Jak Kościół powinien się spierać ze światem? Jest tylko jedna droga

(fot. cathopic.com / Exe Lobaiza)

Miłość jako styl życia zaproponowany przez Jezusa, dla świata jest absurdalny, dla Kościoła jedyny. Publiczne nawoływanie pogan (w znaczeniu ludzi nieznających Boga i Nim niezainteresowanych) do nawrócenia, ostrzeganie o czekającym ich wiecznym zatraceniu, o grzechu, Sodomie itp. jest „kulą w płot”.

W ostatnim czasie ukazały się w przestrzeni internetowej dwie ważne wypowiedzi dotyczące Kościoła w Polsce, który się znalazł w dość specyficznej sytuacji „coronowirusowej” i „elgiebetowej” (dra Marcina Kędzierskiego i o. Adama Szustaka). Moim zdaniem zasługują na to, by się stać obowiązkowa lekturą zarówno studentów teologii, jak i duchowieństwa.

Nasuwa mi się kilka spostrzeżeń, które właściwym będzie ująć w kluczu: „co Duch Święty teraz mówi do Kościoła”. Nadal bowiem wezwanie Pawła VI: „Kościele, poznaj samego siebie” (encyklika „Ecclesiam suam” ) jest bardzo aktualne, a daje je właśnie nie kto inny jak Pan i Ożywiciel - Trzecia Osoba Trójcy.

DEON.PL POLECA

1. Nastąpił wysyp wielu fałszywych wieszczów jakoby zbliżającej się apokalipsy, choć ku niej, jak uczy Kościół za słowem Bożym, zbliżamy się od Pięćdziesiątnicy. W pakiecie ich katastroficznych przepowiedni otrzymujemy jeszcze zachętę do krytyki i nieposłuszeństwa wobec papieża Franciszka i sporej grupy pasterzy diecezji.

Warto zauważyć, że część owych wieszczów skupionych w mniej czy bardziej zorganizowanych strukturach, faktycznie już jest poza Kościołem katolickim - bo tak jest z każdym, kto jedności z pasterzami (w tym z papieżem) utrzymywać nie chce, mając swój pomysł na swój Kościół. Myślę, że nie trzeba będzie długo czekać na jawną schizmę ubraną w szatę męczeństwa „za prawdę z miłości do Kościoła”. Nieposłuszeństwem jeszcze nikt ani nie obronił ani nie uratował Kościoła. Dlaczego? Ponieważ to jest broń diabła.

2. Nastąpił wysyp teorii snutych przez „kulturowych wojowników”, o celowym niszczeniu polskiego Kościoła, przez wprowadzanie limitów wiernych w świątyniach w początkowym etapie epidemii wynikające z rozporządzeń ministerialnych. Co ciekawe, że w niekatolickich wspólnotach denominacyjnych (jak również w katolickich grupach modlitewno-duszpasterskich), a więc niewielkich acz wielce świadomych wyboru życia z Bogiem, tego rodzaju paniki nie zauważało się. Po zelżeniu owych obostrzeń wspólnoty te nie zmniejszyły się ilościowo.

Tymczasem tak właśnie liczebnie będzie wyglądał Kościół w Polsce za maksymalnie 20 lat. Świadome wybory życia bez wspólnoty i Boga są coraz powszechniejsze. Pokolenia od czterdziestoparolatków „w dół” i ich dzieci, w większości parafii są pokoleniami praktycznie niewierzącymi - choć jeszcze pojawiającymi się we wspólnocie „z okazji” (większych świąt, święcenia koszyczka, chrztu, pierwszej komunii i w znacznie już mniejszym stopniu - bierzmowania), a na katechezie „z przyzwyczajenia” (też tendencja spadkowa). Nie wróci już czas w Polskim Kościele 95% ochrzczonych i plus minus 70-60% świadomie praktykujących. Zmiany kulturowe, obyczajowe - tzw. świat, już nie idzie a pędzi własną drogą. Żyje „po swojemu”, bo ma takie prawo, i będzie nim epatował jeszcze wyraziściej niż obecnie.

