Kiedy cierpi Lud Boży...

(fot. shutterstock.com)

Sytuacja, w jakiej znalazł się Kościół w ostatnim czasie na skutek ujawniania się kolejnych faktów dotyczących wykorzystania seksualnego nieletnich przez osoby duchowne, jest bardzo napięta, bolesna, krytyczna.

Oliwy do ognia dodał abp Viganò, który publicznie zaatakował Papieża Franciszka oskarżając go o tuszowanie skandalicznych zachowań kard. McCarricka, wzywając Ojca świętego do ustąpienia. Fakt bez precedensu. Zapiera dech. Wielu komentatorów stwierdza, że działania wymierzone w Papieża były starannie przemyślane i zaplanowane, a termin ogłoszenia był wybrany tak, by zmusić Franciszka do zabrania głosu w sprawie.

Kard. Gerhard Müller mówi, że "trudne chwile, które przeżywa dzisiaj Kościół, spontanicznie przywodzą na myśl XVI-wieczną schizmę Kościoła oraz sekularyzację życia duchowego w przededniu rewolucji francuskiej". Po oskarżeniach abpa Viganò, list Ojca świętego z 20 sierpnia br. skierowany do całego Kościoła w sprawie seksualnych nadużyć dzieci i młodzieży przez duchownych został w mediach zmarginalizowany.

Dla nas nie traci on jednak swojej mocy i staje się zasadniczym punktem odniesienia w podejmowaniu problemu nadużyć osób duchownych wobec dzieci i młodzieży.

DEON.PL POLECA

1. W tej napiętej sytuacji media świeckie publikują liczne komentarze na temat problemów pedofilii w Kościele, stawiają hipotezy, snują domysły, podgrzewając sytuację, świadome faktu, że problem ten dotyka tak wierzących, jak i osoby dystansujące się wobec wiary. Media katolickie piszą na ten temat raczej mało, ostrożnie, ogólnikowo, czasami nawet obronnie, unikając konfrontacji. Nie wiemy, co w tej sytuacji myśleć i co mówić. Ujawnia się tutaj cała nasza bezradność i niemożność jasnego, zdecydowanego działania. Nabrzmiałego problemu wykorzystania seksualnego nieletnich przez duchownych nie da się dzisiaj w żaden sposób ominąć, przemilczeć. Musimy się z nim bezpośrednio zmierzyć.

2. Dzisiaj wielu pyta wprost: jaki jest rozmiar problemu w polskim Kościele. Na ten temat wiemy bardzo mało. Ostatnio jeden z biskupów podał, jaka jest liczba przypadków wykorzystania seksualnego nieletnich przez jego księży. Boimy się liczb. Ale ów lęk jest przeciwko nam. Konieczne są nam wiarygodne informacje o skali zjawiska, jakie są dostępne w Kościele w Polsce w tej chwili. Pomoże nam to zlokalizować problem, by móc stawiać mu czoła. Zdania wypowiadane niekiedy przez księży: "Ja się z tym problemem nigdy nie spotkałem", by zdystansować się do tematu, brzmią niewiarygodnie. Wiernym trzeba jasno powiedzieć, że mamy problem i chcemy rozwiązywać go z całą stanowczością i zdecydowaniem. Nie podając liczb narażamy się na oskarżenia, że chcemy coś ukrywać, maskować. Wierni czytając raporty na temat wykorzystywania seksualnego małoletnich przez księży z Australii, ze Stanów, Niemiec czy Irlandii, w których padają wysokie cyfry, mogą mechanicznie przenosić je na polski teren. To niebezpieczne, ponieważ zniekształca prawdę o naszym polskim problemie.

3. Wielu wiernym wali się dzisiaj obraz duszpasterzy, którym mogą zaufać i powierzyć swoje dzieci. Wielu też z nich czuje się zagubionych; nie wiedzą, co powiedzieć swoim dzieciom, uczniom na katechezie, którzy o to wprost pytają. Wierni chcieliby usłyszeć z ust swoich pasterzy słowo komentarza, wyjaśnienia, umocnienia na duchu, zachęty, wsparcia duchowego i ludzkiego. Jesteśmy im to winni. W tej sytuacji nie mamy prawa przyjmować postawy dyplomatycznego przemilczania, wycofanego wyczekiwania, zostawiając wiernych w ich bólu, niepewności, zagubieniu. Mamy ich umacniać w wierze. Nam duszpasterzom konieczna jest świadomość, że obecny stan, w jakim znalazł się Kościół, to dla wiernych jak ich pasterzy wielka próba wiary i stan ciężkiego kuszenia. Wszelkie pomysły, jak komentować temat, jak go rozwiązywać winny być badane, rozeznawane, od jakiego ducha pochodzą; od ducha dobrego czy też ducha złego. Odniesienie się do tej bolesnej sprawy dla wszystkich, duchownych i świeckich, to kwestia wiarygodności naszego świadectwa.

