Przybiłbym z papieżem piątkę

(fot. PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI)

Nagranie papieża usuwającego rękę przed pocałunkami wiernych zszokowało opinię publiczną. Może po prostu bulwersuje nas normalność?

Nagłówki mówią same za siebie. "Niepokojące nagranie", "kontrowersyjne zachowanie" czy nawet przypisywanie Franciszkowi słów "przestańcie mnie całować w pierścień!". Dowiadujemy się, że "papież porzuca długowieczną tradycję", przez co "katolicki świat osłupiał". Sprawa zaskakuje do tego stopnia, że tylko jedno wyjaśnienie jest możliwe - po prostu "papież oszalał". Te wszystkie fragmenty w cudzysłowach to tytuły, które przewinęły się przez polskie media. Jak je teraz czytam, to pękam ze śmiechu.

DEON.PL POLECA


Nie trzeba daleko szukać. Na DEONie też zastanawialiśmy się nad przyczyną nietypowego zachowania Franciszka, które widać na krążącym w sieci nagraniu z wizyty w Loreto. Jeśli tak się złożyło i jakimś cudem ominął was ten viral, to pokrótce - papież usuwał rękę przed pocałunkami kolejki wiernych, którzy chcieli mu oddać w ten sposób cześć i szacunek. Nagranie trwa 13 minut i całość można zobaczyć na youtubowym kanale Vatican News.

13 minut to bardzo, ale to bardzo dużo pocałunków. BBC policzyło, że papieża chciało przywitać przynajmniej 113 osób. Dlaczego nie dał im oddać czci tak, jak sami pragnęli? Rzeczywistość ponownie wyprzedziła jak najdalej biegnące spekulacje, które z odmowy całowania w dłoń uczyniłyby i łamanie tradycji, i dobry powód do rezygnacji Franciszka z papieskiego urzędu. Jak podała w czwartek Stolica Apostolska, "papież nie chciał, by ludzie pozarażali się od siebie nawzajem" - wyjaśnił rzecznik Alessandro Gisotti. Zatem chodziło wyłącznie o względy higieniczne. Zresztą nie trzeba dużo starań, żeby zobaczyć, że papież niewiele zmienił pod kątem tradycji. Wystarczy odpalić sam początek sceny, by zobaczyć papieża całowanego w dłoń przez co najmniej kilkanaście osób, ale w mediach ostały się nieco komiczne próby ucieczki ręki Franciszka.

Mija kilka dni i już w środę świat obiegły zdjęcia papieża całowanego w dłoń przez siostrę Marię Concettę Esu, pracującą od 60 lat w Afryce misjonarkę i położną, która pomogła przyjść na świat ponad 3000 (!) dzieci. Gdy sobie o tym myślę, to zaczynam żałować, że Ojciec Święty faktycznie nie przestawił wajchy i nie zmienił wiekowego zwyczaju całowania w pierścień, który jeszcze niedawno oferował odpust 50 dni dla dusz czyśćcowych. Bo nie umniejszając w niczym Franciszkowi, ale jeśli już, to właśnie taka osoba jak siostra Maria powinna być po rękach całowana.

Nieco ironizuję, bo przecież papież zdaje sobie sprawę ze znaczenia takich gestów i mądrze ich używa. Gdy go wybrano, to odbierając homagium, czyli cześć od kardynałów, sam pocałował dłonie tych z Wietnamu i Chin. Obaj przechodzili przez ekstremalnie ciężkie prześladowania. Będąc w Izraelu, Franciszek podczas spotkania z ocalonymi z Holocaustu Żydami spontanicznie ucałował ich dłonie, czym wywołał falę podejrzeń o… poddanie Kościoła masonom, co przeplatało się z antysemickimi torsjami w co poniektórych polskich mediach. Innym razem, kiedy papież chciał pocałować dłoń patriarchy Konstantynopola Bartłomieja I na znak pojednania, Bartłomiej się opierał, zmuszając Ojca Świętego do przytulenia. Widać, że nawet i papieżowi zdarzają się problemy z całowaniem innych.

Cała afera jest o tyle zabawna, że Franciszek także w tym zakresie nie był pierwszy, bo jak przypomniał Peter Seewald, biograf i wielokrotny rozmówca Benedykta XVI, to właśnie poprzedni papież wycofał tradycję całowania w dłoń z protokołu dyplomatycznego, lecz mało kto się do tego zastosował. Historia zna jeszcze bardziej odległe przypadki, gdy w 1963 roku miała miejsce jeszcze dziwniejsza scena: zamiast całować dłoń papieża Pawła VI, prezydent John F. Kennedy po prostu ją uścisnął. Podobno jedyny katolicki prezydent USA nie chciał dawać paliwa jego krytykom, którzy twierdzili, że dostaje rozkazy z Watykanu. Również Jan Paweł II unikał bycia całowanym, a większość Polaków musi pamiętać jego dalece niestandardowe zachowanie z pocałunkiem złożonym na dłoni kardynała Wyszyńskiego podczas mszy inaugurującej pontyfikat, które uwiecznił na ikonicznej fotografii Ryszard Rzepecki. "Z wrażenia nie zdjąłem palca ze spustu migawki. Po wywołaniu okazało się, że mam zdjęcie, ale zupełnie inne, z wydarzenia, jakie rozegrało się w sekundę potem: jak Papież całuje w rękę kard. Wyszyńskiego! Jest to zdjęcie mojego życia. Nigdy w historii taka sytuacja się nie zdarzyła" - wspominał fotograf.

