Miłosierdzie w praktyce. Jak i komu pomaga Kościół w Polsce?

Wbrew opiniom ludzi niechętnych Kościołowi, a niekiedy wbrew przekonaniu samych katolików, nie tylko nie pozostaje on ślepy i głuchy na społeczne bolączki i potrzeby ubogich, ale jest największą instytucją charytatywną w naszym kraju. Czarno na białym pokazuje to raport Caritasu i Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego SAC.

Dokument "Zaangażowanie charytatywne Kościoła Katolickiego w Polsce" ukazał się przed kilkoma dniami. Warto zapoznać się z zawartymi w nim twardymi danymi i wnioskami, ponieważ wskazują one, jak krzywdzące dla katolików w Polsce, szczególnie dla osób duchownych, są stereotypowe opinie, że "Kościół nie interesuje się biednymi". Jak jest w rzeczywistości?

DEON.PL POLECA

Kościół w mieście, Kościół na wsi

Zaangażowanie charytatywne Kościoła odbywa się na dwóch poziomach: instytucjonalnym i lokalnym (parafialnym). W naszym kraju w 2014 roku działało ponad 800 kościelnych "instytucji miłosierdzia". Ponad 50 proc. z nich prowadzą zgromadzenia żeńskie, 30 proc. - zgromadzenia męskie, pozostałe to dzieła diecezjalne. Wszystkie te instytucje prowadzą ponad 5 tys. przeróżnych konkretnych dzieł charytatywnych. W 2014 roku dotarły one z pomocą do blisko 3 milionów beneficjentów. Jednak, jak podają autorzy raportu, mianem "beneficjentów" określane nie są poszczególne osoby, ale np. całe rodziny, drobne inicjatywy, do których trafia pomoc itp., co każe się domyślać zdecydowanie większej liczby osób, do których docierają katolickie dzieła miłosierdzia.

Z raportu wynika warta nagłośnienia sprawa, która wpisuje się w szersze cywilizacyjne trendy zachodzące w Polsce: upośledzenie prowincji (polskiej wsi, małych ośrodków miejskich) kosztem wielkich aglomeracji miejskich. Otóż okazuje się, że dzieła charytatywne w skali kraju/diecezji rozkładają się nierównomiernie: dominują duże ośrodki miejskie oraz diecezje, w których skupiają się zgromadzenia zakonne. Pisałem już o tym kiedyś dla Deon.pl, a niniejszy raport mocno to potwierdza: polski katolicyzm staje się coraz bardziej wielkomiejskocentryczny, a prowincja ma znacznie gorszy dostęp do kościelnej infrastruktury pomocowej. Sądzę, że kwestii tej powinni bliżej przyjrzeć się polscy hierarchowie i odpowiednie instytucje działające także w ramach Episkopatu.

Bieda i głód

Z raport Caritasu/ISKK SAC wynika, że najwięcej kościelnych dzieł skupionych jest wokół pomocy dzieciom i młodzieży (1372 dzieła z łącznej liczby 5158 dzieł charytatywnych prowadzonych w ubiegłym roku). Są to różnego rodzaju świetlice oraz kluby młodzieżowe. Istotne są również dzieła nakierowane na pomoc bezdomnym (897) i tzw. pomoc doraźną (861) - to z reguły noclegownie i jadłodajnie. Następne liczebnie dzieła pomocowe Kościoła w Polsce skupiają się na osobach niepełnosprawnych i ich problemach, pomocy żywnościowej, sferze medycznej, pomocy osobom starszym, na sprawach bezrobotnych i próbach ich aktywizacji zawodowej, wreszcie na pomocy osobom uzależnionym, migrantom i uchodźcom.

Inaczej jednak rozkładają się akcenty, jeśli przyjrzymy się nie tyle liczbie samych dzieł, co liczbie osób, które skorzystały w 2014 roku z katolickiej pomocy charytatywnej. Okaże się wówczas, że najważniejszą formą działalności kościelnej jest pomoc doraźna, z której skorzystało ponad milion Polaków oraz pomoc żywnościowa, po którą sięgnęło ponad 600 tys. naszych rodaków. Jak piszą autorzy raportu: "znacznie mniej osób korzysta z wymagających rozwiniętej infrastruktury usług medycznych (442 tys.). Co interesujące, choć większość dzieł charytatywnych w Polsce skierowanych jest do dzieci i młodzieży, a także do bezdomnych, to posługa tego rodzaju dociera do relatywnie niskiej liczby osób, czyli 286 tys. młodych Polaków i do 203 tys. bezdomnych.

Mnie najbardziej spośród powyższych informacji uderza fakt, że tylko w 2014 r. ponad milion Polaków korzystało z kościelnej pomocy żywnościowej! Korelacja biedy i głodu/niedożywienia jest czymś oczywistym, ale do myślenia daje znaczna skala zjawiska. Najmniejsze liczebnie grupy, które w ostatnim czasie skorzystały z pomocy katolickich instytucji charytatywnych to bezrobotni (6401 osób) oraz migranci i uchodźcy (5561 osób).

