Już nie potrzebujemy dziurki od klucza

Małgorzata Bilska

Tu nie ma rumieńca wstydu w chwili przyłapania przy dziurce od klucza. Jest akceptowana, perwersyjna przyjemność z hedonistycznego podglądactwa. Czy to nie dowodzi - w większym stopniu niż np. zgoda prawna na in vitro - jakiejś klęski chrześcijaństwa? Katolicyzm wydaje się nie mieć wpływu na rozwój rozrywki opartej na niskich pobudkach - i jeszcze niższych instynktach.

Wreszcie mogę odetchnąć. Po czterech miesiącach robotnicy zdemontowali rusztowanie, które pewnego upalnego dnia oplotło kamienicę niczym bluszcz. Na rusztowaniu wisiała gęsta siatka, okna zaklejono matową folią.

Przez tydzień, dla ochrony, były zasłonięte pilśniowymi płytami i ogarnął nas mrok. Niniejszym wyrażam szczery podziw dla mieszkańców sfer polarnych, którzy przez długi czas w roku są pozbawieni światła słonecznego. Lecz remontowa "depresja", jak się okazało, wcale nie była czymś najgorszym. Przebiło ją doświadczenie bycie niechcący podglądanym.

Przyszedł bowiem taki etap prac, że foliowe osłony na szybach zniknęły (ufff), lecz panowie i panie na rusztowaniu zostali... Mieszkając powyżej parteru, nie widuję na co dzień ludzi spacerujących za oknem "na wyciągnięcie ręki". To było coś nowego - ów przemykający tłum. Gdyby jednak "kładka" była tylko pasem ruchu, dyskomfort nie miałby podstaw (poza stukaniem młotka od 7 rano itp.)! Gorzej, gdy ktoś kuł czy szorował ścianę przy oknie - na wprost biurka. Lub pracował kładkę wyżej, fundując mi kilkugodzinny pokaz machania nogami. W takich sytuacjach nadpływała natrętna jak letnia mucha myśl: skoro ja widzę ich, to czy oni mnie też?

DEON.PL POLECA

Hm, wiszą firanki. Zasłonięcie okien odpada, mam dość siedzenia w ciemnościach. Biorąc na logikę, mogą mnie nie widzieć, ja patrzę pod światło. Lecz wystarczy, że zaświecę lampę przy biurku - i sytuacja się odwraca. A w starych kamieniach nie da się pracować bez lampki w ciągu dnia. Urok starych, solidnych murów. Narażam się na ryzyko, że ludzie krzątający się po rusztowaniu będą mnie swobodnie obserwować w mojej prywatności. A przecież: "My home is my castle!"

Dzielnie pracujemy. Każdy z nas wypełnia obowiązki i udaje, że nic mu do postaci z drugiej strony. Tkwimy w niezręcznym tête-à-tête.

Incydentów nie odnotowano - ale faktem pozostaje, że chciany remont przyniósł nam niechcianych towarzyszy codzienności. Czego się nie robi dla odrestaurowania ścian!

W tym przypadku nie jest bowiem istotne, czy ktoś kogoś podglądał. Ważna jest świadomość, że gdyby chciał, to bez przeszkód by mógł. Paradoksalnie, uważam to za inspirujące doświadczenie. Rzadko snujemy refleksję nad znaczeniem bariery, które oddziela przestrzeń prywatną od tej dostępnej dla osób postronnych. Dopóki nie zostanie naruszona, nawet jej nie dostrzegamy. Ba - zaglądanie przez zbyt odsłonięte okna, uchylone drzwi czy staroświeckie dziurki od kluczy uważamy za rzecz naturalną i zabawną - o ile dotyczy intymności innych. Podglądanie, tak samo jak będąca jego owocem plotka, od wieków należy do najbardziej popularnych i ekscytujących rozrywek homo sapiens.

