Pięć warunków dobrej homilii

Fot. Tamara Govedarovic / Unsplash

Lato to dla mnie czas podróży, a podróże to przymusowy churching i co za tym idzie – słuchanie randomowych kazań i homilii. A że słucham ich analitycznie i z uwagą, mam kilka obserwacji i wniosków. Czy nie powinnam ich zostawić dla siebie? Nie; to jest mój wkład w jakość mojego Kościoła.

Pierwsza obserwacja jest optymistyczna: księża starają się jakby bardziej. Dawno już mi się nie zdarzyło usłyszeć odczytanej z kartki wybranej „homilii na rok A”. Jest wkład własny, jest praca nad tekstem, są aktualne przemyślenia. I to dobrze. Natomiast wciąż jest zbyt wiele kazań (rozumianych jako „wykłady” z ambony przybliżające jakiś pobożny temat), a zbyt mało homilii (czyli dzielenia się swoją refleksją nad odczytanym właśnie Słowem Bożym). A gdy homilie już są – psuje je zazwyczaj kilka tych samych rzeczy.

I gdy tak słucham głoszenia z ambony, jestem przekonana, że bardzo wiele homilii (no dobrze, kazań też) nabrałoby blasku i mocy, gdyby je przed wygłoszeniem przejrzeć pod kątem poniższych pięciu kwestii. Na to najczęściej zwracają uwagę słuchacze i to właśnie psuje dobrą robotę, którą z zasady ma zrobić komentarz do Słowa w sercach ludzi zgromadzonych na mszy. Niestety, rzadko się zdarza, żeby te uwagi dotarły do autora kazania w postaci konstruktywnej krytyki: po kazaniu albo się księdza chwali, albo się milczy (zdarzają się nieliczni, którzy przychodzą do zakrystii na księdza nakrzyczeć, ale to na ogół całkiem inna sprawa). Stąd mój tekst, pisany z nadzieją, że będzie przyjazną informacją zwrotną i inspiracją do rozwoju.

Po pierwsze: nie nudzić na początku

Ach, to uczucie. Kończy się Ewangelia, w niej jakiś zastanawiający wątek, w sercu nadzieja, że zostanie teraz obejrzany i wyjaśniony z ambony, że usłyszane Słowo zostanie pogłębione, rozważone w kontekście tu i teraz. Siadam, żeby słuchać – i słyszę historyjkę. Płytką bajeczkę z morałem, próbującą nawiązać do tej przed chwilą przeczytanej Ewangelii, ale tu coś zgrzyta, tam nie pasuje, a sama historyjka jest o wiele mniej ciekawa od Słowa. Moim głównym podejrzanym jest zawsze Bruno F., ChatGPT nie sięga mu na razie do pięt. A jeśli nie Bruno, to inna wydumana „historyjka z życia” ma przyciągnąć uwagę ludzi i zachęcić do wysłuchania.

Intencja jest szczytna. Realizacja do kitu. Dlaczego? Z trzech powodów. Po pierwsze - Ewangelia odchodzi gdzieś w dal, bo świeże miejsce w pamięci zajmuje owa historyjka. Po drugie – opowiedzenie jej trwa zazwyczaj kilka minut i uwaga słuchaczy powoli odpływa, by wrócić przy końcu homilii, więc wszystko, co po historyjce powiedziane o Ewangelii, jest słuchane mniej. Po trzecie – te „życiowe” historyjki wymyślone jako moralizujące przykłady często nijak się mają do naszego, wiernych siedzących w ławkach, prawdziwego życia. Są odklejone, nie nasze i nas… nudzą. Albo dziwią, co na jedno wychodzi. Nie mają tej mocy, którą ma Ewangelia - nie są żywe, nie są skuteczne, nie są w stanie ocenić pragnień i myśli tak, jak głęboko w środku robi to Słowo.  

