Kościół się odnowi albo będzie mumią w muzeum

Grzegorz Kramer SJ

Franciszek podczas rozpoczęcia Synodu przypomniał, że Kościół nie jest muzeum i przechowalnią starych idei, ale "żywym źródłem". To wezwanie każe mi ciągle przemeblowywać myślenie o obecności Boga pośród nas.

Sposobów przeżywania wiary jest wiele. Jeden z nich polega na poszukiwaniu sensacji, nadzwyczajnych znaków, dat, miejsc, proroków i wydarzeń. Są ludzie, którzy całe swoje życie duchowe spędzają na szukaniu osobistych "proroków" czy "mesjaszów", boją się kolejnej daty końca świata, znajdują sobie osobistych przewodników, od których żądają nie tyle pokazywania im Pana Jezusa, ile utwierdzania ich w osobistych lękach. To także grupa, która szuka spisków, skupia się na patologiach i walce z "mitycznym wrogiem".

Drugi jest taki, że rzeczywistość Boga staje się dla człowieka "powietrzem", ona wszystko ogarnia, każdy wymiar jego życia, paradoksalnie łącznie z grzechem.

Królestwo Boże jest pośród nas, a nie jest żadną alternatywną rzeczywistością do naszej codzienności. Kiedy na serio weźmie się to zdanie, wszystko staje się inne. Królestwo Boga było na przykład w centrum zeszłotygodniowego zamieszania, ono jest w każdym szpitalu, w którym cierpi wielu ludzi, ono jest w każdym domu publicznym, galerii handlowej i kościele. Prawdą jest jednak też to, co mówi Jezus w innym miejscu, że "Królestwo Boże doznaje gwałtu".

Nie ma przestrzeni, w której Bóg nie byłby obecny (nawet tam, gdzie jest grzech - Bóg jest obecny przy człowieku), a nasze nawrócenie polega na tym, że zaczynamy Go dostrzegać w każdej przestrzeni. Nie tyle: "tu" czy "tam". Za takimi, którzy ogłaszają Jego obecność "tu" lub "tam", którzy wyłączają jakiekolwiek miejsce, mamy nie iść.

Wiem, że to się wielu nie podoba. Dla wielu za dużym szokiem jest to, że Najświętszy jest tam, gdzie obecny jest grzech. Jednak na tym polega Wcielenie, że Bóg stał się obecny pośród nas. On przyszedł do grzeszników. A tam, gdzie grzech, tam jest grzesznik. I nie wolno nam robić zastrzeżenia, że idzie jedynie do grzeszników, którzy tego chcą. Chrześcijaństwo nie ma polegać tylko na zajmowaniu się już nawróconymi, ono jest rzeczywistością, która idzie w miejsca grzeszne, nie po to, by robić happeningi, ale by je uświęcać Jego obecnością, nie swoją pobożnością.

Trzeba się uczyć takiego patrzenia, bo Jezus wyraźnie mówi o dniu, w którym możemy się obudzić i będzie już za późno. Myślę, że ktoś, kto nie nauczy się Go rozpoznawać w najbardziej "nieodpowiednim" miejscu, może Go też nie zauważyć, kiedy przyjdzie z najważniejszą wiadomością w życiu: "Człowieku, twój czas już nadszedł". Taki człowiek będzie żył w wiecznym strachu przed śmiercią.

Święty Paweł porównywał Kościół do ciała. Doskonale wiemy z biologii, że każdy człowiek jest nieustannie "odnawiany" - jego skóra, komórki podlegają odnowie. Choć ciągle jest tym samym Adamem i Ewą, to jednak zmieniającym się. I tak też musi być z Kościołem. Istota zostaje, ale to, co jest zewnętrzną powłoką, musi się zmieniać. Inaczej zostaniemy mumią w muzeum.

Grzegorz Kramer SJ - duszpasterz powołań Prowincji Polski Południowej TJ, współtwórca projektu Banita. Na jego blogu znajdziesz codzienne rozważania do Ewangelii

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół się odnowi albo będzie mumią w muzeum
Komentarze (77)
11 października 2015, 22:21
Czy z mumią można porozmawiać, czy mumii zależy na czymkolwiek, czy mumia moze ożyć? Natomiast z człowiekiem jest inaczej, można z nim  porozmawiać, człowiekowi może zależeć, człowiek może się narodzić na nowo. Dlatego nie wolno pomiatać nawet pracownicą domu publicznego, bo jak wiadomo tam nie pracuja mumie. A w muzeum jak to w muzeum - wszystko martwe, wypchany dzik, dzięcioł, mumia egipska, kawałek metalu czy innej marmurowej rzeźby.
Grażyna Urbaniak
12 października 2015, 08:33
"Dlatego nie wolno pomiatać nawet pracownicą domu publicznego, bo jak wiadomo tam nie pracuja mumie." Mam nadzieję, że mówiąc o pracownicy domu publicznego masz na myśli osoby sprzątające itp. Bo zajęcie całej reszty od zawsze nazywało się procederem. Gdyby szlachetną nazwę "praca" rozciągnąć na każdą działalność zarobkową, to trzeba by tez uznać za ludzi pracy złodziei, oszustów, fałszerzy itp.
