Droga krzyżowa jest dla każdego. Tak jak całe chrześcijaństwo

(fot. depositphotos.com)

Wzrost popularności formy modlitwy, jaką jest droga krzyżowa, może być oczywiście powodem do zadowolenia. Nie jest nim jednak sposób „promocji” Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, która odwołuje się do stereotypów płciowych i próbuje na siłę dzielić duchowość na męską i kobiecą.

Kobieta płacze, mężczyzna idzie dalej

Główną kontrowersją związaną z Ekstremalną Drogą Krzyżową jest w tym roku oczywiście to, jak połączyć chęć uczestnictwa w tej formie z ogromnym zagrożeniem, jakie niesie ze sobą wciąż niepokonana pandemia koronawirusa. Stoję oczywiście na stanowisku, że ponieważ uczestnictwo w nabożeństwie nie unieważnia tego, iż podlegamy prawom biologii, wszelkie formy religijnej ekspresji powinny odbywać się zdalnie lub być zorganizowane w taki sposób, by możliwe było chociażby zachowanie dystansu. Wiemy przecież doskonale, że Boga nie wolno nam wystawiać na próbę, a modlitwy - nawet najgłębszej - traktować jako magicznego rytuału, który ochroni nas przed drobnoustrojami.

Jednak kwestia zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom EDK nie jest jedyną, która budzi mój lęk. Doskwiera mi również sposób promocji tego wydarzenia jako formy „męskiej duchowości”. Na jednej ze stron poświęconych EDK można znaleźć tekst ze „świadectwem” kobiety, która podczas wędrówki miała się rozpłakać i mieć pretensje, że nikt nie powiedział jej, że jest męska duchowość. Tekst, w formie screenów, obiegł wiele internetowych grup zrzeszających katolików.

DEON.PL POLECA

„Morał” tego komentarza i całego tekstu jest niebywale maczystowski, wręcz karykaturalny - mężczyźni ukazani są tutaj jako ci, którzy potrzebują ekstremalnej, opartej na wysiłku fizycznym duchowości, z kolei kobiety są kruche i słabe. To przykre, gdy we współczesnym świecie wciąż podsyca się stereotypy płciowe - a kiedy przekaz, który można sprowadzić do „w obliczu trudności kobieta płacze, a mężczyzna idzie dalej” jest serwowany przez Kościół, to jest to wprost przerażające.

W słynnym już wpisie znajdziemy wprawdzie informację, że niektóre kobiety mogą się na EDK odnaleźć, ale jednak cały tekst napisany jest w dość prostym kluczu: wysiłek fizyczny jest czymś, co „pasuje” niemal wyłącznie mężczyznom. Rozumiem, że celem autorów było dotarcie do mężczyzn, którzy nie odnajdują się w „zwykłych” formach kultu - jednak nowoczesna ewangelizacja nie powinna posługiwać się pseudopsychologią, obsesyjnie waloryzującą różnice między płciami.

Kościół męski, Kościół kobiecy, Kościół Powszechny

Niewiele słów triggeruje do gniewu katolicką część internetu tak bardzo, jak “feministka” - aby zatem dać co bardziej wrażliwym Czytelnikom szansę na ewakuację w odpowiednim momencie, wyjawię już teraz, że następnych kilka zdań napisane zostało z punktu widzenia właśnie katolickiej feministki.

Otóż jako przeciwniczka nachalnego i nadmiarowego esencjalizmu płciowego z niepokojem obserwuję próby dzielenia naszego Kościoła na kobiecą i męską nawę; przygotowywania bazujących na stereotypach konferencji, książek czy wspólnot adresowanych wyłącznie dla kobiet bądź mężczyzn. Rozumiem doskonale, że ponieważ kobiety i mężczyźni mogą się między sobą różnić (tak, tak - feminizm nie zakłada, że jesteśmy pod każdym względem tacy sami) - i niekiedy mogą mieć inne potrzeby związane z duchowym rozwojem. Przykładem działania, które odnosi się do tej różnicy w sensowny sposób może być grupa dla młodych matek, które przebywają na urlopie macierzyńskim i potrzebują duchowego oraz po prostu życzliwego wsparcia i kontaktu z innymi, działająca przy jednym z kościołów w Łodzi - jest to konkretna odpowiedź na potrzeby grupy wiernych, które często czują się samotne i „odcięte” od zwykłych duszpasterstw.

