Papież, który nie zdążył być wielki
Na wieść o śmierci nowo wybranego papieża Jana Pawła I, jesienią 1978 roku, kardynał Karol Wojtyła pytał: ,,dlaczego? (...) Przecież papież, który tylko 33 pasterzował na swojej rzymskiej stolicy, był jakby dziecko, które dopiero 33 dni temu się narodziło. (...) Więc pytamy: dlaczego? (...) I zostajemy z tym pytaniem. (…) Nie wiemy, co Chrystus chce przez to powiedzieć: Kościołowi i światu".
Przypadająca kilka dni temu (17 października) setna rocznica urodzin papieża Jana Pawła I minęła w Polsce prawie niezauważona. Prawie, bo jednak znalazły się media i środowiska (m.in. KAI oraz tygodnik "Niedziela"), które okoliczność tę nie tylko odnotowały, ale i w odpowiedni sposób uczciły. O okrągłej rocznicy pamiętano również w Watykanie - tego dnia w biurze Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych złożone zostało tzw. positio, czyli szczegółowa dokumentacja życia i działalności papieża, który "nie zdążył być wielki". Przygotowanie "positio" to ważny krok w trwającym właśnie procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła I. I znak pamięci Kościoła powszechnego.
Poza tym jednak Jan Paweł I jest papieżem kompletnie zapomnianym. Doświadczyłem tego, nawiedzając kilka lat temu jego grób w podziemiach Bazyliki św. Piotra: wyglądał tak, jakby nikt się przy nim nie zatrzymywał... Żadnych śladów obecności. To właśnie tam, przy grobie papieża, ,,któremu się nie udało", przyszło mi do głowy skojarzenie jego ,,dzieła" z listami Matki Teresy z Kalkuty: świadectwo kenozy, ,,nocy ciemnej". Może więc Jan Paweł I - pisałem wtedy, tuż po powrocie z Rzymu - powinien stać się patronem tych, których doświadczeniem jest ,,zaćmienie Boga", nieumiejętność dostrzeżenia sensu w historii, absurdalność życia, poczucie przegranej? Czyż nie powinien on stać się takim patronem przez to, co stało się jego udziałem (i poniekąd udziałem całego świata) pomiędzy 26 sierpnia (wybór) a 28 września (nagła śmierć) 1978 roku.
Z drugiej strony, czy można nazywać ten pontyfikat ,,nieudanym"? Jednym z jego owoców (na przykład jeśli chodzi o styl bycia papieżem, prostotę, legendarny już uśmiech) był przecież wielki pontyfikat Jana Pawła II. Trudno w tym kontekście nie wspomnieć Jezusowej przypowieści o maleńkim ziarnku gorczycy, które ,,wyrasta i staje się większe od jarzyn" (por. Mk 4, 31-32). Warto przy tym pamiętać, że jego zawołaniem biskupim była "humilitas": "pokora", zaś w dniu, w którym wyświęcono go na biskupa, papież Jan XXIII odczytał mu ponoć fragment książeczki św. Tomasza á Kempis "O naśladowaniu Chrystusa": "(…) Próbuj postępować raczej zgodnie z wolą innych niż swoją. Zawsze staraj się posiadać mniej niż więcej. Zawsze wybieraj najskromniejsze miejsce i dąż do tego, by mniej znaczyć niż wszyscy inni. Zawsze zmierzaj ku temu i módl się o to, by w twoim życiu całkowicie urzeczywistniała się wola Boga (…)".
Na wieść o śmierci nowo wybranego papieża Lucianiego kardynał Karol Wojtyła pytał: ,,dlaczego? (...) Przecież papież, który 33 tylko pasterzował na swojej rzymskiej stolicy, był jakby dziecko, które dopiero 33 dni temu się narodziło. (...) Więc pytamy: dlaczego? (...) I zostajemy z tym pytaniem. Nie wiemy, dlaczego umarł człowiek, który wydawał nam się być człowiekiem w pełni sił. Nie wiemy, co oznacza ta śmierć na stolicy św. Piotra. Nie wiemy, co Chrystus chce przez to powiedzieć: Kościołowi i światu". I dalej: ,,Jeśli Chrystus chciał, ażeby tylko tak krótko był pasterzem Jego Kościoła tu na ziemi, pozostaje nam przyjąć tę niezbadaną wolę Opatrzności. Odpowiedzi na nasze pytania przyniesie może czas, może historia..." (1 X 1978).
Jednak - dodajmy - żeby tak się stało, trzeba to pytanie sobie i Panu Bogu zadawać, a to znaczy: trzeba pamiętać.
(Powyższy tekst stanowi poszerzoną wersję rozważań, które ukazały się w 2008 roku w miesięczniku "Znak")
Skomentuj artykuł