12 października 2015, 09:30
Nie wolno pomiatać czyli przekreślać. Przy kościele Wizytek w Warszawie stoi stara latarnia, kiedyś bardzo dawno temu przy tej latarni stawała kobieta, która świadczyła usługii seksualne. Pewnego zimowego wieczoru ruszyła w kierunku kościoła. Akurat natknęłą się na kilka osób w przedsionku , ktore rozpoznały w niej ulicznicę i chciały stamtąd wyrzucić. Szamotaninę usłyszał będący w pobliżu ks. Twardowski, podszedł do kobiety i spytał co się dzieje. Poszli do zakrystii i kobieta powiedziała, że chciałaby się wyspowiadać bo kiedy tak stała i obsypał ją śnieg, przypomniała jej się sukienka do Pierwszej Komuni świętej.
Grażyna Urbaniak
12 października 2015, 10:52
>Nie wolno pomiatać czyli przekreślać.< Pełna zgoda, że nie wolno pomiatać ani przekreślać nikogo.   Ale też nie wolno utwierdzać w grzesznym życiu, nazywając prostytucję pracą.  Zło trzeba nazwać złem, bo tylko prawda nas wyzwoli.
12 października 2015, 21:30
A co powiesz jak się kiedyś wreszcie przekonasz, że prawda jest taka, że nic nie jest ani dobre ani złe, tylko to Ty nadajesz temu co JEST takie czy inne znaczenie?
MP
Mirek Podlewski
11 października 2015, 12:29
Kościół jest nieustannie odnowiony i odnawiany przez działanie Ducha Świętego. Wszyscy którzy myślą inaczej, nie posiadają łaski Ducha Świętego by to pojąć. Sami stają się mumiami w muzeum własnego życia. Kościół jest wolnością człowieka. Niech ktoś odpowie na moje pytanie: Kto da mi większą wolność, niż przebaczenie Chrystusa w Kościele?
11 października 2015, 12:37
Sam możesz ją sobie dać. Tak naprawdę masz ją cały czas. Chrystus Cię tego właśnie uczył.
11 października 2015, 13:47
Większą wolnością jest bycie świetym (w Kościele). Chesz być świętym?
11 października 2015, 21:50
Z moich obserwacji "charyzmatycy" i inni "w duchu świętym" mają w tej kwestii przeciwne zdanie - skoro nie było modlitwy blabrurzeniem (glosolalii), czy jakichś 'zaśnięć w duchu', to znaczy, że Duch Święty wtedy robił sobie wakacje.
10 października 2015, 09:15
Polecam wszystkim dzisiejszy bardzo cenny wpis i filmik na blogu Ojca Grzegorza "Teczka".
10 października 2015, 07:40
Chciałbym przeczytyć analize o.Grzegorza, dlaczego człowiek, ochrzony, majacy do dyspozycji pełnię łask odrzuca to wszystko, odrzuca Boga i wybiera życie w piekle grzechów.
11 października 2015, 11:48
Bo uwierzył, że czegoś potrzebuje do szczęścia, a zapomniał, że ma je w sobie.
TP
Tomasz Pierzchała
11 października 2015, 12:40
Bo zapomniał o lecytynie."Miłość" łyknęła i już jest szczęśliwa.
11 października 2015, 12:52
Nie potrzebujesz lecytyny, żeby sobie to przypomnieć. Wystarczy, że sam sobie przypomnisz, że niczego do szczęścia nie potrzebujesz, bo już je masz. I cały czas miałeś - od zawsze, teraz i po wieczne czasy. Szczęście masz w sobie. Nazywa się je też Bogiem. ;)
TP
Tomasz Pierzchała
11 października 2015, 18:10
Nie myl narcyzmu z doświadczeniem mistycznym
11 października 2015, 19:41
Nie potrafiłabym ich pomylić ze sobą. Aż dziw bierze, że takie zestawienie Ci się nasunęło. ;) Szczerze powiem, że w tym, co napisałam nie dostrzegam ani narcyzmu ani wiedza ta nie jest wynikiem mojego doświadczenia mistycznego.
GK
Grzegorz Kramer
12 października 2015, 07:20
Bardzo to "proste" - przypomnj sobie swój ostatni grzech i będziesz znał odpowiedź na postawione przez siebie pytanie. 
