Katolicyzm epoki like & share - historia nieprawdziwa

Piotr Żyłka

Nie ma nic złego w byciu katolikiem "na luzie". Czy Pan Jezus powiedział, że poznają was po tym, że będziecie sztywni, nudni i śmiertelnie poważni? Ja o takiej nauce nigdy nie słyszałem. Za to na pewno napisane jest: "poznacie ich po ich owocach".

Ks. Kamil Mielniczuk napisał tekst, w którym, wychodząc od sprawy występu siostry Cristiny w programie Voice of Italy, dokonał krytycznej analizy różnych praktyk nowej ewangelizacji. Uważam, że wnioski, jakie ksiądz wyciągnał, są błędne.

W swoim felietonie ks. Mielniczuk ubolewa nad faktem, że brakuje nam w Kościele dialogu i twierdzi, że powinniśmy więcej dyskutować na temat metod nowej ewangelizacji, a nie okopywać się na jednej albo drugiej pozycji i krzyczeć, że tylko nasze zdanie jest jedynym właściwym. Również dostrzegam deficyt dialogu wewnątrz Kościoła, dlatego przyjmuję zaproszenie do dyskusji o sposobach ewangelizowania i odpowiem na kilka myśli, jakie ks. Kamil zawarł w tekście "Katolicyzm epoki like & share".

"Gdy jakaś gwiazda powie, że wierzy w Boga, to od razu wszystkie "katolickie" czasopisma i portale przedrukowują tę wypowiedź, artykuł otrzymuje tysiące lajków i udostępnień na Facebooku… Niewiele później ten celebryta wystąpi w rozbieranej sesji zdjęciowej lub zrobi coś innego odbiegającego od wiary i wcześniejsi entuzjaści cichcem się wycofują albo na siłę bronią ‘autorytetu’".

DEON.PL POLECA

Ten temat przerabialiśmy już przy okazji rozbieranej sesji zdjęciowej Agnieszki Radwańskiej i jej wykluczenia z grona ambasadorów akcji "Nie wstydzę się Jezusa". Napisałem o tym wtedy, powtórzę teraz. Problemem nie są różne zachowania ludzi ze świecznika. Nie powinno nas gorszyć to, że ktoś publicznie mówi, że wierzy w Boga, a później robi coś głupiego albo nie do końca zgodnego z nauczaniem Kościoła. To jest przecież normalna rzecz. Każdy z nas, wierzących popełnia błędy. Czy to oznacza, że wszyscy powinniśmy się powstrzymać od dawania świadectwa? No bo jak ktoś, kto jest takim strasznym grzesznikiem, może mówić, że jest katolikiem? Potrzeba do dzielenia się wiadomościami pozytywnymi, radosnymi jest czymś naturalnym - a takimi są informacje o tym, że jakiś "celebryta" mówi publicznie o wierze. Prawdziwym problemem jest jakaś sztuczna i nierealna wizja, według której o wierze mogą mówić tylko święci i nieskazitelni ludzie. Zejdźmy na ziemię - tacy ludzie nie istnieją.

"Zobaczyliśmy siostrę, która jest ‘spoko’, ‘na luzie’, która żyje jak człowiek, a nie odmawia nudne modlitwy w klasztorze. Siostra stała się jakby kontrastem dla Kościoła, który ciągle jest za mało współczesny, nowoczesny i ‘na luzie’. Odebrano wypaczony obraz Kościoła i powołania zakonnego. Czy kogoś to pociągnie? Może do Kościoła ‘luzackiego’ tak, ale czy do Kościoła Katolickiego, który nie chce być fajny i rozrywkowy (dzięki Bogu!)? Przy bliższym poznaniu Kościół nie jest ‘fajny’, bo oferuje coś innego niż świat.

Nie ma nic złego w byciu katolikiem "na luzie". Czy Pan Jezus powiedział, że poznają was po tym, że będziecie sztywni, nudni i śmiertelnie poważni? Ja o takiej nauce nigdy nie słyszałem. Za to na pewno napisane jest: "po owocach ich poznacie". No to spójrzmy na owoce. Czterech znanych duszpasterzy - Adam Szustak OP, ks. Piotr Pawlukiewicz, ks. Jacek Stryczek i ks. "Malina". Wszyscy są "na luzie". O owocach ich działania chyba nikogo nie muszę przekonywać. Zapytajcie ludzi, których życie zmieniło się po tym, jak ich spotkali. Ma ksiądz rację, pisząc, że Kościół oferuje coś innego niż świat, ale ta inność dotyczy przemiany naszych serc i źródła radości, a nie tego, czy jesteśmy fajni i uśmiechnięci. W Kościele Katolickim jest miejsce dla osób radosnych i smutnych, dla luzaków i poważnych.

"Powołanie księdza/zakonnika/zakonnicy/brata zakonnego nie polega na realizowaniu siebie, ale na uświęcaniu siebie i prowadzeniu do Boga innych (zależnie od powołania)".

Zgoda, ale żeby kogoś prowadzić do Boga, potrzebujemy dwóch rzeczy. Pierwsza, to żywa relacja z Nim. Druga, to wyjście do człowieka, który sam do nas nie przyjdzie. Żeby kogoś zarazić wiarą, trzeba go najpierw spotkać, posłuchać. Bez wyjścia do ludzi, nie będziemy mieli kogo prowadzić. Są oczywiście różne charyzmaty i w ewangelizacji powinniśmy je zawsze uwzględniać. Jedni się modlą, drudzy zajmują się formacją, inni głoszą. Nie ma znaczenia, jaki jest nasz charyzmat albo stan. Zawsze naszym obowiązkiem jest odważne wychodzenie z Kościoła w poszukiwaniu człowieka, który jeszcze Boga nie poznał albo z jakichś powodów od Kościoła się oddalił.

"Jeśli dla kogoś spełnieniem powołania jest ewangelizacyjny show na stadionie, ale już zadbanie o szaty liturgiczne czy czystość kościoła jest widziane jako przykry dodatek, to może po prostu niewiele rozumie z duchowości kapłańskiej/zakonnej".

Nie wiem, czy ksiądz kojarzy, ale mamy w Krakowie takiego biskupa. Grzegorz Ryś się nazywa. W 2012 roku zorganizował w Krakowie ewangelizację na stadionie Cracovii. Nie słyszałem i nie widziałem nigdy, żeby miał jakieś problemy z dbaniem o szaty liturgiczne. A tak na poważnie, to nie uogólniajmy. Jedno nie wyklucza drugiego. Ważne, by nie koncentrować się obsesyjnie na żadnym z elementów. Potrzebujemy zarówno głośnych akcji ewangelizacyjnych i cichego poszukiwania Boga w codziennych obowiązkach.

"Świat ma swoje ‘autorytety’, nie musimy się zniżać do poziomu świata. Otwórzmy Pismo Święte i żywoty świętych, tam mamy postacie, które o wiele bardziej zasługują na ‘lajki i udostępnianie’".

Też gorąco polecam. Otwórzmy Pismo i popatrzmy na życie świętych, przekonamy się wówczas, że ksiądz Mielniczuk się myli. Wielu ludzi Kościoła i - przede wszystkim - Pan Bóg całkowicie zaprzeczają swoim działaniem twierdzeniu, że "nie musimy się zniżać do poziomu świata". Gdyby było inaczej, mielibyśmy przechlapane, bo Jezus nigdy nie przyszedłby na świat. Na szczęście Bóg jest Inny.

Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Katolicyzm epoki like & share - historia nieprawdziwa
Komentarze (106)
M
Manasses
6 kwietnia 2014, 10:52
Bez wchodzenia w dyskusje na temat doktryny, poprawności i innych zacietrzewień chcę tylko powiedzieć, że rozumiem Panie Piotrze co ma Pan na myśli. Zbliżenie się do świata nie oznacza od razu sekularyzacji. Cieszę się, że nie boi się Pan wyrażania swoich myśli, mimo, że oberwać za nie tak łatwo. Kościół jest różnorodny, można naprawdę szeroko w Nim myśleć i nadal być ortodoksyjnym przecież. I być blisko i bliskim Bogu. Różnorodność pochodzi od Boga, podziały od Szatana. Co do artykułu ks. Kamila, który Pan cytuje jakoś dla mnie mało w nim samego siebie tego Księdza. Mam wrażenia, że młody prezbiter posługuje się jeszcze i błyszczy jedynie wiedzą z niedawnych egzaminów seminaryjnych.
6 kwietnia 2014, 11:11
Z faktu, że w Kościele jest miejsce na różnorodności nie wynika, iż na dowolne różnorodności.
M
Manasses
6 kwietnia 2014, 17:10
Dowolne różnorodności? To już by były inności przecież. Różnorodność jest określona, konkretna. Zatem trzymając się faktów, o których tu dyskusja trwała trzeba by konkretnie powiedzieć w którym miejscu zachowanie śpiewającej siostry, co konkretnie w tym artykule Pana Piotra jest heterodoksyjne i niezgodne z Magisterium Kościoła. Będzie konkret, będzie materia. Jeśli wykażemy różność, nie będziemy się zasłaniać dowolną różnorodnością i będzie wszystko jasne; powiemy, że Pan Żyłka pisze niezgodnie z Nauczaniem Kościoła, a Siostra Cristina postąpiła w sposób niezgodny z Jego normami. Chyba, że łatwiej będzie nam pozostać przy określeniu, że postąpiła w sposób niegodny jedynie, ale to znów nam rozmyje ideę i wrócimy do stosowania ogólników mniemając, że używamy powszechników. A to już prawdą jednak nie będzie.
6 kwietnia 2014, 21:31
Jeśli > Nie powinno nas gorszyć to, że ktoś publicznie mówi, że wierzy w Boga, a później robi coś głupiego albo nie do końca zgodnego z nauczaniem Kościoła. to co właściwie powinno nas gorszyć? Powiedzmy, iż w lodówce mam parówki, pizzę i bigos, a Pan Żyłka stwierdza, że nia ma ochoty ani na parówki, ani na bigos, to pomimo tego, iż explicite nie stwierdza, że pozostaje jedynie pizza, to pozostaje ona jedyną dostępną opcją z powodów obiektywnych. Jeśli nie powinno nas gorszyć, to co powinno nas gorszyć, to implicite znaczy to, iż nie powinno nas gorszyć nic. Poczucie zgorszenia jest bowiem niemiłym Bogu osądzaniem. Oczywiście Pan Żyłka nie napisze tego wprost (wcale możliwe, że w ogóle nie rozumuje kategoriami jeśli wykluczam ze zbioru A+B i A i B to pozostaje zbiór pusty), a to wszystko użytecznie pokrywa mgła miłościowej papki. Odwieczną metodą zła (i jego lewackiego dziecka) jest przejmowanie dobrze funkcjonujących pojęć i wlewanie w nie nowej treści. Wlewanie owo nie jest natychmiastowe, tylko odpowiednio powolne, aby uzyskać efekt gotowanej żaby: żaba wrzucona do wrzątku wyskoczy, ale wrzucona do zimnej wody i ospowiednio wolno podgrzewana da się ugotować. I dla jasności - osobiście ja nawet nie sądzę, że Pan Żyłka jest tego wszystkiego świadom i z pełną premedytacją, rozumiejąc doskonale skutki przyłącza się do akcji wykolejania Chrześcijaństwa. Sądzę, że zaledwie kilka procent (a może i promili) uczestników jest na tyle cyniczna i zepsuta, że skutki rozumie i ich pragnie. Miażdżąca większość daje się omamić słodkimi słówkami o miłości, różnorodności, poszukiwaniu nowych dróg etc i postępuje tak, jak uczestnicy eksperymentu Ascha: http://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Ascha
M
Manasses
6 kwietnia 2014, 23:02
Przepraszam, ale nie odczytałem słów Pana Piotra, w których mówi: -"Nie powinno nas gorszyć to, że ktoś publicznie mówi, że wierzy w Boga, a później robi coś głupiego albo nie do końca zgodnego z nauczaniem Kościoła" jako zachęty do lewackiego hulaj dusza. Widzę w tym raczej świadomość grzeszności w tym własnej, niekoniecznie zgody na nią, ale jej świadomość za Pawłowym "jeśli ktoś stoi, niech baczy by nie upadł" - każdemu się to może przytrafić. A gorszyć się od razu czyimś potknięciem? Bardziej wpółczuć grzesznikowi trzeba, a i sobie też ze względu na wstępujacy i zstępujący charakter konsekwencji grzechu w Kościele. Zresztą określenie "być gorszonym" nie jest tu zbyt trafne bo implikuje, że ja jestem lepszy a ten gorszy ode mnie mnie gorszy, ergo, ja jestem lepszy. Trochę niechrześcijańską wydaje się być taka postawa. Poza tym może dojść do tego, że strach przed przyznaniem się do własnej grzeszności doprowadzi do zwykłej obłudy. Z drugiej strony w tym co pisze Pan piotr_slowinski jest dużo racji i oby Jego postawa wynikała jedynie z gorliwej wiarą apologii. Daj Boże tak jest. Ale strach przed wykolejaniem chrześcijaństwa przez rozmiękczanie doktryny pod pozorem miłości jest chyba niepotrzebny. Doktryna nie jest celem samym w sobie, ale jest drogą i pomocą właśnie do celu, do miłości. Bez tej miłości doktryna nie ma sensu przecież.  Omamieni więc pięknymi słówkami o miłości, różnorodności, itp. rozmiękczeni chrześcijanie powinni mieć pretensje, że zaczynają być takimi wsłuchując się w wypełnione miłością do bliźniego i personalizmem nauczanie Jana Pawła II oraz cieszącego się z różnorodności obecnego Ojca Świętego Franciszka. Dzięki Bożemu Słowu jednak możemy dojść do sensownego rozeznania i uspokoić nasze serca czytając na przykład list św. Pawła do Rzymian rozdzał 14.
8 kwietnia 2014, 14:43
> A gorszyć się od razu czyimś potknięciem? (...) Gorszyć znaczy nie zaprzestawać odróżniać dobra od zła, niezależnie od tego, kto je czyni, a nie pod pozorem słodkich słówek de facto oswajać zło jako coś normalnego. > Ale strach przed wykolejaniem chrześcijaństwa przez rozmiękczanie doktryny pod pozorem miłości Nazywanie wszystkiego, co nie jest egzaltacją 'doktryną' już jest rozmiękczeniem Chrześcijaństwa.
M
Manasses
9 kwietnia 2014, 19:02
Jednakże wyrażenie "doktryna" nie ma znaczenia pejoratywnego przecież. A jeśli semantyka wyrażenia "gorszyć" jest taka jak w powyższej wypowiedzi to chyba zaczynam rozumieć o co chodzi. Dziękuję zatem za wymianę myśli.
10 kwietnia 2014, 09:02
> wyrażenie "doktryna" nie ma znaczenia pejoratywnego To kwestia dyskusyjna. W moim przekonaniu 'doktryna' kojarzy sie powszechnie z faryzeizmem - postępowaniem według reguł,  a nie miłości. Dziękuję również.
X
xxx
5 kwietnia 2014, 15:11
Należy jednak pamiętać o tym: KONGREGACJA NAUKI WIARY Fałszywi charyzmatycy IV wieku utożsamili łaskę Ducha Świętego z psychologicznym doświadczeniem jej obecności w duszy. Występując przeciw nim, Ojcowie Kościoła podkreślali, że zjednoczenie modlącej się duszy z Bogiem dokonuje się w tajemnicy, a zwłaszcza przez sakramenty Kościoła. Głosili ponadto, że może ono dokonywać się nawet przez doświadczenia smutku lub głębokiego bólu. Fragment LISTU DO BISKUPÓW KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO O NIEKTÓRYCH ASPEKTACH MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ "Orationis formas" 15 X 1989 r. JOSEPH Kard. RATZINGER Prefekt + ALBERTO BOVONE Abp tyt. Cezarei Numidyjskiej Sekretarz ------------------------------------------------------------------------- Kongregacja Nauki Wiary (tłumaczona także jako Kongregacja Doktryny Wiary lub Kongregacja ds. Wiary) – najstarsza z dziewięciu kongregacji Kurii Rzymskiej. Podstawowym zadaniem Kongregacji jest dbanie o prawowierne głoszenie i obronę wiary katolickiej w całym Kościele. Do jej kompetencji należą wszystkie sprawy, dotyczące doktryny wiary lub moralności. Kongregacja odpowiada za weryfikację pism teologicznych pod kątem zgodności z wiarą katolicką oraz wykładowców teologii, którzy zostali oskarżeni o błędne poglądy, publikuje deklaracje dotyczące konkretnych pytań z zakresu wiary i moralności, śledzi i weryfikuje prywatne objawienia, czuwa również nad pracami Papieskiej Komisji Biblijnej i Międzynarodowej Komisji Teologicznej.
G
Gosia
2 kwietnia 2014, 14:43
Dobrze godasz!!!
K
katasia
2 kwietnia 2014, 14:30
pod artykułem dyskusja że hoho. nawet o tym, czy ktoś rozumie komunikat językowy czy nie i jeśli tak to dlaczego i po co.  a ja jestem ciekawa, ilu z tych najaktywniej komentujących ma swoje życie, w którym walczy o świętość. ilu z nich regularnie odwiedza hospicja lub przytułki dla bezdomnych i coś, kura, robi. dla drugiego człowieka, a nie idei, o któej można dyskutowac jaka jest, jak anie jest, albo jaka powinna, godzinami.  szkoda, że katolickie środowisko jest takie dziwne, że jedni drugich chcą nawracać na właściwe wizje, zamiast wyjść do tych, którzy Dobrej Nowiny nigdy nie słyszeli.  ojej. 
