Darmowe miłosierdzie dla wszystkich, czyli co się stało na Synodzie

Piotr Żyłka

Żyjemy w pięknych czasach, w których Kościół odważnie głosi, że miłosierdzie jest najważniejsze. Zakończony Synod o rodzinie jest tego kolejnym dowodem.

Synod o rodzinie sprowokował burzliwe dyskusje wewnątrz Kościoła. Nie ma się czemu dziwić. Tak było już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Wystarczy poczytać Pismo Święte - na przykład w Nowym Testamencie, o sporze Piotra z Pawłem (Ga 2, 11-14) - żeby zrozumieć, że nie dzieje się nic nowego i nadzwyczajnego. Również kiedy spojrzymy na późniejszą historię Kościoła, znajdziemy wiele przykładów mniejszych i większych sporów - o to, czy grzeszni księża sprawują ważnie sakramenty albo czy ponownie włączyć do Kościoła tych, którzy wyparli się wiary.
Dlatego daleki jestem od ubolewania nad faktem, że jesteśmy podzieleni, że to jest zgorszenie i coś takiego nie powinno się dziać. Wręcz przeciwnie - wewnątrzkościelnej, otwartej i szczerej dyskusji bardzo nam potrzeba. Jest ona wyrazem tego, że podchodzimy do wiary poważnie, że jest ona dla nas czymś fundamentalnym, że nie jesteśmy letni, że się przejmujemy i staramy się zrozumieć, co Chrystus chce nam dziś powiedzieć, do czego nas wzywa. Tam gdzie są ludzie gorący, zawsze będzie spór i dyskusja.
Część katolików jest zaniepokojona faktem, że na Synodzie w ogóle rozmawiano o możliwościach otwarcia drogi do Komunii dla osób rozwiedzionych, żyjących w ponownych związkach. Argumentują oni, że to jest wbrew nauczaniu Kościoła. Niektórzy używają o wiele mocniejszych słów i mówią o zdradzie Ewangelii. Uważam, że jest to nieprawda. Przed Synodem sam papież zachęcał kardynałów do dyskusji i nieunikania żadnych tematów. Nawet tych najtrudniejszych i najbardziej kontrowersyjnych. Wierzę też, że ojcowie synodalni działali pod natchnieniem Ducha Świętego.
Kościół, odwracając się od osób, które się jakoś w swoim życiu pogubiły i żyją w trudnych sytuacjach, przestałby realizować swoje podstawowe zadanie, które Jezus określił, mówiąc o swojej własnej misji: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników". O tym samym mówi papież Franciszek, który od początku pontyfikatu wytrwale powtarza, że mamy iść na peryferia i musimy być szpitalem polowym, który nie będzie dobijać rannych, ale z delikatnością ich podnosić i im pomagać.
Sakramenty nie są nagrodą, ale lekarstwem - o czym przypominało w trakcie obrad wielu kardynałów. Nie da się na nie zasłużyć. Nikt z nas nie jest tak naprawdę przygotowany, żeby je przyjmować. Jeśli ktoś myśli inaczej, to warto przypomnieć sobie słowa, które wypowiadamy na każdej Eucharystii: "Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja". Nie zapominajmy też o słowach Jezusa, które kapłani powtarzają w trakcie przeistoczenia: "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. To jest Ciało moje, które za Was będzie wydane".
Jednym z tematów - który jak mantra wraca w wewnątrzkościelnych sporach (i wrócił również przy okazji Synodu) - jest pytanie o granice miłosierdzia. No właśnie - o granice. Tajemnica nieskończoności Bożego Miłosierdzia nie mieści nam się w głowie. Trudno nam przyjąć do wiadomości, że Bóg może dawać go tyle samo osobie "sprawiedliwej", przestrzegającej sumiennie wszystkich przykazań i grzesznikowi, który "nie napracował się tak jak my". To właśnie ze względu na to, że jest to wbrew ludzkiej logice, biskup Grzegorz Ryś mówi o skandalu miłosierdzia. I przypomina nam wszystkim, że to ono jest najważniejszym przesłaniem, jakie Bóg kieruje do człowieka.
«Naszą wrażliwość duchową skrępowała katechizmowa formułka o Bogu jako "sędzim sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze", wyobraźnię zdominowały kategorie myślenia rynkowego (...) Przez sprawiedliwość człowiek się nie zmieni - sprawiedliwość jest dla satysfakcji tego, który ją wymierza. Miłosierdzie jest po to, by dać człowiekowi szansę przemiany. Sprawiedliwość jest rozrachunkiem z przeszłością, miłosierdzie jest chrześcijańską nadzieją na przyszłość. "W swoim właściwym i pełnym kształcie - pisał Jan Paweł II w "Dives in misericordia" - miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku" (6). Nikt nie jest stracony, bo Bóg nie rozdaje cukierków grzecznym dzieciom, ale podnosi w górę tych, którzy dotknęli dna» - pisze biskup Ryś w "Skandalu miłosierdzia".
Myślę, że z perspektywy czasu będziemy patrzeć na ten Synod, jak na wydarzenie przełomowe. Nie dlatego, że zmienia coś w kościelnej doktrynie. Stało się coś o wiele ważniejszego. Kościół wyraźnie pokazuje, że nie ma zamiaru zostawiać osoby poranionej samej sobie, że nie ma zamiaru nikogo odrzucać, ale wyciąga rękę i mówi, że wszyscy jesteśmy grzesznikami i musimy sobie nawzajem pomagać, licząc na to, że święty Augustyn nie mylił się, mówiąc, że "Bogu łatwiej jest powstrzymać gniew, niż miłosierdzie".
Dokument, który został opublikowany na zakończenie obrad Synodu jest wynikiem kompromisu pomiędzy hierarchami z całego świata. Dlatego naturalne jest, że ma on charakter ogólnych wskazań. Ktoś może powiedzieć, że zabrakło w nim konkretów.
Dużo bardziej wyraziste i mocne jest przemówienie, które wygłosił wczoraj Franciszek. Papież podsumowując trzy tygodnie watykańskich obrad, precyzyjnie nazwał postawy, które nie powinny mieć miejsca w Kościele Z drugiej strony dał jasne wskazówki i wyjaśnił, na czym polega zadanie chrześcijan w zmieniającym się świecie. Przytaczam tylko trzy fragmenty, które wszyscy powinniśmy sobie wziąć do serca. To są naprawdę mocne słowa.
  • Obnażono zamknięte serca, które często ukrywają się nawet za nauczaniem Kościoła, albo za dobrymi intencjami, aby zasiąść na katedrze Mojżesza i sądzić, czasami z poczuciem wyższości i z powierzchownością, trudne przypadki i rodziny zranione.
  • Doświadczenie Synodu pozwoliło nam lepiej zrozumieć, że prawdziwymi obrońcami doktryny nie są ci, którzy bronią litery, ale ducha; nie idei, ale człowieka; nie formuł, ale darmowości miłości Boga i jego wybaczenia. To w żaden sposób nie oznacza obniżenia ważności formuł, prawa i przykazań Bożych, ale wyniesienie wielkości prawdziwego Boga, który nie odnosi się do nas według naszych zasług, ani według naszych czynów, ale wyłącznie według nieskończonej szczodrości swego Miłosierdzia (por. Rz 3, 21-30; Ps 129; Łk 11, 47-54). To oznacza pokonywanie nieustannej pokusy starszego brata (por. Łk 15,25-32) i zazdrosnych robotników (por. Mt 20, 1-16). Co więcej, znaczy dowartościowanie prawa i przykazania stworzonego dla człowieka, a nie na odwrót (por. Mk 2, 27).
  • Pierwszym obowiązkiem Kościoła nie jest szafować wyroki skazujące czy anatemy, ale głosić miłosierdzie Boga, wzywać do nawrócenia i prowadzić wszystkich ludzi do zbawienia Pańskiego.
Synod się zakończył. Teraz czekamy na papieską adhortację. To właśnie ten dokument będzie ostatecznym owocem obrad naszych pasterzy i to co zostanie w nim zapisane, będzie mieć kluczowe znaczenie. Czy Franciszek nas zaskoczy? W tym momencie odpowiedź na to pytanie zna tylko papież, ale praktyka jego działania, wiele niespodziewanych momentów, których byliśmy już świadkami od początku pontyfikatu oraz jego wczorajsze, mocne przemówienie, każe cierpliwie czekać z ostatecznymi ocenami Synodu. Poczekajmy, aż papież postawi kropkę nad "i".
Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i polskiego profilu papieża Franciszka. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Darmowe miłosierdzie dla wszystkich, czyli co się stało na Synodzie
Komentarze (182)
M
Milosc
1 listopada 2015, 13:47
Do XLeszka, XLeszku, odpisałeś wczoraj na kilka moich postów i standardowo również odpisałabym Ci na każdy z nich z osobna. Tym razem jednak nie wybieram tego robić. Nie dlatego, że jak zasugerowałeś " po raz kolejny oleję" (dotąd nigdy tego nie robiłam), ale dlatego, że rozmowa z Tobą jest niekończącym się pasmem Twoich przeinaczeń.i następnie zarzutów z nimi związanych pod adresem rozmówców.  Gubisz się Leszku w tym co twierdzisz a czego nie twierdzisz - patrz np. czym jest grzech, kto decyduje o tym czy dane działanie jest grzechem, kiedy do niego dochodzi, a kiedy go nie ma.  Udzieliłeś wprawdzie odpowiedzi na te pytania, ale zaprzeczyłeś wnioskom, które z nich się nasuwały. Wnioski te nie były nadinterpretacją Twoich twierdzeń, a konkluzją z nich płynącą. Tak więc jeżeli zaprzeczasz konkluzji, zaprzeczasz jednocześnie temu, co twierdzisz. Jednocześnie Twoje twierdzenia również pozostają ze sobą w sprzeczności. 
1 listopada 2015, 13:48
Przykładowe cytaty Twoich wypowiedzi XLeszku: "grzech jest to świadome i dobrowolne czynienie zła - lub jak kto woli: łamanie przykazań." "Jeżeli nie wiesz że coś jest złem to nawet robiąc to z własnej woli nie popełniasz grzechu." "Nie popełniasz żadnego grzechu czyniąc obiektywne zło jedynie wtedy gdy nie miałeś możliwości dowiedzieć się że to coś jest złem." "to czy coś jest dobrem lub złem nie zależy od tego co my o tym wiemy czy myślimy." "Zło jest złem a dobro jest dobrem niezależnie od tego co kto o tym sądzi. Ale nie zawsze wiemy co jest złem a co jest dobrem, i nie zawsze mamy możliwość by się o tym dowiedzieć." "Kosciół nie określa co jest grzechem, Kościół jedynie INFORMUJE co jest grzechem. I robi to na mocy swojego Urzędu Nauczycielskiego." "NIKT - ani Ty ani ja ani Papież - nie decyduje o tym co jest dobrem a co złem" "Twój "wniosek" iż pozwalam komuś decydować o tym co jest dobrem a co złem jest absurdalny." "gdzie tam jest te rzekome moje stwierdzenie potwierdzające iż zdaję się na ludzi Kościoła by decydowali za mnie co jest złem?" "A Ty na mocy czego uznajesz się za mądrzejszego od Kościoła? Na mocy tego że nie podoba Ci się co mówi Kościół, więc uwierzyłeś szatanowi, że jak zerwiesz zakazany owoc i sam będziesz sobie ustalał co jest dobrem, a co złem to będziesz szczęśliwy?" Zrób najpierw rozeznanie XLeszku i wyciągnij własne wnioski zanim po raz kolejny przystąpisz do oskarżeń, zarzutów i inwektyw pod adresem rozmówców. Póki co przykro się czyta Twoje komentarze, a i ich merytoryczna wartość pozostawia wiele do życzenia. Może dziś w Dzień Wszystkich Świętych uda Ci się odnaleźć spokój w słowach, że wszyscy tak naprawdę mają możliwość zostać świętym w jednej chwili - zmieniając myślenie o sobie i innych.
LS
le sz
1 listopada 2015, 16:28
[...] Nie dlatego, że jak zasugerowałeś " po raz kolejny oleję" (dotąd nigdy tego nie robiłam) --- Jeżeli stawiasz pytanie, ja na nie odpowiadam, a Ty w żaden sposób nie regujesz na moją odowiedź i zachowujesz się tak jakby jej wcale nie było to trudno nie uważać że olałaś moją odpowiedź. Tak samo, gdy stwierdzasz coś, ja Ci odpowiadam wykazując czarno na biały że to nieprawda, a Ty w żaden sposób nie reagujesz na to co Ci udowodniłem, ale zachowujesz się tak jakby mojej odpowiedzi wcale nie było to również trudno nie uważać że olałaś to co Ci napisałem. I tak samo, gdy po raz kolejny pytasz o to samo, gdy już nie raz Ci na to odpowiadałem, to nie da się nie uważać że olałaś to co Ci piszę. ale dlatego, że rozmowa z Tobą jest niekończącym się pasmem Twoich przeinaczeń.i następnie zarzutów z nimi związanych pod adresem rozmówców. --- MOICH przeinaczeń? Przypisujesz mi stwierdzenia których nie wygłaszałem i poglądy których nie wyrażałem, a na moje protesty podajesz cytaty w których NIE MA tego co mi wmawiasz i twierdzisz, że rozmowa ze mną to pasmo moich przeinaczeń i zarzutów z nimi związanych? Pod adresem rozmówców? Jakich i czyich rozmówców? Mam Ci teraz wyypisać listę TWOICH  rozmówców którzy coś takiego twierdzili właśnie o Tobie? cdn
LS
le sz
1 listopada 2015, 16:43
cd Gubisz się Leszku w tym co twierdzisz a czego nie twierdzisz - patrz np. czym jest grzech, kto decyduje o tym czy dane działanie jest grzechem, kiedy do niego dochodzi, a kiedy go nie ma. --- JA się gubię? Nieświadomie - lub celowo - nie rozróżniasz ELEMENTARNYCH pojęć ale twierdzisz że to ja się gubię? Patrz np czym jest grzech? OK No to popatrzmy... problem leży w tym że Ty notorycznie - nieświadomie lub celowo - mącisz mieszając dowiadywanie się o czym z decydowaniem o czymś, a przede wszystkim mieszasz pojęcie zła i grzechu nie rozróżniając ich! Ja po raz n-ty napisałem, że: "nie popełniasz żadnego grzechu czyniąc obiektywne zło jedynie wtedy gdy nie miałeś możliwości dowiedzieć się że to coś jest złem". A Ty wyciągasz z tego swoje "wnioski" i po raz n-ty oznajmiasz mi: "Już pisałam wcześniej, że pozwalasz sobie na to, by ktoś inny (tu Kościół) decydował za Ciebie, robił rozeznanie (informował Cię mówiąc Twoim językiem) co jest grzechem. Wypierałeś się tego (napisałeś "bzdura"), a jednak potwierdziłeś, że zdajesz się na wiedzę ludzi Kościoła - innych ludzi. Potwierdzają to też Twoje słowa "Nie popełniasz żadnego grzechu czyniąc obiektywne zło jedynie wtedy gdy nie miałeś możliwości dowiedzieć się że to coś jest złem."" Czy potrzeba jakiejś wyjątkowo wybitnej inteligencji aby odróżnić dowiadywanie się o czym od pozwalania komuś aby decydował o czymś - jak od kogoś dowiaduję się o której godzinie wzeszło słońce to wg Ciebie zdaję się na czyjeś decyzję i pozwalam innym za mnie decydować o której godzinie wzeszło słońce? Ja cały czas w w/w mówię o dowiadywaniu się o czymś, a Ty ciągle usiłujesz mi wmawiać że ja zdaję się na kogoś aby za mnie decydował i jedynie dla niepoznaki nazywam to dowiadywaniem się cdn
LS
le sz
1 listopada 2015, 16:46
cd Czy potrzeba jakiegoś super intelektu aby rozóżniać pojęcie grzechu od pojęcia zła? Ja cały czas mówię na temat ZŁA a Ty cały czas podmieniasz sobie to na GRZECH i w oparciu o te sfałszowane przesłanki wyciągasz fałszywe wnioski. I nie bardzo mieści mi się w głowie, że ktoś może być aż takim ignorantem... Udzieliłeś wprawdzie odpowiedzi na te pytania, ale zaprzeczyłeś wnioskom, które z nich się nasuwały. Wnioski te nie były nadinterpretacją Twoich twierdzeń, a konkluzją z nich płynącą. Tak więc jeżeli zaprzeczasz konkluzji, zaprzeczasz jednocześnie temu, co twierdzisz. Jednocześnie Twoje twierdzenia również pozostają ze sobą w sprzeczności. --- Nieprawda. Nie zaprzeczałem żadnym wnioskom a jedynie stwierdzałem że to są fałszywe wnioski - nie widzisz różnicy? Problem w tym że nie rozróżniasz pojęć, nie odróżniasz zła od grzechu, i choć ja mówiłem na temat zła, to Ty sobie wyciągałaś wnioski tak jakbym mówił o grzechu. A jak sobie fałszowałaś przesłanki to i konkluzje miałaś fałszywe.
LS
le sz
1 listopada 2015, 16:56
Podtzymuję wszystkie w/w stwierdzenia. Może więc wpierw sama zrób rozeznanie i naucz się rozróżniać pojęcia zanim po raz kolejny przystąpisz do swoich fałszywych oskarżeń i zarzutów pod adresem rozmóców. Najpierw uświadom sobie że zło i grzech to różne pojęcia, a potem przeczytaj jeszcze raz w/w przez Ciebie cytaty zwracając uwagę że czym innym jest zło (zło jest zawsze złem) a czym innym jest grzech (konieczna świadomość i wolna wola). I łudzę się że wówczas przeprosisz mnie za swoje fałszywe oskarżenia i podziękujesz mi za cierpliwość w użeraniu się z Tobą. Jak widzę nie możesz żyć bez wciskania choć na koniec swojej bredniologii przystrojonej dla niepoznaki w chrześcijańskie pojęcia, ale już nie będę jej tu komentował.
M
Milosc
2 listopada 2015, 00:35
OK, dzięki Tobie uświadomiłam sobie, że zło i grzech to dwa różne pojęcia dla katolika. Przyznaję, stosowałam je dotąd w rozmowie z Tobą zamiennie, gdyż jednoznacznym wydawało mi się, że czynienie czegoś co "odgórnie" zwie się złem (a więc kradzież, morderstwo, cudzołóstwo itp.) jest grzechem, a więc popełnianiem tych czynów, które z góry zostały umieszczone na liście. W rozmowie z Tobą doszłam również do tego, że dziecko, które jeszcze nie zostało poinformowane o tym, że kradzież jest zła, grzechu nie popełniło, no bo skąd miało wiedzieć, że jest ona złem i "tak się nie robi" jeśli dotąd o tym nie usłyszało np. od rodzica. Wiem i pamiętam po sobie, że dzieci nie odróżniają dobra od zła. Stąd wypłynął mój wniosek, że pozwoliłeś komuś ustalić, co nim jest (pomylony rzeczywiście z grzechem).   
2 listopada 2015, 00:36
Mnie bardziej jednak zastanawia kwestia, że Ty w swoim rozważaniu na temat istnienia obiektywnego zła, nie zwróciłeś na jedną rzecz uwagi. A mianowicie, że skoro dusze dzieci, które właśnie przybyły na świat nie widzą w czymś zła, to dlaczego dorośli, którzy najwyraźniej zapomnieli skąd przyszli, Kim są (z Kim w Komunii pragną być / są Jednym) i dokąd na powrót zmierzają już owszem uczą swoje pociechy, że ono istnieje. Mimo tego nawet, że sami przyznają "nie zawsze wiemy co jest złem a co jest dobrem, i nie zawsze mamy możliwość by się o tym dowiedzieć". Ja jestem jak to dziecko, XLeszku - nie odróżniam dobra od zła. W mojej świadomości nie istnieje ani obiektywne dobro ani obiektywne zło. Mogę wykazać Ci wiele przypadków i zresztą sam też jesteś w stanie je wymienić, gdzie zło dla jednych byłoby dobrem dla innych. Te definicje zmieniały się nie tylko w czasie ale i na różnych szerokościach geograficznych, więc nawet nie będzie kwestią co dany człowiek uczynił, ale gdzie on to uczynił. Definicje te zakreślają jedynie ramy, w których możesz poznać siebie jako coś określonego i możesz je przesuwać w dowolnym momencie kiedy zmieniasz wyobrażenie o sobie. A to co nie ma granic, to ich po prostu nie ma, jest niczym nieograniczone i niczym niezmierzone, jest całkowicie wolne, jest wszystkim, jest wszędzie i nigdzie w szczególności. I tym jest właśnie Bóg.
