Na wojnie umierają najbiedniejsi

fot. depositphotos.com

Od dłuższego już czasu z niepokojem przyglądamy się temu, co dzieje się na naszej wschodniej granicy. Eskalacja konfliktu pomiędzy Białorusią a Unią Europejską przybiera na sile. Wprawdzie zarówno Polska, jak i Kraje Bałtyckie, usiłują - mówiąc pokrętnie - managerować ten konflikt na poziomie informacji, to jednak w całej sprawie pojawia się nowy czynnik, który może sprawić, że wszystko wymknie się spod kontroli: mianowicie w nocy temperatura spada poniżej zera. I jeśli z tego powodu zacznie przybywać tam ofiar, to musimy sobie jasno powiedzieć: ludzi tych nie zabije mróz, ale politycy.

Jak wiemy, sprawa jest niezwykle skomplikowana, ale na jej rozwój w znacznym stopniu wpłynęły państwa Zachodu: najpierw została rozpętana wojna, której oficjalnym powodem było zapewnienie ochrony miejscowym ludziom, prześladowanym przez reżim, oraz wprowadzenie demokracji. Lecz jak wiemy, demokracja przerzucona z pokładu lotniskowca, jest dość nietrwała. Po paru latach walki o tę demokrację Ameryka ogłosiła, że już jest, że się udało i możemy wracać do domu. Więc Zachód zwycięsko powrócił do domu, na miejscu zostawiając rozbudzone nadzieje. Przez lata pozyskiwano miejscowych współpracowników, a potem zdradzono ich, pozostawiając na pastwę starego porządku, który w błyskawicznym tempie stał się porządkiem obowiązującym. Wiadomo, że taka sytuacja zawsze kreuje falę uchodźców, którzy obojętnie: prześladowani czy nie, marzą o lepszym życiu. Znamy to przecież z naszej polskiej historii.

Nowością w tej sytuacji jest jednak to, że do tej pory to zasadniczo to my, Polacy, uciekaliśmy na Zachód, a teraz inni chcą się przedostać do nas. I pewnie nie byłoby z tym jeszcze żadnej tragedii, gdyby na tym etapie nie wmieszała się wielka i paskudna polityka. Wprawdzie nigdy nie brakowało u nas takich, którzy straszyli nas uchodźcami, my sami też nigdy nie przestaliśmy się bać o nasz wątły dobrobyt, ale tym razem uchodźcy zostali wykorzystani jako żywe tarcze obrażonego dyktatora Białorusi. W odpowiedzi na sankcje nałożone na Białoruś, otwarto nowy szlak przerzutu emigrantów, zachęconych m.in. przez zniesienie wiz na Białoruś.

DEON.PL POLECA

Dziś na granicy wojnę podjazdową prowadzą służby nasze i białoruskie, w głębi kraju do oczu skaczą sobie politycy różnych opcji, którzy tradycyjnie im mniej mają odpowiedzialności, tym lepiej wiedzą, co należy robić. Zwykli ludzie albo są obojętni, albo tę obojętność udają, bo w rzeczywistości są w tym wszystkim zagubieni. Liderzy Kościołów nieśmiało zaczynają mówić, że tak nie wolno. Czasami organizowane są modlitwy w intencji emigrantów, czyli nie wiadomo o co - może żeby sobie poszli od nas? Generalnie zapanował chaos, który zaognia tę sytuację pozornie bez wyjścia.

I zaczyna się robić naprawdę dramatycznie: z jednej strony osoby jak siostra Małgorzata Chmielewska, która zęby zjadła na pomocy potrzebującym, przypomina fundamentalną prawdę: “Tylko prawdziwa, ludzka solidarność i poczucie braterstwa - wspólnoty losów mieszkańców Ziemi może nas uratować. Dla wierzących - wszyscy jesteśmy dziećmi Boga. Tego samego. Dla niewierzących - wszyscy jesteśmy ludźmi. Tego samego gatunku, odczuwającymi zimno, ból, głód, poniżenie tak samo”. Z drugiej strony trudno odmówić racji jednoznacznemu stanowisku premiera, który biorąc na siebie ciężar odpowiedzialności za kraj, deklaruje pełne poparcie dla funkcjonariuszy rzuconych na pierwszą linię. Ale też nie możemy zapomnieć, że przed tygodniem przewodniczący Konferencji Episkopatu apelował: “Prawo i obowiązek obrony granic państwowych daje się pogodzić z niesieniem pomocy ludziom, którzy znaleźli się w dramatycznej sytuacji”. I w całym tym dramacie wydaje się, że jest to głos rozsądku. I choć zawierzenie narodu św. Józefowi oraz inauguracja Synodu Biskupów zepchnęły już informację o tym apelu na dalszy plan, nie możemy pozwolić, aby ten głos rozsądku ucichł w naszych sercach.