Kiedyś było to zjawisko typowe dla niewielkich społeczności, w których wszyscy się znali. Ale rozwój nowych technologii tak poszerzył nasze możliwości, że dzisiaj nabrało charakteru masowego. Postęp techniczny jest bezsporny, moralny - co najmniej wątpliwy. Widać to po różnej maści programach "reality show", które od czasu Big Brothera - za pośrednictwem pilota i monitora - na stałe zagościły w domach Polaków.

Miliony ludzi napawają się widokiem wnętrz pucowanych przez dziwną panią domu; kuchni wywracanych do góry nogami przez restauratorkę; mężczyzn, którzy wymieniają się żonami; rodziców nie radzących sobie z wychowaniem dzieci. Są programy o ludziach chorych lub ze zdeformowanymi ciałami, otyłych zrzucających wagę, kochankach bijących się z poprzednimi partnerami swoich partnerek, pannach walczących przed kamerą o męża, smakoszach udających, że potrafią gotować itd. Można też niczym się nie wyróżniać, a po prostu sprzedać swoją zwyczajną historię za odpowiednią sumę.

W wielu komercyjnych stacjach nie znajdziemy sztuk teatralnych czy zbyt ambitnych adaptacji literatury pięknej. Królują za to seriale z gatunku docu reality. Grają w nich amatorzy, produkcja jest szybka i tania. "Dzieła" nie mają walorów artystycznych. Powstają, bo mają widownię - generują zysk. Polacy uwielbiają podglądać perypetie (najlepiej podboje miłosne) "przeciętnych ludzi" na wakacjach, "autentyczne" rozprawy sądowe, w czasie których członkowie rodziny obrzucają się błotem czy choćby wpadki kursantów prawa jazdy lub wlepianie mandatów przez drogówkę. Patrzenie na ludzką nędzę moralną i duchową zaspokaja ciekawość i poprawia nastrój.

Reality show i docu reality łączy przemiana widza z odbiorcy programu we wścibskiego "podglądacza". Im bardziej naruszana jest prywatność uczestników, im bardziej drastyczne sceny można podejrzeć, tym wyżej skaczą słupki oglądalności. Im bliższy życia wydaje się serial, w tym większym stopniu ma się wrażenie podpatrywania domu sąsiadów. Fabuła jest zbytkiem (niedługo może być zabytkiem...). Istotą rozrywki staje się wchodzenie z kamerami, czyli butami za próg innego. Granice się przesuwają, kultura podglądania obejmuje coraz szersze obszary bytowania. Ekran jest oknem zbiorowego podglądacza.