2 kwietnia 2014, 16:53
To co - rozganiamy dziennikarskich darmozjadów na cztery wiatry?
K
katasia
2 kwietnia 2014, 17:08
a po co takie duże słowa i dosłowność i porywczość i tyle słów które za tydzień i tak stracą znaczenia/przydatność do spożycia? 
2 kwietnia 2014, 17:48
Czy Pani ma świadomość, że mimowolnie twierdzi Pani, iż praca dziennikarza jest bezsensowna?
X
xxx
2 kwietnia 2014, 12:58
Dla Pana Żyłki z pozdrowieniami: [url]http://pl.wikiquote.org/wiki/Dietrich_von_Hildebrand[/url]
F
Franek1
1 kwietnia 2014, 00:53
"Fałszywa doktryna, która zostanie wprowadzona, będzie starannie zamaskowana poprzez pełne miłości słowa. Na trzy sposoby można będzie rozpoznać, że nie pochodzi ona ode Mnie. Postawi to potrzeby grzeszników na pierwszym miejscu przez głoszenie, że należy modlić się o podniesienie praw człowieka do grzechu przed Panem. Po drugie, zostaniecie poproszeni o głoszenie, że grzech jest naturalny i że nigdy nie wolno wam bać się przyszłości z tego powodu - bowiem Bóg nigdy nie odrzuca grzesznika, wobec czego wszystkie Jego dzieci wejdą do Raju. Po trzecie, powiedzą wam, że Sakramenty mają być dostosowane od swoich początków w chrześcijaństwie, tak aby przyciągały pogan, którzy zasługują, aby ich prawa człowieka zostały zaspokojone w Oczach Boga. Kiedy te rzeczy będą miały miejsce, będzie to oznaczało tylko jedno. Człowiek wszędzie przedstawi przed ołtarzami Moich Kościołów swoją interpretację, jakie Prawa ustanowione przez Boga pasują mu, a jakie nie. Będzie wtedy oczekiwał, aby Bóg skłonił się ku jego żądaniom. W rezultacie będzie rozkazywał Bogu, ponieważ uwierzy, że jest większy ode Mnie." - http://paruzja.info/marzec-2014/1485-27-03-2014-14-30-dajac-sie-zastraszyc-poganom-sami-stana-sie-jak-poganie
1 kwietnia 2014, 00:21
> na pewno napisane jest: "poznacie ich po ich owocach". > święci i nieskazitelni ludzie. Zejdźmy na ziemię - tacy ludzie nie istnieją. To gdzie te owoce? Jeśli Pan sądzi, że jest w intymnej relacji z Chrystusem i pisze takie rzeczy, to na jakiej podstawie Pan sądzi, że jest to relacja rzeczywiście z Chrystusem?
A
Aldi
31 marca 2014, 21:44
wg mnie nie można błaznować w sprawch istotnych. Dziś spotkałam się z Czechem, który przedstawił mi swoją filozofię życia - mówił  poważnie, od czasu do czasu śmiejąc się z tego, co odkrył - czuł radość i chciał się ze mną nią podzielić. Ja Mu powiedziałam o ważności modlitwy i wierze w Boga.  Nie rechotałam się, nie szłam na skróty, tylko ... dałam świadectwo. Czech wysłuchał i powiedział OKej - to bardzo istotne dla mie to co mówisz. Błaznował? Być może. Czy ja błaznowałam? Nie ośmieliłabym się na taki żart. Nie zgadzam się też z tym, że modlitwy są nudne i śmiertelnie poważne. Zapraszam do wspólnoty młodych / do koła RM / na nowenny - by ujrzał Pan jaka jest tam atmosfera. I proszę nie robić nam wody z mózgu.
WD
Wujek Dobra Rada
31 marca 2014, 19:25
P.Żyłka: "Prawdziwym problemem jest jakaś sztuczna i nierealna wizja, według której o wierze mogą mówić tylko święci i nieskazitelni ludzie. Zejdźmy na ziemię - tacy ludzie nie istnieją." ------------------------------------------------- TO NIEPRAWDA !!! Święci istnieją. Pomijając świętych dnia codziennego... kilka dni temu byłem na pogrzebie dziewczyny, która oddała swoje życie, by jej dziecko mogło żyć, choć lekarze kilkakrotnie namawiali ją na aborcję nie mogąc rozpocząć chemioterapii (zachorowała na raka będąc w ciąży). Dementuje więc to co Pan napisał: święci istnieją. Jeżeli pisząc święci miał Pan na myśli ludzi idealnych i bezgrzesznych (wydaje mi się, że lepiej nie używać "święty" w takim potocznym sensie, bo sami wypaczamy istotę świętości) to trudno tu dyskutować bo sprawa jest oczywista. Każdy z nas grzeszy co nie znaczy, że nie mamy prawa mówić o Bogu: wbrew temu co próbują nam samym wmówić agresywni ateiści, albo my sami sobie wmawiamy (zapewne za namową złego ducha). Nie możemy jednak zapominać i lekceważyć tego jak ważna jest nasza wiarygodność. Nie będę się tu sam produkował, bo świetnie o tym mówił papieża Franciszek w jednej ze swoich najlepszych homilii (którą mam w ulubionych :-)): Cytat w kolejnym wpisie, bo przekroczyłem 2000 znaków.
WD
Wujek Dobra Rada
31 marca 2014, 19:26
"Są święci dnia powszedniego, "święci ukryci", pewien rodzaj "klasy średniej świętości", jak mawiał pewien francuski pisarz, do której wszyscy możemy należeć. Ale w różnych częściach świata, są też ludzie cierpiący, podobnie jak Piotr i apostołowie z powodu Ewangelii, są ludzie, którzy oddają swoje życie, aby dochować wierności Chrystusowi przez świadectwo naznaczone ceną krwi. Dobrze to wszyscy zapamiętajmy: nie można głosić Ewangelii Jezusa bez konkretnego świadectwa życia." To tylko fragment, a takich perełek jest tak mnóstwo. Polecam Panu całą homilię, szczególnie że sam Pan ją umieścił na deonie <a href="http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/dokumenty/homilie-papiez-franciszek/art,9,papiez-franciszek-bog-jedyna-droga-zycia-chrzescijan.html">LINK</a>
30 marca 2014, 12:20
Katolicy na luzie. Dziś niedziela, Dzień Pański, wielu (choć zapewne nie wszyscy) katolików uda się do świątyń, aby posłuchać Słowa. Wielu być może na końcu, przed pieśnią na wyjście usłyszy, iż mają iść i ewangelizować, głosić Dobra Nowinę. I wielu na luzaku uda się do świątyń świata, znaczy „shopów”. Będzie wielka ewangelizacja sprzedawczyń i współkolejkowiczów stojących w ogonkach do kas. Wielu w luzackich „brykach” pojedzie na luzaku ewangelizować innych kierowców. Za pomocą klaksonu i pewnych gestów ze świata. A jutro ewangelizacja przybierze na sile luzu. W końcu nic złego jest w powielaniu zachowań tego świata, więc trudno będzie znaleźć katolika wśród ludzi tego świata. Ewangelizacja to przecież luz, maskowanie i przybieranie form światowca. Bo lepiej jest żyć jak inni, niż zgodnie z własna wiarą
30 marca 2014, 22:28
Problemem nie jest sam luz, a to do jakich absurdalnych rozmiarów jego afirmacja urosła. Ogon luzu i radości merda psem Chrześcijaństwa.
M
moni
30 marca 2014, 11:01
Proszę zadzwonić do tego Pana, ze Stanów. Jako, że jest wytrawnym dziennikarzem, który przeszedł nawrócenie, porzucił dziennikarstwo fiki-miki dla największych stacji w Stanach, założył własny program, ect. Opowiada tam o historii założenia programu i o niewiarygodnej walce, jaka wytoczona została jemu i jego małej stacji ze strony Kościoła, biskupów, lobby homoseksualnego, ect. Tak wygląda sytuacja w Stanach i w krajach Europy Zachodniej. To nas czeka za jedno pokolenie. Może za kilka lat, gdy odejdą ostatnie babcie z pokolenia popierajacego "stare czasy". [url]https://www.youtube.com/watch?v=LbTrOKbl98M[/url]
M
moni
30 marca 2014, 12:06
Orzy okazji, trzeba pamiętac, i ż on i jego program broni (wbrew wszelkim logicznym przesłankom - tego, co jest u obecnych Papieży, tylko inaczej: nigdy nie wsomina o Asyżu nr 3, i doskonale - jakby wiedział i miał gotowy "program" z centrali - przewiduje wszelkie działania obecnego Papieża : [url]https://www.youtube.com/watch?v=2yL7L1Dn104[/url]). Może być więc równie prawdopoodbne, że gra do tej samej bramki, tworząc wrażenie, aby nie stracić wszystkiego, KK od środka musiał utowrzyć coś na kształt swojej tradycji, by odciągnąć ludzi od SSPX. Trzeba o tym też pamiętać, dokładnie, jak mówi o tych sprawach bp Fellay: Od kiedy zrozumieli, że tradycji jednak nie da sie zdusić, muszą zrobić coś, by jakoś z tym sobie poradzić. Muszą uwzględnić tradycję w swoim "horyzoncie" [url]https://www.youtube.com/watch?v=bwe5CNaMd0A[/url] Tutaj, jeszcze na fali kompletnie innej mentalności, świadomości i kłopotów, tworzy się to, co się tworzy. Cel jest ten sam, bramka ta sama, środki i forma dostosowana do ludu.
D
db
29 marca 2014, 21:06
Pan Żyłka jest niewyuczalny. To już nie pierwszy Jego artykuł dotyczący pomysłu na tworzenie z Kk towarzyskiej imprezy luzaków. Z dobrej woli mylić może się każdy. Ale mimo licznych argumentów trwać uparcie i niezmiennie przy swoim nie jest przejawem mądrości. Może to właśnie jeden z owoców takiego właśnie balangowania...
NP
no proszę
30 marca 2014, 16:29
Abp Gądecki we „wSieci”: Polsce potrzeba ludzi cechujących się wielkim intelektem, roztropnością, szczerością, integralnością moralną, miłością do człowieka i polityczną odwagą [url]http://wpolityce.pl/kosciol/188938-abp-gadecki-we-wsieci-polsce-potrzeba-ludzi-cechujacych-sie-wielkim-intelektem-roztropnoscia-szczeroscia-integralnoscia-moralna-miloscia-do-czlowieka-i-polityczna-odwaga[/url]
Kamila
29 marca 2014, 20:46