4. Nie budzi zaufania wiernych, kiedy pasterze wypowiadają się chętnie komentując sytuację Kościoła, gdy ten przeżywa dni zwycięstwa i chwały, a milczą, gdy bywa poniżony i upokorzony z powodu własnych błędów, zaniechań czy wręcz nieprawości. Gdy wierni, szczególnie młodzi, przestają ufać swoim duszpasterzom, odsuwają się nie tylko od Kościoła, ale także od wiary: porzucają praktyki religijne, zaniedbują modlitwę, przestają korzystać z sakramentów świętych. Jeżeli nie podejmujemy wysiłku, aby podtrzymać ich zaufanie do nas duszpasterzy - pasterzy, ich zachowanie i wybory obciążają także nasze sumienia. Pan powierzył ich przecież naszej pieczy. Musimy rozumieć, że młodym bardzo trudno jest pogodzić się z faktem, że ci którzy mieli pomagać dzieciom we wzrastaniu w wierze, miłości i czystości serca, stali się dla nich agresorami; odarli je z poczucia bezpieczeństwa, zaufania do świata dorosłych oraz dziecięcej niewinności. Dzieci, ludzie młodzi po traumie wykorzystania seksualnego czują się - nawet po wielu latach - upokorzeni, winni i zbrudzeni. Ból i poczucie zdrady jest tym większe, gdy sprawcą jest osoba duchowna, którą dziecko spontanicznie kojarzy z Bogiem. Nasze unikanie zabrania głosu w sprawie przestępstw seksualnych księży na szkodę małoletnich budzi u wielu podejrzenie, że stajemy po stronie sprawców przeciwko ofiarom i ich rodzinom.

5. Musimy świadomie zrezygnować z postawy obronnej oraz z drażliwego reagowania, gdy temat wykorzystania seksualnego jest wywoływany kolejny raz w mediach. Nie służy prawdzie ani oczyszczeniu podkreślanie, że fakty wykorzystywania małoletnich przez księży, to zaledwie nikły procent, podczas gdy większość faktów ma miejsce w rodzinach oraz w jednym czy drugim środowisku, w których żyją i wychowują się dzieci. I choć jest to prawdą, to jednak nie może być usprawiedliwieniem ani relatywizacją nawet dla jednego przestępczego zachowania. Za deklaracjami, które padały wiele razy: "zero tolerancji dla pedofilii w Kościele", muszą pójść konkretne czyny, fakty. Słowom przeprosin, jakie wygłaszamy po raz kolejny, muszą towarzyszyć czyny aktywnego zaangażowania na rzecz ofiar i ich rodzin, oraz prewencji. Kościół winien otwarcie i publicznie zapewniać ofiary wykorzystania seksualnego przez duchownych, że będą wysłuchane z zaufaniem i współczuciem, z życzliwością i uwagą, gdy zgłoszą się ze swoją krzywdą, oraz że otrzymają pomoc, wsparcie i zadośćuczynienie stosownie do zaistniałej sytuacji.

6. Zgłaszanie się osób pokrzywdzonych przez duchownych i ujawnienie sprawców Kościołowi i organom ścigania, jest istotne dla przezwyciężenia zaistniałego kryzysu, ponieważ tylko w ten sposób można przerwać ów przestępczy proceder. Milczenie ofiar, maskowanie krzywdy dzieci tak przez kapłańskie środowisko, jak i przez przełożonych, stanowi dla sprawców zachętę do kontynuowania czy też rozwijania niegodziwych czynów. Zgłaszanie się ofiar molestowania seksualnego przez księży nie powinno być traktowane jako ciężar, ale wręcz jako dar. To dzięki ich świadectwu, które wymaga od nich nieraz heroicznej postawy, Kościół może skutecznie walczyć z przestępstwem wykorzystywania seksualnego małoletnich w szeregach kapłańskich.

