Kościół nie odmieni się tylko od świętowania
Kościół, który stanowimy wszyscy – tak biskupi, kapłani, jak i zwyczajni wierni – nie odmieni się tylko od świętowania. Potrzebujemy wszyscy podjąć tytaniczną pracę, by znaleźć nowe drogi, by uporać się z problemami, rozliczyć i zamknąć wszystkie wstydliwe sprawy. Po święcie trzeba zakasać rękawy.
Zawsze kiedy coś się kończy – np. jakiś ważny projekt, ważny etap w życiu czy przy okazji końca roku – przychodzi czas na podsumowania. Każdego roku w grudniu każdy z nas robi przegląd minionych miesięcy. Podobnych przeglądów dokonują różnorakie instytucje, robi je także Kościół. Podsumowując rok 2019 w Kościele w Polsce ówczesny rzecznik KEP stwierdził, że najważniejszym wydarzeniem była „zapowiedź beatyfikacji kard. Wyszyńskiego, decyzje w zakresie zwiększenia ochrony dzieci i młodzieży oraz 100-lecie powstania Konferencji Episkopatu Polski i odnowienia relacji dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Rzeczpospolitą Polską”. Następny rzecznik – w międzyczasie KEP dokonała zmiany – podsumowując rok 2020 uznał, że najważniejszym wydarzeniem była 100. rocznica urodzin Jana Pawła II.
Zastanawiacie się Państwo po co o tym piszę? Bo już dziś – na początku września – można przewidzieć co zostanie uznane za najważniejsze wydarzenie roku 2021. Będą to zbliżające się beatyfikacje kard. Stefana Wyszyńskiego, matki Elżbiety Czackiej (w niedzielę 12 września) oraz ks. Jana Franciszka Machy (jesień). Rok 2021 poza beatyfikacją Prymasa Tysiąclecia i założycielki Lasek obfitował w związane z nimi rocznice. I to na dodatek okrągłe. Mieliśmy 120. rocznicę urodzin kard. Wyszyńskiego, 40. rocznicę jego śmierci, a w maju minęło 60. lat od śmierci matki Czackiej. Gdyby patrzeć na polski Kościół przez pryzmat wydarzeń i rocznic, to już dziś wyżej wymienione można uznać za najważniejsze w roku 2021...
A przecież lada moment biskupów czeka wizyta ad limina w Watykanie (cały październik), wielkimi krokami zbliża się konferencja na temat wykorzystywania seksualnego małoletnich, którą dla przedstawicieli Kościołów z Europy Środkowej i Wschodniej organizuje w tym miesiącu Papieska Komisja ds. Ochrony Małoletnich. Nie można nie zauważyć sporej liczby postępowań wyjaśniających w odniesieniu do naszych biskupów i związanych z nimi sankcjami, które na kilku zostały nałożone. Nie można też nie zauważać tego, że pandemia wygoniła ludzi z kościołów i wielu nie wróciło.
Kościół w naszym kraju – mimo tego, że dzieje się w nim naprawdę dużo dobra – znajduje się w kryzysie. Nie zamierzam negować doniosłości uroczystości beatyfikacyjnych, ale żadna beatyfikacja, żadna uroczysta celebracja kolejnych rocznic nie przyniesie oczekiwanego przełomu i wyjścia z kryzysu. Wszak sprowadzamy je tylko do uroczystych celebracji, do symboliki, która na dłuższą metę niewiele znaczy. A przecież uprawnionym będzie stwierdzenie, że Kościół w Polsce znalazł się na wirażu i musi znaleźć bezpieczną drogę, by nie wpaść w przepaść. Postępująca sekularyzacja, zmniejszająca się z roku na rok liczba osób uczęszczających do kościoła (spotęgowana przez pandemię), dramatycznie spadająca liczba powołań, coraz większa liczba młodych ludzi, którzy wypisują się z lekcji religii, rosnąca liczba apostazji – to tylko niektóre z oznak kryzysowej sytuacji. Sęk w tym, że Kościół, jego hierarchia i ogromna rzesza wiernych, nie potrafi się w tym odnaleźć. Nie bardzo widać pomysły na to, jak odmienić oblicze polskiego katolicyzmu, jak przywrócić mu dawną żywotność. Pandemia pokazała nam, że jazda po tych samych drogach już się nie sprawdza. Trzeba szukać nowych – bez kolein.
Od pewnego czasu w Kościele – tak po stronie świeckich, jak i duchownych – podnoszą się głosy, by zwołać ogólnopolski synod, by po debacie i rozeznaniu znaleźć właściwy kierunek. Wydaje się, że potrzebę taką zaczynają dostrzegać też biskupi. Wielu życzliwym okiem spogląda na działalność i dyskusję, która toczy się w obrębie Kongresu Katolików i Katoliczek – jego przedstawiciele spotkali się niedawno z abp. Stanisławem Gądeckim a spotkanie zakończyło się wolą wzajemnej współpracy. Pewną jaskółką – która wszak wiosny nie czyni, ale... - jest to, że delegatem polskiego Kościoła na otwarcie Synodu Biskupów w Rzymie nie będzie żaden hierarcha, ale osoba świecka. To bardzo dobre znaki. Znaki pewnego otwarcia.
Ale z drugiej strony na kryzys duszpasterski – na odpływ ludzi z kościołów, na zniechęcenie do duchowieństwa - ogromny wpływ mają skandale związane z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich. I choć w sprawach bieżących, nowych Kościół jakoś dziś sobie radzi, to problemem pozostają sprawy zadawnione, do dziś niewyjaśnione. Problemem jest wreszcie kwestia odpowiedzialności biskupów za ukrywanie w przeszłości tych właśnie spraw. I chociaż jest silny nacisk oddolny, by sprawy te pozałatwiać, to nie za bardzo przekłada się on na hierarchię. Czasem – szczególnie teraz, gdy beatyfikacja kard. Wyszyńskiego już za pasem - zastanawiam się, jak on podchodził do tego typu problemów.
Wróćmy jednak do uroczystości i rocznic. Nie ma wątpliwości, że są one ważne i trzeba o nich pamiętać. Ale Kościół, który stanowimy wszyscy – tak biskupi, kapłani, jak i zwyczajni wierni – nie odmieni się tylko od świętowania. Potrzebujemy wszyscy podjąć tytaniczną pracę, by znaleźć nowe drogi, by uporać się z problemami, rozliczyć i zamknąć wszystkie wstydliwe sprawy. Po święcie trzeba zakasać rękawy, spojrzeć krytycznym okiem dookoła i ostro zabrać się do roboty. Ona kiedyś efekty przyniesie.
Skomentuj artykuł