LS
le sz
2 listopada 2015, 01:39
Naprawdę dziwię się że ta różnica do Ciebie nie docierała skoro od samego początku zdecydowanie o niej pisałem: - że zło jest złem niezależnie od tego czy to się nam podooba czy nie i niezależnie od tego czy wiemy że jest złem; - natomiast grzechem jest świadome i dobrowolne czynienie zła; - i uzupełniałem że jeżeli nie ma świadomości czynienia zła i nie było możliwości uświadomienia sobie tego, to nie ma grzechu; - jeżeli natomiast nieświadomość zła wynikała z własnej winy i z własnych zaniedbań bo była możliwość aby uświadomić sobie że coś jest złem, to występuje grzech zaniedbania; - podobnie z wolną wolą; grzechem będzie czynienie zła z własnej woli, właśnie pragnąc czynić to zło, ale jeśli nie chemy czynić zła a czynimy je pod przymusem to może nawet nie być grzechu. cdn
LS
le sz
2 listopada 2015, 02:03
jednoznacznym wydawało mi się, że czynienie czegoś co "odgórnie" zwie się złem (a więc kradzież, morderstwo, cudzołóstwo itp.) jest grzechem, --- Jeżeli wiesz że jest to złem i robisz to z własnej woli to rzeczywiscie jest to grzech. Jeżeli nie wiesz że jest to złem i naprawdę nie miałaś możliwości dowiedzieć się o tym to nie jest to grzechem, ale jeżeli miałaś możliwość dowiedzieć się o tym to jednak grzeszysz. Z Dekalogiem jest dość specyficzna sytuacja, bo skoro jest on każdemu znany - przynajmniej w znacznej części - to jak tu mówić o nieświadomości zła... Ale zamiast autorytatywnie orzekać, że skoro słyszał to wie więc grzeszy, lepiej będzie pozostawić ten osąd Bogu, który jako jedyny zna ludzkie serca. Jeśli ktoś rzeczywiście wiedział że to zło to rzeczywiście grzeszył, ale jesli nie wiedział i nie mógł się dowiedzieć to nie grzeszył. Mnie się wydaje że wiedział i grzeszył, ale osąd czy tak było postawiam Bogu. cdn
LS
le sz
2 listopada 2015, 02:04
cd a więc popełnianiem tych czynów, które z góry zostały umieszczone na liście. --- To nie jest tak, że coś należy uznawać za zło dlatego, że odgórnie zostało umieszczone na liście! Coś jest obiektywnym złem i dlatego znalazło się na liście! W rozmowie z Tobą doszłam również do tego, że dziecko, które jeszcze nie zostało poinformowane o tym, że kradzież jest zła, grzechu nie popełniło, no bo skąd miało wiedzieć, że jest ona złem i "tak się nie robi" jeśli dotąd o tym nie usłyszało np. od rodzica. Wiem i pamiętam po sobie, że dzieci nie odróżniają dobra od zła. Stąd wypłynął mój wniosek, że pozwoliłeś komuś ustalić, co nim jest (pomylony rzeczywiście z grzechem). --- Owszem, dzieci do pewnego momentu nie mają świadomości zła, ale to dość złożona sprawa. I nie chodzi tu bynajmniej o to że dziecko nie zostało poinformowane że coś jest złem. Dziecko po prostu do pewnego momentu nie uświadamia sobie pewnych rzeczy. Ale wraz z rozwojem i nabywaniem doświadczeń, gdy np. doświadcza przykrych przeżyć spowodowanych brakiem czegoś, gdyż ktoś mu coś zabrał, to uświadamia sobie że zabieranie komuś czegoś jest złem. Najpierw co prawda uświadamia sobie jedynie to że zabieranie jemu czegoś jest złem ale wkrótce uświadamia sobie również że zabieranie innym też jest złem.
LS
le sz
2 listopada 2015, 02:34
Mnie bardziej jednak zastanawia kwestia, że Ty w swoim rozważaniu na temat istnienia obiektywnego zła, nie zwróciłeś na jedną rzecz uwagi. A mianowicie, że skoro dusze dzieci, które właśnie przybyły na świat nie widzą w czymś zła, to dlaczego dorośli, którzy najwyraźniej zapomnieli skąd przyszli, Kim są (z Kim w Komunii pragną być / są Jednym) i dokąd na powrót zmierzają już owszem uczą swoje pociechy, że ono istnieje.[...] --- A ja się dziwię, jak można robić tak jawnie absurdalne założenia (jak podkreśliłem powyżej) i uznawać je za oczywistości. Przecież skoro żaden czlowiek nie istniał wiecznie i dopiero w pewnym momencie został stworzony to absurdem jest już Twoje początkowe twierdzenie że dorośli zapomnieli skąd przyszli! I dlatego całe Twoje "rozumowania" oparte na czymś takim nazywam bredniologią. Dziwię się również że z takim uporem budujesz swoje rozważania w oparciu o niejawne założenie, że nie istnieje obiektywne zło, i jeszcze w dodatku traktujesz te założenie jako coś uczywistego i aprobwanego przez wszystkich. Nie rozumiem również jak można zastanawiać się nad tym dlaczego dzieciom mówi się o tym czego one mogą jeszcze nie zauważać. Przecież dzieci nie wiedzą różnych rzeczy. Dlaczego więc w takim razie o nich dzieciom mówić? Natomiast akurat na temat zła miałoby się nie mówić? cdn
LS
le sz
2 listopada 2015, 02:36
cd Ja jestem jak to dziecko, XLeszku - nie odróżniam dobra od zła. --- Jeżeli tak naprawdę jest to jest to wg mnie Twoja zawiniona przez Ciebie wina która Ciebie obciąża i poniesiesz tego bolesne konsekwencje. Chyba że jest to skutek zaburzeń psychicznych czy wręcz jakiejś formy opętania. Nie wiem jak z Tobą jest. Ale Bóg wie i osądzi napewno sprawiedliwie. W mojej świadomości nie istnieje ani obiektywne dobro ani obiektywne zło. Mogę wykazać Ci wiele przypadków i zresztą sam też jesteś w stanie je wymienić, gdzie zło dla jednych byłoby dobrem dla innych. --- BZDURA. Nie jesteś w stanie podać ani jednego przypadku gdzie zło dla jednych byłoby dobrem dla innych. W dodatku już o tym mówiliśmy. Zapędziłaś się wówczas do uznania, że jeżeli ktoś Ciebie obije i obrabuje a nawet zgwałci to nie będzie to obiektywne zło. Mało tego, uznałaś wówczas że pedofil gwałcący małe dzieci nie robi nic obiektywnie złego. I Twoje wywody na temat rzekomych przykładów zła będącego dobrem są ewidentnym przykładem na to jak olewasz to co Ci wykazuję gdy to Tobie nie pasuje. Te definicje zmieniały się nie tylko w czasie ale i na różnych szerokościach geograficznych, więc nawet nie będzie kwestią co dany człowiek uczynił, ale gdzie on to uczynił. --- Olewasz to co piszę! Napisałem wyraźnie: zło jest zawsze złem niezależnie od tego co kto o tym sądzi, a więc niezależnie od jakichkolwiek definicji czy szerokości geograficznych. Definicje te zakreślają jedynie ramy, w których możesz poznać siebie jako coś określonego i możesz je przesuwać w dowolnym momencie kiedy zmieniasz wyobrażenie o sobie. A to co nie ma granic, to ich po prostu nie ma, jest niczym nieograniczone i niczym niezmierzone, jest całkowicie wolne, jest wszystkim, jest wszędzie i nigdzie w szczególności. I tym jest właśnie Bóg. --- Jest wszędzie i nigdzie i tym jest Bóg?... Bredniologiczny bełkot.
M
Milosc
2 listopada 2015, 07:28
XLeszku, wkroczyliśmy na grunt Twoich przekonań religijnych i mojej ścieżki duchowości, dlatego znalezienie płaszczyzny porozumienia zdaje się być niełatwe do osiągnięcia. Ty wierzysz, że dekalog został przekazany Mojżeszowi przez Boga, ja nie. Owszem, mogę uwierzyć, że Mojżesz zawarł przymierze z Jahwe, ale Bóg jest Życiem, jest w każdym z nas i nie wydaje nam ani nakazów ani zakazów. Nie taka jest Jego rola. Ty wierzysz, że Bóg osądzi, ja wiem, że tak nie będzie. Człowiek umieścił Boga w pewnych ramach. Kiedy zaczniesz praktykować duchowość, zobaczysz jak ramy te opadają, zaczynasz pojmować wszystko zupełnie z nowej perspektywy. Od tego momentu przekonania religijne zdajesz sobie sprawę, że były wlaśnie przekonaniami. Z tymi ja nie mam co dyskutować, ponieważ Ty obracasz się wokół nich, a ja wyszłam poza nie. Nie ma w tym niczego mniej ani więcej - po prostu religia (zbiór nabytych przekonań) i duchowość (własne poznanie) to dwie dość różne sprawy. Napisałam Ci Bóg jest wszędzie i nigdzie w szczególności, tj. nie wybiera sobie tu jest a tam nie.  Co do obiektywnego zła też nie znajdziemy punktu zbieżnego dopóki będziesz patrzył ze swojego (subiektywnego) a nie z szerokiego czy wręcz nieograniczonego punktu widzenia. Zapytaj ówczesnego papieża czy palenie czarownic było słuszne a odpowie Ci, że tak. Dziś papież nie sięgnąłby po to. Zapytaj prosytytutkę czy to, co robi jest złem, a uslyszysz jej odpowiedź. Zapytaj Hitlera czy to, co robil uznałby za złe skoro cieszył się poparciem świadomości zbiorowej ówczesnej Rzeszy. Zapytaj różnych ludzi czy marihuana, in-vitro, eutanazja, prowadzenie wojny w imię Boga, kradzież np. chleba przez człowieka, którego nie stać, by wyżywić rodzinę jest złem, a też usłyszysz różne odpowiedzi. Ty będziesz miał swoje pojęcie dobra i zła XLeszku, ktoś inny te granice będzie miał umieszczone w innym miejscu. Dlatego widzisz nie ma tutaj mowy o istnieniu obiektywnego zła.
M
Milosc
2 listopada 2015, 13:35
Dopóki upatrujesz się winy (w sobie czy kimś innym), dopóty wiem, że nie wykroczyłeś poza ciężkie mury religii.  Gdybyś się dziś dowiedział, że żadnej winy nie ponosisz ani Ty ani nikt inny, to pewnie byś nie uwierzył i nazwał to bzdurą, zgadza się? Jaki autorytet musiałby Cię przekonać, że świadomość Chrystusową posiądziesz, gdy zaczniesz myśleć jak Chrystus, stawać się jak On, kochać jak On, być Jednym z Bogiem, w Komunii być? Myśl - Słowo - Czyn "A Słowo ciałem się stało." Duchowym Ciałem, XLeszku. Tu zaczyna się ścieżka duchowości. Tu zaczyna się praca nad sobą, nad swoim wnętrzem, najpierw nad swoimi myślami - przyjrzeć się temu, co nabyte - przekonaniom, przyjrzeć się swoim myślom, oczyścić je, potem nad słowami - przjrzeć się im, zmienić je, zastąpić nowym słowem, następnie nad czynami - aż dojdziesz do pełnej wewnętrznej harmonii. Ta praca nad sobą to miłowanie bliźniego jak siebie samego. Tu nie ma miejsca na przekazywane w religijnym systemie wierzeń poczucie winy. Chrystus go nie miał, by wolny od myślenia, które później narzucono ludziom! Tu jest doświadczanie, jest poznawanie, jest rozumienie, jest sprawczość, jest godność Syna Bożego. Tu też zaczyna się prawdziwa i bezwarunkowa miłość, Boża miłość - do siebie, do świata, do ludzi i w szczególności do tych, którzy jeszcze nie wiedzą co czynią.
LS
le sz
2 listopada 2015, 21:31
XLeszku, wkroczyliśmy na grunt Twoich przekonań religijnych i mojej ścieżki duchowości, dlatego znalezienie płaszczyzny porozumienia zdaje się być niełatwe do osiągnięcia. --- Nieprawda. Nie wkroczyliśmy ani na grunt moich przekonań religijnych, ani na grunt Twojej duchowości. Póki co, to co najwyżej zahaczam o problematykę religijną ale obracamy się wokół ementarnych pojęć filozoficznych i metafizcznych oraz aksjologicznych, a to co Ty prezentujesz nie ma bynajmniej nic wspólnego z jakąkolwiek duchowością - bredniologia to nie duchowość. Znalezienie płaszczyzny porozumienia jest natomiast wręcz niemożliwe do osiągnięcia ze względu na Twoją zarozumiałą arogancję objawiającą się w Twoich autorytarnych twierdzeniach wygłaszanych ex cathedra. Wg Ciebie, ja to tkwię w letargu prezentując jakieś PRZEKONANIA religijne których Ty przecież nie musisz i wręcz nie możesz podzielać jako prezentująca tę swoją sławetną wyższą formę bredniologicznej świadomości uzyskanej na "ścieżce duchowości". Tyle że jest akurat odwrotnie. To Ty prezentujesz swoje PRZEKONANIA, i to przekonania będące zestawem bredni, czasem wręcz bełkotliwie forrmułowanych - jak choćby te ostatnie, w stylu że Bóg jest wszędzie a nawet nigdzie. Osobnym problemem to jest Twoje absurdalne przekonanie, że Twoje słowa czy myśli mają moc kreowania rzeczywistości, i że jak sobie coś pomyślisz czy oznajmisz, to tak się staje i tak jest. Kolejnym problemem jest stosowany przez Ciebie nieuczciwy chwyt erystyczny polegający na tym, że zaczynasz od przedstawiania jakichś bzdur tak jakby były one bezdyskusyjnie oczywistymi dla każdego faktami,  Drugim problemem jest to że swoje bredniologiczne wywody z reguły opierasz na jakichś bzdurach traktując je tak jakby były one oczywiste i bezdyskusyjne dla każdego. cdn
LS
le sz
2 listopada 2015, 21:35
cd Ty wierzysz, że dekalog został przekazany Mojżeszowi przez Boga, ja nie. --- Konfabulujesz. Niby gdzie ja coś takiego oznajmiłem? Owszem, mogę uwierzyć, że Mojżesz zawarł przymierze z Jahwe, ale Bóg jest Życiem, jest w każdym z nas i nie wydaje nam ani nakazów ani zakazów. Nie taka jest Jego rola. --- Lubujesz się w pustosłowiu i budowaniu na nim swoich bredniologii. Ty wierzysz, że Bóg osądzi, ja wiem, że tak nie będzie. --- Ciekawe że nie przychodzi Ci do głowy, że TO TY WIERZYSZ że tak nie będzie, a to ja wiem że tak będzie? No tak, oczywiście, przecież TY masz wyższą formę bredniologicznej świadomości, a ja ciągle tkwię w letargu. Kiedy zaczniesz praktykować duchowość, zobaczysz jak ramy te opadają, zaczynasz pojmować wszystko zupełnie z nowej perspektywy. --- Kiedy naprawdę zaczniesz praktykować duchowość, a nie jedynie oznajmiać że tak robisz, to zobaczysz jak Twoja bredniologia rozsypie się w pył i zaczniesz pojmować wszystko z zupełnie nowej perspektywy. Od tego momentu przekonania religijne zdajesz sobie sprawę, że były wlaśnie przekonaniami. Z tymi ja nie mam co dyskutować, ponieważ Ty obracasz się wokół nich, a ja wyszłam poza nie. Nie ma w tym niczego mniej ani więcej - po prostu religia (zbiór nabytych przekonań) i duchowość (własne poznanie) to dwie dość różne sprawy. --- I tu bardzo dobrze widać jest bezsens jakichkolwiek dyskusji z Tobą. Jesteś tak zainfekowana i zaimpregnowana swoją bredniologią że nie jesteś w stanie przyjąć niczego co mogłoby obnażyć to wielkie kłamstwo w którym tkwisz. W dodatku jesteś albo niesamowicie obłudna albo tak głęboko samozakłamana, że wypierasz się tego iż naczytałaś się głupot i przyjęłaś cudze głupoty za własne, ale zarozumiale twierdzisz iż Twoja bredniologia jest wynikiem Twojego własnego poznania. cdn
LS
le sz
2 listopada 2015, 21:40
cd Napisałam Ci Bóg jest wszędzie i nigdzie w szczególności, tj. nie wybiera sobie tu jest a tam nie. --- Zapamiętam. Wg Twojej bredniologii Bóg jest wszędzie a nawet nigdzie. Co do obiektywnego zła też nie znajdziemy punktu zbieżnego dopóki będziesz patrzył ze swojego (subiektywnego) a nie z szerokiego czy wręcz nieograniczonego punktu widzenia. --- Ty zaprzeczasz istnieniu obiektywnego zła i twierdzisz, że to jest kwestia subiektywna ale twierdzisz że to ja patrzę subiektywnie? Nie jesteś w stanie zrozumieć nawet tego co piszesz? Czy liczysz na to że zrobisz wodę z mógzu? Nie znajdziemy punktu zbieżnego dopóki będziesz patrzyła ze swojego subiektywnego bredniologicznego punktu widzenia i zamykała się na poznawanie realnej rzeczywistości. cdn
LS
le sz
2 listopada 2015, 21:43
cd Zapytaj ówczesnego papieża czy palenie czarownic było słuszne a odpowie Ci, że tak.[...] Ty będziesz miał swoje pojęcie dobra i zła XLeszku, ktoś inny te granice będzie miał umieszczone w innym miejscu. Dlatego widzisz nie ma tutaj mowy o istnieniu obiektywnego zła. --- I Ty twierdzisz, że nie olewasz tego co do Ciebie piszę? Już nie raz pisałem Ci na temat zła, a Ty i tak przed paru dniami postawiłaś pytanie nt zła. Więc po raz kolejny odpowiedziałem Ci dość obszernie, zaznaczając również, że zło jest złem niezależnie od tego czy to nam się podoba czy nie i niezależnie od tego czy o tym wiemy czy nie. A Ty, po raz kolejny kompletnie zignorowałaś to co Ci napisałem, i jak gdyby nic piszesz że nie istnieje obiektywe zło czy dobro, a wręcz usiłujesz mi bezczelnie wmawiać sam że byłbym w stanie wymienić przykłady, gdzie zło dla jednych byłoby dobrem dla innych. A gdy po raz kolejny tłumaczę Ci absurdalność Twoich przykładów rzekomego relatywizmu dobra i zła, to Ty po raz kolejny, kompletnie olewasz to co napisałem ale serwujesz kolejną porcję swoich bredni, usiłując dowodzić że jak ktoś czegoś nie wie to znaczy że to coś nie istnieje. Po raz ostatni powtarzam Ci więc: to czy coś jest złem czy nie jest złem absolutnie nie zależy od tego co kto sobie myśli na ten temat. I ludzie mogą sobie udzielać dowolnych odpowiedzi, i również i Ty możesz sobie mieć dowolnie bredniologiczny pogląd na temat zła - ale to nie ma absolutnie żadnego wpływu na to czy coś jest złem czy nie jest złem. Wg Twoich absurdalnych wyobrażeń jeżeli nie wiemy o której godzinie przed tygodniem wzeszło słońce albo każdy ma własne/inne zdanie na ten temat to oznacza to że słońce nie wzeszło i tej jednej, konkretnej godzinie?
LS
le sz
2 listopada 2015, 22:10
Dopóki upatrujesz się winy (w sobie czy kimś innym), dopóty wiem, że nie wykroczyłeś poza ciężkie mury religii. --- W głowie mi się nie mieści że ktoś może aż tak zapierać się przy takich bredniach. Czy Ty aby na poważnie? Jak pijany motocyklista wjedzie w grupę przedszkolaków przechodzących na pasach przy zielonym świetle i zrobi miazgę z kilkorga z nich to wg Twojej bredniologii nie będzie ponosił żadnej winy? Gdybyś się dziś dowiedział, że żadnej winy nie ponosisz ani Ty ani nikt inny, to pewnie byś nie uwierzył i nazwał to bzdurą, zgadza się? --- Tak jest. Bzdurą a nawet bredniami nazywam Twoje dowodzenia, że jak pedofil gwałci małe dzieci to nie czyni żadnego obiektywnego zła i nie ponosi żadnej winy, albo że jak w/w pijany motocyklista rozjedzie tych przedszkolaków to nie jest niczemu winien. Jaki autorytet musiałby Cię przekonać, że świadomość Chrystusową posiądziesz, gdy zaczniesz myśleć jak Chrystus, stawać się jak On, kochać jak On, być Jednym z Bogiem, w Komunii być? --- Widzę że zaczynasz się nakręcać w swojej bredniologii. Czy człowiek zdrowy na umyśle jest w stanie wygłaszać takie brednie? Myśl - Słowo - Czyn "A Słowo ciałem się stało." Duchowym Ciałem, XLeszku. Tu zaczyna się ścieżka duchowości. [...] Chrystus go nie miał, by wolny od myślenia, które później narzucono ludziom! Tu jest doświadczanie, jest poznawanie, jest rozumienie, jest sprawczość, jest godność Syna Bożego. Tu też zaczyna się prawdziwa i bezwarunkowa miłość, Boża miłość - do siebie, do świata, do ludzi i w szczególności do tych, którzy jeszcze nie wiedzą co czynią. --- Bredniologiczny bełkot ubrany dla niepoznaki w chrześcijańskie pojęcia aby zwodzić naiwnych.