Drogi księże Kamilu (może to przeczytasz) - nasz patron, św. Kamil de Lellis umiał kląć w kilku językach (wiadomość z oficjalnej biografii, kupionej w księgarni katolickiej). Nigdy nie wiadomo, gdzie nas zaprowadzi luzackie zachowanie. 
29 marca 2014, 23:14
Czy sugeruje Pani, że św. Dyzmę (Dobrego Łotra) do Zbawienia doprowadzić mogły wyrządzane łotrostwa? Czy może raczej dostąpił Zbawienia pomimo nich?
K
katasia
2 kwietnia 2014, 14:07
Bóg z największego gówna potrafi zrobić niezły nawóz :)
4 kwietnia 2014, 01:56
I o to się chętnie pomodlę
F
Franek1
29 marca 2014, 20:24
"Wkrótce Prawda zostanie zagmatwana, a Duch Święty zastąpiony przez złego ducha. Ci, którzy będą szerzyli nową formę fałszywej ewangelizacji, będą odpowiedzialni za wstrzymanie Pokarmu Życia dla Moich dzieci. Kiedy zostaniecie pozbawieni Prawdy, ledwo będziecie mogli nakarmić swoje dusze, a potem z czasem popadniecie w pogaństwo. Ja interweniuję na każdym etapie tego procesu, prowadzącego was do błędu. Ja i Mój Syn uczynimy wszystko przez Miłosierdzie Mojego Syna, aby wielu Jego wyświęconym sługom przynieść Łaski, których potrzebują, aby odróżnić Prawdę od fikcji." [url]http://paruzja.info/marzec-2014/1481-24-03-2014-15-33-bog-ojciec-glod-ktory-zapanuje-na-swiecie-gdy-trzecia-pieczec-zostanie-otwarta-nie-bedzie-ograniczal-sie-tylko-do-braku-zywnosci[/url]
Z
Zakonnik
29 marca 2014, 17:26
Jestem zakonnikiem na luzie. Wezmę dzieciaki na wycieczkę, pośmieję się, pożartuję, ale to to co pisze pan Piotr przechodzi ludzkie pojęcie. Modlitwa, Eucharystia to jest centrum życia każdej osoby duchownej, a takie zachowanie jak siostry Cristiny daje fałszywy obraz życia zakonnego, a pan Piotr tego broni. Dzięki Bogu są ludzie, którzy myślą trzeźwo. Musicie to przeczytać ludzie, całkowite zmiażdżenie tego artykułu. [url]http://konserwatywnie.com/6567/katolicyzm-epoki-like-share-glos-kosciola-kontra-glos-swiata[/url]
Piotr Żyłka
29 marca 2014, 19:05
Po pierwsze - ten tekst nie jest o siostrze Cristinie. Po drugie - czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że Eucharystia nie jest centrum życia każdej osoby duchownej? Nie pezypominam sobie. Co więcej - uważam, że Eucharystia  jest centrum życia każdego człowieka, również świeckiego. Co ma piernik do wiatraka?
T
tomtom
29 marca 2014, 22:38
Panie Piotrze- jest Pan FAJNY!!!- nikt w to nie wątpi- naprawdę nie musi Pan tak uporczywie tego udowadniać... ;-) Osobiście uważam nawet że ma Pan szczere chęci... Oby się Pan tylko nie okazał głównym dostawcą bruku w wiadome miejsce bo nie o "fajność" tu chodzi a o autentyczność, wiarygodność i czasem odrobinę taktu... Pańska postawa jest niegodna i prowokacyjna a wczorajsza idiotyczna "wrzutka" z labradorem wpisała się w całość Pańskiego postrzegania pobożności lub chociażby dobrego smaku... pokazała że ma Pan w nosie wrażliwość religijną innych ludzi- uważam że jej głównym celem była jedynie prowokacja a skupianie się na byciu COOL szczególnie w czasie postu to czysta próżność drogi Panie... (nie na siebie teraz powinniśmy patrzeć)... cdn.
T
tomtom
29 marca 2014, 22:40
cd Masz Pan ambicje ewangelizacyjne ale niestety w destrukcyjnym- modernistycznym wydaniu które w moim odczuciu czasem przypomina protestanckie herezje lub idzie w tym kierunku... Napisał Pan: "ten tekst nie jest o siostrze Cristinie" - to prawda... ale "piernik do wiatraka" ma bardzo wiele ponieważ telewizyjny debiut siostry Cristiny (o kryształowym zresztą głosie) to jedynie przykład zmian w modelu pobożności jakie Pan uważa za właściwe i pożądane a które w mojej ocenie przyczyniają się do upokorzenia pobożności jako takiej i szkodzą wspólnocie Kościoła... Jest czas radości i czas umartwienia więc jeśli dla Pańskiej wrażliwości nie ma znaczenia to że czas Wielkiego Postu to dla katolika nie najlepszy czas na rozrywkę (szczególnie Piątek) to uszanuj Pan chociaż wrażliwość innych... Pomijam zupełnie kwestię co dla kogo jest wartością bo to zależy czy na co dzień karmimy się syntetycznymi emocjami z cyklu: "gwiazdy tańczą, gotują i żąglują na lodzie" i czy nasza wrażliwość religijna pozwala nam łączyć pewną postawę ze współuczestnictwem w niesieniu Krzyża razem z upodlonym przez nasz grzech Chrystusem... Szkoda że nie przemawia do Pana argumentacja wielu krytycznych komentatorów Pańskich "rekolekcji" bo wg mnie (za wyjątkiem wypowiedzi trolli) wynikają one z postawy miłosierdzia i szczerej troski względem Pana- tak przynajmniej jest w moim przypadku. Pozdrawiam serdecznie
29 marca 2014, 23:35
> Szkoda że nie przemawia do Pana argumentacja wielu krytycznych komentatorów Pańskich "rekolekcji" bo wg mnie (za wyjątkiem wypowiedzi trolli) wynikają one z postawy miłosierdzia i szczerej troski względem Pana W kwestii formalnej - dla słuszności bądź niesluszności krytyki nie ma żadnego znaczenia motywacja krytyka.
T
tomtom
30 marca 2014, 00:10
Dlatego wg mnie to nie jest "krytyka dla krytyki"... Moje wypowiedzi jak już wspomniałem silnie motywowane są troską - o Pana Żyłkę i o Kościół Katolicki. Tak czy inaczej- dziękuję za Pański wpis...
30 marca 2014, 00:20
To tylko dygresja, nie chcę tu Panu rozpraszać wątku. Z pozdrowieniami
T
tomtom
30 marca 2014, 00:40
To ważna dygresja- bardzo mi pomogła- dzięki niej uświadomiłem sobie różnicę pomiędzy krytyką która jest czymś motywowana np. obroną zagrożonych wartości a krytyką mającą na celu jedynie doszukiwanie się błędów co często ma przecież miejsce ... Słuszność bądź niesłuszność nie mnie oceniać ale że na krytykę sam jestem otwarty to raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
30 marca 2014, 01:07
Sprawa jest de facto dość fundamentalna, ale dlatego tym bardziej nie chciałbym jej w nieodpowiednim momencie rozwlekać. W uproszczeniu mieszanie podmiotu - jego motywacji, intencji, charakteru, upodobań, jego JA z treścią którą przekazuje to bardzo szkodliwa mieszanka. Separacja posłania od posłańca jest początkiem rzetelnego myślenia.
V
vytr
30 marca 2014, 21:07
Tak na marginesie: w sytuacji, opisanej w artykule (konserwatywnie.com katolicyzm epoki share glos kosciola kontra glos swiata), która była udziałem kardynała Von Galena, uderza powaga "starego świata" (rzecz jasna nazywany jest on "nostalgicznym", - to starzy, nostalgiczni ludzie, "przywiązujący uwagę do koronek", ciuszków, rytuałów, hipokryci, faryzeusze, czyli nostalgiczni nieprawidłowo.... itd. W tamtym świecie, owszem, były i emocje, był i cały repertuar "rejestru niskiego", jednakże, jako wzór do naśladowania, podawany był cały zestaw cech związanych z uwielbieniem Boga, ale i powagą, dostosowaniem środków do sytuacji. Gdy patrzy się na i gdy zna się prawdziwe opowieści o mężczyznach, głowach rodzin, głowach kościoła, rzeczywiście żyjących modlitwą i różańcem i Aniołem pańskim w południe, choćby na krótko, choć na kilka chwil, naprawdę klęczących na OBU kolanach w kościele (ja się już tak boję klękać przy Komunii Św., czuję się dziwnie, a nie robię tego nikomu na przekór - dziś nie wypada klękać, bo to jest faryzeizm...) Mówię tu o całym zestawie powagi tamtego świata. Dziś bohaterem jest pozer i luzak, pohukujący w rytm beknięć Wojewódzkiego. Tym bardziej więc osoby duchowne, na czele z Papieżem (dzień dobry, itd.), powinny dawać światu wzór zwykłej, nie napuszonej prostoty i powagi, tym bardziej nalezy dbać o formę, jako że komercjalizacja i komputeryzacja sprowadza wszystko bardzo łatwo do poziomu śmietnika. Rzeczywiście, taka sytuacja, jak miała miejsce podczas próby aresztowania kardynała Von Galena jest pewnym symbolem.       
30 marca 2014, 21:32
Świat cnoty powściągliwości zamieniony na świat pseudocnoty hałaśliwości.
M
m
29 marca 2014, 16:11
...cd A drugi aspect  to to,ze  to co siostra Cristina zrobila w tym Show to pewnie jej codzienne zachowanie w zakonie. Moze myjac naczynia I pracujac w ogrodzie codziennie spiewa,TAK SAMO z sercem I emocjami itd…Ludzie siostry tez skacza ,tancza w domu. Tak jak zony I matki skacza I tancza w domu takie codzienne worship jest u mnie normalne. Jakos nie moge sie oprzec skakaniu z rekami w gorze ,uwielbiajac Boga  kiedy slysze “worship  music”.  Zgadzam sie z tym ,ze ewangelizacja to jakos zycia jaka mamy jako Chrzescijanie. Nie cos specjalnego I ustawionego na “ogladanie I podziwianie-o jak oni pieknie spiewaja ci katolicy” to codzinne zycie. Spiewasz kiedy myjesz naczynia…albo jadac samochodem? A robisz to  glosno ?–uwazaj bo  a jak ktos uslyszy  to  bedzie sie zastanawial skad u niego taka radosc…? Wlasnie kogos  ewangelizowales . A co z ludzmi ktozy  nie spiewaja I nie tancza w swoim codziennym zyciu( chociaz cicho, raz na tydzien)no bo maja aki styl? Radze konsultacje u psychologa.
J
Jot
29 marca 2014, 17:54
