O co się kłócimy?

Dariusz Piórkowski SJ

W Polsce nie od dziś mamy problem z dopuszczeniem do siebie możliwości istnienia różnych opinii. Ta wada najbardziej nas niszczy i podkopuje morale. Rodzi konflikty, pogłębia podziały.

Na przykład, jako obywatele spieramy się od lat o to, jaki kształt ma przybierać współczesny patriotyzm, jak powinna wyglądać Polska, jaką rolę winna spełnić w dzisiejszej Europie i świecie. Bo mogą istnieć różne formy patriotyzmu i zarządzania krajem. Także w Kościele często kłócimy się nie o pryncypia, lecz o formę, bo pod wpływem lęku nie odróżniamy jednego od drugiego.

Nie chodzi o to, by się nie spierać, ale o to, by spierać się po ludzku, z szacunkiem i gotowością do wysłuchania drugiej strony. Różnic nie da się całkowicie uniknąć, bo wtedy spłaszczylibyśmy i Polskę, i Kościół, które przecież tworzą żywi ludzie. Smutne jest jednak to, że w naszych sporach obrzucamy się nieraz bezpodstawnymi zarzutami, chociaż należymy do tego samego narodu i, większość z nas, do tego samego Kościoła. A przy tym, często jedna strona sporu zażarcie obstaje przy swoim i stara się drugiej stronie udowodnić brak patriotyzmu, zdradę, niewiarę, antykatolickość, miałkość intelektualną, liberalizm, konserwatyzm, fanatyzm, wystającą słomę z butów itd.

Niektórzy wierzący chcieliby z Kościoła stworzyć bezkształtną, jednolitą masę, coś na wzór systemu totalitarnego tyle że w pobożnym, teologicznym przebraniu. Marzą o usankcjonowaniu jednego słusznego typu myślenia, wrażliwości, pobożności i obecności w przestrzeni publicznej, ale nie na poziomie fundamentów, lecz formy. Chcieliby ją narzucić wszystkim wokół. Inni z Kościoła uczyniliby sobie instytucję przyklepującą wszelkim ludzkim dążeniom i upodobaniom, bez względu na skutki ich realizacji. I bynajmniej nie mam tutaj na myśli rozróżnienia na tzw. Kościół zamknięty i otwarty, którego bardzo nie lubię. Chodzi mi o pewne postawy serca i sposoby myślenia niezależne od klasyfikacji, które zawsze sobie tworzymy, by uprościć sprawę. Skalę naszych sporów najdobitniej widać w internetowych komentarzach, najczęściej anonimowych, gdzie poziom jadu i agresji, także na portalach skupiających ludzi religijnych, często przeraża.

Ogień z wodą

Od pewnego czasu zadziwia mnie, że Pan Jezus do grona apostołów powołał zarówno celnika Mateusza - znienawidzonego kolaboranta na usługach okupanta rzymskiego jak i Szymona Gorliwego - zelotę, ówczesnego "terrorystę", który w skrytości dążył do obalenia, a przynajmniej zaszkodzenia Rzymianom. Czy Jezus ich nie znał? Czy był aż tak naiwny, że próbował pogodzić ogień i wodę? Czyż w którymś momencie ci dwaj mężczyźni nie mogli sobie skoczyć do gardeł? Najwyraźniej, pomimo odmiennych wcześniejszych doświadczeń, możliwe było ich zgodne współżycie na zupełnie innym poziomie, pomimo istniejących między nimi różnic.

Nowy Testament dostarcza wiele innych przykładów, które pokazują, że Kościół pierwotny wcale nie był monolitem, grupą fanatycznych ideologów, lecz wspólnotą, która też w sobie się różniła. I musiała sobie z tymi różnicami twórczo poradzić.

Weźmy chociażby 14 rozdział Listu do Rzymian, gdzie św. Paweł opisuje specyficzny konflikt, który zrodził się w tamtejszej wspólnocie chrześcijan. Spór nie dotyczył samego rdzenia wiary. Poszło o formę oddawania czci Bogu.   