12 października 2015, 08:07
Przypominam sobie ostatni Sakrament Pojednania, czy tez bardzo niedawny żal za grzechy na początku wczorajszej Mszy sw. Bo nie da sie żyć w piekle własnych grzechów. Stąd moje pytanie
Rafał Dąbrowa
10 października 2015, 05:45
Ojcze Grzegorzu, jesteś pewien takiej interpretacji Królestwa Bożego? Jak w świetle takiej interpretacji rozumieć wiele przypowieści o Królestwie Bożym, np. że Królestwo Boże jest na początku jak ziarnko gorczycy, a potem się rozrasta, albo to o zaczynie, albo podobieństwo do perły, za którą kupiec musiał zapłacić wszystkim, co miał? W domu publicznym życie wielu kobiet jest raczej piekłem, niż Królestwem Bożym. Tutaj jest <a href="https://www.youtube.com/watch?v=YmFwlplYvgA">poruszające świadectwo Annie Lobert</a>. Faktem jest że człowiek, choćby nie wiem jak nisko upadł, nie przestaje być kochany przez Boga i Bóg zawsze będzie zawsze się dobijał do serca człowieka. Bóg będzie posyłać swoich ludzi tam, gdzie, jak się wydaje, diabeł mówi dobranoc, i właśnie tam objawia się nieraz potężne działanie Boga. Bo Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony (J 3,17). Ale to trochę co innego.
TP
Tomasz Pierzchała
10 października 2015, 00:27
Już św.Paweł w Liście do Rzymian pisał:"Niech grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele"(Rz 6,12) jednoznacznie dając do zrozumienia,iż tam gdzie grzech tam nie ma Królestwa Bożego.Orygenes zaś twierdził,iż grzesznik podlega władcy tego świata.Św.Augustyn w Wyznaniach upewnia nas w przekonaniu,iż tam gdzie grzech nie ma obecności Boga, ale tam gdzie pojawia się niepokój z powodu grzechu tam rodzi się odczucie potrzeby Boga i zdolność do przyjęcia Go.Czytając zaś przeczące temu wynurzenia ojca jezuity dochodzę w tym kontekście do wniosku,iż jeśli na tym miałaby polegać zmiana w Kościele to wolę z mumią tkwić w muzeum niż z Kramerem skończyć w burdelu.  
10 października 2015, 06:55
Warto przyjąć do wiadomość Rz 8 Odnosze wrażenie, iz tego spojrenia w katolicyźmie nadal brakuje.
Grażyna Urbaniak
10 października 2015, 14:14
"wolę z mumią tkwić w muzeum niż z Kramerem skończyć w burdelu."   To to  mamy już dwa eksponaty. Bo ja też wolę muzeum niż burdel :) A ten najważniejszy -Trzeci - też tam będzie - bo gdzie dwóch albo trzech zgromadzi się w Imię Jego, tam On jest. :)
jazmig jazmig
9 października 2015, 22:24
Bóg jest światłością4, a nie ma w Nim żadnej ciemności. 6 Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. 7 Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. *** 3 Po tym zaś poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania. 4 Kto mówi: "Znam Go", a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. 5 Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała. 6 Po tym właśnie poznajemy, że jesteśmy w Nim. Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował.
B
Bazyli
9 października 2015, 23:07
Naiwne ble ble ble słodzutkie w sam raz dla owieczek.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
10 października 2015, 09:02
To powiedział Bazyli - elektroniczny pastuch deonowych owieczek, który odrzuca żydowskie pochodzenie od Trój-jedynego Boga.
10 października 2015, 09:21
Zgodzę się z tobą, łatwo cytować trudniej wykonać, samo cytowanie jest łatwiutkie i słodziutkie z wykonaniem gorzej, czasem czarne chmury. Jazmig cytując te słowa bierze oczywiście za nie dużą odpowiedzialność bo kieruje je również przecież i do siebie. I nie dotyczy to wpisów na tym czy innym portalu, bo tu każdy może zgrywać chojraka, niemalże świętego, tu chodzi o moje, nasze życie poza internetem, poza tymi portalami gdzie się wszyscy z taką łatwością wypowiadamym wydajac często gęsto wyroki na innych.
11 października 2015, 12:13
Agnes, czy kiedy przyglądasz się światu i temu, w jakich warunkach ludzie w nim żyją, jak się do siebie zwracają i jak mocno muszą komuś naubliżać, by poczuć się "lepiej" - to czy masz poczucie, że wszystko jest w porządku? Czy masz poczucie, że sama wiara w żydowskie pochodzenie od Trój-jedynego Boga, którą przecież wyznają grube miliony ludzi na całym świecie (!) wystarczyła, by tworzyć świat miejscem przyjaznym człowiekowi? Czy wreszcie Ty sama masz poczucie, że jako wierna wyznawczyni tego Trój-jedynego Boga jesteś pełna miłości do swojego bliźniego, który po prostu w niego nie wierzy? Nazywasz go elektronicznym pastuchem deonowych owieczek, więc pewnie jest to jakiś przejaw wypaczonej miłości w obronie swojej wiary, ale czy jest to przejawem zdrowej bożej, służebnej, braterskiej miłości, o której przypomina Jazmig? No nie jest. I dlatego Bazyli pisze "naiwne ble ble ble" i ma rację jak widzisz. Znasz Boga, bo jest w Tobie - spokój, mądrość, radość, miłość, zrozumienie. Zajrzyj do wewnątrz - tam Go znajdziesz. Na zewnątrz jak widzisz ci, którzy zaglądają do środka i wiedzą z Kim są jednym i ci, którzy o tym zapomnieli. 
