Zdjęcie, które jest u-kazaniem
To zdjęcie błyskawicznie podbiło internet. Widać na nim skromnie ubranego człowieka, siedzącego na krześle. To José Mujica. Jest prezydentem Urugwaju. Przyjrzyjmy się mu dokładnie, bo właśnie taka postawa jest najskuteczniejszą ewangelizacją.
"Prezydent czekający w kolejce do lekarza w publicznym szpitalu" - taki opis fotografii dominował w wielu portalach internetowych i w mediach społecznościowych. Później okazało się, że to nieprawdziwa informacja. Zdjęcie zrobiono w grudniu ubiegłego roku, przy okazji zaprzysiężenia nowego ministra finansów. Nie zmienia to jednak faktu, że doskonale obrazuje ono styl życia i rządzenia urugwajskiego polityka.
77-letni Mujica, nazywany przez rodaków "Pepe", co miesiąc oddaje 90 procent swojej pensji organizacji zajmującej się pomocą mieszkaniową dla biednych. - Nie mam wielkich potrzeb. Są ludzie, którym znacznie gorzej się żyje - mówi. Polityk mieszka w małym domku pod Montevideo, stolicą Urugwaju. Jego jedynym majątkiem jest volkswagen wart niecałe 2 tys. dolarów. Nie ma nawet konta w banku. - Szczęście daje od zawsze kilka rzeczy: miłość, rodzina, dzieci, przyjaciele. Biedni są nie ci, którzy mają mało, ale ci, którzy potrzebują wiele - mówi "Pepe".
Zdjęcie człowieka, który jest nazywany przez media najbiedniejszym prezydentem na świecie, podbiło serca internautów. Z facebookowego profilu radia Mas 94 udostępniło je już ponad 250 tys. osób. Nawet jeśli ta popularność częściowo wynika z błędnego opisu zdjęcia, to równocześnie pokazuje ona, jak wielkie jest w nas wszystkich pragnienie świadectwa. Nie wzniosłe hasła, nie płomienne przemowy, ale właśnie przykład życia.
Ostatnio dyskutowałem ze znajomym. Spieraliśmy się o to, co to znaczy, że mamy zaprowadzić Królestwo Boże już tutaj na ziemi. Czy mamy walczyć o wprowadzanie prawa idealnie zgodnego z naszymi wartościami? Czy mamy protestować i krzyczeć za każdym razem, kiedy dzieje się coś niemoralnego? Czy mamy rozdzierać szaty, patrząc na laicyzujące się społeczeństwa? Myślę, że w ten sposób nie będziemy głosić Ewangelii, a raczej zagłuszać jej przesłanie.
Benedykt XVI w encyklice "Deus Caritas est" napisał: "Uwierzyliśmy miłości Boga - tak chrześcijanin może wyrazić podstawową opcję swego życia. U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie". Jeżeli nie pomożemy ludziom doświadczyć tego spotkania, to nie ma co liczyć na żadne radykalne zmiany w funkcjonowaniu współczesnych społeczeństw.
Biskup Grzegorz Ryś powiedział w trakcie tegorocznej Drogi Światła: "Kluczem, który otwiera Pisma, jest OSOBA. Twoja Osoba. Znajomość Pisma - mówił św. Hieronim - jest znajomością Ciebie. Czytając Pisma - czytam o Tobie. W jakiejś mierze czytam także o sobie, gdyż to Słowo, które spełniło się na Tobie, może (i powinno) się spełnić również na mnie. Właśnie dlatego, zamykając swe objaśnienie, mówisz do Apostołów: Wy jesteście ŚWIADKAMI tego. Świadectwo to nie kazanie. Lecz U-KAZANIE. Życiem".
Taki powinien być nasz fundament. Wiary nie da się ustanowić zapisami prawnymi. Nawet takimi w konstytucjach. Chrześcijaństwo nie jest systemem wartości albo zbiorem poglądów, o które musimy walczyć. Chrześcijaństwo jest drogą prowadzącą człowieka do spotkania i budowania relacji z Bogiem. Nie potrzebujemy radykalności wypisanej na transparentach. Potrzebujemy radykalności w codziennej miłości, miłosierdziu, przebaczaniu, nawracaniu się, wsłuchiwaniu się w Słowo Boże i w podążaniu za Duchem Świętym. Taka radykalność powoduje zmiany w sercach, a w konsekwencji umożliwia nam być autentycznymi świadkami Chrystusa. Tak się buduje Królestwo Boże.
Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim
Skomentuj artykuł