O Kościele i kapłanach w Wielki Czwartek
W Wielki Czwartek dostaję wiele wyrazów sympatii i podziękowań, za to co robię jako ksiądz. Super, ale dziś proszę: Drodzy świeccy, pomagajcie swoim kapłanom odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Świat się zmienia, my się zmieniamy, papieże się zmieniają i (myślą niektórzy) mamy bałagan, nierealne oczekiwania, kwestionowanie świętej tradycji, protestantyzację itp..
Dziś na rannych mszach krzyżma w katedrach odnawiamy nasze kapłańskie przyrzeczenia, potem kończymy przygotowania do liturgii Triduum paschalnego. Ciemnica już gotowa, kwiaty do bożego grobu przywiezione, trzeba jeszcze przećwiczyć czytanie pasji i całość na sobotę i rezurekcję.. kto jeszcze pomoże, kto zaśpiewa psalmy? Większość wymawia się od jakiekolwiek zaangażowania.. przecież sam nie będę czytał wszystkiego.. to niektóre troski polskiego księdza… [On tu wszystko ogarnia, organizuje i ciągle słyszy, jacy to księża się okropni, pazerni, klerykalni, niedostępni itd.. ]
Wiele razy mnie pytano, dlaczego księża w Polsce są inni, niż w sąsiednich krajach. Wyżej jedna z odpowiedzi. Gdy byłem proboszczem w Czechach po spotkaniu rady parafialnej wzmocnionej liderami grup i wspólnot wiedziałem, że to oni przygotują wszystkie dekoracje, czytania i śpiewy. Tylko uzgodniliśmy, że w liturgii wielkanocnej w tym roku czytamy wszystkie 9, ale w krótszych wersjach, bo starsze osoby muszą zdążyć na ostatnie autobusy. Ja mogłem bez pośpiechu spowiadać i przygotować to, co do mnie należy.
Idąc dalej można powiedzieć, że mamy poczucie zagubienia wobec nowoczesności, utraty wpływów i swoiście rozumianej konserwatywnej tożsamości. A i świat hołduje zupełnie innym zasadom, raczej chce być "greed and speed" (chciwy i szybki). I wielu z nas jest zagubionych, niektórzy zalęknieni, inni żyją nostalgią dobrych starych czasów.
Wiemy też, że jesteśmy słabi i grzeszni, wiemy, że jako Kościół katolicki popełniamy również ciężkie błędy i dopuszczamy się poważnych zaniedbań. Cieszy jednak to, że w coraz większym stopniu jesteśmy również na tyle dojrzali, aby się do tego przyznać, publicznie o tym powiedzieć, przeprosić i szukać właściwych rozwiązań.
Widzimy, jak świadomość kryzysu zmienia myślenie o Kościele, jak formuły klerykalne (w których wychowywano całe pokolenia, także mnie!) ustępują przed eklezjologią wspólnoty, według której każdy jest ważny, a najważniejszy - najsłabszy, nie zaś ten z najwyższym tytułem.
Kto pamięta, gdy na początku swojego pontyfikatu papież podzielił się swoją wielką tęsknotą: "Och, jakże bardzo chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich!". Wypowiedział te słowa, tłumacząc, dlaczego to św. Franciszek z Asyżu - a nie np. św. Franciszek Ksawery - zainspirował go do wyboru imienia. Takiej tęsknoty raczej w Polsce nie mamy.
Na początku marca spędziłem kilka dni w Watykanie na konferencji o celach zrównoważonego rozwoju i religijnej odpowiedzialności za świat jako Wspólny Dom. W czasie jednej z przerw rozmawiałem z kard. Maurice Piatem z Mauritiusa i zapytałem go m. in. co nowego w taką debatę wnosi jego perspektywa, lidera Kościoła ubogiego, mieszkańca niedużej wyspy na wielkim oceanie, gdzie kontrasty społeczne są wyjątkowo duże? Potem mówiliśmy o trudnych sprawach Kościoła i pomyślałem dziś, że warto o tym opowiedzieć.
Mówiliśmy o Kościele, który razem z Jezusem szuka zagubionych i idzie na peryferie, nie boi się zanurzyć w nędzy i biedach świata, aby i tam głosić Dobrą Nowinę; który na nowo szuka równowagi pomiędzy modlitwą i pracą, liturgią i diakonią, służbą Bożą a służbą ludziom i światu; który jest mocno przekonany, że ma coś bardzo ważnego dla świata: Wiarę, Nadzieję, Miłość i całe orędzie Ewangelii.
To Kościół zainteresowany światem i jego problemami, który chce razem z innymi powiedzieć STOP niszczeniu, eksploatacji planety; który nie zgadza się by ludzie byli odpadami w globalnych procesach, aby odpadami były dzieci z wadami czy chorobami oraz zwierzęta z masowych hodowli jako nie spełniające jakościowych kryteriów; który wsłuchuje się w głos nauki w kwestii klimatycznej i nie chce być obojętny wobec licznych raportów pokazujących zależności pomiędzy zmianami klimatu a nędzą w świecie, chorobami, produkcją żywności, energetyką i stylem życia.
To Kościół, który nie boi się współpracy z fachowcami i z szacunkiem odnosi się do poglądów innych, który widzi ważnych partnerów w ONZ, organizacjach rozwojowych i pozarządowych, uznaje dialog za ważną metodę działania oraz poszerza przestrzenie dialogu i działania na nowe obszary. Który rozumie, że na jednej planecie żyjemy razem z wyznawcami innych religii, innych etyk i stylów życia, z bogatszymi od nas i z biedniejszymi od nas; że jest nas coraz więcej a na ziemi jest coraz ciaśniej i choć wiele problemów potrafimy razem załatwić, to jednak jest jeszcze wiele wyzwań, które warto rozwiązywać wspólnie i pokojowo. Który wybiera realizację projektu, jaki 800 lat temu zapoczątkował św. Franciszek z Asyżu, gdzie Bóg jest Ojcem wszystkich i całego stworzenia a my braćmi i siostrami.
Stanisław Jaromi OFMConv - ur. 1963, franciszkanin konwentualny, doktor filozofii, absolwent teologii i ochrony środowiska. Zaangażowany w chrześcijańską edukację ekologiczną. Wieloletni delegat zakonu ds. sprawiedliwości, pokoju i ochrony stworzenia, przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA) i szef portalu chrześcijańskich ekologów www.swietostworzenia.pl
Skomentuj artykuł