Kto kogo prowadzi?

(fot. shutterstock.com)

W klerykalizmie utwierdzają księży niejednokrotnie sami wierni. Dzieje się to, według mnie, w sposób bardzo niewinny, czasami po prostu niezauważalny. "Niech się ksiądz pomodli za moją córeczkę, bo księdzu tak trochę bliżej do Pana Boga". I sprawa załatwiona.

Łatwo jest uwierzyć księdzu w to, że bez niego Kościół się zawali. "Wszystko przeze mnie się stało, a beze mnie nic się nie stało z tego, co się stało". Te słowa chyba dobrze ujmują istotę myślenia klerykalnego. Przecież muszę mieć na wszystko oko. Przede wszystkim kontrola. Nikomu nie można ufać. Chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam. To ja tu jestem specjalistą od Bożych spraw. Ja tu rządzę. A wy, owieczki, idźcie pokornie za waszym duszpasterzem.

Niestety, w klerykalizmie utwierdzają księży niejednokrotnie sami wierni. Dzieje się to, według mnie, w sposób bardzo niewinny, czasami po prostu niezauważalny. "Niech się ksiądz pomodli za moją córeczkę, bo księdzu tak trochę bliżej do Pana Boga". I sprawa załatwiona. Ksiądz się pomodli. Może i nawet Mszę Świętą odprawi. A ja pytam: skąd ta pewność, że księdzu bliżej do Boga? Owszem, jest on szafarzem sakramentów i pierwszym świadkiem działania Boga w tych świętych znakach. Co więcej, jest narzędziem, przez które On działa! Ale przede wszystkim jest chrześcijaninem, który zmaga się ze swoim powołaniem do świętości.

Zdaje się jednak, że w rozumieniu wielu osób ksiądz jest pośrednikiem pomiędzy Bogiem a ludźmi, że oni sami nie mają możliwości bezpośredniego spotkania ze Zbawicielem. A przecież to teologiczna bzdura! "Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus" (1 Tm 2,5). Nie kapłaństwo, lecz chrzest daje każdemu z wyznawców Chrystusa bezpośredni dostęp do Niego. Prezbiter jest sługą wobec wspólnoty Kościoła. Sprawując sakramenty, służy każdemu wiernemu z osobna podczas jego osobistego spotkania z Panem.

Spory teologiczne z wiernymi. Oj, jak ja to lubię! Lubię, jeśli są to rzeczywiście spory, w których padają konkretne teologiczne argumenty oparte na źródłach, a nie jest to przepychanka słowna (by nie powiedzieć: pyskówka) pomiędzy tym, co rzeczywiście teologia mówi, a tym, co komuś się wydaje, że mówi lub mówić powinna. Niestety, zderzenie z betonem teologicznych mądrali może utwierdzić niejednego księdza w jego klerykalizmie. Ja nauczam, wy się uczcie! Ja posiadłem wiedzę, wy chłońcie to, co wam przekazuję!

W ten sposób pogłębia się jedynie podział pomiędzy klerem a świeckimi. Trudno odmówić księdzu, który przecież w seminarium zdobył teologiczne wykształcenie, roli nauczyciela we wspólnocie Kościoła i specjalisty w dziedzinie teologii. Ludziom świeckim też nie można odmówić prawa do teologicznych poszukiwań. Dopóki jednak relacja nauczyciel-uczniowie nie będzie cierpliwym dialogiem stron świadomych własnej ograniczoności, dopóty nie przyniesie ona korzyści żadnej z nich. Uprzedzeni uczniowie nie będą interesować się tym, co mówi nauczyciel, i jego nauki nie przyjmą. Natomiast nauczyciel, którego nikt o nic już nie pyta, stanie się sfrustrowanym belfrem, który stracił zainteresowanie tym, czego sam naucza.