9 października 2015, 19:55
To są tylko ogólne hasła, które nic nie znaczą. Zawsze można powiedzieć, że coś trzeba "odnowić". Ale odnawiać trzeba w jakimś celu, samo odnawianie, żeby było odnowione to nic nie znaczy. Jak mawiają, czasami trzeba bardzo dużo nazmieniać, aby wszystko zostało po staremu. Ja bym raczej powiedział, że Kościół musi rozpoznawać i udzielać odpowiedzi na aktualnie pojawiające się pytania i problemy, używając współcześnie zrozumiałego języka. A nie ograniczać się do moralizowania, że wszystkie odpowiedzi zostały dawno udzielone i są zawarte w dawno napisanych książkach. 
9 października 2015, 20:23
Z tym, że te odpowiedzi są już właśnie udzielone w dawno napisanych książkach i "Kościół" powinien co najwyżej tłumaczyć owe odpowiedzi na współczesny język, a tymczasem owa drogocenna spuścizna gnije bezużytecznie w kącie, natomiast za udzielanie odpowiedzi biorą się rozmaici lekkoduuchowie którym się wydaje, że sama ochota serduszka im do tego wystarczy. Owo przekonanie, szczególnie u tych którzy są najbliższymi dziedzicami owej spuścizny, czyli Jezuitów, nie może zostać inaczej zidentyfikowana, jak zwykła pycha.
11 października 2015, 13:11
Piotrze, najlepszą odpowiedzią będzie zawsze ta, której udzielisz sobie sam. W przeciwnym razie będziesz musiał chodzić kretymi drogami powoływania się na czyjś autorytet. A przecież Ty sam możesz nim być, choćby dla samego siebie. ;)
11 października 2015, 21:51
Tu nie zachodzi sprzeczność - przyjmuję twierdzenie Pitagorasa, bo je rozumiem.
Grażyna Urbaniak
9 października 2015, 16:02
Dopóki Kosciół przez tysiąclecia wzywał do nawrócenia i uświęcenia, dopóty nie groziła mu mumifikacja. Ale obecnie też mu nie grozi, bo jego trup się po prostu rozpadnie w proch. Wystarczy głoszenie nauki, że już nie trzeba się starać o niebo, bo z Bogiem można sie spotkać w burdelu i szulerni. Przed tabernakulum też nie ma się po co fatygować, bo On niedziele spędza ze swoim ludem - w centrum handlowym.  A w ogole te ewangeliczne bramy piekielne to tylko jakis <mityczny wrog>.
9 października 2015, 16:09
Przecież "nie wolno straszyć", bo Bóg nie jest od "bania się" Go, tylko od wesołego potrykiwania, z którego nic poza wesołym potrykiwaniem nie wynika.
9 października 2015, 17:36
Oczywiście masz rację bo Bóg jest od tego żeby latać z pałą i walić w łeb każdego grzesznika i niewierzącego i w ten sposób sprowadzać go na drogę wiary.A więc moi drodzy bejsbole w dłoń i ewangelizację czas zacząć.
9 października 2015, 17:42
Fałszywa dychotomia, ale to norma w poruszającym się według "serduszka", a nie rozumu teletubisiowatym chrześcijaństewku. Durnowata "miłość" nie uczy pokory, nie uczy szacunku, nie uczy powagi, nie uczy należytego wartościowania, ani nawet odróżniania dobra od zła. ... a hurrakretynienie nawet wydaje się przyspieszać
9 października 2015, 19:53
Pycha zabija ! iserce i rozum !
9 października 2015, 20:26
Zaniedbywanie daru Bożego rozumu to zakopanie powierzonego skarbu w roli, a nie zacna pokora. Gdyby miało być inaczej, to Roztropność nie zostałaby jedną z Cnót Kardynalnych.
PP
Piotr Polmański
9 października 2015, 15:52
W pełni podzielam tezy zawarte w tym artykule przez O. Grzegorza.  Moim zdaniem jesteśmy, jako Kościół na zakręcie. Dziś w "polskim piekiełku" mamy pełne usta deklaracji o Ewangelii. o Chrystusie i prawdzie Chrystusowej, a zachowujemy sie tak, jakbyśmy dopiero wyszli z lasu.  Zdaje się, że gwałtowne przemiany społeczne, kulturowe i obyczajowe zaskakują nas, nie potrafimy zachować spokoju i zamiast rzucać potępieńcze gromy, głosić radość Dobrej Nowiny. Podzielam pogląd, że traktujemy sie nawzajem jak wrogowie, obrzucamy nienawistnymi słowy, przypisujemy diabelskie dążenie do zniszczenia Kościoła. Czynią tak nawet biskupi, choć jest to wypieranie się człowieka i Boga.  Kościół się odnowi, albo zostanie mumią. To bardzo trafne stwierdzenie. Dziś znajdujemy sie w sytuacji podobnej, jak przed Soborem Watykańskim II. Wtedy też istniały encykliki i decyzje Św. Oficujm w sprawie np. ekumenizmu i wolności religijnej, które wydawały się wykluczać pójście inną drogą. Sobór bez naruszenia wiążącej tradycji dogmatycznej otworzył jednak drzwi. Mam nadzieję, że obradujący Synod pójdzie tą drogą i odnowi Kościół przez rozszerzenie Jego misji ewangelizacyjnej i duszpasterskiej.  