W Kościele rzymskim wyodrębniły się dwie ścierające się ze sobą grupy. Jednych Paweł nazywa "słabymi", a drugich "mocnymi". "Słabi", nawróceni na chrześcijaństwo prawdopodobnie z judaizmu lub innej religii, obstawali przy wegetarianizmie i nie pili wina. "Mocni", kierując się wolnością podarowaną im przez Chrystusa, jedli wszystko i nie stronili od trunku. Na dodatek, "słabi" obchodzili ważne dla nich święta, podczas gdy "mocni" uznawali je za stratę czasu. No i posypały się gromy. "Słabi" zaczęli zarzucać "mocnym" moralny liberalizm; zgorszyli się, że ich bracia w wierze pozwalają sobie na takie rozpasanie. W ich mniemaniu, "mocni" stali się powierzchownymi i "nieprawdziwymi" chrześcijanami. Z kolei "mocni", pełni poczucia wyższości, uważali "słabych" za ignorantów, którzy zatrzymali się w rozwoju i zasklepili w swoim ascetycznym rygoryzmie. "Słabi", patrząc z politowaniem na odstępstwo "mocnych" powiadali zapewne, że ci drudzy nie wierzą "prawdziwie", bo "nie robią tak jak my". I na odwrót. "Mocni", pysznie zadzierając nosa, dawali do zrozumienia "słabym", że tamci nie opuścili jeszcze jaskini.

Człowiek jest drogą Kościoła

Reakcja Pawła na bolączki zwaśnionych grup jest stonowana. A z dzisiejszego punktu widzenia, zaskakująca. W imię jedności Kościoła apostoł zajmuje stanowisko pośrednie, unikając polaryzacji i zacietrzewienia. Nie faworyzuje żadnej grupy, ani, co ciekawe, nie narzuca odgórnie jedynego słusznego rozwiązania. Zaleca z wyrozumiałością: "Niech się każdy trzyma swego przekonania" (Rz 14, 5). Można by mu przecież zarzucić relatywizm, rozmywanie doktryny. Skoro i jedno, i drugie jest słuszne, to gdzie leży prawda?

Podstawową regułą jest według apostoła rozeznanie wewnętrzne, a nie zewnętrzne prawo i obyczaje. Co więcej, chociaż sumienie nakazuje poszczególnym wierzącym odmienne rzeczy, apostoł uznaje, że w obu przypadkach płyną one z inspiracji Ducha i mieszczą się w ramach jednej wspólnoty. Myślę, że często niemożność uznania tego faktu, staje się zarzewiem wielu konfliktów pośród wierzących w Polsce. Nie dopuszczamy, że Duch może działać na różne sposoby w tym samym Kościele, chcielibyśmy Go sprowadzić do własnych, wygodnych i pełnych lęku kategorii, by uwolnić się od ciągłego rozeznania i wyboru.

Co więcej, w swoim rozwiązaniu Paweł przedkłada osobę nad ideę, nawet jeśli jest ona ze wszech miar szczytna i pobożna. Apostoł zakłada we wszystkich dobrą wolę i prawość intencji: "Kto jada wszystko - jada dla Pana. Bogu przecież składa dzięki. A kto nie jada wszystkiego - nie jada ze względu na Pana, i on również dzięki składa Bogu" (Rz 14, 6). Nieważne więc, co kto je lub pije, ważne, aby czynił to z myślą o Bogu. Obiektywnie rzecz biorąc, zarówno "słabi" jak i "mocni" czynią dobro, a jednak o tym nie wiedzą, bo nawzajem odsądzają się od czci i wiary. Dotykamy tu pozornej sprzeczności: jedni jedzą mięso, drudzy nie jedzą, ale wszyscy, o dziwo, służą temu samemu Bogu, bo "żyją dla Pana" (Por. Rz 14, 8). Apostoł relatywizuje formę, a uwypukla istotę sprawy. Gdyby tak dzisiaj, ze względu na wrażliwość, wprowadzić przepis, że jedni wierzący poszczą w piątek, a inni nie. Jaka byłaby nasza reakcja?

Ten fundament jedności - życia dla Pana, sprawia, że niektóre przeciwieństwa w obrębie wspólnoty się znoszą.  Czy to nie przeczy ludzkiej logice? Jak przeciwieństwa mogą ze sobą współistnieć? Czy nie należałoby ich jednak zniwelować, wyrównać walcem i nakazać jedną formę, by nie mieszać ludziom w głowach? Nie, bo odgórne wdrożenie takiego rozwiązania pogłębiło rozłam, a ludzi sprowadziło do poziomu robotów.

