Media o. Rydzyka atakują Prymasa i "Zranionych w Kościele"
"Media o. Rydzyka, a ostatnio ks. Oko, przedstawiają inicjatywę „Zranieni w Kościele” w taki sposób, jakby miała ona służyć jedynie tropieniu księży pedofilów. To nieporozumienie" - pisze Dariusz Piórkowski SJ.
Media kierowane przez ks. Tadeusza Rydzyka przypuściły kolejny szturm wewnątrzkościelny, tym razem na ks. Prymasa Wojciecha Polaka, a pośrednio, niestety, na i tak już osłabiony Kościół i ofiary pedofilii.
Nie spodobał im się pomysł metropolity gnieźnieńskiego, aby w parafiach rozwiesić plakaty informujące o inicjatywie „Zranieni w Kościele”. Zgodnie z retoryką „Naszego Dziennika” i „Radia Maryja” jest to akcja propagandowa, która ma doprowadzić do wzbudzenia w wiernych przekonania, że każdy ksiądz jest pedofilem.
23 maja, Sławomir Jagodziński, felietonista „Naszego Dziennika”, nazywa akcję zaproponowaną przez Prymasa „manipulacją”, „antyklerykalną propagandą” i „upokorzeniem milionów katolików”. Zarówno Prymas jak i ci, którzy próbują w ten sposób pomagać ofiarom, rzekomo „uderzają w Kościół”.
25 maja sprzeciw przybiera na sile. Tym razem angażuje się już poważniejszy stopień naukowy. Ponoć autorytet naukowy ma zawsze uzasadniać niepodważalność poglądów autora, bo skoro profesor coś powie, to przecież nie może się pomylić. I oto prof. Grzegorz Kucharczyk nazywa inicjatywę i zachętę (bo nie nakaz) do udostępnienia informacji w parafiach o możliwości skorzystania z pomocy przez ofiary pedofilii, „niegodziwością” i „propagandowym działaniem”, bo rzekomo wierni utożsamiliby wtedy każdego księdza z pedofilią. Cóż za niedorzeczność.
W obu przypadkach autorzy bardziej zatroskani są jednak o obronę pewnej wizji Kościoła, głównie księży, niż same ofiary pedofilii, które tutaj traktowane są instrumentalnie. Oczywiście, w duchowym sensie jest to desperacka obrona klerykalnego Kościoła i niedopuszczanie prawdy pod pozorem ochrony dobrego imienia duchownych, jakby tylko oni tworzyli Kościół.
26 maja największe armaty wytacza na antenie „Radia Maryja” ks. Dariusz Oko, który dzieląc się ze słuchaczami swoimi obsesjami już jawnie i za przyzwoleniem redaktorów rozgłośni, oskarża ks. Prymasa i wszystkich, którzy starają się wyjść naprzeciw ofiarom o bycie wyznawcami „sekty Michnika”. Sprowadza wszystko do absurdu, radząc, aby rozwieszać te same plakaty w szkołach, przedszkolach i na kuriach biskupich. Wprawdzie, jego zdaniem, „nie wszyscy homoseksualiści są pedofilami”, ale akurat w przypadku księży dotyczy ona tylko księży homoseksualistów.
Cała wypowiedź ks. Oko zadaje kolejne rany Kościołowi, choć ciągle mam nadzieję, że jest to działanie nie w pełni świadome i powodowane lękiem:
1. Media o. Rydzyka, a ostatnio ks. Oko, przedstawiają inicjatywę „Zranieni w Kościele” w taki sposób, jakby miała ona służyć jedynie tropieniu księży pedofilów. To nieporozumienie. Nie wiem, czy ks. Oko i prof. Kucharczyk zadali sobie trud, by się dowiedzieć, jaki jest cel tej akcji. Nie wiem, czy kiedykolwiek dłużej rozmawiali z ofiarą pedofilii, której osoba ta doświadczyła od kogokolwiek. Pierwszym i często wystarczającym celem tej inicjatywy jest to, aby ofiary mogły wypowiedzieć swój ból, swoją traumę, aby mogły być wysłuchane, ewentualnie, by dowiedziały się, gdzie mogą zwrócić się o dalszą, bardziej kompetentną i długofalową pomoc. Tylko siedząc przy biurku można sądzić, że opowiedzenie o takich przejściach przychodzi łatwo. Nieraz trzeba latami walczyć ze sobą i zmagać się, aby otworzyć tę ranę przed kimś. Bardzo rzadko osoby pokrzywdzone chcą zajmować się samymi sprawcami i dążyć do ich zlinczowania. One same najpierw potrzebują pomocy, wsparcia psychologicznego i duchowego, zrozumienia. Często w ten sposób nawiązują pierwszy kontakt. Widząc więc, że w społeczeństwie i Kościele rośnie potępienie dla tego rodzaju czynów, mogą się odważyć i wyjść z ukrycia, opowiedzieć o swoim bólu i to z pewnością już przynosi ulgę. Sugerowanie więc, że „Zranieni w Kościele” ma pełnić rolę kościelnego FBI, a plakaty w każdej parafii to propaganda rodem z Trzeciej Rzeszy, moim zdaniem zakrawa na kpinę.
