Po co się modlić za polskich piłkarzy?

(fot. Dziurek / shutterstock.com)

Modlitwa to nie rzucanie zaklęć, ani "zawracanie dupy" Bogu. To wyraz przyjaźni i dzielenia się z Nim tym, co dla mnie ważne.

Gdy ruszaliśmy z DARem, czyli Duchową Adopcją Reprezentanta, w życiu bym się nie spodziewał, że okołomundialowa zachęta do modlitwy może wywołać tyle emocji. Cieszy zaciekawienie, bo pokazuje, że również Mistrzostwa Świata są dobrym czasem, by zachęcić do modlitwy. Zaskakują głosy niechętne, bo o ile rozumiem, że ktoś może nie wierzyć, a zatem też nie widzieć sensu w rozmowie z Bogiem, o tyle nie wiem, jak można z niej czynić przedmiot żartów.

Myślę, że najczęściej bierze się to z rozumienia, czym nie jest sama modlitwa. Widać to zwłaszcza gdy zarzucano nam, że "zawracamy dupę Bogu". Gdy się jest dzieckiem, to można mieć wrażenie, że modlitwa to czary albo natarczywe domaganie się czegoś konkretnego. Taka próba zagadania do Boga, żeby coś zrobił, jak gdyby był złotą rybką. Bóg przypomina czarodzieja, który - jeśli dostatecznie długo się go prosi, wysłucha nas i spełni nasze życzenie. Jak się doliczy długą brodę, to wypisz wymaluj Albus Dumbledore, który na koniec semestru i tak wyprowadzi z opałów Harry’ego Pottera i da tysiąc punktów dla Gryffindoru. Bóg nie jest czarodziejem ani dżinnem w butelce.

To podwójnie niebezpieczne. Po pierwsze dlatego, że może nas rozleniwić - tak w życiu modlitwy, jak i czysto zwyczajnym. Skoro wszystko zależy od Niego, to nic nie zależy od nas, a stąd już łatwo do odpuszczenia. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to szalenie, ale bywają osoby, które tak bardzo uzależniły się od Boga, że właściwie wpadły w kompletne otępienie i porzuciły własną pracę. To ciężka choroba, przed którą przestrzegał św. Ignacy, mówiąc, że mamy ufać Bogu tak, jakby wszystko zależało od Niego, ale starać się tak, jakbyśmy wszystko mieli zdziałać samodzielnie. Zły obraz Boga robi również drugą szkodę. Czyni z Boga naszego niewolnika, kogoś, kto jest zależny od naszych życzeń. Bóg przestaje być bliskim - osobą, która nam towarzyszy, a staje się bożkiem, pustą figurą. To zabicie relacji.

DEON.PL POLECA

"Zwracanie się do Boga w potrzebie jest naturalne. Tak samo naturalne jak zwrócenie się dziecka o pomoc do rodzica albo prośba dorosłego o przysługę ze strony przyjaciela. Bycie człowiekiem oznacza budowanie relacji. Wiąże się również z byciem w potrzebie, a co za tym idzie - proszeniem o pomoc" - pisze James Martin SJ w "Jezuickim przewodniku po prawie wszystkim", ale zaraz dodaje, że kryje się za tym coś groźnego. "Można ulec wrażeniu, że jeśli odmówi się odpowiednią modlitwę, zrobi to we właściwy sposób lub stosowną liczbę razy, być może uda się pochlebstwami nakłonić Boga do zrobienia czegoś lub zmusić Go do odpowiedzi. Ale modlitwy nie są czarami ani zaklęciami sformułowanymi po to, by «sprawić», że coś się stanie (a tego właśnie oczekiwałem jako mały chłopiec)".