Z własnego doświadczenia wiem, że po latach spędzonych w seminarium, trudno jest się odnaleźć w rzeczywistości, którą samemu trzeba zaplanować i uporządkować. W seminarium wszystko było ustalone: godziny modlitw, posiłków, wykładów, odpoczynku. O niewiele trzeba było martwić się samemu. Zrozumiałe, bo przecież seminarium ma być czasem uprzywilejowanym, w którym kandydat na prezbitera rozwija się duchowo, intelektualnie czy pastoralnie. Jednak w zderzeniu z rzeczywistością parafialną, która następuje po otrzymaniu święceń, najbardziej cierpią zazwyczaj sfery duchowa i intelektualna. Wiele zajęć, obowiązki na parafii, a często też w szkole, do tego stres - i niejeden staje się bardziej "władcą pilota" niż księdzem. Nie ma księdza, który się nie modli, bo robi to przynajmniej wtedy, gdy sprawuje sakramenty. Obawiam się jednak, że są księża, którzy modlą się mało. A jestem niemalże pewien, że są księża, którzy po ukończeniu seminarium w ogóle już nie pogłębiają wiedzy teologicznej.

Skąd bierze się klerykalizm? Trudno jest mi wskazać jedno źródło. Problem tkwi chyba w tym, że nie znamy dokładnie swoich miejsc we wspólnocie, którą wspólnie przecież wszyscy tworzymy. "Dlaczego Kościół robi to czy tamto, naucza tego czy tamtego?". Tego typu pytania zadawane mi często przez ludzi świeckich bardzo dobrze ukazują ten problem. Świeccy często nie czują się Kościołem. Księża natomiast zbyt często czują się jego najlepszą częścią. Zapominamy, że Kościół to my wszyscy, ochrzczeni w imię Trójcy, i że jesteśmy w nim jedni dla drugich. Mamy się w nim nawzajem "zawstydzać" osobistą bliskością z Bogiem, prowadząc w ten sposób jedni drugich do świętości. Ktoś powie: utopia. Odpowiem: wyzwanie.

ks. Mateusz Tarczyński - kapłan archidiecezji gdańskiej, student teologii dogmatycznej na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, redaktor naczelny portalu tozsamosc.net

