Na naszych oczach pisze się historia Kościoła

Na naszych oczach pisze się historia Kościoła
Marcin Łukasz Makowski
Marcin Łukasz Makowski

Są takie chwile w historii Kościoła, w których na oczach wiernych rozpoczyna się nowa epoka. Wszystko wskazuje na to, że ustąpienie Benedykta XVI jest jedną z nich.

Decyzja, którą Papież ogłosił podczas porannego konsystorza w Watykanie, była do momentu potwierdzenia tak nierealna, że przez kilka pierwszych minut szok mieszał się z niedowierzaniem i nadzieją, że padliśmy ofiarą jakiegoś niezwykle kiepskiego żartu.

Niestety, to już pewne - 28 lutego 2013 roku następca Jana Pawła II przestanie sprawować urząd następcy św. Piotra. W oświadczeniu wystosowanym do wiernych, Benedykt XVI zakomunikował, że po wielokrotnym rozważaniu swojej decyzji w sumieniu i przed Bogiem zyskał pewność, co do końca swojej misji. "(…) z powodu podeszłego wieku moje siły nie są już wystarczające, aby w sposób należyty sprawować posługę Piotrową. Jestem w pełni świadom, że ta posługa, w jej duchowej istocie powinna być spełniana nie tylko przez czyny i słowa, ale w nie mniejszym stopniu także przez cierpienie i modlitwę". Zaraz po tym Papież dodał jednak, iż aby kierować łodzią Piotrową w dzisiejszym świecie, tak podatnym na przemiany i tak agresywnym wobec Kościoła, potrzeba osoby młodej i silnej nie tylko duchem, ale również ciałem.

Co może najbardziej szokować to konkluzja Papieża, który wprost zakomunikował, że owa "siła ciała i ducha" osłabła w nim na tyle, że nie może dobrze wykonywać powierzonej mu posługi. Wraz z tymi słowami, Benedykt XVI zapowiedział, że od godziny 20, 28 lutego Stolica św. Piotra będzie oficjalnie zwolniona i konieczne stanie się zwołanie konklawe. - Jeśli o mnie chodzi, również w przyszłości będę chciał służyć całym sercem, całym oddanym modlitwie życiem, świętemu Kościołowi Bożemu - zakończył swoje przemówienie Papież.

DEON.PL POLECA

Czuję się po słowach Benedykta XVI wewnętrznie rozbity. Jak rozumieć osłabnięcie ducha i konieczność zwolnienia urzędu dla kogoś silniejszego? Szczególnie, że w naturalny sposób na myśl przychodzi skojarzenie z Janem Pawłem II, który w podobnej sytuacji zadecydował, że od siły fizycznej ważniejsze jest świadectwo wiary w cierpieniu. Jedno nie ulega wątpliwości, Kościół przez najbliższe dni, a może nawet miesiące przeżyje prawdziwą burzę, która zadecyduje o jego przyszłości w obecnym stuleciu.

W historii Kościoła, jak dotąd tylko dwaj Papieże abdykowali za życia, dlatego decyzja Benedykta XVI z miejsca staje się kamieniem milowym w jego współczesnych dziejach. Ustąpienie tak mądrego, oczytanego i kochanego przez wszystkich biskupa Rzymu będzie niewątpliwie ciosem, po którym nieprzygotowany na taki bieg wypadków Watykan będzie się musiał szybko podnieść. Niemniej chwila ta może być jednym z największych testów naszej wiary, którego nie można zmarnować. Oczy świata zwrócone są na Kościół, który ma okazja dowieść swojej dojrzałości w czasie kryzysu.

Za wcześnie wyrokować, jakie będzie jego nowe oblicze i w jakim kierunku podąży za przyszłym Pontifexem, ale jedno wydaje się pewne - Benedykt XVI swoją decyzją wskazał pośrednio na konieczność wyboru kogoś "młodego". Czy w czasie ateistycznej ofensywy doczekamy się nowego Wojtyły? W chwilach takich jak te módlmy się i ufajmy, że bez względu na przebieg wypadków - "bramy piekielne Go nie przemogą".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na naszych oczach pisze się historia Kościoła
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.