Św. Paweł chce powiedzieć, że Pan nie odrzuca "słabych", chociaż jeszcze nie osiągnęli pełnej dojrzałości. Są w drodze. Ale nawet wiara raczkująca jest już wiarą, która podoba się Bogu. Kto nie ma względu na proces wzrostu, grzeszy niecierpliwością. A cierpliwość to pierwszorzędna cecha miłości. Dlatego "mocni" nie powinni ostentacyjnie obnosić się ze swoją wolnością i raczej powstrzymać się od jedzenia mięsa w obecności "słabych", by ich nie gorszyć. Innymi słowy, chociaż "mocni" są już na "wyższym" etapie duchowego rozwoju, właśnie z tego powodu powinni okazać gotowość do rezygnacji z tego, co słuszne, ale nie najważniejsze. Granicą wolności "mocnych" jest więc brat i siostra w wierze. "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść"  (1 Kor 6, 12)- pisze gdzie indziej św. Paweł. Powstrzymanie się od tego, co słuszne, choć nie istotne, jest oznaką pokory. Problem zarówno "słabych" jak i "mocnych" polegał na tym, że zamazały się im pryncypia, wskutek czego na czoło wysunęły się sprawy drugorzędne. Obie strony nie potrafiły pójść na konieczny kompromis.

