Nienawidzisz się spowiadać?

(fot. youtube.com)

Mam przyjaciela, katolika, który nienawidzi się spowiadać. Nie chcę zdradzać jego zaufania, mówiąc za wiele, ale on stara się unikać tego tak bardzo, że nie spowiadał się już jakieś dziesięć lat.

Przedstawił mi kilka powodów, dla których nie chodzi do spowiedzi, czyli mówiąc oficjalnie, dlaczego nie przystępuje do sakramentu pojednania. Mój przyjaciel obawia się, że nagromadziło mu się tak wiele grzechów, że nie jest w stanie ich wszystkich wyznać za jednym razem. Martwi się o to, co może powiedzieć mu ksiądz (ma za sobą kilka przykrych doświadczeń w tej kwestii). Mówi też, że jest zbyt zajęty.

DEON.PL POLECA


Ale mój przyjaciel nie jest jedyną ze znanych mi osób, które myślą w ten sposób. Kilka lat temu, kiedy prowadziłem rekolekcje, spotkałem kobietę, która nie spowiadała się od dwudziestu lat. Powodem tego było także nieprzyjemne doświadczenie z księdzem podczas udzielania sakramentu. Z tego, co pamiętam, spowiednik nakrzyczał na nią za to, że tak rzadko się spowiada.

Rozmawiając z nią, zapytałem: "Czy jeśli masz jakieś złe doświadczenia związane z wizytą u pewnego lekarza, to znaczy, że przestajesz chodzić do lekarza w ogóle?". Jednak mimo że udało nam się porozmawiać o jej doświadczeniu, miała wątpliwości, czy wracać do praktykowania spowiedzi. Nasz czas na przewodnictwo duchowe był bardzo krótki i już po 20 minutach przyszła kolej na następnego uczestnika rekolekcji. Nie mam pojęcia, czy ta kobieta kiedykolwiek wróciła do konfesjonału.

W takich sytuacjach czasem czuję się, jakbym miał związane ręce. Nie dlatego, że osądzam moich rozmówców jako złych katolików czy że nie mam odpowiedniego rozwiązania dla tego powszechnego problemu. Chodzi raczej o to, że ja sam spowiadam się często. Bardzo często. I lubię to.

Przyznaję, że jestem w uprzywilejowanej sytuacji, ponieważ mieszkam w domu pełnym księży, a mój przewodnik duchowy jest częścią wspólnoty, z którą żyję. Jeśli czuję, że ciąży mi jakiś grzech albo że popełniłem jakiekolwiek zło, zawsze mogę zapukać do czyichś drzwi i poprosić o spowiedź.

Z drugiej strony, jest mi zdecydowanie trudniej, ponieważ moimi spowiednikami są osoby, z którymi mieszkam i z którymi bardzo często pracuję. Po tym, jak wyznam komuś swoje grzechy, spotykam go podczas śniadania albo na spotkaniu redakcyjnym. Ale to nigdy mi jakoś nie przeszkadzało, bo zdałem sobie sprawę, że wszyscy, którzy dzielą ze mną dom i pracę, i tak wiedzą, że nie jestem doskonały.

Często zastanawiam się nad tym, co sprawia, że spowiedź przychodzi mi łatwiej niż osobom, o których wspominałem. Z pewnością nie jestem bardziej święty niż ktokolwiek inny - to bardzo mało prawdopodobne. Nie chodzi też o to, że mam mniej grzechów.

Może chodzi o częstotliwość? Ja spowiadam się raz w miesiącu, jeśli nie częściej. Jestem do tego przyzwyczajony. W konsekwencji, łatwo jest mi przełamać każdy możliwy strach związany ze spowiedzią. Mniej więcej tak jak w przypadku osoby, która boi się latać samolotem, a która wykonuje 50 lotów w ciągu roku i w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że w samolocie czuje się całkiem swobodnie. Taka osoba jest świadoma, że mogą pojawić się niespodziewane turbulencje, i mówi sobie: "Jestem do tego przyzwyczajony. Wcale nie jest tak źle, jak myślałem".

Czasem opowiadam bojaźliwym katolikom o tym, jak cudownie jest być szczerym z Bogiem w sakramentach. Stary argument przeciwko spowiedzi, że zawsze możesz powiedzieć Bogu swoje grzechy, to dobry argument. Oczywiście, że zawsze możesz. Ale często nie jesteś w stanie. Co więcej, wypowiadanie swoich grzechów wobec innej osoby pomaga. Także usłyszenie słów rozgrzeszenia głośno i na żywo daje o wiele więcej mocy niż domyślanie się ich w modlitwie. Przynajmniej dla mnie.