2 listopada 2015, 22:29
Przeinaczasz przeinaczasz przeinaczasz... Taka Twoja rola widocznie, XLeszku. Ja w każdym razie kończę czytać Twoje pełne werbalnej agresji wywody. Jeszcze siebie nie poznałeś, a już tyle w Tobie arogancji i zarozumialstwa w stosunku do innych. Napisałeś tysiące słów i tak niewiele o sobie się z nich dowiedziałeś.  Dyskusję uważam za zakończoną. 
LS
le sz
2 listopada 2015, 22:58
Przeinaczasz przeinaczasz przeinaczasz... Taka Twoja rola widocznie, XLeszku. Ja w każdym razie kończę czytać Twoje pełne werbalnej agresji wywody. --- Dobre sobie. Po raz kolejny rzucasz fałszywe oskarżenia bez jakiegokolwiek uzasadnienia - no bo i jakież mogłoby być? Ale oczywiście oznajmiasz że moje wywody są pełne agresji werbalnej? Już się jakoś przyzwyczaiłem, że potrafisz jedynie albo wypisywać swoją bredniologię albo pluć na tych co śmieli nie poznać się na Twoim geniuszu... Jeszcze siebie nie poznałeś, a już tyle w Tobie arogancji i zarozumialstwa w stosunku do innych. --- A co Ty możesz wiedzieć czy ja siebie poznałem czy nie? I oczywiście Twoje orzeczenie dogmatyczne że jeszcze siebie nie poznałem nie ma nic z arogancji i zarozumialstwa w stosunku do innych? Tak samo jak Twoje pełne zarozumialstwa stwierdzenia że Ty to już jesteś na wyższym etapie rozwoju a jak ktoś nie podziela Twojej bredniologii to demaskuje się jako tkwiący ciągle w letargu? Napisałeś tysiące słów i tak niewiele o sobie się z nich dowiedziałeś. --- Te tysiące słów które napisałem nie pisałem do siebie ale do Ciebie.  Ale to o Tobie świadczy, że nic z tego co do Ciebie pisałem nie dotarło do Ciebie, i z wprost oślim uporem do końca twierdzisz iż pedofil gwałcący dzieci nie czyni obiektywnego zła, a pijany motocyklista rozjeżdżający na przejściu przedszkolaków nie jest niczemu winny? Dyskusję uważam za zakończoną. --- Nie będę tęsknił. Apage satana!
MS
Michał Stróżyk
27 października 2015, 13:13
Druga Księga Machabejska, rozdział 6: "12 Proszę więc tych, którzy będą czytali tę księgę, aby nie wpadli w przygnębienie z powodu tego, co trzeba było znieść; żeby raczej na to zwracali uwagę, że prześladowania były nie po to, aby zniszczyć, ale aby wychować nasz naród. 13 Znakiem bowiem wielkiego dobrodziejstwa jest to, iż grzesznicy nie są pozostawieni w spokoju przez długi czas, ale że zaraz dosięga ich kara. 14 Nie uważał bowiem Pan, że z nami trzeba postępować tak samo, jak z innymi narodami, co do których pozostaje cierpliwy i nie karze ich tak długo, aż wypełnią miarę grzechów. 15 Nie chciał bowiem karać nas na końcu, dopiero wtedy, gdyby grzechy nasze przebrały miarę. 16 A więc nigdy nie cofa On od nas swojego miłosierdzia; choć wychowuje przez prześladowania, to jednak nie opuszcza swojego ludu." I tyle, bo Jego Miłosierdzie jest Jego Sprawiedliwością a wspomniana przez Autora tekstu "katechizmowa formułka" to Główna Prawda Wiary NR 2: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze.  Szkoda tylko, że nie chcemy o tym pamiętać, bo to samo pisał przed śmiercią do swej żony Traugut albo na łożu śmierci mówił Chopin, dziękując za miłosierną karę jeszcze za życia. Też bym chciał o tym zawsze pamiętać !!!
27 października 2015, 08:45
Jak czytam komentarze i ten artykuł, to odnosze nieodparte wrażenie, iż dla wielu miłosierdzie to takie nic nie znaczące darowanie kary za grzechy. Naprawdę tak jest? Karą za grzech jest śmierć i to się nei zmieniło. Może więć szafujacy tym miłosierdziem zastanowia się, kto ponosi cały cieżar naszych grzechów. Co w konteście miłosierdzia znaczy Krzyż. Może wtedy zamiast innych pałowac nieustannie miłosierdziem, warto paść na kolana i dziękować nieustannie, iż nie zginiemy.
27 października 2015, 10:51
Jaki miłosierny ten Bóg i pełen czystej miłości skoro za grzech karze śmiercią. Nie pójdziesz na msze w niedzielę i juz powinieneś umrzeć.
Grażyna Urbaniak
27 października 2015, 13:12
"Może(...)warto paść na kolana i dziękować nieustannie, że nie zginiemy" Nie mów hop Tomaszu, zanim nie przeskoczysz :) Nie zginą tylko ci, którzy się nawrócą, a komu się wydaje, że stoi niech baczy aby nie upadł.
27 października 2015, 13:42
Warto zacytować też kolejne zdanie z 1 Kor 10, bo wyrywanie fragmentów zdań z kontestu wypowiedzi nie jest mądre.
27 października 2015, 13:43
Dokładnie tak by było, gdyby nie Krzyż. Bo Miłosierdzie to ten Krzyż.
27 października 2015, 16:54
Przez setki a nawet tysiące lat ludzie nie chodził do kościoła, a było to przed krzyżem .... i jakoś nikrt z tego powodu nie umierał.
27 października 2015, 17:17
Na podstawie Twojego zrozumienia, odważę się zaryzykować twierdzenie, że wszyscy, którzy żyli przed Chrystusem z góry i właściwie bezmyślnie zostali ukarani przez Boga śmiercią wieczną. No bo skąd niby Sumerowie czy Egipcjanie, mieli wiedzieć, że trzeba robić to i tamto, skoro nie pojawił się pomysł, by ktoś za nich umarł? Pozostaje jedynie powiedzieć szkoda, że Bóg nie wpadł na to, by wysłać swojego jedynego Syna wcześniej, zaraz na początku tworzenia świata. Bo cóż tam, że koło wynaleźli czy piramidy wznosili, skoro dopiero pomysł z ukrzyżowaniem okazał się genialny tak, że przyniósł zbawienie.  
28 października 2015, 07:11
Kiedy powstal Kościół? Pytałeś się przecież o Msze sw.
28 października 2015, 07:55
Wierzenia plemion żydowskich to ok. 3 tys lat temu. Jezus umarł ok. 2 tys lat temu. Ludzie żyją na ziemi znacznie dłużej (homo sapiens ok 200 tys. lat). Bóg stworzył świat jakieś 13.8 mld lat temu i czekał 13,8 mld lat - ok. 1500 lat by karać tych którzy nie chodzą do kościoła.  Przecież to totalna bzdura. Grzech i kara to sfera ustaleń ludzi i żadna magiczna istota nie ustalała sama takich zasad. Ten kto nie istnieje nie ustala zasad.
28 października 2015, 07:59
Proste i logiczne myslenie nie jest silną stroną religiantów. Kościół robi specjalne wywody starajac się wytłumaczyć to o czym tutaj wspominamy. I wymyslają różne karkołomne tłumaczenia, które są nieudolnymi próbami obrony wiary w zmyślonego Boga. 
28 października 2015, 08:04
Bazyli - Ty pytasz, aby sie czegoś dowiedziec, czy aby mieć możłiwosć pisaniny swych wywodów? I przy okazji - od jakiego pytanie zacząłeś? O niedzielnej Mszy sw? Dostalęś konkretna odpowiedź, i na jej bazie rozciągasz dyskusję kompletnie przecząca logice. Czynisz to, aby sobie coś udowodnić?
28 października 2015, 08:06
I przychodzi na forum Bazyli i od tygodni stara sie siebie przekonać iż Boga nie ma. A moze wierzysz, iz ta Twoja pisanina odciągnie kogoś od wiary? Aleksandra ma jasno zdefiniowany cel - promowanie new-age. A jaki jest Twój cel?
28 października 2015, 08:43
A jakieś argumenty na swoje wywody o śmierci za grzech (czyli np. nie chodzenie do kościoła) w stosunku do ludzi, którzy żyli przed jego powstaniem? Bóg czekał 13,8 mld lat by pojawić się za kompletnym zdupiu ówczesnego świata Galilei, żeby chodzi z kilkoma niepiśmiennymi chłopami i rybakami i nauczać kilku Żydów.  Zmyślasz. Podobnie jak zmyślony jest Bóg i wiara. 
28 października 2015, 10:10
Czy brak uczestnictwa we mszy jest grzechem? ... podobno TAK. Co jest karą za grzech? ... "Karą za grzech jest śmierć i to się nei zmieniło" napisał TomaszL Czy ludzie sprzed powstania tego przykazania kościelnego (czyli ok. XV w.) popełniali grzech gdy nie szli na mszę? .... Tak (no chyba, że grzech jest grzechem dopiero od momentu znalezienia się na liście grzechów). Ludzie przed Jezusem nie mogli uczestniczyć we mszy a więc popełniali grzech. Czy popełniając grzech (ten albo jakiś inny grzech) umierali? Nie. A przecież Jezus nie umarł jeszcze wtedy na krzyżu. Czy więc zdanie "Bo Miłosierdzie to ten Krzyż" ma sens? Żadnego.
M
Milosc
28 października 2015, 13:24
Mnie zastanawia ten niebywały proces myślowy kogoś, kto przecież wie, że ludzie żyją i tworzą całe grube tysiące lat, a jednak nie dostrzega w tym żadnej ciągłości, ewolucji, rozwoju i jeszcze zasugeruje ci, że tamci musieli być skazani na wieczne potępienie, bo do kościoła nie chodzili i krzyża nie znali. A prawdziwa historia, prawdziwe życie to dopiero rozpoczęło się jak Bóg się obudził 2015 lat temu i postanowił coś z tym światem zrobić, więc posłał Syna, by pokazać wszystkim jaki On dobry, a jacy wszyscy źli i grzeszni. Oprócz jedynego Jezusa oczywiście, bo wszyscy inni byli, są i będą z racji grzechu pierworodnego na wieki wieków amen. No... chyba, że im się np. Matka Boska czy ktoś inny objawi i postraszy wszystkich piekłem, to wtedy tak - ten jeden jeszcze też będzie święty. Ale grzechy i tak mu się jakieś wypunktuje, żeby nie było. ;) A, i wiadomo - jak nikomu nie uda się Ciebie nastraszyć piekłem, to Ty z całą pewnością z niego pochodzisz - bo kłamiesz, bo się nie znasz, bo new-age, bo ateista, bo bzdury gadasz, żeby innym wodę z mózgu zrobić. Jakżeż by w końcu wyglądał ten świat, gdyby piekła nie było i gdyby nas nikt batem nie straszył (czytaj: Bogiem / Szatanem). Ech... no chyba fatalnie, co nie? :) 
28 października 2015, 13:38
"Aleksandra ma jasno zdefiniowany cel - promowanie new-age." Ty zdefiniowałeś ten cel TomaszuL, nie ja. Ja mam inny.  A wiesz dlaczego oszukujesz? Ponieważ jest to najbardziej banalny sposób na uniknięcie przyznania się, że sam nie do końca rozumiesz w co Ty wierzysz. Tak, powiesz "wierzę w jednego Boga...", ale Ty podobnie jak olbrzymia liczba wyznawców nie będziesz potrafił odnieść tej wiary w jedynego Syna Bożego do rzeczywistości, w której żyjesz, do Życia. Ta wiara sprowadza się tutaj do praktyk religijnych, chodzenia do kościoła, uczestniczenia we mszy i podtrzymywania tradycji. Nie umiesz wytłumaczyć ani sobie ani innym co rozumiesz pod pewnymi religijnymi pojęciami, modlisz się "przyjdź Królestwo Twoje" i nie wiesz o co tak naprawdę się modlisz. A jednak nie potrafisz uczciwie powiedzieć rozmówcom "no tak, coś w tym jest, coś tu nie pasuje, zastanowię się nad tym - dzięki, że zwróciliście na to uwagę". Duma nie pozwala przyznać się człowiekowi, że istnieje coś, czego on jeszcze nie rozumie, a zrozumienie tego mogłoby zmienić wszystko.
28 października 2015, 14:00
Indoktrynacja religijna w dzieciństwie ogłupia i w pewnym sensie nie pozwala na zadawanie takich pytań jak Twoje, bo od dziećiństwa człowiek już wie, że jast tak jak usłyszał w kościele. Od setek lat hierarchowie głowią się to wszystko poskładać żeby sie nie wydało to wilekie oszustwo. Ludzie postrzegaja mity greckie jako bajki a mity żydowskie jako "prawdę".
28 października 2015, 15:17
I w tym sęk - mylą prawdę (to co jest) z przekonaniami.  W sprawie Boga też nie chodzi tak naprawdę o wiarę w Niego czy niewiarę w Niego, a o wyobrażenia na Jego temat, o przekonania co do tego Kim / Czym Bóg jest. Łatwo mi to wyjaśnić, gdy np. podstawię Życie pod słowo Bóg. Ani jednemu ani drugiemu nie zależałoby, aby w nie/go wierzyć. Jedno i drugie niczego nie chce, niczego nie pragnie, do niczego nie nawołuje, niczego nie zabrania, nie sądzi, nie potępia, nie kocha, nie wybacza itp. (to czyni człowiek, który przypisuje to Bogu). A Bóg = Życie po prostu jest. Chodzi tylko o przekonania jakie potencjalnie żywimy na jego temat, a więc np. jaki/e jest. 
X
XLeszek
28 października 2015, 16:20
Nigdzie nie znajdziesz w nauczaniu Kościoła twierdzenia, że jak nie pójdziesz na mszę w niedzielę to już powinieneś umrzeć. To jest jedynie Twój wymysł. I sądzę że doskonale wiesz o co chodzi, a jedynie rżniesz durnia usiłując robić durniów z chrześcijan. Odpowiem więc jedynie dla tych co ewentualnie naprawdę nie wiedzą. Określenie "zapłatą za grzech jest śmierć" jest określeniem powstałym tysiące lat temu, a więc w środowisku ludów o zupełnie innej kulturze i mentalności. Nie może więc być traktowane jak współczesne stwierdzenie i odczytywane bez uwzględnienia jego kontekstu. Przede wszystkim, określenie "zapłata" nie jest określeniem transakcji wymiennej, ale oznacza coś co jest konsekwencją, coś co jest nieuchronnym bo immanentnym skutkiem czegoś. Tak samo jak oparzenia na ręce po włożeniu w ogień są nieuchronnym skutkiem. Współcześnie również, gdy kogoś spotka coś złego będącego skutkiem tego co robił, to mówi się czasem że sam sobie na to zapracował. Śmierć jako zapłata za grzech nie jest więc czymś nie będącym skutkiem, konsekwencją, a będącym jedynie odwetem jakiegoś mściwego psychopaty. Śmierć jest nieuniknionym skutkiem. Natomiast określenie "śmierć" nie oznacza natychmiastowej śmierci fizycznej, że jak ktoś zgrzeszy to nastąpi śmierć tej osoby i trzeba będzie pogrzebać ciało. Określenie "śmierć" ma tu znacznie głębsze znaczenie i oznacza ono, że taka osoba nie osiągnie zbawienia. Bóg jest dawcą życia i jest jak dla człowieka  tlen konieczny do życia. I jedynie uznając to i tego konsekwencje można zachować swoje życie. A ten kto nie jest w stanie tego przyznać i odwraca się od Boga jest jak człowiek który oznajmiłby że jemu tlen nie jest potrzebny bo on będzie żył nie oddychając. Grzech jest zerwaniem więzi z Bogiem, jest odwróceniem się od Boga. Odrzucenie Boga to brak życiodajnych więzi z Bogiem, a więc nieuchronnie prowadzi do śmierci. I w tym znaczeniu zapłatą (=nieuchronnym skutkiem) grzechu (=odrzucenia Boga) jest śmierć.
LS
le sz
28 października 2015, 16:25
Przede wszystkim nie jesteś w stanie w żaden sposób orzec, że nikt z tego powodu nie umierał. A poza tym, nigdzie w nauczaniu Koscioła nie znajdziesz twierdzenia, że jacyś ludzie poumierali (lub poumierają) z powodu nie chodzenia do koscioła. Więc to co wypisujesz to są jedynie Twoje wymysły mające na celu niegodziwe dyskredytowanie Kościoła i chrześcijan.
LS
le sz
28 października 2015, 16:33
Stosujesz niegodziwe metody dyskusji. Najpierw sam sobie formułujesz jakieś totalne bzdury, potem nakręcasz się konfabulując na ich temat, a na koniec stawiasz zarzut że przecież to totalna bzdura. Zgadza się, to co wypisujesz to totalne bzdury, ale to jedynie Twoje wymysły, a nie nauczanie Kościoła. I oczywiście masz rację, że "żadna magiczna istota nie ustalała sama takich zasad". Problem jednak w tym, że nikt tu nie mówił nic o jakiejś magicznej istocie. Masz również rację iż "ten kto nie istnieje nie ustala zasad". Problem jednak w tym, że TO TY twierdzisz że Ten Ustalający Zasady nie istnieje. Oczywiście MASZ PRAWO WIERZYĆ że nie isnieje nikt kto ustalałby zasady. Ale inni mają dokładnie takie same prawa jak i Ty, więc również mają prawo wierzyć, i to wcale niekoniecznie w to samo co i Ty.
LS
le sz
28 października 2015, 16:49
Nie jest żadną tajemną wiedzą, że grzech jest to świadome i dobrowolne czynienie zła - lub jak kto woli: łamanie przykazań. Aby więc można było mówić o grzechu konieczne jest działanie przede wszystkim świadome (czynienia zła) oraz działanie wolne (bez przymusu). Póki więc nie było Mszy św. to nie mogło być mowy o grzechu spowodowanym nieobecnością na Mszy. W związku z tym, to co powyżej napisałeś kompletnie Cię kompromituje! Bo albo nie masz bladego pojęcia o czym piszesz i jesteś kosmicznym ignorantem nie mając wprost elementarnej wiedzy, albo choć to pojęcie masz to udajesz głupiego usiłując ośmieszać Kościół i robić durniów z chrześcijan.
LS
le sz
28 października 2015, 16:53
Oj Bazyli, jak na razie to swoimi wpisami udowodniłeś jedynie, że sam masz problemy z prostym i logicznym myśleniem. W dodatku nie masz elementarnej wiedzy o tym co usiłujesz krytykować, a Twoje pseudowywody coraz bardziej przypominają bredniologię osoby posługującej się nickiem Miłość.
LS
le sz
28 października 2015, 16:57
Na Twoim przykładzie jest natomiast widoczne jak bardzo potrafi ogłupić indoktrynacja antyreligijna. Już nie od setek ale od tysięcy lat szatan głowi się jak namieszać w głowach zarozumiałym ignorantom takim jak Ty czy Miłość żeby się nie wydało jak wielkie oszustwo im wciska.
28 października 2015, 22:36
Czyli grzech to nie złe postępowanie tylko postepowanie zabronione przez przez jakąś listę czynów zabronionych (nazwijmy ją listą grzechów). Skoro nie wiem, że coś jest na tej liście to mogę to robić. Nie mogę tego robić tylko wtedy gdy wiem, że znajduje sią na tej liście. Prosty wniosek więc, że katolik nie rozpoznaje dobra i zła a jedynie słenia lub nie spełnia wymaganych zachowań. 
28 października 2015, 22:49
Nic mnie nie kompromituje. Są inne grzechy niż brak uczestnictwa we mszy.Możesz sobie podstawić w to miejsce dowolny inny grzech.  Z Twoich słów można wywnioskować, że aby nie grzeszyć wystarczy nie wiedzieć, że to co się robi to grzech. Myśląc w ten sposób mówinie co jest a co nie jest grzechem sprawia, że udzie po takiej nauce grzeszą a przed tą nauka nie grzeszyli.
