Kobieta w Kościele, czyli feminizm dla opornych

Katarzyna Nocuń

Coraz bardziej widoczna jest przepaść między uczestnictwem kobiet w życiu społecznym a rolą, jaką wyznaczono im w Kościele, gdzie kobieca perspektywa ma nikłe szanse na zaistnienie - także w dyskusji dotyczącej kobiet bezpośrednio.

Jeśli nie będą mogły uczestniczyć wyraźniej w instytucji Kościoła, jego autorytet w kwestiach rozpalających ostatnio emocje, takich jak aborcja, będzie nie bez racji podważany.

"Feminizm" i "feministka" to pojemne pojęcia. Nie ma jednego feminizmu. Ja, i nie tylko ja, definiuję go jako sprzeciw wobec niesprawiedliwości i próbę zmiany krzywdzących systemów prawnych, społecznych. Tymczasem - takie odnoszę wrażenie - feministka w Kościele to persona non grata. Dlaczego jest niewygodna? Oto jest pytanie. Odkładając jednak na chwilę temat Kościoła na bok…

Kilka faktów. Jeśli przyjmiemy perspektywę globalną, na ubóstwo najbardziej narażone są kobiety. W 41 krajach z 75 zbadanych przez ONZ ekstremalne ubóstwo dotyka właśnie ich (w kolejnych siedemnastu państwach płeć nie miała znaczenia, w pozostałych siedemnastu to mężczyźni częściej doświadczali biedy; badanie - dostępne na oenzetowskich stronach internetowych - nie dotyczyło krajów rozwiniętych).

Przyczyny, na które wskazuje raport, to: nierówny dostęp do płatnej pracy, niższe zarobki, brak opieki socjalnej i ograniczony dostęp do własności, na przykład ziemi. W szczególnej grupie ryzyka są wdowy, kobiety samotne, matki, a więc także ich dzieci.

Feministki pytają polityków (w większości są to mężczyźni): "Co z tym zrobicie?". I domagają się zmian.

Feminizm zwraca też uwagę na kulturowo umocowane, stereotypowo przypisywane kobietom role, które niekiedy jak niewidzialne pęta nie dają im szans na poprawę ich sytuacji.

Przykład z Nigerii. Na portalu internetowym anglojęzycznej Al Jazeery można znaleźć reportaż o Sandrze Aguebor, która z pasji do samochodów została mechanikiem. Założyła też organizację i szkoli kobiety w tym "typowo" męskim zawodzie. Fach w ręku pozwala dziewczynom i kobietom trafiającym do Lady Mechanics na wyjście z biedy, prostytucji, relacji przemocowych, daje im szansę na godne życie. Bohaterka reportażu przełamała funkcjonujący w jej środowisku model, w którym kobieta jest ograniczona do roli matki, żony, opiekunki domu. Z perspektywy kobiet z Lady Mechanics gender studies to dość przydatna dziedzina badań.

W polskim społeczeństwie to przede wszystkim kobieta bierze na siebie rolę opiekunki (sprawę, dlaczego tak się dzieje, zostawiam na boku). W konsekwencji jako pracownik jest mniej atrakcyjna dla pracodawcy, wybiera zawód mało płatny, ale stabilny, na starość otrzymuje niskie świadczenia emerytalne.

Ryzyko ubóstwa można minimalizować, prowadząc odpowiednią politykę społeczną polegającą na przykład na promowaniu bardziej sprawiedliwego podziału obowiązków związanych z wychowaniem dzieci, opieką nad osobami starszymi czy niepełnosprawnymi między kobietami i mężczyznami.

Odnoszę wrażenie, że Kościół w Polsce ma z tym problem. Spędziłam dość czasu w duszpasterstwach akademickich, by wiedzieć, że najczęściej pożądanym modelem rodziny jest: zarabiający mężczyzna plus dbająca o dom i dzieci kobieta. Mówienie o równości czy partnerstwie wydaje się być niemal zamachem na "męskość" i "kobiecość", na kosmos, na "Boży porządek stworzenia".

Wielu duszpasterzy (nie mam badań na ten temat, jest to moja ocena) przyjmuje optykę, w której "ideał Świętej Rodziny" przysłania rzeczywistość. Ten ideał to: dojrzali ludzie, którzy biorą odpowiedzialność za siebie, za wychowanie swoich dzieci, kochają się, ufają sobie, są sobie wierni, żyją długo i w zdrowiu. Cudownie, wszystkim zamężnym i ożenionym tego życzę.

Pomijana część rzeczywistości to: rozwody, dzieci wychowywane przez jednego rodzica (najczęściej matkę), śmierć, wypadki i choroby. W tej wypieranej sferze nie dostrzega się ryzyka utwierdzania kobiet w funkcjiopiekunki domowego ogniska. Co więcej, tę słabość - wynikającą nie tylko z pełnienia określonej roli społecznej, ale także z systemowych niedomagań, na przykład z braku przedszkoli, żłobków - niektórzy duszpasterze lubują się wzmacniać.

Pamiętam opowieść znajomej jeszcze z czasów liceum z obozu organizowanego przez jedną ze wspólnot katolickich: chłopcy poszli na wyprawę, a dziewczyny czekały na ich powrót, przygotowując dla nich kolację. I zdanie z kazania: "Wiedźma to kobieta, która wie i przez to odstrasza mężczyzn. Niewiasta to z kolei ta, która nie wie - ona mężczyzn pociąga". To tylko przykłady dotyczące atmosfery towarzyszącej "kościelnemu" wychowywaniu młodych ludzi do pełnienia określonych ról.

Nierzadko siła kobiety w Kościele przedstawiana jest jako zagrożenie dla pozycji mężczyzny (to na przykład argument w dyskusji, dlaczego lepiej, żeby dziewczynki nie były jednak ministrantkami), a nawet jako przyczyna jego słabości czy w ogóle kryzysu męskości. Według tej fałszywej logiki zależna i słaba kobieta pozwala niedojrzałemu facetowi stać się prawdziwym mężczyzną.

Kobieta jest poważnym wyzwaniem dla Kościoła. Ten udaje, że tego nie dostrzega, i wtłacza ją w role, które coraz mniej odpowiadają rzeczywistości. Miejsce kobiet w sferze publicznej w Polsce zmieniło się w ostatnich kilkudziesięciu latach, jej zdanie i optyka znaczą coraz więcej. I nie wydaje się, by ta tendencja miała się w najbliższym czasie odwrócić. W związku z tym coraz bardziej widoczna staje się przepaść między uczestnictwem kobiety w życiu społecznym, a rolą, jaką wyznacza się jej w instytucjach Kościoła, gdzie kobieca perspektywa ma nikłe szanse na zaistnienie także w dyskusji dotyczącej samych kobiet.

Najbardziej emocjonujące tematy, w które ostatnio zaangażował się również polski Episkopat, dotyczyły m.in. konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet (słynny gender) czy projektu Ordo Iuris zakazującego aborcji, który wywołał "czarny protest".

Jego skala, w tym agresja kierowana pod adresem Kościoła katolickiego, to także konsekwencja wykluczania z dyskusji wewnątrz Kościoła perspektywy lepiej wyedukowanej części polskiego społeczeństwa. Bez większego uczestnictwa kobiet w instytucji Kościoła jego autorytet w kwestiach dotyczących kobiet będzie nie bez racji podważany.

Katarzyna Nocuń - na co dzień relacjonuje wydarzenia polityczne dla agencji prasowej. Interesuje się polityką zagraniczną i reportażem

