O egzaminatorach i recenzentach Papieża Franciszka

Papież Franciszek (fot. Grzegorz Gałązka)

Od pewnego czasu zwyczajem niektórych publicystów, także katolickich stało się krytykowanie gestów i wystąpień Papieża połączone z podważaniem jego autorytetu jako następcy apostoła Piotra. Nie tylko nie słuchają jego przemówień w pełnym kontekście, ale również manipulują nimi zarzucając pomijanie wątków, które powinny znaleźć się w jego wypowiedziach i które koniecznie należałoby wcisnąć w jego usta. Nie kryją przy tym surowej krytyki i rozczarowania, ponieważ nie zachowuje się on zgodnie z ich oczekiwaniami.

Z prawdziwym zdumieniem przeczytałem ostatnio słowa, które sugerowały Papieżowi „właściwą narrację” podczas homilii wygłoszonej przy okazji piątkowego nabożeństwa pokutnego. Tematy dotyczące potrzeby nawrócenia, pojednania i przemiany stylu życia należałoby zostawić na później. Ci egzaminatorzy i recenzenci wiedzą lepiej, co Papież powinien powiedzieć, a co mógłby pominąć. To prawdziwa mieszanina bezczelności i zuchwałości świadcząca o zupełnej utracie samokontroli nad tym co się mówi i pisze. Przyznam, że wcześniej nie zauważałem podobnych prób manipulowania na taką skalę Następcą św. Piotra w kręgach tzw. „katolickich”. Narzucanie Mu sposobu postrzegania i rozwiązania problemu np. wojny na Ukrainie w oparciu o znajomość wąskiego wycinka rzeczywistości jest przejawem zamknięcia w we własnych stereotypach i uprzedzeniach. Może zamiast słuchać jedynie słusznych subiektywnych przekonań, co Papież robi, a czego nie robi w sprawie wojny i jej niewinnych ofiar warto byłoby spytać np. abp. Światosława Szewczuka czy abp. Mieczysława Mokrzyckiego, co sądzą na temat stopnia zaangażowania Franciszka w położenie kresu wojnie i ocalenie jak największej liczby ludzi. Może również patriarcha Bartłomiej lub abp Justin Welby daliby jakieś światło w tym temacie.

Trudno mi pojąć dlaczego w momencie, kiedy cały świat uczestniczy w historycznym momencie poświęcenia Rosji i Ukrainy Matce Bożej oraz w nabożeństwie pokutnym, którego istotą jest prośba do Boga o przebaczenie grzechów, Papież musiałby rzucać na zamówienie słowami oskarżenia i potępienia. Trzeba się na coś zdecydować, albo idziemy do spowiedzi, albo atakujemy wrogów. Nabożeństwo pokutne nie jest miejscem strzelania do przeciwników, ale miejscem nawrócenia. Modlitwy nie prowadzi się przeciw komuś, nie jest ona polem bitwy, no chyba, że własnymi słabościami. Narzucanie Papieżowi subiektywnej narracji jest wyrazem braku taktu i wyczucia, mówiąc najdelikatniej. Jestem mocno zdziwiony, że w momencie gdy cały świat jednoczy się w modlitwie ofiarowania Rosji i Ukrainy Niepokalanemu Sercu Maryi, to wtedy niektórzy publicyści katoliccy kontynuują swój wywód na temat tego, czy Papież nazwał z imienia i nazwiska głównego wroga ludzkości i sprawcę nieszczęść Ukrainy. Przykrywa się historyczne wydarzenie, którymi żyje cały chrześcijański świat powielanymi od tygodni insynuacjami i pomówieniami podważając w jakimś sensie wiarę milionów ludzi w moc modlitwy, która zmienia bieg historii i przekonanie, że losy świata są w ręku Boga i do Niego należy ostatnie słowo. Osobiście uważam, że jest to postawa wynikająca z ogólnego nastawienia tych osób wobec Papieża i jego nauczania, czyli wszystko jest podporządkowane wcześniejszemu założeniu, że nie można niczego dobrego się po nim spodziewać i chce on nas wszystkich sprowadzić na manowce.

