda się Panu porozmawiać z bliźnim jak równy z równym, a nie jak równiejszy w oczach Boga katolik z mniej równym wobec Niego ateistą. 
21 października 2015, 12:49
Już Panu również napisałam, że do nieba "idzie się" samemu, a że nie jest ono miejscem (co wyraźnie zaznaczyłam!) a STANEM świadomości, to też nie jest możliwe, żebyś znaleźli się w tym samym skoro Pan ma swój stan - inny.   Pan prosi mnie o to, bym ja zaprzestała namolnego zaciągania do nieba innych i kieruje mnie do tych, którzy wg Pana to niebo już ze mną podzielają.  Czy Pan siebie słyszy??? 
21 października 2015, 12:53
Proszę się nie wtrącać i nie wyręczać innych, pytanie nie było do pani, Bazyli tchórz?
21 października 2015, 12:56
Bardzo dobrze słyszę, a pani jak widać na siłę chce podtrzymać rozmowę ze mną, nie jestem zainteresownay dalszą konwersacją, dziękuję.
21 października 2015, 13:03
Czyż i Pan nie zabrał głosu (mówiąc Pana językiem - nie wtrącił się) w rozmowie toczącej się pomiędzy mną a TomaszemL?  Czy ja miałam coś przeciwko? Nie. Odpowiedziałam Panu i uprzejmie poprosiłam o komentarz do Pańskiej oceny "bełkot", na który nadal cierpliwie czekam.  Bazyli nie jest osobą, o której pomyślałabym "tchórz", więc i Panu zalecam nieco cierpliwości. Proszę pamiętać, że z każdą wiedzą, którą Pan posiądzie, będzie Pan musiał coś potem zrobić. "Talentów" się nie zakopuje, ale zdecydowanie będzie miał Pan okazję się nimi wykazać. 
21 października 2015, 13:15
Ja na siłę chcę podtrzymać konwersację? Przecież Pan ją rozpoczął ze mną, więc grzecznie Panu odpowiedziałam i poprosiłam o wyjaśnienie. A że na próżno - cóż, widocznie nie miał Pan żadnej głębszej refeksji, a jedynie nieodpartą potrzebę (pokusę) wystawienia negatywnej oceny.  No cóż, po prostu nie wybiera się Pan jeszcze do raju i jestem gotowa to uszanować. :)
21 października 2015, 14:24
Nazywa sie on zakłamanie katolickie.
21 października 2015, 14:30
Euzebiuszu. Już dwa razy odpowiadałem na to pytanie. Jestem dziewicą z sześciorgiem dzieci. Czy nie uważasz, że Twoja ciekawość jest niekulturalna i małostkowa? Ale jak widzisz odpowiedziałem Ci na to pytanie dwukrotnie. Pewnie chciałbyś także sprawdzić poprzednie pokolenia mojej rodziny bo a nóż są tam komuniści, Żydzi albo masoni ... co zapewne Twoim zdaniem mogłoby wiele wyjaśnić. 
21 października 2015, 14:34
Euzebiusz: "Proszę się nie wtrącać i nie wyręczać innych, pytanie nie było do pani, Bazyli tchórz?" Powtórzę po raz czwarty. Jestem dziewicą z sześciorgiem dzieci. I odwazjemnie pytanie, równie tendencyjnym. Czy Pana matka wie, że jest Pan homoseksualistą?
TP
Tomasz Pierzchała
22 października 2015, 00:39
Zabij chrześcijaninie Boga,który mówi ci co dobre a co złe zdaje się sugerować "Miłość"a wrócisz do Raju.Nic już wtedy nie będzie dobre ani złe.Wszystko będzie jednym.Twój Bóg to twoja jaźń.Nie wie jednak,że Raj jest nim tylko dlatego,iż przebywa w nim Bóg.Raj bez Boga to PIEKŁO.Jesteś w nim Miłość- w piekle samotności. 
22 października 2015, 07:08
Przeczytaj sobie jeszcze raz opis raju (stan poczucia obfitości) i przypomnij sobie co było jedyną rzeczą, której Bóg nie zalecał robić, a jaką potrzebę (ego) znaleźli jednak pierwsi rodzice dzięki namowom węża.  I co stało się potem jak się sprzeniewierzyli Bogu? Zobaczyli dobro i zło - tak jak Ty Karmel teraz. Więc pytam jak długo będziesz jeszcze sprzeniewierzał się Bogu i postrzegał wszystko jak Adam i Ewa? Może wreszcie zaufasz, że masz w sobie wszystko, wszystkie dary i przymioty Boże i nic Ci do szczęścia nie potrzeba, bo ono też jest po prostu w Tobie?  Jak można tego nie rozumieć i patrzeć na to tak dosłownie?! Przebywasz w świecie Ducha, więc odczytajże ten obraz w ujęciu duchowym. Zamiast pisać głupoty i przeprowadzać chore analizy.   