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kobieta w Kościele, czyli feminizm dla opornych
Komentarze (111)
TK
teresa kaczmarczyk
21 października 2016, 23:24
a co mnie zawsze zastanawia,to to ,że ilekroc temat dotyczy kobiet w kościele,w społeczeństwie--to od razu grono mężczyzn wypowiada się co powinna kobieta,co chce kobieta,co czuje,myśli kobieta---sami znawcy kobiet!!!!!!!,wiedzą od kobiety lepiej czego ona chce,co myśli,co czuje(przypuszczam,że każdy z tych facetów nawet wie jak kobieta przeżywa orgazm),,,krótko mówiąc kto lepiej wie od katolickich facetów,czego ona sama chce!!!!właściwie to ciekawe jest,skąd ta nadmierna męska chęc klasyfikowania kobiet?,czyżby jakieś kompleksy!
Z
Zbyszek
22 października 2016, 01:09
Proszę wskazać miejsca w których wypowiadam się tak jak Pani zarzuca. Chętnie podejmę dyskusję a jeśli trzeba przyznam rację. Licząc też na otwartość z drugiej strony :)
TK
teresa kaczmarczyk
21 października 2016, 22:41
pogodzę Was wszystkich---kościół  w Polsce to zaledwie 39% chodzących do niego ,czy z tych procentów jest więcej mężczyzn,czy kobiet-nie wiem,,,i nie specjalnie mnie to obchodzi(ja kościoły,katedry,bazyliki zwiedzam),obiektywnie rzecz biorąc-----kto tak naprawdę kleru dziś słucha??kler,a zwłaszcza biskupi żyją sobie we własnym wyimagowanym świecie(a żyją sobie dostatnio i bogato),pojęcia o kobietach nie mają,wciąż im się wydaje,że kobieta to przedmiot(żebro adama),którym można manipulowac,czyli wmawiac  co powinna ,a co nie!
Z
Zbyszek
21 października 2016, 22:51
Dziękuję za uwagi. Ciesze się ze Pani również zwiedza strony katolickie :) i włącza się do dyskusji. Na pytanie kto słucha kleru spieszef z odpowiedzią - ja, a więc już ktoś jest :) pozdrawiam 
Oriana Bianka
21 października 2016, 22:36
Panie Zbyszku, dziękuję za te wnioski! Cieszę się, że dyskusja okazała się tak owocna. Właściwie to Pan okazał się feministą w jak najlepszym znaczeniu tego słowa wypowiadając takie hasła jak: - TRZEBA WALCZYĆ O SZACUNEK DLA MATEK!!! - KAŻDY MĄŻ JEST ZOBOWIĄZANY DO POMOCY SWOJEJ ŻONIE, CÓRCE W SPEŁNIANIU SIEBIE TAKŻE I W OBSZARZE JEJ ASPIRACJI - MĘŻCZYZNA JEST ZOBOWIĄZANY WESPRZEĆ JĄ TAKŻE W  PRZEJĘCIU WIĘKSZEJ CZĘŚCI OBOWIĄZKÓW DOMOWYCH I OPIEKI NAD DZIEĆMI - TO RAZEM TWORZYMY RODZINY I W JEDNYM OBSZARZE KTOŚ BIERZE NA SIEBIE WIĘKSZĄ CZĘŚĆ JEDNEGO CIĘŻARU, W DRUGIM DRUGI. ZADANIE JEST TAKŻE DLA PANÓW - BY TRAKTOWAĆ ŻONY JAK TOWARZYSZY WSPÓLNEJ WALKI - RAMIĘ W RAMIĘ! Feminizm, jak się okazuje jest różnie rozumiany i znaczenie jego jest często wypaczane przez przekaz medialny. W feminizmie chodzi o równouprawnienie kobiet, ale są różne nurty feminizmu, różniące się od siebie poglądami na różne sprawy, inne niż równouprawnienie. Z tego powodu dochodzi do nieporozumień. ​
Z
Zbyszek
22 października 2016, 01:09
Szkoda że Pani sprowadziła odpowiedź do triumfalizmu. Zamiast niego - proszę się odnieść do CAŁOŚCI mojej wypowiedzi, a nie tylko do wyrwanych z kontekstu fragmentów. PS Prosiłbym również o niezaliczanie mnie do feministów - bo termin ten mimo Pani starań kojarzony jest z ideologią głównego nurtu krzywdzącą kobiety przez promowanie aborcji, rozwiązłości itp
Oriana Bianka
22 października 2016, 12:29
Proszę Pana, to nie był triumfalizm, tylko ucieszyło mnie to, że Pan napisał, że trzeba walczyć o szacunek dla matek, ale również wspierać kobiety w ich aspiracjach. Praca jaką się wkłada w wychowanie dzieci nadal nie jest należycie doceniana, a to jest bardzo ważna i wymagająca dużych umiejętności i wiedzy praca, bo jak wychowamy dzieci, takie będziemy mieć społeczeństwo w przyszłości. Trzeba więc szanować pracę matek, wspierać je, ale w wychowaniu dzieci ważny jest dla ich rozwoju również udział ojca. Kobiety są coraz lepiej wykształcone (co jest korzystne dla ich dzieci), mają swoje własne aspiracje, a ich praca zawodowa potrzebna jest społeczeństwu, wielką sztuką jest te wszystkie cele pogodzić. Pan proponował różne dobre rozwiązania takie jak praca matek na część etatu, możliwość wykonywania pracy częściowo w domu. Wielu pracodawców coraz częściej zgadza się na takie warunki, które dzięki rozwojowi nauki, internetowi są możliwe (znam prawniczki, które wychowuja małe dzieci i pracę częściowo wykonują w domu). Przepraszam, że nazwałam Pana feministą, które to słowo źle się Panu kojarzy. Nieporozumienie polega na tym, że inaczej rozumiemy to słowo. Dla mnie feminizm oznacza równouprawnienie kobiet w sferze społecznej i pod względem ich praw, ale również docenienie kobiety w jej roli matki oraz docenienie pracy kobiet w domu.  
Z
ZbyszekMichal
22 października 2016, 14:07
Doskonale - sednem mojej wypowiedzi były rozwiązania, a także problem jaki stwarza m.in dzisiejszy feminizm deprecjonujący macierzyństwo. Proszę zwrócić uwagę że najważniejszy element na który zwróciłem uwagę a który umknął Pani w poprzednim wpisie, to kwestia związana z konsekwencjami macierzyństwa a stąd - i ról w rodzinie. Najbardziej sprzyjający czas na macierzyństwu to młodość. Praca zawodowa powinna (nie mówię o wymogu moralnym, ale biologicznym) schodzić na drugi plan. Praca w ograniczonym czasie - DOSTOSOWYWANYM DO POTRZEB MATKI A NIE KLIENTÓW - powinna łagodzić to wyrzeczenie, ale wymaga by mężczyzna wziął na siebie ciężar głównego źródła utrzymania. Proszę zwrócić uwagę że wymaga to: mocnego promowania macierzyństwa jako wyjątkowej i porządanej drogi dla kobiet, odpowiedzialności mężczyzn za rodziny w tym za ich utrzymanie oraz myślenia o wzajemnym wzroście. Ostatni punkt faktycznie wymaga zmiany świadomości mężczyzn ale także kobiet: w zdecydowanej większości przypadków trzeba przyjąć że głównym zywicielem jest mężczyzna (czasem będzie odwrotnie - ale na przeszkodzie stoi tu nierówność zarobków)
Z
Zbyszek
21 października 2016, 20:26
Z gąszczu dyskusji - czasem bardziej nerwowych, czasem bardziej merytorycznych - wyłania mi się pewna lista zagadnień którym warto wspólnie się przyjrzeć: 1. Wiele nieporozumień zaczyna się od różnego rozumienia tych samych pojęć. Wygląda na to że różnica między feminizmem o który przebija z wielu tu zamieszczonych wypowiedzi, a feminizmem znanym z ulic i ekranów TV jest taka jak między nacjonalizmem a patryjotyzmem: pierwszy definiuje się niechęcią do innych nacji, drugi - miłością do swojego kraju. Podobnie z feminizmem "telewizyjnym" promującym egoizm, wrogość do płci przeciwnej a wręcz ludobójstwo (tzw aborcje) a feminizmem "tym drugim" - który (przynajmniej z wypowiedzi wielu Pań tak to wygląda) opiera się na miłości bliźniego, a tym samym dobrze zrozumiany i wprowadzany w życie (wespół z innymi wysiłkami) BĘDZIE PRZYWRACAŁ KOBIETY I MĘŻCZYZN ICH POWOŁANIU - BYCIU NA OBRAZ NASZEGO PANA I STWÓRCY. Potrzeba jakiegoś rozróżnienia by uniknąć takich nieporozumień  2. Aspiracje są (przynajmniej u swych źródeł) darem od Boga. Dzisiejsza Polska ma miliardy wad, ale prawdą jest że coraz większa liczba ludzi nie musi walczyć o przetrwanie i może znaleźć czas na samorozwój. Jest to szczególna okazja do uczynienia swojego życia pięknym. Rzecz jasna - dotyczy to każdego człowieka - kobiet i mężczyzn. Aspiracje (czy to na kanwie zawodowej czy pasji pozazawodowych) wymagają czasu i wsparcia najbliższych. KAŻDY MĄŻ JEST ZOBOWIĄZANY DO POMOCY SWOJEJ ŻONIE, CÓRCE W SPEŁNIANIU SIEBIE TAKŻE I W OBSZARZE TAKICH ASPIRACJI 3. Aspiracje zawodowe kobiet mają jeszcze jedną zaletę - zapewniają choćby dodatkowe żródło dochodów, a tym samym zwiększają bezpieczeństwo rodziny (i tu nieoczekiwana słabość tradycyjnego podziału ról - wielu mężów tracąc pracę załamuje się nie mogąc sprostać swojemu zadaniu żywiciela rodziny - zamiast przy wsparciu żony odbić się od dna, popada w rozpacz). Rzadsze ale też mające miejsce są sytuacje w których to żona osiąga wyższe dochody. ZAKŁADAM ŻE MĘŻCZYNA JEST ZOBOWIĄZANY WESPRZEĆ JĄ TAKŻE PRZEZ PRZEJŚCIE DO POZYCJI DRUGIEGO ŹRÓDŁA DOCHODU ORAZ PRZEJĘCIA WIĘKSZEJ CZĘŚCI OBOWIĄZKÓW DOMOWYCH I OPIEKI NAD DZIEĆMI (tu pojawia się trudność - wiele wskazuje na to że mężczyżni w swej większości dużo mocniej zorientowani są na zadania, a słabiej na relacje - innymi słowy opieka sprawowana przez nas może być trochę poniżej oczekiwań...) 4. Aspiracją zdrowych kobiet i mężczyzna jest szczęśliwa i obdarzona dziećmi rodzina. Praca, pasje, zainteresowania mogą niestety zabierać czas i siły utrudniając - zarówno żonom jak i mężom - doczekania się potomstwa jak i poświęcenia mu niezbędnej uwagi. SZCZEGÓLNIE TRUDNE JEST TO W WYPADKU KOBIET - CZAS NAJLEPSZY BY ZOSTAĆ MATKĄ JEST OGRANICZONY. Mężczyznom jest w tym wypadku łatwiej. Chyba lepszym rozwiązaniem od żłobków byłoby: wspieranie elastycznej pracy kobiet czy wsparcie kobiet których dzieci się już usamodzielniły w powrocie na rynek pracy. WSPARCIE LEASTYCZNEJ PRACY KOBIET STAWAIA PRZED PANIAMI KONIECZNOŚĆ ZROZUMIENIA ŻE BYCIE DODATKOWYM ŹRÓDŁEM DOCHODU NIE JEST ŻADNĄ UJMĄ - TO RAZEM TWORZYMY RODZINY I W JEDNYM OBSZARZE KTOŚ BIERZE NA SIEBIE WIĘKSZĄ CZĘŚĆ JEDNEGO CIĘŻARU, W DRUGIM DRUGI. ZADANIE JEST TKAŻE DLA PANÓW - BY TRAKTOWAĆ ŻONY JAK TOWARZYSZY WSPÓLNEJ WALKI - RAMIĘ W RAMIĘ 5. Samorozwój może być dobry lub zły. Albo przybliża nas ku bliźnim albo oddala. Najważniejsi bliźni to ci, których Pan Bóg postawił na naszej drodze - małżonkowie, dzieci, rodzina (to nie znaczy oczywiście że reszta jest nieważna :) ). I tu mamy znaczącą trudność: macierzyństwo (i ojcostwo) są bardzo silnie deprecjonowane (m.in. przez zły feminizm). Kury domowe, gosposie etc - to są słowa pogardy. TRZEBA WALCZYĆ O SZACUNEK DLA MATEK!!! 6. Nie można też zostawić innych kwestii które zły feminizm promuje: współżycie przedmałżeńskie (skutkujące "koniecznością" aborcji jako środka antykoncepcyjnego, ewentualnie losem samotnych matek czy małżeństwa z przypadkowym mężczyzną), bagatelizowania rozwodów czy z kreowania chorego współzawodnictwa z mężczyznami
Z
Zbyszek
21 października 2016, 20:27
(wysyłałem swojego posta z pociągu stąd te dziwne odpowiedzi do własnego postu :). Przepraszam)
Z
Zbyszek
21 października 2016, 20:27
 
