Klucz do Franciszka

(fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl)

Podczas gdy z powodu papieża Franciszka katoliccy tradsi ogłaszają w Kościele schizmę, przedstawiciele tzw. Kościoła otwartego chętnie podejmują akcje typu "Przekażmy znak pokoju". Jak rozumieć tego papieża? Czy jest on narzędziem w rękach Ducha Świętego, czy raczej ucieleśnieniem zła?

"Papież Franciszek spotyka się z przedstawicielami różnych religii", "Rozwiedzeni mogą przystępować do komunii!" - media co rusz podają podobne - dla wielu szokujące - informacje o kolejnych decyzjach Franciszka.

Z ust znanego i cenionego księdza usłyszałem ostatnio, że każdy, kto przeżył Ćwiczenia duchowe św. Ignacego, nie będzie miał problemu ze zrozumieniem Franciszka. Wszystkiemu winna jest mała książeczka napisana przez założyciela jezuitów. Zaproponował on w niej konkretną drogę spojrzenia na Boga, świat i człowieka. Ćwiczenia stanowią swoisty klucz hermeneutyczny dla każdego jezuity. W artykule "Myślę jak jezuita" (Newsweek-Ludzie, 2/2016) Jacek Prusak SJ zdecydowanie potwierdza taką intuicję. Wydaje się jednak, że nie dotknął tam samej istoty.

Począwszy od drobnych gestów po swoistą teologię Franciszka, wiele z tego jest rezultatem chrześcijańskiej inspiracji w szkole św. Ignacego. Co to oznacza? Po pierwsze, gwarantem szczęścia i zbawiania nie jest prawo, przepisy, encykliki etc., lecz wyłącznie Osoba Jezusa Chrystusa. Tego, który nikogo nie potępiał, wiedząc, że nie ma ludzi złych, a bywają jedynie zagubieni. Bóg, który stał się człowiekiem i żył w codzienności podobnej do naszej, pokazał, że bez strachu można podchodzić do ludzkiej rzeczywistości nacechowanej wieloma odcieniami szarości.

Zakazy i nakazy dla chrześcijan mogą mieć jedynie charakter pomocniczy, ale istotą jest wiara przezywana jako droga. Franciszek nie uprawia moralizatorstwa, nie ocenia, a wskazuje na drogowskazy, którymi są konkretne czyny miłości, świadectwo kochania. Bo jak napisał św. Ignacy, "Miłość winno się zakładać więcej na czynach niż na słowach" (ĆD nr 230).

Po drugie, w chrześcijaństwie nikt na nic nie zasłużył. Pojęcia kary i nagrody dla Boga nie istnieją. Dla człowieka wszystko jest darem udzielanym mu przez Boga jako umiłowanemu. Bóg dla człowieka oszalał. Z tego powodu stał się jednym z nas, przyjął krzyż, śmierć, i powstał z martwych. Papież czuje się wolny, bo wie, że niczego nie musi. Obcy jest mu Kościół rozumiany jako instytucja.

Podczas gdy wielu chce być w Kościele, ale niekoniecznie z Jezusem, Franciszek mówi o chrześcijaństwie jako o nieustannej i odważnej drodze wychodzenia ku drugiemu: "miłować sprawiedliwość i pragnąć jej niczym wody na pustyni; woleć bogactwo ubóstwa niż zubożenie powodowane przez doczesne bogactwo; otworzyć serce łagodnością, a nie zamykać je agresją; budować pokój, czyli wartość wyższą niż jakakolwiek wojna i niezaangażowany irenizm; zdobyć się na czyste spojrzenie, którego źródłem jest czyste serce" (Otwarty umysł, wierzące serce. Papież Franciszek, Wyd. Esprit 2013). Chrześcijaństwo przeżywane jako droga odkrywania, że "nic nie muszę, bo Bóg już wszystko uczynił" jest doświadczeniem wychodzenia ze strefy komfortu.

Wchodząc na tę drogę, człowiek ryzykuje, że ramy Kościoła, w których do tej pory nauczył się funkcjonować, mogą okazać się zbyt wąskie. Dlaczego ktokolwiek miałby ograniczać "wyobraźnię miłosierdzia" samego Boga?