9 października 2015, 16:06
Owocami SVII są wyprzedaże budynków kościołów, bo ich utrzymanie jako pustych świadków historii katolicyzmu jest bezcelowe. Owocami SVII są plagi rozwodów, dzieci pozamłazeńskich i wiele innych postaw niegodnych katolika. Czy tego oczekuejsze Piotrze takze w Polsce?
PP
Piotr Polmański
9 października 2015, 16:20
To Twoje zdanie moje jest inne. Nie widzę żadnej zalezności pomiedzy ustaleniami SW II , a np. ilością rozwodów, czy pustymi kościołami.     To jakis wymysł chorej wyobraźni. Widzę ten związek z ciężkimi grzechami Kościoła hierarchicznego..
9 października 2015, 16:32
Cięzkie grzechy hierachów były takze przed SVII. Więc pudlo kolego Piotrze. SVII mial być odpowiedzią Kościołą na  tzw. nowe czasy, ale jak widac nie tylko nie pomógł zapobiec przed zdiganozowanymi przed SVII zagrozeniom, ale przyspieszył rozwój współczesnych plag. Jezli Synod zatwierdzi to czego od niego oczekujesz, czyli uznania iz małżeństwa katolickie nie sa nierozerwalne, to tylko przyspieszy ucieczkę katolików z Kościoła. Ale przecież wielu tzw. katolikom o to chodzi.
PP
Piotr Polmański
9 października 2015, 19:23
Może i były, ale niewielu wiedziało. Dziś o pedofili duchownych można przeczytać codziennie w internecie. o aferach seksualnych też, o pijanych biskupach i proboszczach też. Skala jest coraz większa. Synod jeżeli zmieni dyscyplinę w udzielaniu sakramentów wobec rozwiedzionych, to zapewne pod określonymi warunkami, za zgodą biskupa miejsca i nie będzie to żaden automat. Przykłady opisywałem juz na forum. 
jazmig jazmig
9 października 2015, 21:32
Masz rację Piotrusiu, macie pełne usta deklaracji o Ewangelii. o Chrystusie i prawdzie Chrystusowej, a zachowujecie sie tak, jakbyście dopiero wyszli z lasu.
10 października 2015, 06:49
Piotrze, co to jest dyscyplina w udzielaniu sakramentów? I przy okazji, czy małżonek żyjacy w "drugim niesakramentalnym zwiazku" uwaza, iż jego to pierwsze sakramentalne małżeństwo dalej istnieje i ślub dany w kościele zobowiazuje do wierności malzeńskiej? Jeżli uważasz iz tak, to przecież to forma bigamii, a jak nie to uznajesz rozerwalnosć małżeństwa sakramentalnego. Więc nie tchórz, tylko jasno napisz, iz dla Ciebie małżeństwo nierozerwalne jest jednak w niektórych wypadkach rozerwalnym przez człowieka. Nie chowaj sie za słowa, ktore nic nie znacza w tym wypadku (dyscyplina udzialania sakramentów to taki zwrot - zasłona dymna).
9 października 2015, 15:29
Kościół już się zmodernizował 50 lat temu i skutkiem tego są puste Kościoły.
9 października 2015, 18:07
A kto Ci to powiedział? Skąd pewność że gdyby nie SWII to kościoły były by jeszcze bardziej puste?To tak jakby powiedzieć że skutkiem Soboru Laterańskiego była Inkwizycja i jej stosy , zawsze coś można coś zwalić.Skąd także pewność że czym pełniejsze kościoły to żywsza wiara ?Można by powiedzieć że wszystkie zmiany jakie zachodziły w Kościele powodowały zło i najlepiej było by nic nie zmieniać od początku bo przecież większość zachodzących zmian miało swoich przeciwników którzy bywało opuszczali jego szeregi.
9 października 2015, 18:57
To na zwolennikach zmian spoczywa ciężar dowodu, iż są one bezpieczne i dobroczynne, a nie na oponentach ciężar udowodnienia, że na pewno są one szkodliwe i/lub niebezpieczne. <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Ci%C4%99%C5%BCar_dowodu">Ciężar dowodu</a>
10 października 2015, 07:06
SVII mial być odpowiedzia na zmieniajacy sie dynamicznie swiat. Miał byc odpowiedzią na proroczą ówczesną diagnozę społęczną. Pomógł cokolwiek?  I nie chodzi tutaj nawet o puste kościoły. Dziś wierzących i żyjacych zgodnie z wiarą katolików jest w kiedyś katolickiej przecież Europie niezauważalny margines. Wielu natomiast określa sie katolikami, wierzącymi katolikami, ale ich wierze przeczą ich uczynki. Bo efektem SVII jest np. sprywatyzowanie wiary. Albo pajacowanie ksieży, gwiazd Mszy sw. które przeczy Jej istocie. Albo zanik pojęcia grzechu, skoro jest tak silnie lasnowane (zresztą fałszywie pojmowane) miłosierdzie. Albo...
