Czego uczą mnie misje?

Ojciec Kasper Mariusz Kaproń OFM podczas przeprawy przez rzekę Rio Blanco (fot. zyciezakonne.pl)

Kiedy w końcu zrozumiemy, to na co zwraca uwagę papież Franciszek, że rzeczywistość jest ważniejsza od idei? Jakże często dajemy się uwieść tym drugim, zapominając o rzeczywistości.

Właśnie na przełomie 2017/2018 roku dane mi było odwiedzić Polskę. W czasie pobytu w kraju najwięcej czasu spędziłem w domu rodzinnym. Gdy zbliżał się moment wyjazdu i powrotu do Boliwii, moja starsza już mama z widocznym żalem powiedziała: "A nie mógłbyś gdzieś bliżej pracować?".

To właśnie w takich chwilach najlepiej zdajemy sobie z tego, co tak trafnie ujął Antoine de Saint-Exupéry: "Istnieje tylko jeden luksus prawdziwy - luksus związków ludzkich". Jest to wartość, której nic nie jest w stanie wynagrodzić: ani sława, ani tytuły naukowe, kariera czy bogactwa. To na lotniskach, w momencie pożegnań, możemy wykrzesać z siebie to, co w nas najpiękniejszego i wypowiedzieć słowa, których często wstydzimy się mówić, myśląc, że nasz czas tutaj na ziemi jest nieograniczony. To w takich chwilach zdajemy sobie sprawę z coraz szybciej przesypującego się piasku w klepsydrze życia: lata upływają i żaden dzień już do nas nie wróci.

DEON.PL POLECA

Po trzech miesiącach pobytu w kraju, nie było mi łatwo wyjeżdżać. Mogłem powtórzyć słowa Jana Pawła II, wypowiedziane w 2002 r na tym samym lotnisku w krakowskich Balicach, z którego i ja wylatywałem: "Żal wyjeżdżać". Kiedy bowiem dane mi będzie kolejny raz spotkać się z najbliższymi osobami? Oczywiście, wiara pomaga przezwyciężyć ból rozłąki i to ona daje nadzieję, że "chociaż rozpada się dom naszej doczesnej pielgrzymki, to jednak znajdziemy przygotowane w niebie wieczne mieszkanie". Wiara ta jest przecież motywem mojego udania się daleko za ocean, aby dzielić się z innymi Bożą miłością.

W chwili rozłąki z najbliższymi moja myśl pobiegła instynktownie w stronę tych wszystkich, których wojny lub głód zmusza do opuszczenia własnego kraju i najbliższych. Bo czyż ktokolwiek wybiera dobrowolnie los tułacza, opuszcza rodzinny dom i kochającą rodzinę, jeżeli nie zmusza go do podjęcia tej decyzji, jakaś poważna racja? Motywem mojego wyjazdu jest radość Ewangelii i pragnienie dzielenia się tą radością z innymi.

Wyruszam w dalekie kraje, mając jeden z najsilniejszych paszportów świata, który otwiera niemalże wszystkie granice. Podróżuję samolotem, gdzie stewardzi zadbają o bezpieczeństwo i przyniosą smaczny posiłek; w kieszeni zawsze mam trochę grosza, bo przecież "nigdy nic nie wiadomo". Na miejscu docelowym czekają na mnie współbracia, wygodny dom i dobrze płatna praca na tamtejszej wyższej uczelni. A mimo wszystko rozłąka kosztuje i nie jest łatwo powiedzieć najbliższym "do zobaczenia" i ruszyć w drogę.