Najczęściej bowiem o niezdolność do kompromisu w sprawach drugorzędnych kruszy się kopie w ludzkich sporach, także w tych naszych, polskich i kościelnych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O co się kłócimy?
Komentarze (32)
A
ab
2 marca 2014, 03:24
Pan Jezus do grona apostołów powołał zarówno celnika Mateusza - znienawidzonego kolaboranta na usługach okupanta rzymskiego jak i Szymona Gorliwego - zelotę, ówczesnego "terrorystę", który w skrytości dążył do obalenia, a przynajmniej zaszkodzenia Rzymianom. Czy Jezus ich nie znał? Czy był aż tak naiwny, że próbował pogodzić ogień i wodę? Czyż w którymś momencie ci dwaj mężczyźni nie mogli sobie skoczyć do gardeł? Najwyraźniej, pomimo odmiennych wcześniejszych doświadczeń, możliwe było ich zgodne współżycie na zupełnie innym poziomie, pomimo istniejących między nimi różnic. Chrystus powołał ich jako tych którzy się wyrzekli "kolaborowania" i "terroryzmu" na rzecz prawdy, dobra i miłości!  I dziś o to się właśnie "kłócimy" - o jedność (komunię) w prawdzie, dobru i miłości, a przeciwko wspólnictwu ("komunii") w kłamstwie, złu i nienawiści! To ja mam pytanie. Czy Mateusz najpierw się nawrócił, a potem został wybrany przez Jezusa? Czy raczej na odwrót, najpierw Jezus spojrzał na niego i celnik poszedł za nim?  ...Na wezwanie Chrystusa Mateusz zostawił wszystko i poszedł za Nim. Nawrócony, zaprosił do swego domu Jezusa, Jego uczniów i swoich przyjaciół: celników i współpracowników. Tam się "pokłucili": w czasie uczty faryzeusze zarzucili Chrystusowi, że nie przestrzega Prawa. Ten jednak wstawił się za swoimi współbiesiadnikami. Odtąd Mateusz pozostał już w gronie Dwunastu Apostołów
2 marca 2014, 01:26
To wszystko prawda, ojcze Dariuszu Piórkowski. Tylko że Ojciec też się do tego wszystkiego przyczyniał. I ja też...
X
XY
28 lutego 2014, 08:45
Zawsze uważałam, że pan Bóg nie stworzył świata czarno--białago, zero-jedynkowego itp.
F
franek
27 lutego 2014, 23:29
Ciekawe, że nawoływanie autora - aby nie kłócić się o byle co - przynagla do kłótni i sporów  niektórych "zawodowych" dyskutantów:)
E
ewa
27 lutego 2014, 09:21
aAkto się kłóci? - czy to nie deon (szczegolnie chyba odpowiada zawsze szef) wprowadza te swoja kłótnie do KK - chociażby przez postawe dysydencką wobec KEP i biskupów, dzielenie biskupów wbrew papieżowi Franciszkowi, tworzenie medialnego pontyfikatu - tez wbrew papieżowi Franciszkowi ? A w nawiązaniu do dzisiejszej Ewangelii - czy deon nie sieje swoimi tekstami i komentarzami często zgorszenia, czy sól deonu nie jest czasem zwietrzała? Ewangelia tez daje odpowiedź co wtedy nalezy robić ... Kochany lub Kochana, pod tym tekstem naliczyłam już kilka Twoich zjadliwych komentarzy, które są jakimiś obsesjami i insynuacjami. Prawdopodobnie nie jesteś świadoma, co robisz, to cię jakoś usprawiedliwia, ale ta namolność jest nie do zniesienia.
Y
yess
27 lutego 2014, 08:36
aAkto się kłóci? - czy to nie deon (szczegolnie chyba odpowiada zawsze szef) wprowadza te swoja kłótnie do KK - chociażby przez postawe dysydencką wobec KEP i biskupów, dzielenie biskupów wbrew papieżowi Franciszkowi, tworzenie medialnego pontyfikatu - tez wbrew papieżowi Franciszkowi ?  A w nawiązaniu do dzisiejszej Ewangelii - czy deon nie sieje swoimi tekstami i komentarzami często zgorszenia, czy sól deonu nie jest czasem zwietrzała? Ewangelia tez daje odpowiedź co wtedy nalezy robić
Jadwiga Krywult
27 lutego 2014, 08:04
Wprowadzać? Tak już dzisiaj jest, choć bierze się pod uwagę wrażliwość i tradycję narodów, a nie jednostek. To samo dotyczy świąt nakazanych itp. 'Wrażliwość i tradycja narodów' zmienia się. Dzisiaj jeszcze jest post w piątek w Polsce, ale uważaj z gadaniem, że tylko ten jest Polakiem, kto pości piątek, bo jutro okaże się, że to Ty nie jesteś Polakiem poszcząc w piątek.
A
AP
26 lutego 2014, 20:51
