Kościół się odnowi albo będzie mumią w muzeum
Franciszek podczas rozpoczęcia Synodu przypomniał, że Kościół nie jest muzeum i przechowalnią starych idei, ale "żywym źródłem". To wezwanie każe mi ciągle przemeblowywać myślenie o obecności Boga pośród nas.
Sposobów przeżywania wiary jest wiele. Jeden z nich polega na poszukiwaniu sensacji, nadzwyczajnych znaków, dat, miejsc, proroków i wydarzeń. Są ludzie, którzy całe swoje życie duchowe spędzają na szukaniu osobistych "proroków" czy "mesjaszów", boją się kolejnej daty końca świata, znajdują sobie osobistych przewodników, od których żądają nie tyle pokazywania im Pana Jezusa, ile utwierdzania ich w osobistych lękach. To także grupa, która szuka spisków, skupia się na patologiach i walce z "mitycznym wrogiem".
Drugi jest taki, że rzeczywistość Boga staje się dla człowieka "powietrzem", ona wszystko ogarnia, każdy wymiar jego życia, paradoksalnie łącznie z grzechem.
Królestwo Boże jest pośród nas, a nie jest żadną alternatywną rzeczywistością do naszej codzienności. Kiedy na serio weźmie się to zdanie, wszystko staje się inne. Królestwo Boga było na przykład w centrum zeszłotygodniowego zamieszania, ono jest w każdym szpitalu, w którym cierpi wielu ludzi, ono jest w każdym domu publicznym, galerii handlowej i kościele. Prawdą jest jednak też to, co mówi Jezus w innym miejscu, że "Królestwo Boże doznaje gwałtu".
Nie ma przestrzeni, w której Bóg nie byłby obecny (nawet tam, gdzie jest grzech - Bóg jest obecny przy człowieku), a nasze nawrócenie polega na tym, że zaczynamy Go dostrzegać w każdej przestrzeni. Nie tyle: "tu" czy "tam". Za takimi, którzy ogłaszają Jego obecność "tu" lub "tam", którzy wyłączają jakiekolwiek miejsce, mamy nie iść.
Wiem, że to się wielu nie podoba. Dla wielu za dużym szokiem jest to, że Najświętszy jest tam, gdzie obecny jest grzech. Jednak na tym polega Wcielenie, że Bóg stał się obecny pośród nas. On przyszedł do grzeszników. A tam, gdzie grzech, tam jest grzesznik. I nie wolno nam robić zastrzeżenia, że idzie jedynie do grzeszników, którzy tego chcą. Chrześcijaństwo nie ma polegać tylko na zajmowaniu się już nawróconymi, ono jest rzeczywistością, która idzie w miejsca grzeszne, nie po to, by robić happeningi, ale by je uświęcać Jego obecnością, nie swoją pobożnością.
Trzeba się uczyć takiego patrzenia, bo Jezus wyraźnie mówi o dniu, w którym możemy się obudzić i będzie już za późno. Myślę, że ktoś, kto nie nauczy się Go rozpoznawać w najbardziej "nieodpowiednim" miejscu, może Go też nie zauważyć, kiedy przyjdzie z najważniejszą wiadomością w życiu: "Człowieku, twój czas już nadszedł". Taki człowiek będzie żył w wiecznym strachu przed śmiercią.
Święty Paweł porównywał Kościół do ciała. Doskonale wiemy z biologii, że każdy człowiek jest nieustannie "odnawiany" - jego skóra, komórki podlegają odnowie. Choć ciągle jest tym samym Adamem i Ewą, to jednak zmieniającym się. I tak też musi być z Kościołem. Istota zostaje, ale to, co jest zewnętrzną powłoką, musi się zmieniać. Inaczej zostaniemy mumią w muzeum.
Grzegorz Kramer SJ - duszpasterz powołań Prowincji Polski Południowej TJ, współtwórca projektu Banita. Na jego blogu znajdziesz codzienne rozważania do Ewangelii
Skomentuj artykuł