Tu nie ma rumieńca wstydu w chwili przyłapania przy dziurce od klucza. Jest akceptowana, perwersyjna przyjemność z hedonistycznego podglądactwa. Czy to nie dowodzi - w większym stopniu niż np. zgoda prawna na in vitro - jakiejś klęski chrześcijaństwa? Katolicyzm wydaje się nie mieć wpływu na rozwój rozrywki opartej na niskich pobudkach - i jeszcze niższych instynktach.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Już nie potrzebujemy dziurki od klucza
Komentarze (30)
MG
Malwina Grabowska
22 listopada 2012, 15:48
@ Adrian Podsiadło Myślę, że pan ich przecenia. Te programy to wielki szmal, mamona. Ambicje niszczenia cywilizacji są zbędne
22 listopada 2012, 13:07
Bo księża, jako wybrani, mają nas kierować ku Bogu, ku życiu wiecznemu, a nie wychowywać do odbioru kultury masowej. Nie mają tez pouczać, jak dzieci płodzić. Obowiązkiem jest nauczania i wskazywanie, co jest grzechem. A że świat się zmienia to i pole do grzechów większe.  Każdy katolik albo to prawo do nauczania Kościoła akceptuje, albo podważając je samodzielnie wypisuje się z Kościoła.  
AP
Adrian Podsiadło
22 listopada 2012, 12:25
Jan Paweł II w wielu miejscach pisał o rozwoju człowieka integralnego. Człowiek integralny rozwija się całościowo, spójnie i harmonijnie. Nie pamiętam, czy pisał o mediach lecz pasuje mi to. Szkoda, że dzisiaj nikt o tym nie mówi. Papież mówił też o in-vitro, aborcji i wielu innych rzeczach, ale jak sam mówisz podobnie to robią z Ciebie faszystę, przy innej okazji lamentując, że jego nauki nie są słuchane. Jeżeli red.Bilska wie, że popkultura ma duży wpływ na procesy sekularyzacji np. poprzez wzory osobowe współczesności to tym bardziej wiedzą o tym ci, którzy chcą tych procesów.
MG
Malwina Grabowska
22 listopada 2012, 12:00
Jan Paweł II w wielu miejscach pisał o rozwoju człowieka integralnego. Człowiek integralny rozwija się całościowo, spójnie i harmonijnie. Nie pamiętam, czy pisał o mediach lecz pasuje mi to. Szkoda, że dzisiaj nikt o tym nie mówi.
Jadwiga Krywult
21 listopada 2012, 10:31
Bo księża, jako wybrani, mają nas kierować ku Bogu, ku życiu wiecznemu, a nie wychowywać do odbioru kultury masowej. Nie mają tez pouczać, jak dzieci płodzić. Jak już to powinni (i to czynią), wskazywać zagrożenia wynikające z przekraczania Prawa w często zwulgaryzowanych do granic absurdu popularnych programach. Tym się nie zajmują. Pewnie nie mają czasu.
21 listopada 2012, 10:24
Wybacz @Kinga ale Kościół nie jest od kształtowania katolików w temacie gustów i wyboru rozrywki. Jestem innego zdania. Kościól jest od kształtowania katolików w różnych dziedzinach. Nie jest natomiast od narzucania rozwiązań w jednej tylko, ulubionej dziedzinie. Kościół, czyli wszyscy jego członkowie? Bo księża, jako wybrani, mają nas kierować ku Bogu, ku życiu wiecznemu, a nie wychowywać do odbioru kultury masowej. Jak już to powinni (i to czynią), wskazywać zagrożenia wynikające z przekraczania Prawa w często zwulgaryzowanych do granic absurdu popularnych programach.
B
Bogna
21 listopada 2012, 10:23