@ Dariusz Piórkowski SJ "Apostoł relatywizuje formę, a uwypukla istotę sprawy. Gdyby tak dzisiaj, ze względu na wrażliwość, wprowadzić przepis, że jedni wierzący poszczą w piątek, a inni nie. Jaka byłaby nasza reakcja?" Wprowadzać? Tak już dzisiaj jest, choć bierze się pod uwagę wrażliwość i tradycję narodów, a nie jednostek. To samo dotyczy świąt nakazanych itp.
P
Poprawka
26 lutego 2014, 18:58
* naginanie faktów
C
Cogito
26 lutego 2014, 18:57
@alt Ideologią jest mówienie o zgodzie z prawdą dobrem i miłością tam gdzie tej prawdy, dobra i miłości nie ma, a gdzie zgodę się wymusza przez zapinania faktów.
Dariusz Piórkowski SJ
26 lutego 2014, 18:50
Pan Jezus do grona apostołów powołał zarówno celnika Mateusza - znienawidzonego kolaboranta na usługach okupanta rzymskiego jak i Szymona Gorliwego - zelotę, ówczesnego "terrorystę", który w skrytości dążył do obalenia, a przynajmniej zaszkodzenia Rzymianom. Czy Jezus ich nie znał? Czy był aż tak naiwny, że próbował pogodzić ogień i wodę? Czyż w którymś momencie ci dwaj mężczyźni nie mogli sobie skoczyć do gardeł? Najwyraźniej, pomimo odmiennych wcześniejszych doświadczeń, możliwe było ich zgodne współżycie na zupełnie innym poziomie, pomimo istniejących między nimi różnic. Chrystus powołał ich jako tych którzy się wyrzekli "kolaborowania" i "terroryzmu" na rzecz prawdy, dobra i miłości!  I dziś o to się właśnie "kłócimy" - o jedność (komunię) w prawdzie, dobru i miłości, a przeciwko wspólnictwu ("komunii") w kłamstwie, złu i nienawiści! .To ja mam pytanie. Czy Mateusz najpierw się nawrócił, a potem został wybrany przez Jezusa? Czy raczej na odwrót, najpierw Jezus spojrzał na niego i celnik poszedł za nim?  Po drugie, jakimś złudzeniem jest czynienie z apostołów od razu świętych i bezgrzesznych ludzi. Temu przeczy sama Ewangelia. Jak Jezus próbował ich formować, wystarczy uważnie poczytać Ewangelię św. Marka. A przynajmniej dzisiejszą Ewangelię o spuszczaniu siarki i ognia na nieprzyjazne miasteczko
GP
gdy prawo służy złu
26 lutego 2014, 18:01
Pan Jezus do grona apostołów powołał zarówno celnika Mateusza - znienawidzonego kolaboranta na usługach okupanta rzymskiego jak i Szymona Gorliwego - zelotę, ówczesnego "terrorystę", który w skrytości dążył do obalenia, a przynajmniej zaszkodzenia Rzymianom. Czy Jezus ich nie znał? Czy był aż tak naiwny, że próbował pogodzić ogień i wodę? Czyż w którymś momencie ci dwaj mężczyźni nie mogli sobie skoczyć do gardeł? Najwyraźniej, pomimo odmiennych wcześniejszych doświadczeń, możliwe było ich zgodne współżycie na zupełnie innym poziomie, pomimo istniejących między nimi różnic. Chrystus powołał ich jako tych którzy się wyrzekli "kolaborowania" i "terroryzmu" na rzecz prawdy, dobra i miłości!  I dziś o to się właśnie "kłócimy" - o jedność (komunię) w prawdzie, dobru i miłości, a przeciwko wspólnictwu ("komunii") w kłamstwie, złu i nienawiści! ...Gdy prawo służy złu Prawo nie tylko reguluje relacje, ale przede wszystkim wychowuje obywateli – uczy ich, co jest legalne i słuszne, a co takie nie jest. Oto na naszych oczach realizowany jest ostatni etap „strategii emancypacji”. Europarlament przyjął rezolucję „w sprawie unijnego planu przeciwdziałania homofobii i dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową” (tzw. Raport Lunacek). Teraz pozostaje już tylko wprowadzić i wyegzekwować prawo za pomocą legalnych instrumentów władzy. [url]http://www.pch24.pl/gdy-prawo-sluzy-zlu-,21340,i.html[/url] Przykładowo: czy Lunacek i ludzie przyjmujący tą rezolucję, to zdaniem o. Piórkowskiego - dzisiejsi apostołowie ?
A
alt
26 lutego 2014, 17:47