Po drugie: komentować Słowo, a nie wszystko inne

Zbyt często zamiast homilii słyszę w niedzielę kazanie, które koło Ewangelii nawet nie przechodziło. Przykładów jest dużo. Jakiś świeżutki? Ależ proszę: homilia z Wniebowzięcia. Zaczęła się od historii Polski, dat i wydarzeń, a jedynym łącznikiem z Ewangelią był fakt, że i w Ewangelii, i w kazaniu pojawiła się postać Matki Bożej. A przecież Słowo na tę uroczystość jest tak bogate! Kto się odważy w homilii skomentować czytanie o niewieście, co zbiegła na pustynię, o smoku, co ma siedem głów i dziesięć rogów? Ta przejmująca scena porodu jest niezmiennie ignorowana w homiliach – bo co? Bo to poród? Bo to Apokalipsa, a ona jest trudna i nie wiadomo, jak ją ugryźć? To po co ją w ogóle czytać, skoro nikt jej wiernym nie wyjaśni, nie pomoże odnieść do ich życia?

Życiorysy świętych, wykłady historyczne, poruszające historie, kompendia wiedzy o dogmatach – tak, to wszystko ma swoją wartość i daje nam dużo, gdy jest podane w odpowiednim czasie, ale homilia ma być wyjaśnieniem Słowa, więcej: podzieleniem się swoim czytaniem i rozumieniem Słowa tu i teraz, dzisiaj. Tylu księży poświęca czas na wyszukanie faktów, biografii, mądrych myśli, informacji – a gdyby ten czas spędzić ze Słowem i podzielić się po prostu z parafianami swoimi przemyśleniami? Tak, wymaga to odwagi – ale przynosi plon stukrotny.

Po trzecie: mówić do obecnych

Nic mnie tak nie zniechęca do słuchania homilii jak moment, w którym zaczynam obrywać w imieniu tych, co nie przyszli. Mam ochotę wtedy zawołać: halo! Ja tu jestem! Mów do mnie, potrzebuję się zanurzyć w Słowie, żeby zmieniało moje życie, nawrócić się chcę tu, na twojej homilii, a ty zamiast tego robisz wyrzuty ludziom, których tu nie ma? Po co? Oni i tak tego nie usłyszą, a my tracimy cenny czas i okazję, by zrozumieć coś więcej z Ewangelii, by usłyszeć Słowo, które chce się dzisiaj zrealizować w naszej codzienności.

Więc nie gadaj mi o politykach, którzy sumienia nie mają, nie gadaj o młodych, którzy porzucają Kościół, nie gadaj o tych, co żyją w grzechu i o tych, co odchodzą i księdza nie przyjmują po kolędzie. Po prostu mów tak, żeby oni wszyscy chcieli od ciebie słuchać o Jezusie i tym, jaką On ma moc naprawiać życie i prostować niepowodzenia. A Jezus zrobi resztę. I nikogo nie będzie przy tym pokazywał palcem z ambony.

Po czwarte: opanować swoje gadulstwo

Wiem, to trudne i mało kto potrafi się powstrzymać: gdy masz przed sobą wielką salę pełną ludzi, którzy muszą cię słuchać (albo przynajmniej udawać) i wiesz, że nikt ci nie przerwie, trudno jest mówić krótko i zwięźle. Taka sytuacja bardzo rozleniwia mówców i w dodatku nie pozwala im realnie ocenić swojej pracy włożonej w przygotowanie mowy, bo słuchacze nie mają wyjścia – muszą doczekać do końca, nie mogą protestować, nie krzykną „kończ waść”.

I stąd się biorą te wszystkie przydługie dygresje. Te nagłe wspomnienia, nie ujęte w konspekcie homilii, te wątki poboczne (przyznam, że bywają ciekawsze niż treść zasadnicza, ale zbyt rzadko, by można uznać to za regułę, a nie za wypadek przy pracy). Ta okropna chęć, by dodać coś jeszcze; jeszcze jeden akapit, jeszcze jedno zdanie. Z moich na własną rękę prowadzonych statystyk wynika, że 80 procent homilii nie będących czystym komentarzem do czytań z dnia ma trzy rozmydlone puenty, oddalone o siebie o dwa-trzy akapity, zamiast jednej, porządnej i zostającej w głowie długo po mszy.