Papież nie przyłącza się do chóru polityków, zresztą mało skutecznych w działaniu, żeby pozbawić agresora chęci prowadzenia ekspansji niszczenia i podboju. Franciszek proponuje inną broń: modlitwę, post i poświęcenie Matce Bożej. W spojrzeniu na zaangażowanie w położenie kresu konfliktowi istnieją różne perspektywy. Warto zauważyć, że tradycją nauczania papieskiego podczas już rozpoczętych wojen nie jest wskazywanie palcem na agresora. To nie jest żadną nowością w nauczaniu Franciszka, podobnie było za jego poprzedników. Papieże nie wymieniają z imienia i nazwiska najeźdźcy, nie dlatego, że chcą go ukryć, lub zrównać z ofiarą, zwłaszcza jeśli cały świat wie po czyjej stronie leży wina. Nie chodzi o jakąś zakamuflowaną dyplomację, chodzi o zachowanie otwartych drzwi do dialogu i negocjacji. I znowu nie po to, żeby ukrywać zbrodniarzy, ale żeby ocalić jak największą liczbę istnień ludzkich. Wszyscy na całym świecie codziennie słyszą przy różnych okazjach, że Papież staje po stronie ofiar, robi wszystko co możliwe, aby więcej ich nie było. Nie za bardzo potrafię pojąć dlaczego tak trudno to zrozumieć. To jest najważniejszy motyw, który przyświeca mu w kierowaniu apeli. Nie oznacza to w żaden sposób umieszczania na tej samej płaszczyźnie agresora i ofiary, bez rozróżniania kto jest kim. Jest to wyraz odpowiedzialnego myślenia o przyszłości ludzi i świata.

DEON.PL POLECA

Nie chcę tutaj przywoływać słów i gestów Franciszka, które uczynił, aby przerwać okrutną wojnę. Niektóre z nich zostały zinterpretowane całkowicie niezgodnie z jego intencją, można powiedzieć w sposób zgoła przewrotny. Wspomnę jedynie o dwóch: wizyta w ambasadzie Federacji Rosyjskiej była pokornym gestem wejścia na teren agresora, aby błagać o opamiętanie i zaprzestanie zabijania niewinnych, w rozmowie z patriarchą Cyrylem, Franciszek próbując wejść „w skórę” swojego rozmówcy, chciał zwrócić jego uwagę, że na wojnie giną także ci, których wysłano, aby atakowali i zabijali. Ogólnie zauważę, że naprawdę trzeba mieć bardzo wybiórcze nastawienie, aby nie widzieć tego wszystkiego, co Papież i Stolica Apostolska robią na polu zaangażowania modlitewnego, dyplomatycznego oraz charytatywnego, aby położyć kres wojnie i złagodzić jej skutki.Na zakończenie dodam, że jestem bardzo zdziwiony brakiem reakcji ludzi Kościoła, wśród których dużo jest ludzi rozsądnych i wyważonych, na pełne krzywdzących i nieprawdziwych opinii na temat zaangażowania Papieża Franciszka w przerwanie i zakończenie wojny w Ukrainie. Nie można takich rzeczy zostawiać bez odpowiedzi i reakcji, bo to powoduje, że „kreatorzy rzeczywistości” wprowadzają w błąd miliony osób.

Krzysztof Ołdakowski SJ - jezuita, dziennikarz sekcji polskiej Radia Watykańskiego