Modlitwa prośby jest podtrzymywaniem przyjacielskiej relacji z Bogiem, a przyjaciela nie zmusza się do niczego, bo tym samym wypaczylibyśmy sens przyjaźń. Spotkanie z przyjacielem polega na dzieleniu się sobą w pełnej wolności i zaufaniu. Gdy się modlę, to prosząc za kogoś czy o coś, tak naprawdę mówię Bogu: "Popatrz, to jest dla mnie ważne. Chciałbym, żeby i dla Ciebie czymś takim się stało". Dzielę z Nim mój świat.

Trwają Mistrzostwa Świata, na których grają także polscy piłkarze. Czy to, żeby dawali na nich z siebie wszystko i pokazywali w każdym meczu pełnię swoich możliwości, jest dla mnie istotne? No pewnie! Czy chciałbym, żeby wrócili cali i zdrowi z Mundialu? Jasne, że tak. Chciałbym, żeby Bóg też o tym wiedział. To jest ten DAR, który mogę piłkarzom dać. Pogadać o nich z Bogiem. Przynajmniej tutaj ma rację jeden z naszych krytyków - najlepiej zrobić to po swojemu, własnymi słowami. Na tym też polega przyjaźń, by mówić to, co leży komuś w sercu.

Nie modlimy się o to, by Polacy pokonali Senegal, nie prosimy o kontuzję Jamesa Rodrigueza czy chorobę Japończyków. Modlimy się za piłkarzy - każdego z osobna, tak jak wtedy, gdy mówi się Bogu o kimś, kogo mam w sercu. Czasem pragnę podkreślić intencję szczególną i to też normalna sprawa, jak na przykład wtedy, gdy ktoś z moich bliskich znajduje się w szczególnej sytuacji. Dlaczego ich losujemy? Bo wszyscy są jednakowo ważni, ale za każdego z nich chcemy prosić z osobna. Też po to, żebyśmy sami nawiązywali z nimi symboliczne relacje, śledzili, co się z nimi dalej dzieje. Popularny youtubowy kanał kadry też nie jest tylko o "całej drużynie", ale pokazuje każdego jako wyjątkową osobę i na tym polega jego sukces. Nie zżyliśmy się tylko z reprezentacją - człowiek zżywa się z Lewandowskim, Błaszczykowskim czy Fabiańskim.

Modlimy się o to, by talenty, którymi ich Bóg obdarzył, rozkwitły w trakcie gry. Żeby nie ulegali stresowi czy wewnętrznemu rozbiciu. Wiemy, że zło pojawia się właśnie tam, gdzie ma miejsce podział. Modlimy się za tych, którzy wyjdą w pierwszej jedenastce, i za tych, co przesiedzą cały turniej na ławie. Wszyscy potrzebują mieć się jak najlepiej tam, gdzie są, i tyle chcemy Bogu po przyjacielsku powiedzieć. Zobacz Boże, ile radości potrafią przynieść tak wielu ludziom. Dziękujemy za całą radość, którą już nam dali, i wierzymy, że będzie jej jeszcze więcej.

Piłka to taka dziedzina, która daje poczucie jedności. Potrafi sprawić, że ludzie, którzy na co dzień patrzą na siebie z byka, zaczynają widzieć w sobie braci. Wszystko dzięki tym gościom, których Adam Nawałka prowadzi na boisku. Nawet jak się nie wierzy w cuda, to trudno tutaj jakiegoś nie widzieć.

To może brzmieć naiwnie, ale każdy kibic wie, że futbol to relacja intymna. I tak jak narzeczeni czy małżonkowie zapraszają Boga do związku, która ich łączy, tak też ja i - jak myślę - wiele innych osób chciałoby, żeby Bóg w tym był. Żeby każdy mecz pozwalał im zobaczyć przede wszystkim piękno i dobro, a dopiero dalej zwycięstwo czy sukces.

Karol Kleczka - redaktor DEON.pl, doktorant filozofii na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt.