Równie dobrze ci, którzy nie tańczą i nie śpiewają mogą zalecać śpiewającym i tańczącym wizytę u psychologa. Mam nadzieję, że po namyśle uzna Pani niedorzeczność tej propozycji. Z takim samym skutkiem można by oferować niebieskookim zmianę koloru tęczówki na brązowy, bo Pani ma taki kolor oczu i bo tak ma być i już. Nie rozumiem poza tym sensu tej wypowiedzi. Czy ktoś broni Pani lub siostrze Cristinie śpiewu i radości? Wypowiedzi dotyczą raczej stosowności czasu i miejsca. Na dodatek końcówka wypowiedzi jest obraźliwa i niesprawiedliwa, wręcz protekcjonalna. Czy jest Pani pewna, że pisząc to, była Pani dobrą ewangelizatorką? Czy zaprezentowała Pani dobry obraz katolika? Jakie dała Pani świadectwo miłości do bliżniego, różniącego się od Pani temperamentem?
K
Karin
29 marca 2014, 23:48
Cudowny pomysł. Od teraz według sugestii m mierzymy zdrowie psychiczne ilością śpiewu w tygodniu. Pierwsze pytanie na konsultacji psychiatrycznej: czy śpiewa pan przynajmniej raz na tydzień, chociaż cicho? Jak nie, to lobotomia, przypadek beznadziejny.  Poroniony pomysł, naturalnie ociekający miłością i wyrozumieniem.  Po prostu od czytania niektórych komentarzy szlag trafia człowieka, bo nie spodziewał się, że są ludzie, którzy takie głupoty myślą na poważnie. 
M
m
29 marca 2014, 16:10
Ojej! Ta bedna iostra Cristina.  I znowu modlitwa katolikow –jako nudy! To mnie juz oburza.  Czy piszac artyukol dla luzakow moze pan panie Zylka sprostowac czym jest modlitwa dla katolikow.A czy spiewanie jest czyms “specjalnym  I wyjatkowym”? Gdyby S. Cristina przyszla do tudia przebrana za swiecka (a potem by sie wydalo,z to zakonnica byla) to by byla “AFERA”  zrobila cos co nie jest normalne.Afera I sensacja ma elemnty “pchania sie” na pierwsze miessce.Na zakonnice-tez wzystkie osby konsecrowane (a w swiecie  osoby swiecke) nalezy patrzec tak samo. W artykule tym jak I pwie poprzednich pana Zylki i nnych (przyznje ,ze nie czytalm) brakuje podstawowego stwerdzenia :czym rozni sie modlitwa (I zycie) osoby  swieckiej  od zakonnej. Ja jestem  zona I matka. Ale modlitwa zakonna nie jest nudna I bolesnym wyciskiem fizycznym I psychiccznym. Dla siostry  jest to spotkanie z “Ukochanym” ja musze moj czas spotkania z ukochanym Jezusem “dzielic” na czas nie tyle  podobny ale o podobnej jakosci z ukochanym mezem. Siostra zakonna ma dwa w jednym. Jej ukochany jest Jezus  wiec jej modlitwa I zycie duchowe nie musi sie “rozdwajac”.  Z ego tez powodu jej modlitwa ma bardziej rozwiniete I glebiej uksztaltowane  elementy intymnosci   w czasie modlitwy. MOwiac prosciej to co ja robie z moim mezem  “czas intymnosci” ona robi na modlitwie. CIsza,skupienie (wylacznosc) atmosfera “spotkana jeden na jeden”itd…  NIE JEST NUDNA! Ludzie to jej ukochany gdyby byl to dla niej jakas tortura-to co to za zycie?!!!  A czy zycie CALE (I mycie garow I siedzenie za biurkiem) powinno byc modlitwa! cdn...
G
gosiaczek
29 marca 2014, 15:33
Cyt: "Przy bliższym poznaniu Kościół nie jest ‘fajny’, bo oferuje coś innego niż świat". A ja uważam, że Kościoł jest "fajny"- właśnie dlatego, że jest tak rożnorodny w wyrażaniu swej wiary i dlatego, że oferuje coś innego niż świat...
29 marca 2014, 10:47
Panie Piotrze Słowiński. Jest Pan materiałem na prawdziwego mężczyznę Bożego, a nie którąś z wersji parodii mężczyzny, które lansuje świat, więc dedykuję dla Pana słowa ojca Grzegorza: [url]http://kramer.blog.deon.pl/nie-udawaj-badz-soba/[/url] Z braku czasu nie ogarniam tych wszystkich artykułów na Deonie, blogów, komentarzy pod artykułami, ale dziś akurat jakoś rzucił mi się w oczy ten tekst i pomyślałem o Panu:)
29 marca 2014, 11:30
Czy to nie jest aby naruszenie warunków rozejmu??? ;)
29 marca 2014, 12:05
Ha, warunki rozejmu, co do których nie miałem głosu i ... nie miałem czego akceptować:) Panie Piotrze, zostawmy te zimnowojenne kwestie. Proszę, żeby Pan po prostu z dużym dystansem do siebie, złapał większy oddech i przeczytał na spokojnie tekst ojca Grzegorza. Może więc dopiero jutro, przy świątecznej niedzieli? A póki co - miłej soboty:)
29 marca 2014, 12:59
Dzięki, wzajemnie.
L
leszek
29 marca 2014, 10:39
Autor bardzo dobrze pisze. Przede wszystkim trzeba unikać fałszywych dychotomii, przecież z faktu, że ktoś z uznaniem się wypowiada o siostrze Cristine nie wynika wcale, że deprecjonuje inne formy ewangelizacji. To, że siostra wystąpiła w jakimś szoł nie wynika, że jest złą zakonnicą i zaniedbuje swoje obowiązki jako siostry zakonnej. Analogicznie nie rozumiem też dylematu "realizowanie siebie" kontra "prowadzenie innych". I ksiądz Kamil,  i siostra Cristina realizują siebie prowadząc innych. Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy ktoś stawia siebie na pierwszym miejscu. Co do osób na świeczniku to jest raczej inne niebezpieczeństwo. Nie ma nic złego w tym, ze się cieszymy że jakas znana osoba składa wyznanie wiary. Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy kreuje się fałszywe autorytety, bożki kultury masowej, gdy nagle z osoby, o której wiadomo tylko tyle, że sprawnie macha rakietą tenisową i jest sławna wynosi się do roli wzoru w zakresie wiary i moralności.  Bardzo jest słuszne, że poznaje się po owocach. Ale owoce się zbiera dopiero po pewnym czasie. Nikt nie jest w stanie przewidzieć w momencie siania co wyrośnie. Ale żeby cokolwiek wyrosło, trzeba najpierw zasiać. Jest to warunek konieczny, aczkolwiek nie dostateczny. Ja raczej widzę w wypowiedzi księdza Kamila inne zagrożenie, pokusa sekciarstwa. Zamknąć się w swoich okopach i pielęgnować wartości. Ale sekciarstwo to zaprzeczenia chrześcijaństwa. Wypowiedź Chestertona, że "Kościół nie powinien iść z duchem czasu ..." jest bardzo efektowna, ale co to dokładnie znaczy. Kościół powinien przede wszystkim zmieniać ludzi, a nie walczyć z nowoczesnością. Ale żeby zmieniać ludzi, trzeba iść tam, gdzie ci ludzie się gromadzą. Paweł Apostoł głosił Ewangelię na agorze ateńskiej, bo tam przychodziło wielu ludzi i jakoś nie gorszył się, że to było jak najbardziej miejsce komercji, handlu, taniej rozrywki i pogańskiego kultu.
29 marca 2014, 11:30
> Autor bardzo dobrze pisze. Przede wszystkim trzeba unikać fałszywych dychotomii, Fałszywe dychotomie konstuuje się rozmaitymi metodami. Nie tylko ekspicite je werbalizując. Metoda uprawiana na Deonie to wycinkowe przedstawianie całego spektrum 'praw i obowiązków' chrześcijanina. > Bardzo jest słuszne, że poznaje się po owocach. Ale owoce się zbiera dopiero po pewnym czasie. Zmiana wykreowanego na lubieniu 'Pokolenia JP II' w materiał do reewangelizacji, czy jeszcze lepiej upadek Katolicyzmu na Zachodzie po przyjęciu przezeń kursu na Ewangelizowanie przez przypochlebianie się gawiedziowym gustom, to za mało na poznanie owoców? > Paweł Apostoł głosił Ewangelię na agorze ateńskiej, bo tam przychodziło wielu ludzi i jakoś nie gorszył się, że to było jak najbardziej miejsce komercji, handlu, taniej rozrywki i pogańskiego kultu. Żeby analogia do występu s. Cristina zaistniała św. Paweł powinien głosić Ewangelię na Agorze np. żonglując pochodniami, połykając miecze, albo chodząc po linie i uważać owe elementy za istotnie poprawiające nośność głoszenia Ewangelii.
L
leszek
29 marca 2014, 12:09
> Autor bardzo dobrze pisze. Przede wszystkim trzeba unikać fałszywych dychotomii, >>Fałszywe dychotomie konstuuje się rozmaitymi metodami. Nie tylko ekspicite je >>werbalizując. Metoda uprawiana na Deonie to wycinkowe przedstawianie całego >>spektrum 'praw i obowiązków' chrześcijanina. Co takiego ? Mógłby kolega przełożyć ten kod na zdanie mające logiczną treść ? > Bardzo jest słuszne, że poznaje się po owocach. Ale owoce się zbiera dopiero po pewnym czasie. >>Zmiana wykreowanego na lubieniu 'Pokolenia JP II' w materiał do reewangelizacji, >>czy jeszcze lepiej upadek Katolicyzmu na Zachodzie po przyjęciu przezeń kursu >>na Ewangelizowanie przez przypochlebianie się gawiedziowym gustom, to za >>mało na poznanie owoców? We wszystkich krajach Zachodu (Francji, Hiszpanii, Włoszech, Niemczech etc) nastąpił upadek katolicyzmu spowodowany przpochlebianiem się ... Czyli gdyby nie "przypochlebianie się", to katolicyzm we wszystkich krajach Zachodu by kwitnął i był w dobrej formie. Poprawnie zrozumiałem ? > Paweł Apostoł głosił Ewangelię na agorze ateńskiej, bo tam przychodziło wielu ludzi i jakoś nie gorszył się, że to było jak najbardziej miejsce komercji, handlu, taniej rozrywki i pogańskiego kultu. >>Żeby analogia do występu s. Cristina zaistniała św. Paweł powinien głosić >>Ewangelię na Agorze np. żonglując pochodniami, połykając miecze, albo chodząc >>po linie i uważać owe elementy za istotnie poprawiające nośność głoszenia >>Ewangelii. Gdyby Paweł Apostoł posiadał takie umiejętnośc, to by tak robił, Warunkiem jest jednak posiadania takich skillsów, jak nie potrafisz, nie pchaj się na afisz. Trzeba głosić na miarę swoich talentów. Najważniejsze jednak, to być szczerym i prawdziwym. I nie bać się. To nie głosiciel uświęca Ewangelię, ale Ewangelia uświęca głosiciela.