Z
Zbyszek
21 października 2016, 20:27
 
Z
Zbyszek
21 października 2016, 20:27
 
Z
Zbyszek
21 października 2016, 20:28
 
MP
Marek Pawłowski
21 października 2016, 21:21
Proszę Pana, nie wiem czemu tu się przyglądać. Wystarczy otworzyć któryś z popularnych portali i wyczytać co ma do powiedzenia profesora Środa czy profesor Hartman. Są to apostołowie feminizmu, panseksualizmu, oskarżyciele Koscioła. Gdzieś w którymś artykule przeczytałem jak pewne panie feministki prostowowały: my nie walczymy z mężczyznami, tylko z Kościołem. Żeby było jasne, tak jak pisałem kiedyś mocno szukałem swojej tozsamosci: co to zanczy być meżczyzną, co należy do jego praw i obowiązków. Czytając artykuły na różnych portalach wychodził obraz karykaturalny, zapijaczonego, małego człowieczka, co krzyczy, że jeset lepszy od kobiet choć to nie jest prawda. Dopiero studia na Pismem św, udział w męskiej wspólnocie w Kosciele pozwoliły mi stanć na nogi. Zyskałem braci, mentorów i przyjaciół. Co wążne nauczyłem się przyjazni z Bogiem. Było to wiele lat temu. Teraz sam staram się pomagać innym. A co dziś mezczyna otrzymuje: artykuł z Wirtualnej Polski: badaj swoje jadra by uniknać raka, oto jeden z "filarów" meskosci wedle. jakiegos pisarczyka. Panie Zbyszku! Chrześcijańska feministka to oksymoron!
Z
Zbyszek
22 października 2016, 00:24
Nie wiem czemu Panie używają tej nazwy - dla mnie, podobnie jak dla Pana definiuje złą ideologię, reprezentowaną przez wymienione osoby. Ta nazwa wprowadza chaos. A co Pan sądzi o meritum? 
MP
Marek Pawłowski
22 października 2016, 10:41
Przyznam Panu racj, choć tak naprawdę nie odkrył Pan niczego nowego. Boży mężczyzna, jeśli jest uczniem Jezusa będzie szanował kobiety, wspierał je. Często przytacza siępawłowe: niewiasty badzcie posłuszne męzom a zapomina się o tym by mężowie nie byli dla nich przykrymi. Z resztą władza meżczyzny jest taka na wzór władzy Jezusa. On słuzył, umywał nogi Apostołom, podobnie dojrzały meżczyzna słuzy swojej rodzinie: żonie i dzieciom, zachowując przy tym autorytet. Co do pracy zawodowej: ciekawe jest że wiele kobiet po 500+ odeszło od pracy w dyskontach i powróciło do rodzin. Polecem raport w TV Trwam odnosnie wolnych niedziel. Są tam rozmowy z pracownicami sklepów. Mówią one rzeczy, które mają się nijak do opowidań kawiorowego feminizmu. Pozdrawaim!
Z
Zbyszek
22 października 2016, 14:24
Bardziej bym powiedział że niczego nowego nie wynalazłem - raczej staram się odkrywać to co Bóg nam jako kobietom i mężczyznom od początku przeznaczył. Wzajemna droga przez życie oparta na szacunku i wspieraniu się to jest właśnie to. W młodości kobieta jest predysponowna do macierzyństwa - mąż musi ją wspierać materialnie, a także pomóc w jej aspiracjach pozamacierzyńskich, m.in. pracy zawodowej, choć ograniczonej czasowo. Dramatem jest to co Pan pisze o niedzielach - znam to z własnego doświadczenia. Cyniczne podejście do wolności (praca i zakupy w niedzielę to niby jest wolny wybór) odbija się na najsłabszych, bo to oni są często zmuszani do wykonywania tego typu prac. Nic w domu nie można zaplanować - jak jeszcze mąż ma taki system pracy to katastrofa gotowa (pewnie są wyjątki które jakoś sobie z tym radzą ale prawo nie powinno być konstruowane dla wyjątków). Feministki, gdyby naprawdę chciały dobra kobiet walczyłyby właśnie z tym procederem. Kłamstwem feminizmu jest pomijanie że mężczyżni i kobiety nie są równi - to kobiety zostały obdarzone aspiracją niedostępną dla mężczyzn - macierzyństwem. Nawet ojcostwo nie może się z tym równać. Ten dar ma swoją cenę - konieczność ograniczenia czasu poświęcanego na inne aspiracje. Po to są małżeństwa (nie mówię o konkubinatach czy innych fałszywych, żerujących na kobietach związkach) - by wzajemnie się wspierać!
MP
Marek Pawłowski
22 października 2016, 19:37
Racja.
Oriana Bianka
20 października 2016, 18:33
Po tej długiej dyskusji przywołam słowa św. Jana Pawła II, który tak mówił o wzajemnym wpływie nowej, tworzącej się tożsamości kobiet na tożsamość mężczyzn:  „Nowa świadomość kobiet pomaga również mężczyznom poddać rewizji swoje schematy myślowe, sposób rozumienia samych siebie i swojego miejsca w historii, organizacji życia społecznego, politycznego, gospodarczego, religijnego i kościelnego" ;(Vita consecrata). Czego wszystkim Panom życzę! Natomiast w "Liście do kobiet" wyraził „podziw dla kobiet dobrej woli, które poświęciły się obronie kobiecej godności, walcząc o podstawowe prawa społeczne, ekonomiczne, i które podjęły tę odważną inicjatywę w okresie, gdy ich zaangażowanie było uważane za wykroczenie, oznakę braku kobiecości, a nawet grzech!” W tym samym liście dostrzegł winy Kościoła wobec kobiet: „Z pewnością niełatwo ustalić odpowiedzialność za ten stan rzeczy, z uwagi na głęboki wpływ wzorców kulturowych, które w ciągu wieków kształtowały mentalność i instytucje. Ale jeśli, zwłaszcza w określonych kontekstach historycznych, obiektywną odpowiedzialność ponieśli również liczni synowie Kościoła, szczerze nad tym ubolewam. Niech to ubolewanie stanie się w całym Kościele bodźcem do odnowy wierności wobec ducha Ewangelii, która właśnie w odniesieniu do kwestii wyzwolenia kobiet spod wszelkich form ucisku i dominacji, głosi zawsze aktualne orędzie płynące z postawy samego Chrystusa”. 
Z
Zbyszek
20 października 2016, 20:25
Mówiąc szczerze - cytaty (nie wiem czy całe dokumenty) mało wnoszą. Bo czy warto poddać rewizji sposób myślenia - jak to powiedział Pani 1969 sytuacja się zmienia i trzeba to zawsze robić. ALe czy oznacza to że kierunek wskazywany przez feminizm i wiele pań tu się wypowiadających - nie sądzę. Równomierność ról, żłobki etc - ta dyskusja przekonała mnie że nie są żadnym rozwiązaniem.
no_name (PiotreN)
20 października 2016, 23:46
Kobieta korzystająca z zapisów Ewangelii wie dobrze, iż żaden mężczyzna nie ma prawa jej wykorzystywać ani krzywdzić. W swej godności bowiem równa jest mężczyźnie. Biblijne zapisy które wczoraj przedstawiałem mają raczej chronić Kobietę, czasem także przed nią samą. Mam też świadomość, iż są to bardzo skomplikowane sprawy i trudno w kilku słowach poprawnie je opisać, a niechciałbym być źle rozumiany. Pozwolisz Oriano rozwinę tę odpowiedź do Ciebie w weekend. Poza tym zauważyłem, iż Piotr(elGuapo) dzielnie mnie tu zastępuje.:P Sam z pewnością nie jestem mizoginem! Dla mnie każda dzielna i szczęśliwa Kobieta jest niezastąpionym natchnieniem dla mężczyzny, a i błogosławieństwem dla ludzkości. Pointując biblijną frazą jej wartość przewyższa perły. (Prz 31;10) Pozdrawiam. :-)
O
Oriana
21 października 2016, 11:04
Cytaty mówią, że św. Jan Pawł II uznawał godność i równość kobiety z mężczyzną i doceniał osiągnięcia feministek walczących o prawa kobiet. Wszystkiego tutaj sobie nie wyjaśnimy. Ponieważ moja pierwsza wypowiedź była na temat małżeństwa partnerskiego, a takie małżeństwa znam w mojej najbliższej rodzinie i działa to dobrze, bo oboje tak chcą, dbają o siebie wzajemnie i o dzieci - nie polega to zresztą na sztywnym podziale obowiązków, ale dogadaniu sie i dobrej woli, wspieraniu się wzajemnym i respektowaniu potrzeb drugiej strony. Nie chcę przez to powiedzieć, że inny model małżeństwa, gdzie mężczyzna pracuje, a żona prowadzi dom uważam za gorszy, ale musi to obojgu odpowiadać. Chcę tylko zwrócić uwagę, że całkowita zależność żony od męża jest obarczona ryzykiem: co się stanie jeśli mąż straci pracę, zachoruje, umrze, odejdzie? Jeśli kobieta długo nie pracuje, to potem trudno jej wrócić na rynek pracy i zarobić na utrzymanie całej rodziny. Znam wiele przypadków, że kobieta stawała się jedyną żywicielką rodziny. Pamiętam okres transformacji ustrojowej, gdy wielu ludzi traciło pracę i mężów, którzy nie potrafili się dostosowac do nowej sytuacji, wycofyfali się, nie szukali albo nie potrafili znaleźć pracy. W tamtej sytuacji okazywało się, że kobiety są bardziej elastyczne i zaradne, znajdują nowe sposoby zarobkowania i utrzymują całą rodzinę.
Z
Zbyszek
21 października 2016, 17:59
2. Wychowanie dzieci, zajmowanie się domem jest czasochłonne. I przez większościowy nurt feminizmu - pogardzane. Jeśli dwie strony pracują równie intensywnie - w jaki sposób zapewnić dzieciom uwagę? 3. Samorozwój o którym wspomniałem nie jest tylko dobrą rzeczą. Chrystus mówił "kto chce iść za Mną niech się zaprze samego siebie". Dla mnie te słowa (w połączeniu z Przykazaniem Miłości) wskazują na jedno z najważniejszych praw szczęścia - szczęście znajdzie się żyjąc dla innych. Samorozwój jest środkiem do tego celu a nie celem. Jednak dziś przedstawiany jest on jako bożek dla któego warto poświęcić innych... PS Pamiętam 1989 rok. Nie prawdą jest że kobiety okazywały się bardziej elastyczne - było wielu mężczyzn i kobiet którzy się załamywali i wielu wykazujących się elastycznością i męstwem. Podział nie przebiegał wg płci 
Z
Zbyszek
21 października 2016, 17:59
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Chyba znaczna część nieporozumień wynika z plątania feminizmu i tego co św.JPII nazwał "nowym feminizmem". Ważniejszym jest szukanie tego co obiektywnie dobre: czy lepiej jest zmierzać w stronę modelu partnerskiego czy tradycyjnego małżeństwa? Napiasłą Pani że w znanych Pani związkach partenrstwo "nie polega to zresztą na sztywnym podziale obowiązków, ale dogadaniu sie i dobrej woli, wspieraniu się wzajemnym i respektowaniu potrzeb drugiej strony". Podobnie i ja rozumiem tradycyjny podział ról - nie moze to być sztywny zbiór przepisów, sedenm jest dogadywanie się i respektowanie drugiej osoby. Oczywiście zawsze istnieje pokusa skupienia się bardziej na rolach niż na szacunku - ze szkodą dla obojga, ale bardziej dla kobiety. W znanych mi związkach nazywających się partnerskimi następuje jednak "przegięcie" w drugą stronę i hasło "partnerstwo" staje się przyczyną konfliktów. W niestety kilku wypadkach prowadziło to do rozpadu związku ze szkodą dla wszystkich - najbardziej dla dzieci. 1. Zgadzam się że sytuacja się zmienia - coraz większej liczbie ludzi zaczyna się żyć coraz łatwiej. Potrzeby przetrwania nie są już priorytetowe dla większości - rosną potrzeby wyższego rzędu, m.in. samorozwoju. To określa nowe wymogi, które trzeba uwzględnić. Z drugiej strony - naturalną i potrzebą i powołaniem kobiet i mężczyzna (większości) jest wydanie i wychowanie potomstwa. Praca zawodowa / samorozwój staje się tu ogromną przeszkodą - najwięcej możemy osiągnąć w wieku w którym mamy się zajmować dziećmi. Jest to głównie problem kobiet. Żłobki zaś nie tylko nie są skutecznym rozwiązaniem ale wręcz - wg mnie - mogą być szkodliwe dla dzieci. Jak pogodzić tu aspiracje zawodowe / rozwojowe kobiet z aspiracjami macierzynskimi? Pomówmy o konkretnych pomysłach
Oriana Bianka
21 października 2016, 19:05
1)Nie chodziło mi o to, że generalnie w tamtej sytuacji (1989) kobiety były bardziej elastyczne i zaradne, ale w przypadku tamtych małżeństw tak było.  2) Wydaje mi się, że często inaczej rozumiemy pojęcia, a gdy rozwiniemy problem, to okazuje się, że tak bardzo się nie różnimy.
MW
malgorzata wisniewska
20 października 2016, 13:31
Drogi Panie Bez Imienia, Wszyskie cytaty wyciągnięte z listów sw. Pawła mogę skomentowac tylko w jeden sposób, Apostoł pisze również o Biskupach i jednej żonie,   ja na tej podstawie nie wyciagam wniosków o Biskupach, to tyle, jeżeli chodzi o rozwody  , bo niektore z cytatów trzeba zinterpretowac w tym kontekście,  nie są przedmiotem sporu. Kolejna sprawa, to kwestia liczebnika, musiałam przeczytać wszystkie wpisy, żeby się zidentyfikować,  proszę Pana ponieważ świat wytwarza już na skalę przemysłową różne dobra, to tradycyjny podział ról wynikający najpierw z ciężkiej pracy na roli i podziale na prace, ktore wykonywał mężczyzna bo dawał radę i kobieta, ktore dawała radę nie wynikało z siły umysłu,  a z siły mięśni,  następnie mieliśmy rewolucję przemysłową i przemieszczanie się coraz wiekszej ilości ludzi ze wsi do miast , utrzymanie wymagało pracy całodniowej, ciężkiej już całych rodzin, tradycyjne role powoli przestawały mieć znaczenie dla utrzymania, i około 100 lat temu, sytuacja znakomitej większości ludności zaczęła się poprawiać,  ale powrotu do czasów feudalnych już nie ma, oczywiscie pojawiły się również nowe problemy, przy obecnej mechanizacji rolnictwa i automatyzacji przemysłu,  miejsc pracy mamy mniej , ludzi dzięki medycynie coraz więcej.  Nie mniej Panskie sugestie co do niby moich sugestii, są takie jakie są,  sa brzydkie, niemniej nie zaprzeczam,  że szanuje i jestem wdzięczna pierwszym feministkom, za to co wtedy robiły. Wiem, że piszę w dużym uproszczeniu, niemniej nasze role poprostu wymagały i wymagają dostosowania, a przede wszystkim zrozumienia się przez dwoje ludzi, co w moim rozumieniu właśnie jest partnerstwem, dodatkowo pomimo naszego wymarzonego modelu, życie może zmusić do szukania innych rozwiązań,  no i jakie wtedy mają znaczenie te role?  Tak więc bardzo proszę nie sugerować,  insynuowac jak również nie wyciągać zdań z kontekstu, ani mnie , ani Pani Jarkiewicz, no i Apostołowi Pawłowi również nie bo nie wiadomo jak i co napisał by w dzisiejszych realiach, z dzisiejszym stanem wiedzy. Komentarze pod tytułem outsiderki, przykładne katoliczki i inne rzekome postrzegania, pozostawie bez komentarza, kiedyś Chrystus nas wszystkich oceni, i mam nadzieję,  że z miłości nas rozliczy, a nie koniecznie z tych wpisów, czego i Panu życzę , Drogi Bracie w wierze.