28 października 2015, 23:02
Postaraj sie pomysleć rozsądnie.Wiara, że mity żydowskie są jedyną prawdą to dopiero bzdura.  Jeśli twierdzisz, że coś istnieje powinieneś to udowodnić. Jeśli nie potrafisz tego udowodnić to kłamiesz. 
28 października 2015, 23:11
Ale wierzysz w anioły, szatany, chodzenie po wodzie i rozmowach z płonącym krzewem? prawda?
LS
le sz
29 października 2015, 02:09
Ja Ci piszę: "Nie jest żadną tajemną wiedzą, że grzech jest to świadome i dobrowolne czynienie zła - lub jak kto woli: łamanie przykazań. Aby więc można było mówić o grzechu konieczne jest działanie przede wszystkim świadome (czynienia zła) oraz działanie wolne (bez przymusu)." a Ty mi odpowiadasz: "Czyli grzech to nie złe postępowanie tylko postepowanie zabronione przez przez jakąś listę czynów zabronionych (nazwijmy ją listą grzechów). Skoro nie wiem, że coś jest na tej liście to mogę to robić. Nie mogę tego robić tylko wtedy gdy wiem, że znajduje sią na tej liście. Prosty wniosek więc, że katolik nie rozpoznaje dobra i zła a jedynie słenia lub nie spełnia wymaganych zachowań." A więc ja Ci piszę, że grzechem jest (świadome i dobrowolne) czynienie zła, a Ty mi odpisujesz iż w takim razie grzech to nie jest złe postępowanie i katolik nie rozpoznaje dobra i zła. I jaki z tego prosty wniosek? Albo nie jesteś w stanie zrozumieć co czytasz albo bezczelnie usiłujesz wmawiać coś czego nie twierdziłem i co jest wręcz zaprzeczeniem tego co stwierdziłem. Po raz kolejny dowodzisz w ten sposób że nie ma sensu z Tobą rozmawiać.
LS
le sz
29 października 2015, 02:30
Nic mnie nie kompromituje. Są inne grzechy niż brak uczestnictwa we mszy.Możesz sobie podstawić w to miejsce dowolny inny grzech. --- Oj kompromituje, i kolejnymi wpisami - takimi choćby jak ten z2015-10-28 22:36:14 - coraz bardziej się kompromitujesz. Z Twoich słów można wywnioskować, że aby nie grzeszyć wystarczy nie wiedzieć, że to co się robi to grzech. --- To co napisałeś, że aby nie grzeszyć nie należy popełniać grzechów to idiotyczna tautologia - nie grzeszenie to nie grzeszenie, a grzeszenie to grzeszenie. A przecież napisałem wyraźnie, że aby można było mówić o grzechu to konieczne jest świadome i wolne czynienia zła. Jeżeli nie wiesz że coś jest złem to nawet robiąc to z własnej woli nie popełniasz grzechu. Jeśli jednak robisz coś pod przymusem to nawet jeśli masz świadomość że to jest złe to -zależnie od stopnia przymusu - możesz nawet nie popełniać grzechu. Drobne uzupełnienie. Niewiedza co do tego że coś jest złem może wynikać z różnych okoliczności. Nie popełniasz żadnego grzechu czyniąc obiektywne zło jedynie wtedy gdy nie miałeś możliwości dowiedzieć się że to coś jest złem. Jeśli jednak miałeś możliwość dowiedzieć się tego, a nawet powinieneś to wiedzieć i Twoja niewiedza jest niewiedzą zawinioną to jednak grzeszysz. Myśląc w ten sposób mówinie co jest a co nie jest grzechem sprawia, że udzie po takiej nauce grzeszą a przed tą nauka nie grzeszyli. --- Znowuż ta Twoja absurdalna tautologia - grzeszą popełniając grzechy... Ale wg Ciebie to jak powinno być? Powinno być tak że grzeszysz choć nie wiesz że popełniasz zło i nie miałeś szansy dowiedzieć się że to zło? Czy może nie powinno się mówić co jest złem a co dobrem?
LS
le sz
29 października 2015, 02:50
Postaraj sie pomysleć rozsądnie. --- Po raz kolejny wykazujesz się brakiem rozsądnego myślenia a do mnie apelujesz o rozsądne myślenie? A niby to w jaki sposób wykazałem się brakiem rozsądku w myśleniu? Wiara, że mity żydowskie są jedyną prawdą to dopiero bzdura. --- Po raz kolejny stosujesz niegodziwe metody dyskusji. Najpierw wymyslasz jakąś bzdurę, a potem przypisujesz ją oponentowi i oznajmiasz że to bzdura. Owszem, wiara że mity żydowskie są jedyną prawdą to bzdura ale Kościół bynajmniej nie naucza, że mity żydowskie są jedyną prawdą! Jeśli twierdzisz, że coś istnieje powinieneś to udowodnić. --- A niby dlaczegóż to jedynie ja miałbym mieć obowiązek dowodzenia swoich twierdzeń, a Ciebie miałoby nie obowiązywać dowodzenie Twoich twierdzeń? Uważasz że powinien powszechnie obowiązywać dogmat o Twojej nieomylności? Jeśli nie potrafisz tego udowodnić to kłamiesz. --- Albo znowuż nie rozumiesz tego co piszesz albo znowuż usiłujesz robić wodę z mózgu wciskając nieprawdę jako rzekomą bezdyskusyjną prawdę. Zgodnie z taką "logiką" jak Twoja w/w to sam jesteś kłamcą bo nie potrafisz udowodnić swoich twierdzeń i oczekujesz że będą one przyjmowane na wiarę. Jeśli naprawdę nie rozumiesz używanych przez siebie słów z języka polskiego to sprawdź sobie w jakimkolwiek słowniku co oznacza określenie kłamać. Przekonasz się wówczas że kłamać oznacza mówić coś choć się wie że to nie jest prawda, a nie że mówić coś czego się nie potrafi udowodnić.
LS
le sz
29 października 2015, 03:02
Ja wierzę że istnieją nie tylko osobowe byty materialno-duchowe (takie jak np. człowiek) ale i osobowe byty niematerialne a Ty wierzysz że one nie istnieją, prawda? Ja wierzę że byt osobowy zwany Absolutem jest praprzyczyną wszystkiego i ma moc sprawczą, a Ty wierzysz że Absolut nie istnieje, prawda? I w czym moja wiara miałaby być gorsza od mojej? W czym ta Twoja wiara miałaby być lepsza od mojej skoro na swoje wierzenia nie masz absolutnie żadnych dowodów? Wg Ciebie sensowniej wierzyć jest że to co się dzieje nie ma żadnej przyczyny sprawczej i dzieje się bez powodu i bez celu, a ja wierzę że wszystko ma swoją przyczynę sprawczą i dzieje się z jakiegoś powodu i ma jakiś cel. To czyje wierzenia są sensowniejsze?
29 października 2015, 06:59
"wierzę że wszystko ma swoją przyczynę sprawczą i dzieje się z jakiegoś powodu i ma jakiś cel" I tu się z Tobą zgodzę. Przy czym jakiś powód i jakiś cel jest łatwo definiowalny. Tą przyczyną sprawczą jest pragnienie doświadczenia, a celem jest poznanie i zrozumienie. To ewolucja, rozwój. Trójca św. - Wiedza (Bóg Ojciec) - doświadczanie (Syn Boży) - bycie (Duch święty).
29 października 2015, 07:01
Pseudowywody przestaną być dla Ciebie pseudo, kiedy zaczniesz rozumieć to, w co wierzysz.
LS
le sz
29 października 2015, 07:19
A tak zawsze musi wciskać swoją bredniologię... Apage satana!
LS
le sz
29 października 2015, 07:21
Jak dotrze do Ciebie że to co wyznajesz to bredniologiczny bełkot to nie będziesz mi wmawiać że nie rozumiem w co wierzę. Apage satana!
29 października 2015, 07:23
"Nie popełniasz żadnego grzechu czyniąc obiektywne zło jedynie wtedy gdy nie miałeś możliwości dowiedzieć się że to coś jest złem." XLeszku, z Twoich słów na temat wiedzieć i nie wiedzieć czy coś jest złem (grzechem) płynie jasny wniosek, a mianowicie taki, że o tym czy coś jest grzechem Ty czy ogólnie rzecz biorąc chrześcijanie - pozwalacie decydować innym ludziom.  Zauważ zatem jak sztucznie wzbudzane jest w ludziach poczucie winy. ​Na czym wg Ciebie polegała misja Chrystusa na Ziemi?
29 października 2015, 07:31
Nie wmawiam Ci - obserwuję i naprowadzam.
LS
le sz
29 października 2015, 07:46
Bzdura. Równie dobrze mogłabyś twierdzić, że skoro można wiedzieć lub nie wiedzieć kiedy nastąpi wschód słońca to płynie z tego "jasny" wniosek, a mianowicie taki, że o tym kiedy następuje wschód słońca pozwala się decydować innym ludziom. Zauważ zatem jak Twoja bredniologia zamyka Cię na rozumienie nawet tak prostych rzeczy.
LS
le sz
29 października 2015, 07:51
Obłudna i zakłamana istoto... już nie po raz pierwszy najpierw autorytatywnie orzekasz przypisując mi coś negatywnego - tym razem że "pseudowywody przestaną być dla Ciebie pseudo, kiedy zaczniesz rozumieć to, w co wierzysz" -  a potem wypierasz się tego twierdząc że Ty nic nie orzekasz, nic nie wmawiasz, a tylko obserwujesz i naprowadzasz. Apage satana!
29 października 2015, 12:38
"Obłudna i zakłamana istoto.." w połączeniu z "autorytatywnie orzekasz przypisując mi coś negatywnego" jest wystarczającym dowodem Twoich projekcji. I ten rozpanoszony "satan" - Seeing All Things As Negative.  Sam poobserwuj siebie. Nikogo nie oszukasz.
29 października 2015, 12:45
Nietrafiony przykład. Ja obserwuję wschód słońca i ja obserwuję jego zachód, a nie zdaję się na to, że ktoś mi powie czy słońce wzeszło czy nie i tym bardziej czy popełniłam grzech zaobserwowaszy jego wschód.  Zauważ zatem jak Twoje zdawanie się na to, co powiedzą i jak nazwą to inni warunkuje Twoje myślenie. 
29 października 2015, 12:59
Ten ustalający zasady ma zawsze jakieś imię. Czasem jest nim Jahwe, czasem Allah, czasem Zeus, czasem Franciszek.  "Bóg" jak widzisz ma niejedno imię. Ty też ustalasz zasady XLeszku, więc można powiedzieć, że i Ty Nim jesteś. Rzecz jedynie leży w tym, że prawdziwy Bóg nie ustala żadnych zasad, którymi mają kierować się inni. On ustala w pełnym porozumieniu z Tobą (czy odwrotnie, bo jesteś Jednym z Nim) te zasady, któymi kierujesz się Ty. "Bóg", który narzucałby innym zasady jest bogiem w rozumieniu szefem, prezesem, władcą, papieżem, cesarzem, królem, zarządcą, rodzicem itp.  Życie nie narzuca zasad, Ono rządzi się pewnymi zasadami, by służyć, a nie by zarządzać. 
29 października 2015, 13:05
Czyli jak ja piszę doświadczanie, przeżywanie, wiedza, bycie to jest to bredniologia, ale jak Ty piszesz o swoich wierzeniach to jest to automatycznie jedyną objawioną prawdą, tak?   
LS
le sz
29 października 2015, 13:59
Przykład był dobry, tyle że Ty zmieniłaś mój przykład tak aby pasował do Twojego absurdalnego "rozumowania". Ja nie pisałem o tym czy Ty sama wiesz czy też inni Ci o tym mówią czy wzeszło słońce, ale o tym że możesz nie wiedzieć kiedy nastąpi wschód i że w związku z tym wg Ciebie, skoro można o czymś nie wiedzieć to oznacza to że pozwala się o tym decydować innym ludziom. Zauważ zatem jak Twoja bredniologia warunkuje nie tylko Twoje myślenie ale i zodlność do czytania ze zrozumieniem.
LS
le sz
29 października 2015, 14:25
Znowuż usiłujesz wciskać swoją bredniologię... Ten Ustalający Zasady wcale nie musi mieć żadnego imienia. Bo i niby skąd i po co? To że ludzie nazywają Go różnymi imionami wcale nie oznacza, że ma imię. A więc jak widzi On nie ma żadnego imienia, choć bywa różnie nazywany. Te ustalanie przez Ciebie i z Tobą - czy przeze mnie i ze mną - zasad to już kompletne brednie! Miałaś jakiś wpływ na zasadę zachowania masy czy energii lub na zasadę nieoznaczoności Heisenberga. A może na prawo powszechnego ciążenia czy zasady genetyki i dziedziczności?
LS
le sz
29 października 2015, 14:48
Czyli jak ja piszę doświadczanie, przeżywanie, wiedza, bycie to jest to bredniologia, ale jak Ty piszesz o swoich wierzeniach to jest to automatycznie jedyną objawioną prawdą, tak? --- Nie. Nic mi do tego jakie są Twoje doświadczania, przeżywania czy bycia. Bredniologia to jest propagowany przez Ciebie szereg wierzeń tak absurdalnych i niedorzecznych oraz ewidentnie niezgodnych z rzeczywistością że nie da się tego inaczej nazwać jak brednie - choćby to co ostatnio, że to nie Bóg ale to Ty ustalasz zasady. A to co ja piszę o swoich wierzeniach nie jest automatycznie jedyną objawioną komukolwiek do obowiązkowego wierzenia prawdą. Problem jednak w tym, że to Ty negujesz wszelkie odmienne niż Twoje - a więc np chrześcijańskie - doświadczanie i przeżywanie, i uznajesz to za wynik rzekomej ogłupiającej indoktrynacji i wzbudzania strachu itp. To Ty oznajmiasz że Twoje wierzenia to forma wyższej świadomości do której można dojść odrzucając np chrześcijaństwo będące rzekomo niższą świadomością. W dodatku, nawet naukowe twierdzenia odrzucasz - i nazywasz fałszywymi wierzeniami - jeśli tylko nie pasują do Twojej bredniologii, natomiast swoje brednioliogie nazywasz wiedzą.
LS
le sz
29 października 2015, 14:51
Obłudna i zakłamana istoto... TWOJE stwierdzenie wyrażone na mój temat: "pseudowywody przestaną być dla Ciebie pseudo, kiedy zaczniesz rozumieć to, w co wierzysz" jest MOJĄ projekcją? Sama siebie poobserwuj bo nikogo tu nie oszukasz, a oszukujesz jedynie samą siebie. Apage satana!
29 października 2015, 15:56
Poczekaj, czy Ty usiłujesz porównać zasięganie informacji o godzinie wschodu słońca u ludzi, którzy dajmy na to czynią to na podstawie obserwacji z zasięganiem opinii u innych ludzi dajmy na to księży, co oni sądzą (jeszcze na podstawie tego co pewnie dany papież oznajmił, że Bóg sądzi) na temat uczynku, którego się dopuściłeś - czy jest ono złem (grzechem) czy dobrem? No proszę Cię Leszku - przykład jest nietrafiony, wręcz absurdalny.
29 października 2015, 16:26
Bóg nie ma żadnego imienia, ale bywa różnie nazywany. Zgadzam się w pełni. A jednak domyślam się, że Ty wybrałeś wierzyć, że Bóg ma na imię Jezus (a może Jahwe nie wiem). Więc jak to jest? Ma wg Ciebie imię czy nie ma?  Rozumiem, że Ty uznajesz kogoś innego niż np. siebie za Boga, zgada się? 
29 października 2015, 16:45
"propagowany przez Ciebie szereg wierzeń" - poproszę o przykłady "nie Bóg ale to Ty ustalasz zasady" - przeinaczasz. Napisałam, że odbywa się to w porozumieniu, gdyż Bóg jest z człowiekiem jedno.  "to co ja piszę o swoich wierzeniach nie jest automatycznie jedyną objawioną komukolwiek do obowiązkowego wierzenia prawdą" - świetnie, że wreszcie to napisałeś. Jakim zatem prawem innym ludziom mówisz, że kłamią? "negujesz wszelkie odmienne niż Twoje - a więc np chrześcijańskie - doświadczanie i przeżywanie" - absolutnie nie neguję doświadczania i przeżywania. Zwracam jedynie uwagę na to, że oparte są one na przyjętych religijnych przekonaniach. Stąd np. strach czy poczucie winy może wynikać z przyjętego przez chrześcijanina przekonania, że jest to grzech śmiertelny czy, że Bóg go potępi za to, że cudzołożył. Tak, zdecydowanie nazwę to indoktrynacją, manipulacją i niskimi pobudkami istot, które nie kierują się światłem, a wręcz wprowadzają ciemność i niepokój w umysły ludzi. Żadna istota światła (wyższa świadomość) nie wybierze kogoś straszyć. Takie istoty wybierają komuś służyć i pomagać (patrz anioły).   "nawet naukowe twierdzenia odrzucasz - i nazywasz fałszywymi wierzeniami" - poproszę o przykłady
29 października 2015, 16:51
Zdajesz się być inteligentnym człowiekiem. Twoja inteligencja jednakże polega na przeinaczaniu. Nieuważny obserwator tego nie zauważy. Uważnego nie nabierzesz na swoje słowne gierki. 
29 października 2015, 18:34
To, że myślisz inaczej i kierujesz się innymi zasadami nie uprawnia Cię do nazywania ludzi zarozumiałymi ignorantami. Nazywając tak kogoś nie wystawiasz świadectwa tej osobie. Ty sam pokazujesz co nosisz w sobie. Jeżeli w kościele nauczyłeś się o szatanie, to stamtąd tę wiedzę przynosisz. Nie dziw się zatem, że mówimy Ci, że dałeś się oszukać, a przyjmij tę informację z wdziecznością.  Czego Ty bronisz? Instytucji, której wierni w ten sposób pozwalają sobie rozmawiać z drugim człowiekiem? Instytucji, której wierni noszą w sobie poczucie wyższości nad innymi ludźmi? Instytucji, której wierni nauczeni są upatrywania się zła, grzechu i szatana dookoła?    Ani Bazyli ani ja do niej nie należymy, a mimo wszystko potrafimy odnosić się z szacunkiem do rozmówcy i rozmawiać na temat, dyskutować o ideach i nie szastamy inwektywami pod adresem człowieka. Naprawdę nie zapala Ci się czerwona lampka XLeszku?  
LS
le sz
30 października 2015, 02:07
Nic nie mówiłem o żadnym zasięganiu opinii o tym co jest złem, a wyraźnie pisałem o braku wiedzy że coś jest złem: "Jeżeli nie wiesz że coś jest złem to nawet robiąc to z własnej woli nie popełniasz grzechu." oraz "Nie popełniasz żadnego grzechu czyniąc obiektywne zło jedynie wtedy gdy nie miałeś możliwości dowiedzieć się że to coś jest złem.". Zło jest złem a dobro jest dobrem niezależnie od tego co kto o tym sądzi. Ale nie zawsze wiemy co jest złem a co jest dobrem, i nie zawsze mamy możliwość by się o tym dowiedzieć. Jak widać, skoro brak Ci jakichkolwiek argumentów merytorycznych to jedynie jak zwykle usiłujesz mącić jak przystało na córkę ojca kłamstwa. Apage satana!
LS
le sz
30 października 2015, 02:27
Bóg nie ma żadnego imienia, ale bywa różnie nazywany. Zgadzam się w pełni. --- A to ciekawe bo jeszcze przed chwilą twierdziłaś coś zupełnie przeciwnego. I tak chyłkiem zmieniłaś zdanie? A jednak domyślam się, że Ty wybrałeś wierzyć, że Bóg ma na imię Jezus (a może Jahwe nie wiem). --- Wbrew temu co tu usiłujesz mącić to nie jest żadna kwestia wiary ale wiedzy. Choćbyś nie wiadomo jak zaprzeczała i mąciła, takie są fakty. Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba - w którego wierzę - często nazywany był/jest np. imieniem Jahwe - i to jest fakt. Tak samo faktem jest to, że w pewnym momencie poślubiona mężczyźnie o imieniu Józef kobieta o imieniu Maryja urodziła syna któremu rodzice nadali imię Jezus, i który potem został znany jako Jezus z Nazaretu i uznany za Pomazańca = Mesjasza = Chrystusa = Syna Bożego, a który został ukrzyżowany. Do wiary należy jedynie to że chrześcijanie wierzą iż jest On nie tylko prawdziwym człowiekiem ale i wcielonym Bogiem. Rozumiem, że Ty uznajesz kogoś innego niż np. siebie za Boga, zgada się? --- To już przecież dawno ustaliliśmy, że to nie ja lecz Ty uznajesz siebie za bóstwo.