Kościół jest Powszechny, a różne formy rozwoju religijnego mogą być pomocne zarówno kobietom, jak i mężczyznom.

Zdarza się jednak, że za pomocą chrześcijaństwa próbujemy “przyklepać” anachroniczne, niepotrzebne już wyobrażenia o płci - na przykład działalność Wojowników Maryi, odwołująca się do militarnej retoryki, ukazuje bardzo ograniczony, uproszczony i przy okazji ukierunkowany na agresję model męskości.

Duchowy wzrost można uzyskać na wiele sposobów, ale czynienie z różnic płciowych - w dodatku pojmowanych w płytki, stereotypowy sposób - czegoś w rodzaju nowego dogmatu jest nieporozumieniem. Mnóstwo katolików wychodzi przecież poza schematy, w które próbują ich wtłaczać chrześcijańskie poradniki dla „prawdziwych kobiet” lub przewodniki dla „silnych mężczyzn”. Przesadne akcentowanie różnic między płciami w formach pobożności może przysłonić nam pewien ważny fakt - mianowicie to, że Kościół jest Powszechny, a różne formy rozwoju religijnego mogą być pomocne zarówno kobietom, jak i mężczyznom.

Chrześcijaństwo to ekstremalna miłość

Abstrahując od kwestii związanych ze stereotypami płciowymi, pozwolę sobie w tym miejscu na uwagę odnośnie samej koncepcji EDK. Otóż jest we mnie obawa dotycząca tego, dokąd może doprowadzić nas poszukiwanie ekstremalnych doznań duchowych. Nie byłoby czymś korzystnym, gdybyśmy odrzucili elementy ciszy i kontemplacji na rzecz skupiania się na duchowych fajerwerkach, kolejnych duchowych i fizycznych challenge’ach czy wpadli w spiralę poszukiwania coraz bardziej intensywnych doznań emocjonalnych towarzyszących religijnej ekspresji.

Nie chcę tutaj uprawiać religijnego boomerstwa - doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że Kościół również musi do pewnego stopnia iść z duchem czasu - bo duchowość wiernych ulega zmianom. Nadmierne poszukiwanie niezwykłych religijnych wrażeń może zaś nie tylko zamienić rozwój chrześcijanina w duchową kulturystykę, ale i niekiedy zachęcać do eksplorowania specyficznych wspólnot, które kuszą niezwykłością i specyficznie rozumianymi cudami.

Jednocześnie chciałabym podkreślić, że nie jestem wrogiem EDK - zdaję sobie sprawę, że dla wielu młodych ludzi może być ona atrakcyjną formą przeżywania wiary lub jej poszukiwania. Sądzę jednak, że potrzebna jest równowaga pomiędzy “ekstremalnymi” formami religijności a tymi, które wymagają pracy nad sobą w ciszy, bez widocznych gołym okiem spektakularnych efektów.

Całe chrześcijaństwo jest przecież czymś ekstremalnym - kochanie swoich wrogów, przebaczanie tym, którzy wyrządzają nam krzywdę i trwanie w wierze pomimo kryzysów to ekstremalna miłość, której uczymy się przez całe życie. A stawienie czoła temu wyzwaniu - poniekąd karkołomnemu - jest zadaniem nas wszystkich, niezależnie od naszej płci.

Psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Droga krzyżowa jest dla każdego. Tak jak całe chrześcijaństwo
Komentarze (3)
MA
~Monika Andrusiak
3 kwietnia 2021, 12:13
Ten atykuł to zwykłe czepialstwo. EDK nie jest świętem nakazanym, tylko wydarzeniem dla chętnych. Mają prawo przeprowadzać ją tak, jak chcą. Podobnie, jak tzw. nauki stanowe, które wracają do łas. One też są dla zainteresowanych, nie odpowiada - nie korzystaj. Nikt nikogo na siłę nie ciągnie, a wielu jest zadowolinych.
RT
~Robert Tkacz
3 kwietnia 2021, 12:05
Pani to tak sama wymyślą te problemy? Świat jest dużo prostszy jak się wierzy i praktykuje .
DK
~Daty K
3 kwietnia 2021, 11:40
Ja jebie. Gdzie się podziało żyto z Włocławka?