Reality-show z aborcji

Krzysztof Wołodźko

Dotąd toczono ostre dyskusje na tematy okołoaborcyjne, ale nikt ze zwolenników liberalizacji przerywania ciąży nie posuwał się do tego, żeby zrobić z zapowiadanego aktu aborcji reality-show.

Raz po raz zastanawiam się, co stanowi o specyfice współczesnej kultury masowej i przesuwających się coraz głębiej w stronę "jądra ciemności" dyskusji publicznych. Z pomocą przyszedł... Platon.

W "Państwie" opowiada on taką oto historię: "Leontios, syn Aglajona, szedł raz z Pireusu na górę pod zewnętrzną stroną muru północnego i zobaczył trupy leżące koło domu kata. Więc równocześnie i zobaczyć je chciał, i brzydził się, i odwracał, i tak długo walczył z sobą i zasłaniał się, aż go żądza przemogła i wytrzeszczywszy oczy przybiegł do tych trupów, i powiada: »No, macie teraz, wy moje oczy przeklęte, napaście się tym pięknym widokiem«".

DEON.PL POLECA

Filozof podał ten przykład, opisując spór wewnętrzny, jaki toczy się w człowieku, między różnymi częściami jego duszy. W tym przypadku wygrała ta najniższa część osobowości: dusza pożądliwa, czyli epithymetikon. Co to ma wspólnego z naszą obecną obyczajowością/kulturą masową? Niestety, bardzo wiele. Nazwijmy to pragnieniem sycenia wzroku (także wewnętrznego) najbardziej mrocznymi tajemnicami człowieka i grozą śmierci. Pożądaniem makabreski.

Owszem, odbiorca współczesnej kultury masowej nie ulega pragnieniu fizycznego oglądania "trupów koło domu kata". Zerka na sesję zdjęciową morderczyni (z perwersyjnym ciepłem nazywaną "mamą Madzi"). Uczestniczy w karykaturze żałoby po zabitym dziecku, urządzanej przez prasę brukową, tak długo, jak dzięki zwłokom da się sprzedać jeszcze jeden egzemplarz gazety. Współczesny widz jest o wiele bardziej perfidny niż Leontios: dla tamtego był to jednorazowy wybryk, zdawał sobie sprawę z grozy tego, co ogląda i niestosowności swojej ciekawości. Współczesny odbiorca mediów jest już w tej materii niemal znieczulony, w dodatku... nie czuje fetoru zwłok. Rzecz jest zapośredniczona przez wirtualne obrazy. Taka specyfika samych mass mediów, które w dodatku potrafią zracjonalizować i wytłumaczyć niestosowność grzebania w śmierci ludzkiej.

Doczekaliśmy kolejnej odsłony spektaklu makabry w scenerii współczesnej kultury masowej. Katarzyna Bratkowska, współzałożycielka Porozumienia Kobiet 8 Marca (organizatora Manif), zadeklarowała, że w Wigilię Bożego Narodzenia dokona aborcji. Dotąd toczono ostre dyskusje na tematy okołoaborcyjne. Ale nikt ze zwolenników liberalizacji przerywania ciąży nie posuwał się do tego, żeby zrobić z zapowiadanego aktu aborcji swoiste reality-show. Ale "postęp kulturowy" posuwa się w szybki tempie, mamy zatem kolejną zabawę (z) grozą.

Co prawda pani Bratkowska twierdzi aktualnie, że jej ciąża była "figurą retoryczną", a deklaracja aborcji stanowiła "akt polityczny", jednak sprawnie poczyniono krok do przodu. Szerokiej widowni nie jest dane uczestniczyć w "spektaklu aborcji", ale wyobraźnię społeczną właściwie nasycono już jej widokiem. Jeśli zwolennicy pani Bratkowskiej sądzą, że jej działanie ma walor "wolnościowy", to niestety obawiam się, że jest to ta sama wolność, która wiąże się z kolejnym triumfem makabreski. Można człowieka epatować tym, co wiąże się z unicestwieniem życia, ale nie da się tego robić bezkarnie. Traktowanie jak niezłej rozrywki "aborcji w Wigilię" to krok ku większej akceptacji znieczulicy społecznej, której i tak mamy dużo.

Ze smutkiem przy tym dostrzegam, że wielu widzom tego "proaborcyjnego happeningu" złośliwa satysfakcja z faktu, że jest on wymierzony przeciw Kościołowi, odbiera zdrowy rozsądek. A ten ostatni nakazywałby następującą refleksję: czy da się bezkarnie oswajać miliony ludzi/odbiorców mediów ze spektaklami grozy? I co dalej? Do czego jeszcze mamy zacząć się przyzwyczajać? Do myśli, że dystopijne wizje nowych, publicznych walk gladiatorów na śmierć i życie, wcale nie są takie nierealne? Bo może tylko kwestią czasu jest to, kiedy upadną kolejne granice, chroniące dziś kruchość człowieczeństwa przed nowym barbarzyństwem; ratujące ludzkie wspólnoty przed nowymi ideologiami, które w sobie właściwy sposób zdefiniują to, co można dla rozrywki, w imię nasycenia pewnego rodzaju ciekawości, zrobić z drugim człowiekiem. Oczywiście, nie musi się tak stać. Ale póki co bardzo szybko kulturowe i obyczajowe trendy kierują nas ku apoteozie współczesnej wersji danse macabre.