Świeccy, duchowni i dzieła miłosierdzia

Przyznać trzeba, że autorzy raportu podjęli się naprawdę szczegółowych badań działalności charytatywnej w polskim Kościele. Część dokumentu poświęcona jest chociażby analizie posługi charytatywnej w organizacjach parafialnych. Z opracowania wynika, że w blisko 11 tys. parafii w Polsce działa ponad 60 tys. organizacji parafialnych, które angażują ponad 2 miliony 600 tys. wierzących. W 2008 roku blisko 12 proc. z tych organizacji prowadziło pomoc charytatywną. Ich praca koncentruje się na osobach ubogich, następnie ludziach starszych, niesamodzielnych i chorych, wreszcie na osobach samotnie wychowujących dzieci, bezrobotnych, wychodzących z uzależnienia, oraz bezdomnych. W najmniejszym stopniu z pomocy charytatywnej organizacji parafialnych korzystają ofiary przemocy domowej.

Niektóre twarde dane z raportu powinny dać do myślenia przede wszystkim nam, świeckim katolikom. Posłużę się wymownym cytatem: "organizacje działające charytatywnie zazwyczaj zakładane są przez duszpasterzy z parafii (57 proc.) lub spoza parafii (13 proc.)". Znacznie rzadziej natomiast zakładane są przez osoby świeckie (21 proc.). To pokazuje, że większość pomocy charytatywnej w Polsce (trzeba pamiętać także o dziełach prowadzonych przez zgromadzenia żeńskie i męskie) jest organizacyjnie animowana przez kler i osoby duchowne, a w znacznie mniejszy stopniu przez osoby świeckie! To daje do myślenia, również w kontekście stereotypowego przecież narzekania świeckich katolików na "księży-pasibrzuchów", którzy "nic nie robią". Oczywiście, należałoby zbadać, czy wynika to przede wszystkim z dużej "centralizacji" Kościoła w Polsce, czyli z faktu, że katolicy świeccy w obrębie parafii "nie mogą się ruszyć bez księdza", czy raczej ze znacznej słabości naszego społeczeństwa obywatelskiego, która to słabość dotykałaby też świeckich katolików.