Co dalej? Wiemy, że zastosowane do dziś metody są nieskuteczne - trzeba więc poszukać innych metod. Tym bardziej, że biedni ludzie, którzy chcą życia w lepszym świecie, zostali oszukani i zamiast obiecanego im raju, wepchnięto ich w piekło - stali się zakładnikami brutalnej polityki. Nikt się do nich nie przyznaje, bo są na ziemi niczyjej. Ale ta ziemia jest na wyciągnięcie ręki od katolickiej Polski. Jeśli będziemy kontynuowali tę linię obojętności, to niewiele brakuje, żeby ludzie ci z “zakładników” stali się “ofiarami”. Jeśli jednak zabije ich zimno, to niestety, ich krew spadnie na głowy wszystkich nas!

Dyrektor Wydawnictwa WAM i DEON.pl. W latach 2014-2020 przełożony Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego. Autor kilku przekładów i książek, m.in. "Po kostki w wodzie. Siedem katechez o wierze uczniów Jezusa" (dostępnej także jako audiobook).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na wojnie umierają najbiedniejsi
Komentarze (5)
MW
~Maciej Wylężek
23 listopada 2021, 08:48
Jeżeli ktoś z tych najeźdźców zamarznie, to z własnej głupoty. I tyle w temacie winy. Jeżeli ktoś chce państwa bez granic, to niech się przeniesie do pewnej enklawy na terenie Włoch, chociaż i tam się ostatnio zamykają ( konkretnie na niezaszczepionych)
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
17 października 2021, 07:22
Obserwuję od lat proces zamieniania się Kościoła ze wspólnoty religijnej we wspólnotę charytatywną. Łatwiej Kościołowi wpisać się w świat organizując pomoc dla chorych, cierpiących, wykluczonych, a coraz częściej krzyczących, jak im to źle na świecie. A przecież ubogich ZAWSZE mieć będziemy. Jak załatwimy wszystko, to gdzie to zawsze będzie? Problem leży w tym, że stworzono w Europie w czasach oświecenia mit praw człowieka. Jest to mit zupełnie świecki i wszyscy, którzy nie mają żadnych korzeni religijnych identyfikują się z tym mitem. Europa dla tych ludzi jest miejscem realizacji tego mitu i tylko ona, bo tzw. prawa człowieka nie występują ani w Ameryce Środkowej i Południowej, ani w Azji, ani w Afryce, ani na Bliskim Wschodzie. Kościół zamiast realizować swoją misję zamienia się w instytucję wspierającą laicyzację. Im bardziej będzie wspierał mit praw człowieka, tym szybciej będzie się laicyzował. Gdzie jest więc wiara w Kościele?
HY
Howdoyouare Yahoo
16 października 2021, 00:22
pisze ksiądz nieprawdę, nie ma eskalacji konfliktu między Polską i Białorusią, w sprawie uchodźców Łukaszanko postępuje jak przemytnik, o czym cały świat wie, więc wie jak go traktować, nie wie tego jedynie polski rząd i pozwalająca mu na to część polskiego społeczeństwa, o czym ksiądz nie pisze, która kibicuje łamaniu prawa, stosowaniu pushback zakazanego w prawie międzynarodowym, ale wszystko to nie eskalowaniem konfliktu międzynarodowego, gdyż obie strony postępują dość zgodnie, ramię w ramię, jest zatem bratnią działalnością przestępczą generującą problemy wewnętrzne w każdym z krajów, siła i tortury zastępują tu prawa człowieka, prawo krajowe i międzynarodowe, obowiązkiem polskiego rządu jest okazać pomoc każdemu kto puka do granic, jeśli robi to łamiąc prawo, przekraczając granicę w sposób niedozwolony, rząd ma obowiązek zatrzymać go i odesłać do miejsca zatrzymań, a nie wypychać na bagna czy wywozić gdzieś pod gołe niebo.
ŁM
~Łukasz M
13 października 2021, 21:06
Zmieni się sens artykuły jeśli zmienimy to mylne założenie że to ludzie uciekający tylko przed wojną, nie wszędzie na bliskim wschodzie jest wojne.
A.
~Amen .
12 października 2021, 14:14
Przede wszystkim trzeba mówić prawdę, całą prawdę. Niestety ani PiS, ani Kościół, ani katolicy, ani opozycja nie mówią całej prawdy (podobnie jak i w innych sprawach). Po pierwsze czy to są uchodźcy, czy "turyści". Czy są to "najbiedniejsi", którzy za wycieczkę nad polską granicę zapłacili po kilka tysięcy dolarów? Czy należy się im traktowanie jako uchodźców tylko dlatego przeszli przez chaszcze, przez polską granicę? Jeżeli azyl się im należy to dlaczego nie przylatują prosto na lotnisko Chopina, albo w ostateczności, nie korzystają z przejść granicznych? To jak: jeżeli proszący zapuka do drzwi może damy mu parę złotych, ale jeśli wybije okno i wejdzie do środka to go ugościmy.