7. Przełożeni winni otwarcie wezwać księży, kleryków, osoby konsekrowane oraz osoby świeckie pracujące z dziećmi w przestrzeni kościelnej, które mają na swoim sumieniu owe niegodziwe czyny, by zgłaszały się do swoich bezpośrednich przełożonych celem rozeznania zaistniałej sytuacji oraz podjęcia stosownych kroków kanonicznych i prawnych. Życie wielokrotnie pokazało, że faktów wykorzystania seksualnego dzieci przez duchownych na dłuższą metę nie da się ukryć. Im później się one ujawniają, tym cięższe bywają konsekwencje. Każde oskarżenie księdza o wykorzystywanie seksualne małoletnich, nawet po dziesięcioleciach, uderza boleśnie w cały Kościół z ogromną siłą rażenia. Wobec przywoływania przez media sprawdzonych faktów tuszowania przestępstw księży i zakonników przez ich przełożonych w różnych krajach, byłoby rzeczą ważną, by otwarcie upewniać wiernych, że działamy przejrzyście i nie chronimy księży i osób konsekrowanych, które krzywdzą dzieci i młodzież poprzez przestępcze zachowania.

8. Konieczne są szczere spotkania wyższych przełożonych: biskupów i prowincjałów ze ich księżmi - zakonnikami, za których ponoszą odpowiedzialność, celem podjęcia wspólne refleksji, jaki sposób dawać dzisiaj wiarygodne świadectwo prawdziwej skruchy, prawości serca, współczucia wobec ofiar i ich rodzin oraz zaangażowanej troski o bezpieczeństwo dzieci i młodzieży. Spotkania te winny zaczynać się szczerą modlitwą wynagradzającą, prośbą o skruchę serca oraz o odwagę i światło Ducha Świętego. Tylko mocą Ducha możemy stawić czoła dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazł się Kościół. Konieczne są także szkolenia, by poznać postawę i strategię sprawców, skutki wykorzystania oraz zasady profilaktyki.

9. Tylko mocą Ducha możemy stawić czoła dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazł się Kościół. Wbrew wszystkiemu mamy być nadal wiarygodnymi świadkami Jezusa i Jego Ewangelii. Zbyt wielu z nas, księży i zakonników, wciąż jeszcze pomniejsza czy wręcz lekceważy problem, uważając, że podnoszenie go przez media, to wyraz ataku na Kościół i próba zniszczenia go. Nie widzą potrzeby przyznania się do winy, wyrażenia skruchy czy też zajęcia się ofiarami. Nieraz wręcz oskarżają ofiary, że szkodzą Kościołowi.

10. Odważne, pełne pokory i skruchy stawianie czoła w Kościele przestępstwom seksualnym księży na szkodę małoletnich to nie tylko problem wiarygodności, ale wręcz jego istnienia w danej społeczności, bo te przestępcze czyny niektórych duchownych przyćmiewają blask Ewangelii, bardziej niż prześladowania (Benedykt XVI). Doświadczenia wielu krajów pokazują, że wierni masowo odchodzą od Kościoła tam, gdzie księża i ich przełożeni tolerują, ukrywają, pomniejszają lub lekceważą problem. Z takimi "zastępcami Chrystusa" nie chcą mieć nic wspólnego. I choć z pewnością nie jest to jedyny powód, to jednak zgorszenie zachowaniem księży bywa nieraz tą ostatnią kroplą, która dopełnia kielich goryczy. Zaangażowane i odważne działania Kościoła w obronie dzieci i młodzieży służy nie tylko jego ewangelizacyjnej misji, ale stają się także przykładem dla współczesnego świata, w którym dzieci nagminnie stają się ofiarami przemocy, także seksualnej. Bez szczerych działań naprawczych trudno będzie społeczeństwu uznać, że problem w Kościele jest lustrzanym odbiciem problemu społecznego.

11. List Papieża Franciszka o wykorzystywaniu seksualnym dzieci i młodzieży przez osoby duchowne stanowi dla nas bezcenną inspirację, w jaki sposób angażować wszystkich wiernych do stawienia czoła zaistniałemu kryzysowi w Kościele. Usilna modlitwa i post to początek i fundament wszystkich naszych działań w tym względzie. Podejmowane inicjatywy społeczne i kościelne: wszelkie spotkania, konferencje, szkolenia prewencyjne, a nade wszystko praca z ofiarami nadużyć wykorzystania seksualnego i z ich rodzinami, winny brać swój początek w modlitwie. Tylko Duch Święty może nam podpowiedzieć, co mówić, jak komentować wydarzenia, jak się zachować wobec niesłusznych oskarżeń czy też prowokacyjnych zachowań. Bez modlitwy i postu nie zniesiemy presji społecznej, niepokoju wiernych, pytań ludzi młodych, którzy konfrontują nas zadając trudne pytania, by sprawdzić naszą wiarygodność i szczerość.