@drabiniasty bardzo dobry komentarz, zupełnie inaczej ustawiający sprawę. ostatnio na kazaniu w małej miejscowości ksiądzw kazaniu powiedział' "dziś proponuje nam sie postawę upadłego anioła-nie będę służył" zło przedstawia się jako atrakcję wprost, bez opakowania w dobro i dalej " jeżeli Jezus byłby tylko zwykłym człowiekiem nie byłoby problemu, ale jeśli jest Bogiem to ma prawo stawiać nam wymagania i tu siępojawia problem".nie wiem czy to jego autorstwa czy przepisane z kogoś ale o to mniejsza (J.M.Vianney przygotowywał kzanie przepisując fragmenty trzech innych znanych mu kaznodziei) uczestnicy Mszy św. byli oburzeni....powinien mówić o ojczyźnie bo t 11listopada. coś jest na rzeczy ale przeciwstawianie in vitro podglądactwu i pociąganie do odpowiedzialności za ten stan KK jest ślepąuliczką bonie prowadzi do rozjaśnienia czegokolwiek ani do rozwiązania.
L
leszek
21 listopada 2012, 10:21
Przekonanie, że dzisiejsze czasy zmierzają ku upadkowi czy degeneracji to nic nowego, to stare jak świat. To nawet w pewnym dziele które wyznacza początek literatury europejskiej można znaleźć: ========= Jednak mężny Diomed placu nie odbieżał, Chwycił ogromny kamień, co na ziemi leżał (Który dzisiaj dwóch ludzi, choć z największą mocą, Niżeli z miejsca ruszą, dobrze się zapocą, Lecz Diomed podźwignął z małym bardzo trudem), =========== Tutaj chodzi oczywiście o krzepę fizyczną, ale to jest świat wspaniałych ludzi zyjących za pan brat z bogami, dokonujących wiekopomnych czynów, składających wspaniałe ofiary, mieszkających w pięknych pałacach, w przerwach między bohaterskimi czynami wydających oszałamiające uczty. Nie co dzisiejsi (czyli współcześni dla poety - pewnie gdzieś VIII-VII wiek) ludzie. 
Jadwiga Krywult
21 listopada 2012, 07:22
Wybacz @Kinga ale Kościół nie jest od kształtowania katolików w temacie gustów i wyboru rozrywki. Jestem innego zdania. Kościól jest od kształtowania katolików w różnych dziedzinach. Nie jest natomiast od narzucania rozwiązań w jednej tylko, ulubionej dziedzinie.
Janusz Brodowski
20 listopada 2012, 23:26
Trochę prowokacyjny artykuł. Nie zgadzam się ze wszystkimi tezami, ale nie pozostawił mnie obojętnym. Widać wyraźnie, że obecnie w kulturze panuje moda na sprzedaż życia prywatnego. I niestety wszystko z niego jest na sprzedaż. Hedonizm? Tak , zgadzam się. Do niedawna wśród teologów chrześcijańskich panowała myśl, że Szatan chce by ludzie przestali wierzyć w jego istnienie. Według mnie jest to już nieaktualne. Od jakiegoś czasu sączona jest myśl, że zło jest atrakcyjne i normalne. Został zrobiony następny krok. W mediach trwa promocja zła, nieustająca. Zbieramy już tego owoce, w kulturze, polityce, ekonomii. Niestety sami też dokładamy cegiełki, zbyt często przypominamy groby pobielane.
L
leszek
20 listopada 2012, 22:05
Trzeba raczej dbać o to, żeby był jakiś wybór. A z tego niech już każdy sobie wybiera co chce. Nie wybór z cyklu "jak ci się nie podoba Dziennik na pierwszym programie, to przełącz na drugi". Ale ciekawostka polegała na tym, że w tamtym czasie telewizja w sensie kulturalnym prezentowala poziom o niebo wyższy niż teraz. Ale chyba mało kto za tym tęskni, mam taką nadzieję. YouTube jak wiadomo, to wielki śmietnik. Ale w tym śmietniku przed chwilą mi wpadło coś takiego: https://www.youtube.com/watch?v=H8WT59y1j74&feature=g-vrec Nawet założyłem sobie własne wiki, gdzie gromadzę linki, może uda mi się kompletować wszystkie 200, na razie mam coś koło setki.  Raczej zdecydowanie mi pasuje taki świat niż jakieś moralizowanie z telewizora.
MB
Małgorzata Bilska
20 listopada 2012, 21:45