Dodajmy do tego jeszcze jedną rzecz. Jeśli pani Bratkowska swoją deklarację aborcji traktowała właśnie jako "akt polityczny", to znaczy, że mamy do czynienia właśnie z upolitycznieniem makabry. Rzecz idzie dwutorowo. Z jednej strony otrzymujemy produkt medialny: aborcja w Wigilię. Z drugiej: upolitycznienie tej zapowiedzi. Bardzo logiczne i świetnie wpisujące się w strategię tego, jak się dziś uprawia politykę. Coś dla ideologów ruchu pro-choice i coś dla mniej wybrednych odbiorców, których bawi to show z zapowiedzią śmierci w tle. W pewnym sensie pułapka na ludzi, którym to się nie podoba, bo ich protest wzmacnia nagłośnienie sprawy, a milczeć nie sposób.

Trzeba zatem dobrze przemyśleć nie tylko argumenty w sporze z panią Bratkowską, ale także jak postępować z kulturą masową, która tak często bywa rezonatorem ciemnych stron ludzkiej natury.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Reality-show z aborcji
Komentarze (8)
B
bart
25 grudnia 2013, 22:39
Bardzo to smutne. Bratkowska - osoba ze wszech miar odrażająca - igra z życiem, którego w stanie nie jest sama powołać. Święta - ciepło, ale lada moment nawet śnieg upadnie.
A
Antek
25 grudnia 2013, 21:21
Do Henryk Pietras. No faktycznie poniosło mnie! Przepraszam! Nie mogę jednak objąć sercem ani rozumem tego, że z taką pogardą traktuje się nienarodzone dzieci. A już całkowitą katastrofą jest to, że kobiety domagają się aborcji na życzenie. Przyznasz, że nie da się postawić znaku równości między nienarodzonym dzieckiem a zwolennikiem aborcji? 
HP
Henryk Pietras
25 grudnia 2013, 10:38
Antek, Wybacz, ale żadne święte oburzenie nie usprawiediwia nazywanie kogokolwiek "ścierwem". To właśnie zwolennicy aborcji taktują dzieci jako "ścierwo". Oburzasz się, a tak samo traktujesz?
A
Antek
24 grudnia 2013, 09:23
Całej tej wrzawy na temat aborcji nie da się już słuchać ani czytać. Jestem tak przerażony i oburzony postawą zwolenników mordowania nienarodzonych dzieci, że nasuwa mi się także niehumanitarna myśl: Czy nie mniej okrutne byłoby sterylizowanie tego ludzkiego ścierwa? Przynajmniej nie mieliby możliwości dalszego mordowania!
J
jj
23 grudnia 2013, 23:21
Fikcja czy nie - jestem dumny z poświęcenia, jakie niektórzy z chrześcijan potrafią poczynić w obronie życia i chciałbym mieć kiedyś w sobie tyle odwagi, żeby złożyć takie deklaracje.
W
wich
23 grudnia 2013, 19:45
czy to tylko mnie tak przeraził pomysł "aborcji pod choinke" ..? rzeczywiście ..? chyba po raz pierwszy przestałem dobrze myśleć o tym świecie i o ludziach... i nie wiem kiedy mi to przejdzie ... aż musiałem tym się z kimś podzielić
A
aka
23 grudnia 2013, 15:46
Czy zamiarem p.Bratkowskiej był udział w sporze? - Więcej, zamiarem p. Bratkowskiej było wywołanie sporu, wywołanie awantury. Tym bardziej nalezy dobrze przemysleć nasze argumenty, żeby nie dać się wciągnąć w bagno, nie zniżyc się do prymitywnego poziomu strony przeciwnej. Bo w sumie pomysł aborcji w dniu, w którym czekamy na Narodziny jest prostackim robieniem awantury. Zupełnie jak pijak, który uczepi się jakiegoś słowa i zdemoluje przyjęcie. W mojej skromnej ocenie jest to wyraz bezradności zwolenników aborcji, którzy czują, że tracą popracie, muszą więc eskalować swoje hasła. - Przy okazji - szacunek dla o. Grzegorza Kramera
MR
Maciej Roszkowski
23 grudnia 2013, 15:37
 "Trzeba zatem dobrze przemyśleć nie tylko argumenty w sporze z panią Bratkowską, ale także jak postępować z kulturą masową, która tak często bywa rezonatorem ciemnych stron ludzkiej natury." Czy zamiarem p.Bratkowskiej był udział w sporze? Jakich argumentów użyła? Do jakich wartości się odwołała i co one są warte? A co do kultury masowej, to ona postępuje z nami.A jak?  Najlepiej oddaje to dowcip z życia ruskich mużików. "Znajesz Waniusza wcziera ja s grafom goworił.- S grafom ty goworił! Nu cztoż on tiebia skazał wot graf?- A poszoł won sobaka".