Potrzebne vademecum dla pokrzywdzonych, mechanizm kontrolny i jasne procedury

fot. SerwisJM / youtube.com

Jakie wnioski płyną z tej – co tu dużo mówić – sytuacji przykrej, która nie powinna była się wydarzyć? Co zrobić, by nie było takich więcej w przyszłości?

Arcybiskupowi Grzegorzowi Rysiowi, hierarsze uważanemu za twardego w walce z pedofilią, którego papież nie bez przyczyny wyznaczył na administratora diecezji kaliskiej (sprawę wyjaśnia na polecenie Watykanu abp Stanisław Gądecki) zarzucono, że przez rok nie podjął żadnych działań w sprawie skargi na bezczynność innego biskupa. Innymi słowy próbował ochronić współbrata w biskupstwie, to zaś oznacza, że jego wizerunek twardo walczącego z pedofilią jest fałszywy.

Zarzut świadomej ochrony innego biskupa poprzez niepodjęcie jakichkolwiek działań przez abpa Rysia w świetle późniejszych czynności, które wykonał w tej sprawie jest mocno na wyrost. Nie oznacza to jednak, że metropolita łódzki nie popełnił błędu. Stąd też nie mogę ustawić się w pierwszym szeregu obrońców arcybiskupa Rysia, stanę dyskretnie w szeregu drugim. Szczegółowa i spokojna analiza tej sprawy pozwala na sformułowanie pewnych wniosków. A zaproponowane poniżej rozwiązania – rzecz jasna po ich ewentualnym wprowadzeniu w życie – mogłyby zlikwidować pewne luki w kościelnych procedurach. Zacznijmy jednak od początku.

W maju 2019 r. do abpa Wojciecha Polaka, delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży zgłasza się mężczyzna – ofiara molestowania przez księdza z diecezji łowickiej. Mężczyzna ten o fakcie molestowania w 2011 poinformował biskupa łowickiego, który miał nie podjąć żadnych działań w tej sprawie. Arcybiskup Polak, który nie ma mandatu do zajęcia się tematem informuje mężczyznę, że myśl przepisów ustanowionych przez papieża Franciszka w motu proprio „Vox estis lux mundi” (będą obowiązywać od 1 czerwca 2019 r.) takowy posiada metropolita łódzki i informuje go, że to abp Ryś jest kompetentny do przyjęcia takiej skargi. Informację o zgłoszeniu się tego mężczyzny przesyła do Łodzi. Tu jednak nic się nie dzieje. Zgłaszający się w maju 2019 r. do arcybiskupa Polaka w maju 2020 pojawia się u arcybiskupa Rysia. Motu proprio „Vox estis lux mundi” już działa, więc arcybiskup nadaje sprawie bieg i w ciągu 30 dni kończy dochodzenie wstępne, które zleciła mu Kongregacja ds. Biskupów i materiały wysyła do Rzymu.

DEON.PL POLECA

Metropolita łódzki wskazuje dziś, że nie otrzymał od abp. Polaka żadnych danych kontaktowych do tego mężczyzny, a ponieważ z pisma wynikało, że miał on się do niego zgłosić to po prostu czekał. Kiedy się zgłosił, podjął działanie i błyskawicznie je zakończył. I co do tego żadnych zastrzeżeń mieć nie można. Jedyny zarzut jaki się pojawia to roczna zwłoka i oczekiwanie. To błąd abp. Rysia. Wszak mógł zwrócić się do abp. Polaka o dane kontaktowe i sam odnaleźć tego mężczyznę. Trudno jednak stawiać tu zarzut rozmyślnego i celowego działania, które miało na celu ochronę innego biskupa. Dziś wszystko powinno być już jasne. Wydane niedawno przez Watykan specjalne vademecum mówi, że w tego typu sprawach zalecana jest aktywność a nie pasywność. Zaleca się, by każdymi dostępnymi metodami sprawdzać informacje, które na pierwszy rzut oka wydają się być nieprawdopodobne i fałszywe.

Jakie wnioski płyną z tej – co tu dużo mówić – sytuacji przykrej, która nie powinna była się wydarzyć? Co zrobić, by nie było takich więcej w przyszłości?

Po pierwsze, wydaje się, że sama Konferencja Episkopatu Polski poprzez Biuro Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży lub powołaną przez siebie Fundację św. Józefa powinna opracować vademecum – rodzaj poradnika – dla osób pokrzywdzonych, w którym na tacy podane powinny zostać wszystkie informacje w jaki sposób i gdzie zgłaszać przypadki molestowania, jak i gdzie zgłaszać podejrzenia matactwa ze strony biskupów i wyższych przełożonych zakonnych. Jakie są prawa pokrzywdzonych, itp. Teoretycznie wszystko to można dziś znaleźć w internecie, ale jednej – zbiorczej – publikacji nie ma. Patrząc na to jakie były kłopoty z kolportażem plakatu informującego o inicjatywie „Zranieni w Kościele” pewnie najlepszą formą byłaby specjalna strona internetowa. Niemniej takie opracowanie uważam za rzecz pilną.