Z
Zbyszek
20 października 2016, 20:31
Pozwoli Pani że z całego wpisu odniosę się do jednego zagadnienia:  "nasze role poprostu wymagały i wymagają dostosowania, a przede wszystkim zrozumienia się przez dwoje ludzi, co w moim rozumieniu właśnie jest partnerstwem". Wydaje mi się że pójście tym tropem powinno przynieść pozytwyne i istotne korzyści. Jaki ten podział ról powinien teraz być (nie mam nic przeciw zmianie byle by była mądra)?
no_name (PiotreN)
20 października 2016, 23:20
Droga Pani słabo poszukująca mojego imienia. Dzięki za życzenia. Jednak załuję bardzo, że zdecydowała się Pani pomijać w Biblii słowa św.Pawła. Bez nich ta Św. Księga stanie się zaczątkiem jakiegoś zupełnie innego wyznania. Wszak to Pawła nazywamy Apostołem Narodów, niektórzy nawet z przekorą twierdzą, że bez Pawła nie zaistniałoby chrześcijaństwo. Sprawa celibatu/bezzenności biskupów to zupełnie co innego. Przepraszam, ale nie możemy zamiennie w tych sprawach wysuwać podobne wnioski, bo to się w ten sposób nie przekłada. Odnośnie spraw gender. W normalnym związku pomiędzy Kobietą, a mężczyzną czyli w małżeństwie małżonkowie nie są stronami, partnerami itp. W małżeństwach zawsze mamy do czynienia z mężem i żoną. Nie sposób odwrócić, czy zamienić te role! Chciałaby Pani być mężem? Natomiast gdzieś indziej, gdy np. gramy w tenisa ziemnego--miksta, wtedy i owszem możemy się "popartnerować". Zauważyłem także, iż ponownie wbija sie Pani w adwokacką togę i ponownie na forum próbuje reprezentować p.Jarkiewicz. Zupełnie niepotrzebnie. Jestem nawet przekonany, iż w ten sposób wyświadcza jej Pani niedźwiedzią przysługę. Nie można inaczej odnosić się do czyjejś wypowiedzi, aniżeli przytaczając z niej cytat. Oczywiście może się zdarzyć taka sytuacja, w której posługując się baaardzo krótką wypowiedzią i sprytnie manipulując, zmienimy jej sens całkowicie. Jednak na pewno nie mieliśmy tu do czynienia z takim przypadkiem. Co ciekawe, to Pani sama uwiarygodniła moje poprzednie wnioski tyczące niezdecydowania p.Jarkiewicz komentując je w taki sposób: "...myśli Pan , że nie jestem w stanie zacytować faceta, ktory zmienił zdanie?" cd.poniżej
no_name (PiotreN)
20 października 2016, 23:22
cd. Warto też dodać, iż ów pierwszy omawiany poniżej komentarz p. Jarkiewicz zamieszczony został pod artykułem pana P.Żyłki o uchodźcach, drugi natomiast pod artykułem o dość znamiennym tytule: "Kto broni chrześcijaństwa, a przegania uchodźców, jest hipokrytą". Pani Jarkiewicz zmieniła swoje niezalezne od nikogo zdanie i ja się z tego cieszę. Zapewne nie chciała dłużej być hipokrytką. Pozdrawiam Panią, Małgorzato, wszystkiego dobrego. :-)
MW
malgorzata wisniewska
21 października 2016, 13:58
1. Nie pomijać słów sw. Pawła,  tylko próbować szukać znaczenia w kontekście dzisiejszych realiów,  o pomijaniu to niestety Pańska kolejna sugestia, majaca skierować dyskusję w inną stronę.  2. Zakłada Pan , że nie znam roli świętego Pawła do chrześcijaństwa,  błąd,  znam.  3. W ogóle nie rozmawiamy o gender, w znaczeniu jakie próbuje mi Pan imputowac,  zeby dorobić mi gębę.  Pytanie mnie , czy chciałabym być mężem jest wyjatkowo idiotyczne, niczym nie uprawnione. Skoro partnerstwo rozumie Pan jako popartnerowanie podczas gry w tenisa, to faktycznie nasze rozumienie się rozmija, ale rozumiem pytania i słowo gender miało dorobić mi gębę,  pomimo , ze raz tego słowa użyłam , protestując  przeciwko pomijaniu roli ojca w wychowaniu. 4. Proszę Pana nie istotne jest zmienianie zdania, istotne jest wyciaganie zdań z tekstów na zupełnie inny, nie powiązany temat, który ma zdyskredytowac dyskutanta w bieżącej dyskusji. No i ta maniera pisania ad personam, manipulacyjna dyskredytacja dyskutanta nie muszą mi się podobać. Pozdrawiam.
MW
malgorzata wisniewska
21 października 2016, 18:32
Witam Panie Zbyszku,  przeczytałam również Panska ostatnią odpowiedź do Oriany, , bardzo się cieszę , z ostatniego zdania pomowmy o konkretach, szukajmy rozwiązań. Dziękuję Panu również za to , że w Panskich komentarzach, nie ma oceniania adwersarza, co jest rzadkością,  ale również w najlepszej swojej wierze i wiedzy , mówi Pan na temat, a nie obok, widzę to i doceniam, naprawdę.  Wie Pan, że najważniejsze już Pan powiedział poszukajmy, my, oczywiście nie w znaczeniu dosłownym.  Owszem potrzebna jest pomoc i systemowa, udogodnienia dla matek dzieci w wieku zlobkowym, natomiast co do szczegolowych rozwiązań one zależą od wielu czynników od charakteru małżonków,  od tego jaką mają sytuację materialną,  i najwazniejsze czy potrafią ze sobą rozmawiać w sytuacji kryzysowej również, Oriana podała dobry przykład,  nawet jeżeli małżonkowie umówia się,  ze on zarabia, ona jest w domu, ich sprawa i nikt nie ma prawa się w to wtrącać,  niebezpieczenstwo jest takie , jak pisze Oriana coś się stanie, będzie miał gorsza, nizej płatną prace i trzeba będzie pogodzić się z tym że trzeba wspolnie zznaleźć inne wyjście,  i on nie moze myśleć,  że nie sprostał,  zawiódł itd., a tak będzie,  jeżeli bedzie się narzucać dany model i rolę,  tak więc ten model  może być zmienny, ale generalnie to od dwojga ludzi zależy jak chcą żyć, byle było im ze sobą dobrze, może nie ma sensu organizować komuś zycia. Mądrym będzie każda zmiana, w ktorej obydwoje bedzie czuć się z nią dobrze, oczywiście z dobrem dla dzieci, i pamiętając,  że rozwiązań idealnych nie ma. Myślę,  że już się rozumiemy i nie ma sporu pomiedzy nami. Natomiast cytaty z JP II , ktore podała Oriana jak najbardziej są aktualne do dzisiaj, przynajmniej moim zdaniem. Pozdrawiam Pana.
Z
Zbyszek
21 października 2016, 20:50
Bardzo dziękuję! :)
no_name (PiotreN)
21 października 2016, 21:47
Odnoszę wrażenie, że jest Pani przemęczona. Oczywiście odpowiem Pani, ale wcześniej proszę odpocząć. Pozdrawiam. :-)
MW
malgorzata wisniewska
22 października 2016, 10:00
A niech tam, jakoś to wytrzymam, Miłego weekendu sobie życzmy i odpocznijmy.
Z
Zbyszek
20 października 2016, 01:25
Artykuł sprowokował mnie do myślenia z czego się bardzo cieszę. Autorka (za co jestem ogromnie wdzięczny) poruszyła temat dość prezycyjnie, bez odwoływania się do nadmiernych emocji pozwoliła spojrzeć na feminizm i problemy równouprawnienia ze swojej strony. Dla mnie są to bardzo ważne pytanie - raz jestem mężem, dwa - ojcem dorastającej córki. Zależy mi na ich losie Zadałem sobie pytanie - a może feminizm ma coś do powiedzenia. Skoro kobiety są tak bardzo poszkodowane (statystyki ubóstwa cytowane w artykule) to sprawa jest poważna. Jeśli tak to może faktycznie stereotypy, tradycyjny podział ról jest krzywdzący? Może taki podział powinien zastąpić model partnerski? Może ideałem jest niezależna i silna kobieta? Może tego powinienem uczyć swoją córkę? Nie jest to więc dla mnie teoretyczne rozważanie, ale coś co ma bardzo mocne przełożenie moich najbliższych. Kończę tę dyskusje z następującymi wnioskami: 1. Problem większego ubóstwa kobiet nie dotyczy Europy, a zwłaszcza Polski. Statystyki temu zaprzeczają. Tam gdzie jest możliwe że ma inne źródła niż podają to feministki (np wojny, zacofanie kulturowe społeczności - nie wiem brak źródeł uniemożliwił ocenę faktu ale i podważa zasadność tezy Autorki) 2. Podział ról wywodzi się z historycznych doświadczeń (i na to należy spojrzeć z perspektywy dnia dzisiejszego) ale i z predyspozycji kobiet i mężczyzn. MODEL W KTÓRYM MĘŻCZYZNA UTRZYMUJE RODZINĘ WYDAJE SIĘ BYĆ NAJLEPSZYM DLA MOJEJ CÓRKI 3. Praca uszlachetnia - wyjściem wydaje się jednak nie wsparcie socjalne w postaci żłobków itp ale - wręcz przeciwnie - pomoc kobietom macierzyństwie przez możliwość pracy z domu / na część etatu JAKO DODATKOWEGO ŹRÓDŁA DOCHODU RODZINY
KJ
k jar
20 października 2016, 08:58
Ten model nie obowiązuje w Kościele od 1968 roku, w polskim Kościele od 1969 roku. Jest nie do przyjęcia przez kobiety, gdyż je uprzedmiotawia (całkowita zależność od mężczyzny jest też sprzczna z prawami człowieka). Gdybyś chciał go realizować musiałbyś płacić żonie za prace domowe i za inne realizowane przez nią w domu zajęcia. Dochód rodziny wg katolickiej nauki społecznej nie może pochodzić tylko z jednego źródła: pracy męża, gdy jest sprzeczny z jednoczącą funkcją małzeństwa, dlatego dawniej był obowiazek posagowy dziś obowiązek "przyczyniania się do wspólnego dochodu", jak podają dokumenty kościelne. Obecnie na proponowany przez Ciebie model mogą pozwolić sobie tylko najbogatsze kobiety, te, które wypracowały dochód, np. z najmu swojej własności, z przychodów z praw autorskich, aby poświęcić się prowadzeniu domu i wychowaniu dzieci.
Z
Zbyszek
20 października 2016, 20:21
1. Gdzie można poczytać o zmianie  która nastąpiła w 1969 roku - brzmi to ciekawie, chętnie bym się zapoznał z podejście prze 68 i po (wystarczy polskie) 2. Nigdzie nie pisze o jednym źródle tylko wskazuje które zazwyczaj jest ważniejsze. Najczęściej sa to zarobki mezczyzny. Praca w niepełnym wymiarze jest dodatkowym źródłem dochodu i zostawia wystarczajaco dużo czasu na macierzyństwo 
KJ
k jar
21 października 2016, 08:10
A to ciekawe, że przeszedł Pan kurs przedmałżeński i o tym nie słyszał. Zmiany soborowe wprowadziła "Pierwsza instrukcja Episkopatu Polski o przygotowaniu wiernych do sakramentu małżeństwa i o duszpasterstwie rodzin z 12 lutego 1969 roku". Można przeczytać w "Miesieczniku Pasterskim Płockim" z 1971 roku nr 4-6, s. 112-118. W bibilotece parafialnej z pewnością Pan dostanie wszystkie wytyczne do realizacji duszpasterstwa w Pana diecezji od tego czasu do dzisiaj. Ostatnio pisał o tym obszernie choćby ks. prof. Adam Skreczko w "Studiach nad Rodziną" 2009 roku w nr 1-2. Zresztą w internecie jest dużo jego prac można przeczytać z omówieniami na temat roli męża i żony, jak się to zmieniało choćbby tylko w ciągu ostatnich 50 lat. Badania socjologiczne nad wdrażaniem modelu soborowego prowadził od 1972 roku na zlecenie Episkopatu Franciszek Adamski. Polecam zwłaszcza omówienia w "Ateneum Kapłańskim" choćby z 1975 roku z z. 2., bo tam jest jak model ten widzą kobiety, a jak mężczyźni.
Z
Zbyszek
21 października 2016, 18:03
Dziękuję za wskazanie źródeł i odradzam takie pouczenia: w trakcie kursu przedmałżeńskiego (pomijając uwagę jaką na nim skupiałem) nie obchodziła mnie ewolucja stanowsika Kościoła. 
Z
Zbyszek
21 października 2016, 18:04
Wysłąło się :) Spróbuję zapoznać się z podanymi źródłami
Z
Zbyszek
20 października 2016, 01:25
4. Taki podział ról pozwoli mojej córce ze spokojem spełnić się w macierzyństwie bez szukania kłamliwych i szkodliwych kompromisów między pracą a byciem matką. Niesprawiedliwa dysproporcja?! A czy facet może urodzić dziecko? 5. Grupą kobiet obarczonych szczególnym ryzykiem ubóstwa w Europie są kobiety samotnie wychowujące dzieci. Wdów jest teraz mały odsetek, większość to osoby rozwiedzione lub ofiary konkubinatów / seksu przedmałżeńskiego. Pierwszy wniosek - uczyć swą córkę że jedynym sensownym rozwiązaniem jest małżeństwo aż do śmierci, drugim - dobrze przemyślana pomoc tym osobom. W USA procent samotnych matek wśród murzynek sięga 70% i jest silnie skorelowany z przestępczością wśród dzieci. Spotkałem się z pogladem mówiącym że problem narastał tym bardziej im państwo mocniej wspierało finansowo te matki. Wyuczona bezradność, a wręcz sposób na zycie - ze szkodą dla dzieci jak i dla samotnych matek 6. Model Świętej Rodziny jest trudny, ale jeszcze trudniejszy wręcz niemożliwy do osiągnięcia dla zdecydowanej większości jest model partnerski. Szkoda więc na niego czasu - mężczyzna ma wziąć odpowiedzialność za rodzinę, córa będzie szczęśliwa gdy znajdzie takie wsparcie ze strony swojego wybranka Feminizm nie wnosi nic dobrego. Pod hasłami walki z niesprawiedliwością usidla i niszczy kobiety (nic tak łatwo nie buduje wspólnot jak nienawiść do wspólnego wroga - taki jest człowiek). Czy jest dla niego miejsce w Kosciele, jedynej ostoi normalności i prawdziwego szczęścia? Jeśli nie zmieni ta idea swoich podstwowych założeń to nie
