Dobre skutki Reformacji

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Sporo czasu upłynęło, zanim podzieleni wyznawcy Jezusa Chrystusa zrozumieli, że sytuacja, w której się znaleźli, może ich czegoś niezwykle ważnego nauczyć.

Niemieccy chrześcijanie, którzy przygotowali materiały na tegoroczny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan zaproponowali m. in. szczególne nabożeństwo, podczas którego budowany, a następnie burzony byłby symboliczny mur. "Wiemy jaka jest symbolika muru dla Niemiec, dla tych którzy byli świadkami zburzenia Muru Berlińskiego w 1989 r. Ale symbolika muru jest też symboliką biblijną - św. Paweł mówi, że Chrystus przez swój krzyż zburzył mur wrogości między ludźmi" - wyjaśniał dwa dni przed inauguracją tegorocznego Tygodnia sekretarz Rady KEP ds. ekumenizmu ks. Sławomir Pawłowski. W trakcie nabożeństw, budowanie muru ma być powiązane z wyznawaniem grzechów, które ten mur stworzyły. "Poszczególne kamienie mają symbolizować brak miłości, pogardę, prześladowania, wojny religijne, nadużycia władzy, izolację, pychę" - dodał ks. Pawłowski. W tym roku chrześcijanie różnych wyznań będą się spotykać i wspólnie modlić pod hasłem "Pojednanie - miłość Chrystusa przynagla nas (por. 2 Kor 5,14-20)". Jednak pytanie o gotowość do pojednania wciąż jest aktualne.

Ponad trzydzieści lat temu w jednej z miejscowości ziemi cieszyńskiej prowadziłem wakacyjne rekolekcje dla grupy dzieci. Już pierwszego dnia okazało się, że w wirze przygotowań zapomnieliśmy kupić niektórych warzyw. Ponieważ byliśmy na wsi, niewiele myśląc, poszedłem do najbliższego gospodarstwa, aby uzupełnić zapasy. Gdy wyjaśniłem o co mi chodzi i dla kogo chcę dokonać zakupów, dostałem od przesympatycznej i szczerze zatroskanej kobiety w średnim wieku dwa wielkie worki warzyw właściwie za darmo, za jakąś symboliczną zapłatę. Dopiero wieczorem dowiedziałem się, że trafiłem do luteran. Dla nikogo nie stanowiło to problemu. Dla mieszkańców tej miejscowości, mniej więcej po połowie katolików i protestantów, to co zrobiłem nie było niczym niezwykłym. Oni od stuleci wiedzieli, że mimo różnic, muszą razem żyć, uprawiać ziemię, hodować zwierzęta, sprzedawać i kupować, żenić się i zakładać rodziny itd. Pastor brał jajka od katolików, a proboszcz mleko od luteran. Gdy kilka miesięcy później opowiadałem w gronie katolików, jak prowadząc rekolekcje dla grupy dzieci doświadczyłem ekumenizmu w praktyce, usłyszałem wyrazy oburzenia, a nawet zgorszenia. Co ciekawe, niektórzy moi rozmówcy za bardziej gorszące uważali skorzystanie z pomocy przedstawicieli innego wyznania chrześcijańskiego niż fakt, że zaprowadziłem dzieciaki do luterańskiego kościoła.

Podczas zeszłorocznej wizyty papieża Franciszka w Szwecji, związanej z rozpoczęciem obchodów 500-lecia Reformacji, podpisana została wspólna katolicko-luterańska deklaracja. Jej główne przesłanie znalazło się w zdaniu "Nauczyliśmy się, że to, co nas łączy, jest większe niż to, co nas dzieli". Piękne i ważne słowa. Jednak nawet przy okazji obchodów pięćsetnej rocznicy wydarzeń z roku 1517 podkreślane są różne podejścia do sprawy. Protestanci świętują jubileusz Reformacji. Katolicy jedynie upamiętniają jej rozpoczęcie. Zwrócił na to uwagę m. in. ks. Sławomir Pawłowski SAC, sekretarz Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Ekumenizmu, podczas jej spotkania, które 5 grudnia br. odbyło się w połączeniu z dorocznym zjazdem diecezjalnych i zakonnych referentów ds. ekumenizmu oraz animatorów ruchu ekumenicznego. Żeby była jasność - ks. Pawłowski jedynie powtórzył to, co wcześniej, np. przy okazji papieskiej pielgrzymki do Lund, mówili wysocy przedstawiciele Stolicy Apostolskiej.

Mimo tej wyraźnej różnicy, przewodniczący Radzie bp Krzysztof Nitkiewicz stwierdził, że "Warto włączać się w lokalne obchody 500-lecia Reformacji". Trzeba mieć świadomość, że za tą zachętą kryje się nie byle jakie wyzwanie. Wspólne celebrowanie tej rocznicy przy tak różnych do niej podejściach i motywacjach udziału tylko pozornie jest łatwe. W rzeczywistości to jeden z poważnych testów, pokazujących, na ile prawdziwe i szczere jest nasze pragnienie jedności. Skoro uczestnicy obchodów różnie rozkładają akcenty, jak tu w praktyce zastosować wezwanie św. Pawła Apostoła z Listu do Rzymian: "Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą" (Rz 12,15)?

