Ksiądz Popiełuszko - po co kanonizować?
W weekend, 14 września, minęło 67 lat od urodzin ks. Jerzego Popiełuszki. Wspominam o tej rocznicy, gdyż zbiegła się ona z wiadomością, że we Francji miał miejsce cud za wstawiennictwem polskiego męczennika. Jeśli zostanie potwierdzony, otwarty zostanie proces kanonizacyjny i kult ks. Jerzego już oficjalnie stanie się kultem powszechnym w Kościele. Tu warto zaznaczyć, że wspomniany cud dokonał się w diecezji Créteil, którą rok wcześniej jej ordynariusz, bp Santier, oddał pod opiekę błogosławionemu Polakowi.
I tu rodzi się we mnie pytanie: skoro Bóg tak wyraźnie ukazuje świętość ks. Jerzego, co przez jego świadectwo chce powiedzieć światu? W Polsce możemy pacyfikować jego przykład etykietką "święty polityczny", jednak za granicami kraju nie chodzi już o polityczne resentymenty. Chodzi o cechy jego życia i śmierci, które są przykładem dla świata. Widziałabym co najmniej trzy.
Pierwszą z nich są zdolności duszpasterskie. Polski Kościół może nie wydał zbyt wielu mistrzów teologii, ale pod względem opieki nad wiernymi z pewnością może się poszczycić przykładami wielu postaci. W życiu ks. Jerzego także wyraźnie widać ten żywy nurt mądrego duszpasterzowania: bycie z ludźmi, oddanie im nawet części swojego mieszkania na parafii, bo go potrzebowali, praktyczna pomoc i troska o tych, którzy do niego przychodzili, dostępność i otwartość na każdego przychodzącego, nawet deklarującego się jako niewierzący. Ksiądz Popiełuszko nieustannie się dokształcał, konsultował swoje kazania z ludźmi, co do których intelektualnego przygotowania miał zaufanie. I nie stanowiło problemu, że byli np. niewierzący, jak prof. Klemens Szaniawski. Nie bał się bycia odtwórczym, za to bał się minięcia z prawdą.
Druga to odwaga stanięcia po stronie człowieka, nawet jeśli oznaczało to stanięcie przeciw systemowi i przyjęcie ryzyka, że zostanie się przez niego zmiażdżonym. Taka postawa była możliwa tylko dzięki wierności modlitwie i nadziei, którą ks. Jerzy w sobie nieustannie nosił. Znający go ludzie świadczą, że nieustannie powtarzał, że komunizm musi upaść, bo zbudowany jest na fałszywych podstawach. Zachęcał do wytrwania, do zachowania wewnętrznego pokoju i odpłacania dobrem za zło. Patrząc na ubeków, zomowców i wszystkich współtworzących lub współpracujących z systemem, widział w nich przede wszystkim ludzi. To już samo w sobie jest heroizmem - nie dać się zarazić nienawiścią i pragnieniem odwetu. Stanąć po stronie człowieka, nawet jeśli on nie stoi po swojej własnej stronie, bo jest uwikłany w zło.
Wreszcie trzecia cecha to wskazywanie na istnienie i znaczenie dobra wspólnego. To pojęcie, które prawie nie istnieje we współczesnych narracjach. Każdy ma swój mały ogródeczek i jedyną troską jest dbanie o to, by nikt nie przelazł przez siatkę i nie podeptał. Słuchacze kazań w kościele pw. św. Stanisława Kostki słyszeli zachętę do dostrzeżenia, że ten ogródek jest umieszczony w szerszym kontekście. Dla ks. Jerzego tym dobrem wspólnym była ojczyzna rozumiana jako wspólnota kulturowa, społeczna i ekonomiczna. Specjalnie nie piszę o politycznej, bo w kazaniach ks. Popiełuszki Polska jest czymś więcej i szerzej. To sieć więzi pomiędzy ludźmi, wspólna przeszłość i szansa na solidarne budowanie wspólnej przyszłości. To za to zginął: za wskazywanie, że podziały niczego nie budują i jeśli dobro ma zwyciężyć, potrzebna jest jedność. A jedyna droga do niej prowadzi przez dostrzeżenie dobra, które jest wspólne dla wszystkich i w imię którego każdy jest w stanie ograniczyć swój indywidualizm i poszukać wspólnej drogi.
Mam nadzieję, że cud zostanie pozytywnie zweryfikowany i będzie miała miejsce kanonizacja bł. Popiełuszki. Ten drobny, schorowany ksiądz ma jeszcze wiele do powiedzenia, może dzięki upowszechnieniu jego kultu za granicami, stanie się także lepiej słyszalny we własnym kraju.
Skomentuj artykuł