Słowa, których dobrze by było, żebyśmy wszyscy posłuchali

Piotr Żyłka

Są takie słowa, które potrafią rozrywać serca i naprawdę nas dotykają, popychają do zmiany. Konferencja jałmużnika papieskiego jest właśnie taka. Sześćdziesiąt minut, które poświęciłem na jej przesłuchanie, to była fantastyczna inwestycja.

Pierwszy raz spotkałem arcybiskupa Konrada Krajewskiego na festiwalu Strefa Chwały w Starym Sączu. Było to spotkanie dość niespodziewane, bo jałmużnik papieski nie był oficjalnie zapowiedzianym gościem. Po prostu przebywał w tamtych dniach na urlopie w okolicy i odwiedził festiwal, żeby podzielić się swoimi doświadczeniami ze współpracy z papieżem Franciszkiem.

Historie, które opowiadał, były ogromnie poruszające. Notowałem jak szalony każdą kolejną. To nie była teoria. Nie usłyszałem, że miłosierdzie to jest to i to, że dobry chrześcijanin powinien się zachowywać tak i tak. Jałmużnik papieski opowiadał o konkretnych wydarzeniach. Słuchałem i po każdej kolejnej historii moja szczęka opadała coraz bardziej.

Krok po kroku dochodziło do mnie, że ten człowiek obserwuje od środka, z największej bliskości, to jak Kościół zmienia się pod wpływem papieża Franciszka. I myślałem sobie, że dobrze by było, żeby jak najwięcej ludzi mogło go usłyszeć. Wtedy o wiele lepiej zrozumieliby, jakim człowiekiem jest nasz obecny papież, dlaczego się zachowuje tak a nie inaczej, o co mu w tym wszystkim chodzi, skąd tyle fermentu i "zamieszania" w Watykanie.

DEON.PL POLECA


Po konferencji podszedłem do niego i zapytałem, czy mógłbym z nim zrobić wywiad. Arcybiskup z uśmiechem i spokojnie odpowiedział, że nie może tego zrobić, bo papież go prosi, żeby tego nie robić. "Franciszek mówi, że jałmużnik ma się bronić tym, co robi, a nie o tym gadać". Ale dodał, że może kiedyś będzie okazja, żeby o tym publicznie więcej poopowiadać.

Drugi kontakt był mniej więcej rok temu. Szykowałem się na wyjazd do Libanu, gdzie na granicy z Syrią miałem na własne oczy zobaczyć, jak wygląda pomoc uchodźcom udzielana przez Polaków tam na miejscu. Wysłałem maila do arcybiskupa , prosząc o wsparcie i modlitwę. Odpowiedź przyszła po zaledwie kilku godzinach. A w niej między innymi takie poruszające słowa. "Rzeczy niemożliwe musimy czynić natychmiast, a na cud trzeba trochę poczekać! To cała Ewangelia w tabletce! Proszę jechać i czynić rzeczy niemożliwe!".

Znają go dobrze też ludzie z ulicy. Niedawno przy wspólnym jedzeniu na spotkaniu Zupy w Katowicach poznałem Pana Krzyśka. Pan Krzysiek żyje na ulicy od ponad dwudziestu lat. Większość z tego czasu spędził na Śląsku. Ale rok temu z przyjacielem poszli do Rzymu. Dosłownie. Szli dwa i pół miesiąca. - I wyobraź sobie, że jak już tam byliśmy w tym Rzymie, to do nas na ulice z jedzeniem wychodził taki polski ksiądz. Jak się dowiedziałem, kto to jest, to chciałem go w pierścień ucałować. A on zabrał rękę i powiedział, żebym się nie wygłupiał. No to ja do niego mówię: - Ale arcybiskupie... A on mi przerywa i mi mówi: - Nie arcybiskupie. Mów mi Konrad.

Kiedy niedawno dowiedziałem się, że arcybiskup Krajewski będzie jedną z osób głoszących rekolekcje dla księży z diecezji łódzkiej przed ingresem arcybiskupa Rysia, pomyślałem, że to jest to, że w końcu jałmużnik papieski podzieli się swoimi doświadczeniami i dotrze to do wielu ludzi Kościoła. I dzięki Bogu tak się stało.

Konferencja z łódzkiej katedry jest porywająca. Nie poprzez jakąś spektakularną formę, ale ostrą ewangeliczność słów. Nie da się obok nich przejść obojętnie. Nie jest oczywista. Czasami porywa, a czasami przeraża swoją radykalnością. Arcybiskup opowiada kolejne historie, które każą zastanowić się nad kondycją naszego Kościoła, ale przede wszystkim nad stanem naszych serc. Wytrąca z równowagi, dobrego samopoczucia i samozadowolenie w myśleniu o tym, że z naszymi wspólnotami i naszą wiarą jest wszystko OK. Konfrontuje z pytaniem, czy my jeszcze w ogóle chcemy wierzyć i iść za Ewangelią.

Słuchajmy jej, mierzmy się z nią i dzielmy się z innymi. To są słowa, które mogą zrobić w nas naprawdę wiele dobrego. Godzina, która może w nas odnowić pragnienie radykalnej miłości. Taki porządny duchowy zastrzyk na początek adwentu.

