Franciszek nie jest marudą

Dariusz Piórkowski SJ

Śledząc relacje niektórych mediów na temat papieża Franciszka, można by odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z największym antyklerykałem w historii Kościoła, który w końcu dobiera się do skóry łasym na urzędy i kasę duchownym. Wyczuwam w tych doniesieniach i wyrwanych z kontekstu "michałkach" Franciszka, czerpanie "dzikiej" przyjemności. I na tym właściwie się wszystko kończy.

Ale po stronie kościelnej też bywa różnie. Podczas urlopu tu i ówdzie spotkałem kilkunastu księży. Podczas rozmów, kiedy tylko dowiedzieli się, że jestem jezuitą, od razu zwrócili uwagę na gesty, decyzje i słowa nowego Papieża. Niektórzy byli nim zachwyceni. Dostrzegali powiew nadziei na zmianę, czuli wzmocnienie i zachętę do większej gorliwości i skromności. Na ich twarzach rysowała się radość, gdy mówili o Franciszku. Ale byli i tacy, którym styl Ojca Świętego się nie podoba. Z wyraźnym "zatroskaniem" o los Kościoła, pochylali się nad "ekscentrycznością" Papieża, który przez swoje "zewnętrzne" reformy obniża autorytet papiestwa. Zamiast przestrzegać przed ukrytym działaniem wrogów i otwierać oczy na zagrożenia, za bardzo "podszczypuje" chrześcijan i kler.

Zarówno zafascynowane niektórymi aspektami posługi Franciszka media świeckie, które wybiórczo traktują jego wypowiedzi, jak i wewnątrzkościelni krytycy popełniają ten sam błąd: uważają, że Papież mówi głównie do innych, ale nie do nich. Nie inaczej było już za czasów Jezusa, który często wzywał do osobistego nawrócenia, koncentrował się na sercu i wnętrzu człowieka, a nie tylko na zmianie zewnętrznych okoliczności. A spora grupa Jego słuchaczy sądziła, że problem tkwi w innych…

Wybornie smakuje pastwienie się nad klerem, co to - zdaniem niektórych lewicowych mediów - obrósł w tłuszcz, przy równoczesnym rozgrzeszaniu się z własnych grzechów i zamykaniu uszu na mniej wygodną dla nich treść orędzia Franciszka.

Czytając kilka przemówień i kazań Franciszka wygłoszonych w Rio de Janeiro, myślę, że ten Papież nie pozwoli się łatwo zaszufladkować ani jednym, ani drugim. Nie ulegnie zachwytom świeckich mediów, gdy będzie trzeba mocno stanąć przy prawdzie Ewangelii. Nie przejmie się też utyskiwaniem niektórych księży nad początkiem upadku papiestwa, za którym kryje się lęk przed osobistym nawróceniem.

Nauczanie Franciszka skierowane jest do wszystkich: świeckich i duchownych, także do pogubionych i poranionych przez ludzi Kościoła, nie wspominając o ateistach, wyznawcach innych religii, czy homoseksualistach. Owszem, w pewnym sensie można jego wypowiedzi rozumieć jako antyklerykalne, jeśli każdą formę krytyki postaw duchownych uzna się za wrogi atak na Kościół. Widzimy i słyszymy od samego początku tego pontyfikatu, że Papież nie udziela księżom i biskupom taryfy ulgowej, ale to nie oznacza, iż sprzysięga się w ten sposób z antyklerałami, którzy czują rzeczywistość niechęć do duchownych.

Papież stawia wymagania. Przypomina, że powołanie to radość, ale i zobowiązanie. Wszystkich ochrzczonych zachęca do przekraczania kościelnego "zasiedzenia", socjalizmu, który rzekomo ma ugruntowanie w tym, że bramy piekielne i tak nas nie przemogą, więc nie musimy się aż tak martwić. Ojciec Święty podkreśla rolę osobistego spotkania w przekazywaniu wiary, wzywa do większej ruchliwości, wychodzenia poza mury kościołów, sprzeciwia się nadmiernej instytucjonalizacji i biurokratyzacji Kościoła, potępia legalizm i wygodę, uwrażliwia na obecność ubogich i wykluczonych.