12. Gdy "Kościół hierarchiczny, Matka nasza" (św. Ignacy Loyola) głęboko dzisiaj cierpi z powodu nadużyć seksualnych, władzy i sumienia niektórych kapłanów i osób konsekrowanych i ich przełożonych, winniśmy - jako jego dzieci - otoczyć go i wspomagać naszą szczerą modlitwą, gorącą miłością, postem i jałmużną udzielaną ubogim, oraz prawdziwym synowskim przywiązaniem. W XVI wieku, gdy Kościół był rozrywany przez herezje, apostazje, gorszące życie duchownych oraz wewnętrzne spory, św. Ignacy Loyola pisał w "Ćwiczeniach duchownych": "Odłożywszy na bok wszelki sąd własny powinniśmy trzymać umysł nasz gotowy i skory do posłuszeństwa we wszystkim prawdziwej Oblubienicy Chrystusa, Pana naszego, a jest nią nasza święta Matka - Kościół hierarchiczny". Wobec bezpośredniego ataku na Papieża, który przewodzi całemu Kościołowi, wspierajmy go naszą synowską i braterską miłością i modlitwą. Święty Ignacy w książeczce "Ćwiczeń" w kontekście rachunku sumienia i żalu za grzechy, podpowiada nam trzy pytania: "Co uczyniłem dla Chrystusa? Co czynię dla Chrystusa? Co chciałbym uczynić dla Chrystusa?" Radykalne, pełne wyrzeczenia, miłości i poświęcenia, szukanie Chrystusa: poznawanie Go, miłowanie całym serce i całą duszą, codzienny wysiłek naśladowania Go - oto jedyna skuteczna droga odnowy Kościoła, prawdziwej Oblubienicy Chrystusa, Pana naszego. Tylko na tej drodze możemy zrozumieć głębię krzywdy wyrządzonej dzieciom i ich rodzinom przez niegodziwych ludzi Kościoła. Gdy w duchu wiary, w każdym dziecku skrzywdzonym przez księdza, dostrzeżemy poniżone, znieważone i upokorzone Oblicze Chrystusa, zrezygnujemy z pomniejszania i tuszowania problemu.