@ leszek Nie dostrzega Pan żadnej różnicy między rezrywką a popkulturą. Inaczej - kulturą popularną czyli masową. Napisałam o jednym z jej aspektów, który bazuje na wścibstwie i podlądactwie. Te z kolei nakręcają upodobanie do plotek. Ale temat bym jednak doceniła. Popkultura rozjechała kontrkulturę, nowe duchowości i New Age. Ma naprawdę duży wpływ na procesy sekularyzacji, wzory osobowe współczesności. To kultura dzisiaj dominująca. Patrzę, jak się zmienia i uważam, że na gorsze.
A
Arachnus
20 listopada 2012, 21:21
Chrześcijaństwo, katolicyzm jest skazany na porażkę odrzucenia przez świat. To jest oczywiste, więc dziwi zdziwienie. Katolicyzm jest skazany na pogardę świata. Gdyby tak było, to wszelka działalnosc misjna czy ewangelizacyjna (na czele z nową ewangelizacją) nie miałaby sensu.
L
leszek
20 listopada 2012, 21:06
Ludzie szukają rozrywki i telewizja im tej rozrywki dostarcza. To kwestia gustu, a nie przekonań religijnych. Jeden słucha subtelnej muzyki czy ogląda ambitną sztukę, a drugi słucha jakiegoś rechotania z telewizora czy ogląda gołą d... pod prysznicem w jakimś Big Brotherze. O gustach - jak wiadomo - dżentelmeni nie dyskutują. Ale na pewno są gusta lepsze i gorsze. Ale gusta to raczej się wynosi z domu lub szkoły, a nie z kościoła. Kościół raczej ma prowadzić ludzi w zyciu jako dostąpić zbawienia, a prowadzić po programie telewizyjnym.
V
veritas
20 listopada 2012, 16:01
Zbyt powierzchowna ocena. Popularność programów docu reality niekoniecznie musi wypływać z "niskich pobudek i jeszcze niższych instunktów". Ludzie są istotami stadnymi, zainteresowanie innymi jest naturalne. Z moich obserwacji wynika, że programy te pełnią funkcję namiastki relacji społecznych w sytuacji obecnej atomizacji społeczeństwa i wynikającej z niej samotności. Co do poniższych utyskiwań: W wielu komercyjnych stacjach nie znajdziemy sztuk teatralnych czy zbyt ambitnych adaptacji literatury pięknej.(...) Patrzenie na ludzką nędzę moralną i duchową zaspokaja ciekawość i poprawia nastrój. pragnę przypomnieć, że zarówno w sztukach teatralnych, jak i w literaturze pięknej, wiele miejsca również zajmuje ludzka nędza moralna i duchowa.
MB
Małgorzata Bilska
20 listopada 2012, 15:03
@ Ks. Piotr A. Sokołowski SVD Ależ Ksiądz mnie nie dotknął. Troszeczkę rozbawił zdaniem: "Czuję się urażony Pani felietonem i mam nadziję, że Pani poczuje się urażona moim wpisem." Czy to nie jest dziecinne? Ja ci pokażę język, a ja tobie też! . Wspomnienie o in vitro miało tyllko sprowokować do myślenia o tym, jak bardzo koncentrujemy się w Kościele na jednych tematach, inne bagatelizując. To wynika wizji Kościeła jako struktury hierarchicznej, gdzie Kościół = księża, a zwłaszcza hierarchowie. narzędzie budowania kultury są twarde, instytucjonalne, odgórne. Popkultura działa inaczej. Prowadzi do stopniowej korozji wartości, norm, stylu życia, które stają się nieprzystawalne do ŻADNEJ RELIGII. To kultura instant, droga na skróty - w małżeństwie, celach życiowych itd. Dewastacia duszy. A np. pop-podglądactwo uczy nas tego, że zajmujemy się życiem innych. Wiara to walka chrześcijańska tj walka wewnętrzna, zmiana siebie. Itd. Na co przeznaczamy więcej czasu dziennie? @ Leszek Tu nie chodzi o rozrywkę i kościelną cenzurę Jeśli już myślimy o mediach, to ewangelizacyjnych, kościelnych. Jak ktoś robi program promując postawy dobra, służby, np Hołownia, to dla wielu osób to farbowany katolik, bo robi to w TVN. Brakuje mi takich wartości i programów w popkulturze. To zadanie LUDZI ŚWIECKICH. Ale wielu katolikom chyba nie... Wolą w ndz do kościoła, w tygodniu wolne. Jest jeden program reality show, który lubię, polski tytuł "Dom nie do poznania". Tam ludzie sobie pomagają, wspierają się. Potrzebujący domu dostają go, gdy cechuje ich służba, bezinteresowne poświęcenie, miłość, rodzinność - są za to docenieni. Idą na to gigantyczne pieniądze sponsorów,i program jest hitem. Tu podglądanie nie jest wśicibskim patrzeniem, jak inni upadają, lecz podziwem. Uczy empatii, miłości. Producent jest ten sam, co Big Brothera. Chciałabym, żeby widzowie umieli wymusić takie programy. Mediami rządzi oglądalność. Pozdrawiam