Mnie uderza najbardziej to, że Franciszek nigdy nie narzeka, jaki to okrutny i zepsuty ten nasz świat, a my biedni zewsząd otoczeni przez fale relatywizmu, konsumpcjonizmu, materializmu i czego tam jeszcze, skazani jesteśmy na wymarcie. Papież nie przymyka oczu na zło, ale bardziej przypomina nam o naszej chrześcijańskiej godności, o tym, że dobro silniejsze jest od zła, że chrześcijanin nie powinien być marudą i czarnowidzem, który ciągle jęczy i lamentuje, jak to źle na świecie i dlatego nic nie może zrobić. Chrześcijanin ma być gorliwy bez względu na przeciwności i przeszkody, jakie pojawiają się na jego drodze, bo w sercu nosi moc Ducha.

Swoją drogą, myślę, że kiedy w głoszeniu Słowa akcent pada głównie na ostrzeganie przed zagrożeniami (rzeczywistymi bądź urojonymi), to znak, że słabnie wiara. Tam, gdzie tropi się jedynie demony i ich działanie, przestaje się wierzyć w Zmartwychwstałego Pana. Chrześcijaństwo staje się nieatrakcyjne, odpychające, podtrzymujące raczej lęk niż męstwo. Jeśli mamy się tylko bronić, co i tak nam słabo wychodzi, to ufamy bardziej sobie niż mocy Boga. Dla mnie jest to jedna z podstawowych nauk, jaką biorę sobie do serca z dotychczasowego przesłania papieża Franciszka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Franciszek nie jest marudą
Komentarze (14)
jazmig jazmig
1 sierpnia 2013, 05:58
@jazmig - masz rację, że nie można ignorować realnych zagrożeń duchowych, rośnie liczba zniewoleń, opętań i należy temu stawiać czoło. I jak to jest dobre, tak diabeł wówczas ma inny sposób - podkręca to dużo zanadto. Do o. Johna Bashobory przyprowadzne jest mnóstwo ludzi, z podejrzeniem o opętanie. Tak im wmówiono i tak się zaczęli zachowywać, świadomie, albo podświadomie. W lwiej części przypadków wystarczyła dobra modlitwa, pozytywne spojrzenie na różne aspekty, koncentracja na Miłości Chrystusa w tym wszystkim i ... okazywało się, że żadne egzorcyzmy nie były potrzebne. Ludzie ci mają się świetnie. ... Modlitwa jest podstawowym egzorcyzmem. Spowiedź, komunia św., modlitwa - to najczęściej wystarcza, aby wypędzić złego ducha. Natomiast bywają cięższe przypadki opętania, i wtedy potrzebne są już egzorcyzmy powtarzane wielokrotnie. Zdarza się to stosunkowo rzadko, ale biorąc pod uwagę niewielką liczbę egzorcystów, to mają oni wypełniony czas na cały okres swojej posługi. Egzorcysta jest miesięcznikiem, który opisuje takie przypadki, zwykle jeden w numerze, które dają nam wiedzę o tym, jak doszło do opętania ofiary. Ta wiedza jest przydatna, a ponieważ jest to jedyna w Polsce gazeta, która zajmuje się tego rodzaku problemami, warto ją czytać.
Łukasz Lasocki
30 lipca 2013, 22:45
Tam, gdzie tropi się jedynie demony i ich działanie, przestaje się wierzyć w Zmartwychwstałego Pana. A gdzie tak się dzieje? ... Przykładem jest chociażby miesięcznik "Egzorcysta" i wzrastające w naszym kraju zainteresowanie demonami. To znaczy, że ta rzeczywistość nie istnieje? Może nie trzeba ich tropić ale to nie oznacza kwestionowani ich istnienia. Prawda?
AC
Anna Cepeniuk
30 lipca 2013, 20:55
Bardzo trafnie to Ojciec ujął i również mam dość tropienia demonów... wrogów.... i użalania się nad tym jaki to świat jest okrutny i podły......a każdego kto ma inne zdanie co do niektórych zachowań wśród duchowieństwa i hierarchii uważa się za wroga kościoła. Można i tak.... tylko po co?...... To nie tylko przestało działać... ale wielu z kościoła wygoniło........ Szczególnie ludzi młodych....
A
aka
30 lipca 2013, 18:21
@Beata - Akurat w tym artykule widzę krytykę lewicowych bądź zerkających na lewo mediów. "Wiele rzeczy możemy sprowadzić do podejścia odbiorców wiadomości" że zacytuję @Skalistego, co innymi słowami wyrażała moja babcia "jak ktoś chce psa uderzyć, to i kościele kij znajdzie".