LS
le sz
30 października 2015, 02:56
"propagowany przez Ciebie szereg wierzeń" - poproszę o przykłady --- Ileż razy mam w kółko powtarzać Twoje bredniologie? Podam jedynie parę znamiennych przykładów: - "Słowo stało się Ciałem" oznacza wg Ciebie że Jezus Chrystus zamienił się z energii w materię; - oprócz widzialnego światła istnieje takie światło które jest niewidzialne; - obserwowany obiekt wytwarza energię; - jesteś bogiem, Ty i bóg to jedno; - jesteś nieskończenie doskonała i wieczna; - masz moc tworzenia, możesz swoją myślą powoływać do istnienia; - Jezus Chrystus był zwyczajnym nauczycielem jakich było wielu; - Jezus wielokrotnie już przychodził na świat ale pod różnymi nazwiskami i nie został rozpoznany; - Jezus jest takim samym bogiem jak i Ty; - Ty posiadasz wyższą formę świadomości a ja tkwię w letargu; - itp itd, starczy tych Twoich bredniologicznych wierzeń... "nie Bóg ale to Ty ustalasz zasady" - przeinaczasz. Napisałam, że odbywa się to w porozumieniu, gdyż Bóg jest z człowiekiem jedno. --- Nawet jeśli tak to rozumieć to i tak brednią jest twierdzić że to Ty ustalasz zasady w porozumieniu z Bogiem lub że Bóg ustala zasady w porozumieniu z Tobą. cdn
LS
le sz
30 października 2015, 02:57
cd "to co ja piszę o swoich wierzeniach nie jest automatycznie jedyną objawioną komukolwiek do obowiązkowego wierzenia prawdą" - świetnie, że wreszcie to napisałeś. Jakim zatem prawem innym ludziom mówisz, że kłamią? --- Już o tym pisaliśmy a Ty ciągle mącisz. Mówię innym że kłamią nie wtedy gdy nie podzielają moich wierzeń ale wtedy gdy świadomie mówią nieprawdę. "negujesz wszelkie odmienne niż Twoje - a więc np chrześcijańskie - doświadczanie i przeżywanie" - absolutnie nie neguję doświadczania i przeżywania. Zwracam jedynie uwagę na to, że oparte są one na przyjętych religijnych przekonaniach. Stąd np. strach czy poczucie winy może wynikać z przyjętego przez chrześcijanina przekonania, że jest to grzech śmiertelny czy, że Bóg go potępi za to, że cudzołożył. Tak, zdecydowanie nazwę to indoktrynacją, manipulacją i niskimi pobudkami istot, które nie kierują się światłem, a wręcz wprowadzają ciemność i niepokój w umysły ludzi. --- No proszę. To zupełnie tak jak z tą pomrocznością jasną? Ty nic nie negujesz, a jedynie zwracasz uwagę że to wynika z religijnych przekonań będących skutkiem indoktrynacji i manipulacji spowodowanej niskimi pobudkami istot, które nie kierują się światłem, a wręcz wprowadzają ciemność i niepokój w umysły ludzi? Ale to przecież nie jest żadne negowanie obłudna i zakłamana istoto? "nawet naukowe twierdzenia odrzucasz - i nazywasz fałszywymi wierzeniami" - poproszę o przykłady --- Choćby to że nie istnieje żadne niewidzialne światło czy że duch, dusza nie są żadną energią mogącą materializować się w postaci cielesnej.
LS
le sz
30 października 2015, 03:00
A niby co przeinaczyłem? Ale KONKRETY proszę! Bo póki co to jedynie rzucasz wyssane z palca oskarżenia. Jak widać kłamstwo jest Twoją standardową metodą działania. Jak przystało na córkę ojca kłamstwa. Apage satana!
LS
le sz
30 października 2015, 03:23
To, że myślisz inaczej i kierujesz się innymi zasadami nie uprawnia Cię do nazywania ludzi zarozumiałymi ignorantami. --- Zgadza się. Tyle że wcale nie nazywam ignorantami tych którzy myślą inaczej i kierują się innymi zasadami. Zarozumiałymi ignorantami nazywam tych którzy wypowiadają się o czymś nie mając o tym zielonego pojęcia. Teraz wreszcie zrozumiałaś? Nazywając tak kogoś nie wystawiasz świadectwa tej osobie. Ty sam pokazujesz co nosisz w sobie. Jeżeli w kościele nauczyłeś się o szatanie, to stamtąd tę wiedzę przynosisz. Nie dziw się zatem, że mówimy Ci, że dałeś się oszukać, a przyjmij tę informację z wdziecznością. --- Jak ja osobę nie mającą pojęcia o czym mówi nazywam zarozumiałym ignorantem to jedynie wystawiam sobie świadectwo? I ta osoba nie powinna bynajmniej przyjmować tego z wdzięcznością? Ale jak ktoś mówi mi że moja wiedza jest fałszywa gdyż dałe się oszukać przez Kościół to ten ktoś już nie wystawia sobie w ten sposób świadectwa ale ja powinienem to przyjąć z wdzięcznością? To szczyt bezczelności czy zakłamania i obłudy z Twojej strony? Czego Ty bronisz? Instytucji, której wierni w ten sposób pozwalają sobie rozmawiać z drugim człowiekiem? Instytucji, której wierni noszą w sobie poczucie wyższości nad innymi ludźmi? --- I zapewne objawem tego mojego noszenia w sobie poczucia wyższości nad innymi ludźmi jest TWOJE nie raz komunikowane tu poczucie, że osiągnęłaś wyższą formę świadomości a nie podzielający Twoich bredniologicznych poglądów tkwią w letargu? I oznajmianie tego jest tą lepszą formą rozmowy z człowiekiem? cdn
LS
le sz
30 października 2015, 03:24
cd Instytucji, której wierni nauczeni są upatrywania się zła, grzechu i szatana dookoła?  --- A wg Ciebie powinienem identyfikować się z prezentowanym tu przez Ciebie bredniologicznym bełkotem? Ani Bazyli ani ja do niej nie należymy, a mimo wszystko potrafimy odnosić się z szacunkiem do rozmówcy i rozmawiać na temat, dyskutować o ideach i nie szastamy inwektywami pod adresem człowieka. --- Czy Ty jesteś tak zakłamana i obłudna że naprawdę wierzysz w to co piszesz? Oznajmianie że ktoś tkwi w letargu to wg Ciebie jest ta wyższa forma szacunku? Naprawdę nie zapala Ci się czerwona lampka XLeszku? --- Ależ zapala! Od samego początku zapala! I nie ukrywałem tego! Czerwona lampka zapala mi się jak czytam Twoje bredniologiczne wywody usiłujące rozwalać chrześcijaństwo ale dla niepoznaki ukrywające się pod chrześcijańskimi pojęciami. Apage satana!
30 października 2015, 06:58
Zatem żyjesz iluzją niewiedzy, XLeszku, a przecież jest ona w Tobie. Komu pozwolisz zadecydować o tym czy to, co uczyniłeś jest dobrem czy złem? Jeżeli komuś innemu - wracamy do punktu wyjścia - pozwalasz innym o tym decydować. Nie zasięgając wiedzy w tym temacie od kogoś innego - Ty decydujesz i wcale a wcale nie musisz tego nazywać ani dobrem ani złem, a po prostu doświadczeniem.  Pojęcia dobra i zła są względne XLeszku i zmieniają się w zależności od okoliczności, od kultury czy od szerokości geograficznej. Kiedy jako uczeń podpowiedziałeś coś przyjacielowi na kartkówce - z pewnością przekonany byłeś, że pragnąc mu pomóc czynisz dobrze. A czy tak sam mogłoby to zostać odebrane przez nauczyciela?  To samo dotyczy wszelkich innych czynów. A jeśli czyn nie zostanie nazwany ani dobrem ani złem? Np. jedzenie kotleta w środę. Dotąd przyjąłeś myśleć po kimś, że w w piątek byłoby to grzechem (tak zadecydował ktoś inny). Dlaczego w środę nie zastanwiasz się nad tym tylko po prostu zjadasz go na obiad? W środę ani to dobre ani złe, prawda? No chyba, że tym razem jesteś wegetarianinem, który jedzenie mięsa w ogóle postrzega jako "dokładanie ręki do zabijania zwierząt" - to znów odrębna historia, ale pozwala Ci spojrzeć na doświadczenia szerzej. 
30 października 2015, 07:14
XLeszku powiem więcej -  teraz wpadł mi w ręce artykuł - wegetarianizm właśnie został uznany przez WHO za chorobę psychiczną! Sama jestem, więc cóż mogę powiedzieć - miło mi :) Czy powinnam uznać się za chorą, bo ktoś tak zadecydował przez podniesienie ręki? Nie, ja nie pozwalam innym o tym decydować. Kiedyś przegłosowano tam, że homoseksualizm nie jest chorobą. Równie dobrze za chwilę będą głosować czy pisanie na forum nią jest albo chodzenie do restauracji albo głaskanie kota... Niczym się widzisz to nie różni od religijnych ustaleń, co jest grzechem a co jeszcze nie. Daj spokój. A prospos kotów - życzę wszystkim kotom i ich włascicielom dużo radości z okazji ich międzynarodowego dnia dzisiaj. :) 
30 października 2015, 07:19
Wcale nie sądziłam inaczej. Boga nazywam Życiem, Mądrością, Miłością, Wolnością, Spokojem, Zrozumieniem, Cierpliwością, Radością, Współodczuwaniem... - te nazywam Ojcem. I na tej podstawie twierdzę, że jest w każdym z nas, że jesteśmy z Nim Jednym. Chrystus mówił "Ja i Mój Ojciec Jedno jest". Ja też tak mówię. Czy teraz rozumiesz? 
LS
le sz
30 października 2015, 09:20
Już n razy odpowiadałem tłumacząc Ci że Twój "wniosek" iż pozwalam komuś decydować o tym co jest dobrem a co złem jest absurdalny. a Ty z uporem maniaka pleciesz swoje i nakręcasz się w rozwijaniu swojej bredniologii. Pamiętam jak kiedyś dowodząc że nie ma obiektywnego zła czy dobra zapędziłaś się do stwierdzenia, że nawet jak ktoś Ciebie obije i okradnie czy wręcz zamorduje to nie będzie to obiektywne zło. A nawet gwałcenie dzieci przez pedofila nie uznałaś za obiektywne zło. I trzeba mieć coś nie po kolei aby jawnie wygłaszać tak idiotyczne stwierdzenia. Powtarzam więc: to czy coś jest dobrem lub złem nie zależy od tego co my o tym wiemy czy myślimy. Zrozumiałaś wreszcie?
30 października 2015, 12:33
W tej rozmowie jedynym, który rzuca wyssane z palca oskarżenia jesteś Ty.
30 października 2015, 12:41
Z niczym nie musisz się identyfikować, nikt Cię do niczego nie zmusza.  To, że tkwisz w letargu to obserwacja a nie pozbawianie Cię szacunku. Sam do siebie go nie masz skoro wydaje Ci się, że pisanie o kimś, że jest obłudny i zakłamany automatycznie postawi Cię w korzystnym świetle.     Rozwalać chrześcijaństwo? Ty sam to robisz. Nie dziw się, że ludzie odchodzą z Kościoła. Oni przejrzeli na oczy. Ty jeszcze nie.  
30 października 2015, 12:51
"Zarozumiałymi ignorantami nazywam tych którzy wypowiadają się o czymś nie mając o tym zielonego pojęcia." Gratuluję rozeznania i poczucia odpowiedzialności za swoje słowa.  "jak ktoś mówi mi że moja wiedza jest fałszywa gdyż dałe się oszukać przez Kościół to ten ktoś już nie wystawia sobie w ten sposób świadectwa" - szatan ma kosmaty ogon? skąd wiesz?  "osiągnęłaś wyższą formę świadomości a nie podzielający Twoich bredniologicznych poglądów tkwią w letargu?" - Powiedziałbyś to Chrystusowi?  
30 października 2015, 13:02
"Mówię innym że kłamią nie wtedy gdy nie podzielają moich wierzeń ale wtedy gdy świadomie mówią nieprawdę." - skąd Ty możesz wiedzieć czy ktoś w ogóle mówi nieprawdę? Bo co, bo kłóci się to z Twoją prawdą czy z Twoimi wierzeniami? Nie Tobie mówić fałszywe świadectwo na temat bliźniego swego ani osądzanie go i nazywanie jakkolowiek, chrześcijaninie.   "Choćby to że nie istnieje żadne niewidzialne światło czy że duch, dusza nie są żadną energią mogącą materializować się w postaci cielesnej." - co takiego???
LS
le sz
30 października 2015, 15:30
Najpierw oznajmiasz swoje brednie, a gdy wykazuję Ci że to nieprawda, to oznajmiasz że nigdy nie sądziłaś inaczej niż ja... a następnie wygłaszasz kolejną porcję swoich bredni. I zupełnie bez związku oznajmiasz że na tej podstawie twierdzisz że jesteśmy z Bogiem Jednym... ale "na tej" to znaczy na jakiej? Na tej podstawie że sobie jakoś Boga nazywasz twierdzisz że i Ty i ja jesteśmy z Nim Jednym? A jak sobie mnie jakoś ponazywasz to na tej podstawie też będziesz twierdzić że jesteś ze mną jednym? Żenada... I jeszcze jedno. Już wielokrotnie, bez jakichkolwiek skrupułów negowałaś to co mówi Biblia. Ale jak do czegoś Ci to pasuje to przywołujesz słowa Biblii jako argument mający rzekomo dowodzić słuszności tego co sobie ubzdurałaś. Mało tego! Potrafisz nawet nakłamać wkładając w usta Jezusa słowa których nie powiedział i beztrosko zignorować wytknięcie tego. Tak samo i teraz, przypisujesz Jezusowi zwrot którego nie wypowiadał ale chcesz go wykorzystać w swoim absurdalnym "rozumowaniu". Wg Ciebie, jak Jezus stanowi jedno z Ojcem to jest to dowód na Twoją boskość, dowód na to że Ty stanowisz jedno z Bogiem. Czy teraz widzisz wreszcie idiotyczność swojego "rozumowania"?
LS
le sz
30 października 2015, 15:45
skąd Ty możesz wiedzieć czy ktoś w ogóle mówi nieprawdę? Bo co, bo kłóci się to z Twoją prawdą czy z Twoimi wierzeniami? --- Nie twierdzę że zawsze da się stwierdzić iż coś jest nieprawdą i ktoś kłamie. Czasami jednak da się to stwierdzić. I wbrew Twoim ciągłym insynuacjom nie chodzi bynajmniej o jakieś moje wierzenia ale o FAKTY. Nie Tobie mówić fałszywe świadectwo na temat bliźniego swego ani osądzanie go i nazywanie jakkolowiek, chrześcijaninie. --- Ależ oczywiście że nie mnie mówić fałszywe świadectwo. Fałszywe świadectwa to Twoja domena i takich jak Ty. "Choćby to że nie istnieje żadne niewidzialne światło czy że duch, dusza nie są żadną energią mogącą materializować się w postaci cielesnej." - co takiego??? --- Przecież to to są przykłady Twoich brednoogicznych twierdzeń których dowodzeniu poświęciłaś nie jeden wpis. A teraz udajesz wielkie zdziwienie? Oj, nieładnie - ale znamiennie dla Ciebie... Mam odszukać i zalinkować?
30 października 2015, 15:45
Jeżeli chcesz dalej obstawać przy swoim, że Bóg stworzył obiektywne zło, to Twoja sprawa. Ja bym na Twoim miejscu w to Boga nie mieszała, ale jeśli tak wybierasz, to nie miej żalu do Niego. 
30 października 2015, 15:47
Przeczytałam tylko początek i odpuściłam czytanie reszty. Nie zamierzam w tym uczestniczyć.
30 października 2015, 15:50
Początek wystarczy, by nie odpisywać.
LS
le sz
30 października 2015, 15:52
Zarozumiałymi ignorantami nazywam tych którzy wypowiadają się o czymś nie mając o tym zielonego pojęcia." Gratuluję rozeznania i poczucia odpowiedzialności za swoje słowa. --- Nie ma czego gratulować. Jak ktoś jest zarozumiałym ignorantem to nie potrzeba wielkiego rozeznania. A odpowiedzialność za swoje słowa mam. To zarozumiałym ignorantom jej brakuje, dlatego kompromitują się plotąc głupstwa. "jak ktoś mówi mi że moja wiedza jest fałszywa gdyż dałe się oszukać przez Kościół to ten ktoś już nie wystawia sobie w ten sposób świadectwa" - szatan ma kosmaty ogon? skąd wiesz? --- A niby gdzie i kiedy twierdziłem że szatan ma kosmaty ogon? Tego rodzaju bredniologicznymi zarzutami sama sobie wystawiasz kolejne świadectwo. "osiągnęłaś wyższą formę świadomości a nie podzielający Twoich bredniologicznych poglądów tkwią w letargu?" - Powiedziałbyś to Chrystusowi? --- Mnie się pytasz? Przecież to TY twierdziłaś że osiągnęłaś wyższą formę świadomości a tacy jak ja tkwią w letargu. Więc nie odwracaj kota ogonem obłudna i zakłamana istoto.
LS
le sz
30 października 2015, 16:04
Z niczym nie musisz się identyfikować, nikt Cię do niczego nie zmusza. --- A czy ja twierdziłem że muszę? że ktoś mnie zmusza? Skąd taka insynuacja? Ale dzięki Ci, o boska istoto, że łaskawie pozwalasz mi nie identyfikować się z Twoją bredniologią To, że tkwisz w letargu to obserwacja a nie pozbawianie Cię szacunku. Sam do siebie go nie masz skoro wydaje Ci się, że pisanie o kimś, że jest obłudny i zakłamany automatycznie postawi Cię w korzystnym świetle.    --- Znowuż "refleksje" znamienne dla Ciebie i Twojej bredniologii... Jak TY twierdzisz, że ktoś tkwi w letargu to jest to obserwacja, a nie pozbawianie szacunku? Ale jak ja stwierdzę że jesteś obłudna i zakłamana to coś takiego już oczywiście absolutnie nie jest obserwacją a jest jedynie pozbawianiem szacunku? Takie Twoje "refleksje" są ewidentnym potwierdzeniem tego iż jesteś obłudna i zakłamana. Rozwalać chrześcijaństwo? Ty sam to robisz. Nie dziw się, że ludzie odchodzą z Kościoła. Oni przejrzeli na oczy. Ty jeszcze nie. --- Ja rozwalam chrześcijaństwo bo jeszcze nie przejrzałem na oczy i nie odszedłem z Kościoła? a Ty zapewne je budujesz bo odeszłaś z Kościoła i plujesz na Kościół? Co za obłędna logika... logika godna córki ojca kłamstwa...
30 października 2015, 16:09
Wiem, że mówię prawdę, więc nie będę Cię już pytać o to, w którym FAKCIE ja Cię niby okłamałam. Najzwyczajniej w świecie nie interesuje mnie rozmowa z kimś, kto przeinacza czyjeś słowa, stosuje obraźliwe epitety i nie ma woli zrozumienia.
30 października 2015, 17:08
Dodam jeszcze perełkę - Twoją wypowiedź sprzed roku, której udzieliłeś KiTowi: "najpierw opisujesz co WG CIEBIE jest czy nie jest grzechem, a potem oznajmiasz że na szczęście nie ludzie ani KK określają co jest grzechem. No to kto Ty jesteś? Nad-ludź? Nadczłowiek? Że to nie ludzie określają ale Ty masz własne zdanie i Ty uznajesz się za kompetentnego do określania co jest grzechem? Masz rację, Kosciół nie określa co jest grzechem, Kościół jedynie INFORMUJE co jest grzechem. I robi to na mocy swojego Urzędu Nauczycielskiego. A Ty na mocy czego uznajesz się za mądrzejszego od Kościoła? Na mocy tego że nie podoba Ci się co mówi Kościół, więc uwierzyłeś szatanowi, że jak zerwiesz zakazany owoc i sam będziesz sobie ustalał co jest dobrem, a co złem to będziesz szczęśliwy?" Zatem XLeszku - jak przykładny wierny informuj się dalej w Kościele czyli swoim Urzędzie Nauczycielskim co jest grzechem a co nie skoro uważasz, że ci, którzy tego nie robią są nadludźmi. Ja powiem Ci tylko, że oni nie są nadludźmi, oni wiedzą Kim są. Czy zatem w Kościele są nadludzie? Nie, są w nim ci, którzy nie wiedzą Kim są.  Jesteś katolikiem, więc opierasz swoją wiedzę (sic! informację!) w temacie grzechu i zła na tym co Ci w Kościele powiedzą. Samo pojęcie grzechu nie jest Twoim pojęciem, a wprowadzonym przez istoty ciemności.   A zakazany owoc to Ty wciąż wybierasz zrywać, bo wciąż chcesz wiedzieć i nazywać co jest dobrem a co złem i dlatego tak słuchasz się Kościoła. Bóg tego nie polecał. 