To, że swobodnie się czuję przy spowiedzi, może wynikać także z moich doświadczeń, których nabywam, będąc po drugiej stronie. Kiedy słucham spowiedzi i daję rozgrzeszenie, mogę zobaczyć, jak to ściąga z ludzi ogromny ciężar. Mogą odetchnąć. Mogą się rozluźnić. Mogą się uśmiechnąć. Mogę odczuć to, jak wdzięczni są za dar przebaczenia czegoś, co uznawali za nieprzebaczalne. To jest coś, co sprawia, że spowiedź jest mi tak droga.

Ale najbardziej lubię to uczucie po spowiedzi, kiedy mam wrażenie, że Bóg dał mi kolejną szansę. Oczywiście tak jest - Bóg dał mi kolejną szansę. I nieważne, czy słucham spowiedzi, czy się spowiadam, zawsze myślę o tym, co mój profesor teologii Peter Fink SJ powiedział podczas zajęć z moim rocznikiem: "W spowiedzi nie chodzi o to, jak zły jesteś, ale jak dobry jest Bóg".

Chciałbym zaprosić wszystkich tych, którzy są daleko, aby wrócili. A co do wracających, mam nadzieję, że w jakiejś formie usłyszycie to, co często mówię ludziom, którzy nie spowiadali się przez lata: "Witajcie z powrotem".