@ alt A w imię tej miłości kłócili się o to, "kto jest największy", kto "zasiądzie po prawej i lewej stronie", zakazywali nauczać tym, "co nie chodzą z nami" oraz chcieli spuszczać deszcze ognia i siarki na tych co ośmielają się nie przyjmować wszystkiego co mówią... ...I nawet znalazł się Judasz ! Bo przemiana serca i umysłu w prawdzie, dobru i miłości nie była mu po drodze. I do czasu pewnie też jakąś ideologię do tego dorabiał. Czym innym jest walczyć ze słabością ludzkiej natury znając kierunki tej Walki (prawda, dobro, miłość), a czym innym programowo ulegać (promować) ludzkiej, grzesznej naturze tworząc na własny użytek ideologię. Czu Chrystus jest ideologiem ? Czy postępowanie zgodne z prawdą, dobrem i miłością jest ideologią ?
AC
Anna Cepeniuk
26 lutego 2014, 17:19
Bardzo dobry tekst....Tyle, że do prawadzenia sporu nie wystarczy wyłącznie wiedza, ale chyba jeszcze bardziej umiejętność słuchania (czy czytania ze zrozumieniem).... Ba, wydaje mi się, że "wiedza" może byś nawet przeszkodą.... Dlatego przytoczę - " Fanatyzm jednego szczerze wierzącego, któremu wydaje się, że wie, powoduje więcej zło niż wspólny wysiłek dwustu łajdaków." A. de Mello Mam pytanie do Ojca Dariusza - czy zapowiedź komentowania wyłącznie przez osoby zalogowane jest możliwa? Wpisy nie w temacie przez niezalogowane osoby powtarzane namolnie pod ciekawymi tekstami utrudniają w znacznym stopniu prowadzenie jakiejkolwiek dyskusji.... czy sporu..... Pozdrawiam
C
Cogito
26 lutego 2014, 17:03
@ alt A w imię tej miłości kłócili się o to, "kto jest największy", kto "zasiądzie po prawej i lewej stronie", zakazywali nauczać tym, "co nie chodzą z nami" oraz chcieli spuszczać deszcze ognia i siarki na tych co ośmielają się nie przyjmować wszystkiego co mówią... Trochę więcej obiektywizmu, mniej ideologii o tym, że byli to czcigodni patryjarchwie, z brodami, ustatkowani filozofowie... Owszem szukali prawdy i sensu, ale jak się okazało Jezus dopiero musiał im "łopatą wkładać" i wyjaśniać czego tak naprawdę szukają i o co mają zabiegać.
A
alt
26 lutego 2014, 16:45
Pan Jezus do grona apostołów powołał zarówno celnika Mateusza - znienawidzonego kolaboranta na usługach okupanta rzymskiego jak i Szymona Gorliwego - zelotę, ówczesnego "terrorystę", który w skrytości dążył do obalenia, a przynajmniej zaszkodzenia Rzymianom. Czy Jezus ich nie znał? Czy był aż tak naiwny, że próbował pogodzić ogień i wodę? Czyż w którymś momencie ci dwaj mężczyźni nie mogli sobie skoczyć do gardeł? Najwyraźniej, pomimo odmiennych wcześniejszych doświadczeń, możliwe było ich zgodne współżycie na zupełnie innym poziomie, pomimo istniejących między nimi różnic. Chrystus powołał ich jako tych którzy się wyrzekli "kolaborowania" i "terroryzmu" na rzecz prawdy, dobra i miłości!  I dziś o to się właśnie "kłócimy" - o jedność (komunię) w prawdzie, dobru i miłości, a przeciwko wspólnictwu ("komunii") w kłamstwie, złu i nienawiści!
V
V
26 lutego 2014, 16:37
Bardzo dobry artykuł.  Pół biedy jeszcze jeśli można zidentyfikować nazwać przedmiot, czy ideę, o którą toczą się kłótnie. Najgorzej jest wtedy, gdy już nawet słuszność, czy racja w jakiejś sprawie schodzi na dalszy plan, a uprawia się kłótnię, wyłącznie dla samej kłótni, bo są i tacy, którym taka atmosfera odpowiada. Mało tego. To ich najzwyczajniej ładuje i sprawia przyjemność. Straszne.
Y
yess
26 lutego 2014, 16:34
Kto się nie zgadza z o. Piórkowskim to ma problem. Autor wczoraj groził sądem. Trzaba się zgadzac i już..nie kłóćmy się, jest fajnie
A
ale
26 lutego 2014, 16:22
No i nie wolno pisac co powiedział o hucpie jezuita z Watykanu i o szatanie dominikanin A. Potocki
A
ale
26 lutego 2014, 16:20
Wszystko fajnie dla samych swoich. Kto nie popiera oceny i rady autora - moderacja. To jest to fajnie i to nie kłóćmy się?
N
nitka
26 lutego 2014, 16:17
Nareszcie mogę przeczytać jakieś mądre słowa. Myślę,że kulturalna debata,to coś czego powinniśmy wszyscy się nauczyć i przyjąć,że nie każdy musi wszystko widzieć tak samo,co nie znaczy,że źle patrzy. Niedawno pewien komentator na jednym z forum przytoczył bardzo trafny wiersz - Niestraszna moc piekła,niestraszna noc wściekła, Niestraszno gdy piorun uderzy, Lecz straszny ten człowiek,co stanie i powie : Ja jeden wiem,co należy...