Czym grozi gadulstwo, wielowątkowość, dygresyjność i przedłużanie homilii? Rozwodnieniem treści, rozproszeniem słuchacza. Może jakieś jedno słowo mocno go porusza, ale przygniata je natychmiast stos innych słów, jakby na trawę spadł jeden piękny, jesienny liść i zanim człowiek zdążył go podnieść i się mu przyjrzeć, ktoś wysypał w to samo miejsce wielką kupę innych zeschłych liści, w której nasz piękny liść zagubił się na dobre. I tyle. I koniec. Był, poruszył serce – ale kto go odgrzebie? Przepadło.

Po piąte: analizować na gorąco i robić „rachunek sumienia”  

Jak już powiesz - zanalizuj. Podsumuj robotę przy tworzeniu tej konkretnej homilii. Zapytaj o wrażenia, jeśli masz kogo. Wyciągnij wnioski. Zapisz je i zastosuj. Brzmi jak procedura pozbawiona ducha? A jest bardzo rozwojowe. Brzmi jak coś, na co trzeba poświęcić czas, którego z zasady po prostu nie ma? A to może być notatka zrobiona dla siebie w dwie minuty w telefonie albo trzy wiadomości do swoich ludzi z pytaniem o to, co poprawić – i wklejenie do jednego pliku ich odpowiedzi. Gdy się raz na miesiąc przejrzy takie uwagi i notatki, wyłonią się z nich jedna-dwie wskazówki, które można zastosować przy pracy nad kolejnymi kilkoma homiliami. Po co to robić? Poza celem oczywistym – żeby się więcej ludzi nawracało – także po to, żeby się rozwijać. Często widzę, jak ksiądz wpada w schemat; tak, jak mówił dziesięć lat temu, tak samo mówi teraz. Niby nie jest źle, ale od lat nic się nie zmienia. A mogłoby.  

Druga, trudniejsza rzecz – to prawdziwy rachunek sumienia z relacji ze Słowem Bożym. Naprawdę da się bez trudu wyczuć, czy ksiądz mówiący homilię przeczytał i chociaż chwilę się zastanowił nad Ewangelią z dnia, czy nie. I niezależnie od tego, jak mądre cytaty znalazł, jak ciekawe fakty przedstawił i do jakich świętych sięgnął – treść nie porusza tak, jak potrafi poruszyć zwykłe, proste podzielenie się swoim osobistym odczytaniem danej przez Kościół porcji Słowa. 

