Prowokacja, chrzczone paliwo i ewangelizacja

Prowokacja, chrzczone paliwo i ewangelizacja
Marta Łysek

Wczoraj na facebookowej tablicy mojego znajomego pojawił się pewien wpis. Wpis był podobno fragmentem mailowej wiadomości i dotyczył ciężarnej, która leży w Szpitalu Praskim, jest już jedenaście dni po terminie porodu, a lekarze odmawiają jej znieczulenia, cesarki oraz nacięcia krocza (!) z powodu klauzuli sumienia, gdyż - cytuję z pisownią oryginalną - "ingerencja w ciało kobiety jest sprzeczna z wyznaniem katolickim rzymskim". Tekst kończył się informacją, że "sumienie nie przeszkodziło położnej podać cennika, za który zostanie uciszone."

Pod wpisem, oczywiście, rozpoczęła się dyskusja o Kościele katolickim jako instytucji opresyjnej, dyskusja mało kulturalna i - to nie zaczepka - mało tolerancyjna. Autorka wpisu zarzekała się, że jeśli sytuacja w szpitalu się nie zmieni (a lekarze powołujący się na klauzulę sumienia nie zrobią cesarki), idzie ze sprawą do prasy. Feminoteka, Fakt, zrobimy raban -  tak można sparafrazować jej wypowiedź. Cytatu nie będzie, gdyż wpis, udostępniony wtedy ponad tysiąc trzysta razy (co oznacza, że zobaczyło go kilkanaście tysięcy osób), znikł wraz z komentarzami jak sen jaki złoty. Nic dziwnego, bo pod groźbą pozwu o zniesławienie, który kosztowałby wiele złotych.

DEON.PL POLECA

Ślad jednak pozostał. W postaci dementi ze strony Szpitala Praskiego, który upomniał się o swoje dobre imię, w portalu Wykop.pl, na stronach internetowych "Newsweeka", "Gazety Wyborczej" i portalu natemat.pl. Cóż, w Internecie nic nie ginie. Pozostał też w umysłach tych kilkunastu tysięcy ludzi, którzy pewnie nie przeczytają oświadczenia szpitala na Facebooku i nie sprawdzą u wujka Google, jak się skończyła sprawa.

Czy to prowokacja, czy zwykła sonda? Wypuszczenie kłamliwej informacji o odmowie cesarki ze względu na klauzulę sumienia jest niezłym sprawdzianem społecznych nastrojów i wygodnym sposobem manipulowania łatwowiernymi użytkownikami portali społecznościowych. Za miesiąc nikt już nie będzie pamiętał, o co chodziło dokładnie: za to niejasna informacja o tym, że cesarka jest niezgodna z wyznaniem rzymsko-katolickim, przepraszam, katolickim rzymskim, będzie pokutować gdzieś z tyłu głowy i wyskoczy przy następnej nagonce rozpętanej przez media przeciwko kolejnemu lekarzowi, księdzu czy komukolwiek, kto publicznie będzie chciał się kierować własnym sumieniem.

Przekaz jest prosty. Klauzula sumienia - samo zło. Podwójne, bo cyniczni (według  anonimowej opinii) lekarze i położne wykorzystują ją do wyłudzania pieniędzy za zabiegi, które są dostępne nieodpłatnie. Tak piętrowo zbudowana, przekazywana między wierszami informacja zostaje w pamięci dłużej, niż jakiś tam krótki telewizyjny czy prasowy news. Rodzące się dziecko, ciężarna, której dzieje się krzywda z ręki ludzi zobowiązanych do pomocy: oto, co porusza tłumy, i nie dziwi mnie, że akurat przypadek rodzącej został tutaj "wybrany". Czy to akcja przeciwko szpitalowi? Nie sądzę. Autorka wpisu na Facebooku informowała w komentarzach, że to klauzula sumienia jest tutaj kluczowa i że medialna wojna będzie przeciwko Kościołowi, który - bez dwóch zdań! - krzywdzi rodzące kobiety.

Ważne jest też to, co działo się w komentarzach - poza wulgaryzmami, jakimi komentujący próbowali wyrażać swoje mało święte oburzenie. Na tapecie pojawił się profesor Chazan, wśród licznych a niemiłych epitetów. Oraz częstochowskie, lekarskie kamienne tablice, interpretowane jako symbol zacofania, braku rozsądku i przyczyny rozmaitych krzywd, jakich doświadczają pacjenci. Do tego parę sucharów o leczeniu wodą święconą i zdrowaśkami.

Wynikają z tego dwie rzeczy.

Po pierwsze: klauzula sumienia jest dla - napiszmy wprost - wrogów Kościoła niewygodna. Być może dlatego w wielu tekstach dotyczących lekarskiej deklaracji wiary nie pojawiała się informacja o unijnej rezolucji tejże klauzuli sumienia dotyczącej. Nie dziwi mnie przy tym fakt, że pani Ilona Szewczyk - autorka wpisu - należy na Facebooku do grupy "Poganie", w wymowie dość antykatolickiej, po komentarzach sądząc. Wracając jednak do kwestii lekarzy i ich sumienia - zdecydowanie potrzebują naszego wsparcia. Nie w internetowych komentarzach, ale w zwykłych rozmowach w sklepie, na poczcie czy w windzie.

Po drugie: uderzające jest, jak mało zwykły katolik wie o swojej własnej religii, skoro daje się nabierać na tak nielogicznie skonstruowane, manipulacyjne teksty. Wystarczy rzucić hasło, że ingerencja w ciało ludzie jest niezgodna z Biblią (doprawdy?), żeby zawrzało jak w ulu. Świadczy to o jakości naszego chrześcijaństwa: najpierw odartego z rozsądku, bo do wiary nie pasuje, potem pozbawionego wiedzy, bo dużo i nudna, żeby w końcu bazować na niedookreślonych religijnych emocjach. Tak "urobiony" katolik oburzy się pewnie w internetowym komentarzu, gdy przeczyta, że chrześcijanie zgodnie ze swoim sumieniem powinni kupować chrzczone paliwo. Podobna refleksja nasuwa się po lekturze "wyników" uczestnictwa w Eucharystii: naszemu Kościołowi - czyli wspólnocie wiernych! - bardzo potrzeba ewangelizacji. Bardzo. Na chrzczonym paliwie, kupionym małym kosztem, daleko się nie zajedzie, a i silnik ucierpi.

Marta Łysek - teolog i dziennikarka, żona i matka. Autorka bloga Dzieci, stwory i inne przyjemności.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Prowokacja, chrzczone paliwo i ewangelizacja
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.