Oriana Bianka
20 października 2016, 00:45
@ no_name Myślę, że znane jest Tobie również nauczanie św. Jana Pawła II,  który wielokrotnie podkreślał sprawę równości między kobietą a mężczyzną, godność kobiety i jej praw, a w "Liście do kobiet" z 1995 r. wyraził przekonanie, że Kościół jest winny kobietom zadośćuczynienie krzywd. Podjął również decyzje dopuszczające kobiety do pełnienia różnych funkcji w Kościele. W wielu krajach Europy pod wpływem nauczania św. Jana Pawła II równość kobiety i mężczyzny w Kościele stała się faktem. Kościół w Polsce ma z tym problem. Dlatego dyskusja na te tematy jest jak najbardziej uprawniona. O ile się nie mylę, treść przysięgi małżeńskiej ustalają kościoły lokalne, nie jest jednakowa w całym Kościele rzymskokatolickim. Kościół katolicki w Polsce 24 września 1928 r. usunął z przysięgi małżeńskiej fragment zobowiązujący kobietę do posłuszeństwa mężowi. 
Oriana Bianka
20 października 2016, 00:14
no_name (PiotreN)
19 października 2016, 22:26
@Oriana @1969 Oriana napisała: "Ewangelia [...] nie określa, jakie role społeczne powinni pełnić mężczyźni, a jakie kobiety." Rola społeczna każdej z płci to jedna sprawa (to prawda, raczej nie znajdziemy w Biblii nic na ten temat). Ale ja nie pisałem o tym! Sam nie mam problemu aby np. włożyć pranie do pralki, czy posłużyć się odkurzaczem. Tu zupełnie nie o to chodzi! Przywołany przez panią Małgorzatę liczebnik sto (lat temu) choć prawdopodobnie bezintencyjnienie sugerowany dość dobrze inklinuje w tym temacie. To właśnie dwudziestolecie miedzywojenne zapoczątkowało rozkwit feminizmu na naszych ziemiach. Pod wpływem tych ruchów polski Kk np. w 1928r zmienił słowa przysięgi małżeńskiej. Cóż na to Kobiety pisujące dziś na tym, jakby nie patrzeć katolickim portalu? Czy z czystym sumieniem możecie o sobie powiedzić, iż identyfikujecie się z poniższymi zapisami na temat ról w małżeństwie: " 22 Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, 23 bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. 24 Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim."(Ef 5;22-24) " 8 To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. 9 Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny. 10 Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów. " (1 Kor 11;8-10) "Podobnie wy, żony, bądźcie uległe mężom swoim, aby, jeśli nawet niektórzy nie są posłuszni Słowu, dzięki postępowaniu kobiet, bez słowa zostali pozyskani, Ujrzawszy wasze czyste, bogobojne życie."  (1Pt 3,1–2) "Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt 19;6). cd. ponizej
no_name (PiotreN)
19 października 2016, 22:31
"Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie odchodzi od swego męża. Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony." (1 Kor 7;10-11)" Jeśli Panie (mówię o wszystkich pisujących tu Kobietach) uznają te biblijne, nowotestamentowe zapisy za swoje, to oczywiście nie ma między nami sporu. :-) Wtedy i Panie nie bedą postrzegane jako sfeminizowane i zgenderyzowane outsiderki, tylko pokazywane jako przykładne katoliczki. I takiej pięknej postawy z całego serca wszystkim Kobietom zyczę. Panom polecę coś innego. Będzie to homilia ks. P. Pawlukiewicza na temat roli mężczyzny w małżeństwie. To wg mnie jedna z lepszych katechez na ten temat. Pozdrawiam. :-) [url]https://www.youtube.com/watch?v=-fAOvs8ef3w[/url]
A
Adrian
19 października 2016, 16:48
2 akapit 2 i 3 zdanie - tak ochydna ekwiwokacja z waszej strony, że idę po chemię. Buuuu de(m)on
19 października 2016, 15:51
cd. Jeśli chodzi o sytuacje kryzysowe, jak śmierć, choroba czy rozwód, to sytuacje, w których trzeba  rodzinom pomóc. Wiadomo, że wspólnota kościelna miała pomagać wdowom, ale już dawno się z tego wycofała, bo niby są inne czasy.  Tworzenie społecznej wspólnoty, w której każdy mógłby w najróżniejszych trudnych sytuacjach liczyć na natychmiastowe zainteresowanie innych i bardzo konkretną pomoc, jest jakimś może nawet idealistycznym, ale bardzo chrześcijańskim i nie tylko chrześcijańskim wyzwaniem.
19 października 2016, 15:49
cd. Powiedzmy sobie szczerze, że ta praca dla kobiet, o którą tak się zabiega, to nie jest pisanie artykułów, ani jakaś artystyczna twórczość, a fizyczny wysiłek, po którym brakuje już chęci na zainteresowanie domownikami i uśmiech. Tak się składa, że o ciężkiej pracy kobiet najczęściej wypowiadają się publicznie osoby z grupy lepiej w społeczeństwie wykształconej, czyli kobiety, które z pracy czerpią satysfakcję i bez niej czułyby się źle. Kobiety, które w Wigilię pracują do wieczora, by ludzie, którzy też pracują do wieczora, mogli w ostatniej minucie zrobić zakupy, to taki znak czasu wiele mówiący o naszych Świętach. Potem już zostaje ta „miła, świąteczna atmosfera” stworzona przez kobiety docenione w pracy. Na pewno potrzebna jest odpowiednia praca dla kobiet na często długi czas wychowywania dzieci. Najlepsza byłaby praca na pół, maksimum trzy czwarte etatu, praca elastyczna, praca w domu przy komputerze itp. To dawałoby kobietom ciągłość pracy i doświadczenie zawodowe. Nie można powiedzieć, że mężczyźni nie chcieliby zapewnić rodzinom utrzymania, tyle że jeden etat nie wystarcza. To jest jakiś problem społeczny na całym świecie, a nie to, że kobiety mają pracować i zarobkowo, i w domu. Wpychanie facetom w domu prac kobiecych może się okazać wcale nie takie dobre. Same wiemy, kiedy potrzebujemy pomocy w pracach domowych. Tak się składa, że za męskie prace biorą się często kobiety i wiemy, że wcale im nie jest z tym do twarzy. No, ale bardzo chcemy tego partnerstwa, które może jednak prowadzić na manowce.
19 października 2016, 15:41
W artykule widzę zmieszane dwa tematy: opiniotwórcza rola kobiet w Kościele i rola kobiet w społeczeństwie. 1. Oczywiście, źle Kościół wygląda na zewnątrz (takie mamy czasy, że wszystko dobrze widać), jeżeli na każdy dotyczący kobiet temat wypowiadają się biskupi, a brakuje kobiecego, konsekrowano-świeckiego gremium, które byłoby uznane za głos Kościoła w różnych kwestiach. 2. Wcale nie jest tak, że kobiety mające dzieci chciałyby poświęcić się pracy zarobkowej. Oddawanie dzieci do żłobków jest nieporozumieniem. Zostawianie na wiele godzin dziennie dzieci innym kobietom, opiekunkom, i cieszenie się, że ma się środki na zapłacenie za taką usługę, jest bardzo dziwne. Wychodzi na to, że praca opiekunek zasługuje na zapłatę, a praca matek pozostających w domu sprawia jedynie, że ludzie uważają takie osoby za nienowoczesne. W ogóle  każda praca poza domem uważana jest za bardziej odpowiednią od tej w domu, a to bez sensu. Nie ma kto wychowywać młodzieży. Tę rolę chyba przejmie internet. A obiadki codziennie odgrzewane, w końcu choroby. Kobiety często chciałyby zostać w domu, tworzyć ognisko domowe. Tych prawdziwych domów zresztą w Polsce już coraz mniej, bo dom to nie tylko pieniądze na ekstra remont. Na tworzenie domowej atmosfery trzeba mieć czas, a to teraz nieopłacalne zajęcie. Jeśli chodzi o wykonywanie męskich zawodów przez kobiety, to one same w sercu czują jakąś niezgodność często przez całe życie. Pomijam wyjątki, których jest bardzo mało. Tak już jest, że istnieją zajęcia bardziej odpowiednie dla mężczyzn, i bardziej odpowiednie dla kobiet. Idziemy w śmiesznym kierunku, zmieniamy świat czasem na gorsze, a wydaje nam się, że jesteśmy postępowi. Kobiety po prostu bardziej nadają się na opiekunki dzieci, osób starszych, czy nawet niepełnosprawnych. A jak już wrzucimy facetów w ich nowe role, nie narzekajmy, że coś z nimi nie tak. Między płciami najbardziej ciekawa jest inność. 
MP
Marek Pawłowski
19 października 2016, 19:56
Dzięki za Twój komentarz. Jest jak perełka rozsądku na morzu niewidomo czego.
Z
Zbyszek
20 października 2016, 00:42
Dziękuję Pani! To jest dokładnie to o co mi chodzi - i tym powinniśmy się zająć! To nie żłobki są problemem (jeśli dostęp do nich godziłby macierzyństwo z pracą zawodową to przyrost naturalny nie powinien być kłopotem w krajach o wysokim poziomie opieki socjalnej - a jest), praca - dla większości kobiet czy mężczyn - jest wyczerpującą koniecznością a nie drogą do samorozwoju. Kariera zawodowa jest w konflikcie z macierzyństwem (mniej z ojcostwem - i może to jest główny powód dysproporcji płacowych), a odkładanie decyzji o nim często prowadzi do dużych problemów z zajściem w ciążę i z dramatami kobiet z pięknych haseł feminizmu obudziły się w koszmarze straconego macierzyństwa.  Praca na część etatu jest świetnym pomysłem ... z coraz większym powodzeniem realizowana przez panie. CO więcej - dane europejskie pokazują że kobiety podejmując taką pracę mniej są narażone na ubóstwo niż mężczyźni. Powód - ponieważ często jest to drugie źródło dochodów w rodzinie. Pierwsze zapewnia mąż. Partnerstwo mierzone równym podziałem obowiązków jest kłamstwem. Mąż z Żoną mają wspólnie przejść przez życie nie dla jakiegoś samorozwoju, ale po to by się nawzajem wspierać. Ideał? To dlaczego wyszedł moim rodzicom i wielu innym?
K
Krzysiek
19 października 2016, 13:37
Dodam jeszcze, że działają jakieś wielkie siły usiłujące podzielić społeczeństwo na różne sztuczne grupy i ich konfliktowania. Pracowników i pracodawców, kobiety i mężczyzn, normalnych i homoseksualnych jakby nie można bylo zalożyć że wszyscy są po prostu ludźmi i w gruncie rzeczy interesy mają wspólne. Na myśl to przynosi walkę klas. Nie wiem też po co to ta walka o sutanny dla kobiet. Jak dla mnie to albo element współczesnej "walki klas", albo przejaw niezdrowych aspiracji i wielkiej pychy.
19 października 2016, 13:59
Ta walka o sutanny czy tylko komże ministrantek to jest temat zastępczy, takie puste bicie piany.
K
Krzysiek
19 października 2016, 13:29
Nie chcę obrazić autorki, ale zastanawiam się czy ona, aby napewno chodzi do Kościoła Katolickiego. W moim małym prowincjonalnym miasteczku, kobiety stanowią istotną większość w Kościele. Katechetkami są kobiety, w katolickiej szkole podstawowej uczą tylko kobiety, rekolekcje organizują kobiety, świadectwa dają głównie kobiety i tak generalnie w działaniach wokół kościelnych krzątają się przede wszystkim kobiety. I to nie zawsze babcie w beretach z laseczkami w rękach i różańcach w kaburze, ale dosyć często całkiem młode mamy. Gdyby nie kapłani to Kościół już dawno byłby całkowicie sfeminizowany ;) Więc proszę mi nie pierdzielić, że babki pełnią poślednią rolę w Kościele. Bo to nieprawda!
19 października 2016, 14:02
Zagrożeniem dla Kościoła jest niestety brak mężczyzn.
19 października 2016, 08:56
"Pomijana część rzeczywistości to: rozwody, dzieci wychowywane przez jednego rodzica (najczęściej matkę), śmierć, wypadki i choroby. W tej wypieranej sferze nie dostrzega się ryzyka utwierdzania kobiet w funkcjiopiekunki domowego ogniska." O ile na śmierć mamy mały wpływ, to wspominanie o rozwodach pokazuje wielki problem ze zrozumieniem nauki Kościoła wsród młodych kobiet. Pomijajac ważny temet życia zgodnie z wiarą warto zauważyc pragmatyzm Kościoła i wileką mądrośc, kiedy naucza o dwóch sprawach: współżycie poza małżeństwem jest złem i rozwody sa złe. Jedno i drugie nauczanie jest nastawione na ochronę kobiety właśnei przed samotnym wychowywaniem dzieci. Ale młode kobiety mają w poważniu tę naukę, a później lament, iz Kościół o nich nie myśli. Naprawdę? W tym wypadku fakt, czy będą ministrantki, diakonki tec na pewno nie zmini faktu, iż spora częsc młodych kobiet sama prosi się o kłopoty. Co do opieki - mój ojciec opiekwoał sie moją mamą aż (dosłownie) do chwili jej śmierci, moi wujkowie, czy mój dziadek tak samo.  I to jest normą w moim otoczeniu. Znam ojców rodzin opiekujących sie swoimi chorymi rodzicami, dziećmi, wnukami. Nic w tym dziwnego czy nadzwyczajnego Więc o czym piszesz droga Autorko, o tzw. faktach medialnych czy patologiach? I tak przy okazji patologii społecznych - hasło światłych feministek "moja macica, moja sprawa" powoduje iż nie mozna później wymagać od ojców dzieci zaangażowania w opiekę nad tymi dziecmi, szczególnie tymi chorymi. 