Podczas budzącej spore kontrowersje wśród katolików wizyty w szwedzkim Lund papież Franciszek starał się pokazać, jak to zrobić. Przede wszystkim nie udawał, że nic się nie stało, że wszystko jest w porządku. Nie jest. Podział wśród wyznawców Jezusa Chrystusa jest faktem. Faktem są również liczne konsekwencje wydarzeń, które się rozegrały wśród nich podczas ostatnich pięciu wieków. "Musimy spojrzeć z miłością i szczerością na naszą przeszłość i uznać błąd oraz prosić o przebaczenie: sam Bóg jest sędzią. Z taką samą szczerością i miłością trzeba uznać, że nasz podział oddalał się od pierwotnej intuicji ludu Bożego, który w sposób naturalny dąży do trwania w jedności, a historycznie został utrwalony bardziej przez ludzi władzy tego świata, niż ze względu na wolę wiernego ludu, którzy zawsze i wszędzie potrzebuje bezpiecznego i czułego prowadzenia swego Dobrego Pasterza" - powiedział Franciszek w Szwecji. Mówił też, że chociaż z obu stron istniało prawdziwe pragnienie wyznawania i bronienia prawdziwej wiary, "to jednak jesteśmy też świadomi, że zasklepiliśmy się w sobie ze strachu lub uprzedzeń wobec wiary wyznawanej przez innych, inaczej rozkładających akcenty czy też używających innego języka".

Franciszek zwrócił również uwagę, że mimo zła, jakie niesie w sobie rozbicie upragnionej przez samego Jezusa Chrystusa jedności Jego uczniów, można i trzeba zauważyć to, co się zdarzyło dobrego. Podział przyniósł nie tylko cierpienia i nieporozumienia, ale również pozwolił chrześcijanom w jeszcze większym stopniu uświadomić sobie, że bez Chrystusa niczego nie mogą uczynić. Paradoksalnie umożliwił nam lepsze zrozumienie pewnych aspektów naszej wiary. Reformacja przyczyniła się także do umieszczenia Pisma Świętego jeszcze bardziej w centrum życia Kościoła.

W podobnym tonie i tego samego dnia o konsekwencjach Reformacji mówił w Cieszynie Prymas Polski abp Wojciech Polak. Podczas nabożeństwa inaugurującego obchody 500-lecia Reformacji w naszym kraju przypomniał, że chrzest Polski, zakorzeniony w wierze niepodzielonego Kościoła, owocował duchem ekumenicznej wolności i tolerancji. "Nie było wojen między wyznaniami, lecz twórcze ich współistnienie. Dzięki temu ewangelicznemu impulsowi polska kultura tworzona była na przestrzeni dziejów przez chrześcijan - łacinników, prawosławnych, grekokatolików i protestantów - a jednocześnie przez Żydów i muzułmanów, jak również przez ludzi niewierzących".

Sporo czasu upłynęło, zanim podzieleni wyznawcy Jezusa Chrystusa zrozumieli, że sytuacja, w której się znaleźli, może ich czegoś niezwykle ważnego nauczyć. Może nauczyć dialogu, rozmawiania mimo doznanych krzywd i istniejących różnic, dialogu, w którym własna tożsamość ma ogromne, fundamentalne znaczenie. I może nauczyć współdziałania na różnych polach, np. w sferze dzieł miłosierdzia. Zarówno w kwestii dialogu, jak i współdziałania, jeszcze dużo nauki przed nami.