Wspólny raport Caritasu i ISKK SAC to dobra okazja, by przyjrzeć się polskiemu Kościołowi przez pryzmat "miłosierdzia w praktyce". Z całą pewnością wynika z niego, że wiele osób niechętnych Kościołowi powinno raczej zajrzeć do własnego sumienia, przyjrzeć się własnym środowiskom ideowym/instytucjonalnym zanim przyjdzie im ochota bezpardonowo krytykować katolików. Ale dokument pokazuje również, że świeccy katolicy, którzy tak często i chętnie powołują się na Franciszka, gdy papież napomina duchowieństwo, powinni sami się zastanowić, jak to właśnie u nich jest z praktycznym miłosierdziem. Gdyż wiele wskazuje na to, że organizacyjnie większość dzieł katolickiego miłosierdzia w Polsce spoczywa na barkach zakonnic, zakonników i księży diecezjalnych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miłosierdzie w praktyce. Jak i komu pomaga Kościół w Polsce?
Komentarze (8)
PM
Paweł Mielczarek
15 grudnia 2015, 23:34
Z mojego osobistego doświadczenia jedynie 10-20 % księży jest zainteresowana niesieniem realnej pomocy.  Nie oszukujmy się. Wielu księży jest księżmi nie tyle z powołania, co z zupełnie przyziemnych powodów: stabilność materialna, wygoda, prestiż, kariera. Są i tacy którzy ewidentnie poszli za głosem mamy lub babci, zamiast za głosem Boga.  Osobiście spotkałem się z wieloma sytuacjami odmowy pomocy przez księży, lub z obraźliwymi i poniżającymi zachowanimi z ich strony w sytuacji gdy prosiłem o pomoc duchową i wsparcie, oraz obrażaniu w trakcie spowiedzi.  O ile wcześniej czułem się w tej sytuacji bezbronny, to teraz przed spowiedzią pytam kapłana o imię i nazwisko i nie zawacham się, aby w przypadku naruszenia godności poinformować o tym pisemnie biskupa. Bo niektórzy na prawdę zamiast czuć sie pośrednikiem do Boga, czują się czasami jak sam Pan Bóg.  Księża też ludzie i należy mieć do nich również ograniczone zaufanie i dużo krytycznego podejścia.  Poza tym jestem bardzo za kościołem, ale będę zawsze tępił niesprawiedliwość i patologię, bo doznałem wielkiej krzywdy. 
AM
anna matecka
16 grudnia 2015, 00:25
no właśnie papierkiem lakmusowym dobrze pojętego miłosierdzia jest spowiedź zarówno księdza, który jej udziela jak i samego zainteresowanego. Można wiele dzieł charytatywnych organizować, ale mogą być one formą samorealizacji. Dla mnie osobiście przykladem ewangelizacji i miłosierdzia jest fragment w Piśmie Świętym -rozmowa Jezusa z Samarytanką: czyn , rozmowa, wyznannie grzechów, radośc ze spotkania z miłosiernym, dzielenie tej radości z innymi -"spotkałam Pana..."
16 grudnia 2015, 00:33
spotkanie Jezusa Chrystusa z Samarytanka przy studni jakubowej nie mowi o milosierdziu tylko przypomina o VI i IX przykazaniu :-) Chrystus nikogo nie potepial tej niewiasty takze :-)
KJ
k jar
15 grudnia 2015, 21:58
Powiem szczerze, mam mieszane uczucia, bo wydaje mi się, ze mieszane są w tym raporcie dwie kwestie: instytucjonalna pomoc wynikająca z założeń danych organizacji kościelnych i nakierowana na realizację charyzmatu np. zgromadzeń zakonnych i akcja charytatywna jako działanie pomocowe będące odpowiedzią na zauważane potrzeby realizowana głównie przez świeckich katolików. Wielu katolików aktywnie włącza się w różne akcje pomocowe, działa w stowarzyszeniach lokalnych, organizacjach społecznych bez szyldu katolickiego, robią to nawet świadomie, bo chcą "aby lewa ręka nie widziała, co czyni prawa". Ponadto w wielu środowiskach szyld charytatywny Kościoła jest odbierany bardzo negatywnie, więc ludzie ci  wolą działać bez tego szyldu, np. grupa charytatywna na parafii odmówiła zbiórki na potrzeby chorego dziecka, więc ludzie sami założyli stowarzyszenie pomocowe i zbierają pieniądze na pomoc dzieciom. Czy przestali być przez to katolikami, bo nie działają na parafii? Uważam ostatnie zdanie artykułu za krzywdzące i nieprawdziwe - dzieła katolickiego miłosierdzia są realizowane przede wszystkim przez świeckich (przecież jeśli księży, braci zakonnych i zakonnice potraktować jak przedstawicieli innych profesji, to co mówić o pielęgniarkach w szpitalu, lekarzach, pracownikach opieki społecznej, czy oni zawodowo nie czynią miłosierdzia. To przecież żadna zasługa siostry zakonnej, że ona czuwa przy chorym dziecku w domu opieki. To jej powołanie takie same jak innej katolickiej pielęgniarki). Czy na przykład urzędnik będący katolikiem, który w wolnym czasie np. uczy dzieci angielskiego, nie czyni miłosierdzia? Czy musi robić dzieła miłosierdzia na parafii, aby go ujął raport?
jazmig jazmig
14 grudnia 2015, 19:23
Miłosierdzie zaczyna się od głoszenia Ewangelii: [url]http://bratdamian.salon24.pl/685993,posoborowe-smutki-cz-3-ewangelizacja[/url]
AM
anna matecka
15 grudnia 2015, 23:59
oczywiście od głoszenia, tylko, że każdy głosi ją według powołania: ksiądz wiadomo, wierni świeccy - wiadomo. Każdy według swojego stanu, powołania, pracy. Najlepiej nie mieszać tych rzeczy. Chyba, że sytuacja wymusza konieczność dla ratowania życia innym; pozostawić swoje obowiązki by ratować i pomagać: patrz: pożar, powódź, kataklizm ...jeżali natomiast kościół ograniczy się do rozdawiennictwa szeroko rozumianego - to jest czysta filantropia i niekoniecznie wtedy trzeba być wierzącym. Tak więc w tym zmaterializowanym świecie największe emocje sięgające zenitu dotyczą szlachetnej paczki. To nic, że tyle było chrztów, że Kowalski się nawrócił, to nic,ważne i b. ważne są szlachetne paczki. Chcę tylko wiedzieć ilu ludzi wejdzie do nieba dzięki szlachetnej paczce...I nie chcę oczywiście tutaj wyrażać negatywnych poglądów co do obdarowywania, ale to tak trochę zimnej wody, aby nie zwariować, bo mam wrażenie obecnie, że trwają jakieś zmasowane wyścigi, kto więcej, kto dalej, komu jeszcze
16 grudnia 2015, 00:15
ten kto zajmuje sie filantropia juz jest osoba wierzaca 'szlachetna paczka' to bardzo szlachetna idea !!!!! i bynajmniej nie z tego powodu ze kogos nia tylko obdarowywujemy ale ze zauwazamy w drugim czlowieku czlowieka a przez to i Chrystusa :-)
MG
Michał Górski
14 grudnia 2015, 16:44
a propos zaangażowania świeckich, to Wspólnota Sant'Egidio zaprasza do zaangażowania się w organizację Wigilii z Ubogimi w Warszawie. Najbliższe spotkanie organizacyjne już za 3 godziny na Urysnowie :) www.santegidio.pl