W
wierny
26 lutego 2014, 16:05
cos podobnego
O
on
26 lutego 2014, 15:49
Oczywiście są sprawy, w których chrześcijanie mogą się różnić: diety, praktyk pokutnych, gry na gitarze w kościele, przyjmowania komunii na stojąco lub klęcząco itp. Są jednak sprawy, gdzie mamy wybór pomiędzy chrześcijaństwem a zaprzaństwem. Dotyczy to prawd wiary, przykazań jak je formułuje katechizm KK, ... Tę granicę przekroczył niestety ostatnio nowy prowincjał dominikanów, o. Kozacki w wywiadzie dla GW, ale nie tylko. Warto zajrzeć do Ewangelii i zobaczyć, co Chrystus mówi. Przypomnijmy, że po stwierdzeniu, że Kefas ma zostać skałą, na której Chrystus zbuduje swój Kościół, Piotr próbuje odwieść Chrystusa od przyjęcia śmierci krzyżowej. Wtedy Chrystus nazywa go szatanem. W tym duchu o. Potocki OP wypowiada się na temat. Bardzo warto zapoznać się z jego kazaniem: http://www.fronda.pl/a/dominikanin-do-wspolbraci-zejdz-mi-z-oczu-szatanie-bo-nie-myslisz-o-tym-co-boze-ale-o-tym-co-ludzkie,34811.html
O
on
26 lutego 2014, 15:43
Przypomnijmy bardzo mocne słowa Jezusa: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.  I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie».  Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki». [Mt 16]
S
sterf
26 lutego 2014, 14:01
Super tekst, dzięki!
O
on
26 lutego 2014, 13:30
Pierwsze zdanie tekstu, zresztą wytłuszczone, brzmi: "W Polsce nie od dziś mamy problem z dopuszczeniem do siebie możliwości istnienia różnych opinii." Nie ma jak na sam początek przyłożyć i to wszystkim Polakom. Proponuję jednak, żeby o. Piórkowski mówił sam za siebie. Zwróćmy uwagę na fakt, że to zdanie trąci bezsensem, bo przecież każdy zdaje sobie sprawę z "istnienia różnych opinii". Nie ma sporu bez świadomości, że ktoś inny ma odmiennną opinię. A pewnie o spry o. Piórkowskiemu chodzi. Tak na marginesie, myślę, że to złe emocje spowodowały napisanie czegoś takiego.  I nad nimi trzeba byłoby popracować.
RJ
Robert J.
26 lutego 2014, 12:58
To mógłby być tekst programowy portalu Deon.pl, gdzie głos mają ludzie o poglądach - delikatnie mówiąc - nieidentycznych i o równie niepowtarzalnym sposobie wypowiadania się. Różnorodność, to ogromna wartość tego miejsca! Redakcja ma odwagę, by zamieszczać treści zarówno religijne, psychologiczne, społeczne, sportowe, a nawet biznesowe. Ma także odwagę, by mówić o seksie, co budzi czasem sprzeciw niektórych czytelników (zwłaszcza niedawno, dlatego akcentuję ten wątek). Mojego sprzeciwu ta tematyka nie budzi, bo w końcu gdzie my, chrześcijanie, mamy szukać takich artykułów? - na portalach erotycznych? Zresztą, żadna sfera nie jest z naszego życia wyłączona, a zatem - słusznie, że o wszystkim można tu poczytać. Świetnie, że radaktorzy publikują wypowiedzi nie tylko teologów, księży i profesjonalnych publicystów! W końcu mamy portal o tematyce religijnej, na którym wypowiedzieć się może niemal każdy. To chyba najgorętsze miejsce w tej "branży" w Polsce. Dajmy sobie spokój z rozkminianiem idiotycznych kwestii, kogo i dlaczego reprezentuje redakcja i poszczególni redaktorzy. Czy naprawdę nie lepiej skorzystać z tego, co się tu nam, pojedynczo i w ogóle podoba? A jeśli ktoś uważa to miejsce za wrogie Kościołowi, to uczciwiej będzie zgłosić stosownym instytucjom naruszenie tego, co uważa za naruszone i odejść - nie wystawiając się na grzeszną okazję i nie dając się zgorszyć gorszycielom. Ksiądz Dariusz w tym artykule po raz kolejny proponuje rzecz tak oczywistą, że aż głupio, że musi ją znów proponować: Dajmy się wypowiadać każdemu, każdy może mieć coś mądrego do przekazania, wartość Kościoła leży w jego różnorodności, w umiejętności dialogowania, kłótnie i wzajemny brak szacunku nas niszczą..... Wszystko, co przeczytałem w tym artykule, jest głęboko zakorzenione w duchu, który proponuje - a w zasadzie ZADAJE NAM - papież Franciszek. Po lekturze Jego adhortacji nie mam żadnych wątpliwości, że Deon.pl realizował tego ducha zanim jeszcze to było modne..... Powodzenia!