Bp Nitkiewicz zaproponował, aby w obchody tegorocznego Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan włączyć młodzież, która uczestniczy w Europejskich Spotkaniach Młodych, organizowanych co roku przez ekumeniczną Wspólnotę z Taizé. Zauważenie w Kościele w Polsce grupy, której formacja oparta jest m. in. na tej wspólnocie, to bardzo dobry sygnał na przyszłość. Wielu z nich naprawdę wie, co w praktyce znaczy, że to, co nas, uczniów Jezusa Chrystusa, łączy, jest większe niż to, co nas dzieli. Jak stopniowo, kamień po kamieniu, rozbierać mur budowany przez stulecia.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dobre skutki Reformacji
Komentarze (9)
Agamemnon Agamemnon
21 stycznia 2017, 13:11
Kościół zawsze na okrągło trzeba reformować, ale nie poprzez jego rozbijanie.
Agamemnon Agamemnon
20 stycznia 2017, 12:31
Luter tak bardzo był przerażony swoją grzesznością i nosił w sobie tak potężne poczucie winy (były dni, że ponad 30 razy się spowiadł!) i tak potężne wyrzuty sumienia, że psychicznie rozpada się szukając samousprawiedliwienia. Stwierdza więc (to się teraz w psychologii nazywa projekcją), że to nie biedny człowiek jest winien za swój grzech lecz niesprawiedliwy Bóg. Nie człowiek jest winien ale Bóg, którego dyskredytuje i obciąża winą za wszelkie zło, winą również za swój wlasny grzech. Dokonał więc satanizacji Boga. Zrobił to jeszcze w inny sposób – w swoim dzile polemicznym "O niewolnej woli" (spór toczył z dziełem "O wolnej woli" Erazma z Rotterdamu), wykazyje, że człowiek wolnej woli jest pozbawiony. Jaki z tego wniosek? Otóż Luter pisze, że jeżeli czlowieka ujeżdża Bóg, to człowiek czyni dobro, ale jeśli szatan, to czyni on zło, ale nie ma na to wpływu co czyni. A więc to Bóg jest twórcą i dobra i zła – w Bogu jest jakby pół Boga, pół szatana. Życie Lutra miało przepotężny wpływ na to, co uczynił z teologią, co uczynił z Bogiem i człowiekiem, a wpływ jego sięga bardzo głęboko i odnaleźć go można we współczesnym Kk nawet. autor: Elpis
J W
19 stycznia 2017, 22:19
Kwitnie pióro Autora. Poczułam satysfakcję. Dziękuję Powiało życiem i świeżością
AA
a a
19 stycznia 2017, 16:52
24 Chrystus bowiem wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej [świątyni], ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, 25 nie po to, aby się często miał ofiarować jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą. 26 Inaczej musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata.
AA
a a
19 stycznia 2017, 16:44
Próbę oddania istoty Mszy św. owocnie podjęło Magisterium Kościoła na Soborze Trydenckim, jednym z najbogatszych w historii Kościoła w ilość i precyzję orzeczeń dogmatycznych i doktrynalnych. Głównie na sesji XXII, 17 września 1562 r. wyłożono naukę, z której wynika, że: 1. W Mszy dokonuje się prawdziwa i właściwa ofiara (sacrificium verum et proprium) - bezkrwawa ofiara Ciała i Krwi Jezusa Chrystusa. A co mówi Pismo święte: '' 22 I prawie wszystko oczyszcza się krwią według Prawa, a bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia [grzechów]11. 23 Przeto obrazy rzeczy niebieskich w taki sposób musiały być oczyszczone, same zaś rzeczy niebieskie potrzebowały o wiele doskonalszych ofiar od tamtych12. 24 Chrystus bowiem wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej [świątyni], ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, 25 nie po to, aby się często miał ofiarować jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą. 26 Inaczej musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz na końcu wieków13 na zgładzenie grzechów przez ofiarę z samego siebie. 27 A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, 28 tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia14 grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują. '' ( list do Hebrajczyków)
19 stycznia 2017, 15:28
Kościół nigdy nie zapominał o heretykach i schizmatykach.Zawsze modlił się o ich powrót do Jedności, którą posiada Kościół Rzymskokatolicki. Dziś jednak to się zmieniło.Prozelityzm to jak wiadomo grzech więc na zbawieniu dusz protestantów postawiono krzyżyk ( no chyba,że wierzy się,że każdy może zbawić się poprzez swoją religię). Równocześnie ględzenie o jakiejś wspólnej platformie aktywności w imie powszechnego dobra nie przekonuje chyba nawet tych najbardziej zaangażowanych. O więc w tym wszytkim chodzi? Mało kto zwraca uwagę na fakt,iż sam tzw ekumenizm nie jest żadnym celem, jest jedynie środkiem do celu albo płaszczem mającym przykryć faktyczne intencje jego admiratorów. W świetle sprzeczności tzw ekumenizmu z nauką Kościoła rzeczywistym celem ekumenicznych agitatorów może być jedynie powolne i systematyczne zniszczenie Kościoła Chrystusowego-Kościoła Rzymskokatolickiego. Dziś faktycznym problemem jest obrona Jedności Kościoła świętego, zagrożonej przez nieodpowiedzialne czy wręcz heretyckie działania papieża Franciszka (Amoris laetitia itp). Faktyczny bój toczy się wewnątrz Kościoła nie zaś poza Nim. Jeśli chcemy powrotu heretyków brońmy tego co katolickie,żeby heretycy mieli do czego wracać.    
FF
Franciszek2 Franciszek2
19 stycznia 2017, 13:31
Ten mur, który z takim zapałem ma zamiar ksiądz rozbierać to fundament Kościoła.  To że próbował go sforsować Luter (Sacco di Roma - może być ?) to nie znaczy że obrońcy mają mu w tym pomóc.   
19 stycznia 2017, 13:19
Po przeczytaniu tej encykliki papieża Piusa XI pt. Mortalium Animos (dziękuję za jej przypomnienie) mam wrażenie, iż w oczach współczesnych ekumenistów, z papieżem Franciszkiem włacznie, uważana jest ona za "heretycką", a co najmniej niedzisiejszą, na którą nie warto się powoływać. Tak różni się od dzisiejszego podejścia do ekumenizmu, że aż ciarki po plecach przechodzą. Czy to jeszcze ten sam Kościół? Czy to jeszcze ta sama teologia? 
19 stycznia 2017, 10:36
Jak w tym całym ekumenizmie poradzicie sobie z wiarą w realną obecność Chrystusa w Eucharystii? "Nauczyliśmy się, że to, co nas łączy, jest większe niż to, co nas dzieli"