22 października 2015, 10:08
Odpowiadam: nie jestem homoseksualistą. A teraz czekam na twoją odpowiedź czy jesteś ateistą kawalerem, ateistą rozwodnikiem, żonatym ateistą, ateistą uzależnionym od pornografii i alkoholu czy skoro podajesz się za dziewicę ateistą transwestytą? Skoro masz sześcioro dzieci dobrze by było żeby ktoś zaiteresował się twoją sytuacją zwłaszcza, że jako transwestyta ateista robisz dzieciom naprawdę niezły mętlik w głowie.
20 października 2015, 06:23
Jedna z ewanglii  umożliwia roztanie się małżeństwa. jest to ew. Mt.19 1-9. kiedy to Apostołowie mówią że Mojrzesz dopuszczał oddalenie swojej żony.   Jezus pod naporem Apostołów mówi im . Przez zatwardziałośc waszą Mojrzesz pozwolił na list rozwodowy. ale dalej Jezus mowi. A Powiadam Wam kto oddala swoją żonę .chyba w wypadku nierządu -a bieże inną popełnia cudzołóstwo i kto oddaloną bierze za żonę popełnia cudzołóstwo. Jak należy rozumiec to co Mateusz zanotował .bo tylko u Mateusza jest taka możliwośc  
20 października 2015, 07:43
Gazda Ile razy można wbić ten sam wpis znając odpowiedź?
20 października 2015, 09:22
Czy gdziekolwiek w Ewangelicha jest zgoda na ponowne "cywilne małżeństwo" ? A tę zgode na "rozwód" Kościół zna - nazywa sie to sepracja.
PP
Piotr Polmański
21 października 2015, 14:56
@T7HRR, znać nie znaczy rozumieć. @ TomaszL, to o czym mówi Jezus nie jest żadną separacją. Poza tym co to za nowomowa, że Ewangelia nic nie mówi o zgodzie na ponowne małżeństwo ? O separacji też nic nie mówi...
JZ
Jeden Znich
20 października 2015, 02:35
Rozumiem, że Bóg pragnie tych którzy się pogubili bardzo mocno. Ale nie można wejść do Nieba jakimś bocznym wejściem. Nie można być jedną nogą w Niebie a drugą w grzechu. Trzeba porzucić grzech na 100%. Kościół powinien zrobić miejsce dla rozwodników, ale nie po to by prowadzić ich do Nieba bocznymi drzwiami, ale po to by mieli możliwość spotkać Chrystusa, odrzucić starego człowieka, narodzić się na nowo i iść do Nieba razem główną bramą, odrzucając grzech na 100%. A nie że trochę sobię pouprawiam sexu, bo jestem słaby, bo Kościół mi daje nowe furtki, tylne drzwi. Mam nadzieję że ks. to przeczyta. Pozdrawiam
20 października 2015, 09:54
Jka myślisz, dlaczego O. Siepsiak ma na filmiku fioletową stułę, co to oznacza?
JZ
Jeden Znich
20 października 2015, 02:20
Druga sprawa. Stała się tragedia. Fakt. Szczęśliwe życie stracone. Jednak ktoś tworzy nowy związek, nowe szczęśliwe życie. Jak ja to widzę? Gdybyśmy mieli żyć wiecznie na ziemi. Czemu nie. Nie niszczmy tego szczęścia. Ale my umżemy. Więc jeśli zjeba*em sobie życie na ziemi, to chociaż uratujmy życie wieczne, i zrezygnujmy z grzechu. Nie mnie oceniać kiedy w nowym związku zachodzi grzech a kiedy nie. Zostawiam to tęgim głową z Kościoła. Ale ja oczękuję od Kościoła, aby pomagał mi żyć jak Jezus na pełnej petardzie, a jeśli coś spsuje, niech powie mi co jest grzechem abym mógł znów być przy Chrystusie i dalej jechać na pełnej petardzie do Nieba.
