Jacek Salij OP: urodziłem się na Wołyniu

Jacek Salij OP: urodziłem się na Wołyniu
Jacek Salij OP / KAI

O znaczeniu polsko-ukraińskiej deklaracji Kościołów rzymsko- i grekokatolickiego pisze wybitny teolog, pisarz i duszpasterz o. Jacek Salij OP. Pochodzący z Wołynia zakonnik, choć stwierdza, że będą sprzeciwy wobec tego aktu wzajemnego przebaczenia, cytuje Jana Pawła II i stwierdza: Bogu niech będą dzięki, że Kościół tak istotnie przyczynia się do pojednania obu naszych narodów.

Urodziłem się na Wołyniu. Przed pięcioma laty w dużej, jedenastoosobowej grupie najbliższej rodziny odbyliśmy nostalgiczną pielgrzymkę do wszystkich trzech wiosek - do wioski, gdzie się urodził i wychował nasz tata, do wioski naszej mamy oraz do wioski, w pobliżu której był chutor naszych rodziców. Tam - pod wsią Budy w powiecie dubieńskim - byłbym 15 kwietnia 1943 r. niewątpliwie zamordowany razem z rodzicami oraz starszą siostrą, gdyby nie przybiegła do nas Ukrainka z wioski, która nas ostrzegła, że do wsi przyszli banderowcy i że mordują Polaków. Skorzystam z okazji, żeby wspomnieć, iż w opowieściach rodzinnych pojawiało się ponadto nazwisko pana Chmary, Ukraińca z Onyszkowiec, wioski naszej mamy, który podczas napadu banderowców ukrył w swoim domu i ocalił rodzinę Małków, naszych znajomych.

Nasze spotkania z mieszkańcami tych wiosek były przyjazne. Najstarsi pamiętali jeszcze naszych rodziców. Temat zbrodni z 43 roku pierwsi podnosili Ukraińcy, niezmiennie trzymając się narracji, że "to źli ludzie wam to zrobili, ale ich spotkało to samo od bolszewików". Tylko jedna kobieta poczęstowała nas legendą o polskiej bandzie pod dowództwem księdza, z którą jednak rozprawiła się Armia Czerwona.

Natomiast dopiero całkiem niedawno dowiedziałem się o przerażających okolicznościach zbrodni, o której wiedziałem od dzieciństwa. Mianowicie moją przyszłą stryjenkę, wtedy młodziutką dziewczynę, najbliżsi zawieźli do dziadków, w nadziei, że tam będzie bardziej bezpiecznie. Na dom jednak napadnięto, oboje dziadków zamordowano, dziewczynę, całą pokłutą nożami i zostawioną przez napastników jako też zabitą, udało się odratować. Dopiero przed trzema laty dowiedziałem się od stryjenki, że napastnikami nie byli banderowcy, ale chłopcy z sąsiedztwa, których jej dziadkowie znali i lubili. Przyszli do nich, pozorując odwiedziny sąsiedzkie. Dreszcz zgrozy człowieka ogarnia, że aż tak straszliwy był duch zbrodni, który hulał wtedy po nieszczęsnej ziemi wołyńskiej.

DEON.PL POLECA

Ufam, że człowiekowi z tak obciążoną pamięcią bracia Ukraińcy wybaczą, że zarówno we wspólnym liście Greckokatolickiego Synodu Ukrainy i Konferencji Episkopatu Polski z 26 marca 2005 r., a również w liście pasterskim tegoż Synodu z 11 marca br. niepokoiły mnie i pobudzały do sprzeciwu istotne niedopowiedzenia oraz pewne sformułowania. Najważniejsze jednak, że sprawa oczyszczania pamięci historycznej i wzajemnego przebaczenia oraz pojednania naszych narodów idzie do przodu. We wspomnianym liście wspólnym wypowiedziane zostały nawet słowa "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Ogłoszona teraz deklaracja czterech Arcybiskupów, która zapewne również będzie budziła takie czy inne zastrzeżenia z obu stron - to niewątpliwie następny olbrzymi krok w dobrym kierunku, to następne potwierdzenie prawdziwości słów Apostoła Jana, że "zwycięstwem, które zwycięża świat, jest nasza wiara" (1 J 5,4).

Korzystam z okazji, że zostałem dopuszczony do głosu i pozwolę sobie przypomnieć, że bł. Jan Paweł II nie tylko podczas swojej pielgrzymki na Ukrainę - we Lwowie 26 czerwca 2001 r. - wzywał do pojednania naszych obu narodów. Jeszcze więcej, jeszcze wyraźniej mówił o tym w dokumencie, opublikowanym bardzo niedawno, zaledwie dziesięć lat temu, 7 lipca 2003, w 60. rocznicę rzezi wołyńskiej. Pozwolę sobie przypomnieć fragment tego dokumentu, który wydaje mi się szczególnie ważny. Święty papież pisał wtedy, że trzeba aby Ukraińcy i Polacy nie pozostawali zniewoleni swymi smutnymi wspomnieniami przeszłości. Rozważając minione wydarzenia w nowej perspektywie i podejmując się budowania lepszej przyszłości dla wszystkich, niech spojrzą na siebie nawzajem wzrokiem pojednania.

Skoro Bóg przebaczył nam w Chrystusie, trzeba, aby wierzący umieli przebaczać sobie nawzajem doznane krzywdy i prosić o przebaczenie własnych uchybień, i w ten sposób przyczyniać się do budowania świata, w którym respektuje się życie, sprawiedliwość, zgodę i pokój. Ponadto chrześcijanie, wiedząc, że Bóg "dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu" (2 Kor 5,21), wezwani są, by uznać błędy przeszłości, aby obudzić własne sumienia wobec obecnych kompromisów i otworzyć serca na autentyczne, trwałe nawrócenie.

Bogu niech będą dzięki, że Kościół tak istotnie przyczynia się do pojednania obu naszych narodów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jacek Salij OP: urodziłem się na Wołyniu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.