Jan Paweł II i politycy

Jan Paweł II. Fot. Domena publiczna

Od wielu lat drażni - nie tylko zresztą mnie - wciąganie w doraźne walki polityczne religii. Dziś ostatnią rzeczą, której nam potrzeba, to włączanie się części polityków w obronę papieża, bo natychmiast druga strona będzie przypuszczała atak.

Staram się unikać pisania na tych łamach o polityce, ale czasem nie ma wyjścia… Od pewnego czasu jesteśmy świadkami dyskusji wokół Jana Pawła II. Koncentruje się ona na skandalach wykorzystywania seksualnego małoletnich. Jedni twierdzą, że papież był bierny, inni wskazują na to, że to za jego pontyfikatu wzięto się ostro do roboty i zaczęto rozliczać sprawców. Ci pierwsi z zadowoleniem przyjęliby pewnie gdyby z polskiego krajobrazu zaczęły znikać pomniki Jana Pawła, gdyby ulice i place nie nosiły już jego imienia. Drudzy mówią, że niewygodne pytania dotyczące stosunku papieża do kwestii wykorzystywania wpisują się w szerszy kontekst i są próbą, nie tylko zniszczenia autorytetu Jana Pawła II, ale Kościoła w ogóle. Dyskusja jest bardzo emocjonalna.

Głos w obronie papieża postanowił zabrać prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Kilka dni temu, będąc w Wadowicach, prezes mówił o Janie Pawle: - Jest niszczony w wielkiej mierze dlatego, że jego postać wpisała się do polskiej historii, jak może żadna inna, ale także dlatego, że stała się częścią tej historii, częścią polskiej tożsamości i o to właśnie chodzi, żeby ten element polskiej tożsamości, fundament tożsamości związanej z chrześcijaństwem, podważyć, by w ten sposób zmienić nasz kraj, zmienić Polskę, by odrzucić wartości, na których opieraliśmy się, dzięki którym po prostu jesteśmy - tłumaczył i dodawał też, papież jest dziś atakowany z powodu nie swoich grzechów, a tylko po to, by zniszczyć jego autorytet.

Nie można panu prezesowi oczywiście zabraniać zabierania głosu. Wszak swoje stanowisko opublikowała choćby Rada Stała KEP, wypowiedział się kard. Dziwisz, KAI uruchomiło specjalny serwis pod hasłem "Jan Paweł II a pedofilia". Można się z diagnozą prezesa zgadzać lub nie. Jest tylko jedno, ale…

DEON.PL POLECA

W Sejmie - i o tym też już tu pisałem - leży projekt przygotowany przez środowisko skupione wokół Zbigniewa Ziobry w obronie chrześcijan. Właściwie nie leży, bo poszedł już do pierwszego czytania. Projekt ów zakłada, m.in. więzienie za szydzenie z wiary, sakramentów czy Kościoła. Projekt ten - formalnie przedstawiany jako obywatelski (zebrano ok. pół miliona podpisów) - Solidarna Polska uczyniła osią swojej polityki. Dobrze wiemy, że Ziobro to koalicjant PiS i trwa między nimi swoiste mocowanie się. Solidarna Polska chce się pokazać jako ta bardziej ideowa, bardziej prawicowa. Gdy Ziobro ogłosił się więc obrońcą wiary, Kaczyński nie mógł zostać mu dłużny i stanął w obronie Jana Pawła II.

Prezesowi chodzi zatem o wiarę Kościół i Jana Pawła II, czy o politykę i jego własną partię? Czy przypadkiem nie czyni z papieża zakładnika swej polityki. Z jego wypowiedzi wynika bowiem, że Jan Paweł II jest symbolem wartości, które rzekomo realizuje PiS (mówił to wiele razy, że PiS jako jedyny stoi na straży chrześcijaństwa, a wszystkie inne partie są po stronie nihilizmu). A zatem atak na Wojtyłę staje się nie tyle atakiem na polskość, ale wręcz na... PiS. W innym fragmencie swej wypowiedzi Kaczyński skarżył się na Unię Europejską, która nie chce nam przyznać KPO, środków, które nam się należą. Dlaczego? Bo Polska nie daje się zmuszać do realizowania polityki "antysuwerennościowej", "niemieckiej", "lewackiej". - Można ją nawet określić jako antywojtyliańska - stwierdził prezes PiS.

Od wielu lat drażni - nie tylko zresztą mnie - wciąganie w doraźne walki polityczne religii. Wykorzystywanie jej jako narzędzia do pokonania innej partii. To nie jest oczywiście domena PiS, bo robią to także inni gracze. Dziś ostatnią rzeczą, której nam potrzeba, to włączanie się części polityków w obronę papieża, bo natychmiast druga strona będzie przypuszczała atak. Nasza dyskusja wokół Jana Pawła nie stanie się nigdy merytoryczną lecz zawsze będzie koncentrowała się gdzieś w sferze emocjonalnej. Powinniśmy o Janie Pawle II rozmawiać - także w kontekście jego podejścia do wykorzystywania seksualnego - ale bez polityków. Ich zaangażowanie zwyczajnie nie pomaga. Bardziej szkodzi.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jan Paweł II i politycy
Komentarze (2)
AS
~Antoni Szwed
25 listopada 2022, 20:53
"Powinniśmy o Janie Pawle II rozmawiać - także w kontekście jego podejścia do wykorzystywania seksualnego - ale bez polityków." Red, Krzyżak chciałby zakazać politykom wypowiadania się na temat św. Jana Pawła II, bo to rzekomo szkodzi. Komu szkodzi? Że ktoś ma odmienne zdanie od Krzyżaka, to już szkodzi? A dlaczego nie szkodzą jakże często niekompetentne, wręcz głupie i płytkie wypowiedzi niektórych publicystów i dziennikarzy. Dlaczego im wolno pleść androny na temat Papieża, a politykom już nie. Dlaczego red. Krzyżak czuje się upoważniony do zarządzania dyskusją o tym pontyfikacie. Od kogo otrzymał takie pełnomocnictwa? Jak to się ma do wolności wypowiedzi? Dlaczego tacy jak Krzyżak nadal mają ciągoty totalitarne, jak niegdyś komunistyczni "publicyści" z Trybuny Ludu, dla których nie do zniesienia był fakt, że ktoś miał inne zdanie niż oni? Czy nie lepiej jest wtedy, gdy nikt nikomu nie zamyka ust? (Wykluczam paskudne, wulgarne wypowiedzi, te rzeczywiście trzeba kasować).
AS
~Antoni Szwed
25 listopada 2022, 17:13
"Powinniśmy o Janie Pawle II rozmawiać - także w kontekście jego podejścia do wykorzystywania seksualnego - ale bez polityków." Red, Krzyżak chchiałby zakazać politykom wypowiadania się na temat Papieża Jana Pawła II, bo to rzekomo szkodzi. Komu szkodzi? Że ktoś ma odmienne zdanie od Krzyżaka, to już szkodzi? A dlaczego nie szkodzą jakże często niekompetentne, wręcz głupie i płytkie wypowiedzi niektórych publicystów i dziennikarzy. Dlaczego im wolno plecieć androny na temat Papieża, a politykom już nie. Dlaczego red. Krzyżak czuje się upoważniony do zarządzania dyskusją o tym pontyfikacie. Od kogo otrzymał takie pełnomocnictwa? Jak to się ma do wolności wypowiedzi? Dlaczego tacy jak Krzyżak nadal mają ciągoty totalitarne, jak niegdyś komunistyczni "publicyści" z Trybuny Ludu, dla których nie do zniesienia był fakt, że ktoś ośmielał się mieć inne zdanie niż oni?