Pytanie brzmi: z czym właściwie mamy do czynienia przy takiej odmowie? Jak ją rozumieć? Złamania przepisów w tym nie ma, bo łatwo zobaczymy, że to zwyczaj, a nie nakaz. Ze "świętą walką" i nierespektowaniem odpustu? Taka odpowiedź sugerowałaby jakąś obsesyjną religijność, w której zamiast skupić się na modlitwie, myśleniu o zbawieniu duszy i podziwianiu nieskończonego miłosierdzia Boga, koncentrujemy się na liczeniu dni, które spędza dusza w czyśćcu, tak jak więzień ryjący kolejne słupki po ścianach celi przed skończeniem wyroku. Przecież tylko Bóg sam wie, ile się tam siedzi, a zatem nic więcej nie możemy niż się modlić. Czy znajdzie się ktoś, kto będzie się modlił mniej, bo już tak dużo odpustów dla babci czy dziadka wywalczył?

Trzeci odpowiadający powie, że Franciszek nie ma szacunku dla pełnionej funkcji i instytucji, którą reprezentuje. Tutaj warto się zatrzymać nad jedną ciekawą rzeczą, bo jeśli papież jest sługą Kościoła, a zatem wszystkich nas, to wśród katolików naturalnie mogą być i tacy, dla których powyższa forma oddawania czci jest czymś najbardziej komfortowym. Wyżej wskazałem na przykłady podobnego zachowania ze strony samego Franciszka czy Jana Pawła II. Także papieże znają te emocje. Choć ja tak nie mam i sam bym chętniej rękę papieża, biskupa czy księdza po prostu uścisnął (a w żartach dodam, że najbardziej komfortowo byłoby przybić piątkę), to rozumiem, że ktoś inny może mieć inaczej. Gdyby ktoś mnie po rękach całował, to też najlepiej bym się nie czuł, ale nie śmiem krytykować wrażliwości siostry Marii Concetty czy ponad setki wiernych w Loreto, dla których szacunek wyraża się właśnie tak. "Dlaczego sprawiać przykrość osobom, które nie znają twoich preferencji?" - pytał w kontekście sytuacji w maryjnym sanktuarium pisarz Rod Dreher. Jednak z tego nie wynika, że Franciszek, a przed nim Benedykt XVI czy Jan Paweł II nie posiadają szacunku dla papiestwa. Przeciwnie, starają się zachować właściwą miarę w pełnieniu najważniejszej służby w Kościele, a nią jest normalność, czyli świadoma ocena wagi gestu i tego, do kogo jest on kierowany. Wiedzą, co znaczy pokora i uniżenie względem drugiego człowieka, samemu nie pragnąc się wywyższać.

W całej aferze o całowanie chodzi o coś znacznie bardziej poważnego - o to, że zapominamy o samym geście, o jego wymiarze symbolicznym. Skupiamy się na przywiązaniu do nieuzasadnionej dłużej formy zaczerpniętej z monarchicznych porządków należących do przeszłości, a zatem nie Tradycji świętej, lecz jak najbardziej świeckiej przestrzeni symbolicznej. Na co się z tym wiązać? W Kościele, w którym żyję, nie ma już tiary, lektyki i całego tego dworu. Jak byśmy zareagowali, gdyby Franciszek naprawdę jednoznacznie porzucił kolejny zwyczaj? Czy zbulwersowaniem? Takie reakcje na uczciwą i naturalną odpowiedź Franciszka najwięcej mówią nie o papieżu, ale o nas samych. Czy tego chcemy, czy nie, kieruje nami jakiś klerykalizm, gdy dziwimy się papieżowi. Zamiast człowieka posłanego do służenia innym widzimy w nim zastępcę Jezusa i uporczywie nie chcemy zrozumieć, że to tylko namiestnik, a nie sam Bóg.

Klerykalizm pozwala nam zapomnieć, że przez chrzest w Jezusie Chrystusie wszyscy jesteśmy królewskim kapłaństwem. Mamy oddawać cześć wszystkiemu, co jest, każdemu człowiekowi - niezależnie od tego, czy jest księdzem, czy świeckim tak jak my. Każdemu błogosławić i za każdego być w stanie umrzeć. Przede wszystkim każdemu służyć. Jezusowi rąk nie całowano, tylko wbito w nie gwoździe. On sam mył nogi uczniom, czego i nas nauczył. Powiecie, że się mylę, bo przecież Maria Magdalena namaściła Go nardowym olejkiem. Racja, ale czy wiecie, co ten gest oznaczał? Takim olejkiem namaszczało się ciała zmarłych. Do tego też jesteśmy wezwani. To ważniejsze niż całowanie papieża po dłoniach.

