Nie każde świadectwo jest dla każdego. Mówmy z głową

(fot. Keagan Henman on Unsplash)

Nie jestem przeciwna nawróconym głoszącym świadectwa. Apeluję jednak jako pedagog i wychowawca: myślmy, co i komu mówimy, czy to w tym miejscu i czasie przyniesie korzyść.

W imię odpowiedzialności. O czym mówimy dzieciom, młodzieży, jakie treści im przekazujemy podczas spotkań z nimi? Bardzo intensywnie dyskutowanym tematem swego czasu było wychowanie seksualne dzieci, jego zasadność i konieczność od lat przedszkolnych. Podniesione zostały wówczas - słusznie - argumenty o niepotrzebnej seksualizacji, a zatem o niekoniecznym mówieniu dzieciom o rzeczach odległych dla nich, o bezzasadnym rozbudzaniu zainteresowania konkretnymi sferami życia. Zwracano uwagę rodziców i pedagogów, by mówili i tłumaczyli, jeśli dzieci pytają. Nigdy pytania małego człowieka nie można zostawić bez odpowiedzi. Równocześnie podkreślano umiejętność odpowiadania na konkretne pytanie, bez niepotrzebnego rozwijania tematu, by nie zmącić małych umysłów.

Chciałabym te rozważania i dyskusje odnieść do nieco innego tematu. Rekolekcje, świadectwa, autorytety, nawrócenia. Czy uprawnione jest mówienie do dzieci i młodzieży świadectw, których lwią część stanowi opowieść o staczaniu się, upadku i kontaktach z używkami, przestępstwami i grzechem?

DEON.PL POLECA

Ilekroć słucham świadectw o nawróceniach z dna, z grzechu, o wyjściu z grup przestępczych i używek, zastanawiam się, czy ten przekaz aby na pewno trafia do właściwych ludzi. Jego założeniem jest zasada: nawet z największego bagna można się wygrzebać. Oczywiście, że tak! Ale dla osoby, która to bagno widziała do tej pory tylko na fotografiach, może to brzmieć trochę jak zaproszenie: nie bój się, nawet jak pójdziesz na całość, to zawsze możesz wrócić. Tylko czy nam w chrześcijaństwie o to chodzi? Czy raczej powinniśmy wzmacniać postawę: nie daj się złu?

Zakładając, że podczas takich rekolekcji - szkolnych czy parafialnych - młodzież, która na spotkanie dotarła, nie jest z marginesu społecznego, nie ma wyroków za rozboje, a ich stałym miejscem pobytu jest dom rodzinny, a nie poprawczak, powinniśmy powiedzieć im raczej: jesteście na dobrej drodze, nie zmarnujcie tego!

Powrót do normalności po upadku jest wciąż - z perspektywy człowieka, który nie jest zdeprawowany, a w swoim życiu nie doświadczył spektakularnego upadku - tylko powrotem do normalności. Bohaterem ta osoba może być dla tych, którzy wciąż z dna nie mogą się podnieść, którzy nie potrafią się pozbierać. Dla innych - przeciętnych - młodych może stać się wzorem niesławnego już: "róbta co chceta!".

Chciałabym, żeby każdy mówca głoszący świadectwa znalazł odpowiednią grupę, do której będzie kierował swoje słowa. Jest - niestety - mnóstwo młodych i dojrzałych ludzi, którzy w swoim życiu wciąż znajdują się w sytuacji, z której nie potrafią znaleźć wyjścia. Przytłacza ich życie z używkami, uzależnieniami, przestępstwami. Oni potrzebują słowa wsparcia: "Dasz radę. Mnie się udało". Ale to uda się tylko po odpowiedniej selekcji grup, trafieniu do konkretnych miejsc. Masowy przekaz musi skupiać się - według mnie - na przekazywaniu pozytywnej wizji chrześcijaństwa, mówieniu o możliwości bycia normalnym chrześcijaninem - może bez spektakularnych wzlotów, ale także bez druzgoczących upadków. Akurat w tej materii "bycie przeciętnym" nie jest wcale najgorszą opcją.

Nie jestem przeciwna nawróconym głoszącym świadectwa. Apeluję jednak jako pedagog i wychowawca - w imię odpowiedzialności za słowo - myślmy, co i komu mówimy, czy to w tym miejscu i czasie przyniesie korzyść (por. 1Kor 6, 1).