SK
szary ksiądz
30 lipca 2013, 14:29
Proszę Ojca wszystko pięknie, przewietrzenie Kościoła, ożywienie wysiłku ewangelizacyjnego, ale ... Brak braterskiego wsparcia ze strony Papieża. Pośród licznych trudności na parafii: zniszczenia przez satanistów jeden ze ścian kościoła, zgniecenia na szkolnej katechezie, nieustających pretensji od tych, którzy chcą "usługi w kancelarii, bo za nią płacą" (cytat), człowiek chciałby jakiegoś usmiechu, jakiegoś podania ręki. Papież kieruje takie wsparcie do peryferii, do ateistów, żydów itd., ale jakoś brakuje zauważenia zwykłego księdza. A chciałbym w jego osobie mieć kogoś bliskiego, brata w świętym posługiwaniu, a niestety w ogóle tego nie czuję. Tak rozumiem Sobór i ideę Kościoła komunii, gdzie jedno o drugich się troszczą. Jak nie dowali Ci Wyborcza i Newsweek, czy ludzie na granicy wiary na parafii, to na pewno zrobi to papież. Tak to dla mnie wygląda. Proszę Ojca o komentarz.
30 lipca 2013, 12:51
@Skalisty "Do o. Johna Bashobory przyprowadzne jest mnóstwo ludzi, z podejrzeniem o opętanie. Tak im wmówiono i tak się zaczęli zachowywać, świadomie, albo podświadomie. W lwiejczęści przypadków wystarczyła dobra modlitwa" Gdyby czytali Egzorcyste ;-) zapewne potrafiliby rożróżnić opętanie od dręczenia i stany braku łaski i sami by wiedzieli czy potrzeba im egzorcyzmu czy spowiedzi i modlitwy.
30 lipca 2013, 12:00
Franciszek nie jest marudą: "Kto nie modli się do Boga, modli się do diabła"
jazmig jazmig
30 lipca 2013, 11:35
@Dariusz Piórkowski SJ Tam, gdzie tropi się jedynie demony i ich działanie, przestaje się wierzyć w Zmartwychwstałego Pana. A gdzie tak się dzieje? ... Przykładem jest chociażby miesięcznik "Egzorcysta" i wzrastające w naszym kraju zainteresowanie demonami. ... No to zdjął mi ojciec kamień z serca. Radzę czytać ten miesięcznik, zanim zacznie ojciec o nim pisać. W tym przypadku napisał ojciec bzdury na jego temat. A tak przy okazji sugeruję wam - jezuitom, żebyście wzięli chociaż raz udział w egzorcyzmie, a dopiero potem wypowiadali się na tego rodzaju tematy. Skoro boicie się egzorcyzmów, to stajecie się sojusznikami tego, kogo egzorcyści wyrzucają.
Dariusz Piórkowski SJ
30 lipca 2013, 11:16
Tam, gdzie tropi się jedynie demony i ich działanie, przestaje się wierzyć w Zmartwychwstałego Pana. A gdzie tak się dzieje? ... Przykładem jest chociażby miesięcznik "Egzorcysta" i wzrastające w naszym kraju zainteresowanie demonami.
jazmig jazmig
30 lipca 2013, 11:13
Tam, gdzie tropi się jedynie demony i ich działanie, przestaje się wierzyć w Zmartwychwstałego Pana. A gdzie tak się dzieje?
I
Iza
30 lipca 2013, 10:50
@ Zbyszek Krytyką Kościoła, reformami i zmianami zajmuje się od zawsze "Kościół otwarty", np. Tygodnik Powszechny i Więż. Postrzegam deon jako bliskie centrum. Czytam wszystko
A
aka
30 lipca 2013, 10:42
wybory biskupa przez lokalne gremia z udziałem świeckich - o Matko Przenajświętsza - nie dość ci Franku wyborów "cywilnych"? Juz ja tam wolę  stan obecny i rolę Ducha Świętego
Dariusz Piórkowski SJ
30 lipca 2013, 08:46
Do Franka (naszej znanej ulubienicy Anny): Uderz w stół, a nożycie się odezwą.
Z
Zbyszek
30 lipca 2013, 08:32
Artykuł ten potwierdza tradycyjna linię Redakcji Deon: zawsze ZA aktualnie obowiązującą linią. Można by jednak inteligentniej służyć Kościołowi analizując przyczyny obecnego stanu Kościoła (nie robią tego tzw. media świeckie) i zaproponować konkretne reformy. Ja jestem za demokratyzacją struktur, decentralizacją (np. wybory biskupa przez lokalne gremia z udziałem świeckich) itp. Mam nadzieje, że kiedyś te zmiany nadejdą co nie wyklucza trudu osobistego nawrócenia każdego.