Karol Kleczka - redaktor DEON.pl, doktorant filozofii na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt. Prowadzi bloga Notes publiczny.

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przybiłbym z papieżem piątkę
Komentarze (8)
2 kwietnia 2019, 15:36
Najpierw może warto poczytać co sami zamieszczacie na DEONie... [url]https://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,8031,watykan-wyjasnia-dlaczego-papiez-nie-chcial-by-calowano-jego-pierscien.html[/url]
M
Maciej
2 kwietnia 2019, 14:08
To może brudzia?
MR
Maciej Roszkowski
31 marca 2019, 17:15
Przybiłbym piątkę z Papieżem? Czy Panowie są w tak bliskich relacjach?
Andrzej Ak
31 marca 2019, 15:27
Zwyczaj całowania w rękę wywodzi się z obrządków symbolizujących poddaństwo. W tym przypadku poddaństwo człowiekowi, który jest następcą świętego Piotra, a Ten następcą Pana Jezusa. Tak naucza Kościół KK. A co nauczał Pan Jezus? Pan uczył nas abyśmy stawali się świadkami Jego i Jego Ojca, choćby poprzez Modlitwę, którą nam ofiarował: Ojcze Nasz... Pan do dzisiaj nie zmienił zdania i nadal o tym naucza swoich świadków. Matka Boża prowadzi nas ku Swemu Synowi: Czyńcie co kolwiek wam powie A Pan uczy nas jak stawać się świadkami Boga Ojca, czyniąc w życiu wedle Jego nauk. Pan Jezus nie chce abyśmy byli jego niewolnikami, lecz świadkami. Dlatego Pan powołuje nas do drogi swoich nauk, tak byśmy i my stawali się Dziećmi Boga i czynili Wolę Boga Ojca w swoim życiu. Bóg nie chce budować z nami relacji po przez pośredników, lecz pragnie budować z nami wręcz "intymne" relacje człowiek-Bóg i Bóg-człowiek. Naszą ziemską niedoskonałość Bóg Ojciec przyjmuje poprzez Swego Syna i poprzez Ducha Świętego. Jednak Syn Boga i Duch Święty stanowią jedność z Bogiem Ojcem, więc nie ma tu pośrednictwa takiego jak pomiędzy nami ludźmi. Wiem, że wielu ludzi do tego jeszcze nie dojrzało, dla wielu pośrednictwo ludzkie wciąż jest jedyną formą komunikacji z Bogiem. Bóg jednak chce to zmienić i daje nam coraz częściej o tym świadectwa, choćby w niespodziewny przez nas sposób. My ludzie wierzący (wszystkich stanów) mamy być dla siebie siostrami i braćmi oraz wspólnie z Panem Jezusem i Duchem Świętym budować wokół siebie lepszy świat, świat życia wedle Woli Boga; naszego wspólnego Ojca, z którym mamy stanowić jedność. Jeśli jesze nie tu na Ziemi to za jakiś czas tam w wymiarze Boga. Taki jest nasz testament, takie jest nasze przeznaczenie z Woli Boga Ojca.
30 marca 2019, 21:00
Panie Karolu, co Pan chce tym bełkotliwym tekstem osiągnąć? Przekonać nas, że nie należy okazywać szacunku papieżowi? Dziwne... myślałem, że lubicie jak Franciszek demoluje KK.
30 marca 2019, 15:53
Autor artykułu ma rację, ja też tego papieża w rękę bym nie pocałował. Całowałem w rękę moją mamę, całowałem w rękę biskupa z wdzęczności, i mego księdza z lat dziecięcych i młodzieńczych, któremu bardzo dużo zawdzęczałem, także jego gospodynię, też jej bardzo dużo zawdzęczam. Ale tego papieża bym w rękę nie pocałował.
30 marca 2019, 12:51
Jak przystało na lewackiego matacza Pan Kleczka nie dostrzega słonia w menażerii, a mianowicie tego, w jaki sposób papież od owej tradycji odchodzi: mogąc swoje stanowisko bez problemu upublicznić i rozbroić zaskoczenie, zaniedbuje tego przygotowania, czym wprowadza chaos, konsternację i niesmak. Zrobiem zanim pomyślem - powinno być mottem Franciszka, bo przynajmniej w praktyce nader konsekwentnie je stosuje.
JM
Jan Marian Rakieta
30 marca 2019, 11:42
Ja bym nie przybił mu piątki. Wytłumaczyłbym mu, co myślą o jego neokomunistycznej rewolucji ludzie i wręczyłbym mu bilet do Argentyny. Nawet nie jeden, kupię tysiąc biletów dla jurnych byczków z Afryki i Azji, których mógłby miłosiernie podjąć w pałacu arcybiskupów Buenos Aires. On widzi w nich twarz Chrystusa, na pewno nie będzie problemu.