LS
le sz
30 października 2015, 18:10
A niby w którym to miejscu obstawałem przy twierdzeniu, że Bóg stworzył obiektywne zło? Zacytuj! Zalinkuj! Nie zrobisz tego! Bo nic takiego nie twierdziłem i to są jedynie Twoje wymysły. A mało tego! Już Ci kilka razy o tym kiedyś pisałem więc doskonale to wiesz, a więc zwyczajnie bezczelnie kłamiesz! Apage satana!
LS
le sz
30 października 2015, 18:20
Nie podałaś linku więc nie jestem w stanie sprawdzić ani kontekstu ani autentyczności tej w/w rzekomo mojej wypowiedzi. A biorąc pod uwagę to jak potrafiłaś fałszować nawet teksty rzekomo cytowane z Biblii a nawet rzekome wypowiedzi Jezusa, to niestety nie mam zaufania do autentyczności tego co zacytowałaś. Ale nawet założywszy że zacytowałaś prawdziwie to dodałaś w ten sposób jedynie kolejną perełkę swojej złej woli lub głupoty gdyż komentarz który dodałaś ma się nijak do tekstu cytatu. W cytacie jest mowa iż ktoś najpierw określa co WG NIEGO jest czy nie jest grzechem, a potem oznajmia że to nie ludzie określają co jest grzechem - i z tego wynika wniosek, że skoro choć nie ludzie określają to on jednak określa, to w takim razie nie jest człowiekiem. A kim w takim razie jest? Nie-ludź czyli Nad-ludź? Nad-człowiek? Reszty bredniologii nie komentuję Apage satana!
LS
le sz
30 października 2015, 18:24
Twoja standardowa metoda. Wydaje Ci się że jak będziesz udawać że nic się nie stało to będzie OK. Jak dociera do Ciebie że się skompromitowałaś i nie masz już żadnych argumentów to podkulasz ogon i udajesz że Ciebie nie ma... ale niestety po pewnym czasie pojawiasz się jak gdyby nic i udając że nic się nie stało apiać pleciesz swoją bredniologię.
LS
le sz
30 października 2015, 18:28
Prawda że kompromitujące Cię... ale sama chciałaś abym podał przykłady. Znamienne że nawet nie domagasz się linków do źródeł. Wydaje Ci się, że jak będziesz udawać że nic się nie stało to będzie OK? Jak dociera do Ciebie że się skompromitowałaś i nie masz już żadnych argumentów to podkulasz ogon i udajesz że Ciebie nie ma... Ale niestety, po pewnym czasie pojawiasz się jak gdyby nic, i udając że nic się nie stało apiać pleciesz swoją bredniologię.
LS
le sz
30 października 2015, 18:34
Zakłamanie i obłuda do n-tej potęgi. Poprzednio strofowałaś mnie: "skąd Ty możesz wiedzieć czy ktoś w ogóle mówi nieprawdę? Bo co, bo kłóci się to z Twoją prawdą czy z Twoimi wierzeniami?" a teraz oznajmiasz o sobie: "Wiem, że mówię prawdę [...]" i jakoś nie przychodzi Ci do głowy zapytać samej siebie skąd Ty możesz wiedzieć czy ktoś w ogóle mówi prawdę... Apage satana!
30 października 2015, 19:28
Skoro wierzysz, że Bóg jest stwórcą wszystkiego i twierdzisz zarazem, że istnieje obiektywne zło, to jak to w końcu jest wg Ciebie? Kto je stworzył? 
30 października 2015, 19:45
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1818,papiez-zmienil-doktryne-00.html Proszę bardzo oto link.  Już pisałam wcześniej, że pozwalasz sobie na to, by ktoś inny (tu Kościół) decydował za Ciebie, robił rozeznanie (informował Cię mówiąc Twoim językiem) co jest grzechem. Wypierałeś się tego (napisałeś "bzdura"), a jednak potwierdziłeś, że zdajesz się na wiedzę ludzi Kościoła - innych ludzi. Potwierdzają to też Twoje słowa "Nie popełniasz żadnego grzechu czyniąc obiektywne zło jedynie wtedy gdy nie miałeś możliwości dowiedzieć się że to coś jest złem." Piszesz coś, czemu potem temu zaprzeczasz, tylko po to, by napisać drugiemu, że kłamie? To nie jest poziom dyskusji, który aprobuję, więc albo ją zakończmy albo bądźże uczciwy wobec siebie przynajmniej.  
30 października 2015, 19:46
bez temu*
30 października 2015, 19:49
Nie. Nie wybieram kontynuować dyskusji z kimś, kto zachowuje się w niej niegodziwie.
30 października 2015, 19:56
Nie Leszku, nic mnie nie kompromituje. Po prostu moja wiedza jest dla Ciebie bredniologią, a dla mnie Twoją zastosowaną w praktyce. Ty zdobyłeś wiedzę w Kościele, lecz jej nie zastosowałeś. 
30 października 2015, 20:04
Skoro ja mówię prawdę, to Ty możesz w to wierzyć lub nie. Nazywanie zaś tego, co mówię kłamstwem jest niegodziwe, gdyż tylko z tej przyczyny, że nie wierzysz, że mówię prawdę jest zbyt daleko wysuniętym wnioskiem, iż jakoby kłamię. Podawałam Ci już przykład z Kopernikiem. Podam następny, bo widzę, że nie rozumiesz albo używając Twojej terminologii - celowo mącisz. Gdybym napisała Ci "jestem kobietą", mógłbyś w to wierzyć lub nie. Napisanie jednak "kłamiesz" byłoby tak samo niegodziwe jak reszta tego typu Twoich wypowiedzi.
30 października 2015, 20:22
XLeszek zapytuje: "A wg Ciebie powinienem identyfikować się z prezentowanym tu przez Ciebie bredniologicznym bełkotem?" Milosc odpowiada:  "Z niczym nie musisz się identyfikować, nikt Cię do niczego nie zmusza." XLeszek konstatuje: "A czy ja twierdziłem że muszę? że ktoś mnie zmusza? Skąd taka insynuacja? Ale dzięki Ci, o boska istoto, że łaskawie pozwalasz mi nie identyfikować się z Twoją bredniologią" Wybacz Leszku, ale nie chce mi się prowadzić tego typu rozmów. Nie zamierzam poświęcać uwagi tego typu gierkom.  Co do szacunku - próbujesz swój zbudować na tym, że umniejszasz drugiemu. Nie tędy droga. Mnie nie odbierzesz tego, co mam w sobie. Nie zdobędziesz więcej kosztem drugiego. Wręcz przeciwnie - wykażesz, że masz poczucie niedoboru.  Co do chrześcijaństwa - rozwalasz je od środka, bo nie na cytowaniu słów miało ono polegać, a na zastosowaniu w praktyce. Sposób prowadzenia rozmowy z drugim człowiekiem pokazuje jak daleki jest on od praktycznego zastosowania wyuczonych formułek. 
LS
le sz
31 października 2015, 21:56
Już poprzednio (2015-10-30 15:45:57) kłamliwie insynuując oznajmiłaś: "Jeżeli chcesz dalej obstawać przy swoim, że Bóg stworzył obiektywne zło, to Twoja sprawa." I już poprzednio (2015-10-30 18:10:02) odpisując Ci zaprotestowałem że to nieprawda!: "A niby w którym to miejscu obstawałem przy twierdzeniu, że Bóg stworzył obiektywne zło? Zacytuj! Zalinkuj! Nie zrobisz tego! Bo nic takiego nie twierdziłem i to są jedynie Twoje wymysły. A mało tego! Już Ci kilka razy o tym kiedyś pisałem więc doskonale to wiesz, a więc zwyczajnie bezczelnie kłamiesz!" I co? Ano jak grochem o ścianę. Oczywiście wbrew mojej prośbie nie podałaś żadnego linku do takiego mojego stwierdzenia. Nie podałaś bo to niemożliwe gdyż nic takiego nie twierdziłem. Za to po raz n-ty pozwoliłaś sobie na insynuację jakobym tak twierdził. I dziwisz się że w takich sytuacjach jak ta zarzucam Ci kłamstwo? cdn
LS
le sz
31 października 2015, 21:59
cd Ponieważ już nie raz odpowiadałem na pytanie skąd zło, to odpowiem ponownie jedynie ze względu na innych czytających bo Ty zapewne i tak to olejesz po raz kolejny. Najkrótsza odpowiedź byłaby taka: zło nie jest bytem lecz negatywną wartością etyczną jakiegoś czynu, więc nie istnieje jako byt, a więc nie zostało przez nikogo stworzone. To obdarzone wolną wolą byty osobowe mogą dokonywać wyboru czynienia czegoś co będzie miało wartość moralną nazywaną złem. Twój problem polega na tym, że świadomie lub nieświadomie mieszasz i mylisz pojęcia, a bez ich rozróżniania nie da się sensownie mówić na temat kwestii istnienia zła. Odpowiadając na filozoficzne pytania dotyczące istnienia należy używać filozoficznych pojęć takich jak np. byt, czyli coś co jest, coś co istnieje, w przeciwieństwie do tego co nie jest bytem, tego co jest niebytem - nie-bytem, a więc nie istnieje. Zupełnie czym innym jest przecież stworzony byt, a zupełnie czym innym jest to co ten byt robi - skoro Kain zabił Abla to będziesz twierdzić, że to nie dlatego że Kain miał wolną wolę ale dlatego, że Bóg stworzył morderstwo? I zauważ pewien paradoks: mówimy "jest niebytem" czyli "nie istnieje", "nie jest". To jest tak jak np. z mówieniem o próżni. Próżnia, jak sama nazwa wskazuje, dotyczy czegoś próżnego, czegoś pustego, a więc pewnego braku. Próżnia jest to przestrzeń w której nic nie ma. A więc mówiąc: "tam jest próżnia", de facto mówimy: "tam jest nic nie ma". Jeżeli przykładowo pedofil gwałci dziecko to jego czyn jest obiektywnym złem (tak, pamiętam, wg Ciebie nie jest złem...) - ale nie oznacza to przecież iż ktokolwiek przy zdrowych zmysłach będzie twierdził, że Bóg stworzył "gwałcenie dzieci" i teraz jakiś pedofil może gdzieś "nabyć" te "gwałcenie dzieci" i jakieś zdybane przez siebie dziecko "poddawać" temu "gwałceniu dzieci". cdn
LS
le sz
31 października 2015, 22:00
cd Tak jest, Bóg jest Stwórcą wszystkiego co istnieje, czyli że Bóg jest Stwórcą wszelakich bytów. Ale te istniejące byty mają jakieś swoje właściwości, byty materialne mogą np. mieć pewien ciężar czy temperaturę. Ale ani ciężar ani temperatura nie są żadnymi bytami! Nie istnieje taki byt który jest ciężarem czy temperaturą. Temperatura czy ciężar to są wyłącznie pewne cechy, pewne właściwości innych istniejących bytów. I tak samo jest z dobrem czy złem. W tym ścisłym znaczeniu pojęcia istnienia, skoro nie istnieją żadne byty będące dobrem czy złem, to nie istnieje dobro czy zło. Istnieją jednak byty do których właściwości należy dobro lub zło. Niektóre z tych bytów mogą charakteryzować się tak wielkim nasileniem tych cech, że mogą być wręcz utożsamiane z daną cechą. Przecież nawet o niektórych ludziach czyniących wiele dobra mówi się czasem, że są chodzącą dobrocią - tak samo jak o czyniących wiele zła mówi się że są uosobieniem zła. I tak np. Bóg, skoro charakteryzuje się tak przeogromną, że wręcz niewyczerpalną, nieskończoną dobrocią, to jest utożsamiany z tą dobrocią - mówi się nawet że Bóg jest Dobrocią. A np. szatan charakteryzuje się tak przeogromnym złem, że jest wręcz utożsamiany z tym złem i mówi się nawet że szatan to jest upersonifikowane/osobowe zło.
LS
le sz
31 października 2015, 22:04
Proszę bardzo oto link. Już pisałam wcześniej, że pozwalasz sobie na to, by ktoś inny (tu Kościół) decydował za Ciebie, robił rozeznanie (informował Cię mówiąc Twoim językiem) co jest grzechem. Wypierałeś się tego (napisałeś "bzdura"), a jednak potwierdziłeś, że zdajesz się na wiedzę ludzi Kościoła - innych ludzi. Potwierdzają to też Twoje słowa "Nie popełniasz żadnego grzechu czyniąc obiektywne zło jedynie wtedy gdy nie miałeś możliwości dowiedzieć się że to coś jest złem." --- Link jest, owszem, ale gdzie tam jest te rzekome moje stwierdzenie potwierdzające iż zdaję się na ludzi Kościoła by decydowali za mnie co jest złem? Przecież tam NIE MA nic takiego! Liczysz na to że zrobisz komuś wodę z mózgu? Piszesz coś, czemu potem temu zaprzeczasz, tylko po to, by napisać drugiemu, że kłamie? To nie jest poziom dyskusji, który aprobuję, więc albo ją zakończmy albo bądźże uczciwy wobec siebie przynajmniej. --- Sama bądź uczciwa choć wobec samej siebie i nie zapieraj się w raz walniętej głupocie brnąc w coraz to kolejne kłamstwa i przeinaczenia. Uważasz że to jest właściwy poziom dyskusji gdy rzucasz jakąś nieprawdę, a gdy Ci wykazuję że to nieprawda to pomijasz to milczeniem ale rzucasz kolejną nieprawdę, a jak wykażę Ci że i to jest nieprawdą to rzucasz kolejną i kolejną, z braku argumentów uciekając się do przeinaczania moich wypowiedzi? Uważasz że jak mącisz twierdząc iż jeśli ktoś się o czymś gdzieś dowiaduje to znaczy to że pozwala innym decydować o tym za siebie to jest to właściwy poziom dyskusji? Właściwym wg Ciebie poziomem dyskusji jest to że jako argument podajesz link pod którym rzekomo stwierdziłem coś co potwierdza Twój pogląd ale wbrew Twoim twierdzeniom jakoś nie można doszukać się tego co rzekomo stwierdziłem? Mam się łudzić, że to nie są Twoje perfidne manipulacje i fałszerstwa, gdyż Ty "tylko" nie jesteś w stanie rozróżniać pojęć i pleciesz sama nie wiesz co? cdn
LS
le sz
31 października 2015, 22:05
cd Zaczęliśmy od mojego stwierdzenia: "Nie popełniasz żadnego grzechu czyniąc obiektywne zło jedynie wtedy gdy nie miałeś możliwości dowiedzieć się że to coś jest złem". I nie podałaś ANI JEDNEGO merytorycznego argumentu, a jedynie ciągle usiłujesz mącić, a to przeinaczając sens mojej wypowiedzi (że jak nie wiem i usiłuję się dowiedzieć to znaczy że pozwalam innym decydować o tym co jest złem), a to usiłując uciec od tematu w swoje inne równie fałszywe twierdzenia (że Bóg stworzył zło). Naprawdę nie jesteś w stanie zrozumieć, że NIKT - ani Ty ani ja ani Papież - nie decyduje o tym co jest dobrem a co złem? Czy jedynie nie jesteś w stanie przyznać że nie miałaś i nie masz racji?
LS
le sz
31 października 2015, 22:07
Jak nie masz argumentów merytorycznych to uznajesz że zachowałem się niegodziwie?
LS
le sz
31 października 2015, 22:11
Nieprawda. Kompromituje Ciebie cała lista Twoich bredniologicznych wypowiedzi - a podałem tylko niektóre wybrane. I co znamienne, nie zakwestionowałaś jej.
LS
le sz
31 października 2015, 22:14
Skoro ja mówię prawdę, to Ty możesz w to wierzyć lub nie. --- Twoje podawane autorytatywnie do wierzenia orzeczenia dogmatyczne, że mówisz prawdę nie robią na mnie żadnego wrażenia. Nazywanie zaś tego, co mówię kłamstwem jest niegodziwe, gdyż tylko z tej przyczyny, że nie wierzysz, że mówię prawdę jest zbyt daleko wysuniętym wnioskiem, iż jakoby kłamię. --- Niegodziwym kłamstwem to jest Twoje notoryczne powtarzanie, że to co mówisz nazywam albo bredniologią albo kłamstwem dlatego że w to nie wierzę. Już Ci nie raz tłumaczyłem, że o kłamstwie mówię wtedy gdy z premedytacją mówisz coś o czym wiesz że prawda jest inna. Podawałam Ci już przykład z Kopernikiem. --- Bzdura. Żadnego przykładu z Kopernikiem nie podawałaś. To że napisałaś coś co rzekomo dotyczyło Kopernika nie miało żadnego związki z tym o czym mówimy. Podam następny, bo widzę, że nie rozumiesz albo używając Twojej terminologii - celowo mącisz. Gdybym napisała Ci "jestem kobietą", mógłbyś w to wierzyć lub nie. Napisanie jednak "kłamiesz" byłoby tak samo niegodziwe jak reszta tego typu Twoich wypowiedzi. --- Owszem, gdybyś napisała jedynie że jesteś kobietą to mógłbym w to jedynie wierzyć lub nie wierzyć. Jeśli jednak w innym miejscu napisałabyś coś co zaprzeczałoby temu że jesteś kobietą to miałbym pełne prawo stwierdzić że kłamiesz.
LS
le sz
31 października 2015, 22:18
[...] Wybacz Leszku, ale nie chce mi się prowadzić tego typu rozmów. Nie zamierzam poświęcać uwagi tego typu gierkom. --- Szkoda, że pominęłaś początek i w ten sposób zafałszowałaś sens w/w, ale to znamienna dla Ciebie manipulacja. Uzupełnię jednak to co pominęłaś. Zaczęło się od tego, że w dn. 2015-10-29 18:34:22 po raz kolejny plując na Kościół i oznajmiając mi że pownieniem być Ci z tego powodu wdzięczny(sic!) napisałaś mi krytykując moją obronę nauczania Kościoła: "Czego Ty bronisz? Instytucji, której wierni w ten sposób pozwalają sobie rozmawiać z drugim człowiekiem? Instytucji, której wierni noszą w sobie poczucie wyższości nad innymi ludźmi?" I dopiero odpowiadając Ci na to zapytałem czy wg Ciebie powinienm identyfikować się z prezentowanym tu przez Ciebie bredniologicznym bełkotem, na co oznamiłaś mi insynuując iż twierdzę że ktoś mnie do czegoś zmusza. Ale ja też nie mam ochoty poświęcać uwagi tego typu Twoim gierkom. Co do szacunku - próbujesz swój zbudować na tym, że umniejszasz drugiemu. Nie tędy droga. Mnie nie odbierzesz tego, co mam w sobie. Nie zdobędziesz więcej kosztem drugiego. Wręcz przeciwnie - wykażesz, że masz poczucie niedoboru. --- Szkoda że nie stosujesz swoich refleksji do siebie i usiłujesz budować swój szacunek na szkalowaniu Kościoła i znieważaniu chrześcijan. I jeszcze obłudnie oznajmiając że powinni być Tobie wdzięczni za to co robisz. cdn
LS
le sz
31 października 2015, 22:18
cd Co do chrześcijaństwa - rozwalasz je od środka, bo nie na cytowaniu słów miało ono polegać, a na zastosowaniu w praktyce. Sposób prowadzenia rozmowy z drugim człowiekiem pokazuje jak daleki jest on od praktycznego zastosowania wyuczonych formułek. --- Masz rację że chrześcijaństwo miało polegać nie na cytowaniu formułek lecz na zastosowaniu w praktyce. Ale co znamienne, jakoś nie przyszło Ci to do głowy wtedy gdy usiłowałaś cytować lub choć konfabulować swoje bredniologiczne formułki po to aby dyskredytować chrześcijaństwo. No a Twój sposób prowadzenia rozmowy polegający na oznajmianiu iż jesteś w posiadaniu wyższej formy świadomości, w przeciwieństwie do oponenta tkwiącego w letargu, i jeszcze oznajmianie że oponent powinien być za to wdzięczny, to zapewne wg Ciebie wzorcowy przykład jak należy rozmawiać z drugim człowiekiem? Ciekawi mnie jednak od jakiej to wyuczonej formułki - domyślam się że wyuczonej przeze mnie - daleki jest mój sposób prowadzenia rozmowy? Potrafiłabyś podać taką forrmułkę, ale konkretnie? Czy to znowuż jedynie Twoje standardowe opluwanie oponenta wobec braku argumentów merytorycznych?