Niech te krótkie inspiracje pomagają zakładać te same okulary, którymi patrzy na świat papież Franciszek. I być może nie najważniejsze będzie zrozumienie tego jezuity, ale odnajdywanie dobra - obecności Boga - w każdym człowieku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Klucz do Franciszka
Komentarze (11)
Z
Zbyszek
27 września 2016, 16:57
1/4 Bardzo się cieszę z podjętej przez Autora próby wyjaśnienia nauczania i czynów Papieża. Jest mi - jak i wielu innym osobom - z nim bardzo trudno, wręcz doprowadza mnie on na skraj niewiary. Niestety receptą nie jest udział w Ćwiczeniach Duchowych - znajomy je przeszedł i ma podobne odczucia jak ja. Niestety artykuł ten jest skażony ciągle tym samym problemem: bardzo uproszczonym spojrzeniem na wszystkich, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości wobec Franciszka. Naszym problemem ma być trzymanie się Prawa, zwyczajów, Kościoła jako instytucji, kierowanie się strachem a nie miłością. Wygląda to (jak praktycznie wszystkie artykuły "fanów" Papieża zamieszczane na Deon.pl) na pouczenia, nie jest dialogiem. Ten ostatni bowiem zakłada po pierwsze konieczność zrozumienia drugiej strony zanim zacznie się z nią rozmawiać. W przeciwnym razie to nie dialog, a narzucanie swojego zdania. Druga strona widząc że nie jest zrozumiana (nawet nie podejmowane są próby takiego zrozumienia) zaczyna czuć się odrzucana i pogardzana. Oczywiście nie mogę mówić za wszystkich - jednak w moim przypadku powody utraty zaufania wobec
Z
Zbyszek
27 września 2016, 16:56
2/4 Franciszka są inne niż zarysowane przez Autora. Nie przypisuje sobie nieomylności, jednak brak chęci dialogu jaki widzę z drugiej strony coraz mocniej mnie zniechęca do niego. Zacznijmy od tego co (przynajmniej dla mnie) problemem nie jest: Chrystus jest Drogą, Prawdą i Życiem, a sens życia to być dla innych. Miłość wyraża się w czynach, a pobożność to wsparcie w wytrwaniu na tej Drodze. Z adhortacji po ostatnim synodzie utkwiło mi przede wszystkim słowo "towarzyszyć": chrześcijaństwo nie jest drogą samodoskonalenia, które (może?) przyniesie światu coś pozytywnego. Wręcz odwrotnie - to droga skupiona na innych, w której praca nad sobą, modlitwa, sakramenty są pomocą. Osobiście ukułem sobie takie powiedzenie: miłość do Boga mierzy się miłością do bliźnich, a tę - miłością do Boga. Jedno bez drugiego nie ma szans zbliżyć się do pełni. Brzmi to identycznie niemalże jak tezy głoszone przez Autora, w czym więc problem? Wiem co jest celem i miarą jego osiągania (proszę wybaczyć takie podejście - jestem menadżerem i taki jest mój sposób myślenia), pozostaje pytanie jak nią podążać. I tu rodzi się niepewność. Dla jasności skupię teraz tylko na jednym aspekcie - nauczaniu o rodzinie.
Z
Zbyszek
27 września 2016, 16:56
3/4 Adhortacja "Amoris Laetitia" mówi o potrzebie towarzyszenia wszystkim, lecz sposób jak to robić pozostaje otwarty. Rozumiem potrzebę wyjścia do osób rozwiedzionych, ale zostawienie szczegółów w rękach księży i biskupów mnie zaniepokoiło - w Polsce mamy księży daleko odchodzących od nauki Kościoła (ks. Natanek czy ks. Lemański by wspomnieć dwóch przeciwstawnych), a reszta świata jest w jeszcze gorszej sytuacji. Nie spodziewałem się jednak najgorszego - tego że Papież zaneguje samą Ewangelię. W liście bowiem do kapłanów biskupi argentyńscy mówią wyraźnie (a Papież podkreśla to twierdząc że jest to w pełni zgodne z jego adhortacją) o dopuszczeniu rozwodników do sakramentów. By było jasne nie mówię tu o wyjątkowych przypadkach, na które powołują się zwolennicy Franciszka takich jak porzucona żona, której jedyną możliwością utrzymania siebie i dzieci było zawarcie kolejnego związku. Mówię tu o popieranej przez Ojca Świętego opcji wskazanej przez biskupów argentyńskich: "Jeśli rozpozna się, że w konkretnym przypadku istnieją ograniczenia, które zmniejszają odpowiedzialność i winę, szczególnie gdy osoba uważa, iż popadłaby w kolejne uchybienia, ze szkodą dla dzieci z nowego związku, 'Amoris laetitia' otwiera możliwość dopuszczenia do sakramentów pojednania i Eucharystii". Podkreślę: wystarczy uznanie penitenta że grozi mu dalszy upadek szkodzący dzieciom z nowego związku.
Z
Zbyszek
27 września 2016, 16:55