29 marca 2014, 12:43
> Mógłby kolega przełożyć ten kod na zdanie mające logiczną treść ? Wyobrażenia w umyśle odbiorcy generuje się nie tylko przekazując mu zwerbalizowane treści. Wystarczy? > Czyli gdyby nie "przypochlebianie się", to katolicyzm we wszystkich krajach Zachodu by kwitnął i był w dobrej formie. Poprawnie zrozumiałem ? Nie, nie zrozumiał Pan poprawnie. Jeśli Kowalski zginął akurat w wypadku samochodowym, to nie znaczy, że gdyby samochodem nie jechał, to na pewno by nie zginął, bo mógłby zginąć np. w wypadku kolejowym. Dokonuje Pan niepoprawnego zaprzeczenia. > Gdyby Paweł Apostoł posiadał takie umiejętnośc, to by tak robił, Gdyby zamierzonym efektem było przelotne zwrócenie na siebie uwagi gawiedzi to możliwe, ale nie gdy celem jest uzyskanie jakiegoś trwalszego efektu w świadomości gawiedzi. Efekciarstwo z samej swojej istoty apeluje do elementów psychiki wrażliwych na efekciarstwo, a te są w swoim charakterze wiecznie głodne nowych efekciarskich podniet. Równie dobrze św. Paweł mógłby "ewangelizować" przyciągając tymczasowo uwagę alkoholików stawianiem im wódy do rozpicia.
L
leszek
30 marca 2014, 11:38
>>Wyobrażenia w umyśle odbiorcy generuje się nie tylko przekazując mu >>zwerbalizowane treści. Wystarczy? Co takiego ? Jeśli kolega chce z kimś dyskutować, to sugeruję posługiwać się zdaniami mającymi cechy logicznej wypowiedzi, a nie kodami i szyframi. >>Nie, nie zrozumiał Pan poprawnie. Jeśli Kowalski zginął akurat w wypadku >>samochodowym, to nie znaczy, że gdyby samochodem nie jechał, to na pewno by >>nie zginął, bo mógłby zginąć np. w wypadku kolejowym. >>Dokonuje Pan niepoprawnego zaprzeczenia. Kolega uzył konstrukcji "ponieważ się przypochlebiano .."  to "nastąpił upadek". Związek skutkowo-przyczynowy. Oczywiście, w sensie logicznym zaprzeczenie pierwszej częsci nie wyklucza drugiej, bo to jest implikacja, a nie tożsamość. Ale jeśli kolega chce dać do zrozumienia, że za ów "upadek" odpowiadają inne czynniki (nie wiadomo w jakich proporcjach), to w ten sposób gubi się związek tego argumentu z występem siostry Cristiny, bo co ma piernik do wiatraka. >>Gdyby zamierzonym efektem było przelotne zwrócenie na siebie uwagi gawiedzi >>to możliwe,Efekciarstwo z samej swojej istoty apeluje do elementów >>psychiki wrażliwych na efekciarstwo, a te są w swoim charakterze wiecznie głodne >>nowych efekciarskich podniet. Kolega posługuje się jakimiś dziwacznymi kontrukcjami. Ewangelizator to ktoś kto idzie za słowami Chrystusa: "głoście Ewangelię". Chrystus nigdzie nie ogłosił jakiegoś "regulaminu ewangelizowania". Mówił tylko, "jeśli was gdzies nie będą chcieć, to stamtąd odejdzcie". Ale żeby wiedzieć, że nie będą chciec, trzeba najpierw tam pójść. Podstawowym elementem ewangelizowania jest głoszenie "wszelkiemu stworzeniu". Zupełnie czym innym jest katechizacja, czyli przekazywanie nauki. Jeśli ktoś lubi ewangelizować według regulaminu, to zalecam Świadków Jehowy. Oni mają jakieś instrukcje "krok a i potem b". Ale chrześcijanin działa inaczej, nie według regulaminu, ale według tego, co mu podpowiada Duch Święty.
30 marca 2014, 22:06
>Jeśli kolega chce z kimś dyskutować, to sugeruję posługiwać się zdaniami mającymi cechy logicznej wypowiedzi, a nie kodami i szyframi. Które z określeń 'wyobrażenie', 'odbiorca', 'generowanie', 'umysł', 'przekazywanie' jest niejasne? > jeśli kolega chce dać do zrozumienia, że za ów "upadek" odpowiadają inne czynniki (nie wiadomo w jakich proporcjach), to w ten sposób gubi się związek tego argumentu z występem siostry Cristiny, bo co ma piernik do wiatraka. Pytał Pan, czy poprawnie zrozumiał, więc udzieliłem odpowiedzi. Skoro Pan niepoprawnie zrozumiał, to nie mam pojęcia jak bardzo niepoprawnie, a na obsłużenie wszystkich możliwości niepoprawnego zrozumienia nie starczy mi życia. > Ewangelizator to ktoś kto idzie za słowami Chrystusa: "głoście Ewangelię". I nie zaprząta sobie głowy odpowiedniością i skutecznością środków, którymi Ewangelizuje? Nie ubiera do Ewangelizowania ma mrozie ciepłych gaci i kożucha, a udając się do Ewangelizowania w tropikach nie zaprząta sobie głowy nasmarowaniem ciała blokerem opalania? Nie trudzi się pamiętaniem o umyciu zębów, żeby nie odstraszać ewangelizowanych oddechem? Czy można jakkolwiek Ewangelizować bez absolutnie żadnego przygotowania do Ewangelizacji? Nigdzie nie napisałem o przekazywaniu nauki, a wyłącznie o tym do jakich okolic ludzkiego umysłu można apelować. Nie wszystkimi środkami można apelować do wszystkich okolic, więc należy być uważnym w tym jakie środki się wybiera do realizacji zadania pt. Ewangelizacja.
K
katasia
2 kwietnia 2014, 14:22
mówi [pisze] Pan butnie i z góry
2 kwietnia 2014, 16:50
Ad personam. Woli Pani słodko brzmiące głupoty wypowiadane z pełną życzliwością i w miluteńkiej atmosferze?
P
pg
29 marca 2014, 08:39
"Na szczęście Bóg jest Inny." A jaki jest, to już wie Piotr Żyłka i wam wytłumaczy.Eeeeh.
Piotr Żyłka
29 marca 2014, 09:32
Wręcz przeciwnie. Inny = Święty - czyli jest taki, że nikt z nas Go nigdy do końca nie zrozumie.
P
pg
29 marca 2014, 09:40
No, dobrze. Ale wymowa tekstu i sugestia jest taka, że nie jest to Bóg ks.Mielniczuka. Na szczęście. A ja nie mam takiej pewności.
ŚR
św. red bull
29 marca 2014, 01:19
No tak, życie Chrystusa szczególnie trzy ostatnie lata, to luzik, siemka i spoko. A na krzyżu, to już istna bezstresowa impreza, radocha i ubaw po pachy. I tak zredefiniowany Zbawiciel na nasz obraz i podobieństwo dokładnie ustala z Nim relacje wyluzowanego towarzystwa i ich formacyjne owoce zdobyte na różnych uświęcających balangach Św. Sakramentami.
K
katasia
2 kwietnia 2014, 14:23
no ale Nam się już stało Zmartwychwstanie. nie? 
N
nienie
28 marca 2014, 23:51
http://konserwatywnie.com/6461/spiewajaca-zakonnica-voice-of-italy
S
SIOSTRA
29 marca 2014, 08:08
Naprawde warto przeczytac...! Kto szuka prawdy i chce zyc prawda w Bozym Swietle...
N
nienie
28 marca 2014, 23:37
http://konserwatywnie.com/6461/spiewajaca-zakonnica-voice-of-italy
28 marca 2014, 23:27
Dla człowieka, który ma umysł niedziecinny pytanie 'czy mi wolno' poprzedzone jest pytaniami innymi, a przynajmniej idzie ono w szeregu z innymi pytaniami. To dziecko rozumuje zadając sobie najpierw pytanie 'czy mi wolno' i nie troszcząc się zbytnio o inne bzdury mając przed oczami niemal wyłącznie lub wyłącznie własne chciejstwo. Pan Żyłka nie zadaje pytań które powinny być zadane. Nie pada pytanie czy aby rzeczywiście przypochlebianie się przelotnym gustom gawiedzi jest kierunkiem Ewangelizacji, który jest najbardziej skuteczny, czy najbardziej pożądany. Ba - czy w ogóle jest z Ewangelizacją niesprzeczne. Udzielenie odpowiedzi na takie pytania Pan Żyłka uznaje za niewarte zaprzątania sobie głowy. Ważne jest tylko 'czy mi wolno'. Takie pytania można przerabiać z dziećmi w podstawówce, bo już uczniowie szkoły średniej powinny być oswajani z poważniejszymi metodami przerabiania zagadnień - z rozpoznawaniem istotnych dla zagadnienia okoliczności, z badaniem interakcji zagadnienia z rzeczywistością, z analizą kosztów i spodziewanych zysków, z analizą mozliwych alternatywnych rozwiązań zagadnienia etc. No, ale po co - czyż nie lepiej się poradować fajnością radości?
S
strada
28 marca 2014, 21:09
Czytając komentarz SIOSTRY jeszcze bardziej doceniam występ włoskiej zakonnicy Ale się klaustofobiczni katolicy rozkrzyczeli w komentarzach- a ten krzyk jest miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
J
JacekK
28 marca 2014, 22:51
Dzięki, strada. Już myślałem, że że tylko ja myślę inaczej. Dla mnie modlitwa nie jest nudna. Jest taką, jak o niej pisała SIOSTRA. Ale czytając uważnie tekst pana Żyłki od razu mi się narzuciło, że chodzi o to, aby oddać punkt widzenia ludzi dalszych od wiary. A z takiej perspektywy - myślę, że można by to tak ująć: "siostry zakonne klepią nudne paciorki" - na przykład tymi słowami. Cóż, tak to jest widziane. Nie to mnie więc oburza, że tak to zostało sformułowane w artykule, ale to, że wielu ludzi tak postrzeba modlitwę.
28 marca 2014, 23:48
Zatem sugeruje Pan, że Pan Żyłka był za mało kumaty, aby samemu czytelnie wyrazić swoje myśli, tylko trzeba dywagować 'co autor miał na myśli'?
S
SIOSTRA
29 marca 2014, 09:18
Dziekuje za minus...- to radosc dla mnie...
T
tak