Rafał Dąbrowa
10 października 2015, 07:32
Obowiązuje zasada domniemania niewinności. Oskarżyciel jest tym który udowadnia winę oskarżonego. Jeśli oskarża bez dowodów to jest to pomówienie.
10 października 2015, 08:38
1) Zasada domniemania niewinności dotyczy osób, a nie zjawisk, czy wydarzeń. SVII nie jest osobą, ani jego rezultaty również nie. Bzdurne przekonania osób popychające ich do bzdurnych działań równeż nie są osobami. 2) Wina to pojęcie ze sfery świadomości, woli i intencji. Szkodliwość, czy korzystność to kategoria obiektywnie obserwowanych lub przewidywalnych efektów. To są pojęcia z całkowicie różnych obszarów.
PP
Piotr Polmański
10 października 2015, 17:46
Czy chcesz powiedzieć, że biskup Karol Wojtyła niezwykle aktywny członek SW II sprywatyzował wiarę i przyczynił sie do pustych kościółów dzis ? To jakaś aberracja katolicka. Wiara jest osobistym wyborem. Moim celem jako katolika jest dziś pokazanie, że drzwi wiary i Kościoła są dla wszystkich cały czas otwarte, oraz że każdy ma prawo do tego, by w tym Kościele poszukiwać dla siebie miejsca. Jeśli ktoś mówi, że najpierw trzeba uporządkować swoje życie, a dopiero potem może zyć wiarą w Kosciele, to zwyczajnie kłamie.
10 października 2015, 18:45
Wiara jest osobistym wyborem, lecz nie jest sprawą prywatną. Jest życiem. Takze w społeczeństwie. Jest jasnym swiadectwem. I nie jest prywatna sprawą w co wierzysz, jak wierzysz i co czynisz w imię wiary. JPII nie powstrzymal ucieczki katolików z Koscioła, co doskonale widac w Polsce, kraju katolickim w 1979 roku, dziś stojacym już nad przepaścią ateizmu. Nie powstrzymal, bo katolicy przekonani o prywatnosci swej wiary nie słuchali i nie sluchają tego co głosił JPII. Uwazali i uważaja dokładnie, tak jak to czynisz, wybierając sobie fragmenty nauczania Koscioła (w tym JPII), dopasowujac je do swoich wyobrazeń i budujac prywatny kościółek z prywatna wiarą i prywatna religią. Dodatkowo wynika iż zamiast budowania wspólnoty ludzie maja poszukiwac miejsca dla siebie, zamiast "niegodzin jestem" to teraz każdy ma prawo. Zamiast szukania nawrócenia i dążenia do swietosci dominuje bylejakośc życia w grzechu, bycia w rozkroku pomiędzy swiatem a wiarą. I to wszystko okraszone mitycznym miłosierdziem wykluczjącym mówienia o grzechu, o sprawiedliwości, o prawie. Obecnie dominuje konfetti z nauczania. Czego przykładem jest nierozerwalność małżeństwa deklarowana przez osoby żyjace w ponownych zwiazkach lub takowe związki pochwalajace. Albo polityków gloszących poszanowanie życia od poczecia od naturalnej śmierci głosujących za invitro czy aborcją,
Rafał Dąbrowa
10 października 2015, 21:57
Pan uważa że są jakieś osoby odpowiedzialne za zmiany soborowe, czy że nie ma żadnych?
TP
Tomasz Pierzchała
11 października 2015, 00:49
Cieszę się rafi,iż kwestie SWII rozpatrujesz w kategoriach prawa karnego.Też uważam a po owocach to oceniam,iż to zbrodnia na ciele Kościoła.Taki np kard.Suenens stwierdził,iż SWII jest rokiem 1789 w Kościele Katolickim a ja jako tradycyjny katolik nie życzę sobie żadnych rewolucji bo jedyne co one potrafią to niszczyć niczego nie dając w zamian.Oskarżam więc kard. Suenensa o sprzyjanie rewolucyjnej degrengoladzie w Kościele. 
11 października 2015, 09:15
Mogą być, ale nie muszą. Istnieją zjawiska, któe nie są centralnie sterowane - nie ma jakiegoś jednego konkretnego centrum odpowiedzialnego za działanie zjawiska Fali w wojsku, a przecież owo zjawisko istnieje. Nierzadko efekto są wypadkową rozmaitych działań idących w rozmaitych kierunkach, co utrudnia, a może i uniemożliwia wskazanie jednego konkretnego winowajcy, czy grupy winowajców.