James Martin SJ - redaktor naczelny America Magazine. Autor książki "Jezuicki przewodnik po prawie wszystkim"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nienawidzisz się spowiadać?
Komentarze (17)
MP
Marek Pawłowski
30 grudnia 2017, 20:28
Napiszę, że nie mam jakiś traumatycznych wspomnień ze spowiedzi, mimo to zawsze czujęsię przed nią trochę nieswojo. Czemu? Otóż czuję opór przed powierzaniem swoich nagłębszych spraw zupełnie przypadkowemu człowiekowi. Tak wiem, Jezus w konfesjonale, Duch św prowadzi itd. Ok. Tylko, że muszę opowiadać znowu od nowa czemu tak a nie inaczej. Ksiądz-spowiednik nie zna mnie i ciagle zaczynam "od jaja" czyli od początku. To mnie frustruje. Niestety.
DS
Dariusz Siodłak
29 grudnia 2017, 18:37
Dziwne to uczucie, kiedy ubrany w sutannę promotor homoseksualizmu i innych zboczeń opowiada o sakramentach. Czuję absmak.
JM
Jerzy Matejko
29 grudnia 2017, 20:48
podobne słowa wypowiedziane publicznie to kalumnie rzucane na księdza katolickiego. To jest to grzech ciężki. Do opamietania zachęcam
DS
Dariusz Siodłak
29 grudnia 2017, 21:13
Pytanie kto się ma opamiętać ? Ja czy katolicki kapłan, James Martin ? [url]http://www.pch24.pl/informacje/szukajz?q1=james+martin[/url]
29 grudnia 2017, 11:22
Po spowiedzi przystępujemy do Komunii Świętej. Czy powinno się nawiązać kontakt wzrokowy z księdzem, który udziela Komunii czy wzroku raczej unikać? Co z tym fantem zrobić?
Andrzej Ak
30 grudnia 2017, 17:11
W Eucharystii najważniejsze jest Bóstwo Jezusa ukryte w Najświętszym Jego Ciele. Z tego Ciała promieniuje ogromny blask i niesamowita energia, której źródłem jest Bóg i  którą widać dopiero oczyma duszy. Raz otrzymałem tą Łaskę od Pana i to ujrzałem. Tak więc wzrok wierzącego powinien spoczywć na Przenajświętszym Ciele, które spożywamy z godnością. Dlatego zachęcam do przyjmowania Komunii na klęcząco i bezpośrednio do ust.  Tak sobie życzy Pan Jezus! Kapłan w każdym Sakramencie jest narzędziem Boga, bo Bóg pragnie bezpośredniego kontaktu z każdym z nas.
KJ
k jar
29 grudnia 2017, 10:57
Podzielę się doświadczeniem z ostatniej przedświątecznej spowiedzi w mojej rodzinnej parafii.Jak wielu pozostałam po porannych roratach w kościele,aby się wyspowiadać.Kolejki jak to w Polsce ogromne i księża spowiadali blisko 45 minut,gdy proboszcz po zakonczeniu mszy cichej z ołtarza kazał wyjść księżom z konfesjonału (chyba na poranne śniadanie czy spotkanie).Ogłosił 30 minut przerwy do czasu rozpoczęcia parafialnej spowiedzi przedświątecznej,na którą przychodzili księża z sąsiednich parafii.Ja z rzeszą innych ludzi pozostałam w kościele,ale sporo osób,głównie kobiet, wyszło. Może spieszyli się do rodzin czy pracy,niemniej wielu może już do tej spowiedzi przed świętami nie poszło.Nic by się nie stało,gdyby księża spowiadali jeszcze te 30 minut i przekazali konfesjonały potem przychodzącym księżom z innych parafii, zwłaszcza,że ilość ludzi chcących się wyspowiadać była duża. Śniadanie czy spotkanie w gronie duszpasterzy parafii można byłoby śmiało przesunąć myślę,że bez szkody.Tak pozostał pewnien niesmak, że księża nie mają wyczucia,co do sytuacji i zachowują się rutynowo.Za odwlekaniem spowiedzi stoi bardzo często właśnie taki uraz: nie zostałem potraktowany jako człowiek,a jako penitent.Jakby Kościół nie miał dla mnie czasu,a przecież uczy się wiernych, że to Bóg czeka na człowieka i zawsze jest na posterunku.
29 grudnia 2017, 11:14
Konfesjonał to nie bistro.
KJ
k jar
29 grudnia 2017, 12:42
Przecież ja nie twierdzę,że spowiedź ma być jak niedzielny obiad w restauracji:zamawiam i czekam na wydanie.Ale jak idę na imieniny do przyjaciół to raczej się spodziewam, że mi otworzą drzwi i zaproszą do stołu, a nie wyproszą po 10 minutach,bo się spieszą do kina.Mają się nie dziwić,że zwlekam z następną wizytą?Nie wszyscy są gruboskórni i spływa po nich jak po kaczce to współczesne olewanie człowieka.Chcemy mimo wszystko nie konsumować spowiedzi,a delektować się nią jako boską ucztą miłości i miłosierdzia!
30 grudnia 2017, 08:45
Trochę mnie dziwi to oburzenie, w życiu też nie jest wszystko tak jak się zaplanuje tzn. każdy by tak chciał. A gdzie cierpliwość, a gdzie pokora?
Andrzej Ak
30 grudnia 2017, 17:22
Z takimi zażaleniami to nie tutaj do nas, lecz trzeba to kierować bezpośrednio do Jezusa. On jest Panem Kapłanów, On decyduje komu czego potrzeba. Zapewniam, że żadna taka modlitwa nie jest pomijana. Czasami potrzeba trochę czasu aż się takich modlitw uzbiera i wówczas Pan robi porządek, który różnie wygląda. Są też inne metody, ale to dla tych strasznie zatwardziałych, których Pan nie chce widzieć.
FF
Franciszek2 Franciszek2
29 grudnia 2017, 10:28
Mam nadzieję że "przyjaciel" naszego brata Jamesa nie mieszka z nim we wspólnocie. Wiadomo  że od nienawiści tylko krok do miłości.  
MR
Maciej Roszkowski
29 grudnia 2017, 10:01
"Nienawidisz..."? Nienawiść jest jednym z grzechów głównych. Czy to nieporadność tłumaczenia?
29 grudnia 2017, 09:46
Mnie zaś ciekawi, czy wobec owego nieformalnego rzecznika siejących publiczne zgorszenie "małżeństw gejowskich" nie mają przypadkiem zastosowania słowa św.Pawła: "Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej" 
JM
Jerzy Matejko
29 grudnia 2017, 20:50
Gorszy mnie ta nienawiść i pogarda rozsiewana przez ten komentarz Od osądzania jest Pan Bóg a rzucanie kalmni jest grzechem cięzkim
Andrzej Ak
30 grudnia 2017, 17:29
Upominanie w Duchu Prawdy jest obowiązkiem każdego Chrześcijanina. Jeśli nie upomnisz błądzącego, to tak jakby mu pomóc wejść na bardzo trudny szlak górski bez odpowiedniego obuwia i oprzyrządowania. Wówczas posiadasz udział w szkodzie jaką poniósł ów człowiek. Stos nie głosi nienawiści lecz prawi o Prawdzie, której wielu jakoś niedostrzega.
P
Piotr ~
30 grudnia 2017, 20:31
Proszę mi wyjaśnić kogo stos tutaj upomina? Czy Prawdą nazywa Pan domniewywania stosa, jakoby o. James "spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie"? Kim wy ludzie jesteście, żeby drugiego publicznie osądzać? Mnie również gorszy taka wypowiedź. Jezus wyrażnie powiedział jak upominać, to wyżej tego nie przypomina.