26 lutego 2014, 12:49
@O.Dariuszu - dziękuję za czytelne ujęcie tego zagadnienia. Oto właśnie chodzi! Ja sam jestem zdumiony, a także zdegustowany na te wszystkie kłótnie, szarpania, pyskówki, zamiast szanując różnorodność osiągać pewien minimalny chociaż poziom kultury wymiany opinii, zdań na różne kwestie. Niech ten ojca artykuł stanie się pewną bazą i wytyczną do tworzenia na Deonie szerokiego centrum wymiany poglądów, ścierania się opinii, wypracowywania, wyrabiania sobie zdań, po których jedni coś zmodyfikują, inni utwierdzą się dalej w swoim przekonaniu i szanując swoją odmienność, dalej będą szli z Jezusem coraz owocniej. Zamiast tracić energię na problemy poruszone w artykule, powinniśmy się zjednoczyć, bo mamy rosnącego wroga Chrystusa do pokonania - postępująca laicyzacja, ateizacja świata i ... islamizacja. Tylko wroga nie rozumianego znowóż jako tych, których mamy nienawidzić i zniszczyć, tylko tych, co do których wiemy wprawdzie, że wypierają chrześcijaństwo i będą wypierać coraz mocniej, ale w związku z tym znaleźć mądre (w mądrości Bożej) sposoby, jak to zatrzymać i zacząć odwracać ten trend światowy. Oczywiście, nie tylko naszymi siłami: nasze 100%, ale Bóg też 100%:). Lecz przynajmniej dajmy szansę działać Duchowi Św., bo gdy On widzi takie któtnie, nienawiść, szukanie swego itd. to prędzej ucieka, niż chce współpracować tam, gdzie nie ma miłości, pokoju.
J
Jozef
26 lutego 2014, 12:44
Deon jest tak niszowym portalem (w żadnych innych mediach o nim nie ma mowy - chyba że o konkretnych jezuitach piszących dla deonu w związku z jakimiś incydentami na ogół) że nie widzę problemu  co tu się pisze i dzieje i kto się "kłóci" z kim i o co - a już na pewno, na szczęście, co się dzieje na deonie nie ma wpływu na KK w Polsce
jazmig jazmig
26 lutego 2014, 12:13
Można ten tekst uznać za drogę do pojednania z lefebrystami. Kłótnie z nimi dotyczą rzeczy nieistotnych, bo nie ma tu różnicy zdań jak chodzi o dogmaty.
26 lutego 2014, 11:07
@o. Piórkowski > Ten fundament jedności - życia dla Pana, sprawia, że niektóre przeciwieństwa w obrębie wspólnoty się znoszą.  Czy to nie przeczy ludzkiej logice? Jak przeciwieństwa mogą ze sobą współistnieć? Czy nie należałoby ich jednak zniwelować, wyrównać walcem i nakazać jedną formę, by nie mieszać ludziom w głowach? Nie, bo odgórne wdrożenie takiego rozwiązania pogłębiło rozłam, a ludzi sprowadziło do poziomu robotów. Ojciec sam sobie odpowiada: NIEKTÓRE 'przeciwieństwa' się znoszą - te kosmetyczne i nieistotne. Natomiast niektóre są nie do pogodzenia, podczas gdy Ojciec manipulacyjnie próbuje dokonać ekstrapolacji z tych pierwszych na te drugie, co wynika z otagowania.
C
Czytelnik
26 lutego 2014, 10:59
Kłółcimy się o... siebie. Bo mieliśmy różne drogi, różne trudności, odmienne akcenty położyliśmy w naszym życiu... Gdy uwzględni się jeszcz wiek, rózne etapy na których się znadujemy (jeden walcz o pozycję, drugi już tylko odcina kupony), to sprawa staję sie naturalna. Kłócą się zaciekle i walczą do upadłego zwłaszcza ludzie, którzy niewiel mają, niewiele osiągnęli (por. kłótliwa biedna polska prawica versus obonusowana lewica i centrum), mają poczucie krzywdy... nie wysłuchano ich (por. "babcie" z Radia Maryja). Im nie idzie o rację, ale o godne życie, docenienie itp. Dla mnie smutne, a czasem przerażające jest to, że nie waży się racji, argumentów. Często tyle samo znaczy inteligentny, dający do myślenia argument i populistyczny (upraszczający i nieustaniie puszczający oko do niższych odruchów) szajs. Jeśli coś mi nie pasuje, także w KK, to właśnie to. No ale to może mój osobisty problem i ... dlatego się kłócę... Może...