Kobieta w Kościele, czyli feminizm dla opornych
Coraz bardziej widoczna jest przepaść między uczestnictwem kobiet w życiu społecznym a rolą, jaką wyznaczono im w Kościele, gdzie kobieca perspektywa ma nikłe szanse na zaistnienie - także w dyskusji dotyczącej kobiet bezpośrednio.
Jeśli nie będą mogły uczestniczyć wyraźniej w instytucji Kościoła, jego autorytet w kwestiach rozpalających ostatnio emocje, takich jak aborcja, będzie nie bez racji podważany.
"Feminizm" i "feministka" to pojemne pojęcia. Nie ma jednego feminizmu. Ja, i nie tylko ja, definiuję go jako sprzeciw wobec niesprawiedliwości i próbę zmiany krzywdzących systemów prawnych, społecznych. Tymczasem - takie odnoszę wrażenie - feministka w Kościele to persona non grata. Dlaczego jest niewygodna? Oto jest pytanie. Odkładając jednak na chwilę temat Kościoła na bok…
Kilka faktów. Jeśli przyjmiemy perspektywę globalną, na ubóstwo najbardziej narażone są kobiety. W 41 krajach z 75 zbadanych przez ONZ ekstremalne ubóstwo dotyka właśnie ich (w kolejnych siedemnastu państwach płeć nie miała znaczenia, w pozostałych siedemnastu to mężczyźni częściej doświadczali biedy; badanie - dostępne na oenzetowskich stronach internetowych - nie dotyczyło krajów rozwiniętych).
Przyczyny, na które wskazuje raport, to: nierówny dostęp do płatnej pracy, niższe zarobki, brak opieki socjalnej i ograniczony dostęp do własności, na przykład ziemi. W szczególnej grupie ryzyka są wdowy, kobiety samotne, matki, a więc także ich dzieci.
Feministki pytają polityków (w większości są to mężczyźni): "Co z tym zrobicie?". I domagają się zmian.
Feminizm zwraca też uwagę na kulturowo umocowane, stereotypowo przypisywane kobietom role, które niekiedy jak niewidzialne pęta nie dają im szans na poprawę ich sytuacji.
Przykład z Nigerii. Na portalu internetowym anglojęzycznej Al Jazeery można znaleźć reportaż o Sandrze Aguebor, która z pasji do samochodów została mechanikiem. Założyła też organizację i szkoli kobiety w tym "typowo" męskim zawodzie. Fach w ręku pozwala dziewczynom i kobietom trafiającym do Lady Mechanics na wyjście z biedy, prostytucji, relacji przemocowych, daje im szansę na godne życie. Bohaterka reportażu przełamała funkcjonujący w jej środowisku model, w którym kobieta jest ograniczona do roli matki, żony, opiekunki domu. Z perspektywy kobiet z Lady Mechanics gender studies to dość przydatna dziedzina badań.
W polskim społeczeństwie to przede wszystkim kobieta bierze na siebie rolę opiekunki (sprawę, dlaczego tak się dzieje, zostawiam na boku). W konsekwencji jako pracownik jest mniej atrakcyjna dla pracodawcy, wybiera zawód mało płatny, ale stabilny, na starość otrzymuje niskie świadczenia emerytalne.
Ryzyko ubóstwa można minimalizować, prowadząc odpowiednią politykę społeczną polegającą na przykład na promowaniu bardziej sprawiedliwego podziału obowiązków związanych z wychowaniem dzieci, opieką nad osobami starszymi czy niepełnosprawnymi między kobietami i mężczyznami.
Odnoszę wrażenie, że Kościół w Polsce ma z tym problem. Spędziłam dość czasu w duszpasterstwach akademickich, by wiedzieć, że najczęściej pożądanym modelem rodziny jest: zarabiający mężczyzna plus dbająca o dom i dzieci kobieta. Mówienie o równości czy partnerstwie wydaje się być niemal zamachem na "męskość" i "kobiecość", na kosmos, na "Boży porządek stworzenia".
Wielu duszpasterzy (nie mam badań na ten temat, jest to moja ocena) przyjmuje optykę, w której "ideał Świętej Rodziny" przysłania rzeczywistość. Ten ideał to: dojrzali ludzie, którzy biorą odpowiedzialność za siebie, za wychowanie swoich dzieci, kochają się, ufają sobie, są sobie wierni, żyją długo i w zdrowiu. Cudownie, wszystkim zamężnym i ożenionym tego życzę.
Pomijana część rzeczywistości to: rozwody, dzieci wychowywane przez jednego rodzica (najczęściej matkę), śmierć, wypadki i choroby. W tej wypieranej sferze nie dostrzega się ryzyka utwierdzania kobiet w funkcjiopiekunki domowego ogniska. Co więcej, tę słabość - wynikającą nie tylko z pełnienia określonej roli społecznej, ale także z systemowych niedomagań, na przykład z braku przedszkoli, żłobków - niektórzy duszpasterze lubują się wzmacniać.
Pamiętam opowieść znajomej jeszcze z czasów liceum z obozu organizowanego przez jedną ze wspólnot katolickich: chłopcy poszli na wyprawę, a dziewczyny czekały na ich powrót, przygotowując dla nich kolację. I zdanie z kazania: "Wiedźma to kobieta, która wie i przez to odstrasza mężczyzn. Niewiasta to z kolei ta, która nie wie - ona mężczyzn pociąga". To tylko przykłady dotyczące atmosfery towarzyszącej "kościelnemu" wychowywaniu młodych ludzi do pełnienia określonych ról.
Nierzadko siła kobiety w Kościele przedstawiana jest jako zagrożenie dla pozycji mężczyzny (to na przykład argument w dyskusji, dlaczego lepiej, żeby dziewczynki nie były jednak ministrantkami), a nawet jako przyczyna jego słabości czy w ogóle kryzysu męskości. Według tej fałszywej logiki zależna i słaba kobieta pozwala niedojrzałemu facetowi stać się prawdziwym mężczyzną.
Kobieta jest poważnym wyzwaniem dla Kościoła. Ten udaje, że tego nie dostrzega, i wtłacza ją w role, które coraz mniej odpowiadają rzeczywistości. Miejsce kobiet w sferze publicznej w Polsce zmieniło się w ostatnich kilkudziesięciu latach, jej zdanie i optyka znaczą coraz więcej. I nie wydaje się, by ta tendencja miała się w najbliższym czasie odwrócić. W związku z tym coraz bardziej widoczna staje się przepaść między uczestnictwem kobiety w życiu społecznym, a rolą, jaką wyznacza się jej w instytucjach Kościoła, gdzie kobieca perspektywa ma nikłe szanse na zaistnienie także w dyskusji dotyczącej samych kobiet.
Najbardziej emocjonujące tematy, w które ostatnio zaangażował się również polski Episkopat, dotyczyły m.in. konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet (słynny gender) czy projektu Ordo Iuris zakazującego aborcji, który wywołał "czarny protest".
Jego skala, w tym agresja kierowana pod adresem Kościoła katolickiego, to także konsekwencja wykluczania z dyskusji wewnątrz Kościoła perspektywy lepiej wyedukowanej części polskiego społeczeństwa. Bez większego uczestnictwa kobiet w instytucji Kościoła jego autorytet w kwestiach dotyczących kobiet będzie nie bez racji podważany.
Katarzyna Nocuń - na co dzień relacjonuje wydarzenia polityczne dla agencji prasowej. Interesuje się polityką zagraniczną i reportażem
Skomentuj artykuł