Jaka siła musi motywować tych, którzy zamiast komfortu podróży samolotem, mają w perspektywie przeprawę przez pustynię w skwarze saharyjskiego słońca na bagażniku ciężarówki, będąc stłoczonymi z podobnymi sobie uciekinierami i gdzie na pewno nikt im nie poda wody do picia? Lub też tymi, których czeka morska przeprawa w zamkniętych ładowniach statku? Opuszczają dom, gdzie znają każdy kąt i najdroższe sercu osoby, nie wiedząc co czeka ich w tej nieznanej sobie Europie. Być może nawet nigdy do tej Europy nie dotrą, gdyż piasek pustyni lub morskie fale staną się dla nich cmentarzem. Nikt przecież nie decyduje się wyruszyć w taką podróż w nieznane, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, jeśli włóczęga nie jest bezpieczniejsza niż pozostanie tam, gdzie jednak pozostać by chcieli, gdyby nie wojna lub głód.

Ileż to osób opuszcza swój kraj i bliskie sobie osoby, gdyż na ziemi gdzie mieszkają rozgorzał konflikt? W wielu regionach świata ludzie dali się uwieść różnego rodzaju ideologiom na tle religijnym lub politycznym, które stają się zarzewiem krwawych konfliktów i zmuszają ludzi do ucieczki. Nie mogę nie myśleć w tym kontekście także o moim kraju, który od lat targany jest silnymi podziałami, prowadzącymi do tego, że bliskie sobie niegdyś osoby już się do siebie nie odzywają. Podziały weszły do nawet do naszych struktur kościelnych.

Kiedy w końcu zrozumiemy, to na co zwraca uwagę papież Franciszek, że rzeczywistość jest ważniejsza od idei? Jakże często dajemy się uwieść tym drugim, zapominając o rzeczywistości. W imię idei wchodzimy na barykady; jako naród i społeczeństwo dzielimy się i tracimy kontakt z tym wszystkim co nas otacza, przegrywając w ten sposób życie i to co w życiu najważniejsze: luksus i radość związków ludzkich. Żyjemy naprawdę w pięknym kraju, możemy cieszyć się wolnością, którą wywalczyli dla nas nasi dziadkowie i ojcowie. Stan ekonomiczny naszego kraju jest tak dobry, że możemy wspierać również uboższych. Zacznijmy to doceniać, bo może się okazać, że zaczniemy za tym tęsknić, gdy już będzie za późno.

Misje uczą mnie wielu rzeczy. Bezgranicznego oddania się Panu Bogu, są przepięknym doświadczeniem różnorodności kultur, są szkołą dialogu, pozwalają poznać inny i egzotyczny świat. Ale uczą mnie także tego, że mój świat tworzą ludzie żyjący tu i teraz. Nie oderwane od rzeczywistości anioły lub jakieś doskonałe byty. Konkretne osoby, które są dla mnie darem jedynym i niepowtarzalnym.

Kasper Mariusz Kaproń OFM — ur. 1971 r. (Prowincja Matki Bożej Anielskiej OFM w Krakowie), doktor liturgiki. Przez kilka lat był duszpasterzem we Włoszech. W 2001 - 2007 odbył studia specjalistyczne na Papieskim Instytucie Liturgicznym św. Anzelma w Rzymie. W latach 2011-2014 pracował na misjach wśród Indian Chiquitos i Guarayos. Obecnie pracownik naukowy, sekretarz generalny i kierownik studiów doktoranckich na Wydziale Teologicznym św. Pawła w Cochabamba (Boliwia), wychowawca kleryków oraz odpowiedzialny za formację zakonną w boliwijskiej prowincji Zakonu Braci Mniejszych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czego uczą mnie misje?
Komentarze (2)
AH
Anna Haltof
28 lutego 2018, 22:22
Marzy mi się czasem poznać tak właśnie z bliska ten inny świat, innych ludzi,inne kultury...  a gdy tęskonota wielka wrócić znów do swojego domu, mieć własny dom i w pobliżu bliskich, rodzinę, przyjaciół kilku, Kościół... chyba to jest to !
27 lutego 2018, 16:49
Darem jedynym są konkretne osoby żyjące tu i teraz. Jakiś taki jednowymiarowy ten Twój katolicyzm,ojcze