Na tle „świata” ocaleje garstka świadomych katolików. Wiele parafii zniknie z map wielu diecezji. Kościoły i budynki kościelne w dużej części zostaną sprzedane - bo nie będzie wspólnoty zdolnej ich utrzymać. Siła więc tkwi w małych wspólnotach. I na miarę możliwości i specyfiki danej parafii trzeba je organizować i formować.

3. Nastąpił wysyp „dyrektorów do spraw” Ducha Świętego w Kościele, którego działaniami chcą sterować niczym dronem, ściśle programując Mu zakres i sposób działania. Może „latać” ale na tyle wysoko, by Go nie dostrzec. Nawet jest lubiany, o ile nie objawia się za bardzo przez charyzmaty, znaki i cuda. Poddawany w wątpliwość, gdy wyraziście działa przez świeckich.

Tymczasem niewiedza, a przez to i niewiara wielu duchownych w potężną i ożywczą moc Ducha Świętego w Kościele (i to na Jego warunkach), spowodowała największe przebudzenie właśnie w świeckich. Oni już naprawdę zebrali dość batów od „wiedzących lepiej” duchownych i świeckich, których wiedza o ruchu charyzmatycznym, neokatechumenacie (i innych wspólnotach) pochodzi z Internetu, o Duchu Świętym z podręczników teologii, o rozeznawaniu duchowym z własnych przekonań, a nie z doświadczenia i mądrość Kościoła.

Świeccy są darem, błogosławieństwem Boga dla Kościoła, którego stanowią największą część. Są świadomi ważności formacji. Potrzebują opieki, wsparcia oraz możliwości działania. Ze względu na małą liczbę powoływanych, oni za te 20 lat będą w wielu miejscach faktycznie prowadzić parafie. Trzeba już teraz ich do tego przygotowywać, modlić się z nimi i za nich, i nie bać się ufać. To, że wiele wspólnot funkcjonuje poza parafią, choć ma kościelnego opiekuna, o takim braku zaufania świadczy aż nadto wyraziście.

Świeccy ewangelizatorzy są bezwzględnie potrzebni Kościołowi szczególnie teraz. Nie muszą być magistrami teologii, choć teologiczne wykształcenie jest ważne. Trzyletnia, ale solidna formacja, a następnie np. coroczne spotkania formacyjne w zupełności wystarczą. To jest również doskonała okazja, by pasterze mogli osobiście poznać swoich przyszłych współpracowników błogosławiąc im z radością w misji głoszenia dobrej nowiny.

4. Nastąpił ostry spór (niekiedy nawet siłowy) pomiędzy chrześcijanami oraz zwolennikami, sympatykami i osobami spod tęczowej (bądź jak przekonują niektórzy kolorowej) flagi LGBT.

Nie wychodząc teraz w szczegółowe analizy tego, co zostało objawione w słowie Bożym, wspólnota katolicka wierzy, iż jedynym, właściwym i naturalnym miejscem aktów seksualnych jest heteroseksualne małżeństwo. Natomiast propagowanie, a nawet uczenie realizacji popędu seksualnego z kimkolwiek i gdziekolwiek, w tym z osobami tej samej płci, są poważnym grzechem, a w przypadku dzieci - także z punktu prawnego przestępstwem i demoralizacją. W tych kwestiach zawsze będzie się toczył spór Kościoła ze światem. Jednakże kwestią, którą trzeba przepracować w Kościele jest sposób prowadzenia go.

Ten spór w przeciągu kilku lat zewnętrznie skazany jest na przegraną Kościoła, który radykalnie się zmniejszy. Nie zniknie jednak, a przez to, będzie zdecydowanie zdrowszy i silniejszy duchowo, bo tak mówi Pan w słowie.