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kto kogo prowadzi?
Komentarze (22)
19 stycznia 2018, 13:26
"Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną." Mateusz 15:14 
Andrzej Ak
18 stycznia 2018, 18:17
Bardzo dobre ujęcie problemu, który dotyka wielu kapłanów. Im wyżej stoją w hierarchii tym chyba ten problem jest większy, choć niekoniecznie, bo przecież każdy kapłan to człowie,k a człowiek jest każdy inny. Jeśli miałbym coś doradzić, to jedynie większą dbałość o bardzo bliski kontakt z Duchem Świętym. Jeśli czasem rozmawiam z kimś, kto ogranicza się jedynie do wersetów z Pism Świętych, a nie potrafi poddać tematu pod rozwagę w Duchu i spojrzeć na niego z dystansu, to nie jest to dobra i owocna rozmowa. Oczywiście najlepiej tym co mają na tyle bliski kontakt z Bogiem iż w każdej chwili Duch Święty podpowiada im lub wręcz przez nich przemawia. Jednak jest to rzadkość pośród wielu wiernych i kapłanów. Choć nie bedę ukrywał że jest wielu co ten bliski kontakt z Duchem Świętym posiada i bardzo miło i owocnie się z takimi osobami rozmawia i rozważa głębsze zagadnienia dotyczące wiary. Zwykle ksiądz po seminarium dopiero zaczyna poszukiwania i niestety bardzo często poszukuje bez przewodnictwa Ducha Świętego, a to rodzi błędy w podejmowanych decyzjach. Z moich skromnych obserwacji ten problem braku kontaktu z Duchem Świętym nie znika gdy księdzu bliżej do ciała niż ducha. To z koleji skutkuje zwykle jakimiś małymi przywiązaniami do własnych słabości, a te okazują się małymi formami zniewoleń od upadłych. Kapłan czy wierny zamiast z własnymi słabościami walczyć wraz z pomocą Boga, to zamiata je zwykle po jakimś czasie (chyba z lenistwa) pod życiowy dywan i kiedyś są one przyczyną jakiegoś poważnego tąpnięcia. Osobiście nie wiem jak przekonać księdza (tego czy tamtego), aby zmienił swoje błędne ścieżki, ale wiem że polecając ich Bogu i Jezusowi doprawdy czasami dzieją się cuda. Nie zawsze i nie zawsze te oczekiwane, ale czasami jestem po jakimś czasie naprawdę  ogromnie zdziwiony postępem. Tak więc módlmy się na wzajem za siebie samych oraz jeśli widzimy taką możliwość szukajmy bliższego kontaktu z Duchem Świętym, by innych potem prowadzić tą wspaniałą drogą dialogu z Bogiem we własnym życiu.
Zbigniew Ściubak
18 stycznia 2018, 15:26
Drogi księże Mateuszu - dobry i wyważony tekst! Sprawa jest  na szczęście bardzo trudna. Wynika ona głównie z przemian w funkcjonowaniu społeczeństw oraz roli kościoła. Wypada zauważyć, że (nawet wcześniej też) od czasów Pana Jezusa konstrukcja społeczeństw miała postać HIERARCHICZNĄ. Na górze był Pan Bóg, potem papież, potem królowie, potem hierarchia w państwie i kościele, kończąca się hierarchiczną rodziną, gdzie ojciec był jej "głową" oraz hierachiczną diecezją, gdzie biskup był jej "glową". W wymiarze społecznym zmiany nastąpiły tektoniczne. I (chyba) nie ma powrotu, do tego, co było, przynajmniej w ramach naszego kręgu cywilizacyjnego. Więc ksiądz jako ojciec, nauczyciel, kontroler itp to się wzięło stamtąd. Z historii ludzkości. Każda forma relacji międzyludzkich istnieje tak długo, jak zapewnia korzyści jej stronom. W sytuacji klerykalizmu, wierni mają ogromne korzyści, bo w zamian za stosunkowo niewiele - udział w nabożeństwach, obowiązkowe sakramenty oraz łożenie niewielkich sum na parafię - dostają to, co najcenniejsze, zapewnienie życia wiecznego oraz zapewnienie prawości życia i postawy. Kapłani też mają korzyści. Wymaga się od nich pracy, przyznajmy czasem ciężkiej, w zamian pozycja społeczna, umiarkowany dostatek i brak wymagań, co do najważniejszego - świadectwa, bycia realną światłością świata. Na szczęście więc sprawa jest b.trudna. Na szczęście, bo tylko w takich momentach, człowiek ucieka się do Boga samego. Inaczej kombinuje i "cygani" po swojemu. Więc w Nim samym, szukać nam wypada NOWYCH odpowiedzi. I owszem, sprzeciw będzie, bo tak już jest zawsze. ---------------------------------------------------------------------------------- <a href="http://camino.zbyszeks.pl/2018/01/16/milczenie-martina-scorsese/">Moja recenzja filmu "Milczenie" Martina Scorsese</a>. <a href="http://camino.zbyszeks.pl/droga-pobieranie/">Książka</a>, dla chętnych chwilowo donativo.
