Katolicyzm epoki like & share - historia nieprawdziwa

Katolicyzm epoki like & share - historia nieprawdziwa
Piotr Żyłka

Nie ma nic złego w byciu katolikiem "na luzie". Czy Pan Jezus powiedział, że poznają was po tym, że będziecie sztywni, nudni i śmiertelnie poważni? Ja o takiej nauce nigdy nie słyszałem. Za to na pewno napisane jest: "poznacie ich po ich owocach".

Ks. Kamil Mielniczuk napisał tekst, w którym, wychodząc od sprawy występu siostry Cristiny w programie Voice of Italy, dokonał krytycznej analizy różnych praktyk nowej ewangelizacji. Uważam, że wnioski, jakie ksiądz wyciągnał, są błędne.

W swoim felietonie ks. Mielniczuk ubolewa nad faktem, że brakuje nam w Kościele dialogu i twierdzi, że powinniśmy więcej dyskutować na temat metod nowej ewangelizacji, a nie okopywać się na jednej albo drugiej pozycji i krzyczeć, że tylko nasze zdanie jest jedynym właściwym. Również dostrzegam deficyt dialogu wewnątrz Kościoła, dlatego przyjmuję zaproszenie do dyskusji o sposobach ewangelizowania i odpowiem na kilka myśli, jakie ks. Kamil zawarł w tekście "Katolicyzm epoki like & share".

"Gdy jakaś gwiazda powie, że wierzy w Boga, to od razu wszystkie "katolickie" czasopisma i portale przedrukowują tę wypowiedź, artykuł otrzymuje tysiące lajków i udostępnień na Facebooku… Niewiele później ten celebryta wystąpi w rozbieranej sesji zdjęciowej lub zrobi coś innego odbiegającego od wiary i wcześniejsi entuzjaści cichcem się wycofują albo na siłę bronią ‘autorytetu’".

Ten temat przerabialiśmy już przy okazji rozbieranej sesji zdjęciowej Agnieszki Radwańskiej i jej wykluczenia z grona ambasadorów akcji "Nie wstydzę się Jezusa". Napisałem o tym wtedy, powtórzę teraz. Problemem nie są różne zachowania ludzi ze świecznika. Nie powinno nas gorszyć to, że ktoś publicznie mówi, że wierzy w Boga, a później robi coś głupiego albo nie do końca zgodnego z nauczaniem Kościoła. To jest przecież normalna rzecz. Każdy z nas, wierzących popełnia błędy. Czy to oznacza, że wszyscy powinniśmy się powstrzymać od dawania świadectwa? No bo jak ktoś, kto jest takim strasznym grzesznikiem, może mówić, że jest katolikiem? Potrzeba do dzielenia się wiadomościami pozytywnymi, radosnymi  jest czymś naturalnym - a takimi są informacje o tym, że jakiś "celebryta" mówi publicznie o wierze. Prawdziwym problemem jest jakaś sztuczna i nierealna wizja, według której o wierze mogą mówić tylko święci i nieskazitelni ludzie. Zejdźmy na ziemię - tacy ludzie nie istnieją.

"Zobaczyliśmy siostrę, która jest ‘spoko’, ‘na luzie’, która żyje jak człowiek, a nie odmawia nudne modlitwy w klasztorze. Siostra stała się jakby kontrastem dla Kościoła, który ciągle jest za mało współczesny, nowoczesny i ‘na luzie’. Odebrano wypaczony obraz Kościoła i powołania zakonnego. Czy kogoś to pociągnie? Może do Kościoła ‘luzackiego’ tak, ale czy do Kościoła Katolickiego, który nie chce być fajny i rozrywkowy (dzięki Bogu!)? Przy bliższym poznaniu Kościół nie jest ‘fajny’, bo oferuje coś innego niż świat.

Nie ma nic złego w byciu katolikiem "na luzie". Czy Pan Jezus powiedział, że poznają was po tym, że będziecie sztywni, nudni i śmiertelnie poważni? Ja o takiej nauce nigdy nie słyszałem. Za to na pewno napisane jest: "po owocach ich poznacie". No to spójrzmy na owoce. Czterech znanych duszpasterzy - Adam Szustak OP, ks. Piotr Pawlukiewicz, ks. Jacek Stryczek i ks. "Malina". Wszyscy są "na luzie". O owocach ich działania chyba nikogo nie muszę przekonywać. Zapytajcie ludzi, których życie zmieniło się po tym, jak ich spotkali. Ma ksiądz rację, pisząc, że Kościół oferuje coś innego niż świat, ale ta inność dotyczy przemiany naszych serc i źródła radości, a nie tego, czy jesteśmy fajni i uśmiechnięci. W Kościele Katolickim jest miejsce dla osób radosnych i smutnych, dla luzaków i poważnych.

"Powołanie księdza/zakonnika/zakonnicy/brata zakonnego nie polega na realizowaniu siebie, ale na uświęcaniu siebie i prowadzeniu do Boga innych (zależnie od powołania)".

Zgoda, ale żeby kogoś prowadzić do Boga, potrzebujemy dwóch rzeczy. Pierwsza, to żywa relacja z Nim. Druga, to wyjście do człowieka, który sam do nas nie przyjdzie. Żeby kogoś zarazić wiarą, trzeba go najpierw spotkać, posłuchać. Bez wyjścia do ludzi, nie będziemy mieli kogo prowadzić. Są oczywiście różne charyzmaty i w ewangelizacji powinniśmy je zawsze uwzględniać. Jedni się modlą, drudzy zajmują się formacją, inni głoszą. Nie ma znaczenia, jaki jest nasz charyzmat albo stan. Zawsze naszym obowiązkiem jest odważne wychodzenie z Kościoła w poszukiwaniu człowieka, który jeszcze Boga nie poznał albo z jakichś powodów od Kościoła się oddalił.

"Jeśli dla kogoś spełnieniem powołania jest ewangelizacyjny show na stadionie, ale już zadbanie o szaty liturgiczne czy czystość kościoła jest widziane jako przykry dodatek, to może po prostu niewiele rozumie z duchowości kapłańskiej/zakonnej".

Nie wiem, czy ksiądz kojarzy, ale mamy w Krakowie takiego biskupa. Grzegorz Ryś się nazywa. W 2012 roku zorganizował w Krakowie ewangelizację na stadionie Cracovii. Nie słyszałem i nie widziałem nigdy, żeby miał jakieś problemy z dbaniem o szaty liturgiczne. A tak na poważnie, to nie uogólniajmy. Jedno nie wyklucza drugiego. Ważne, by nie koncentrować się obsesyjnie na żadnym z elementów. Potrzebujemy zarówno głośnych akcji ewangelizacyjnych i cichego poszukiwania Boga w codziennych obowiązkach.

"Świat ma swoje ‘autorytety’, nie musimy się zniżać do poziomu świata. Otwórzmy Pismo Święte i żywoty świętych, tam mamy postacie, które o wiele bardziej zasługują na ‘lajki i udostępnianie’".

Też gorąco polecam. Otwórzmy Pismo i popatrzmy na życie świętych, przekonamy się wówczas, że ksiądz Mielniczuk się myli. Wielu ludzi Kościoła i - przede wszystkim - Pan Bóg całkowicie zaprzeczają swoim działaniem twierdzeniu, że "nie musimy się zniżać do poziomu świata". Gdyby było inaczej, mielibyśmy przechlapane, bo Jezus nigdy nie przyszedłby na świat. Na szczęście Bóg jest Inny.

Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Katolicyzm epoki like & share - historia nieprawdziwa
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.