Przepraszaj, bo miłość to nie tylko twoja zasługa
Papież Franciszek podczas Światowych Dni Młodzieży, przemawiając z okna papieskiego, zwrócił się do małżeństw, dając im bardzo konkretne wskazówki. Czy naprawdę da się tak łatwo przepraszać?
"Czasami pytają mnie: co zrobić, żeby rodzina zawsze zmierzała do przodu, pokonując wszelkie trudności" - mówił Franciszek. I dawał radę. - "Zachęcam was, żebyście zawsze korzystali z trzech słów. Z trzech słów, które wyrażają trzy postawy. Trzy słowa, które pomogą nam przeżyć życie małżeńskie. Bo w życiu małżeńskim pojawiają się trudności. Małżeństwo jest czymś tak pięknym, tak cudownym, że musimy o nie dbać, bo przecież jest ono na zawsze. Te trzy słowa to: pozwól, dziękuję i przepraszam. Pozwól - bo wybory są wspólne. Dziękuj - bo małżeństwo zasadza się na wzajemności. Przepraszaj - bo bez wybaczenia nie sposób budować pokoju".
Nie byłem zaskoczony zwłaszcza tym ostatnim wezwaniem. Dlaczego? Bo niewiele wcześniej odbyliśmy z żoną niezłą kłótnię małżeńską.
Pewna magiczna formuła, czyli co robić
Nie, talerze nie latały - widocznie jesteśmy po amerykańsku pragmatyczni, a nie po włosku wybuchowi - ale napięcie było wystarczająco duże, że nie umknęło uwadze naszej córki, która trzeźwo zainterweniowała: "Nie kłóćcie się!". Przestaliśmy, ale zapanowała cisza, nie pokój. Kiedy niedługo potem zapadł zmierzch i czytałem dziecku książkę do snu, natrafiliśmy na pytanie 10-letniej Aleksandry z Filipin: "Dlaczego niektórzy rodzice się kłócą?". Odpowiadał papież Franciszek.
Najpierw zauważył, że wszyscy się kłócimy, ale przecież ostatecznie trudności pokonujemy razem, więc spory w codzienności są czymś normalnym. "Istnieje jednak rodzaj magicznej formuły na rozwiązanie tych nieporozumień" - stwierdza papież w książce "Dzieci piszą listy, papież Franciszek odpowiada". - "Rodzice muszą się starać, by nigdy nie kończyć dnia bez pogodzenia się. Ten, kto przez noc trzyma w sobie gniew i smutek, rano wstaje z zimnym sercem, które niełatwo jest rozgrzać".
Słowa z papieskiego okna wydały mi się więc znajome - zwłaszcza że pierwszego dnia ŚDM papież początek tej świątecznej atmosfery okiełznał przypomnieniem, że w życiu musimy się przyzwyczaić do tego, że spotykają nas rzeczy dobre i rzeczy złe. Tak samo jest w małżeństwie, którego dobro stale jest wystawiane na jakąś próbę, w tym próbę charakterów. Papież przypomniał więc, że kłótnie są w małżeństwie czymś normalnym, ale tak samo normalne powinno być w nim przebaczenie i prośba o wybaczenie.
Nic bardziej chrześcijańskiego! Do tego zobowiązujemy się przed Bogiem za każdym razem, kiedy odmawiamy ewangeliczną modlitwę, której nauczał Jezus Chrystus: "Odpuść nam nasze winy, tak jak my odpuszczamy naszym winowajcom". A jednak tak trudno przychodzi ludziom, nawet najbliższym sobie, małżonkom, wprowadzać ten codzienny pokój. Tamtego dnia potrzebowaliśmy tego otrzeźwienia, które najpierw zaserwowała nam córka, a potem papież Franciszek.
Był grób, a jest życie, czyli dlaczego to robić
Nieraz jednak dzień kończy się nie pokojem i nie małżeńską jednością, lecz bolesnym pęknięciem: odwróconymi plecami w łóżku zamiast zbliżeniem. Ten, kto wstaje po takiej nocy, ten faktycznie ma lodowate serce. Jednocześnie na zewnątrz pokazuje, że wszystko jest w porządku. Dawne makatki w domach z wywołującym dreszcze przekazem "Tylko nie mów nikomu, co się dzieje w domu" zostały zastąpione profilami w sieciach społecznościowych, w których kreujemy idylliczne obrazy naszej codzienności, niekiedy kładąc makijaż. Na trupach.
