Córki duchowe Prymasa Tysiąclecia
Dziś mija 32. rocznica śmierci kardynała Stefana Wyszyńskiego, nazywanego - za Janem Pawłem II - Prymasem Tysiąclecia. Wieczorem, w bazylice św. Jana Chrzciciela w Szczecinie, został zamknięty diecezjalny proces o domniemanym uzdrowieniu (podpisano stosowne dokumenty po ponad roku prac) za jego przyczyną.
Proces beatyfikacyjny będzie się dalej toczył w Watykanie. To ważna wiadomość dla Polaków, ale przede wszystkim dla członkiń Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Tym bardziej, że 6 maja zmarła jego założycielka, najbliższa współpracownica Sługi Bożego, Maria Okońska. Byłaby szczęśliwa, słysząc o przyspieszeniu procesu.
Po Soborze Watykańskim II, który na nowo "odkrył" znaczenie chrztu świętego, pojawiło się w Kościele mnóstwo wspólnot i ruchów, w których świeccy realizują swoje zadania. Tymczasem Maria Okońska już w 1941 roku wpadła na pomysł zorganizowania grupy dziewcząt, które powołanie pełniłyby w życiu codziennym, w stanie świeckim. Rok później, po spotkaniu z ks. Stefanem Wyszyńskim, który zgodził się zostać opiekunem duchowym tzw. "Ósemek" (kiedy zaczynały, było ich osiem), powstał Instytut Świecki Pomocnic Maryi Jasnogórskiej. Dzięki ogłoszeniu przez Piusa XII konstytucji apostolskiej "Provita Mater Ecclesia" w 1947 r., która zatwierdziła ten i inne "instytuty świeckie" jako nową formę życia konsekrowanego, inicjatywa mogła się rozwijać bez przeszkód, przyciągając kolejne kobiety. Sobór tylko wsparł ich powołanie. Obecnie jest ich w kraju ponad sto.
Od roku 2005 nazwa została zmieniona na Instytut Prymasa Wyszyńskiego. Jego przełożoną jest Stanisława Grochowska (wcześniej funkcję tę pełniła Maria Okońska, a po niej Anna Rastawicka). Nie należy mylić tej nazwy z należącym do "rodziny dzieł IPW" Instytutem Prymasowskim Stefana Kardynała Wyszyńskiego, który jest kontynuacją Instytutu Prymasowskiego Ślubów Narodu na Jasnej Górze z 1957 r.. Podobnie jak Ruch Apostolski "Rodzina Rodzin" czy "Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Kardynała Wyszyńskiego" (szkół, których patronem jest Sługa Boży, jest w Polsce ponad 300), stanowi jedną z inicjatyw "Ósemek" zrzeszonych w instytucie życia konsekrowanego. Jego celem jest "zabezpieczenie i upowszechnianie dziedzictwa" Sługi Bożego - swojego założyciela. To dzięki cichej, wytrwałej i trochę ukrytej pracy Pań z tej instytucji działa znakomite archiwum, wydawane są publikacje o Prymasie, opracowania dzieł jego autorstwa (dzieła zebrane, zbiory kazań) itd..
Na stronie internetowej IPSKW znajdujemy zaproszenie: "Każdego 28 dnia miesiąca o godzinie 19.00. zapraszamy do Archikatedry Warszawskiej św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście na Mszę św. o beatyfikację Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego."
Co wyróżnia charyzmat "Ósemek"? Mówi o tym Marta Wójcik, członkini IPW, dyrektor IPSKW: - Najważniejszym wyzwaniem dla naszej pracy apostolskiej jest troska o wiarę Polaków. Podejmiemy każdy wysiłek, żeby pomóc ludziom otworzyć się na Boga. Wierzymy, że najpewniejszą drogą, najowocniejszą, jest zawierzenie Matce Bożej, Matce Kościoła. Ona uczy, jak wypełniać wolę Boga w życiu. Z Maryją i przez Nią, całym swoim życiem, chcemy nieść Chrystusa bliźnim. Im służymy. To jest nasz charyzmat, bez względu na to, jaką pracę zawodową podejmujemy.