KJ
k jar
19 października 2016, 10:18
Fakt, kobiety częściej składają wnioski rozwodowe, ale też częściej składają w sądach kościelnych podania o rozpatrzenie ewentualnej nieważności kościelnego małżeństwa. Czego to jednak dowodzi? Napewno nie tego, co insynuje Pan Autorce. Kobiety w żadnym wypadku nie są za rozwodami, choć z pewnością porównując sytuację kobiety rozwiedzionej choćby 50-30 lat temu z współczesną sytuacją, to dzisiaj o niebo lepiej mają się rozwódki, nawet w Kościele, niż dawniej. Nie ma takiego ostracyzmu społecznego, a i sytuacja materialna wbrew sądom jest lepsza niż dawniej. Moze to też wpływa na fakt, że dziś częściej składa się wnioski rozwodowe. Czy nauczanie Kościoła ma na to wpływ? Wątpię. Ludzie biora ślub kościelny niezależnie od stanu świadomości czym on jest. Oczywiście tak być nie powinno, ale niestety jest i trzeba to mieć na uwadze mówiąc o rozwodach, czy sytuacji kobiet w małzenstwie. To nie jest formowane prawem koscielnym (byłoby idealnie dla kobiet, gdyby tak było!), ale kulturą społeczną, mentalnością. To, ze w Pana rodzinie mężczyźni zachowywali się jak trzeba, to dla kobiet w Pana rodzinie szczęście, o ktorym inne kobiety mogą tylko pomażyć. Dziś widzę niechęć do małżeństwa tym włąśnie powodowaną: dzieci wychodzą z rozbitych domów, i coraz częściej będą wychodziły, bo mentalność jest coraz bardziej swobodna i pytają dlaczego mają brać ślub, jak to i tak kończy się rozwodem. Środowisk, gdzie nie ma rozwodu jest coraz mniej, więc i de facto coraz mniej jest możliwosci zawarcia ślubu zgodnie z prawem koscielnym i ideą małżeństwa chrześcijańskiego. Mówienie, że to wina kobiet jest nie tylko nieuczciwe, ale błędne z założenia, bo małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Obciąża to ich oboje. Co do feministek - zrodzone przez mężczyzn, którzy oszukiwali kobiety, za nic mieli moralność. Przeciw nim mogą mówić jedynie ci, którzy odbyli pokutę za winy swoje, ojców i tych właśnie mężczyzn.
19 października 2016, 12:26
Tu nie chodzi o szukanie winnych. Tu chodzi o kopletny brak rozwagi ze strony kobiet. Kościół jasno naucza, iż każdy seks pozamałżeński jest zły. Pomijajac kwestie grzechu warto zauważyć jaki mogą być konsekwencje przypadkowego seksu - ciąża i dziecko. Skoro kobiety same dobrowolnie takowy seks uprawiają, znaczy wprost wyrażaja zgodę iż zostaną samotnymi matkami. Bo jakie mają gwarancje iż ich partner (sic!) nie zostawi na wieść o "wpadce". Albo mieszkanie bez ślubu, dziś to nawet kredyt hipoteczny nie gwarantuje stałości takiego zwiazku. Ale jak słysze później pretensje iż Kościół nie rozumie porzuconych kobiet. No nie rozumie najpierw czemu kobiety nie myślą wcześniej. W końcu jasno naucza co jest dobre, co złe. A że kobiety wybierają zło, to ponoszą późneij konsekwencje wyborów. Co do rozwodów, to jak ma się kobieca solidarność, gdy mężczyzna idzie do innej. Czemu femistki nie piętnują tych kobiet, co wiążą się z żonatymi. Czemu nie protestuja przeciw promowaniu takiego wzorca w mediach. Ale przeciez winien Kościół, bo nie ma ministrantek. I pozostaje ostatni temat, wychowanie synów. A włąściwie mamisynków, gdzie mamusia załatwi, a synek taki super. I rośnie pokolenie facecików niezdolnych do życia w rodzinie. Ale jak ojciech chciałby sprac takiemy synkowi mamusi tyłeczk, to larum w mediach o przemocy w rodzinie. ps. przykład mojej rodziny podalem celowo, dla mnie to jest norma i tak się postępuje. Jak facet ucieka od swej rodziny to jest patologia. Ale zobacz jak tę patologię się obecnie promuje i jakoś brak społecznego sprzeciwu feministek. Brak czarnych marszów etc. Ale winien Kościół....
19 października 2016, 08:52
Czy zastanawialiście się kiedyś czemu w Ks. rodzaju napisane jest "ta jest dopiero kością z mojej kości" a nie ma tam innej najważniejszej informacji o tym czy Ta jest dopiero duchem z mego ducha? Kobieta nie otrzymała od Stwórcy siebie. Tak, Ewa jest pustką po Adamie. Pustą przestrzenią bez siebie, w której rozpacz braku siebie czyli niezdolność do miłości wypełnia innymi ludźmi. Ewa egoistka w innych rozpaczliwie szuka siebie. Mężczyzna to narcyz, on otrzymał ducha Adama więc kocha tylko siebie bo przecież siebie otrzymał od Stwórcy. Czy wiecie czemu Kobieta może stać się mężczyzną i kobietą, może wybierać? Bo jej nie ma. Nie istnieje coś takiego jak kobiecość bo to jest tylko produkt kultury i w tym akurat genderyści mają rację. Kobiecość nie istnieje. Natomiast informację o tym kim jest otrzymał Adam i tej informacji mu nie można odebrać. Przecież w matematyce Jeden nie istnieje bez Zero i to Zero swoją pustką powoduje, że Jeden zyskuje wartość. Tak samo jest z Ewą i Adamem. Kobiety swoją pustką zawłaszczają każdą przestrzeń należną mężczyźnie bo nie mają granic, pustka nie ma granic. Zawłaszczają bo jako egoistki niezdolne do miłości kieruja się macierzyństwem czyli instynktem zawłaszczenia i nadużycia. Przecież stereotyp czułej delikatnej kobiety to jest Adam, Kobieta ukradła Adamowi tożsamość bo sama jej nie posiada. I to Mężczyzna nadaje kobiecie tożsamość. Kiedy Ewa wypełni sie duchem Adama wtedy Adam może w niej pokochać siebie a ona zyskuje siebie. Dlatego kobieta musi poddać się mężczyźnie i wlać w siebie jego ducha, którego nie posiada. Wszystkio jest zakłamane bo tym światem rządzi moc próźni JHVH waszego diabła. Diabeł w was wszystko zakłamał i teraz zmierzacie ku kresowi waszego świata. Gdyby to co piszę było nieprawdą nie byłoby tego fragmentu a w apokryfach: 114 Rzekł im Szymon Piotr: „Niech Mariham odejdzie od nas. Kobiety nie są godne życia”. Rzekł Jezus: „Oto poprowadzę ją, aby uczynić ją mężczyzną, aby stała się sama duchem żywym, podobnym do was, mężczyzn. Każda kobieta, która uczyni siebie mężczyzną, wejdzie do królestwa niebios”. Tylko Ewa ma się stać Adamem a nie mężczyzną. Bo ani mężczyzna ani kobieta to jeszcze nie Człowiek, Człowiekiem jest tylko Adam. I oni tylko przez miłość mogą odnaleźć swoją człowieczą tożsamość. Inaczej umrą jako myślące zwierzęta ludzkie. Pustka wewnętrzna kobiety powoduje, że mężczyzna może przy niej odnaleźć swoją wartość jaką otrzymał od Stwórcy. Ale kobiety nie chcą przyjmować tej wartości od mężczyzn. One same się stają mężczyznami (nie wiedząc kim oni są) i przez to ani mężczyzna ani kobieta nie dowiedzą się kim jest człowiek. 
K
Krzysiek
19 października 2016, 13:05
Co za brednie ;)
19 października 2016, 14:30
Ten sam podział na logiczne 0 i logiczne 1 jest pomiędzy JHWH i Ojcem. Ojciec i Jezus to 1, Jezus zawiera 100% informacji o tym kim jest Ojciec, jest 100% miłością. Świat JHWH to świat diabła, zawiera 0% informacji o tym kim jest Ojciec ale jest niezbędny do tego aby nadać 1 wartość. Jak to pisał Luter musimy poznać diabła aby dopierow wtedy poznać Jezusa. Tak samo kobieta jest prawdziwie z diabła bo jest tym samym logicznym 0. Oczywiście, że w kosmicznym planie płciowości świata JHWH to samica. JHWH nie umie kochać i jego cechą jest egoizm. Tak jak Ewa sama nie wie kim jest i potrzebuje wartości Adama aby dowiedzieć się, że kobiecość to nie coś innego niż męskość ale to pustka po męskości. Tak samo JHWH to nie ktoś inny niż Ojciec ale to pustka po Ojcu, próżnia, która za braku podstawowego materiału kontrukcyjnego świata Ojca czyli miłości posługuje się protezą miłości czyli sprawiedliwością. Ale bez obaw JHWH także nie ma tożasmości. Jest kolektywną siłą i nie zna pojęcia osoby bo nie jest osobą. Widać to w jego rozmowie z Jezusem w kuszeniu na pustyni gdzie JHWH traktuje Jezusa jak brakujący fragment większej całości i w.g diabła poza całością Jezus jest niekompletny. Stąd te słowa "oodaj mi pokłon" (i stań się częścią mojej przestrzeni) i wtedy w mojej całości to wszystko będzie twoje. Ojciec jest osobą więc Jezus zna pojęcie osoby stąd Jezus przychodzi zbawić nie wszystkich ludzi ale każdego człowieka. I ciebie, i ciebie, i ciebie... JHWH, diabeł to biologiczna bezosobowa siła nastawiona na rozwój i podtrzymanie w czasie gatunków. Tak jak Ojciec Prawdą nadaje wartość pustej przestrzeni "świata". Tak Adam nadaje wartość pustej przestrzeni Ewy. Świat stworzony przez Stwórcę jest binarny. Ten świat, w którym żyjemy nie jest Prawdą, to nicość, pustka gdzie absolutem jest popęd. Prawda czyli prawdziwa materia, życie i miłość są tylko w Ojcu czyli poza tym światem.
MP
Marek Pawłowski
19 października 2016, 20:01
Kurcze, niczego bardziej zwichrowanego nie czytałem. Ale dzięki, przynajmniej się utwierdziłem w tym co czytałem na temat Lutra że uważał byt Boga i diabła za to samo.
20 października 2016, 08:52
Stwórca osadził nasz byt w nicości abyśmy mieli autonomię wobec jedynej przestrzeni Ojca. Tylko Ojciec jest osobą a Ty jesteś Jego Duchem w Twoim ciele patrzącym na Twoją historię doznań i wtedy Ty myslisz, że istniejesz. Ojciec patrzy Twoimi oczami a i przeżywa w dyfuzji kwantowej Twoją, moją, innych... tożsamość. Jezus to przecież Ojcec, który patrzy z ciała ludzkiego na samego siebie spoza siebie. To jest właśnie superpozycja kwantowa. Jezus i Ojciec to jedna osoba w różnych rzeczywistościach. Tylko dlatego Ojciec może powiedzideć Ja jestem Jezus Chrystus bo jest poza samym sobą w ciele człowieka będąc jednocześnie Duchem Ojca w ciele Chrystusa. Ale nadal mówi nam o sobie "ja i Ojciec jedno jesteśmy" i jeszcze mówi, że "przychodzę w imieniu Twoim, które mi dałeś" bo Ojciec ma na imię Jezus a nie JHWH. Ojciec wypowiada samego siebie w rzeczywistości świata człowieka poprzez Syna Jezusa. Kiedy widzisz aktora w trzech różnych rolach nie powiesz, że to trzech aktorów tylko trzy role i tak jest z Duchem Świętym, który poza czasem i przestrzenią jest Stwórcą, potem staje się Ojcem czasu i przestrzeni a na koniec staje się Jezusem poza przestrzenią Ojca (samego siebie). Dzięki temu, że istniejesz poza Ojcem możesz mieć autonomię, możesz powiedzieć Ja jestem. Luter nie wiedział, że Ojciec i JHWH to dwie różne przestrzenie więc wszystko utopił w jednym absolucie. Nie rozumiał, że tutaj jest Duch a w Ojcu jest Prawda. Bo tutaj jest nicość, póżnia, matematycznie wygenerowana i podzielona rzeczywistość. Tak, matrix po to abyś miał siebie i miał AUTONOMIĘ czyli wolność. Stwóca w swoim geniuszu tak to zaprojektował. Nie dało się tego zrobić inaczej 
Oriana Bianka
18 października 2016, 23:08
Pewny swojej wartości, silny mężczyzna nie boi się partnerskich relacji w rodzinie, szanuje kobietę i wpiera ją w jej aspiracjach. Znam takie rodziny, które są szczęśliwe i wychowują szczęśliwe dzieci, w wychowanie dzieci angażuje się zarówno matka jak i ojciec. Jest obecnie wiele udogodnień technicznych, które ułatwiają prace domowe, nie jest konieczne, aby jedna osoba zajmowała się domem na pełen etat, obowiązki domowe można sprawiedliwie podzielić, potrzebna jest tylko dobra wola obu stron. Jeśli taki model rodziny nie jest promowany w Kościele, to trzeba się zastanowić dlaczego. 
no_name (PiotreN)
18 października 2016, 23:46
Kobieta i mężczyzna to dwa całkiem rózne światy. :-) Model rodziny promowany przez Kościół ( co równoznaczne z tym, że  i przez Ewangelię) był i jest jak najbardziej poprawny. Mamy obecnie masę problemów zwiazanych z małżeństwem, rodziną, czy wychowywaniem dzieci. A dlaczego tak się dzieje? Przyczyna jest nader prosta. Własną wolą porzucamy tę naukę! :-)
MW
malgorzata wisniewska
19 października 2016, 00:12
Pani Oriano, oczywiście,  zgadzam się z Panią,  no trzeba chcieć zauważyć,  że naprawdę to zależy od ludzi,  a nie od ideologii i narzuconych wzorców,  cieszę się , że Pani napisała to co Pani napisała. 
MW
malgorzata wisniewska
19 października 2016, 00:26
Mamy problemy, bo świat się zmienił,  tradycyjny podział ról nie wynika już z tego , że kobieta nie miała pralki, i wielu innych udogodniej i musiała pracować prowadząc dom, ale problem jest i wynika ze zmienionych realiów i trzeba w tych realiach się odnaleźć z przesłaniem chrześcijańskim,  no chyba, że będziemy udawać,  że realia są takie jak sto lat temu, ale to będzie udawanie.
Z
Zbyszek
19 października 2016, 07:58
Dużo w tym racji, choć odrzucenie tradycyjnego podziału ról nie dziala - zdecydowanie rzadziej spotykam takie partnerskie rodziny niż tradycyjne (mowie o szczęśliwych ). Ten wzorzec wydaje się dużo bardziej idealistyczny niż Świętej Rodziny