Jak więc wieść ów spór? Tylko przez miłość. W początkach chrześcijaństwa, poganie zdumienie stylem życia chrześcijan wyrażali jednym zdaniem: „Popatrzcie, jak oni się miłują” (Tertulian, Apologetyk). Oczywiście, trzeba rozmawiać ze światem, ale nie przez hasła: „zakaz pedałowania”, czy „zaraza”, bądź przez fałszywe sugestie, iż osoby homoseksualne to w większości pedofile. Czy autorzy tego rodzaju sugestii nie zdają sobie sprawy, iż największy odsetek aktów pedofilnych ma miejsce w rodzinach? Tylko czekać, gdy pojawią się na naszych ulicach auta z kolorowymi plandekami, właśnie z taką treścią.

Miłość jako styl życia zaproponowany przez Jezusa, dla świata jest absurdalny, dla Kościoła jedyny. Publiczne nawoływanie pogan (w znaczeniu ludzi nieznających Boga i Nim niezainteresowanych) do nawrócenia, ostrzeganie o czekającym ich wiecznym zatraceniu, o grzechu, Sodomie itp. jest „kulą w płot”. Dlaczego ktoś, dla kogo życie w grzechu jest nie tylko przyjemne i miłe, ale również daje poczucie spełnienia, bezpieczeństwa, ofiarowania siebie drugiemu i radości, miałby to zmienić? W zderzeniu z takim doświadczeniem pogan, Kościół nawoływaniem ich do zmiany życia nie jest i nie będzie przekonujący. Kiedy więc będzie (i to nie dla wszystkich)?

Kiedy przestanie używać miecza w obronie Pana, a „z Jego powodu” weźmie w ręce misę z wodą i ręcznik, myjąc nogi braciom i siostrom; gdy w modlitwie będzie wyciągał dłonie ku Niebu prosząc o zstąpienie Parakleta; gdy te dłonie ostatecznie odda na przybicie do krzyża.

Tylko taki Kościół ma sens, i tylko taki przekona kawałek świata, że warto inaczej żyć, i po śmierci szczęśliwie żyć.