Rafał Dąbrowa
12 października 2015, 10:38
Proszę pana, każdy ma swój rozum i każdy ma możliwość wyboru, czy będzie brał udział w "fali" w wojsku czy nie. Pan uważa że ci, co zdecydowali się brać udział w fali - nie ponoszą za to odpowiedzialności? Gdy kibice na stadionie zrobią rozróbę to też nie jest to żadna z góry zaplanowana ani zorganizowana operacja. Co nie znaczy że uczestnicy takiej rozróby nie są za nic odpowiedzialni.
MW
Marta Waclawczyk
9 października 2015, 14:13
Co ma zrobic pasterz, ktoremu zostala tylko jedna owca, bo 99 pozostalych go opuscilo? Zostawi ta jedna i pobiegnie za 99, do innej owczarni, mowiac: "To jest w porzadku, ze jestescie w innej owczarni, tu tez jest dobrze, inni pasterze tez sa OK. Mozecie tu byc, bylebyscie tylko dawaly mi od czasu do czasu welne (czyt. placcie podatki na Kosciol)" No ale owieczki sa juz w innej owczarni i pasterza nie sluchaja.
9 października 2015, 13:58
Ojcze Grzegorzu, na kiedy umawiamy się do burdelu? Od razu mówię nie dysponuję czasem ani dzisiaj ani jutro, do ewentualnego uzgodnienia. A po wizycie może by tak na Golgota Picnic? Idź na całość, idź na całość !!!
PP
Piotr Polmański
9 października 2015, 15:07
Głodnemu chleb na mysli...
9 października 2015, 15:11
Zapraszam serdecznie, pójdźmy tam wszyscy, ato się dopiero ucieszą:)
9 października 2015, 15:31
Może by tak wcześniej na chwilę do lekarza?
9 października 2015, 15:46
Serce mam zdrowe:)
9 października 2015, 17:54
Ani przez chwilę nie wątpiłem :)
9 października 2015, 22:36
:)
jazmig jazmig
9 października 2015, 13:49
Jasne, że trzeba iść do grzeszników i próbować ich ratować, ale to nie oznacza, że należy się odwrócić od tych, którzy już uwierzyli. To należy czynić, ale i tego nie zaniedbać. Chrześcijaństwo polega na zajmowanie się nawróconymi oraz nawracaniu tych, którzy tego jeszcze nie uczynili. Autor zawęża drogę chrześcijanina, to jest poważny błąd.
9 października 2015, 12:50
Dokładnie - Kościół będąc od 2000 lat w kryzysie musi w końcu zaczac traktowac powaznie całośc Ewangelii. Trzeba zacząć od nawrócenia siebie, to znaczy uznania iż jedyną drogą katolika jest droga swietości, a nie droga proponowana przez świat. Trzeba uznać na nowo, iż Słowo mówi prawdę, takze tę obecni3 nieakceptowalną nawet przez księzy czy biskupów. Trzeba zaczać mówić tak, tak, nie, nie, a nie rozmywać Prawdę w potoku słów. Nie można żyć katolickimi wartościami, jednocześnei pragnąc zyć jak poganie. Nie można być letnim katolikiem, ksiedzem, który nie uznaje cudzołóstwa za grzech śmeirtelny, świeckim, dla którego uczciwość to wytarty slogan. Nie mozna bajdurzyć bez końca, iż jesteśmy powołani do leczenia ran poranionym, którzy pragną cały czas być poranionymi przez grzech. Nie można zapominać, iż za wielką cenę zostaliśmy wykupieni, bo przyzwolenie na życie w rozkroku to zaprzeczanie tej prawdzie. Nie można zapominać w końcu, iż nie jesteśmy poganami, jesteśmy obmyci, otrzymaliśmy wszystko aby być świetymi I na koniec - Kościół był i jest w drodze. Pytanie tylko czy wszyscy Jego członkowie chąc być świetymi, czy jedynie potrzebują taplania sie w szambie grzechów?
KJ
Katarzyna Jarkiewicz
9 października 2015, 12:26
Zgodzę się, że jest problem religijności jako stylu życia, ale on nie dotyczy tylko chrześcijaństwa: z prawomyślnością wiernych mają kłopot i muzułmanie, i żydzi, stąd rozwój fundamentalizmu. Ale chrześcijaństwo nie cierpi na przerost treści, ale formy: rozsadzają nas eventy religijne, w stylu Światowe Dni Młodzieży, Zjazdy Lednickie, beatyfikacje, kanonizacje, ingresy, itp. Chrześcijaństwo się medializuje, a spektakle religijne niczego nie budują. Jeśli potrzebujemy "tąpnięcia" to tylko w zakresie tego balastu. Im mniej szumu wokół chrześcijaństwa, tym lepiej.