Oriana Bianka
19 października 2016, 12:08
Jeśli chcemy, aby powstała rodzina, to te dwa światy muszą się spotkać i stworzyć wspólny świat. Ewangelia promuje świat miłości, prawdy, wzajemnego szacunku i miłosierdzia, nie określa, jakie role społeczne powinni pełnić mężczyźni, a jakie kobiety. Jezus współpracował z kobietami, szanował je, doceniał, brał w obronę, gdy miały być źle potraktowane. Marię Magdalenę traktował po partnersku, nawet nie miał problemu z tym, aby przez pewien czas być na jej utrzymaniu (o czym niedawno pisał biskup Ryś). Problemy związane z życiem w rodzinie były zawsze, w każdej epoce trochę inne. Ponieważ mamy rozwiązywać problemy współczesnych rodzin oraz współczesnych relacji kobiet i mężczyzn, to trzeba posłuchać głosu tychże, starać się zrozumieć i szukać rozwiązania, które służyłoby dobru. Naukę płynącą z Ewangelii, która jest uniwersalna, mamy wcielać do życia we współczesnym świecie. Nie ma potrzeby przywracania porządku ze świata, który już minął (a który też nie był idealny), bo to już się nie wróci. 
MW
malgorzata wisniewska
19 października 2016, 13:06
Wie Pan nie ma czegoś takiego jak tradycyjny podział ról,  ten niby tradycyjny wynika z realiów otaczajacego świata,  i jest sprawą wtórna,  czy parnerski, dzisiejsze realia powodują , że małżonkowie muszą być jakby partnerscy w obowiązkach domowych, wszystko zależy od dwojga ludzi, którym nikt nie ma prawa narzucać obowiązku bycia szczęśliwym w takim narzuconym schemacie małżeństwa, a nie innym. Z drugiej strony ludzie, którzy dbają o siebie wzajemnie, starają się zrozumieć,  biorą pod uwagę potrzeby drugiej strony mają większą szansę na bycie szczęśliwym,  a kto będzie chciał uciekać od szczęścia? I to jest partnerstwo, a  nie tylko podział obowiązków domowych i sprowadzanie ludzi do definicji współgosposi i gosposi.
19 października 2016, 14:21
Oriano - silny, pweny swojej wartości meżczyzna bedzie obecnei odbirany jako człowiek bez uczuć, mężczyzna stawiajacy swoja rodzinę na pierwszym miejscu bedzie odbierany jako brutalny cham. Bo ma dwie cechy, wie iz robi dobrze i szkoda mu czasu na tłumaczenie tego. W dodatku bierze wszystko na swoją klatę, a nie szuka usprawiedliwień. Więc co do zasady jest winien. Ale aby tak postępowac, to trzeba najpierw odciać pępowinę z mauśką, później umiec przyjać porazki i umieć żyć wbrew (modom, opiniom, pomysłom świata,....) . A to jest trudne, czasy cieżkie dla facetów, wiec łatwiej jest sie schowac za fartuszkiem najpierw mamy, później żony. Zresztą ku zadowoleniu obu. Z tym że żony do czasu. Bo ile ona ma chęć matkować mężowi. A i wzyciu tym realnym obowiazki domowe to naprawde jest mały pikuś. I bez znaczenia jest kto sprzata, kto wynosi smieci i kto robi obiad. Ale jest to doskonały pretekst do kłótni. Czasami bardzo dobry, bo kłócić sie trzeba tez nauczyć.
Oriana Bianka
19 października 2016, 14:51
Oczywiście, że : " aby tak postępowac, to trzeba najpierw odciać pępowinę z mauśką, później umiec przyjać porazki i umieć żyć wbrew (modom, opiniom, pomysłom świata,....)." Tak własnie postępuje dojrzały człowiek. Pępowina, jak wiadomo jest odcinana po urodzeniu i nie powinna być tworzona na nowo. Rodzice powinni wychowywać dziecko na samodzielnego, odpowiedzialnego człowieka. Taki człowiek jest szczęśliwy i wierzy w siebie. Nie musi nikogo poniżać, aby poczuć się lepiej, wprost przeciwnie - potrafi innych wspierać i motywować. Taki mężczyzna traktuje kobietę i żonę w sposób partnerski, nie tylko jego potrzeby się liczą, ale również jej. Nie jest to ideał niespotykany, tacy mężczyźni są. Z pewnością dzięki mądrym matkom, ale ojciec też ma rolę do odegrania. No i sam facet też powinien myśleć i pracować nad swoim charakterem. Nie zgodzę się tylko, że silny, odpowiedzialny mężczyzna, to człowiek nieczuły. To dotyczy tylko tych, którzy zgrywaja się na silnych.
_
_ania
18 października 2016, 22:53
Nie rozumiem feministek. Ciekawa jestem statystyk w zawodzie pielęgniarza/ki - typowo "opiekuńczy zawód". I co, ktoś zmusza te kobiety do wybierania tego zawodu? Społeczna presja? To samo: opiekunki do dzieci. Chyba nawet feministki wolą powierzyć swoje niemowlę w opiekę kobiecie niż mężczyźnie. I co, też presja? Niech autorka uczciwie sobie odpowie. Co do podziału obowiązku, całkowicie się zgadzam, ale Autorka bardzo chętnie chce wziąć na siebie inne obowiązki - te ministranckie itd. Jakiś paradoks tu widzę.  Usłyszeć głos kobiety i wziąć jej zdanie pod uwagę to jedno. Ale feministki chcą od razu funkcji. Pytanie, czy hierarchowie Kościoła mają na tyle pokory, żeby usłyszeć głos tych, które nie mają żadnych tytułów ani nie pełnią żadnych funkcji.
Z
Zbyszek
18 października 2016, 23:09
Pani Aniu, temat znowu ucieka w walkę ideologiczną a powinniśmy skupić się na meritum. Jakie sprawy - z punktu widzenia kobiet - powinny być wysłuchane w Kościele?
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 23:14
Pani Aniu, co do tych pielegniarek , to już nie wybierają,  szkoły pielegniarskie świecą pustkami, bo dziewczyny mają inne możliwości,  a jak, się wyksztalca to wiele z tych dziewczyn i chłopaków daje nogę na zachód z przyczyn wiadomych. Ale większość to prawda to kobiety zawod ciężki,  odpowiedzialny i wymagający coraz wyzszych kwalifikacji, no i jak się im płaci?
19 października 2016, 22:45
Nie chodzi o sprawy. Chodzi o kobiecy punkt widzenia. W każdym temacie i w każdej sprawie. O tym mówi cały czas papież Franciszek, ale chyba jego w Polsce nie wszyscy lubią. Nie wszyscy hierarchowie np.
KJ
k jar
18 października 2016, 21:08
Problem jest, choć dotyczy bardziej płaszczyzny sensu: bycie żoną i matką nie jest dla współczesnych młodych kobiet atrakcyjne, gdyż wciska je w role, które zbyt obciążają. Moje studentki są aktywnymi kobietami, pracują, działają w organizacjach katolickich, stowarzyszeniach charytatywnych, edukacyjnych. Można nawet mówić o ich nadaktywności, ale jak miały wypełnić ankietę preferencji to na 35 osób żadna nie napisała, że chce założyć rodzinę i mieć dzieci. Najczęściej słyszę: jak się zdarzy to OK, ale nic na siłę, to nie jest atrakcyjne. Nawet w domach im mówią, żeby zdobyły zawód, pracę, ustawiły się w życiu. Katolickie kobiety odkryły, że w Kościele atrakcyjna jest postawa zaangażowanej aktywistki takiej między Martą a Marią. I taka zresztą jest promowana. Myślenie, że kobiety będą naśladować macierzyństwo Maryi jest złudne. Kult Matki Bożej tak wyśrubowaliśmy, że żadna kobieta nie podskoczy, więc po co się w to angażować. A to ustawia nas wszystkich w złej perspektywie: będzie coraz mniej katolickich rodzin, coraz więcej samotnych kobiet w Kościele, które będą wysuwać coraz większe żądania. Nie obejdzie się bez debaty na temat małżeństwa i rodziny w Kościele takiej jak w czasach Soboru.
no_name (PiotreN)
18 października 2016, 23:35
Kobiety nie powinny decydować w wielu ważnych sprawach. Nie nadają się do tego, bo są po prostu zbyt zmienne. Nawet bardziej tyczy się to tych osób, które mają wyższe wykształcenie. Weźmy np. pod uwagę takie dwie wypowiedzi: "I nie zmienię zdania: przyjmowanie uciekinierów z Bliskiego Wschodu i Afryki w Europie jest idiotyzmem, niepotrzebnym marnowaniem środków i nie rozwiązuje problemów tych ludzi, a je zwiększa."  i druga: "Przecież w sprawie uchodźców nie chodzi o karmienie głodnych, przyodziewanie nagich i przyjmowanie przybyszów. To się robi i robią to zarówno organizacje pomocowe, jak i zwykli ludzie: widzieliśmy ludzi przynoszących wodę, żywność, karimaty, koce idącym tłumom ludzi. Nikt też ich nie przeganiał, ba nawet nie sprawdzał im dokumentów tożsamości na granicach." Te cytowane słowa to dwa komentarze jednej osoby z tego portalu wypowiedziane w odstępie kilku dni. Chyba domyśla się Pani kim jest ta osoba. Oczywiście uogólnianie w tej kwestii nie byłoby zbyt dobre. Sam np. znam wiele pań o technicznym wykształceniu, których refleksje zawsze są zdroworozsądkowe i bardzo konkretne. Jednak Pani zapewne nie kończyła takiej uczelni. :-)
MW
malgorzata wisniewska
19 października 2016, 00:22
Brzydko, brzydko, myśli Pan , że nie jestem w stanie zacytować faceta, ktory zmienił zdanie. Dodatkowo bez kontekstu wypowiedzi, kurcze to nie rozmowa, to jazda po kimś, kazdy chwyt dozwolony. Ale po co te rozróżnienie na technicznych i nietechnicznych, wszyscy są potrzebni, ja do tych nietechnicznych mam ogramny szacunek bo nie potrafię tego co oni, dodatkowo, gdyby świat był tylko techniczny, byłby nieludzki. Argumenty "od czapy".
KJ
k jar
19 października 2016, 09:02
To są moje komentarze z dwóch róznych, na rózne tematy wypowiedzi. Wyrwane z kontekstu. Nie wiem, czego mają dowodzić w dyskusji o kobietach i ich roli w Kościele.
MW
malgorzata wisniewska
19 października 2016, 12:05
Proszę się nie przejmować,  nikt rozsądny nikogo nie oceni po jakiś dwóch zdaniach wyciągniętych z kontekstu, co myślę o takim postępowaniu napisałam powyżej,  pozdrawiam serdecznie.
no_name (PiotreN)
19 października 2016, 23:14
Dwie Panie uzgodniły wspólną linię obrony, nieźle :-) Jedna z nich nawet nie ma pojęcia o czym mowa, ale z uporem wartym lepszej sprawy zabiera głos. Druga i owszem, dokładnie wie o czym rozmawiamy i tylko z tego powodu ogranicza swą wypowiedź do kilku słów. "Idiotyzm" zawierający się w przyjmowaniu do Europy uchodźców był tylko rodzajem Pani emocjonalnego "samobója". We wcześniejszym wątku (świadectwo o gwałcie) Pani zachowanie wobec mnie było równie nieetyczne. Tam z kolei skorzystała Pani z dość prostych, żeby nie powiedzieć prostackich zabiegów erystycznych, polegających na beszczelnym wmawianiu mi poglądów, których nidgy nie prezentowałem, by potem na ich podstawie (fałszywego obrazu) wykazać, że się mylę. Pani Jarkiewicz tak się nie robi! Dużo bardziej jednak dotknął mnie inny "idiotyzm". On zaś tyczył się frazy: co na moim miejscu zrobiłby Chrystus? Naprawdę uważa Pani, ze to idiotyzm pytać w taki sposób? Powstał nawet film o takim tytule - "Co zrobiłby Jezus?". Ja jednak zadedykuję Pani coś innego ... piosenkę. Dla Pani do wysłuchania jeden z utworów heavy-metalowej grupy Anastasis: Pozdrawiam. [url]https://www.youtube.com/watch?v=eEzklEdAEj4#t=94[/url]
Z
ZbyszekMichal
18 października 2016, 19:19
Muszę przyznać że jestem w głębokim szoku... Zaletą artykułu jest powoływanie się weryfikowalne dane. Początkowo żałowałem - nie bardzo mam czas by szukać. Dość szybko namierzyłem raport przygotowany na potrzeby Parlamentu Europejskiego dotyczący ubóstwa wśród kobiet europejskich ( http://www.europarl.europa.eu/RegData/etudes/STUD/2015/519193/IPOL_STU(2015)519193_EN.pdf ). Na stronie 11 gorąco polecam wykres prezentujący ryzyko biedy wśród mężczyzn i kobiet. Średnia w EU to 19% ryzyko dla kobiet i 17% dla mężczyzn. W Polsce ta różnica jest mniejsza (niestety brak danych liczbowych - widać to na wykresie)... na niekorzyść mężczyzn!!!!! W postępowej Holandii mamy ogólnie niższe ryzyko biedy, ale u kobiet jest ono wyższe. Oczywiście jak wszystkie statystyki i ta jest obarczona wątpliwościami (pisze o nich autor badania we wspomnianym raporcie), ale dotyczy to też danych przedstawionych w powyższym artykule. Nie mam teraz czasu wgryźć się w ten raport - może ktoś pomoże?
Z
Zbyszek
18 października 2016, 20:25
Podsumowując - teza dotycząca złej sytuacji kobiet którą Pani przedstawiła nie znajduje potwierdzenia w Europie, a zwłaszcza w Polsce. Szczególnie cenny jest ten wniosek w przypadku naszego kraju (jak mocno stoi to w sprzeczności do propagandy feministycznej!). Po drugie - w Europie wyróżniają się dwie grupy: imigrantki i kobiety samotnie wychowujące dzieci. Pierwsza to osobny temat, ale samotne matki TO JEST WYTWÓR IDEOLOGII KTÓRĄ PANI PROMUJE!!! 
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 21:56
Nie wiem jaką ideologię promuje autorka, proszę podac źródło, gdyby był Pan łaskaw napisać,  czy kryteria "biedy" są takie same w Polsce i w Holandii.
Z
Zbyszek
18 października 2016, 22:25