26 października 2015, 22:52
Rzeczywiście, po artykule rozszalała się malutka (27 wpisów) wichura. Może nawet całkiem niepotrzebnie.. Wracają do rzeczy, czytając wpis autora pozostaje pewien posmak, przeczucie, że autor - nie owijając w bawełne - optuje za prawem do Komunii św. (rozumianym jako miłosierdzie Boże) dla rozwiedzionych będących w nowych nieważnych sakramentalnie związkach. Czy to tylko moje wrażenie czy to autor miał na myśli? pzdr.
26 października 2015, 17:42
Pan Piotr Żyłka uderzył w stół, a nożyce – w przewidywalny sposób - w komentarzach się odezwały… Żeby przypadkiem nikomu na myśl nie przyszło ani o milimetr przesadzić z miłosierdziem wobec innych ludzi. Już lepiej być zawsze surowym prawodawcą i egzekutorem prawa na wszelki wypadek, bo inaczej Bóg zacznie ciskać gromami z jasnego nieba za bezczelność miłosierdzia, albo może nawet wprost piekło otworzy swoją otchłań, do której będą spychani szeroką ławą grzesznicy:-)
LS
le sz
26 października 2015, 20:08
A jak żeś to sobie wymyślił? Niby kto tutaj obawiał się przesadzania z miłosierdziem? Bo ja odnoszę wrażenie że zwyczajnie się nakręcasz
TP
Tomasz Pierzchała
26 października 2015, 20:30
Jak to powiedział Franciszek:"Kimże jestem by ich oceniać...".Chyba,że uważasz że "niemiłosierni" są wyjątkowi i można im przyłożyć np.dla poprawy własnego samopoczucia.Więc gdzie tu miłosierdzie?
Grażyna Urbaniak
26 października 2015, 20:31
>A może nawet wprost piekło otworzy swoją otchłań, do której będą spychani szeroką ławą grzesznicy :-)< Czy ten usmiech na końcu zdania ma oznaczać, że to jest zabawna perspektywa? Dzieci w Fatmie i paru innych świętych, którym była dana wizja piekła byli przeciwnego zdania. Uśmiechy były ostatnią rzeczą wobec grozy jaką odczuwali.
26 października 2015, 22:34
A w którym miejscu Autor komentowanego przez nas artykułu napisał: „Hulaj dusza, piekła nie ma” albo „Grzeszcie do woli, to i tak nie ma żadnego znaczenia”?
Grażyna Urbaniak
27 października 2015, 06:50
W którym miejscu? A choćby w tytule. "Darmowe miłosierdzie dla wszystkich" oznacza wlaśnie "grzeszcie do woli, to i tak nie ma żadnego znaczenia".
27 października 2015, 07:06
To jest Twoja nadinterpretacja, Salome. Czy Ty po otrzymaniu rozgrzeszenia masz ochotę jeszcze więcej grzeszyć tylko dlatego, że Ci grzechy odpuszczono? No chyba nie, prawda? 
27 października 2015, 07:23
Miłosierdzie Boga jest darmowe. Nie oznacza, że korzystamy z niego zupełnie bezwarunkowo (nie mam na myśli łask). Tytuł w powiązaniu z całym tekstem jasno pokazuje, o co chodzi w temacie. Jest też odniesieniem do głosów potępieńczych ludzi, którzy tak naprawdę wcale nawet nie chcieliby, żeby inni się nawracali. Jak Jonasz tak naprawdę nie chciał, żeby mieszkańcy Niniwy się nawrócili, chociaż głosił, co głosił. Oni najchętniej widzieliby siebie na Sądzie Ostatecznym, jako wybrana elita najsprawiedliwszych, która najlepiej przeszła test w wypełnianiu praw i nakazów za życia. Zasiadający w Ławach Trybunału Ludzkich Sędziów i z nieukrywaną satysfakcją wydający ostateczne wyroki na wieczność: do piekła, a masz za swoje! (dla zdecydowanej większości ludzi).
jazmig jazmig
27 października 2015, 07:30
Żyłka może się co najwyżej podrapać po nosie, albo ciebie po plecach, a grzesznika utulic w żalu, ale miłosierdzie okazuje (lub nie) Pan Bóg. Wy, papież, sobór, synod nic nie możecie wbrew woli Boga, a On jasno i wyraźnie powiedział czego chce i czego sobie nie życzy. Wasze zaklinanie rzeczywistości ani o jotę nie zmieni stanu grzeszników. To, co wy nazywacie miłosierdziem, jest szkodzeniem ludziom żyjącym w grzechu, utrzymujecie ich bowiem nadal w ich grzechach. To tak, jakby człowiekowi ze złamaną nogą podawać środki przeciwbólowe, zamiast założyć gips, a w razie potrzeby również wyciąg. Owszem, uniknie on niemiłej terapii, ale do końca życia będzie kaleką. Podobnie jest z grzesznikami, owszem, miło im będzie na ziemi, ale po śmierci czeka ich piekło i to będzie wasza wina, którą będzie pokutowali razem z oszukanymi przez was grzesznikami.
27 października 2015, 08:24
Czym jest miłosierdzie, to trzeba się uczyć uważnie czytając pismo i objawione informacje o nim zawarte np. w "Dzienniczku". Nie jest miłosierdziem bezrozumne, wykraczająca poza jego kształ przekazany nam w w/w miejscach emocjonalne chciejstwo. Natomiast wypięcie się na zrozumienie co Bóg rozumie pod pojęciem miłosierdzie na rzecz swoich emocjonalnych chciejstw to zwykła pycha.
27 października 2015, 10:55
"Wy, papież, sobór, synod nic nie możecie wbrew woli Boga, a On jasno i wyraźnie powiedział czego chce i czego sobie nie życzy." Jasno więc z tego wynika, że Kościół rzymskokatolicki jest zupełnie zbędny i jedynie uzurpuje sobie prawo do tego co może jedynie Bóg. Kościół jest elementem zbędnym i wprowadzającym jedynie zakłamanie. 
Grażyna Urbaniak
27 października 2015, 13:34
Kto ci dał wgląd w cudze sumienia, że ośmielasz się wyrokować o intencjach głosicieli Bożej sprawiedliwości? Zarzut braku zaangażowania w nawrócenie bliźnich można w sposób oczywisty postawić jedynie rzecznkom fałszywego, "darmowego miłosierdzia dla wszystkich". Natomiast intencje tych, którzy apelują o "wypełnianie praw i nakazów" są znane jedynie im i Bogu. Rafał Borowski wypowiadając się w tej kwestii wychodzi na zadufanego w sobie ignoranta - najdelikatniej rzecz ujmując.
27 października 2015, 16:16
Skoro uciekasz się do obrażania mnie znaczy, że zaczyna Ci brakować argumentów, a więc tym przydługim (mam nadzieje, że już wszystko w związku z tym wyjaśniającym) postem kończę strzępienie języka na Ciebie. Jesteś poza tym świetna – tych co chcą sprawiedliwości tylko, może oceniać Bóg, a ci są również za miłosierdziem, możesz sama? Brawo za konsekwencje. Poprzez dosyć mniej lub bardziej zakręcone, intensywne życie we wcześniejszych latach, poznałem w zasadzie wszystkie środowiska w Polsce. W tym nasycenie – zaczęło się od pierwszego roku studiów i pamiętam, że przez jeden tylko rok miałem więcej interakcji z ludźmi, niż większość ludzi przez całe studia. Droga zawodowa też była bogata w relacje. Po co o tym piszę? Mając bardzo szeroki ogląd na zależności ludzkie, doszedłem do wniosku, że jacy by nie byli ludzie, na jakich stanowiskach, w jakich sytuacjach życia, zawodowych, statusu, rządzą się uniwersalnymi mechanizmami. Ponieważ mam alergię na obłudę, pozoranctwo, sztuczne maski, pozwalałem sobie na katalizowanie wielu wydarzeń. Nie wystarczały mi tylko pewne słowa, zapewnienia, tylko z premedytacją doprowadzałem do rozwoju różnych sytuacji. Żeby wszystko wyszło na wierzch, nic nie pozostałe ukryte, żeby obnażyły się pierwotne, skrzętnie skrywane intencje różnych ludzi. Ze zdumieniem odkrywałem, jeśli chodzi o sferę oskarżeń-nawracania na jakąś drogę w tym, czy tamtym, że oskarżycielom wcale nie zależało na poprawie oskarżanych. Smuciło mnie, że źle reagowali na ewentualną poprawę kogoś, którą wynegocjowałem. Wyszło, że oni tak naprawdę chcieli po prostu tylko oskarżać, żeby pokazywać palcem, że ktoś jest be, znaczy oni są cacy. Niektórzy wręcz oczekiwali stałych laurek za to, zaszczytów, wyróżniania.    Cdn.
27 października 2015, 16:17
Można to tłumaczyć różnymi aspektami. Jest coś takiego jak klubiczostwo. Jest grupa ludzi, która chce się czymś wyróżniać, zdobywać z trudem pewne przywileje, wyjątkowe rzeczy. Wykorzystują to skrzętnie np. największe przedsiębiorstwa wprowadzające na rynek nowe produkty, usługi. Niektórzy chcą się czuć tą elitą, wybranymi, lepszymi od motłochu. Drugi aspekt, po części powiązany z pierwszym, to tzw. syndrom starszego brata z ewangelicznej opowieści. Coraz lepiej kamuflowany, ale gdy się skatalizuje pewne kwestie, wyłazi. Rozwija się i przybiera czasami nawet formę szantażu wobec wspólnoty Kościoła. Na takiej zasadzie, jakby starszy brat powiedział ojcu: „Jeśli wyprawisz ucztę memu bratu marnotrawnemu, to stracę motywację do dotychczasowych starań. Wezmę swoją część majątku i przepuszczę ją z ladacznicami...” Nigdzie nie napisałem, że Ciebie plasuję w którejś z tych grup. Odnoszę się cały czas do treści artykułu. Nie wiem, dlaczego się tak emocjonujesz.
27 października 2015, 16:28
Rafale - ten nieustannie powtarzany motyw starszego brata jest ze wszach miar interesujacy. Szczegolnei dziś, po Synodzie. O ile przyjmniemy uproszecznie, iz są jedynie młodsi i starsi bracia (bo tak w rzeczywistości nie jest), to zauważ wielki dysonans pomiedzy tym co starszemu bratu mówi Kościół (także i Ty w w tym wpisie), a tym, co mówi ojciec. Ciekawe jest też okreslenie tych co nieustannie cytuja tą przypowieść. Uwazają sie za którego z braci? A może chcą się wbic w postać ojca? Tyle tylko, że wtedy stawiali by sie na miejscu Boga.
27 października 2015, 16:57
Tomku, ja zdecydowanie plasuję się po stronie syna marnotrawnego. Może nawet gorszej jego wersji, bo nie ja wróciłem, to Bóg wyciągnął do mnie rękę poprzez innych ludzi postawionych na mojej drodze życia, na różnych jej wybojach. Czym rozkruszali moje serce i motywowali do gruntownego nawrócenia, bo dostrzegłem, że warto się starać, że nie jestem z góry potępiony, przekreślony. Powoduje to też, że jestem bardziej wyrozumiały do słabości innych ludzi. Nie mylić z głupawą, naiwną pobłażliwością.
27 października 2015, 22:20
Rafale - to teraz wroć do tej przypowieści i zobaczy, czy tenmłodszy brat poucza starszego? Czy mówi starszemu, iż czy mówi iż szantażuje ojca, czy mówi mu, iz pewnie straci motywacje etc Ale co wazne, a co jest (celowo?) przeilczane - jakie padają słowa ojca w stosunku do starszego brata? Czy takie, jak napisaleś - oczywiscie ze nie. Bo bez wzgledu na swe podejście jeden i drugi są tak samo kochani i ani jeden ani drugi nie są oskarżani przez ojca. Niestety ostatnia moda na tę przypowieśc kompletnie wypacza jej sens i słuzy też "pałowaniu" starszych braci. To jest zła droga.
27 października 2015, 22:58
A znasz dalszy ciąg historii? Co się działo w następnych latach, gdy syn marnotrawny, doceniwszy prawdziwą Miłość Boga, zaczął żyć na nowo? A starszy brat, nie pogodzony z „niesprawiedliwością” Ojca, gorzkniał i coraz bardziej zatruwał życie swoje i ludzi wokół? Również i dla tej narastającej frustracji, posuchy, potrzebne jest miłosierdzie. Tylko nie ma zgody, żeby ktoś niszczył przez to życia innych ludzi, wpychając ich wyłącznie w samopotępienie, w jego narastającą spiralę. Tym bardziej z wysokości katedry majestatu sędziowskiego, polukrowanego świętobliwością przepobożną. Z mojej strony, tacy mogą liczyć wyjątkowo na mój punktowy atak. Bo tak zasadniczo, to w ogóle nie chce mi się szarpać. Generalnie chcę spokoju.
28 października 2015, 07:06
Przypowieśc sie kończy, a reszta to tylko spekulacje. Zresztą nie majace żadnego sensu, bo nie dotyczą istoty przypowieści. Dodatkowo wątpię aby ktokolwiek będący na miejsc starszego syna, kto wierzy ojcu, po słowach ojca zgorzkniał. A co do rzekomej spirali - to nie jest wina starszego syna, iż wielu, choć rzekomo powrociło, to realnie dalej jeszcze nie weszło na ucztę. Tkwią latami na progu i szukają usprawiedliwień, aby nie wejśc na stałe. I najlepiej pasuje zwalić winą na swego starszego brata. Bo brakuje im wiary w słowa ojca. Ale też są młodsi synowie, którzy każde spojrzenie, każdy gest starszego brata odczytują jako atak w ich kierunku. Bo sa strasznie przeczuleni na swoim punkcie. No i są młodsi synowie, ktorzy instrumentalnie traktują przypowieść, aby nią non stop pałowac swych starszych braci.
28 października 2015, 10:27
"głosicieli Bożej sprawiedliwości" piszesz o kimś kto wierzy w bajki i przekonuje innych do tych mitów? Kiedyś określało się ich słowem "bajarz". I można ich tak dalej nazywać, choć obecnie można by ich nazwać wodolejca.
28 października 2015, 10:37
Słowo Boże jest żywe, a nie jest to martwy zapis historycznych wydarzeń. Jezus podał nam figury, a życie pisze dalsze scenariusze. Różne, fakt. To, co opisuję, nie wyssiewam z palca, tylko jest to efekt moich długoletnich, wnikliwych obserwacji stosunków międzyludzkich, co jest moim naturalnym odruchem od dziecka. A Ty się nie martw, Dobry, Sprawiedliwy, Miłosierny Bóg zna Twoje serce, co Ci się należy, będzie Ci oddane po tamtej stronie, nic nie zginie.
28 października 2015, 10:42
Bo każda przypowieść to prosta historyjka dla prostaczków (jakimi byli ludzie zamieszkujący Galileę) mająca na celu podnieść ich człowieczeństwo (humanizm) na wyższy poziom. Problem w tym, że te proste historyjki w chwili obecnej i na obecnym poziomie rozwoju człowieka przypominają opowiastki dla przedszkolaka i powinny być omawian podobnie jak np. mity greckie. Tymczasem ze względu na religijny zabobon traktowane są jako nieskończenie mądre. Oczywisty dyzonans.
29 października 2015, 07:02
> jestem bardziej wyrozumiały do słabości innych ludzi. Nie mylić z głupawą, naiwną pobłażliwością. Czy zanik spowiedzi indywidualnej, jaki ma miejsce w Niemczech (w tym również brak spowiadania się samych księży - sic!) - to dla Pana miejsce dla wyrozumiałości, czy już głupia pobłażliwość? <a href="http://www.pmk-recklinghausen.eu/index.php?st=Publikacje/Przygotowanie_do_I_Komunii_%C5%9Bw">Link</a>
A
Andrzej
26 października 2015, 13:18
"Tajemnica nieskończoności Bożego Miłosierdzia nie mieści nam się w głowie. Trudno nam przyjąć do wiadomości, że Bóg może dawać go tyle samo osobie "sprawiedliwej", przestrzegającej sumiennie wszystkich przykazań i grzesznikowi, który "nie napracował się tak jak my". To prawda, że Pan Bóg każdemu i największemu zbrodniarzowi daje tyle samo miłosierdzia, czyli nieskończenie wiele, ale skorzystać z jego łaski i zbawić się może TYLKO ten, kto się NAWRACA, a więc robi wszystko, co w jego mocy by wypełnić wolę Bożą zapisaną w Bożym prawie i co podaje nauka Kościoła. Tego miłosierdzia dostępuje się przystępując do sakramentu pokuty podczas Spowiedzi św. w konfesjonale.
LS
le sz
26 października 2015, 12:33
cd Jednym z tematów - który jak mantra wraca w wewnątrzkościelnych sporach (i wrócił również przy okazji Synodu) - jest pytanie o granice miłosierdzia. No właśnie - o granice. --- Owszem, tyle że jest to mantra nie na temat. Choć jest to jak mantra powtarzane aby ukryć rzeczywisty problem fałszywie sugerując że chodzi o to że biedni grzesznicy uznając swoje grzechy i żałując za nie błagają o miłosierdzie a wredny Kościół tego miłosierdzia odmawia. Gdy tymczasem rzecz w tym iż pewna część grzeszników ani nie żałoje swoich grzechów, ani nie zamierza z tymi grzechami zrywać, ale domaga się aby zwolnić ich z części przykazań i aby rozgrzeszenie mogli uzyskiwać bez żalu za grzechy i bez zrywania z grzechem.
LS
le sz
26 października 2015, 12:32
cd Nie da się na nie zasłużyć. Nikt z nas nie jest tak naprawdę przygotowany, żeby je przyjmować. Jeśli ktoś myśli inaczej, to warto przypomnieć sobie słowa, które wypowiadamy na każdej Eucharystii: "Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja". --- Albo autor nie rozróżnia pojęć albo celowo je miesza aby zamącić. Owszem, sakrament jest lekarstwem a nie nagrodą. Nikt nie byłby w stanie zasłużyć na nagrodę w postaci sakramentu. Ale to czy ktoś jest przygotowany czy nie jest przygotowany to już zupełnie osobna kwestia. I można być przygotowanym na przyjęcie sakramentu. Po to przecież są przygotowania do przyjęcia sakramentu. Ale nawet będąc przygotowanym do przyjęcia sakramentu w żaden sposób na niego nie zasługujemy! A słowa "Panie nie jestem godzien [...]" to jeszcze kolejna zupełnie inna sprawa i dziwię się że autor nie odróżnia tego czy ktoś jest godny czy nie jest godny od tego czy jest przygotowany czy nie jest przygotowany. Bo nikt z nas nigdy nie jest godzien aby Pan przychodził do niego - równie dobrze można by sobie zastanawiać się czy choćby krzesło może być godne tego aby stolarz do niego przychodził... Nie zapominajmy też o słowach Jezusa, które kapłani powtarzają w trakcie przeistoczenia: "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. To jest Ciało moje, które za Was będzie wydane". --- Ale o słowach Jezusa: "Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: To jest bowiem kielich Krwi mojej nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę." to już można zapomnieć? cdn
LS
le sz
26 października 2015, 12:31
cd Sakramenty nie są nagrodą, ale lekarstwem - o czym przypominało w trakcie obrad wielu kardynałów. --- Owszem, sakramenty nie są nagrodą lecz lekarstwem. Ale nie są też magią i nie mają magicznego działania. I aby możliwe było ponowne nawiązanie z Bogiem więzi zerwanych wskutek grzechów konieczne jest uznanie swoich win (żal za grzechy) oraz pragnienie powrotu do Boga a więc zerwania z grzechem (mocne postanowienie poprawy). Więc jeśli nie ma ani uznania swoich win ani zerwania z grzechem to niemożliwe jest ponowne nawiązanie zerwanych więzi z Bogiem. Sakrament po prostu nie ma możliwości  zaistnieć/zadziałać. A więc nie jest to nie podanie lekarstwa uznawanego przez lekarza za nagrodę lecz jest to brak skuteczności podawanego lekarstwa spowodowany tym, że pacjent odmawia zaprzestania przyjmowania uśmiercających go trucizn. cdn
LS
le sz
26 października 2015, 12:31
Wierzę też, że ojcowie synodalni działali pod natchnieniem Ducha Świętego. --- Nie należy traktować Ducha Św. jak jakiegoś zapchaj dziurę którym można uzasadnić wszystko co niezrozumiałe. Wiara że Duch Św. działał na synodzie nie oznacza bynajmniej że wszyscy ojcowie soborowi poddawali się Jego działaniu i że wszystko co powiedziano i ustalono to wynik tchnienia Ducha Świętego. Proste pytanie: pod natchnieniem Ducha Św. byli tylko ci ojcowie którzy głosowali "za" czy może tylko ci co głosowali "przeciw"? Bo chyba autor nie zamierza twierdzić że pod natchnieniem Ducha św. część ojców głosowała "za" a część pod natchnieniem głosowała "przeciw"? Kościół, odwracając się od osób, które się jakoś w swoim życiu pogubiły i żyją w trudnych sytuacjach, przestałby realizować swoje podstawowe zadanie,[...] O tym samym mówi papież Franciszek, który od początku pontyfikatu wytrwale powtarza, że mamy iść na peryferia i musimy być szpitalem polowym, który nie będzie dobijać rannych, ale z delikatnością ich podnosić i im pomagać. --- A niby w jaki sposób Kościół rzekomo odwraca się od tych którzy się pogubili? Odwraca się bo mówi o potrzebie nawrócenia? Owszem, Kościół nie ma dobijać rannych ale ich podnosić i im pomagać, ale czyż nie podnosi i nie pomaga lecz dobija? A niby w jaki sposób? Proszę o konkrety a nie oszczercze insynuacje! cdn
26 października 2015, 16:23
"ale czyż [Kościół] nie podnosi i nie pomaga lecz dobija? A niby w jaki sposób?" A w taki jak głosem wiernych mówi do innych "apage satana" ;) Konkret, nie oszczerstwo.