"Kiedy awanturujemy się z Natalią, krzyczymy na siebie, nasz dom zamienia się w grób" - opowiada w książce "Miłość" Tomasz Budzyński, mąż z ponad dwiema dekadami stażu. - "Kiedy już tego nie wytrzymujemy, prosimy o przebaczenie. Dzieje się to zawsze przy dzieciach. Ciche dni? U nas mogą być co najwyżej ciche godziny, chyba byśmy umarli! Jeśli dzieci mają doświadczać jedności, muszą zobaczyć przebaczenie. Można się kłócić, ale potem przychodzi moment, kiedy trzeba drugiego prosić o przebaczenie. Przebaczenie przerywa tę śmierć, tę grobową ciszę, jaka zapada w domu. To jest jak zmartwychwstanie, jak wyjście z grobu. Nasze dzieci zlatują się do nas, obejmują nas, wszyscy się śmiejemy. Był grób, a jest życie. Dzieci widzą, że zwycięstwo pochłonęło śmierć. I widzą, że to jest możliwe, widzą, jakie to daje owoce, doświadczają siły, jaką daje przebaczenie. Nie musimy im niczego tłumaczyć".
W encyklice Dives in misericordia Jan Paweł II wskazał, że jednym z terminów hebrajskich, jakie są używane w Biblii na opisanie miłosierdzia, jest słowo hesed. Hesed oznacza relację osób, które są sobie "wierne na zasadzie wewnętrznego zobowiązania, a więc także - każda z nich - na zasadzie wierności sobie samej". W ten sposób opisana jest relacja Pana Boga do Izraela, czyli ludu wybranego. Myślę, że w ten sam sposób należy traktować sakramentalne zobowiązanie małżonków, którzy ślubują sobie wzajemną wierność na mocy także wierności własnemu słowu - słowu miłości, którym obdarowują drugą osobę przy ołtarzu, prosząc Boga o błogosławieństwo! Biskup Grzegorz Ryś w "Skandalu miłosierdzia" komentuje: "Hesed jest przymierzem wskazującym na najgłębszą możliwą wierność. Nie czeka na wyznanie miłości. Nie szuka pretekstu do miłosierdzia w drugim człowieku".
Tak, w małżeństwie możesz wybaczać i prosić o wybaczenie nawet, jeśli "na rozum" nie jest to właściwe - tak przejawia się fundamentalna wierność miłości, która jest większa niż wszelkie ludzkie racje. Również w małżeństwie jest przestrzeń dla miłości miłosiernej.
Owocowy sad, czyli w jaki sposób to robić
Dla zakochanych, narzeczonych i nowożeńców kierunkowskazem często są słowa Hymnu o miłości (1 Kor 13). Najczęściej to one są wybierane do liturgii ślubnej. Zwykle jednak odniesienie do nich ma też swoją dynamikę w relacji kochających się osób. Początkowo jawią się jako ideał i motywują. Po czasie nadal są traktowane jako ideał, ale już demotywują. No bo przecież miało być tak pięknie!
Miłość traktowana bywa zero-jedynkowo, jest lub jej nie ma. Chcielibyśmy wszystkie jej liczne przymioty, starannie zestawione przez świętego Pawła, zyskać naraz, tak jak ładujemy rzeczy do koszyka zakupowego. Tu jednak rządzi inna logika - logika dojrzewania. Przymioty są zdobywane kolejno i nie w abstrakcyjnych sytuacjach, ale w konkrecie codzienności. Miłość jest więc raczej jak sad, który się zakłada i cierpliwie pielęgnuje, by przynosił owoce. Dlaczego piszę o tym w ten sposób?
Święty Paweł, tworząc Hymn o miłości, nie pisze przecież o doświadczeniu oderwanym od miłości Boga. Najpierw roztrząsa szereg dróg w Kościele - od proroków, przez apostołów, po uzdrowicieli - by dopiero "wskazać drogę jeszcze doskonalszą" (por. 1 Kor 12,31). I tu dopiero wygłasza Hymn o miłości. A skoro nazywa tę miłość drogą - i to drogą do chrześcijańskiej doskonałości - to znaczy, że zdobywa się ją kolejno i etapami!
Można ją też porównać do sadu, ponieważ Hymn o miłości współgra z innymi słowami świętego Pawła skierowanymi do Galatów. Apostoł używa tych samych określeń co w Hymnie, pisząc że "owocem […] Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie" (Ga 5,22-23). W ten sposób zbliżamy się do tajemnicy sakramentu małżeństwa.
Tam, gdzie wydaje się nam, że już się kończy ludzka cierpliwość, a miłość jest wystawiana na zbyt wielką próbę, tam w małżeństwie można liczyć na Boże wsparcie: Duch Święty pozwala nam na dojrzewanie miłości. To w jaki sposób kochamy współmałżonka, nie jest tylko naszą zasługą, ale też zasługą Boga, który błogosławi naszej wzajemnej obietnicy miłości. W małżeństwie kochamy nie tylko własną mocą!
I kiedy czujesz, że twoje własne siły są już na wyczerpaniu, bo tak serdecznie dość masz współmałżonka, śmiało proś Ducha Świętego o Jego owoce w życiu małżeńskim, żeby wasze serca nie stały się lodowate - w takim towarzystwie to musi się udać!
Tomasz Ponikło - zastępca redaktora naczelnego wydawnictwa WAM
Skomentuj artykuł