4/4 Biskupi Argentyny mówią o potrzebie oceny przez rozwodnika postępowania wobec dzieci i współmałżonka, co wydaje się być bardzo dobre. Piszą też: „gdy doszło do niesprawiedliwości, która nie może być naprawiona” o rozgrzeszeniu nie może być mowy. Ale jak ktoś kto ciągle podkłada ogień pod dom może jednocześnie naprawiać wyrządzane przez siebie szkody?! Istotą grzechu wywołanego przez powtórny związek jest jego trwanie, a wybaczenie które utrwali złe czyny obróci się przeciwko osobie której go udzielono, jej bliskim i wspólnocie. Potrzebna jest przecież chęć poprawy. Jak tego dokonać i trwać w grzechu? Wskazania dróg jak to robić najbardziej brakuje w nauczaniu Papieża i wywołuje rosnące zamieszanie. Skutki tej mętności widać było w niedawno zamieszczonym artykule o. Kremera, w którym głosił że homoseksualizm nie jest grzechem. Czy gdzieś zbłądziłem? A może to Franiszek prowadzi w złą stronę, albo i jego nauczanie łatwo ulega fałszywym interpretacjom? Rozmawiajmy, nie pouczajmy. Proszę…
Z
Zbyszek
27 września 2016, 13:29
Zanim zacznę się rozpisywać sprawdzam czy mój wpis mogę zamieścić na stronie (wczoraj przepadł cały) :)
24 września 2016, 23:04
Jako remedium na głupoty wypisywane przez autora proponuję urywek z tekstu o.Jacka Salija: "...Przejdźmy wreszcie do problemu instytucji w Kościele. Kościół nie może, rzecz jasna, nie mieć struktury instytucjonalnej. Składa się przecież z ludzi, a nie z aniołów. Nasuwa mi się tutaj następujące porównanie. O wielkim filozofie neoplatońskim, Plotynie, napisał zakochany w nim uczeń, że był człowiekiem tak bardzo uduchowionym, iż wstydził się tego, że miał ciało. Jest to postawa dla chrześcijanina zupełnie niezrozumiała. Ciało składa się istotnie na bogactwo naszej egzystencji. Owszem, dopiero przeniknięte duchem, ujawnia się w całej swojej prawdzie i wspaniałości, ale właśnie dlatego ciała nie trzeba się wstydzić. Ciała o tyle tylko słusznie się wstydzimy, o ile za mało jest ono podporządkowane duchowi."
24 września 2016, 20:42
"Obcy jest mu Kościół rozumiany jako instytucja." To niech złoży rezygnację.Na papieża bowiem się nie nadaje. No chyba,że zdanie to jest wyrazem myślenia życzeniowego wrogów Kościoła zmierzających do Jego osłabienia i zniszczenia. Jezuickie mieszanie? 
DS
Dariusz Siodłak
24 września 2016, 20:22
Uśmiałem sie czytając ten artykuł.Widzę, że deon stosuje sprawdzoną metodę ucieczki do przodu. Czyżby chodziło o ten artykuł ? [url]http://www.pch24.pl/katolicki-filozof--papiez-musi-usunac-obiektywnie-heretyckie-stwierdzenia-z-amoris-laetitia--aby-uniknac-schizmy,46158,i.html[/url]
B
Barbara
24 września 2016, 19:31
PAPIEŻ FRANCISZEK jest kontynuatorem myśli JANA PAWŁA II... Pismo święte trzeba PRZEKLADAĆ i interpretować SERCEM.. Adaptując jego wymowę na nasze czasy..Kochając ludzi tak jak JEZUS CHRYSTUS-nas ukochał.Papież Franciszek realizuje postawę BOGA EMMANUELA-czyli BOGA Z NAMI...Nie-przeciwko nam...
N
nk
24 września 2016, 11:02
"Wchodząc na tę drogę, człowiek ryzykuje, że ramy Kościoła, w których do tej pory nauczył się funkcjonować, mogą okazać się zbyt wąskie. Dlaczego ktokolwiek miałby ograniczać "wyobraźnię miłosierdzia" samego Boga?" Zdanie typu: "Przekażmy sobie znak pokoju" w wydaniu LGBT. Jeżeli Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, który ma żywiić się Słowem Bożym i Nim żyć, który daje wskazówki i prawa z mandatu Chrysusa, które obowiązuje wiernych w sumieniu, a z drugiej strony czytamy o jakimś ograniczaniu miłosierdzia Bożego przez Kościół, to zdaję pytanie, co z tego ma rozumieć prosty człowiek? Mówienie o ograniczaniu miłosierdzia przez Kościął jest poważnym nadużyciem. Jeśli już to może być mowa tylo o dyspozycji, która pozwala zadziałać Miłosierdziu Bożemu, ale tu decydującą rolę ma człowiek. Objawienia Jezusa Miłosiernego świetnie to wyjaśniają. I na koniec, to nie ramy Kościoła mnie ograniczają, tylo moje własne ego.
DP
Danuta Pawłowska
24 września 2016, 10:44
Trzeba zakładać te same okulary, którymi patrzy na świat Pan Bóg! Słowa Pana Jezusa do św. Faustyny: „Napisz: Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce moje, a cieszę się z ich powrotu. Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym sercem moim, wpadną w sprawiedliwe ręce moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną” (1728).