9 października 2015, 12:54
Ale te wszystkie akcje mają jedne dwa cele - Po pierwsze pokazanie jak to jest super z katolicyzmem. Po drugie ukrycie własnej pustki duchowej w zbiorowej egzalatcji i pustych uniesieniach. Zauważ, iż obecnie "zwykła" Msza sw. uznawana jest za tak nudną, iz trzeba ja urozmaicać. Do tego akcyjki ewangelizacyjne, jakieś bylejakie bzdury. I samozadowolenie organizatorów....
jazmig jazmig
9 października 2015, 13:51
To należy czynić, ale i tego nie zaniedbać. Jednym potrzebne są eventy, innym codzienna modlitwa, a jeszcze lepiej Eucharystia. Każdemu trzeba dać to, czego potrzebuje, nikogo nie zaniedbywać.
9 października 2015, 14:43
Nie zgadzam sie z tym co pan pisze, co to znaczy zbiorowa egzaltacja i puste uniesienia? A jak papież Jan Pawel II odwiedzał Polskę to też pan tak mówił? Liczył pan ile osób stojąc w takim tłumie jako zwyczajni gapie odchodzili sami nie wiedząc czym są tak  zbudowani i pokrzepieni i coś nagle odkrywali, być może to był początek właśnie zmiany, pan pisze z pozycji jak rozumiem osoby zaawansowanej duchowo ale ilu jest niezaawansowanych, pogubionych, samotnych, przychodzą żeby nie być samemu, wtapiają się w tłum i mogą dużo stamtąd wynieść. W słowach papieża Franciszka trudno doszukać się egzaltacji, a na ŚDM będzie nie tylko młodzież, będą śpiewać, moze tańczyć a ile osób przy tym odzyska na now wzrok Pan Bóg raczy wiedzieć. samozadowlenie organizatorów, bylejakie bzdury?
9 października 2015, 14:52
Byłem uczestnikeim papieskich Mszy sw. Widziałem te tłumy skandujace, śpiewajace. Ze strony śwoętego Papieża JPII padły słowa o solidarności i co? Gdzie są dziś te tlumy spijające Jego słowa z takim uczuciowym entuzjazmem?, Gdzie jest to "jeden drugiego brzemiona noście" w naszym jakze solidarnym społeczestwie? Albo ostatnia egzaltacja - pokolenia JPII stawiajacego te niezliczone ilości zniczy w kwietniu 2005 roku? W tę niedzielę będzie tyle wieczornic, tyle pustej gadki o JPII, będzie na temat rodzin, będzie.... I co z tego wyniknie dla nas - nic. Oprócz uczuciowego doznania, jakieś łezki wspomneiń, jakiegoś pomnika i wielkiego pustego gadania.
9 października 2015, 15:06
Ja dostrzegam wiele przejawów ludzkiej życzliwości na codzień ale ja się  nie pytam czy ta życzliwość to pochodna nauki Jana Pawła II czy też nie. Zauważam dużo dobra wokół, ja nie wiem jakie pan ma oczekiwania.
9 października 2015, 15:58
Specyficznym rodzajem słuchania katechez JP jest np współczene rozwarstwienie społeczne, bieda w zestawieniu z czesto niuczciwym bogactwen. Specyficznym słuchamiem tych katechez jest współczeny konspucjonizm, rozbite rodziny czy puste kościoły. Dużo dobra i zyczliwosci było nim JPII odwiedzał nasz kraj, nim wielu uczestniczyło w tych zbiorowych uniesieniach. A realnym i faktycznym efektem "słuchania" tak kochanego przez katolików JPII jest obecny synod poświecony patologią rodziny.
9 października 2015, 12:23
Odnowa polega na zmianie wnętrza cżłowieka... koncentrowanie się na zewnętrzu to często droga do krótrwałego sukcesu marketingowego. Porównanie Ciała Chrystusa (KKK 805) do mumii wydaje się o koncentorwać na samodoskonaleniu człowieka a nie na darze Boga. 
9 października 2015, 19:44
Pięknie napisałeś: "Odnowa polega na zmianie wnętrza cżłowieka..." Dokładnie tak.
9 października 2015, 12:14
Przeciwnicy zmian w Kościele próbują wszystkim wmówić że Kościół przez 2000 lat nie podlegał żadnym zmianom więc wszelkie propozycje zmian to zamach na Kościół!I nni z kolei zdają się dzielić zmiany na ,,dobre" i ,, złe" tzn. te do SWII dobre , te póżniejsze złe ,stosując pewnie jakieś własne kryteria oceny , albo akceptujemy to co ustanawiają powołane przez nasz Kościól instytucje albo je kontestujemy i szukamy innego Kościoła lub wyznania który odpowiada naszym!wyobrażeniom.
9 października 2015, 12:19
To zwyczajnie nieprawda. Nie ma mowy o tym, że Kościół nie ewoluował, natomiast jest mowa o tym, że daje się gołym okiem zaobserwować, iż im więcej działań rzekomo leczących, tym więcej choroby, co powinno skłaniać do refleksji. Kryteria oceny są jednakie - obserwacja efektów, a te dla samozwańczych "reformatorów" są miażdżące - z ich reformatorstwa wynikają Obirkowie, Węcławscy, Bartosiowie i coraz większy smrodek, natomiast jakichś pozytywów ze świecą szukać.