18 stycznia 2018, 16:04
" bo tylko w takich momentach człowiek ucieka się do Boga samego. Inaczej kombinuje i "cygani" po swojemu". A skąd wiadomo że uciekając się do Boga samego już się nie "cygani".
Zbigniew Ściubak
18 stycznia 2018, 16:14
Bez kobiet, świat byłby smutny :)
KW
Kornel Wolny
18 stycznia 2018, 17:12
Popłynąłeś z tym „dostają to, co najcenniejsze, zapewnienie życia wiecznego” , jako korzyść wynikająca z stosunków międzyludzkich (sic!). Naprawdę uważasz, że dobre stosunki z księdzem zapewnią Ci życie wieczne?
Zbigniew Ściubak
18 stycznia 2018, 17:30
Też jestem w dobrym nastroju! Pozdrawiam!
MP
Marek Pawłowski
18 stycznia 2018, 20:17
Dziękuję, za komentarz do "Milczenia". Myślę, że trafiony. Pozdrawiam.
Zbigniew Ściubak
18 stycznia 2018, 22:11
@Marek Pawłowski Bardzo proszę. Również pozdrawiam :)
18 stycznia 2018, 23:07
Panie Zbyszku, aluzju paniał co nie zmienia faktu, że mam wątpliwości co do pana pewności, że pan nie " cygani". Jeśli faktycznie pan nie"cygani" nigdy przed Bogiem to znaczy , że jest pan bez grzechu, czysty jak łza. Prawda to?
Zbigniew Ściubak
18 stycznia 2018, 23:37
Ślicznie Pani pisze! :) Pozdrawiam serdecznie!
KW
Kornel Wolny
18 stycznia 2018, 15:25
Mnie klerykalizm kojarzy się z instytucjonalnym wpływem duchowieństwa na życie polityczne i jego podporządkowaniu Kościołowi. Czasami odnosi się to też do życia społecznego. I chyba taki klerykalizm jest źródłem antyklerykalizmu. Dodam tylko, że w moim mniemaniu,  nie powinno się wykluczać kleru z debat politycznych, o ile kler nie uzurpuje sobie prawa do posiadania, lub bezpośredniego wpływu na tę władzę. Zwrócę uwagę na akapit zaczynający się od słów „Spory teologiczne...”. Dostrzegam tu jednak pewien problem. Czy osoba świecka musi mieć (powinna mieć) takie rozeznanie w teologii, jak niemal każdy duchowny? Wątpliwości nie biorą się ze znajomości teologii, choć na dobrą sprawę i wśród teologów zdarzają się spory, ale z braku jasności wykładni pewnych zagadnień. Narzuca się pytanie: co jeśli argumenty znającego zagadnienia teologiczne i tak są mało przekonywujące? Inna sprawa, że ta linia podziału, kler – wierni, staje się nie tyle bardziej wyrazista (mam wrażenie, że była od zawsze) ile się coraz bardziej zaognia, co skutkuje zarówno klerykalizmem jak i antyklerykalizmem. Kto powinien ją gasić?
18 stycznia 2018, 13:08
Całe te antyklerykalne torsje płynąc z ust nomen omen kapłanów skrzetnie ukrywają jeden szczegół. Dobrym jego opisem jest dawny podział na Kościół Nauczający i słuchający, gdzie przekazuje się Bożą( a nie swoją) naukę. Antyklerykałowie chcąc nie chcąc godza więc w istotę przekazu wiary płynącej z góry. Apeluję więc -wyznawcy Demosa w koloratkach - opamiętajcie się
MR
Maciej Roszkowski
18 stycznia 2018, 14:39
Czy możemy wrócic do Pana komentarza nt. wypowiedzi kard. Nycza. Czy był Pan tam jako kościół słuchający, czy nauczający?
Dariusz Piórkowski SJ
18 stycznia 2018, 10:12
Kapitalny tekst:). Myślę, że jednym z korzeni klerykalizmu jest właśnie to dziwne myślenie, że ksiądz z racji święceń został włączony do uprzywilejowanej "świętej" grupy wybranych. A po drugie, to jest wizja Kościoła "duchowego", tworzonego przez pojęcia teologiczne i kult, oderwanego od cielesności, czyli zwykłości życia. Oddzielanie tego, co duchowe od tego, co cielesne to jedna z plag, która toczy podskórnie wypaczone rozumienie wspólnoty Kościoła. Wtedy do spraw tego świata, do ludzi zachowuje się dystans, próbuje się zbliżać do nich z wyżyn podniosłej teologii i z nieba.  Chrystus zaczynał jednak wszystko od spotkania, od człowieczeństwa, nie od wyżyn prawd objawionych. Najpierw nawiązanie kontaktu, potem dalszy ciąg. Dla mnie ważne są słowa św. Augustyna: "Z wami jestem chrześcijaninem, dla was jestem biskupem".
18 stycznia 2018, 10:29
Mam pytanie, co ksiądz sądzi o wyborze ojca duchowego? Czy dobrze jest znaleźć takiego przewodnika czy nie jest to konieczne. W dzisiejszym świecie, gdzie każdy może się wypowiedzieć na każdy temat gdzie i jak chce, można się pogubić zwłaszcza jak nie ma się dobrego rozeznania kogo słuchać, zwłaszcza jak się słuchać nie potrafi a to już jest prawdziwy dramat bo wtedy można popaść w poważne tarapaty.