28 marca 2014, 20:41
cd Zapewne słyszał Pan   Panie pzylka o mowie ciała; ludzie odkryli, że nie mówi tylko język, ale i ciało, a więc gdy traktuję swoją wiarę bardzo poważnie, to nie mam ochoty się wygłupiać. Jak inni ludzie odbierają daną religię gdy ktoś twierdzi, że jest wierzący a potem publicznie postępuje grzesznie?  Dla mnie taki człowiek byłby  niewiarygodny a więc i to co mówi byłoby dla mnie niewiarygodne. Ale Panu to jakoś pasuje. No cóż kwestia smaku.  Zapewne od nauczyciela w szkole oczekuje Pan określonego zachowania, a nie aby np.: ordynarnie przeklinał wraz z uczniami za cenę tego, że uczniowie byliby nim zachwyceni. Zachwyt jednak odnosiłby się do przekleństw i wcale nie jest pewne, że mobilizowałby ich do pilniejszej nauki.  Zakładam, że nie ma Pan obiektywnych danych ile ludzi księża Adam Szustak OP, ks. Piotr Pawlukiewicz, ks. Jacek Stryczek i ks. "Malina"  zewangelizowali. Jeżeli tak, to Pana argument jest nieuczciwy, bo stara się Pan  w nieuczciwy sposób nakłonić ludzi do przyjęcia nieudowodnionych tez. Ten tekst charakteryzuje się brakiem rozpoznawania różnorodności; tylko jak jest luz to jest fajnie i wszystkich nawrócimy, nie ma luzu to niedługo kościoły będą puste. Żeby życie chciało być takie proste!
28 marca 2014, 21:14
Cieszę się, że pan starał się zachować umiar. Co do wymienionych księży, nie mam danych, ale mam doświadczenie mojej przyjaciółki, która po rekolekcjach i rozmowie z o. Szóstakiem zerwała tokstyczną relację i trwa w tym zerwaniu. Może po prostu takich świadectw jest wiele? A co do ostatniego zarzutu (o brak różnorodności), to przecież w tym krótkim tekście jest i o różnorodności charyzmatów, i o różnych sposobach pracy dla Boga, o cichości i dumnym głoszeniu Boga.
T
tak
28 marca 2014, 22:33
Misiek, możliwe, że nie zauważyłem tej róznorodności.  W tekście-rzeczywiście jest jedno zdanie o róznych charyzmatach, ale w moim odczuciu proporcje w prezentowaniu różnych racji są wyraźnie zachwiane. A miała być prawdziwa , bez uprzedzeń , dyskusja. Poza tym jeden przypadek koleżanki nie nadaje się do uogólnień. Przekonujacą metodą byłoby policzenie ilu luzaków w stosunku do ilu  nieluzaków miało sukcesy  ewangelizacyjne w poszczególnych grupach wiekowych, srodowiskowych , zawodowych itd. Miało by to wplyw na wypracowanie metod duszpasterskich.
P
pomi
29 marca 2014, 07:44
To ja do przypadku wyżej wspomnianej koleżanki dokładam dwa. Mój i mojego przyjaciela. Dosadne słowa o. Szustaka były wręcz objawieniem. Takiego "wstrząsu" było nam trzeba, aby wrócić do Kościoła. Sposoby ewangelizacji muszą być różne, bo my jesteśmy różni. Do jednego dotrze wyluzowany o. Szustak i występ zakonnicy, do innych skromne i ciche świadectwo, wyważona rozmowa. Piotr Żyłka trafił w samo sedno - "po owocach ich poznacie". Boli mnie takie dzielenie na lepsze i gorsze ewangelizowanie. To właśnie my, katolicy, powinniśmy każdego dnia "zniżać się do poziomu świata", po to, żeby swoją postawą pokazywać, że nie wstydzimy się swoich wartości i wiary. Nie ma chyba nic gorszego niż zadyfany w sobie katolik, który uważa, że jest "lepszy", jest "ponad", że nie będzie się zniżał...
T
tak
29 marca 2014, 10:30
Twoje słowa do mnie chyba nie są polemiką, bo zgadzam się z nimi, co zresztą wyraźnie napisałem. Nie wiem czy chociaż jedna osoba na tym forum jest za ponuractwem, obrażaniem się z byle powodu  i ewangelizacją poprzez zamykanie się w sobie. Nie wychodzenie do ludzi jest logicznie sprzeczne z ewangelizacją: jak można  nauczać bez kontaktu z ludźmi? Nie znając ich niepokojów, potrzeb? Pomi, proszę nie ustawiaj sobie innych jako  złych i  nic nie rozumiejących bo to jest krzywdzące uogólnienie-reaguj na konkret. Wystarczy, że deon uważa całe otoczenie wokół jako okropne i nic nie rozumiejące.  Wzorzec idealny katolika to felietoniści deonu i ich koledzy. Nie musisz tego naśladować. A tak przy okazji skoro ks. Szustaka słowa  były „dosadne”  i wstrząsnęły słuchaczami to wątpię aby były luzackie. Chociaż może rzeczywiście takimi były?
T
tak
28 marca 2014, 20:39
Pzylka nie umie porządnie dyskutować. Jego błędem, nawiasem mówiąc powtarzanym przez wielu z nas, zwłaszcza gdy zdominują nas emocje , jest spychanie dyskutanta na pozycje, których wcale nie podziela. Tak jest i w tym przypadku: Pzylka prezentuje skrajne  pozycje nie zauważając , że to stanowisko między skrajnościami jest właściwe ( moim zdaniem).  Jest oczywistą oczywistością, że człowiek ponury , złośliwy,  odpychający do niczego (Panie pzylka proszę zwrócić uwagę, że do NICZEGO) nie przekona , nie tylko do wiary. Z drugiej strony, totalny luzak, człowiek niepoważny, co innego zalecający a co innego robiący, czyli nie dający dobrego  osobistego przykładu też do niczego DOBREGO ludzi nie pociągnie. Proszę też zwrócić uwagę, że  na różnych ludzi, różne zachowania ,różnie działają. Nie ma jednego sposobu ewangelizowania. Jeżeli na mnie ( może i na wielu innych) zachowanie przywoływanej zakonnicy nie robi dobrego wrażenia i nie przekonuje mnie bardziej do wiary to proszę mi nie wmawiać, że jestem ponurakiem, wręcz przeciwnie ; lubię się śmiać, śpiewać, żartować, ale nie zawsze i nie ze wszystkiego.
S
SIOSTRA
28 marca 2014, 19:50
"Zobaczyliśmy siostrę, która jest ‘spoko’, ‘na luzie’, która żyje jak człowiek, a nie odmawia nudne modlitwy w klasztorze. Siostra stała się jakby kontrastem dla Kościoła, który ciągle jest za mało współczesny, nowoczesny i ‘na luzie’. ..-.jestem siostra zakonna i chce panu Zylce zadac pytanie: Czy Pan jest KATOLIKIEM??? Pana artykul powinien dotrzec w rece Ojca Swietego Franciszka, aby zobaczyl co wypisuja jezuici na swoim portalu! Skandal! Dla siostry zakonnej, ktora kocha Jezusa i jest z Nim szczesliwa, modlitwy to nie NUDA, ale milosna rozmowa z Oblubiencem! Prosze nie obrazac zakonnic!  JESLI JEZUCI SIE NIE MODLA...TO JUZ ICH PROBLEM! DEON...TRACI WIARYGODNOSC I ZAUFANIE...
B
basia
28 marca 2014, 20:15
Wnioskuję, że pan Żyłka mało wie o Kościele, już pisałam to wiele razy w komentarzach, że brakuje mu podstawowej wiedzy. Dziwię się jezuitom, że publikują takie teksty. Bogu dzięki nie wszyscy jezuici są tacy, i nie podpisaliby się pod tymi bzdurami. Znam takich, którzy mają zdrowy rozsądek. Ale niestety dla wielu młodych Żyłka staje się góru. A prowincjał jezuitów milczy, ciekawe dlaczego??? Pewnie gdyby o. Kowalczyk był obecnie prowincjałem takie popisy nie miałyby miejsca.
T
tomtom
28 marca 2014, 20:23
Mam bardzo podobne odczucia... To co "pluszaki" wyrabiają ostatnio z najpiękniejszą szkołą duchowej formacji Św. Ignacego jest smutne i żenujące... Wierzę jednak że to etap przejściowy... Pozdrawiam i proszę o modlitwę siostrzyczko ;-)
I
II
28 marca 2014, 20:24
Siostro - dziękuję. Takie wypowiedzi przywracają mi wiarę, że jest nadzieja w Kościele. Dziękuję.
T
tak
28 marca 2014, 20:45
siostro, bardzo dziękuje za ten wpis. Głos zakonnicy jest najbardziej wiarygodny
C
CzerwonaAnna
28 marca 2014, 22:36
Ale ten fragment, przytoczony przez SIOSTRĘ nie jest wyrażeniem poglądów P. Żyłki, ale cytatem z felietonu ks. Mielniczuka. Jak się czyta odpowiedź na jakiś artykuł to warto, dla rzetelnej oceny sytuacji przeczytać ten pierwszy: http://dziennikparafialny.pl/2014/katolicyzm-epoki-like-share/ Smutne jest obrzucanie kogoś oskarżeniami, na podstawie zdania wyrwanego z kontekstu.
BM
Boża mrówka
28 marca 2014, 23:29
Jak czytam te komentarze to rozumiem, dlaczego w naszym kraju są tacy głupi rządzący - jaki wyborca, taki rządzący. Ludzie, wy naprawdę nie umiecie czytać ze zrozumieniem, dotyczy sie to tak samo Siostry komentującej. A skąd mam wiedzieć, czy rzeczywiście jesteś Siostrą? W internecie kazdy pisze co chce i jak chce - bo łatwo jest kmentować [a szczególnie: hejtować], ukrywając się pod pseudonimem lub profesją. A polityka hejtowania to nie jest język chrześcijan. Zwłaszcza Siostr zakonnych. 
28 marca 2014, 23:41
Jaka ewangelizacja, tacy zewangelizowani.
S
SIOSTRA
29 marca 2014, 04:52
Czerwona Ani caly tekst p. Zylki to stawianie zakonu jezuitow w bardzo zlym swietle, ja nie oskarzam, ale wyrazam swoje zdanie, a p. Zylke znam z kilku jego artykulow, ktore niestety publikuje na katolickim portalu i to jest smutne!
S
SIOSTRA
29 marca 2014, 04:58
Tak Basiu zgadzam sie i tez znam dobrych kaplanow jezuitow i podziele sie z nimi tym co na ich katolickim portalu sie dzieje...
S
SIOSTRA
29 marca 2014, 05:03
hi hi hi boza mroweczko a jak Ci udowodnic, ze jestem siostra??? Moje prawdziwe slowa cie obrazily??? a jaki ty masz jezyk chrzescijanski, ze mnie obrazasz? A jak ty udowodnisz, ze jestes boza mroweczka??? bede sie modlic za ciebie...
E