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, współautor "Życia na pełnej petardzie". Ostatnio opublikował wywiad z s. Małgorzatą Chmielewską "Odłóż tę książkę i zrób coś dobrego". Jeden z inicjatorów ruchu społecznego Zupa na Plantach
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Słowa, których dobrze by było, żebyśmy wszyscy posłuchali
Komentarze (7)
Z
Zbyszek
4 grudnia 2017, 00:55
Jestem osobą która ledwo trzyma się Kościoła. Która ciagle walczy z sobą by jako tako iść za Jezusem. Staram się dla swojej żony i dzieci by ich nie rozczarować. Słuchając kard. Krajewskiego nie umiem zrozumieć jaka nauka płynie dla mnie
Andrzej Ak
5 grudnia 2017, 18:23
Drogi Zbyszku, chyba pierwszą nauką jest to aby w drugim człowieku bez względu na jego zamożność, czy może biedę dostrzegać dziecko Boga. Żyjąc w tym świecie uczymy się kategoriować ludzi, a nawet stygmatyzować. Chrystus nauczał że każdy człowiek jest dla Boga tak samo ważny i dlatego dla nas ludzie w potrzebie również powinni być ważni. A to powinno się przekładać na naszą chęć pomocy drugiemu człowiekowi. W końcu Jezus dla nas wszystkich dał się ukrzyżować, abyśmy mieli wstęp do Domu Jego Ojca i naszego Boga Ojca. Jednak zachęta do extremalnej wiary jaką przyjął arcybiskup Konrad Krajewski jest kierowana głównie do jego braci w kapłaństwie. Większość wiernych ma ogromny opór w kontaktach z ludźmi biednymi, brudnymi i śmierdzącymi, w takich ludziach naprawdę trudno dostrzec Chrystusa. Dlatego trzeba mieć na względzie to że sam Bóg tak nisko się pochylił nad człowiekiem i nadal pochyla nad nami np w Konfesjonałach. Dlatego my też powinniśmy się pochylać nad potrzebującymi, choćby z wdzięczności Bogu za życie nasze i naszej rodziny. A gdy komuś coś złego się przytrafi, również należy się uciekać do Boga, aby pomógł potrzebującym, choćby tym co już są po tamtej stronie życia.
Z
Zbyszek
5 grudnia 2017, 18:54
To do mnie trafia. Dziękuję!
Andrzej Ak
3 grudnia 2017, 21:33
Nawiązując do tytułu artykułu polecam przesłanie (orędzie dla świata) naszego brata w Chrystusie Panu świętego Francesco Forgione: [url]https://www.youtube.com/watch?v=Kw7XICo3phs[/url] Analizując każde Jego słowo, trudno jest odmówić im prawdziwości, bo świat opisywany w przesłaniu taki właśnie jest, ba staje się coraz gorszy, a czas coraz krótszy.
Andrzej Ak
3 grudnia 2017, 18:33
Święte słowa, być może i święty człowiek. Jednak co do szerszych intencji to już mam osobiście wątpliwości. Franciszek jaki jest dał się już poznać. Gdyby choć w połowie był taki jak mężowie Boży posługujący Charyzmatami, to byłby dla mnie ogromnym wzorem do naśladowania. Jednak Franciszek wogóle taki nie jest. Nie posługuje Mocą Ducha Świętego, a jeśli się mylę to proszę o przykłady. Intencje takiego totalnego miłosierdzia, są w sprzeczności z nauką Pana Jezusa, który owszem uzdrawiał, ale nie wszystkich i bardzo często od "obcych" żądał wcześniej dowodu ich żywej wiary. To łatwo prześledzić w Pismach Świętych. Drugą płaszczyzną jest przesłonięcie Sprawiedliwości Bożej, zupełne Jej wymazanie. Polska przez wieki nie ulegała liberalizacji Słowa Bożego i przestrzegała Praw oraz Sprawiedliwości Bożej, może czasmi trochę kulawo. Jakże często w naszej kulturze były stosowane słowa przestrogi: "Boga się nie boisz?" i wiele im podobnych. Wierni poprostu bali się Boga, co ich powstrzymywało przed wieloma grzechami w tym ludobójstwami i innymi zbiorowymi przestępstwami. W Kielcach też Polacy nie brali tam udziału, w wiele takich aktów nas wrabiano. Przed Bogiem nie mamy takich zarzutów! Bóg w swojej łaskawości dostrzegł w nas Polakach serca czyste i właśnie dlatego zostaliśmy wybrani jako Kraj, jako Naród, który będzie w świat wnosił Boże Światło nawracania innych naródów na prawdziwą Wolę Boga. To, co nam Bóg zarzuca to te aborcje i powszechną letnią wiarę. Jak się i z tym uporamy, wówczas my Polacy dorośniemy do bycia prawdziwymi świadkami Chrystusa. A takim świadkom nie straszne będzie, iż Pan nasz Jezus Chrystus może nam kiedyś odpowiedzieć:  "Nie znam was...".
3 grudnia 2017, 13:14
Ja niestety nie za bardzo mam czas żeby odsluchiwać wszystkie polecane materiały, bo nie miałabym czasu na inne aktywności, ale odniosę sie do tego co tu jest napisane. Mówienia wszędzie jest aż nadto i jest to przytłaczające w swojej masie. Ale sens wyłowiłam i użyję tu porównania do giełdy samochodowej, ponieważ 97% komentujących w sieci na tym portalu również to mężczyźni. Zachowują się tak, jak sprzedający na giełdzie swoje mniej lub bardziej nowe auta. Zachwalają, oglądają, targują się, klócą, z ceny nie spuszczą bo przeciez ich jest najlepsze. Ale jak potem wsiadają w te swoje "piękne" maszyny to okazuje się, że nie wiadomo kto im dał prawo jazdy. Jeźdżą tylko w niedzielę lub od święta, albo w ogóle nie siadają za kierownicę bo auta stoją w garażu, wyczyszczone, wypolerowane żeby się nie pobrudziły. I to jest można by rzec norma. Teoria 8 praktyka 1, no i dodajmy incydenty po pijaku.
Z
Zbyszek
4 grudnia 2017, 11:57
Czy mogłaby Pani zamieścić jakąś konkluzję swojej wypowiedzi? Nie bardzo wiem o co Pani chodzi