O oczywistościach najłatwiej zapomnieć

Czy to coś odkrywczego? Nie, to oczywistości. Ale właśnie o rzeczach oczywistych najłatwiej jest zapomnieć w natłoku obowiązków, wydarzeń, spotkań, spraw. I dlatego ten komentarz, kobiecy zestaw uwag do zdecydowanie męskiej sprawy: nie po to, by wytknąć błędy i zawstydzić. Po to, by w ten sposób oddać dobro i troskę, której sama doświadczam w Kościele.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pięć warunków dobrej homilii
Komentarze (14)
JS
~Jakub Szymczyk
29 sierpnia 2023, 20:58
Czasami w czasie kazania modlę się do Ducha Św. aby dał księdzu łaskę pokory i aby ten wreszcie się zamknął i oszczędził nam kolejnych dygresji i poetyckich płent. Kilka razy w życiu nie wytrzymałem dziwaczności kazania i wyszedłem (powtarzałem wtedy mszę w innym kościele).
AK
~Adam Kowal
29 sierpnia 2023, 10:33
Pytanie do Księży : Czy naprawdę nie zdajecie sobie sprawy, że ludzie po kilku zdaniach rozpoznają czy kazanie jest wcześniej napisane i przygotowane czy zrobione na zasadzie co mi ślina na język przyniesie? Po ostatnim ślubie w rodzinie trudno odnieś się do sytuacji gdzie ksiądz dostaje 1-2 tys ofiary i nie jest w stanie przyłożyć się do swoich obowiązków i kazania przygotować. Czy wymagania stawiane osobom świeckim księży nie obowiązują?
RS
Robert Szczuraszek
27 sierpnia 2023, 22:54
Jako kapłan głoszący słowo w pełni się z tym zgadzam i bardzo dziękuję. Sam poszukuje miejsc gdzie mogę przy okazji usłyszeć homilię czyli przemodlone Boże słowo. Dziękuję za powyższe słowa bo widzę że jestem na właściwym miejscu. I nie ma w tym, co obecnie piszę, nic z głoszeniem własnej chwały ale są to niekłamane świadectwa tych którym posługuje. Tak przeżyte słowo sprawia kapłanowi niesamowicie wiele radości, pragnienia aby tak było dalej, a nade wszystko poczucia fantastycznej przygody z Bogiem. Szkoda że wielu z nas, kapłanów, nie daje sobie jeszcze szansy na przekroczenie tej niewidzialnej granicy podjęcia ryzyka przygotowania homilii i zmierzenia się z lękiem poniesienia porażki w ludzkich oczach aby zasmakować tego co jest za nia, czyli niesamowitej przygody współpracy z Bogiem który tylko czeka, aż pozwolimy Mu na to, by mógł korzystać z naszej otwartości. Życzę moim braciom w kapłaństwie, aby dane im było ucieszyć się tym tak jak mnie.
SZ
~Szymon Zet
27 sierpnia 2023, 21:40
Mówią do siebie, z pozycji autorytetu, rozwlekle, nudno i nader czesto z dala od Ewangelii i politycznie. A, że miejsca na dyskusję nie ma to i mnie też powoli już tam nie ma.
DV
~Deus Vult
27 sierpnia 2023, 20:30
Marta jesteś teologiem?
TJ
~Tomasz Jakub
26 sierpnia 2023, 21:07
Świetna analiza i trafna ocena. Pan Jezus mówił językiem prostym i zawsze umiał dobrać kontekst do słuchaczy. Jeśli mówił do rybaków to zawsze z nawiązaniem do połowu, do rolników mówił o plonach i siewcy. Umiał genialnie dobierać obraz przykładów, żeby słuchacz mógł lepiej rozumieć. Zawsze mam niedosyt po kazaniach i homoliach, większość księży ględzi albo próbuje się przypodobać obecnym w kościele. Inni znowu równo jadą po wszystkich. Brakuje kombinacji i wyważenia słów, które przecież są mocą. Trzeba się modlić o świętość i gorliwość kapłanów. Jezus powiedział do Piotra, że bramy piekielne nie przemogą kościoła. Ale nie powiedział, że go nie dosięgną...
AS
~Antoni Szwed
26 sierpnia 2023, 20:32
Ksiądz musi mieć czas na osobiste studiowanie wielkich tekstów Kościoła i także w ich świetle odczytywanie Ewangelii. Przed wiekami wielcy autorzy (Bazyli, Augustyn, Grzegorz, Klimak, Tomasz itd.) życie całe trawili na rozmyślaniach, kontemplacji, modlitwie, nie mieli internetu i smartfonów, jak my dziś, ale mieli otwarte głowy, przenikliwe intelekty i otwarte serca na Boga, których w XXI w. my, duchowni i świeccy, na ogół nie mamy. Trzeba się od nich uczyć także kaznodziejstwa. Podpatrywać jak to robili: św. Bernard z Clairvaux, św. Bernardyn ze Sieny, św. Jan Kapistran, św. Wincenty Ferreriusz, którzy na placach (rynkach) wielkich europejskich miast gromadzili nieprzeliczone tłumy słuchaczy. Może mieli w sobie coś, czego nie mają dzisiejsi księża i biskupi (z biskupem Rzymu włącznie). Trzeba się UCZYĆ od wieków przeszłych, a nie zachowywać się tak, jakbyśmy my, w tym nieszczęsnym XXI w. wszystkie rozumy pozjadali. Żyjemy w jakimś fundamentalnym kłamstwie.