Tekst pierwotnie ukazał się na Facebooku ks. Tomasza Szałandy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak Kościół powinien się spierać ze światem? Jest tylko jedna droga
Komentarze (11)
SD
~Scooby Doo
28 sierpnia 2020, 21:30
"Kiedy przestanie używać miecza w obronie Pana, a „z Jego powodu” weźmie w ręce misę z wodą i ręcznik, myjąc nogi braciom i siostrom; gdy w modlitwie będzie wyciągał dłonie ku Niebu prosząc o zstąpienie Parakleta; gdy te dłonie ostatecznie odda na przybicie do krzyża." Ciekawe jakby wyglądała Polska i Europa, gdyby z takim podejściem podeszli Polacy do wojny z sowietami w 1920 roku? A może trzeba było z misą i wodą do hitlerowców podejść? Kościół bez godności to żaden kościół. Bo jakżesz kościół może mieć jakąkolwiek godność, gdy nie broni wartości chrześcijańskich? Faktycznie dożyliśmy czasów, gdzie spora część kleru popadła w zapędy samobójcze, ciągnąć resztę za sobą na dno.
JG
~Jefte Gileadczyk
27 sierpnia 2020, 23:24
Część 2. Poza tym kto zakłada swój Kościół? Osoby trwające przy magisterium, czy te, które eksperymentują przy nauce kościoła, jak to ładnie ująć ks. Grzywocz(skądinąd wybitny znawca ludzkiej psychiki) w tekście jaki pojawił się nie tak dawno temu na tym portalu? Rozumiem, że w optyce tekstu honorowe wprowadzanie do Świątyni Pańskiej pachamamy i przyjmowanie błogosławieństwa z rąk pogańskich kapłanów to owoc działania Ducha Świętego, a Ci, co się temu sprzeciwiają wykluczają się z Kościoła? Kuriozalne, zważywszy na to, o czym napisałem w pierwszej części wypowiedzi. Wybaczcie że przeciągnąłem komentarz, ale ograniczona liczba znaków wymusiła podzielenie go na dwie części.
JG
~Jefte Gileadczyk
27 sierpnia 2020, 23:21
Część 1. "Nieposłuszeństwem jeszcze nikt ani nie obronił ani nie uratował Kościoła. Dlaczego? Ponieważ to jest broń diabła". Ciekawa teoria, szczególnie w świetle historia Kościoła. Św. Bruno, biskup Segni, zorganizował ruch oporu przeciw błędowi w jaki popadł zasiadający na tronie Piotrowym Paschalis II, wykazując, że w stanie wyjątkowym posłuszeństwo papieżowi nie równa się posłuszeństwu Kościołowi i Bogu. Kardynałowie Schuster i Fournier sprzeciwili się Janowi XXII, który głosił herezje. Ów papież na łożu śmierci przyznał się do błędu, ale wedle powyższego tekstu należało mu wcześniej przytakiwać, bo inaczej byłoby się niewiernym wobec Boga. A św. Atanazy? Jak powinien zachowywać się w dobie panoszącego się w Kościele arianizmu? Powinien ulec ówczesnym trendom? Artykuł nawet nie zająknął się o możliwości popadnięcia w herezję hierarchów, a przy sporze o posłuszeństwo jest to dość istotna sprawa. Wystarczy rzucić okiem ile w dziejach Kościoła było antypapieży.
AS
~Antoni Szwed
25 sierpnia 2020, 19:04
"Kiedy przestanie używać miecza w obronie Pana, a „z Jego powodu” weźmie w ręce misę z wodą i ręcznik, myjąc nogi braciom i siostrom; gdy w modlitwie będzie wyciągał dłonie ku Niebu prosząc o zstąpienie Parakleta; gdy te dłonie ostatecznie odda na przybicie do krzyża." Ks. Szałanda zakończył swoją wypowiedź dużą i rozbudowaną metaforą. Zapytajmy: co autor konkretnie miał na myśli. Jacy katolicy, jakim "mieczem" wala po głowach osoby LGBT (a zatem ilu mamy zabitych, ilu rannych)? Co to znaczy "myć nogi" ludziom LGBT? Usługiwać im? W czym? Robić im dobrą prasę? Tak nowocześnie i postępowo? Co kryje się pod hasłem "oddania dłoni na przybicie do krzyża"? Czy niewierzący w Chrystusa mają te resztki katolików ukrzyżować tak, jak innowiercy robią to z chrześcijanami w Syrii i Iraku? Czy tylko taka perspektywa przed nami? Drogi Księże wyjrzyj poza swoje metafory i powiedz konkretnie (BEZ METAFOR) co masz na myśli.
AB
~A B
25 sierpnia 2020, 21:21