Po drugie, konieczne wydaje się być wprowadzenie pewnego mechanizmu kontrolnego. Dziś biskup, który nie ma kompetencji do zajęcia się daną sprawą i przesyłający ją do tego, który takowe posiada, właściwie nie ma prawa pytać co się ze sprawą dzieje. Można byłoby mu postawić zarzut wtrącania się w nie swoje sprawy. A przecież kwestie związane z pedofilią są istotne nie tylko dla jednego Kościoła lokalnego, ale dla całego Kościoła powszechnego. Zaniedbanie jednego hierarchy idzie na konto wszystkich. A zatem pewien mechanizm kontroli winien zaistnieć. Obecne przepisy „Vox estis lux mundi” mówią, że o podejrzeniu zaniedbania ze strony biskupa można powiadomić albo innego dowolnego biskupa, który powinien przekazać ją do metropolity, na terenie której leży diecezja której biskupa podejrzenia dotyczą; albo bezpośrednio owego metropolitę; albo nuncjusza apostolskiego lub Stolicę Apostolską. Nie ma obowiązku powiadamiania dwóch instytucji. To luka. Należałoby zatem wprowadzić obowiązek zawiadamiania tak metropolity, jak i nuncjatury, której szef jest przedstawicielem papieża i ma nieco inne uprawnienia w stosunku do biskupów aniżeli oni wzajemnie do siebie. Ewentualne wprowadzenie takiego mechanizmu wykracza poza kompetencje polskich biskupów, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zasugerowali Watykanowi takie zmiany. Wszak „Vox estis lux mundi” zostało wprowadzone eksperymentalnie na trzy lata i po tym czasie będzie musiało zostać znowelizowane.

Trzecia sprawa jest jak najbardziej w zasięgu naszych biskupów. Od kilku lat w Kościele w Polsce obowiązują „Wytyczne dotyczące dochodzenia kanonicznego…” wraz z trzema aneksami, które traktują o pomocy ofiarom, procedurach postepowania oraz określają zasady formacji i profilaktyki. Dokument ten powinien zostać uzupełniony czwartym aneksem, w którym na podstawie „Vox estis lux mundi” opisane zostałyby procedury postępowania w przypadku zawiadomień o podejrzeniu zaniedbań ze strony biskupów i przełożonych zakonnych. Czarno na białym.

Paradoksalnie ten ostatni punkt może okazać się najtrudniejszym w realizacji. Bo choć biskupi twardo stoją na stanowisku, że pedofilia jest złem, z którym należy walczyć, to jednak wciąż nie mogą pojąć tego, że także ich można pociągnąć do odpowiedzialności za jakieś zaniedbania. Wyrwanie się z tej bańki może okazać się naprawdę trudne.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Potrzebne vademecum dla pokrzywdzonych, mechanizm kontrolny i jasne procedury
Komentarze (3)
TB
~Turystka Bezdroży
10 września 2020, 23:19
Nie odpowiadanie na skargi nadużyć to taktyka stosowana. Choć myślę, że wynika to z postrzegania przez biskupów swojej pozycji tak nadrzędnej, że pochylenie się nad maluczkim jest poniżej ich horyzontu. To nie jest służba, to panowanie. Demokracja, do której się przyzwyczailiśmy nie ma odniesienia w Kościele.
MS
~Marcin Stradowski
10 września 2020, 13:04
Szanowny Panie, wysłałem dwa maile do sekretarza KEP z prośbą o udostępnienie treści tych maili całemu Episkopatowi. Pierwszy mail 13 lipca 2020, drugi mail przypominający dnia 19 sierpnia 2020. Prosiłem o informację zwrotną. Myśli Pan, że ktokolwiek odpisał? Nie. A pisałem o nadużyciach, choć nie seksualnych. Jeżeli uznali, że nie będą się tym zajmować, to mogli mnie poinformować o swoim stanowisku. Nie zrobili nic. A dlaczego? Bo sprawa, którą poruszyłem w mailu burzy ich święty spokój. Św. Josemaria Escriva pojechał do Rzymu, aby prosić o zatwierdzenie Opus Dei, co wymagało opracowania, tego co później powstało, czyli koncepcji prałatury personalnej. Jaką usłyszał Escriva odpowiedź w Watykanie? "Przybył ksiądz o 100 lat za wcześnie". Takie jest tempo reagowania Kościoła w sprawach pilnych, wszystko musi być przemodlone, przekontemplowane. A ilu księży ma czas, aby kwestionować nauczanie Kościoła w niektórych sprawach. Na to czas mają.
AM
~Andrzej Mackiewicz
10 września 2020, 10:20
Ja to się stało , że to (oczywiście dobry pomysł !) ... VADEMECUM "wymyśla" Pan Redaktor, a nie któryś (ilu ich tam w KEP-ie razem jest?) z naszych (bo ... polskich :-)) biskupów (tudzież ich "niezliczonych" "pomagierów" z kurii) . To chyba (mocno :-() retoryczne pytanie ... :-(