Przez ponad siedemdziesiąt lat od pierwszego spotkania dziewcząt wiele się w Kościele zmieniło. Choćby to, że: - Kiedyś członkinie Instytutu Prymasa Wyszyńskiego uczestniczyły w pracach różnych komisji Episkopatu, na przykład w Podkomisji ds. kobiet czy w Komisji Maryjnej, w której pracowała pani Maria Okońska. Ja z kolei byłam w latach siedemdziesiątych członkinią Komisji ds. duszpasterstwa rodzin, a w latach osiemdziesiątych w Podkomisji ds. duszpasterstwa kobiet. Dzisiaj zmieniła się struktura Konferencji Episkopatu Polski. Jest tylko duszpasterstwo ogólne - mówi Wójcik. Zwraca również uwagę na fakt, że nie ma już instytucji Prymasa w sensie Przewodniczącego KEP. Prymas to teraz nazwa tytularna, a nie urząd. Trudno więc o podobny rodzaj współpracy, jaki cechował Prymasa Wyszyńskiego i jego niezwykłe "Pomocnice".
Nie tłumaczy to jednak faktu, że żaden następca Prymasa nie miał nawet kilku tak wiernych i lojalnych kobiet u swojego boku w pracy na rzecz wspólnoty Kościoła. Wraz z postępem historii zaufaniem obdarzani są raczej synowie.
A szkoda. Zmieniło się przecież nauczanie Kościoła o kobiecie (na przykład dotyczące pracy zawodowej, aktywności w sferze publicznej) i jej pozycja w społeczeństwie: - Kiedy przyszłam do Instytutu - mówi Wójcik - byłam po studium nauczycielskim, potem kończyłam studia wyższe. Ksiądz Prymas uważał, że członkinie powinny mieć przygotowanie akademickie do pracy apostolskiej i zawodowej. Musiałyśmy być dobrze przygotowane do pracy z ludźmi - zawodowo i formacyjnie. W Instytucie dopełniałyśmy wykształcenie uniwersyteckie. Dzisiaj większość kandydatek zgłaszających się do Instytutu przychodzi już po studiach i z doświadczeniem zawodowym.
Sądzę, że gdyby kardynałowie i biskupi powierzali kobietom tak odpowiedzialne zadania jak Sługa Boży w latach sześćdziesiątych XX w., mielibyśmy dziś inny Kościół, a może i inną Polskę.
Maria Okońska wielokrotnie mówiła o wyjątkowej relacji, jaka nawiązała się między Prymasem a jego Córkami. Jak wielkim był autorytetem, a zarazem empatycznym Ojcem Duchowym, wspomina też cytowana Marta Wójcik: - Jako psycholog założyłam poradnię psychologiczną na Jasnej Górze (dla młodzieży i rodzinną). Pracowałam w niej przez dwadzieścia lat. W latach siedemdziesiątych, w okresie pielgrzymkowym, na Jasnej Górze gromadziła się młodzież hipisowska. Ksiądz Prymas zwrócił się do mnie z prośbą, żebym się zajęła tą młodzieżą. Przekazał też pewną kwotę pieniędzy na zakup żywności dla nich. Po pierwszym spotkaniu nie udało mi się nawiązać z nimi kontaktu. Poprosiłam Księdza Prymasa o rozmowę, w której "pouczyłam Go", że lepiej się zająć "porządną" młodzieżą i strudzonych pielgrzymowaniem nakarmić. Ksiądz Prymas przytulił mnie wtedy serdecznie, jak najczulszy ojciec - i powiedział: "Nie chciej im dawać chleba za nawrócenie. Kochaj ich. Oni przychodzą na Jasną Górę, bo nikt ich w domu nie kocha, nawet rodzona matka."
Poszłam do młodzieży, myśląc, że coś im przekażę, nakarmię, a wystarczyło ich najpierw zapytać, czego oni szukają, czego potrzebują. Po prostu kochać. Ksiądz Prymas nie skarcił mnie, tylko uświadomił, że jestem taką socjalistyczną działaczką w Kościele. Ci młodzi ludzie szukali na Jasnej Górze matki, a nie chleba i mądrych pouczeń. Od tamtej pory moja praca bardzo się zmieniła. Zrozumiałam, jak działa Matka Boża. Dla tej młodzieży powstał pierwszy w Polsce (dzięki doktorowi Markowi Sternalskiemu) oddział odwykowy dla narkomanów w szpitalu. Wtedy to było prekursorskie. Byłam świadkiem wielu cudów przemiany młodych, zagubionych ludzi."
Gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, czy Kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Polski, powinien zostać wyniesiony na ołtarze, to niech posłucha Jego duchowych Córek. Takie ojcostwo zdarza się kobietom w Kościele raz na tysiąclecie. Dobrze by było, gdyby stało się wzorem do naśladowania.
Skomentuj artykuł