Czytanie ze zrozumieniem
Kilka miesięcy temu doszło do bardzo nieprzyjemnej sytuacji w jednej z parafii na południu Polski. Po niedzielnej Mszy św. przyszedł do zakrystii dość młody mężczyzna i bez żadnych wstępów zaatakował zdejmującego właśnie ornat celebransa. "Dlaczego ksiądz nie ma szacunku dla słowa Bożego?" - zapytał bardzo wzburzony. Duchowny się nie przestraszył. "O co panu konkretnie chodzi?" - zapytał chłodno. "Jak ksiądz mógł pozwolić, aby słowo Boże w czasie Mszy świętej czytał jakiś ledwo dukający gimnazjalista, który nic nie rozumie z tekstu? Nie przyszło księdzu do głowy, że to wygląda na ostentacyjne lekceważenie Pisma Świętego?" - poirytowany mężczyzna nie dał się jednak zmrozić spojrzeniem.
Całe wydarzenie znam z tzw. drugiej ręki. Nie wiem, jak się skończyło. Czy ksiądz zdołał jakoś ułagodzić zdenerwowanego uczestnika Mszy św. czy też rozstali się w gniewie. Nie udało mi się poznać szczegółów, ponieważ dziewczyna, która całą rzecz mi zrelacjonowała, zakończyła nagle opowieść własnym spostrzeżeniem. "Moim zdaniem, to niejednemu księdzu przydałby się kurs czytania ze zrozumieniem" - powiedziała, a z wyrazu jej twarzy można było wywnioskować, że ma w głowie listę z konkretnymi nazwiskami.
Rzecz, wydawałoby się, oczywista. Czytanie tekstów biblijnych w czasie Mszy św. to sprawa ważna i należy ją traktować z całą powagą. Nawet na stronach dla ministrantów można znaleźć uwagi, że lektorem podczas Eucharystii nie może być ktoś przypadkowy, lecz człowiek dojrzały do poprawnego czytania i dobrze przygotowany do spełniania powierzonej mu funkcji. Praktyka parafialna pokazuje jednak, że niekoniecznie jest to takie jasne dla wszystkich.
We "Wprowadzeniu do wydania Lekcjonarza mszalnego z 1981 r." można przeczytać: "Sam sposób, w jaki lektorzy czytają: głośno, wyraźnie i mądrze, przyczynia się przede wszystkim do właściwego przekazania zgromadzeniu słowa Bożego przez czytania. Czytania wzięte z zatwierdzonych wydań, zgodnie z właściwością różnych języków, mogą być śpiewane, w taki jednak sposób, aby śpiew nie zaciemniał słów, lecz raczej je uwydatniał. Jeśli wypadnie śpiewać je w języku łacińskim, należy zastosować melodie podane w Porządku śpiewów mszalnych".
Zastanawiające jest w tym zaleceniu słowo "mądrze". W moim odczuciu stawia ono czytającym słowo Boże w czasie liturgii poprzeczkę bardzo wysoko - zarówno świeckim, jak i duchownym. Odwołanie się do mądrości jest umotywowane w tym miejscu troską o "właściwe przekazanie zgromadzeniu" czytanego tekstu. Myślę, że chodzi tu o coś więcej, niż tylko o czytanie ze zrozumieniem, które jest czymś niezbędnym w omawianej sytuacji.
Wspomniane wyżej "Wprowadzenie" do lekcjonarza mówi, że ci, którzy podczas Mszy św. czytają teksty biblijne, także wtedy, gdy nie są ustanowionymi lektorami, powinni przejść przygotowanie. Powinno ono mieć charakter przede wszystkim duchowy, ale konieczne jest także przygotowanie "techniczne". Przygotowanie duchowe wymaga przynajmniej formacji biblijnej i liturgicznej. "Formacja biblijna zmierza do tego, aby lektorzy potrafili zrozumieć czytania w ich własnym kontekście oraz w świetle wiary pojmować istotną treść orędzia objawienia. Formacja liturgiczna winna lektorom zapewnić pewną znajomość sensu struktury Liturgii słowa oraz związków między Liturgią słowa i Liturgią eucharystyczną" - wyjaśnia "Wprowadzenie". Natomiast przygotowanie "techniczne" to nauka publicznego czytania i posługiwania się urządzeniami nagłaśniającymi. Tego też trzeba się nauczyć. Tylko niektórzy mają tego rodzaju umiejętności wrodzone.
Na koniec bardzo istotna uwaga. Nie chodzi o aktorską interpretację tekstu. Widziałem kiedyś w telewizji bardzo znanego aktora, czytającego tekst biblijny w czasie Mszy św. Włożył w lekturę mnóstwo ekspresji. Nie tyle czytał tekst z lekcjonarza, ile zagrał lektora. A przecież nie w tym rzecz.
Skomentuj artykuł