Nikt księży z mediów nie wypchnie

Fot. Aryan Singh / Unsplash

Tezy o próbach wprowadzenia cenzury, kontrolowania wypowiedzi księży, śledzenia ich kont w mediach społecznościowych, należy włożyć między bajki. Rewizja norm skończy się na przypomnieniu paru ogólnych zasad, dopisania do nich mediów internetowych i tyle. Zostanie, jak jest i nikt księży z telewizji, radia i internetu nie wypchnie.

„Episkopat chce cenzurować księży”, „Biskupi zamykają usta niepokornym duchownym”, „Nigdy nie myślałem, że dożyję czasów cenzury prewencyjnej” - to jedynie trzy z tysięcy komentarzy jakie pojawiły się po zapowiedzi Rady Stałej KEP na temat rewizji uchwalonych przed 17 laty norm występowania duchownych w mediach. Oliwy do ognia dolała trochę wypowiedź rzecznika KEP, który podkreślając gigantyczny wręcz rozwój mediów społecznościowych stwierdził, że rewizja norm dotyczyła będzie w głównej mierze aktywności księży w tych właśnie mediach. „Co jakiś czas Księża Biskupi otrzymywali sygnały o wypowiedziach duchownych, które budziły pewne wątpliwości od strony ich zgodności z nauką Kościoła. Dotyczyło to nie tylko prasy, radia czy telewizji, ale także mediów społecznościowych, które dają dzisiaj praktycznie nieograniczone możliwości wyrażania swoich opinii. A nie zawsze te opinie własne pokrywają się z Magisterium Kościoła” - stwierdził w wypowiedzi dla KAI ks. Leszek Gęsiak.

Przyjęte w 2004 r. przez KEP oraz zaakceptowane przez Watykan normy składają się w sumie z 21 punktów i właściwie nie budzą zastrzeżeń. Trudno bowiem przyczepić się np. do zalecenia tego, by ksiądz odmawiał komentowania spraw, w których nie czuje się kompetentny. Trudno też mieć zastrzeżenia do tego, że jego przekaz powinien być zgodny z nauczaniem Kościoła. Pewne obawy mógł budzić zapis, że w wypowiedziach trzeba trzymać się oficjalnej linii Konferencji Episkopatu Polski w sprawach, w których zajęła ona stanowisko. Nigdzie jednak nie zapisano, że nie wolno z tą opinią polemizować. Nigdzie też nie ma zakazu wyrażania własnych opinii. Duchownym nie zabroniono okazjonalnego występowania w mediach i wygłaszania komentarzy. Podkreślono jedynie, że winni występować w stroju duchownym, a ci którzy chcą podjąć stałą współpracę z jakimś medium muszą mieć na to zgodę swojego biskupa. W ostatnim punkcie zapisano, że w odniesieniu do księży, którzy wyrażają opinie niezgodne z nauczaniem Kościoła lub notorycznie łamią normy, mogą być zastosowane sankcje – m.in. całkowity zakaz wypowiadania się w mediach. Wytyczne nie postulują także utworzenia jakiegoś specjalnego zespołu, który monitorowałby aktywność duchownych pod kątem zgodności ich wypowiedzi z oficjalnym nauczaniem. Można się jedynie domyślać, że ocena opinii i komentarzy należy do kompetencji przełożonego danego księdza, który dokonuje jej wtedy, gdy ktoś zgłosi się do niego ze skargą na taką lub inną wypowiedź – trudno bowiem oczekiwać od biskupa, by nieustannie śledził swoich podwładnych i pilnował tego, co mówią.

Rewidując zatem obecnie obowiązujące przepisy w tym zakresie, należałoby uzupełnić kanały przekazu o portale internetowe oraz media społecznościowe. Zabieg prosty, nie wymagający tworzenia specjalnych zespołów, itp. I pewnie ostatecznie na tym skończą się zapowiedzi zmiany norm. Niemożliwym – nie tylko z punktu widzenia wolności do wyrażania opinii – byłoby nakazanie księżom, by każdą swoją wypowiedź, wpis na FB, Twitterze czy Instagramie uzgadniali z przełożonym. A jeśli nawet udałoby się tego typu zabieg wprowadzić – o co naprawdę nikogo w KEP nie podejrzewam – to tego typu cenzurze należałby poddawać przed wygłoszeniem także wszystkie homilie. Czasem bowiem człowiek może stracić wiarę słuchając głupot, które padają z kościelnych ambon. Inna rzecz, że gdyby KEP wprowadziła jakąkolwiek formę cenzury i zamknęła w ten sposób usta księżom, którzy krytyki biskupom nie szczędzą – np. ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu, ks. prof. Andrzejowi Kobylińskiemu, ks. prof. Alfredowi Wierzbickiemu, itd. - to musiałaby zamknąć je także tym, którzy teoretycznie murem za KEP stoją. Katalog księży z profesorskimi tytułami, którzy wypowiadają się dość często np. w Radiu Maryja, a ich wypowiedzi rozmijają się nie raz i nie dwa z nauczaniem, byłby naprawdę długi. I co gorsza paru biskupów też by się w nim znalazło. Jakżeby wtedy uboga była nasza debata o Kościele, o jego różnorodności... Jakiż rwetes by się podniósł po wszystkich stronach barykady. Biskupi mają tak wiele problemów, że na wojnę z mediami nie pójdą. Bo ją po prostu przegrają.

DEON.PL POLECA


Tezy o próbach wprowadzenia cenzury, kontrolowania wypowiedzi księży, śledzenia ich kont w mediach społecznościowych należy zatem włożyć po prostu między bajki. Rewizja norm skończy się na przypomnieniu paru ogólnych zasad, dopisania do nich mediów internetowych i tyle. Zostanie, jak jest i nikt księży z telewizji, radia i internetu nie wypchnie. Sami na to nie pozwolą. A bunt to ostatnia rzecz, którego dziś Kościołowi w Polsce potrzeba.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nikt księży z mediów nie wypchnie
Komentarze (2)
MK
~Marcin Kloch
31 marca 2023, 10:40
No i było to pobożne życzenie......
10 maja 2021, 23:45
No, pan Krzyżak zawsze wie najlepiej. I biskupi powinni pana Krzyżaka słuchać, bardziej niż papieża, niż kodeksu prawa kanonicznego, niż konsekwencji złożonego przez kapłana ślubu posłuszeństwa, itp. Tylko jak piszą tacy "deonowi" jak ks. Lemański, o. Góżyński, ks. Wierzbicki, to jest ok., bez względu na to co piszą. Ale jak już pisze ks. Glas, o. Kowalczyk, ks. Bortkiewicz, czy "nie daj Boże" o. Rydzyk czy ks. Guz, to już powinna być cenzura, wyklęcie, zamknięcie ust, itp. Rozumiem, pana, panie Krzyżak. Już rozumiem tę wolność mediów i wypowiedzi.