LS
le sz
28 października 2015, 07:05
Perfidnie manipulujesz i kłamiesz. Kościół nie mówi tak sobie do kogo popadnie "apage satana" aby kogoś dobić. To jest egzorcyzm będący obroną przed szatanem, a nie żadne dobijanie. Skoro przychodzisz tu i notorycznie negujesz nauczanie Kościoła, a usiłujesz robić wodę z mózgu i wciskać swoją antychrześcijańską bredniologię i wręcz odmawiasz nawrócenia, to sama stwarzasz sytuację w której jakakolwiek pomoc jest niemożliwa. Niedługo będzie już z rok jak nie dobijam ale usiłuję pomagać Ci odnaleźć prawdę. Ale jedynym efektem tego jest Twoja narastająca zatwardziałość w służeniu ojcu kłamstwa i głoszeniu jego bredniologii mających zwodzić chrześcijan. A tak wracając do tematu, to niby kiedy i w jaki sposób Kościół rzekomo zamiast pomagać dobija grzeszników mówiąc do nich "apage satana"? Nie ma takich sytuacji! Ty po prostu swoim zwyczajem kłamiesz. Apage satana!
28 października 2015, 13:50
ot i głos wiernego ;)
28 października 2015, 14:43
Jedna rzecz XLeszku. Jeżeli Ty myślisz, że komuś (tu mnie) usiłujesz pomagać odnaleźć prawdę, to ja Ci za to serdecznie dziękuję. Mogę powiedzieć, że i ja czynię podobnie, przy czym nie usiłuję przekonać kogoś do prawdy, a zachęcam do poszukiwania autentycznej, swojej. Chętnie bym posłuchała i porozmawiała z Tobą o niej, ale Ty póki co zdajesz się mylić prawdę z przekonaniami. Wybacz, ale jeśli "prawda" pozwala bliźniemu powiedzieć "perfidnie manipulujesz i kłamiesz" czy "służysz ojcu kłamstwa" to ja zdecydowanie wolę pozostać przy swojej. W moim rozumieniu ludzie kłamią, gdy boją się, że coś utracą, a mówią prawdę, gdy są wolni od jakiegokolwiek strachu. Również w moim rozumieniu mówienie prawdy sprowadza się do mówienia o tym, co JEST, a nie do głoszenia przekonań. Zatem Ty w moim rozumieniu nie kłamiesz - Ty masz inne zrozumienie, inną świadomość, masz również pewne przekonania (również na mój temat, a więc nadal mówią one o Twoim postrzeganiu a nie o mnie).
LS
le sz
28 października 2015, 17:13
Jeżeli tak ma wyglądać ta Twoja zachęta do poszukiwania prawdy to dziękuję Ci nie-serdecznie i domagam się abyś zaprzestała tych swoich "zachęt". Sama mylisz prawdę z przekonaniami i swoje bredniologiczne przekonania bierzesz za prawdę. W dodatku obłudnie kłamiesz twierdząc że nie usiłujesz przekonywać do swojej bredniologii a jedynie zachęcasz do poszukiwania autentycznej prawdy. Ciekawe, że nie widzisz problemu w opluwaniu Kościoła i twierdzeniu, że Kościół Katolicki zakpił ze swoich wiernych albo że Kościół katolicki jest wilkiem w owczej skórze ale bulwersują Cię słowa prawdy, gdy wytykam Ci kiedy manipulujesz i kłamiesz.
M
Milosc
28 października 2015, 21:29
Nie masz się czemu dziwić, że uważam, że Kościół Katolicki zakpił ze swoich wiernych. Przeczytaj swoje wypowiedzi, przeczytaj sposób w jaki zwracasz się do ludzi, przyjrzyj się swojej postawie wobec rozmówcy, a znajdziesz odpowiedź jak wielką kpiną jest nazywanie tego nauczania nawracaniem czy zbliżaniem człowieka do Boga. Kiedy napiszę chrześcijaninowi Bóg jest w Tobie, jesteś z Nim jednym, a on na to, że to bzdura, new-age itp., to jest to jego kpina z tego, w co wierzy i o co się modli, a czego nie rozumie i nazywa te słowa bluźnierstwem. Rozumiesz? Bluźnierstwem jest  dla Was uznać, że Bóg jest w Was, ale nie stanowi żadnej przeszkody przyrównać drugiego do szatana czy jak to Ty tlumaczysz - egzorcyzmować. Tak łatwo przyszło Wam uwierzyć, że Jezus jest Bogiem i tak samo łatwo jest się Wam Go wypierać. Po co Wy chodzicie do spowiedzi i komunii, co to za sakrament pokuty i pojednania - to jest żywa kpina z Was jeśli nikt w Kościele nie potrafi Wam jasno powiedzieć wprost jak te symbole rozumieć, jak przełożyć na sposób MYŚLENIA i jak ZASTOSOWAĆ w życiu. Staje się to rytuałem cotygodniowej mszy, a mogłoby po prostu zostać powiedziane jeden tylko raz. Ale nie - liczy się business i trzymanie ludzi w ryzach, poczuciu winy i grzeszności. I jesteście tak skupieni na zewnątrz, że ten, którego się tak niby wypieracie gości często i gęsto w Waszych wypowiedziach. I co gorsza - nie jesteście w ogóle w stanie dojrzeć, że to część z Was katolików o nim pisze na okrągło stając się jego wyznawcami, a widząc to w innych.  Możesz sobie pisać do woli, że perfidnie kłamię, możesz sobie pisać co chcesz na mój temat czy na temat moich komentarzy. Możesz nazywać mnie córką ojca kłamstwa i kim tam Ci jeszcze przyjdzie do głowy, ale nie możesz nie zauważyć SWOICH MYŚLI i SWOJEJ POSTAWY tj. nie możesz przede wszystkim oszukać siebie XLeszku.
LS
le sz
29 października 2015, 07:29
Kolejny tradycyjny już bredniologiczny bełkot, negujący nauczanie Kościoła i plujący nienawiścią na Kościół i chrześcijan. Zastanawiam się jednak czy to jedynie jakieś zaburzenia psychiczne czy już też jakieś opętanie. Apage satana!
29 października 2015, 12:32
Widzę, że nie zdumiewa Cię fakt, że słowa o nienawiści, bełkocie, opętaniu i szatanie padają z ust katolika, wychodzą spod Twojej ręki XLeszku. Wiem, że teraz rozumiesz, dlaczego przyglądam się nauczaniu Kościoła i twierdzę, że sobie kpi z wiernych.
LS
le sz
29 października 2015, 15:04
Skoro do katolików kierujesz swój bredniologiczny bełkot  negujący nauczanie Kościoła i plujący nienawiścią na Kościół i chrześcijan to dziwisz się i robisz wyrzuty że katolik zwraca Ci na to uwagę? Obłudna i zakłamana istoto! przestań wypisywać brednie ociekające nienawiścią do Kościoła i katolików to i katolicy nie będą Ci tego wytykać. Rozumiesz już teraz dlaczego o tym pisałem? Nadal jednak nie rozumiem na jakiej podstawie twierdzisz że Kościół kpi sobie z wiernych. Konkretnie co z tego nauczania Kościoła świadczy o tym że Kościół sobie kpi z wiernych?
29 października 2015, 16:03
Pytanie: "Konkretnie co z tego nauczania Kościoła świadczy o tym że Kościół sobie kpi z wiernych?" Odpowiedzi udzieliłeś sam. W wielu wpisach, nie tylko tym powyżej. 
LS
le sz
30 października 2015, 01:47
No proszę. Kolejny raz prosiłem o konkretną odpowiedź i kolejny raz zamiast odpowiedxi dostałem wykręt. Jak widać NIE MA żadnego nauczania Kościoła na podstawie którego możnaby stwierdzić że Kościół kpi sobie z wiernych. I jedynie plujesz na Kościół. Apage satana!
30 października 2015, 13:04
Jedynym plującym jak sam widzisz znów jesteś Ty sam. 
LS
le sz
30 października 2015, 15:35
Plujesz na Kościół twierdząc iż kpi sobie z wiernych ale jak widać nie potrafisz podać jakiegokolwiek uzasadnienia i jedyne co jesteś w stanie robić to bezczelnie twierdzić że to niby ja pluję wytykając Ci Twoją podłość. Apage satana!
30 października 2015, 15:52
j.w.
26 października 2015, 07:57
Z Kościoła, mocnego i walczącego o kazdą duzszę pozostal nam juz tylko Kościół dla upadlych, pławiacych sie w grzechach własnych i cudzych, którzy nie chcąc byc świętymi tu i teraz, ale tak glosno domagaja się miłosierdzia. To jest pewien koniec, na całe szczęście koniec to tez początek, który za chwilę nastąpi. Bo pomimo od lat propagowanego miłosierdzia katolików ubywa w miejscach, w których jedyną ofetą Kościóła jest miłosierdzie.
Grażyna Urbaniak
26 października 2015, 07:54
>Pierwszym obowiązkiem Kościoła nie jest szafować wyroki skazujące czy anatemy, ale głosić miłosierdzie Boga, wzywać do nawrócenia i prowadzić wszystkich ludzi do zbawienia Pańskiego.< Szanowny Autorze, żeby powyższe zdanie było w zgodzie z nauką Jezusa, nalezało wyboldować je w ZUPEŁNIE ODMIENNY SPOSÓB: >Pierwszym obowiązkiem Kościoła nie jest szafować wyroki skazujące czy anatemy, ale głosić miłosierdzie Boga, wzywać do nawrócenia i prowadzić wszystkich ludzi do zbawienia Pańskiego< Z niezbędnym objaśnieniem, ze do zbawienia Pańskiego idzie się wąską drogą i przechodzi przez ciasną bramę. Choćby nawet dziesięć synodów obiecywało, że szeroka brama i przestronna droga nie prowadzą do zguby.
26 października 2015, 07:32
Pan Bóg może wszystko i chce wchodzić z nami w bliższe relacje, niż dotąd. Duch Święty po mileniach lenistwa ożywił się i od milczenia przeszedł nagle w komunikacji na poziomy jazgotu przekupy na targu, której się gęba nie zamyka. Ponadto cuda z wydarzeń wyjątkowych stały się praktycznie codziennością - ot modlitwa o uzdrowienie, czy modlitwa uwielbienia i już pięciu ludzi nie ma raka, kości chrzęszczą przy prostowaniu się, dar języków (co prawda niezbyt zrozumiałych) spada na egzaltowanych itd. Ponadto - jak utrzymuje Synod i zwolennicy kierunku w który poszedł - Pan Bóg "zmienił swę zdanie" odnośnie tego czym jest miłosierdzie. Przy tym nagłym wzroście aktywności i szastania cudami na prawo i lewo zastanawiam się czemu Pan Bóg nie zadbał o to, żeby znaleźć jakąś drugą Siostrę Faustynę przez którą uspokoiłby tych bardziej konserwatywnych, że wszystko jest OK - że spoko, miłosierdzie na początku XXI wieku to już jest inne miłosierdzie, niż to które wynika z "Dzienniczka" Siostry Faustyny, bo jest to zdecydowanie coś innego, niż z "Dzienniczka" wynika. Przecież skoro i tak Bóg nagle zaczął rzucać cudami bez opamiętania dla każdej grupki, hopsasającej dla Boga, byle była dostatecznie rozegzaltowana, to może udałoby się "wytańczyć", czy wyegzaltować na Bogu jakąś drugą Siostrę Faustynę od Unowocześnionego Miłosierdzia, skoro z milczącego i introwertycznego Bóg (czy może raczej Duch Święty) dostał nagle ekstrawertycznej biegunki cudotwórczej? Is challenge accepted?
jazmig jazmig
25 października 2015, 21:47
Zrozumcie wreszcie, że Miłosierdzie okazuje i może okazywać jedynie Bóg, a nie papież, synod, biskupi itp. Spór nie toczy się o miłosierdzie, ale o prawdę. Miłosierdzie nie polega na okłamywaniu siebie i grzesznika, że wszystko jest OK, lecz na wskazaniu mu celu i drogi, która do niego prowadzi. Tymczasem wy okłamujecie grzeszników! Okłamując ich - sami ciężko grzeszycie!
25 października 2015, 23:24
Pycha bycia bardziej miłosiernym do samego Boga jest dla niektórych nie do odparcia.
26 października 2015, 00:09
Jadwigu spokojnie, nic się nie zmieniło w Kościele - nadal jeden myśli, że to ten drugi jest grzesznikiem. Jak ten pierwszy wyzna, że jest, to drugi mu przytaknie. Jak powie, że nie jest, to drugi mu przypomni. Spokojnie - nic się nie zmieniło... Chociaż... rzecz widzę polega teraz na tym, że ten drugi ma być uznany większym grzesznikiem niż ten pierwszy, tak? Że niby poczucia winy nie będzie miał jak należy? Że zbyt dobrze by miał w stosunku do pierwszego, który też ma dobrze, ale wolałby żeby tamten miał jednak trochę mniej dobrze?  Nadążyć za chrześcijanami... Dokąd zmierzają?  I po co była ta cała misja Chrystusa? Przyszedł, zabrał to MYŚLENIE ludzi o swojej grzeszności na krzyż, zbawił ich od niego, umarł, z przekonaniem, że ludzie Mu uwierzyli, że odtąd zbawieni będą już żyli szczęśliwi, a ci ciągle swoje...
28 października 2015, 10:19
Czyli Bóg nie jest nieskończenie milosiernym.
DP
Danuta Pawłowska
25 października 2015, 20:47
To jest straszne, że można głosować nad Prawem Bożym! Szóste przykazanie NIE CUDZOŁÓŻ już nie obowiązuje? Podejrzewam że w krótkim czasie pozostałe zostaną zmienione. Przykazania Boże które przez wieki obowiązują każdego człowieka wierzącego, od roku 2014 nie pasują pasterzom Kościoła. Pana Boga trzeba poprawić , zmusić żeby był bardziej Miłosierny, bo ludzie tacy dobrzy, a Bóg taki wymagający. Co tam  Przykazania, hulaj duszo, piekła nie ma!   I tak weszliśmy w czas wypełniania się proroctw.
25 października 2015, 23:44
Przecież nie musisz hulać. Możesz dalej iść za głosem serca i robić to, co uważasz służy Twojemu dobru i dobru drugiego człowieka. 
TP
Tomasz Pierzchała
25 października 2015, 20:15
"Myślę, że z perspektywy czasu będziemy patrzeć na ten Synod, jak na wydarzenie przełomowe. Nie dlatego, że zmienia coś w kościelnej doktrynie".Zapytam wprost.Piotrze Żyłko,czy jesteś jeszcze katolikiem skoro jak sugerujesz zmieniła się katolicka doktryna?  
25 października 2015, 19:19
Tak sobie myślę, czytając ten artykuł, i inne, podobne na temat Synodu i dokumentu końcowego, w których tyle się mówi o miłosierdziu wobec grzeszników i wyższości miłosierdzia nad sprawiedliwością, czyżby św. Jan Paweł II nie miał miłosierdzia wobec rozwiedzionych i żyjących w ponownym związku? Czyżby nie miał miłosierdzia wobec rodzin rozbitych, itp? Pisząc adhortację Familiaris Consortio, twardo stał przy literze prawa, "miał zamknięte serce, ukryta za nauczaniem Kościoła, chciał sądzić z poczuciem wyższości, z powierzchnowością trudne przypadki i rodziny zranione"? czyżby był "prawdziwymi obrońcami doktryny, broniąc litery, ale nie ducha; idei, ale nie człowieka; formuł, ale nie darmowości miłości Boga i jego wybaczenia". Czyżby szfował wyroki skazujące i anatemy, a nie miłosierdzie? Nie mogę w to uwierzyć! On miał serce miłosierne, jest ogłoszony świętym. Jego nauki chcę słuchać. Numer 84 Familiaris Consortio obowiązuje (na razie!) dopóki biskup Franciszek tego nie zmieni. 
Dariusz Piórkowski SJ
25 października 2015, 20:20
Skoro już powołujemy się na Jana Pawła II, to zdumiewa cytat z jego kazania z okazji 50 rocznicy śmierci Brata Alberta: "Miłosierdzie i chrześcijaństwo jest wielką sprawą naszych dni. Jeżeliby nie było miłosierdzia, nie byłoby chrześcijaństwa: to jedno i to samo" To jasne, że w Bogu jest 100 procent sprawiedliwości i 100 procent miłosierdzia. Tylko że my tego nie potrafimy w sobie pomieścić i wyobrazić sobie i myślimy o sprawiedliwości po ludzku, podczas gdy Boże miłosierdzie jest pełnią sprawiedliwości. Zamiast kary, którą nakazuje sprawiedliwość, jest przebaczenie. Czy to zgadza się z ludzkim wyobrażeniem o sprawiedliwości, gdzie każdemu daje się to, na co zasługuje?
jazmig jazmig
25 października 2015, 21:55
Odopowiada ojciec nie na temat. Pytanie rzymianina1 jest proste: czy św. JPII nie miał miłosierdzia? Czy jego adhirtacha oznacza brak miłosierddzia bo stał twardo przy literze prawa? Proszę odpowiedzieć na pytanie, a nie pisać duby smalone.
TP
Tomasz Pierzchała
26 października 2015, 00:48
Miłosierdzie winno nam przypominać o Bożej Sprawiedliwości w przeciwnym razie jest jedynie pustym aktem.I to czyni JPII w Familiaris Consortio.Czy obecny Papież będzie Jego godnym następcą?
LS
le sz
26 października 2015, 08:53
Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego wypowiedzi akcentujące miłosierdzie jako argument za dopuszczalnością Komunii św. dla osób żyjących w grzechu są kompletnie nie na temat. Wygląda na to że wypowiadające się w ten sposób osoby nie mają pojęcia o tym co to jest miłosierdzie... albo celowo mącą przemilczając że istotą problemu nie jest to czy sprawiedliwość może być miłosierna i przebaczenie może dominować nad karą, ale to czy możliwe jest dzialanie miłosierdzia wobec osób które nie żałują swoich grzechów i nie zamierzają zrywać ze swoimi grzechami! Już parę razy użyłe obrazowego przykładu z szambem. Jak ktoś wpadnie do szamba to oczywiście będzie oblepiony cuchnącymi nieczystościami. I oczywiście Boże miłosierdzie może go obmyć, oczyścić, ale DOPIERO WTEDY gdy wylezie z tego szamba! Jeżeli natomiast nie będzie żałował tego że wpadł do szamba i że siedzi ubabrany w szambie i nie będzie miał jakiegokolwiek zamiaru wyleźć z tego szamba, to choćby nie wiadomo jak bardzo powoływał się na miłosierdzie to obmycie go będzie z samej natury problemu niemozliwe póki nie wyjdzie z tego szamba, bo co się go próbuje obmyć to natychmiast ponownie się zafajda.
28 października 2015, 15:23
Każdy sprawiedliwie dostaje to, co sam wybrał w życiu doświadczyć. 
JC
Jakub Cygan
25 października 2015, 18:59
Wszystkiego dowiemy sie po śmierci. Czytając słowa Jezusa przekazane przez Ewangelistów i to co objawił on Św. Faustynie Kowalskiej (a także inny świętym, hoćby Św. Janowi Bosko, sprawy mają się inaczej. Z Panem Bogiem!