2. Ks. Oko już nie pierwszy raz dopuszcza się niezwykle krzywdzącej generalizacji. Oto osoby homoseksualne miałyby głównie być odpowiedzialne za pedofilię w Kościele. Jest to wręcz obrzydliwe nadużycie. W ten sposób zadaje się też ranę tym osobom żyjącym w Kościele, ale i całemu Kościołowi. Co to za mechanizm? Stary jak świat – mechanizm kozła ofiarnego. Stosuje się go, aby zrzucić odpowiedzialność na innych, wybielić siebie i znaleźć szybkie wyjaśnienie i rozwiązanie problemu. W historii wszystkiemu winni byli Żydzi, masoni, kobiety-czarownice, moderniści itd. A więc wystarczy ich wyłapać i unieszkodliwić i będziemy mieli kłopot z głowy. To argument demagogiczny, wręcz diaboliczny, uproszczenie, które człowiek łatwo przyjmuje, bo mu to na rękę. Szkodliwość takich haniebnych oskarżeń polega na tym, że świat dzieli się na złych i dobrych. To typowa herezja manicheizmu i dualizmu, który dla wyjaśnienia problemu zła, znajduje winnych w określonych grupach, demonizuje ludzi, a innych czyni świetlanymi przykładami i źródłami czystego dobra. Takie techniki manipulacyjne, akceptowane także w mediach o. Rydzyka, świadczą o kompletnej nieznajomości rozeznawania duchowego. Aż dziw bierze, że tego typu sądy wychodzą z ust ludzi, którzy posiadają tytuły naukowe.
3. W końcu ks. Oko sam staje się tym, z czym walczy. Twierdzi, że za wszystkim stoi „sekta Michnika”, czyli niektóre środowiska katolickie jak „Znak”, „Więź”, „Tygodnik Powszechny”. Przede wszystkim, ks. profesor dopatruje się z zasady złych intencji w redaktorze naczelnym „Gazety Wyborczej”, a potem w innych ludziach, którzy, według niego, nie pasują do jego poglądów. Uważa, że wszystkim kieruje centrala na Czerskiej, a sam również generalizuje, twierdząc, że prawie wszyscy księża pedofile to homoseksualiści. Jaki tu błąd? Nieważne, co kto mówi, ale kto to mówi. Nieważne jest poszukiwanie prawdy, bo ona już jest w posiadaniu tylko „jednej” grupy. Jeśli ktoś zostanie przyporządkowany przez chory umysł do „obozu zła”, to rzeczywiście, wszystko, co robi i myśli, musi być z gruntu złe. Innego wyjścia nie ma. To jedna z najbardziej druzgoczących nieświadomych herezji, które od wewnątrz niszczą Kościół. Nie wiem, skąd to założenie, że media „wrogie Kościołowi”: czyli „Gazeta Wyborcza”, „Sekielscy”, TVN, a także ci, którzy promują akcję „Zranieni w Kościele” uważają, że wszyscy księża to pedofile.
Najbardziej przerażające jest to, że w całej tej walce i retoryce znika niemal kompletnie spojrzenie i troska o ofiary pedofilii. Jeśli nawet z ust biskupa słyszę porównanie (oczywiście nie wprost, broń Boże, ale między wierszami) księdza pedofila do kobiety cudzołożnej uratowanej przez Jezusa, a tych, którzy próbują chronić ofiary i same ofiary do oskarżających ją faryzeuszów, to muszę powiedzieć, że dawno nie słyszałem bardziej przewrotnej argumentacji. Oto ofiary i tych, którzy stają po ich stronie, porównuje się do złowrogich faryzeuszy żądnych ukamienowania księży pedofilów czy księży popełniających inne gorszące grzechy. Jak można w ogóle tak myśleć? Nie pojmuję tego.
Tak, nie należy potępiać żadnego grzesznika, księdza pedofila również. Trzeba robić wszystko, by w duchu chrześcijańskiego miłosierdzia pomóc także jemu, na ile to możliwe, aby wyszedł z tej obrzydliwej choroby. Ale nie może to polegać na tuszowaniu, przenoszeniu z miejsca na miejsce i zmuszaniu do milczenia pod pozorem okazywania miłosierdzia sprawcy. To nie miłosierdzie. To powiększanie cierpienia ofiar. To zgoda na pojawienie się kolejnych ofiar.
Rozumiem, że o. Tadeusz próbuje w swoich mediach rozpaczliwie bronić określonej wizji Kościoła, w której każdy ksiądz ( z wyjątkiem tych, którzy nie zgadzają się z o. Dyrektorem) jest niemalże pomnikiem ze spiżu i chodzącą świętością; Kościoła, w którym zasadniczo zła i niedoskonałości nie ma. Jeśli już zło jest, to na pewno poza „nami”. O. Tadeusz chce podtrzymywać w wierzących iluzoryczny obraz Kościoła, chronić wiernych w sposób sztuczny przed zgorszeniem i konfrontacją z niewygodną prawdą o Kościele, który jest święty i grzeszny zarazem. W rzeczywistości jednak prowadzi w ten sposób wiernych do powiększania podziałów, ran i wzajemnego oskarżania. Milczy i toleruje skandaliczne wypowiedzi podważające dobre działania biskupów i wiernych świeckich, chociaż ciągle powołuje się na wierność Papieżowi i obwieszcza, że tylko w jego mediach kwitnie prawdziwy katolicyzm. W ten sposób to, co jeden z trudem buduje, drugi lekką ręką rujnuje. Niestety.
Wpis pierwotnie ukazał się na Facebooku Dariusza Piórkowskiego SJ.
***
Skomentuj artykuł