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O egzaminatorach i recenzentach Papieża Franciszka
Komentarze (10)
SM
~Stefan Mainowski
8 kwietnia 2022, 21:58
On nie jest złym papieżem ...on jest ofiarą , ofiarą tego nurtu myślowego który łamiąc II przykazanie Dekalogu [ wersja oryginalna ] uczynił sobie postać Mesjasza ulepionego z marcepanu i polanego czekoladą , taki "pluszowy mesjasz " nigdy nikogo nie ukarze a przecież to ten sam Bóg który ukarał świat potopem , w tym momencie przez usta nie przejdzie u określenie "kara boska " więc co to mówi rozmija się z tym co widzi szemrzący coraz mocniej lud boży , ot i sedno problemu .
JJ
~Jerzyk Jerzyk
5 kwietnia 2022, 21:10
Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego
EK
~Elżbieta Kościelniak
29 marca 2022, 22:38
Super. Dlaczego? Bo " użeram się" z panem T.P.T. na fb w tej kwestii. I uważam, że od dawna robi tzw złą robotę. Niestety w imieniu, jak twierdzi, prawdy i uczciwości. Swojej. A normalna uczciwość dziennikarska woła głośno: Jesteś popularny i twoje słowa są wodą na młyn dla co poniektórych. I ta uczciwość każe się zastanowić nad skutkami publicznych ataków na papieża Franciszka. Bo to są ataki. Niesprawiedliwe. Pomówienia i manipulacje. I jeszcze pytanie. Kto się z tego cieszy? Ojciec kłamstwa i jego drużyna.
AK
~Anna K.
29 marca 2022, 18:37
Jestem rozczarowana postawą zwierzchników kościoła katolickiego od samej góry począwszy na samym dole skończywszy. Nawet nie tyle o samą postawę tu chodzi, co brak podejmowania konkretnych działań. Jeżeli większość pomocy kościoła opiera się głównie na zakupie środków materialnych za pieniądze z tzw. puszki i odklepaniu zdrowaśki, a nic więcej od zwierzchników K.K. nie można wymagać, to nie mam pytań. Założenie, że zwierzchnicy kościoła katolickiego nie mogą być w żaden sposób krytykowani, recenzowani, czy rozliczani z ich działań jest reliktem poprzedniej epoki. Ja jako wierzący i praktykujący katolik mam prawo oczekiwać więcej od zwierzchników mojego kościoła, niż od innych ludzi niewierzących. Natomiast ku zgrozie mojej i wielu innych ludzi wierzących w najcięższym okresie próby, gdy wszystkim nam przyszło zdawać najważniejszy egzamin z człowieczeństwa muszę z przykrością stwierdzić, że wielu ludzi niewierzących lepiej realizuje uczynki miłosierne co do ciał i duszy niż wierzący.
WN
~Witold Nowiński
28 marca 2022, 23:37
Czyta się to jak komentarz z Trybuny Ludu o ataku na kochanego przywódcę. I nie chodzi mi o porównanie Papieża z kimś ze słusznie minionej epoki, ale o styl, który przyjął o.Ołdakowski, m.in. o to, że zamiast użyć imienia i nazwiska osoby, którą krytykuje, czyli Tomasza Terlikowskiego, odnosi się do niektórych publicystów. "Niektórzy publicyści" nie mogą nawet odpowiedzieć, bo przecież nie zostali wymienieni. Żeby była jasne, nie oczekuję od dziennikarza radia watykańskiego, żeby rozważał pomyłki Papieża, ale Papież nie jest Bogiem więc mamy prawo czuć się zawiedzeni tym co powiedział, a czego nie powiedział. Mówienie, "jestem zawiedziony", jest początkiem dialogu. Dlatego boli mnie, że dla autora sama myśl, że ktoś jest zawiedziony postawą Papieża wydaje się bluźniercza. Z tego co pamiętam ze Starego Testamentu to Jakub nawet z Bogiem się wadził i targował więc chyba z Papieżem tym bardziej można.
FB
~Felix Bednarski
28 marca 2022, 23:35
Potrzebny głos. Warto jeszcze zwrócić uwagę na kwestię zbrojeń - wydaje się, że to także było i jest punktem zapalnym. Krytykowanie tych, którzy się przygotowują do obrony przed potencjalnym agresorem, jest niezrozumiała, bo przecież to jest właśnie bardzo potrzebne "szczerzenie kłów": przecież każdy powinien bronić słabszych, każdy ma prawo do obrony swojej rodziny (bo siebie oczywiście może wspaniałomyślnie i po chrześcijańsku poświęcić nadstawiając drugi policzek), a państwa mają obowiązek bronić swoich obywateli. Reakcja Papieża podważa ważny element miłości chrześcijańskiej (przynajmniej tradycyjnie rozumianej): stawanie w obronie słabszych i bezbronnych. Żeby być skutecznym w obronie, trzeba się przygotować. W każdym razie dziękuję - jedna uwaga do tekstu - przydałaby się mała korekta redakcyjna, bo interpunkcja trochę kuleje.
ŁG
~Łukasz Gec
30 marca 2022, 17:30
Siebie tez mamy prawo bronić, nie tylko innych.
KW
~ka we
28 marca 2022, 18:27
Atakować podejścia papieża nie będę, ale bronić i na siłę tłumaczyć z przyjętej strategii nie zamierzam.
JK
~Jerzy Komorowski
28 marca 2022, 14:31
Szczególnie portal DEON.pl lubi cytować publicystów "katolickich", co są świętsi od papieża, choć myślałem, że od Jezuitów można wymagać więcej niż od red. Terlikowskiego, od którego nie mozna już niczego wymagać.
MR
~Ma Rek
28 marca 2022, 13:21
Wiadomo, o kim mowa. Ale niechęć do Papieża idzie chyba z góry? Natomiast homilia papieska nie za bardzo pasowała jako wprowadzenie do Aktu poświęcenia. Co nie znaczy, że wolno Papieżowi dyktować, co ma mówić.