Kryterium podane w badaniu. Jakie by nie było problemem tu poruszany nie jest bieda ale dysproporcje. U nas - na niekorzyść (nieznacznie) mezczyż. Źródło dot ideologii promowanej przez Autorkę - proszę przeczytać poczatek artykułu (powyzszego).  Temat jest ważny, nie chcialbym sprowadzać go do przepychanki. Prawda są niższe zarobki (srednia). W USA są o 21% poniżej pensji mężczyzn. Jaki jest tego powód? Autorka mówi o stereotypach. Jeśli byłaby to prawda to zatrudnienie kobiet powinno być niższe niż mężczyzn.  Z pamięci - w USA jest pół na pół. Oczywiście może być tak że zawody wyżej płatne są trudniej dostępne - nie mam danych. Tak jest w przypadku wyższych stanowisk zarządczych.  I znów pytanie dlaczego? Wyższa dyspozycyjność mężczyzn? Jest to fakt. Jest jeden element kulturowy wspierający dysproporcje - możliwe że jest większa skłonność do zatrudniania mężczyzn (postrzegani jako bardziej fachowi) oraz (zgaduję) jako utrzymujący rodzinę  (dochód kobiety postrzegany jako dodatek).
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 22:55
Ale Pan pisał o ryzyku biedy, w Polsce zapewne się ta proporcja zmieni, wystarczy spojrzeć na prognozowane emerytury po 60 i 65 latach pracy, ale to osobny temat. Pozdr.... . Wrócę na chwilę do hejtu, Panie Zbyszku wystarczy wpisać w google ssłowo "hejt" i wyskoczy kilka stron tytułów,  co do doświadczeń osobistych nie mam, ale znam kilka osób osobiscie, ktore zostały shejtowane bezsensu i zdania racji, i wiem jak to wygląda,  to dotyka ich osobiście oraz ich bliskich, rodziny, inne kwestia to wychowanie i tlumaczenie młodemu pokoleniu, że to złe,  bo zabijemy w nich wrażliwość i wychowamy ludzi niewrazliwych na innych ludzi.
Z
Zbyszek
18 października 2016, 23:18
Czemu Pani nie przeczyta raportu? Tu nie ma mowy o jakimś ryzyku biedy, tylko o konkretnym zagrożeniu że meżczyzna czy kobieta popdanie w nią teraz, nie kiedyś. RAPORT POKAZUJE ŻE BARDZIEJ NA NIEGO NARAŻENIE W POLSCE (TEJ KATOLICKIEJ W KTÓREJ KAPŁANI ZAMIAST UCZYĆ O SPRAWIEDLIWYM PODZIALE RÓL UCZĄ... ODPOWIEDZIALNOŚCI) SĄ FACECI. Chce Pani z tym dyskutować - poproszę o fakty 
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 23:44
Odnoszę sie do Panskiego wpisu, pisze Pan o ryzyku biedy, nie ja przywolalam to źródło i ja nie użyłam go jako argumentu, polecił Pan gorąco wykres prezentujący ryzyko biedy. Proszę rowniez o źródło już po raz drugi, w którym wskqzane będzie promowanie przez autorkę konkretnej ideologii, a to to Pan nawet napisał bardzo dużymi literami, skoro Pqni Katarzyna promuje jakąś ideologie to proszę o źródło. 
Z
Zbyszek
19 października 2016, 18:56
Źródło podałem, ale jeśli jest niejasne to postaram się to zrobić lepiej. Autorka o promowaniu feminizmu pisze w tym artykule (nie jest to złośliwość - chcę być jednoznaczny): http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2629,kobieta-w-kosciele-czyli-feminizm-dla-opornych.html Konkretnie swoje stanowisko przedstawia tu: ""Feminizm" i "feministka" to pojemne pojęcia. Nie ma jednego feminizmu. Ja, i nie tylko ja, definiuję go jako sprzeciw wobec niesprawiedliwości i próbę zmiany krzywdzących systemów prawnych, społecznych. Tymczasem - takie odnoszę wrażenie - feministka w Kościele to persona non grata. Dlaczego jest niewygodna? Oto jest pytanie." "Feminizm zwraca też uwagę na kulturowo umocowane, stereotypowo przypisywane kobietom role, które niekiedy jak niewidzialne pęta nie dają im szans na poprawę ich sytuacji."  Jest to wyrażne wg mnie propagowanie idei związanej z tą ideologią. By znów nie być gołosłownym - propagowanie to «upowszechniać jakieś poglądy, idee lub wiedzę» (za SJP). Aotroka dokładnie to wg mnie robi - upowszechnia punkt wiedzenia zwolenników feminizmu (wg mnie - u swoich podstaw błędny) Ryzyko biedy - w podanym pliku jest definicja wskaźnika, proszę się z nią zapoznać 
MW
malgorzata wisniewska
19 października 2016, 20:33
E, tam, Panie Zbyszku, jezeli napiszę Panu co ja rozumiem pod pojęciem jakiegoś wszystko jakiego ......izmu, natomaist nie zdeklaruje się jako .........istka, czy bedzie to znaczyło , że propaguje idee zawarte w tym ....izmie? Nie , co do tego ryzyka biedy, odpuszczam bo to w kontekscie tekstu komentowanego przez nas nie ma wiekszego znaczenia. Ale dziękuje za odpowiedź bez opiniowania osoby do której się pisze, czyli do mnie. 
Z
Zbyszek
20 października 2016, 00:50
1. Szanuję Pani pogląd na temat tego co AUtorka propaguje co nie - mój jest inny  2. Szkoda że Pani odpuszcza problem ryzyka biedy - on jest fundamentalny do tez tego artykułu. Uzasadnieniem feminizmu jest krzywda która spotyka kobiety (potwierdzać to mają cytowane statystyki). Wygląda na to że jest to prawda ale nie w Europie, a zwłaszcza nie w Polsce. W naszym kraju bardziej zagrożeni (tu i teraz) są mężczyźni. Jeśli tak to z jaką niesprawiedliwością chce walczyć Autorka? Jeśli błędna jest diagnoza to jak skuteczna może być terapia? A może wnioski wyciągnięte zbłędnych założeń są wręcz szkodliwe?
E
Ewcia
18 października 2016, 16:12
Mnie nie dziwi, że panowie (także księża, bo sutanna czy habit płci nie zmienia) będą protestować przeciwko tym artykułom. Bo kobieta jest i będzie zagrożeniem dla mężczyzny. Wiele zaczyna się zmieniać na dobre. W niektórych parafiach pojawiają się ministrantki, lektorki, kantorki, zakrystianki świeckie itd. Coraz więcej kobiet pracuje w kuriach i mam nadzieję, że niedługo ten trend wejdzie do seminariów. W końcu taki wychuchany kleryczek wyjdzie z seminarium i na widok pierwszej lepszej kobiety ma mokro w gaciach. A potem świat się burzy, że księża mają kochanki. Dziś są tylko skrajności. Nawet patrząc na ruchy - albo typowo męskie, albo sam babiniec.
18 października 2016, 11:37
Chyba jednak należę do innego Kościoła co autorka. W moim Kościele nie ma problemu feminizmu, ponieważ bez kobiet ten Kościół by defacto już nie istniał. Co więcej obecnie jest juz problem, iż to mężczyźni czują się zepchnięci na margines Kościoła. Co widac podczas wszelakich nabożeńsw czy modlitw wspólnotowych itd. Ja rozumiem, iż dla feministek liczy się jedynie władza, ale coż można począć, iz ich ta wizja władzy oslepia.
K
Kasia
18 października 2016, 14:47
W tekście próbowałam wyjaśnić, że właśnie nie o władzę chodzi. Porszę zauważyć, że żyjemy w starzejącym się społeczeństwie, a więc oprócz obowiązków związanych z wychowaniem dzieci, będzie coraz więcej obowiązków związanych także z opieką nad starszymi - ta rola przypada w zdecydowanie nierówny sposób kobietom. Uważam, że te role powinny być dzielony w sposób  bardziej równy i odpowiedzialny. Nie piszę tu o władzy, ale o braniu pod uwagę w Kościele kobiecej perspektywy także w sprawach społecznie ważnych.  Tego brakuje. 
Z
Zbyszek
18 października 2016, 19:24
O, Autorka odpowiada! Wspaniale - jest to będzie okazja do wypracowania właściwego podejścia. Bardzo się cieszę i zapraszam do odpowiedzi na mój wpis - znalazłem raport podważający Pani artykuł  Pozdrawiam
MP
Marek Pawłowski
18 października 2016, 20:06
Zgodzę się z Tomaszem, że bez kobiet Koścół w Polsce by nie istniał. Kto prowadzi wspólnoty? Kobiety. Kto organizuje formację? Kobiety. Kto jest w większości na Mszy św.? Kobiety. Kto przekazuje wiarę? No proszę zgadnąć. Jeżeli dodamy ministrantki, lektorki i inne to meżczyzni wybęda z Koscioła na amen. Wie Pani ajk trudno zmotywować młodych mężczyn do jakiejkolwiek działalności? Praktycznie zero ochoty aby wyjść poza sferę komfortu. Komputer, telewizja, kumple, to cały światek. A co z działaniem, przekazywaniem wiary bycią pozytywnym przykładem oparciem dla ubogich? Prosze Pani jeśli ktoś ma tu gorzej to płeć brzydka.  PS. Widzę że coraz więcej kobiet naśladuje paskudne "męskie" nawyki takie jak przeklinanie, sztubackie żarty i zwykłą złośliwość. Jeżeli sienie opamiętamy to zrestarują nas meżczyzni ale z imieniem Allacha na ustach.
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 22:00
Dokładnie,  o to chodzi,  nic dodać nic ująć.  
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 22:07
Panie Tomku,  czyli jak , faceci siedzą w komforcie przed telewizorami,  nawet do kościoła im się nie chce pójść,  a winne są kobiety bo nie potrafią ich zmotywować, na dodatek jak będą mogły wyrazac swój punkt widzenia i na dodatek zostanie on wzięty pod uwagę,  to faceci już wtedy napewno z tego kościoła całkiem uciekna. Czyli albo  tylko facet rządzi i ma coś do powiedzenia w kościele,  albo ucieka. Ale to Pan napisał nie ja.
MP
Marek Pawłowski
18 października 2016, 22:16
1. Nie mam na imięTomek 2. To mężczyzni motywują innych mezczyzn, nigdzie nie pisałem o kobietach. Obracam się wsrod męskich wspólnot i widzę jak ciezko dwudziesto- trzydziestolatka namówić do czekolwiek. Brak mentorów, męskich nauczycieli. Jest to pokolenie nieobecnych ojców i zaradnych matek. Jako młodzieniec miałem poważny problem w powiedzeniu kim jest męzczyzna. Z czasem okazało się ze jest on bardzo pospolity wsród młodych chłopaków. Na popularnych portalach mezczyna to taki kto ma duzo kobiet, zarabia mnostwo pieniedzy ew. gwałciciel, opresor lub ktos podobny. 3. Feminizm walczy z a. męskością b. z Kościołem. Same o tym piszą.
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 22:35
Panie Marku, przepraszam za pomylenie imienia, no ok jak Pan pisze, że mlodzi ludzie nie mają męskich wzorców to przyjmuje, że tak jest, czasy się zmieniły kijem Wisły nie zawrócimy, a jak wedlug Pana ma wyglądać męski wzorzec?
MP
Marek Pawłowski
18 października 2016, 22:41
Polecam zajrzeć na profil lub stronę Mężczyzni św. Józefa.
Z
Zbyszek
18 października 2016, 22:42
Zgadzam się co do perspektywy która musi być brana pod uwagę. Pytanie czy feminizm ją przedstawia czy deformuje. Dała Pani przykład biedy ale badania które przedstawiłem zaprzeczają Pani tezie o gorszej sytuacji kobiet w kształtowane przez duchownych (m.in) Polsce. Sytuację pogarszają rozbite rodziny których jest tym więcej im większy wpływ ma feminizm / gender. Druga teza która przedstawie jest ważniejsza - ludzie zawsze szukają szczęścia ale wzorce promowane obecnie (m.in kariera zawodowa, samorozwój jako cel a nie srodek) i antywzorce (ojcostwo, macierzyństwo,  wierność po grob) są oszukancze. Kościół naucza ze człowiek osiągnie szczęście gdy znajdzie swe powołanie.  A te są albo związane z obraniem drogi zakonnej / kapłańskiej albo małżeńskiej.  Nie z pracą zawodową czy pasjami! To są tylko środki do bycia dla innych. To nieszczęście dotyka również mężczyzn - pamiętam spotkanie z bajecznie bogatym człowiekiem który o 2giej w nocy mówił : "50 lat życia,  50 lat zmarnowane zycia". Feminizm daje fałszywe cele dlatego nie ma miejsca dla niego w Kościele.  Ale nie mylmy kobiet z feministkami...
Z
Zbyszek
18 października 2016, 23:18
Pytanie ważniejsze - jak wg Pani ma on wyglądać?
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 23:47
A dlaczego? Nie jestem młodym chlopcem poszukującym autorytetu, nie na mnie ciąży obowiązek bycia dobrym ojcem. 
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 23:48
No i OK, jest wzorzec , dziękuję to rzadka konkretna odpowiedz.  Pozdr.. .
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 23:51
Nie mylmy kobiet z feministkami, wiem, kobietami są tylko te które wyznają Pańskie poglądy,  tylko niech Pan weźmie pod uwagę,  że może być ich już malutko, bo i te ktore nie identyfikują z feminizmem nie koniecznie muszą je podzielac. Mam wrazenie Pańskiej  sporej wrogości do autorów tutaj publikujacych, z kim Pan walczy, z katolikami,  ktorzy mają odmienne zdanie od Pana. 
18 października 2016, 10:21
Cóż, jak widać kobieta pilnująca garów jest dla autorki nie do zniesienia, być może dlatego,że sama nie potrafi gotować.Współczesna historia zna przecież model kobiety traktorzystki, może więc warto z niego skorzystać. Autorce ,feministce przez przypadek chyba pokropionej wodą święconą proponuję jednak refleksję nad zapomnianą jak widać rolą w rodzinie.Jest nią mianowicie przekaz wiary.Jako ,że jak wiadomo takich mamy mężczyzn jak ich wychowały matki, wydaje się więc ,że jest w tym temacie wiele do zrobienia.No ale czy autorce , być może z powołania traktorzystce będzie się chciało chcieć? Osobiście wątpię, i tak szczerze może to i lepiej.      
MW
malgorzata wisniewska
18 października 2016, 22:14
Cały Pański wpis jest poprostu ............................ , a za Pańskie wychowanie kto jest odpowiedzialny?  Takich mamy mężczyzn jak ich wychowały matki, jest Pan bardziej lewacki i gender niż się Panu wydaje, dla Pana już dawno rodzina to matka i syn, tylko, ojców i ich roli w rodzinie i wychowaniu Pan już nie przewiduje.  
Z
Zbyszek
18 października 2016, 23:20
Inwektywy dają tylko poczucie wyższości a to jak Pan wie jest dla nas szkodliwe...