ech:)
29 marca 2014, 05:44
Zakonnica to też człowiek. Posiada swój swiatopogląd, swoje dobre i złe cechy, swoje namiętności. Jeśli pisze to prawdziwa zakonnica, to dziwi mnie jad w jej wpisie. Modlić się należy radosnym sercem. Co Bogu po modlitwie złej ponurej, pełnej niechęci (amoże i czegoś więcej) do żywego świata osobie, zwłaszcza zakonnicy. Świata który ma się radować. Jezus umarł i zmartwychstał po to byśmy docenili radość. Pokonali smutek śmieci i utrapienia. Spójrzmy na Afrykę, która jesta tak bardzo rozmodlona. Tam tańczy się i śpiewa dla Jezusa. Inny kontynent? inna kultura? A może warto brać dobre przykłady. W kościele jest miejsce dla bardzo poważnych i dla radosnych. Ważne by była głęboka wiara i miłość. Nie potępiaj, a sam nie będziesz potępiony. Nie podnoś kamienia, bo ktoś inny też to zrobi patrząc na ciebie i rzuci go w twoim kierunku.
S
SIOSTRA
29 marca 2014, 08:00
A ty dlaczego dlaczego rzucasz kamieniami w zakonnice???...nie znajac piekna zycia zakonnego? I slowa prawdy nazywasz jadem? tylko dlatego, ze nie popieram twojego toku myslenia?...Nie mieszaj radosci Bozej z radoscia wyplywajaca z proznosci i checi podobania sie swiatu a nie Bogu...bo ryzykujesz rzucaniem kamieni na niewinnych...(co juz tutaj zaczales robic...)
S
SIOSTRA
29 marca 2014, 08:31
Czytajac niektore artykuly na Deonie...stwerdzam, ze musimy sie modlic wszyscy za siebie nawzajem, PORTAL prowadzony przez niektorych Ojcow Jezuitow - NIESTETY- ...wprowadza w zycie duchowe osob, ktore szukaja pomocy w drodze do Nieba- zamet i niejasnosci...A szkoda...bo nie o to chodzilo sw. Ignacemu jak zakladal ten zakon.
29 marca 2014, 13:40
Oddając sprawiedliwość Panu Żyłce należy stwierdzić, że nie stanowi Jego twórczość na tle Deonu jakiegoś ewenementu, a jest po prostu jednym ze spójnych elementów obranej przez Deon linii.
B
basia
28 marca 2014, 19:43
Każdy może pisać i wyrażać swoje przemyślenia odnośnie Koscioła. To nie jest tylko przywilej deonu i pana Żyłki. Więc nie wiem po co czepia się pan tych, którzy mają inne zdanie niż pan. Jak nie fronda zła to ks. Kamil. Ale z ciekawości przeczytałam jego artykuł i w pełni popieram. Nie wiem o co jest takie haaalo. Ale tak już jest, że tak coś ludzie powielają nb, udostępniają, lajkują. Nie wiem czy występ siostry powinien aż tyle naszej energii pochłaniać, a później znowu dyskusje i przepychanki, bo kto ma rację. To jest bez sensu. Ja wiem panie Żyłka, że z czegoś trzeba żyć i na chleb trzeba zarobić, ale mam ogromną prośbę: nie bałamuć pan już w głowach ludziom, którzy jeszcze mają sumienie prawidłowo ukształtowane i nie siej pan zamętu. Może warto dopuścić do siebie, że pan też jest omylny. W przeciwnym razie chyba sama zacznę pisać artykuły, odnoszące się do konkretnych artykułów pana :-)
MR
Maciej Roszkowski
28 marca 2014, 18:29
"Nie powinno nas gorszyć to, że ktoś publicznie mówi, że wierzy w Boga, a później robi coś głupiego albo nie do końca zgodnego z nauczaniem Kościoła. To jest przecież normalna rzecz." To nie jest normalna rzecz. To rzecz naganna. Na ile naganna,  to zależy od okoliczności, reakcji innych etc. I może być dla nas nie okazja do ocen na 44 stronach DEONU, tylko refleksji nad sobą. Uczmy się równiż na błędach innych, ale dyskretnie.
28 marca 2014, 17:52
Pan konstruuje fałszywą dychotomię opartą na rozpowszechnionych stereotypach umieszczając w nieodpowiednim miejscu linię podziału. Nie ma problemu, czy katolik może być luzakiem, problem jest, czy potrafi on tym luzakiem być bez przekraczania granicy wiodącej na manowce np. afirmowania infantylności i płytkości w czym bryluje Deon. Sam Jezus był luzakiem, skoro wziął udział w weselu w Kanie i na dodatek przemienił wodę w wino, ale nie przypochlebiał sie najniższym gustom, aby Go tylko polubiono.
B
B.
28 marca 2014, 17:48
A ja się zgadzam z tym artykułem. Jasne, nie musimy teraz zmieniać Kościoła, bo Kościół jest jeden i ma te same prawdy od wieków, ale zmienia się sposób mówienia o nim. Czemu w takim razie nie rozmawiamy o wierze wyłącznie stylem biblijnym, skoro mamy być tak wierni tradycji i nie próbować odpowiadać na to, co się dzieje w świecie? Dla mnie hipokryzją jest uważanie, że katolik wesoły, robiący rzeczy, które sprawiają mu radość, to katolik zły. I wcale nie chodzi tu o przystosowywanie poglądów do świata, tylko prezentowanie tego, co mamy do powiedzenia, w sposób normalny a nie pod niedostępną przykrywką. A jeśli chodzi o wymienionych księży z charyzmą - nie kazdy musi taki być, każdy ma swój sposób głoszenia, ale chwała Bogu, że są tacy kapłani z darem oratorskim, że potrafią nim przyciągnąć i zainteresować. Co nie znaczy, że każdy duchowny musi taki być.
jazmig jazmig
28 marca 2014, 17:29
Ten artykuł jest typowym przykładem manipulacji polegającej na tym, że wszystko i wszystkich wrzuca się do jednego worka i mówi się o wyglądzie worka. Każdy zakon ma jakieś reguły i charyzmaty. Zakonnica, która ich nie realizuje, nie jest zakonnicą, a jeżeli w danym zakonie jest takich pań więcej, to on niedługo przestanie istnieć, ponieważ nie będzie kolejnych powołań. Mnie jest obojętne to, że jakaś zakonnica robi za gwiazdę estrady, ale pytam: czy ona jeszcze jest zakonnicą? Jest mi również obojętne, że jacyś księża są luzakami, jednakże jeżeli nie mają czasu na swoje podstawowe obowiązki, w tym modlitwy, a mają czas ne eksponowanie swoich osób, to czy to są jeszcze księża? Nie wiem, ilu ludzi przyprowadził do Jezusa ks. Pawlukiewicz i jemu podobni, ale jeżeli cały kler KK będzie postępował tak, jak on, to wiernych w KK z całą pewnością ubędzie. Ks. Artur Stopka pisał niedawno o dawaniu świadectwa. Chętnie ujrzę dawanie świadectwa przez każdego księdza, zakonnika i zakonnicę lecz nie w ten sposób, że oni gwiazdorzą, ale że porządnie przykładają się do swoich obowiązków, jakie dobrowolnie podjęli, składając odpowiednie śluby.
28 marca 2014, 17:21
> Czy Pan Jezus powiedział, że poznają was po tym, że będziecie sztywni, nudni i śmiertelnie poważni? Ja o takiej nauce nigdy nie słyszałem. "czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga." Jakub 4,4
J
jac
28 marca 2014, 16:12
jest taka grupa katolików w Kościele, która zachowuję się jak pewna stara ciotka, która na rodzinnym przyjęciu zawsze siedzi z boku i ma za złe :-))) Panie Piotrze dziękuję za artykuł :-).A może to efekt bycia chrześciajaninem ideologicznym:- http://pl.radiovaticana.va/news/2013/10/17/papie%C5%BC_na_mszy:_w_religijnej_ideologii_nie_ma_boga/pol-738173 
28 marca 2014, 15:48
Powinno nas niepokoić, że aby publicznie powiedzieć, że ktoś wierzy w Boga, ten ktoś robii coś głupiego (przeciwnego Mądrości) albo nie do końca zgodnego z nauczaniem Kościoła.
28 marca 2014, 15:41
"Nie powinno nas gorszyć to, że ktoś publicznie mówi, że wierzy w Boga, a później robi coś głupiego albo nie do końca zgodnego z nauczaniem Kościoła. To jest przecież normalna rzecz." Szczerze... dziwne słowa.
A
ankaanka
28 marca 2014, 15:33
Moim zdaniem nie "wchodzenie światu w 4 litery" tylko w ogóle wychodzenie do świata. W artykule pisząc o występie siostry w show, ks. Mielniczuk cytuje: "Nie chcemy Kościoła, który, jak to piszą gazety, zmienia się wraz ze światem. Chcemy Kościoła, który zmieni świat." A p. Żyłka pisze że to prawda (!!!) tyle, że aby ten świat zmienić, trzeba jednak do niego wyjść, jakoś przekonać do tego, co dobre, otwarcie powiedzieć skąd się jest i w kogo się wierzy. Mnie zdziwiły komentarze typu "siostra jest spoko" - dla mnie siostra jak siostra, a to że mówiła o Bogu i swoją postawą wychodzi ewangelizować, tylko skłania do motywacji i zadania sobie pytania "a co ja robię, by innych zbliżyć do Boga?". Powyższy artykuł może jest personalny, ale czy artykuł ks. Mielniczuka był zupełnie obiektywny? Raczej nie.
G
Gaaz
28 marca 2014, 15:28
Z tego co można znaleźć w sieci Ks. Kamil wygląda na sympatyka pseudo-tradycji. Niestety wielu takich jak ks. Kamil błądzi po sieci myśląc, że tylko oni mają monopol na prawdę i rację. Dziękuję Piotrze za rozważny tekst.
T
typ
28 marca 2014, 15:19
Straciłrm ostatnie złudzenia na temat Deonu... Stronka wylatuje z ulubionych:-) Wchodzenie światu na siłę w 4 litery...
H
hmm...
28 marca 2014, 15:12
hmm... no nie jest to profesjonalny  tekst, który możnaby przyjąć jako głos w publicznej dyskusji, nad której brakiem ubolewa ks. Kamil, a do jakiej p. Piotr czuje się zaproszony. Panie Piotrze tekst jest zbyt personalny i zbyt emocjonalny - nada się jeszcze do prywatnego bloga, ale jako komentarz na portalu już nie powinien przejść, tymbardziej jako głos w dyskusji ze strony tego portalu. zle się dzieje w państwie duńskim...