B
Bazyli
18 stycznia 2018, 12:28
Myślę, że innym z korzeni klerykalizmu jest wyniosłość, władza sług bożych, którzy podtrzymują mit własnej odmienności. Ubierają się w specjalne stroje, suknie, tkaniny w złote ornamenty, wykonują "tajemnicze gesty". Mówią w specjalny sposób. Stoją na podwyższeniach, siadaja na złotych tronach, dookoła mają pomocników ....  Robią z siebie odmieńców i lubią być hołubieni.
18 stycznia 2018, 13:12
...zaczynał od człowieczeństwa,kończył na boskości,wy trwacie na pierwszej pozycji,bo w boskość nie wierzycie 
KJ
k jar
18 stycznia 2018, 13:35
Księża tak się rozkochali w tym człowieczeństwie,że przestali być kapłanami.Zamiast być specjalistami od Pana Boga stali się urzędnikami instytucji kościelnej.Zajmują się zarządzaniem parafiami: łatwiej z nimi rozmawiać o budowie kościoła,świetlicy terapeutycznej przy parafii,siłowni dla młodzieży,kawiarence dla seniorów, pieluchach dla samotnych matek niż o Trójcy Świętej.Wierni nie mają zwykle czego szukać w Kościele,gdy chcą jak to powiedział przed laty ks. Machay "wspinać się wzwyż".Kierowników duchowych na parafiach jak na lekarstwo.Słyszę,że na kolędach księża się "pocą",bo ludzie pytają o sens cierpienia,miłosierdzie Boże,kult świętych,objawienia,itd.Ksiądz mówi: nawiązanie kontaktu.Kolega muzyk chciał pogadać z księdzem przy kolędzie o stosunku do chorej obłożnie matki,a ksiądz gadał z nim o liście przebojów Trójki,bo nawiązywał kontakt.Ksiądz-kumpel ludziom nie jest do niczego potrzebny.
Dariusz Piórkowski SJ
18 stycznia 2018, 14:25
Każdy rozumie to, co chce. Czy ja pisałem o kumpelstwie? Czy Jezus był kumplem i mówił o piłce nożnej? Nie. Ale prosił Samarytankę o wodę do picia. Zasiadał do stołu. Nie banalizujmy jednak. Właśnie dlatego, że niektórzy księża stali się urzędnikami, uciekają od kontaktu albo go spłycają.
Andrzej Ak
18 stycznia 2018, 18:43
Ponieważ temat jest mi bliski to ja się podzielę swoją opinią. Zdecydowanie łatwiej i szybciej podążać pod przewodnictwem jakiegoś ojca pustyni, albo innego głęboko "uduchowionego" (stojącego blisko Boga) kapłana. Sam przez jakiś czas się tym tematem zajmowałem i rozważałem do kogo by tu pójść, jednak Pan wybrał dla mnie chyba inną drogę bo zawsze gdy się udałem to ktoś miał urwanie głowy tyle zajęć i nie znajdował czasu dla mnie, albo działy się inne epizody. Po jakimś czasie odkryłem iż na dręczące mnie zagadnienia zawsze otrzymuję bardzo trafne odpowiedzi. A gdy nie dowierzam "przekazowi" Pan potwierdza to po 3-kroć, abym był pewien i nie wątpił. Czasami po odpowiedź Pan mnie prowadzi do kogoś konkretnego, a czasami odpowiada wprost. Bardzo ważne aby bardzo poważnie korzystać z tak bliskiego kontaktu z Bogiem i w wątpliwych tematach radzić się Boga, pytać się Go o Jego zdanie, opiinię przed podjęciem własnej decyzji. Czasami Bóg robi test wiary i nie daje odpowiedzi i wówczas to ja sam wedle posiadanej wiedzy mam podjąć właściwą decyzję Powracając jednak do lat mojej młodości, bez "dobrego" zakonnika nawet bym się nie ruszył. Choć akurat ja miałem kilka takich propozycji, jednak wolałem szukać Boga na własną rękę i z czasem muszę zaświadczyć iż wcale mądre to nie było. Tak więc dobrze poprosić Boga o wskazanie przewodnika duchowego i zaufać Bogu w Jego decyzji. Być może trzeba jeszcze trochę zaczekać, dojrzeć duchowo i dopiero potem wejść na tą ścieżkę dynamicznego rozwoju wiary. Choć ja to postrzegam bardziej jako bardzo indywidualną ścieżkę życia, bo każdy z nas jest inny i dla każdego z nas Bóg ma inne plany.
KJ
k jar
18 stycznia 2018, 19:14
Naprawdę Ksiądz myśli,że ja banalizuję problem? I że tu chodzi o zasiadanie przy stole i kubek wody?Chrystus pogonił Zacheusza z drzewa,bo chciał się z nim spotkać,a nie właził na to drzewo dla złapania z nim kontaktu.Mnie chodzi o to,że przestrzeń wiary nie jest najważniejsza dla współczesnych księży,że Bóg nie stoi na I miejscu w ich życiu.Są totalnie pogubieni i zastępują to róznymi formami "przydasi" jedni grając rolę wesołego towarzystwa wzajemnej adoracji, a inni złotych cielców.