20 listopada 2012, 14:52
A wołanie, że Kościół ma zajmować się wpływem na rozwój rozrywki pochodzącej ze świata jest przykładem niezrozumienia Jego zadań. Nie chodzi o wpływ na rozwój rozrywki, ale o kształtowanie katolików, aby umieli wybierać to, co wartościowe. Wybacz @Kinga ale Kościół nie jest od kształtowania katolików w temacie gustów i wyboru rozrywki. Warto naprawdę zrozumieć, czym jest Kościół.
TZ
Tomek Z
20 listopada 2012, 13:45
Czy to nie dowodzi - w większym stopniu niż np. zgoda prawna na in vitro - jakiejś klęski chrześcijaństwa? Moim zdaniem nie dowodzi. Wydaje się wręcz, że wiele młodych osób nie "łyka" tej popkulturalnej papki, bo chce czegoś więcej, szuka i to szuka autentycznie. I właśnie dlatego, że szukają autentycznie to kiedy trafia do nich "ziarno" to wydaje ono owoce. I są one nieraz o wiele lepsze niż tych, co wypełniają tylko obowiązki jak chodzenie do kościoła i zamykanie się ze swoją modlitwą, ale nie są otwarci na innych ludzi, dlatego ich wiara nie jest żywa. A tam gdzie Pani upatruje upadku chrześcijaństwa, właśnie tam ono się rodzi :) Pozdrawiam serdecznie
Bogusław Płoszajczak
20 listopada 2012, 13:42
Cytuję: "...Zamiast koncertować się na walce politycznej i ideologicznej, może pora poszukać antidotum na aksjologię i wzory popkultury?" Mój komentarz: Czy aby nie przez ową walkę polityczną i ideologiczną zawitała do nas popkultura? Jak można mówić o wprowadzeniu zasadniczych zmian w życiu społecznym nie sięgając po narzędzie zwane polityką?
B
Bogna
20 listopada 2012, 13:37
@jazming @leszek brawa dla panów.zgadzam się. porównywanie popierania in-vitro i oglądania podglądackich programów dziwaczne.podglądactwo to nie sprawa życia i śmierci. a tak pomyślałam-może to ci sami ludzie robią, jedno i drugie?
L
leszek
20 listopada 2012, 13:15
 Ale co ma piernik do wiatraka ?  Katolicyzm to pojęcie związane z wiarą, a nie rozrywką. Katolik, to osoba dla której Kościół jest autorytetem w sprawach wiary i moralności, a nie w sprawach rozrywki czy sposobów spędzania wolnego czasu. Jeden poświęca ten czas na konsumowanie telewizyjnej papki czy internetowej głupawki, inny poświęca na coś innego. Ale co to ma wspólnego z chrześcijaństwem ?
Jadwiga Krywult
20 listopada 2012, 13:13
A wołanie, że Kościół ma zajmować się wpływem na rozwój rozrywki pochodzącej ze świata jest przykładem niezrozumienia Jego zadań. Nie chodzi o wpływ na rozwój rozrywki, ale o kształtowanie katolików, aby umieli wybierać to, co wartościowe.
20 listopada 2012, 13:02
Czy to nie dowodzi - w większym stopniu niż np. zgoda prawna na in vitro - jakiejś klęski chrześcijaństwa? Katolicyzm wydaje się nie mieć wpływu na rozwój rozrywki opartej na niskich pobudkach - i jeszcze niższych instynktach. Chrześcijaństwo, katolicyzm jest skazany na porażkę odrzucenia przez świat. To jest oczywiste, więc dziwi zdziwienie. Katolicyzm jest skazany na pogardę świata. A wołanie, że Kościół ma zajmować się wpływem na rozwój rozrywki pochodzącej ze świata jest przykładem niezrozumienia Jego zadań.