Juz spieszę, paru już po pysku od dziarskich "obroncow cywilizacji" dostało, to raz i jeszcze niejeden dostanie, trochę młodzieży wpadnie w depresję, jeszcze paru innych odwroci sie od kosciola taz na zawsze. Był tu przyklad siostry Cremony, ktora im nogi myje to dwa. Jak Pan mysli kto wiecej chwały Bogu przynosi. A trzy? A jakie szanse mieli chrzescijanie w czasach Nerona? Nie tak po wierzchu Panie Antoni, co do Syrii i Iraku, nam tu w naszych cieplych i bezpiecznych domeczkach nie narzekać i nie wycierać sobie gęby ich cierpieniem. Bez metafor: 1. Szanować kazdego człowieka, nawet jak nas nie szanuje. 2. Udzielic pomocy potrzebujacemu, a nie go oceniać. Na tym polega radykalizm Chrystusa i po trzecie, nie wyprzeć sie go na codzień, nie tylko werbalnie, bo wypieramy sie go grzesząc i Pan i Ja. A kto by sie go nie wyparł w chwili próby to by się dopiero okazało. Tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono - cytując noblistkę.
P
Piotr ~
26 sierpnia 2020, 12:31
@Antoni Szwed. To Duch Święty prowadzi nas do tego co dla nas nieosiągalne. Jego pytaj, jemu daj się prowadzić.
AS
~Antoni Szwed
26 sierpnia 2020, 15:01
Pod powyższym tekstem podpisał się nie Duch Święty, lecz Ks. Tomasz Szałanda, więc do niego kieruję swoje pytania. Ks. Szałanda wie coś, czego nam nie zdradza, ma jakąś wiedzę, którą nie chce się (lub boi się) podzielić ze swoimi czytelnikami. Być może jest to jakaś wiedza dla wtajemniczonych...
P
Piotr ~
26 sierpnia 2020, 17:31
"weźmie w ręce misę z wodą i ręcznik, myjąc nogi braciom i siostrom; gdy w modlitwie będzie wyciągał dłonie ku Niebu prosząc o zstąpienie Parakleta; gdy te dłonie ostatecznie odda na przybicie do krzyża." To jest czysta Ewangelia. Jak ją realizować w naszym życiu? Nie ma jednej odpowiedzi, nie znajdziesz recepty na konkretnie Twoją sytuację w danym momencie Twego życia w żadnym dokumencie, w żadnym artykule, w żadnym kazaniu. Na to pytanie odpowie Ci tylko Duch Święty. Takie jest moje zdanie. Katolicyzm opera się w dużej mierze nie na naszych pomysłach i działaniach, ale właśnie na inspiracji Ducha Świętego - w to wierzymy.
P
Piotr ~
26 sierpnia 2020, 17:39
"Jacy katolicy, jakim "mieczem" wala po głowach osoby LGBT (a zatem ilu mamy zabitych, ilu rannych)". Widzę, że jesteś osobą, która wszystko traktuje bardzo dosłownie, skoro szukasz tych zabitych i rannych w walce metaforycznym mieczem. Co jest tym "mieczem"? W mojej ocenie jest to na przykład słowo "zaraza" użyte w kontekście LGBT, albo pojęcie ideologii nazywanej nie wiedzieć czemu "ideologią LGBT", albo ciężarówka jeżdżąca po Warszawie przyrównująca LGBT do pedofilii, albo naklejki "strefy wolne od LGBT". Wszystkimi tymi rzeczami posługują się katolicy. Kto przez nie cierpi? Osoby LGBT, to są ci ranni.
AB
~A B
26 sierpnia 2020, 19:20
Dodać nalezy, ze Ci najbardziej wrażliwi z nich, mlodzi, zagubieni, tacy ktorzy dopiero to w sobie bez radosci, ale z lękiem odkrywają, słyszą to wszystko wokół siebie - Ci są ranni. Jak sobie z tym poradzą, zaczną oddawać złością ( mało chrześcijańskie, ale paradoksalnie to najbardziej będzie chronić ich psychikę) lub zapadną sie w siebie z depresją, jeszcze inni będą wypierać i próbować to zakrzyczeć oddając, nieliczni zaczną szukać pomocy, jeszcze bardziej nieliczni znajdą bo to kosztuje i trzeba wiedzieć, gdzie szukać, a i znajdą, którzy machną ręką i zaczną szukać swojego miejsca poza Polską. Owszem będą i tacy, ktorzy postanowią żyć zgodnie z nauczaniem Kościoła, co bedzie dla nich wyjatkowo trudne - ale do wszystkich nich bez wyjątków będą docierać te słowa o zarazie, strefach wolnych..... itd.. I wszyatkich ich będą ranić.
ML
~M L
25 sierpnia 2020, 09:58
"Nastąpił ostry spór (niekiedy nawet siłowy) pomiędzy chrześcijanami oraz zwolennikami, sympatykami i osobami spod tęczowej (bądź jak przekonują niektórzy kolorowej) flagi LGBT." Troche szkoda tego zdania. Ja tez jestem "spod teczowej flagi LGBT" a jednoczesnie jestem praktykujacym katolikiem. Nie ma takich wykluczajacych sie kategorii.