JZ
Jeden Znich
20 października 2015, 02:20
Rozumiem, że ksiądz problem ten gryzie od takiej strony, i tak to przedstawia ze względu na odbiorców i misję tego portalu. I stąd ten przekaz i przedstawione spostrzeżenia. Jednakże irytuje mnie przedstawianie tego problemu (bąć co bąć istotnego) od strony skutków. Czyli od d*py strony. Mam wrażenie że wszyscy którzy mówią o możliwości przystąpienia do Komuni przez osoby żyjące "czynnie" w związkach niesakramentalnych mające za sobą samkrament małżeństwa pobłogosławiony przez Kościół, że ci wszyscy którzy to chcą urzeczywistnić, są jakby zaślepieni. Jakby zamroczeni, nie mogący widzieć jasno i wyraźnie coś oczywistego. Jak dwóch uczniów którzy nie poznali Jezusa idąc do Emaus. Co takiego nie widzą? Oczywiście źródła problemu. Z którym w pierwszej! kolejności należy stoczyć BÓJ, WOJNĘ. Gdzie był Kościół gdy przygotowywał tych których małżeństwo się rozpadło. Jak wygląda przygotowanie? Jak wygląda duszpasterstwo w "powszechnym" Kościele. Już wolę żeby przygotowanie było bardzo mądre i trudne, a dopuszczenie do ślubu kościelnego trudne (elitarne, jak zdanie prawajazdy), tylko dla tych którym na tym naprawdę zależy, a uzyskają dzięki temu przy okazji mądre wskazówki, niż żeby Kościół "wypuszczał" cały czas przyszłych rozwodników. Żeby mówiono: nie robimy ślubu kościelnego bo to za trudnę, bo się nie zgadzam o czym tam nauczają. Żeby mówiono chcemy ślubu kościelnego poniewać mimo iż jest trudny to widzimy że ci którzy go mają są jacyś szczęśliwsi, też tak chcemy.
Robert
19 października 2015, 21:34
Kain zabił, a Pan Bóg go chronił żeby  ktos inny nie zabił Kaina, żeby nie nakręcała się spirala zła, spirala śmierci w postaci kolejnych odwetowych zabójstw. Natomiast w żaden ssposób Pan Bóg nie stwierdził, że w zasadzie zabójstwo Abla się przedawniło, przestało bycc zabójstwem, nigdzie Pan Bóg nie ussprawiedliwił uczynku Kaina. Kain nie wrócił do raju, do końca zycia nosił karę jaką było: "Gdy rolę tę będziesz uprawiał, nie da ci już ona więcej plonu. Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi!" (Rdz 4, 12) A co do ochrony tych, którzy zawarli nowy niesakramentalny związek, to warto zaapoznac sie ze słowami sw. Jana Pawła II zapisanymi w 84 pkt adhortacji Familiaris Consortio: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/adhortacje/familiaris.html#m4d
21 października 2015, 22:46
Opowieść o Kianie należy rozumieć dosłownie? O Adamie i Ewie także?
jazmig jazmig
19 października 2015, 19:43
Człowiek niech nie rozdziela oznacza, że małżeństwo może rozdzielić jedynie Bóg, zabierając jedno z małżonków z tego świata. Nad czym tu kombinować???
19 października 2015, 19:52
Ks. Węgrzyniak o tym właśnie napisał: staje się przed faktem amputowania nóg, więc jakie jest najlepsze wyjście: zostawić niech człowiek leży w łóżku i się nie rusza aż do śmierci czy może kupić takiej osobie wózek czy wreszcie protezę, pomóc funkcjonować, niestety są ludzie którzy  krzyczą że nogi nie wolno amputować. Jazmig, komuś nieststy już amputowano nogi, załóżmy że na jego życzenie bo chodził nago po mrozie, co mu powiesz? Było nie chodzić po mrozie to byś miał teraz nogi, a tak byłeś głupi, odmroziłeś to masz na co zasłużyłeś , tak? i jeszcze dodasz:Nad czym tu kombinować.
19 października 2015, 19:56
Jazmigu, jak zrozumiesz, że Bóg-Ojciec i Człowiek-Syn Jednym jest, to będziesz znał odpowiedź.
Artur Świerczek
19 października 2015, 18:58
Zgadzam się w 100%. Należy wzmacniać takie osoby Najświętszym Sakramentem, wspierać i chronić o ile nie trwają w cudzołożnym związku. Jeśli trwają, to w pierwszej kolejności należy im pomóc wyjść z grzechu, a nie tworzyć im komfort grzeszenia.
19 października 2015, 18:36
Ojciec J. Siepsiak ma tak kojący i przekonujący głos, że już w samym głosie jest coś uzdrawiającego. Lubię te filmiki, bo lubię słuchać mądrych ludzi, zwłaszcza, jak są to osoby duchowne. dopisek: bo ważne jest nie tylko co się mówi ale i jak się mówi. Te same słowa, które padają w tym krótkim filmie, myślę że gdyby były napisane nie miałyby może takiej mocy jak nagrane. Nie ukrywam, że często zastanawiam się, jaki głos miał Pan Jezus i skoro Jego słowa po tylu wiekach mają taką moc, to co by było, gdyby była wtedy możliwość nagrania takiego filmiku? Trochę mnie może poniosło, ale w sumie dlaczego nie.
19 października 2015, 19:20
Jeżeli ktoś nie rozumie, o czym mówi o.Siepsiak to podpowiem - kluczowe jest tu słowo POMOC.
JM
Jagoda Malina
19 października 2015, 16:42
To znaczy, że jak nie zapłacisz za unieważnienie to masz przejebane.