S
Staszek
20 listopada 2012, 12:56
Kiedy byłem w podobnej sytuacji, podawałem panom na rusztowaniu kawę, czasem ciastko. Dowiedziałem się o remoncie, o robotnikach  i wymieniłem informacje z dziedziny hydrauliki i komputerów. Staszek
jazmig jazmig
20 listopada 2012, 12:33
Tu nie ma rumieńca wstydu w chwili przyłapania przy dziurce od klucza. Jest akceptowana, perwersyjna przyjemność z hedonistycznego podglądactwa. Czy to nie dowodzi - w większym stopniu niż np. zgoda prawna na in vitro - jakiejś klęski chrześcijaństwa? Nie, nie dowodzi niczego, bo jaki związek ma oglądanie programów udających, że coś się podgląda z klęską chrześcijaństwa? Które przykazanie Boże jest tu łamane? Natomiast podczas procedury in vitro mordowane są dzieci we wczesnym stadium ich rozwoju - nadmiarowe zarodki lub płody.  Łamane jest piąte przykazanie Boże. Są zatem między tymi zjawiskami poważne różnice. Zamiast koncertować się na walce politycznej i ideologicznej, może pora poszukać antidotum na aksjologię i wzory popkultury? Jedno drugiemu nie przeszkadza.
KP
Ks. Piotr A. Sokołowski SVD
20 listopada 2012, 12:13
Droga Pani Bilska. Nie jest Pani pierwszą osoba w Kościele, która używa tej retoryki. Już w Ewangelii czytamy o faryzeuszach, którzy płacili od miety i ruty, a zapomnieli o miłosci bliźniego (Łk 11,42) i co im P. Jezus powiedział: "Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać" W innym miejscu niejaki Juda z Kariotu (J 12,3) troszczył się o ubogich, krytukując rozżutność najakiej Miriam w odniesieniu do olejku. Widzę, że szanowna Pani w tym duchu, każe Kościołowi pozostawiać jedno ze swych zadań, i zająć się innym. Czuję się urażony Pani felietonem i mam nadziję, że Pani poczuje się urażona moim wpisem. To jedyny sposób, żeby pewni ludzie - jak np. Pani - zaczęli myśleć, co piszą w rzekomo katolickim publikatorze. Na homiletyce, gdy mowa o przepowiadaniu do dzieci uczy się kleryków, że nie wolno przeciwstawiać dobra dobru (typu: "lepiej zrobić coś dobrego, niż klepać bezmyślnie zdrowaśki"). Kontrpozycją dla bezmyślnych zdrowasiek jest modlitwa szczera, a nie uczynki miłosierdzia. W Pani tekście przeciwstawia się ewangelizację świata polityki, ewangelizacji świata kultury. To niedopuszczalne. To coś więcej niż błąd, to głupota.
Z
Zasmucony
20 listopada 2012, 11:27
Może dlatego, że użyłem zwrotu "chodzić tak jak Bóg stworzył"? :) Do moderatora: mógłby uzyskać uzasadnienie decyzji?
MB
Małgorzata Bilska
20 listopada 2012, 11:21
@ Zasmucony O komentarzach decyduje moderator, a nie autor :-) @ Kinga Tu nie chodzi o atak. Raczej o nikły wpływ religii na kulturę, czyli na życie zbiorowe. Popkultury nie reguluje się przy pomocy narzędzi prawnych, a jej wpływ na nasze postawy, zachowania codzienne, budowanie relacji, system wartości jest kolosalny. Wyobraźnią rządzą tabloidy, docu reality, reality show i plotkarskie portale...
Z
Zasmucony
20 listopada 2012, 11:08
Po raz pierwszy usunięto mi komentarz. A coś w nim było niestosownego?
Jadwiga Krywult
20 listopada 2012, 10:29
 "Jest akceptowana, perwersyjna przyjemność z hedonistycznego podglądactwa. Czy to nie dowodzi - w większym stopniu niż np. zgoda prawna na in vitro - jakiejś klęski chrześcijaństwa?" Dowodzi, ale z potępieniem przez duchownych się nie spotyka. Łatwiej atakować małą grupę niż wielką - oglądaczy durnych programów.