AS
~Antoni Szwed
26 sierpnia 2023, 20:13
Tak, owszem, trzeba księży zachęcać do coraz lepszego głoszenia kazań. Łatwo zgodzić z tym, że dopiero co przeczytany fragment Ewangelii jest pełen ważkich treści, których nie można zastąpić naprędce skleconą, płaską bajeczką, byle zapełnić czas tych kilku minut przeznaczonych na homilię. To prawda. Ale nie wydaje się, by ksiądz musiał dzielić się osobistymi refleksjami, świeżymi spostrzeżeniami, czy robić wrażenie na słuchaczach jakimś udanym chwytem retorycznym. Nie! Nie o to chodzi! Każdy ważny temat ewangeliczny czy (czy z NT) wymaga STUDIÓW, a nie tylko prostego przeczytania kawałka Ewangelii na chwilę przed kazaniem. Ksiądz winien zatapiać się w tekstach Ojców i Doktorów Kościoła, wielkich teologów, filozofów, którzy te wątki głęboko rozumieli i komentowali. Medytować nad nimi. Wchodzić solidniej w wielką Tradycję Kk. Tam jest bogactwo treści!! Dziś największą szkodę Kościołowi przynoszą ci, którzy odcinają się od tego bogactwa, zastępując je swoim subiektywnym pustym gadulstwem.
~Ks. Łukasz Listwan
26 sierpnia 2023, 17:23
Dzięki. Cieszę się, że czasami pojawiają się jednak jakieś informacje zwrotne i jest okazja coś zmienić, nad czymś pracować. Tutaj sprawa zebrana bardzo esencjonalnie. Pewnie jest zagrożenie że ilu komentujących, tyle upodobań - jednym się spodoba, inni stwierdzą że kiepskie, ale i tak warto jakoś reagować, bo to zawsze jakiś owoc słuchania i przy okazji porozmawiać o tym można.
AM
~Alicja M.M.
26 sierpnia 2023, 13:12
Dodałabym parę uwag technicznych, które dotyczą każdej wypowiedzi ustnej i są teoretycznie oczywiste, ale często (zadziwiająco często!) praktycznie jednak nie. Nie mówić za długo – to jasne. Ale nie mówić też za szybko, by zmieścić więcej w krótkim czasie – ta pokusa dotyka wielu mówców. Nie mruczeć pod nosem…Zwracać się raczej do ludzi niż do kartki papieru. Ale przede wszystkim z całego serca popieram dwa pierwsze wymienione punkty. Podsumowałabym je tak: w praktyce wyrazić wiarę w to, że właśnie Słowo Boże jest skuteczne, nie cokolwiek innego!
EB
~eugenia beringer
26 sierpnia 2023, 11:40
Śp. Ks. Piotr Pawlukiewicz powiedział ,że kobiety to uważają ,że to one napisałyby i wygłosiłyby najlepsze kazanie czy homilię i ten artykuł tę tezę potwierdza.
AM
~Alicja M.M.
28 sierpnia 2023, 23:10
Jeśli to rzeczywiście słowa śp. księdza Pawlukiewicza, to wydaje mi się, że ze względu na szacunek i uznanie dla niego niezbyt warto je powtarzać – zdecydowanie są poniżej jego poziomu.
JN
~Jan Nowak
26 sierpnia 2023, 09:51
Dodałbym jedno - zwłaszcza do kaznodziejów, którzy lubią (i widać to po nich) być gwiazdami przy ambonie - pamiętajcie że słuchają was ludzie bardziej wyrobieni religijnie od was. Zawsze pytajcie siebie samych: czy głoszę naprawdę naukę Kościoła Katolickiego, zawartą w jego dokumentach, katechizmie i nauczaniu Magisterium - czy nie głoszę samego siebie, swoich własnych rozwiązań teologicznych, kompleksów, wątpliwości, prywatnych odczuć. Umiejcie się od tego zdystansować. Z ambony ludzie chcą usłyszeć to co mówi Kościół, a mnie to co sobie sam wymyślił proboszcz Marek, wikary Tomasz, ojciec Kazimierz itd. Pasterz daje owcom zawsze konkretną i zdrową strawę, a nie lichy, efekciarski i płytki fastfood.
BG
~brat Grzegorz
26 sierpnia 2023, 08:24
Jako kapłan (choć nie zajmujący się na codzień duszpasterstwem) dziękuję za ten feedback. Będę starał się pamiętać o tych poradach. Dobrego dnia!