Joanna Długosz - z wykształcenia teolog i menadżer. Z pasji i powołania "pani od religii". Prowadzi autorskiego bloga pod tym samym tytułem

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie każde świadectwo jest dla każdego. Mówmy z głową
Komentarze (7)
15 czerwca 2018, 22:32
Żeby dzieciom nie opowiadać w szczegółach o upadku - ma rację. Nawet sprawiedliwym - wydaje mi się - nie warto w szczegółach opowiadać bo nie zrozumieją. Powstali z upadku powinni mówić do upadłych lub dźwigających się. Powrót do normalności jest z perspektywy obserwatora "ze sprawiedliwych" tylko powrtem do normalności? Nie ma tu moim zdaniem normalności. Człowiek, który mocą Boga wraca do życia kocha Boga z całego serca, całą duszą i całym umysłem (a grzechu nienawidzi). Przynajmniej wtedy, gdy sobie dobrze uświadomi co się z nim stało (przedtem i teraz). Normalności nie ma, bo się pamięta stare łajno a kocha i zachwyca Bożym przebaczeniem i Nim samym. Przynajmniej ja, "z nawróconych" pamiętam, nienawidzę grzechu i kocham Boga jak nigdy nikogo.
BC
Bety Croix
14 czerwca 2018, 18:41
Bardzo ciekawy i potrzebny artykuł + dyskusja. Pozdrawiam
Zbigniew Ściubak
14 czerwca 2018, 14:11
Droga Panno Joanno! 1. Głoszący świadectwo NIE JEST W STANIE OCENIĆ - jak Pani tego chce - jaki jego głoszenie wywoła efekt. Pani też nie jest w stanie tego ocenić.  Zastanawianie się w kółko, co będzie jak powiem, i tak dalej, to nakładanie kagańca na prawdziwe przeżycia w imię czasem wyimaginowanych zabezpieczeń. 2. Ludzie często sami potrafią rozeznać czego słuchać chcą, a czego nie. I wcale nie muszą słuchać tych świadectw, bo nie wszystkie wcale są z natchnienia Ducha Świętego, a mogą być po prostu projekcją własnych wybrażeń i osobistych przeżyć na sferę religii.
JJ
Justyba Justyna
18 czerwca 2018, 10:19
"Ludzie często sami potrafią rozeznać czego słuchać chcą, a czego nie." - co do ludzi dorosłych - zgoda. Ale akurat w przypoadku dzieci i młodzieży, o czym pisze autorka, sprawa ma się inaczej. I raczej myśląca osoba dorosła jest w stanie przewidzieć, jakie niebezpieczeństwa niesie za sobą zanurzanie dziecka w treści, na które może nie być gotowy. Także z tym Pana zdaniem również się nie zgdadzam: "Głoszący świadectwo NIE JEST W STANIE OCENIĆ - jak Pani tego chce - jaki jego głoszenie wywoła efekt." - tak jest, jak najbardziej, ale moim zdaniuem w przyapdku dorosłych, nie dzieci czy ,łodzieży.
S
Szczelka
14 czerwca 2018, 13:55
Świadectwa wygłaszane przed lub po Mszy Św. niedzielnej dla wszystkich, zwyczajnych parafian (a nie oazowiczów) naprawdę nie powinny zaczynać się od prezentacji: Mam 7 dzieci... Oczywiście, że posiadanie rodziny wielodzietnej może być w życiu szczęściem, ale dla zdecydowanej większości - przeciętnych kobiet i mężczyzn - ideałem jest 2 + 2 + labrador. To trzeba wiedzieć. Po takim wstępie większość ludzi albo przestaje słuchać, albo wyłapuje "haki" na wygłaszającego świadectwo. Również fatalne moim zdaniem jest nadmierne lukrowanie życia po nawróceniu, szczególnie wspólnego życia małżeńskiego. Nadal jakby nie było, pozostajemy ludźmi ze swoimi wadami i zaletami, nadal przecież upadamy, czyli: kłócimy się, miewamy ciche dni itp., itd. Różnica jest taka, że wiemy, kto nas podnosi i dziękujemy Mu za to. Mówienie podczas świadectwa, że jesteśmy od teraz super parą, powoduje utratę wiarygodności. Słuchają różni ludzie, z różnym małżeńskim stażem, generalnie "znający życie", i oni po prostu nie wytrzymują...
Zbigniew Ściubak
14 czerwca 2018, 14:14
"Oczywiście, że posiadanie rodziny wielodzietnej może być w życiu szczęściem, ale dla zdecydowanej większości - przeciętnych kobiet i mężczyzn - ideałem jest 2 + 2 + labrador" To są ordynarne kłamstwa! Szczęściem dla zdecydowanej większości - przeciętnych kobiet i mężczyzn - jest 2 + 2 + JAMNIK!" :) A nie labrador.
14 czerwca 2018, 13:12
Dodatkowo pomóżmy im rozpoznać czy mówiąc o sobie, w gronie osób do tego nieprzygotowanym, nie przekroczą pewnej granicy intymności i prywatności, na której przekroczenie sie są gotowi  i nie przyniosą szkody samym sobie. Głównie w sferze swojej własnej psychiki.