Sierpniowe pielgrzymki i masowe uwielbienia osłabiają tezę o kryzysie Kościoła

Uwielbieniowe wydarzenie "Chwała MU" w krakowskiej Tauron Arenie. Fot. Facebook / Antonio Guido Filipazzi Arcivescovo Community

Masowy ruch pielgrzymkowy jest właściwie polskim fenomenem. Pielgrzymowanie – te kilka dni, gdy różni ludzie, o różnym statusie społecznym, wyruszają razem w podróż – to w pewnym sensie papierek lakmusowy polskiego katolicyzmu.

Sierpień jest miesiącem, w którym niemal z każdego zakątka Polski w kierunku Częstochowy podążają pątnicy. Nie przeszkadza im palące słońce czy ulewny deszcz. Prawie każdy zmaga się z bolesnymi odciskami na nogach. Sierpień ma dwa tzw. szczyty pielgrzymkowe. Pątnicy zdążają na święto Wniebowzięcia (15 sierpnia) oraz Matki Boskiej Częstochowskiej (26 sierpnia).

Pielgrzymowanie obecne jest w naszej religii od zawsze. Zazwyczaj miało formę indywidualną. Masowy ruch pielgrzymkowy jest właściwie polskim fenomenem. Pielgrzymki na Jasną Górę szły i w czasie zaborów, i w czasie wojen, zatrzymała je pandemia, ale wiele osób i tak na Jasną Górę wtedy ruszyło.

Pielgrzymowanie – te kilka dni, gdy różni ludzie, o różnym statusie społecznym, wyruszają razem w podróż – to w pewnym sensie papierek lakmusowy polskiego katolicyzmu. Od lat mówimy o kryzysie w Kościele, o odchodzeniu Polaków od Kościoła, od wiary. Z jednej strony tezy takie formułuje się w oparciu o badania sondażowe, czyli autodeklaracje ankietowanych. Z drugiej strony w oparciu o coroczne badania praktyk religijnych, które prowadzi Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Dysponujemy także statystykami dotyczącymi powołań do życia zakonnego czy kapłaństwa. Rzeczywiście dostrzegalny jest jakiś kryzys.

DEON.PL POLECA

Od lat wspomniane wyżej statystyki są przedmiotem mojego zainteresowania. Są nim także statystyki dotyczące ruchu pielgrzymkowego. Kryzys pątniczy pojawił się w Polsce przed dwudziestoma laty. W 2005 r. w pielgrzymkach przybyło na Jasną Górę 100,3 tys. osób, w 2009 r. – 84,9 tys., w 2013 już tylko 75,1 tys., a w 2014 – 73,4 tys. Potem ruch pielgrzymkowy nieco się ustabilizował. A po pandemii zaczęło się odbicie. W tym roku liczba uczestników przeróżnych form pielgrzymowania przekroczyła w sierpniu magiczną barierę 100 tys. osób. I w zdecydowanej większość nie są to te same osoby, które przybyły na Jasną Górę w 2005 r. Nastąpiła spora wymiana pokoleniowa.

Zmienił się rzecz jasna model pielgrzymowania. W 2005 r. większość pielgrzymów przybyła na Jasną Górę w pielgrzymkach pieszych. Nowe formy – pielgrzymki rowerowe, na rolkach, czy biegowe były w mniejszości. Proporcje zaczynają ulegać zmianie. W tym roku tradycyjnych pielgrzymek pieszych było w sierpniu 231, a rolkowych, rowerowych, biegowych czy konnych już 225. Niemniej i tak lwia część pielgrzymów (91 tys. osób) podążała piechotą, nowe formy są zatem jakąś alternatywą.

Odbicie się, odnowienie czy też wzrost zainteresowania ruchem pielgrzymkowym jest zauważalny gołym okiem. Oczywiście czas jest jeszcze zbyt krótki, by mówić o jakimś trendzie i trwałym przezwyciężeniu kryzysu, ale pewne optymistyczne zwiastuny są widoczne.

Musi się zrodzić zatem pytanie o to, czy podobne trendy będą widoczne także gdzie indziej. Czy zauważalny będzie także wzrost liczby osób chodzących na niedzielne msze i przyjmujących komunię? Czy odważniej aniżeli dotąd Polacy będą przyznawać się do wiary i praktykowania w badaniach sondażowych. Nie podejmuję się próby znalezienia odpowiedzi. Niemniej zwrócę uwagę na jeszcze jedno dość ciekawe zjawisko w polskim Kościele. Od lat 60. XX wieku – do mniej więcej roku 2010 polski katolicyzm miał pewien wymiar masowy. Różnorakie uroczystości kościelne, peregrynacje obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, papieskie pielgrzymki, beatyfikacje gromadziły tłumy. Ostatnim tak wielkim wydarzeniem była beatyfikacja ks. Jerzego Popiełuszki (2010). I potem siadło. Wielkie liturgie przestały przyciągać. Zaczęto mówić o bardziej indywidualnym podejściu do wiary.

Ale obok pojawiło się inne zjawisko. Albo inaczej: stare, lecz w nowej formie. Uwielbienia i modlitwy na stadionach, w wielkich halach, które bardziej kojarzą się z rozgrywkami sportowymi lub koncertami. Wydarzenie te gromadzą po kilkadziesiąt tysięcy ludzi, gotowych na dodatek zapłacić – wcale nie mało – za udział. Modlitwa wciąż jest – ale w innej formie. Masowe uwielbienia zdają się przeczyć tezie o kryzysie. Oczywiście można się w nich dopatrywać różnych elementów zielonoświątkowych, itp., niebezpieczeństwa wypaczeń. Niemniej wyraźne są zmiany, potrzeba szukania nowych dróg, nowych wyzwań, nowych metod ewangelizacji. Bez lęku, ale z wiarą. Bez pielęgnowania tez o kryzysie.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sierpniowe pielgrzymki i masowe uwielbienia osłabiają tezę o kryzysie Kościoła
Komentarze (1)
AS
~A. Szczawinski
30 sierpnia 2024, 21:45
'Uwielbienia' i 'uzdrawiania', jak sądzę, są przejawami osłabienia wiary, odchodzenia od prawdziwego Kościoła. Takie emocjonalne imprezy i bioenergoterapie.