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Po co się modlić za polskich piłkarzy?
Komentarze (10)
MR
Maciej Roszkowski
23 czerwca 2018, 20:17
Gdzie kończy się wiara, a zaczyna zabobon?
MR
Maciej Roszkowski
23 czerwca 2018, 11:06
Modlić można się zawsze. Wysłuchane będą te modlitwy, które proszą o dobro. Jak wykorzystamy dobro płynące z ewentualnych sukcesów polskich sportowców.
21 czerwca 2018, 17:04
Głupota ludzka nie ma granic jak kosmos .
20 czerwca 2018, 23:56
Czy redaktor będzie też się modlił za innych sportowców?  Czy tylko za tych z dyscyplin, z którymi jest w relacji intymnej? LOL jak to brzmi.  półczuje takich relacji, polecam relację z ludźmi obok, o wiele lepsze niż z celebrytami z tv.
AD
Artur Derowski
20 czerwca 2018, 07:34
Nie bierzmy wzoru z tego świata...bieganie za piłką bez Eucharystii(w czasie zgrupowań przypadają Niedziele i Uroczystości choćby takie jak Boże Ciało)Niestety polska kadra nie spełnia podstawowego warunku:Pamiętaj abyś dzień święty święcił...Cieżko się biega po boisku z grzechem ciężkim...
20 czerwca 2018, 23:59
To reprezentacja dyscypliny sportowej, nie kościoła katolickiego. Nie możemy wymagać grupowego wyjścia na mszę. 
AD
Artur Derowski
21 czerwca 2018, 17:20
nikt niczego nie wymaga...Pan Bóg daje przykazania nie człowiek...Jak ktoś pracuje w Biedronce to też ma nie chodzić do kościoła bo jest w reprezentacji Biedronki albo innej corpo?... RL i JB brali udział w akcji ''Nie wstydze się Jezusa...'' fajnie gdyby rzeczywiście tak było...niestety nie da się służyć Bogu i mamonie...
AD
Artur Derowski
24 czerwca 2018, 00:01
Chrześcijanin jest reprezentantem Boga na ziemi...zbawienie jest w Bogu a nie w bożkach typu piłka nożna...Przykazania są niezmienne.Bóg ma być na pierwszym miejscu a nie celebrowanie zamiast Eucharystii wydarzeń na boisku.Wszystko jest opisane w Biblii. Idolatria...
AD
Artur Derowski
24 czerwca 2018, 00:09
Wystarczy by ksiądz np.kapelan sportu przybył lub wyznaczył księdza do przewodniczenia Mszy św.Wielu księży byłoby chętnych. Dla chcącego nic trudnego...no ale czas przemija i postac tego świata też... "Zaprawdę zaprawdę powiadam wam : Jeżeli nie będziecie spożywać Ciała Syna Człowieczego  i nie będziecie pili Krwi Jego , nie będziecie mieli życia w sobie". Jezus Chrystus
Zbigniew Ściubak
19 czerwca 2018, 09:55
Kochany Autorze, na drugi raz: 1. Napisać 2. Przeczytać co się napisało 3. Poprawić Bowiem... - proszę wybaczyć nieco potoczny zwrot - "przegiąłeś pałę". Rodowód plecenia "od rzeczy" jest zwykle ten sam. Jest jakaś uzasadniona dobra intencja/postawa a potem jest jej takie przerysowanie, że staje się idiotyczna. Wyznania Autora "każdy kibic wie, że futbol to relacja intymna" kwialifikują się do wyszydzenia przez prawdziwych kibiców oraz do pomocy przez specjalistę psychologa. Tak, piłka nożna jest ciekawa i fajne. Tak, kibicujemy razem i na chwilę nas jednoczy, chyba że grają drużyny klubowe, wtedy po meczu burdy, bijatyki i mordobicie bywa spotykane. Pan Bóg może i pewnie powinien być jakoś obecny w każdej sferze naszego życia. W piłce jakoś też, tyle że przy zachowaniu proporcji i nie popadaniu w idiotyczne przerysowania. Polska naprzód!