Józef Augustyn SJ - rekolekcjonista, kierownik duchowy, pisarz, wykładowca teologii duchowości w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej "Ignatianum" w Krakowie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kiedy cierpi Lud Boży...
Komentarze (6)
DO
Darek Ochojski
26 września 2018, 11:40
Ksieże Józefie. Jak dobrze pamietam to ksiądz, kiedy miał rekolekcje parenaście lat temu w La Płata (Argentynie), przy okazji i w kontekście pierwszej fali skandali w Kosciele w USA, sam w opowiadał, że niestety u jezuitów w USA była niemalże moda na przyjmowanie homoseksualistów. Tak wiec wydawałoby się, że diagnoza Viganó jest dużo bardziej wiarygodna niż Franciszka. Skąd teraz to przekonanie, ze list Franciszka jest taki inspirujacy? Klerykalizm? Nadużycia władzy? Owszem jest problemem, szczególnie w Polsce. Nie sądzę jednak, aby była to właściwa diagnoza przy ocenie źródeł pedofilii. Skąd to ,przylgnięcie’ do Franciszka? Rozumiem papież. Szacunek jest ważny, ale mając przykład jezuitów w USA Ksiądz profesor  chyba sam doskonale czuje, że problemem jest homoseksualizm. Pewnie nie jedynym, ale zasadniczym. Czyżby zasada między jezuitami wsparcia i bronienia się bez względu na racje obowiązywała i teraz?
AC
Anna Cepeniuk
25 września 2018, 20:01
Bardzo Ojcu dziękuję za ten tekst... Nic dodać i nic ująć... Prawdziwy na wskroś... i żal, że zmowa milczenia trwa... Ustalanie procedur... ogłaszanie ochrony... nic nie da bez przyznania się i podjęcia zadośćuczynienia skrzywdzonym... Pozdrawiam i błogosławię
PS
Piotrek Szymek
25 września 2018, 14:39
Smutne jest to, że w naszym kraju słowo "Kościół" utożsamiane jest z religią rzymską, a każde "odstępstwo" od fałszywych nauk propagowanych przez KRK jako "sekciarstwo" głoszone przez Świadków Jehowy.  Nawet ten artykuł poświęcony jest "problemom Kościoła". Tylko jakiego Kościoła? KRK nie jest kościołem chrześcijańskim, nauki przez niego głoszone są w znaczącej liczbie przypadków niebiblijne i sprzeczne z nauczaniem Jezusa i Jego uczniów. Urzędnicy tej wzorowanej na pogańkich religiach parachrześcijańskiej instytucji nie są żadnymi "bożymi  duchownymi". A zatem skupmy się na prawdziwym problemie tej organizacji - czyli na jej odejściu od nauczania Chrystusowego. Nierealny to niestety sen, aby KRK przyznał się do swoich dogmatycznych błędów i się nawrócił. 
IC
Iwona czaplicka
25 września 2018, 13:07
1968 rok, moja pierwsza spowiedz. Pytania - dotykalas sie tam? Wsadzalas palce? Ktos cie dotykal? Mialam siedem lat -wczesniej poszlam do szkoly, wiec i komunii. Nie rozumiem tych pytan - rozumiem tylko ze jestem czyms grzesznym, nieczystym. Choc nie mam na to wplywu, i nie moge nic zrobic zeby nie byc. Dziewczynka przede mna wyszla zaplakana. Komentarz mezczyzn przed kosciolem - a was, dziewczynki ksiadz sie o te rzeczy pytal? Ksiadz tez chlop, jakas przyjemnosc miec musi. W czasie wiekszosci spowiedzi pytania ktore dzisiaj uznano by za molestowanie. Ksiezy nie interesuje jaka osoba jestem - tylko moje zycie seksualne - wtedy zadne. Szybko sie wymiksowalam z tej instytucji. Jedyne inne pytania -czyli druga rzecz ktora interesowala ksiezy to pytanie o uczeszczanie do kosciola. Jako dziecko myslalam ze grzechem smiertelnym jest wyjawienie komukolwiek co sie w konfesjonale dzieje. Dopiero niedawno zaczelysmy rozmawiac o tym z siostra - ten sam problem. Sapiacy facet ktory zadaje niedopuszczalne pytania. Dlaczego gdy dziecko zeznaje np. w sadzie konieczna jest obecnosc rodzicow lub psychologa? A przesluchanie w konfesjonale jest jeszcze wzmocnione straszeniem pieklem gdy sie przebieg spowiedzi ujawni? Kto tak postepuje z dziecmi?
KB
Kasia Brzez
26 września 2018, 14:16
Piecuszek, wierzę Ci, że tak bywa. Bardzo współczuję. Ja sama nie doświadczyłam nigdy tego rodzaju molestowania, ale zawsze byłam blisko Kościoła, znam różnych księży i dlatego to wszystko, o czym teraz słyszymy czy mówimy, nie dziwi mnie. Oczywiście przeraża mnie skala, no i boli mnie to wszystko. Jestem w 100% za niezależnym raportem i rozliczeniem. Niezależnie od tego, dziękuję Bogu za to, że jest przy mnie i przemawia w różny sposób: czasem przez świeckich, czasem właśnie przez duchownych: mądrych, odpowiedzialnych, żyjących autentyczną wiarą. Jakoś tak lubię powtarzać za Niemenem: "lecz ludzi dobrej woli jest więcej..."
Ewa Zawadzka
25 września 2018, 12:39
"Sytuacja, w jakiej znalazł się Kościół w ostatnim czasie na skutek ujawniania się kolejnych faktów dotyczących wykorzystania seksualnego nieletnich przez osoby duchowne, jest bardzo napięta, bolesna, krytyczna." Tu nie chodzi o ujawnienie faktów dotyczących molestowania nieletnich dzieci czy również pełnoletnich seminarzystów przez duchownych. Takie rozumowanie prowadzi do prostego stwierdzenia - Kościół nie żałuje za czyny tych duchownych, tylko za to że patologia wyszła na jaw. Za to że się w końcu wydało, że wyszła na jaw olbrzymia skala tego zjawiska. Problem molestowania nieletnich przez duchownych nie jest niczym nowym - w różnych krajach wskazno, że istnieje od co najmniej dziesiątek lat, od lat 40. a nawet lat 30. XX wieku. Zapewne jest znacznie starszy ale tego już nie da się ani dowieść ani zbadać bo nie żyją ani ofiary, ani sprawcy ani nikt takich badań nie prowadził.  Na czym więc polega problem? Na tym że przez te dziesiątki lat Kościół próbował tuszować takie przypadki i zamiast ofiar to bronił patologii i sprawców. Mechnizm działania był jednakowy we wszystkich krajach - maksymalnie wyciszyć sprawę, a sprawcę przenieść do innej parafii, potem do kolejnej. Działania takie miały miejsce w Stanach, Australii, Irlandii czy Chile. Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem. Pytanie brzmi: "Za co dziś żałuje Kościół? Za to że dopuścił do moletowania dzieci i chronił sprawców? Czy za to że się w końcu wydała skala tego zjawiska i nie da się już mówić że to jakiś margines?"